Nie, zebym sie jakos specjalnie zgermanizowala przez te kilka dni zycia tutaj i od razu zaczela wyznawac zasade, ze moj dom jest moja twierdza i w ogole. Wprost naprzeciwko, lubie gosci.
Ale...
Sa pewne granice, po przekroczeniu ktorych gosc mi smierdzi. I wcale nie musza minac ustawowe trzy dni, po ktorych gosc, jak ryba, wydaje z siebie mdly odorek. Niektorzy tak maja, ze jeszcze nie zdaza wejsc w drzwi, a juz budza moja wielka niechec swoim istnieniem.
Tak zdarzylo mi sie zaraz na poczatku pobytu tutaj, kiedy nie mielismy jeszcze normalnego mieszkania, bo formalnosci byly dopiero w trakcie zalatwiania i zakwaterowano nas w dwoch malenkich pokoikach ze wspolna kuchnia i lazienka na kilka rodzin. Nie mielismy nawet wlasnych mebli, pelna prowizorka, scisk i niewygody.
Ktoregos dnia, okolo osmej wieczorem zawital do nas, nawet nie moj znajomy, tylko maz kolezanki z bylej pracy, ze swoim bratem i poprosili o nocleg. Pomijajac juz brak miejsca, zapasowej poscieli, pustki w lodowce i brak mozliwosci kupienia czegos na szybko do jedzenia, ja tego czlowieka prawie nie znalam! Kiedys tam dawno kolezanka przedstawila nas sobie i tyle, a jego brata widzialam po raz pierwszy w zyciu. Jak sie pozniej okazalo, ona nawet nie wiedziala, ze mezus ma zamiar zrobic podobny numer i zwalic sie komus na nocleg bez uprzedzenia i ogladania sie na panujace warunki.
Dzisiaj jestem bardziej asertywna i byc moze nie przyjelabym prawie obcych ludzi na nocowanie do domu, wtedy jednak na szybko organizowalam po sasiadach jakies koce i materace, zeby ich polozyc na podlodze, po odsunieciu mebli pod sciane. Taka bylam goscinna.
Kiedy juz kladli sie spac, zauwazylam, ze facet ma zawieszone na szyi cos w rodzaju portfela. Na pytanie, co to takiego, odpowiedzial, ze nie rozstaje sie z pieniedzmi, bo kiedys zostal okradziony przez syna znajomych, u ktorych nocowal (pewnie tak samo na krzywy ryj i z zaskoczenia, jak u nas), wiec pieniadze i dokumenty zawsze nosi przy sobie. Wbilo mnie w ziemie!
Znaczyc to mialo, ze moje progi sa dostatecznie dobre, zeby zaoszczedzic na hotelu i przekimac za darmo, ale uwazac jednak trzeba, zeby nie zostac okradzionym??? Najlepsze jednak mialo dopiero nastapic. Rano nakarmilismy ich, przygotowalismy nawet walowke na droge i poprosilismy o zabranie kilku drobiazgow dla moich rodzicow. Byli samochodem z przyczepa, bo przyjechali do Niemiec zbierac meble wystawione na ulice i kupowac jakies smieci na pchlich targach. Cos brzeczeli, ze miejsca nie maja na te moje trzy reklamowki, ale w koncu zabrali i obiecali, ze dostarcza je rodzicom. Po jakichs dwoch tygodniach dzwonie do rodzicow i dowiaduje sie, ze niczego nie dostali. Mama musiala jechac sama na drugi koniec miasta i odbierac swoje rzeczy. Dobrze, ze w ogole miala co odebrac.
Dzis na pewno nie pozwolilabym sobie na podobna dobroczynnosc. I nie chodzi wcale o sprawy materialne, po prostu cenie sobie moj spokoj w domu i za stara juz jestem na podobna spontanicznosc. A moze jednak udzielilo mi sie od anglosasow traktowac wlasne cztery katy jak twierdze nie do zdobycia?
Gdyby jednak te dzialania obronno-zaczepne nie przyniosly spodziewanego efektu, trzeba przystosowac mieszkanie, okratowac okna, wybudowac panic-room, gdzie mozna sie schowac przed ciekawskimi spojrzeniami natretnych gosci i w spokoju przezyc kilka dni, gdyby owi goscie zdecydowali sie czekac na nasz powrot przed drzwiami.
