Banery, ordery i inne bajery

poniedziałek, 11 lutego 2013

Ach, ten Paryz!

Bylo to w roku 1995 na wiosne. Wybralismy sie z dziecmi na krotka wycieczke do Paryza. Brzmi fajnie, ale schody zaczely sie juz podczas podrozy. Dojazd byl autokarem, ale zanim do tego autokaru wsiedlismy...
Na 3.oo nad ranem zamowilismy taksowke, ktora dowiozla nas na dworzec, gdzie zajelismy miejsce w mikrobusie. Ten dostarczyl nas i jeszcze kilka osob do Seesen, podgetynskiej stacji benzynowej. Tam przesiedlismy sie do autokaru, zabierajac ze soba kilka dodatkowych osob przywiezionych zewszad mikrobusami i pomknelismy do Hannoveru, gdzie rozdzielono nas i dalszych dodatkowych podroznych do wlasciwego autokaru oraz drugiego, udajacego sie do Rzymu. I tak dobrze, ze nie musielismy na wlasna reke dotrzec do Hannoveru, tylko zbierano nas z calej Dolnej Saksonii mikrobusami i autokarami.
Ze mnie jest taki czlowiek, ze w kazdym srodku lokomocji od razu zasypiam. Siedzenia byly bardzo wygodne, oparcia mozna bylo pochylic, wiec sobie drzemalam. Jazda trwala wieki cale, zatrzymywalismy sie na jedzenie i siusianie, bo chociaz autokar dysponowal toaleta, proszono nas, zeby raczej z niej nie korzystac. Wiadomo, kolowrotek z oproznianiem.
Nie chcac skompromitowac sie w oczach Niemcow, zesmy takie biedne cudzoziemce i chytrzymy, zabierajac ze soba kanapki, nastawilismy sie na jedzenie w przydroznych restauracjach. Tymczasem nasi wspolpasazerowie zarli swoje kanapki, a my wydawalismy fortune na niezbyt smaczne barowe zarcie na stacjach benzynowych. Czlowiek uczy sie cale zycie.
Do Paryza dotarlismy pod wieczor, a ze cala wycieczke rozmieszczono w dwoch hotelach, w znacznej od siebie odleglosci, tosmy jeszcze sporo czasu stracili na czekanie i formalnosci. Do naszego hotelu dotarlismy ok. 22.oo. Zanim nas tam zameldowano, uplynelo troche czasu.
Sam hotel... Co tu duzo mowic, to byl hotel na godziny. Mial niby jedna gwiazdeczke, obsluga byla niezwykle serdeczna, mowili nawet po niemiecku. Jednak czekajac w recepcji na zameldowanie i przydzielenie pokojow, poczynilismy ciekawe obserwacje. Dwa razy schodzily z gory pary jednoznacznie wygladajace. One barwnie i kuso odziane, oni rozgladajacy sie nerwowo. No dobra, cala wycieczka, choc dla nas dosc kosztowna, nie miala wygorowanej ceny, wiec tez nie spodziewalismy sie mieszkac w Ritzu. Ale zeby zaraz w burdelu? Ale nic to! Przezyjemy i takie niedogodnosci, w koncu bedziemy tam tylko nocowac.
Kiedy nas rozkwaterowano, padlo pytanie, kto ma ochote na nocne zwiedzanie Paryza. Byl to jeden z punktow wycieczki. Nasze dzieciaki i maz zrezygnowali, bylo pozno, a oni zmeczeni podroza. Ja natomiast calkiem niezle sie wyspalam w autokarze, wiec mialo mi sie na zycie i przygode. Wsiadlam wraz z innymi i hajda ogladac Paris by night.
Dopiero wtedy przekonalam sie, w jakiej to dzielnicy znajduje sie nasz uroczy hotel. W dzien nie rzucalo sie to w oczy, natomiast w nocy...
Moulin Rouge przez zadeszczona szybe
Przed co druga, oswietlona rzesiscie brama, stal naganiacz i glosno zapraszal przechodniow do odwiedzenia przybytku. Jednoznaczne plakaty w gablotach pozwalaly sie domyslac, ze wewnatrz znajduja sie tanie, polpornograficzne kabarety. Dobrze, ze siedzialam w bezpiecznym autokarze, inaczej strach byloby tamtedy chodzic. Przejezdzalismy obok slynnego Moulin Rouge, czyli po naszemu, czerwonego mlyna. W ogole cala ta dzielnica byla mocno podejrzana, od czasu do czasu widac bylo stojace przy krawezniku panie i panienki w krzykliwych strojach.
Pomknelismy jednak dalej, by zatrzymac sie obok symbolu Paryza, Wiezy Eiffla. Byl bardzo pozny wieczor, wiec i kolejki do zwiedzania niewielkie. Zdecydowalismy sie wiec wjechac na gore i poogladac panorame nocnego Paryza. Cena biletu wstepu prawie zbila mnie z nog, ale w koncu raz sie zyje. Byc tam i nie wjechac na gore? Musialam.
Ja na najnizszej platformie widokowej Wiezy Eiffla

Pogoda byla dosc wstretna, niebo zachmurzone i zamglone, padal deszcz. Na pierwszej platformie widokowej cos tam jeszcze bylo widac, na samej gorze prawie nic, bo znalezlismy sie ponad nisko snujacymi sie chmurami. Cala budowla robi niesamowite wrazenie. Czlowiek zna ja na pamiec ze zdjec i filmow, ale dopiero tam, na miejscu, widzi jej ogrom. Sama jej czworonozna podstawa jest naprawde wielka, co nie dziwi, biorac pod uwage, jak wielki ciezar musi unosic. Zaluje, ze pogoda nie dopisala, bo moge sobie wyobrazic, jak pieknie wyglada Paryz w nocy przy bezchmurnym i rozgwiezdzonym niebie.
Mam niewiele zdjec stamtad, wtedy jeszcze robionych normalnym analogowym aparatem, z klisza. Nie trzaskalo sie tak zdjec bez opamietania, jak przy cyfrowych. Wiecej zreszta nakrecilam materialu filmowego, mam go na kasetach video. Podobno mozna to jakos przegrac na plyty DVD, a z nich do komputera. Kiedys trzeba bedzie sie tym zajac.
Pojezdzilismy jeszcze po Polach Elizejskich i grubo po polnocy wrocilismy do hotelu.