Jesli i to zawiedzie, a czekajacy gosc bedzie chcial wziac nas glodem, zawczasu przygotowujemy przytulny pokoj goscinny z lazienka wyposazona w niecodzienna deske sedesowa.
Przescieradlo kladziemy gosciowi bezposrednio na tym wygodnym lozku. Nie zapominamy umiescic pod przescieradlem pojemnika z pchlami i pluskwami, zeby gosc sie nie nudzi i nie spal zbyt mocno.
Jesli przetrzyma noc na tym lozku, to jest kozak i nalezy mu sie szacun. Nie znaczy to jednak, ze z wrazenia mamy zmieknac i zmienic nagle metody goszczenia natreta, co to to nie!
Dajemy mu dobrze zjesc, duzo warzyw i bialka, zeby nas na ozory nie wzial. Potrawe przyprawiamy opakowaniem Laxigenu i spryskujemy Kretem. Wiadomo, polska goscinnosc. Musi zjesc wszystko, co podamy na stol, zeby do konca zycia pamietal pobyt u nas i zawsze chetnie do nas wracal.
Gosc w dom, bog w dom. Nadchodza swieta i juz w oddali slychac kroki gosci...
Pogladowe fotki znalazlam w necie.
śWIĘTE SŁOWA zawsze mówię niech Bóg mnie broni od nagłych i niespodziewanych gości.Nie cierpię takich wizyt i mimo,ze jestem przyjaznie nastawiona do świata to wyrażnie dam do zrozumienia,że mi to nie odpowiada.
OdpowiedzUsuńNajgorzej maja ci, ktorzy mieszkaja w atrakcyjnym miejscu. Wyprowadzili sie, zeby miec swiety spokoj, tymczasem pielgrzymki gosci nie maja konca. Nie kazdy ma tyle odwagi w sobie, zeby natretnych gosci spod drzwi pognac.
UsuńJa jakoś w drugą stronę mam problem - a więc z korzystania z gościnności. Mam rodzinę za granicą i wiele razy nas zapraszali, ale jakoś nie mam śmiałości jechać do kogoś i zwalać mu się na głowę... :/...
OdpowiedzUsuńZupelnie inna sprawa, kiedy zapraszam gosci, bo sie stesknilam, bo chce pogadac w spokoju, nawet w nocy, bo chce po prostu ugoscic. Nie cierpie natomiast niezapowiedzianych wizyt, bo mnie czasem zastaja w dezabilu/przy pracy/w zlym humorze. I udawaj tu czlowieku, ze o niczym innym nie marzyles.
UsuńNa Twoim miejscu nie mialabym zahamowan, jezeli zapraszaja. Znasz ich, wiec musisz wiedziec, czy robia to grzecznosciowo, czy szczerze.
Goście przychodzą i odchodzą a bajzel zostaje ;)
OdpowiedzUsuńLata temu jako młoda mężatka, co drugi dzień przyjmowałam nie zapowiedzianych gości.Sympatyczni byli..tyle tylko, że nawiedzali nas zawsze! w porze kolacji. Siedzieli tak długo, aż kolacja na stole wylądowała.No i kiedyś na kolację dostali chleb z dżemem.....Nie było to zamierzone działanie, ale skutek był taki, że zaprzestali "wpadać" nie proszeni.
Niektorym bardzo sie w domu nudzi, czuja przymus lazenia po kominach i nachalnego odwiedzania znajomych, a ze przy okazji jakas wyzerka sie trafi... tym lepiej.
UsuńJa bardzo dobrze czuje sie we wlasnym domu i naprawde nie lubie gdziekolwiek lazic, a tym bardziej bez uprzedzenia.
Ale TYPY!!!! Aż słów brakuje!
OdpowiedzUsuń***
Niezapowiedzianych wizyt też nie lubię... rodzinka mojego męża się w takich specjalizuje! Niestety!
On nie tylko mnie tak zaskoczyl, pojawil sie u znajomych, o ktorych pisalam w historiach bez happy endu, w Ameryce. Tam zamieszkal na dluzej.
UsuńMozna powiedziec, ze ja mialam szczescie.
Popatrz, popatrz - jak to pozytywów można poszukać wszędzie, nawet w wizycie typów spod ciemnej gwiazdy.
UsuńDziewczyny kochane, dzięki Wam mój humorek - horrorek "paszoł won" Dzięki Panterko za wszystko!
Oby nigdy więcej takich gości nie gościć!
A widzisz! Jak to dobrze, ze moi intruzi tak Cie rozbawili. :)))
UsuńChyba nie będę oryginalna i powiem, że też nie lubię niezapowiedzianych wizyt.
OdpowiedzUsuńNa szczęście odzwyczaiłam ludzi od nawiedzania mnie ,a jak się za kimś stęsknię i chcę porozmawiać to dzwonię,koszty mniejsze i stresu brak.Nie goszczę i nie chodzę w gościnę,no po za moimi najbliższymi,którzy nie bywałe cieszą się, że mnie widzą:)
Miłego dnia Pantero:)))
Gdyby zadzwonili, zapytali, to inna rzecz. Zreszta w tamtych warunkach naprawde nie bylo mozliwosci ugoscic kogos chocby minimalnie godnie. Ale nie, najlepiej wziac kogos z zaskoczenia i jeszcze ostentacyjnie spac z pieniedzmi na szyi.
UsuńDawno minely czasy "zastaw sie, a postaw sie".
Milego, AGRI.
Temat zawsze aktualny zwłaszcza że święta za pasem ..ja zawsze byłam tą od goszczenia , nawet tygodniowego z wiktem i opierunkiem , ale z osiem lat temu rzekłam basta i....wywaliłam rozkładane sofy , zakupiłam takie meble że nie da się na nich spać ,oczywiście domownicy mają na czym spać ...i skończyło się goszczenie kilkudniowe , wtedy byłam fajna ..a teraz zrobiłam się zołzą w ich mniemaniu ....a ja mam święty spokój :)
OdpowiedzUsuńMiłego Panterusie :) I.
Czasem trzeba podjac drastyczne kroki, zeby zyskac swiety spokoj. Jezeli chce kogos widziec, to go wyraznie zapraszam i zawsze jest to szczere. W przeciwnym razie nie mowie nic. I tyle!
UsuńMilego, Ilonus.
To zależy kto niespodziewanie w gości przyjedzie,
OdpowiedzUsuńale takich obcych to bym też nie przyjęła...
Widzisz, Krysiu, a ja przyjelam, co sobie do dzisiaj mam za zle. Czasem czlowiek zaskoczony traci rozum.
UsuńOj, przeżyłem to na ostatnich wakacjach. Miesiąc byłem bardzo chory, potem trafiłem na niewielki zabieg do szpitala, świeżo po narkozie, skołowaciały, wymizerowany po ponad miesięcznej gorączce. Zadzwonił telefon: znajomi z Anglii z pytaniem czy jak będą w Polsce to mogą nas odwiedzić. Odpowiedziałem, że tak, oczywiście. Nie spodziewałem się, że te "odwiedziny kiedy będą w Polsce" nastąpią... za kilka godzin. jest druga w nocy. Znowu telefon od nich, że... stoją samochodem pod bramą i nie wiedzą jak wjechać! Myślę, co jest k...!!!! Pod jaką bramą? Moją???? Tak, wrąbali się w środku nocy "w odwiedziny" i zostali... przez tydzień!!! Myślałem, że mnie szlag trafi. Wymizerowany po chorobie, a tu rano do pracy trzeba wstawać, a oni całą noc bajer na cały regulator, szlug za szlugiem, śmichy chichy, ogołocili lodówkę, pozbyć się ich nie było można. Nie wytrzymałem czwartego dnia i pogoniłem ich. Oczywiście, wielce obrażeni a jechali przez całą Europę i jakby nigdy nic po prostu postawili mnie przed faktem dokonanym "stoimy przed bramą". Ja p...!!!!
OdpowiedzUsuńTo co, rodziny juz w Polsce nie mieli, ze tak po obcych, aczkolwiek zaprzyjaznionych ludzi, posypiali? Ja nie zrobilabym tego nawet swoim rodzicom, zeby zwalic sie z nagla i bez zapowiedzi, chociaz tam drzwi sa dla mnie zawsze otwarte, nawet klucze mam swoje.