26 komentarzy:

  1. No nareszcie Paryż , zaczyna się bardzo ciekawie , zwłaszcza ten pokój na godziny :)) ja bym też chętnie pozwiedzała Paryż nocą , myślę że dalszy ciąg będzie , a że mało zdjęć nie szkodzi , tekst jest najważniejszy .
    Pozdrawiam Cię Panterko i zajrzyj na pocztę Ilona

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo...Parisss....zazdraszczam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie byłam w Paryżu i we Francji,
    ale chciałbym tak pojechać na miesiąc przynajmniej :-)))
    Zazdroszczę pozytywnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez bym chciala pojechac na dluzej, bo co mozna zobaczyc w kilka dni, majac marudzace dzieci przy sobie?

      Usuń
  4. Wspomnienia z mojej wycieczki do Paryża należą do najpiękniejszych. Marzę,aby tam jeszcze wrócić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam mieszane uczucia. Moze gdybym mogla pojechac indywidualnie na czas dluzszy, a nie z wycieczka, mialabym okazje obejrzec wszystko dokladniej.

      Usuń
    2. A nasza wycieczka była po prostu obłędna. Zakwaterowani byliśmy w centrum Paryża. W dzień zwiedzaliśmy z przewodniczką, a nocą zaś chodziłyśmy w te same miejsca same. Jestem oczarowana Paryżem.

      Usuń
    3. W ostatnim odcinku bedzie podsumowanie, najbardziej subiektywne z mozliwych.

      Usuń
  5. Fajna wycieczka :))) Niemcy są jednak hardcorowi z lekka - zakwaterowanie w burdelu, dobre! I to z dziećmi! Ale za to wrażeń mieliście pewnie co niemiara.
    Z tym dowożeniem to już tak jest. Jechałam kiedyś zagramanicę i z Poznania do Wrocławia jednym autobusem, a tam przesiadałam się do tego właściwego.
    Miłego dnia :)
    Lidka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, to nie byl burdel w pelnym znaczeniu tego slowa, ale dorabiali sobie wynajmujac pokoje na godziny. To byl jednak hotel, tani, ale hotel.
      Wzajemnosci, Lidko.

      Usuń
    2. Aha, za szybko czytałam ;) co im się pokoje marnować miały ;)
      L.

      Usuń
    3. O to chodzi, czysta ekonomia ;))

      Usuń
  6. No to miałaś niezłą wycieczkę z przygodami!;))
    Ja nie lubie wycieczek zorganizowanych. Lubie na wyjazdach być panią swojego czasu. W Paryżu byłam zaopatrzona w przewodnik i na żywioł pojechałam autokarem, bo to był chyba 97 rok. Fantastycznie wspominam te dwa tygodnie! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylismy finansowo zbyt ograniczeni, zeby pojechac indywidualnie cala rodzina, a zobaczyc chcialam.

      Usuń
  7. Ooooo...Paryż!...moje marzenie. Zazdraszczam Panterko....hm...nawet ten burdel ;), to dopiero można było poczynić obserwacji..hi hi hi

    OdpowiedzUsuń
  8. no to miałaś przygodę, ja dziękuję... hotel na godziny to mi sie zawsze korzył właśnie z takimi parkami co to nie za bardzo mają gdzie oddać sie cielesnym uciechom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylismy duza grupa, wiec nawet sie nie obawialam. W kazdym razie dzielnica byla zacna. Zreszta do hotelu wracalismy praktycznie nocowac.

      Usuń
  9. To też wołami mnie nie wyciągną na zorganizowaną wycieczkę:) Zawsze jeździmy sami, a Młoda to już ostatnio ogranicza się do kupowania biletu lotniczego, a reszta na miejscu. Zjeździła już kawał świata , to i odważna:)
    I wcale indywidualnie nie jest drożej, a przynajmniej unika się niemiłych niespodzianek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jestesmy ograniczeni zwierzetami, zreszta maz juz na emeryturze, wiec i kasy niewystarczajaco.

      Usuń
  10. dość "ciekawa" lokalizacja hotelu .. ja we Francji byłam kilka razy, z czego w samym Paryżu dwa, zawsze "na pałę". Osobiście wolę malutkie francuskie mieścinki/wioski od tłumnego i rozdeptanego latem Paryża. Fajnie w tym mieście jest na wiosnę poza sezonem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My bylismy jakby poza sezonem, a i tak turystow bylo zatrzesienie. Nie wyobrazam sobie tego tlumu latem.

      Usuń
  11. Ale zajefajnie! Nie byłam w Paryżu :(
    Na zorganizowane nie jeżdżę. Ni cholery nie da się zobaczyć, wszystko w biegu i o czasie.
    Niezła fotka Panterko, wyglądasz rewelacyjnie :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Goyka, to bylo 18 lat temu, o ile dobrze porachowalam.
      Caluski

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.