UsuńNiektorzy jednak maja wszystko, oprocz wyczucia.
Nie znoszę mieć gości...chyba że zadzwonią ze dwa dni przed i zdążę się psychicznie przygotować. Mój dom moja twierdza! W gości też nie lubię chadzać zbyt często, wymęczona jestem po takich wizytach jak po maratonie.
OdpowiedzUsuńJa natomiast bardzo lubie gosci, ale wylacznie tych, ktorych sama zaprosze. Zawsze sprawia mi ogromna radosc dopieszczanie i latanie wokol ludzi, ktorych chetnie we wlasnym domu widze.
UsuńAle nie z zaskoczenia, czy innego nienacka.
Dobre! Rady wręcz doskonałe i zapewne z kilku z nich skorzystam przy następnej inwazji niezapowiedzianych gości ;-))))
OdpowiedzUsuńJa na razie zaopatrzylam sie w psa rasy niebezpiecznej i kotke-wariatke dla odstraszania intruzow. :)))
Usuń..fajne i rzeczowe rady, jeśli chodzi o gęsi to skubane jeszcze dotkliwie biją skrzydłami, takie 3 w 1 syczy, szczypie, bije...
OdpowiedzUsuńBede musiala pomyslec o gesi. Te w sprzedazy sa bez pior i zapakowane w torbe foliowa i takie troche... bez zycia :)))
UsuńTo łóżko to z ołówków? Bo mi wzrok nie dopisuje :D
OdpowiedzUsuńJa lubię gości - najbardziej takich, co sami sobie herbatę zrobią - a nawet dla mnie po drodze, wiedzą gdzie lodówka i bywa, że nie tylko wyjmują, ale i do niej coś włożą :D
Jak to w domu.
To wyglada na olowki, u mnie jednak osadzone bylyby odwrotnie, gumka do dolu ;)
UsuńJakze sie ciesze, ze lubisz gosci, wpadniemy przy okazji na jakis miesiac cala piatka z dwoma psami i trzema kotami. Juz sie ciesze! :)))
Świetnie Cię rozumiem jak chcę w domu gości to ich zapraszam, albo niech chociaż zadzwonią wcześniej żeby uprzedzić a nie zaskakują mnie w najmniej odpowiednim momencie np. przed ważnym egzaminem kiedy naprawdę nie mam dla nich czasu. Wesołych świąt :)
OdpowiedzUsuńWitaj w moich progach, Nastii. Swiete slowa! Jak mi sie gosci zachce, powiadomie, a nie zeby tak...
UsuńWesolych!
Zawsze proszę, żeby zadzwoniono, kiedy ktoś ma ochotę nas odwiedzić i tłumaczę, że z czasem u nas krucho, a i nieobecność w domu może się zdarzyć. Spotykam się ze zdziwieniem, że jak to, nie mam czasu i foch!
OdpowiedzUsuńPrze ostatnie piec lat organizowaliśmy z Jaskółem u na w ogrodzie w maju spotkania klasowe (sobota ognisko i grill). Przyjeżdżali ludzie z Niemiec, z głębokiej Polski. Zawsze około 10 osób a dwa razy było około 20. Ci z dalsza dwie noce nocowali(6 osób od piątku do niedzieli). Cały tydzień ganialiśmy, dopinaliśmy imprezę. Ja gotowałam dwa ogromne gary bigosu i obiad niedzielny. Robiliśmy zakupy, przygotowywałam spanie. Potem w dniu imprezy musieliśmy wszystkiego dopilnować. Oczywiście impreza składkowa i za żarcie płacili, ale tylko to ogniskowe i wódkę. Pozostałe dni na nasz koszt dla miłych gości.
Na początku byliśmy za i chętnie to organizowaliśmy, potem zaczęliśmy czuć się zmęczeni, ale byli chętni, to robiliśmy. Taki gest, żebyśmy się wszyscy raz do roku spotkali. Po trzecim, kiedy ogłaszaliśmy następne, ludzie się zgłaszali, a potem milczeli. Dopiero po naszych monitach potwierdzali- w końcu trzeba było jakąś ilość żarcia przygotować. Po ostatnim 5tym do tej pory odezwały się tylko 3 osoby z pytaniem czy żyjemy. O ognisku nikt się nie zająknął. A ja też powiedziałam, że już nie mam ochoty ganiać, bo nawet nie miałam czasu sobie spokojnie porozmawiać.
Nikt nie zaproponował, że zorganizuje spotkanie w innym miejscu.
Stwierdziliśmy, że nasza gościnność też ma swoje granice. W tym roku nie robimy nic a jeżeli ktoś chce do nas zawitać, mamy remont ( co jest zgodne z prawdą)
I dodam- zapraszano nas na zasadzie- przyjedźcie kiedyś do nas.
Jedna koleżanka ma kawalerkę we Wrocławiu, więc albo 1 dzień, albo hotel. Druga w Krakowie nawet się o noclegu nie zająknęła, i tak po kolei:(
Całe życie prze mój i moich rodziców ( dziewczynki proszę podać kawę i proszę potem do swoich pokoi- to mama do nas)przewijały się tabuny gości. Do obrzydzenia. Moi rodzice nawet wtedy, kiedy miałam już swój dom i swoje sprawy potrafili przyjść (mieszkają za ścianą) i powiedzieć, żebym podała gościom kawę i ciasto- ich gościom.
Nastąpiło zmęczenie materiału.
Sory, chyba się zanadto rozpisałam:(
UsuńNo to rzeczywiscie fajnych miewaliscie gosci, trzeba bylo jeszcze za nimi latac i prosic, zeby raczyli pozwolic sie ugoscic.
UsuńUwielbiam te pelne wdziecznosci "wpadnijcie do nas przy okazji", a potem udawanie, ze nie ma nikogo w domu albo wymowki o braku czasu. Na spotkania klasowe najlepiej umawiac sie w jakiejs knajpie, a noclegi na wlasna reke.
Oj tam, oj tam, wcale nie zanadto!
UsuńSie wtrace:) Ja nie rozumiem takich zwrotow jak "wpadnijcie kiedys" ja juz dawno nie mam szansy wpasc, a nawet jak mi to grozilo to potrafilam sie zabezpieczyc. Albo "musicie kiedys przyjsc do mnie"
UsuńNaprawde?????
Czy cos takiego mam traktowac jak zaproszenie?
No ja przepraszam, ale 17 lat skonczylam juz bardzo dawno temu i nie mozna mnie ciagle traktowac jak siusmajtke, albo sie mnie zaprasza, albo sie milczy.
Zawsze mnie dziwi ludzki brak szacunku do innych ludzi i przy tym brak zdrowego rozsadku. Niestety tak sie zachowuja cale masy rzekomo doroslych ludzi... ja nie jestem w stanie tego pojac.
Mam za ciasna glowe;)
Ludziska takie bywaja i nic sie na to nie poradzi. Cos im sie wydaje, ale dobre maniery to nie sa.
UsuńPantero, jak przyjedziesz do Wrocka, to zapraszam Cię na wieś, do mojego domku. :)To dom stworzony do przyjmowania gości! Tu we Wrocławiu też robię to nie za chętnie. I to im jestem starsza tym bardziej. Odludek ze mnie się robi, chyba że chodzi o budyniowy świat, to przeciwnie: dusza towarzystwa :)
OdpowiedzUsuńTo chyba znak, ze czlowiek sie starzeje ;) Kiedys bylam bardziej towarzyska, glownie w przyjmowaniu gosci, bo od poczatku nie lubilam latac po kominach.
UsuńMoje zaproszenie jest nadal otwarte, niech no tylko zakwitna jablonie... Teraz jest zimno, szaro i ponuro.
Nie mam zadnego problemu niespodziewanych gosci. Ja po prostu nauczylam sie nie reagowac na dzwonek do drzwi, a madrosc te pojelam jakies 20 lat temu, wiec mam swiety spokoj. Nie reaguje na dzwonek, bo nikogo nie oczekuje. Listonosz ma skrzyknke przed domem, paczki przychodza ZAWSZE na adres mojej pracy.
OdpowiedzUsuńTo niby kto ma mi dzwonic do drzwi??
Wlasnie ok. 20 lat temu znalazl sie taki smialek (kolega Owczesnego, ktorEN to Owczesny byl juz bylym mezem) A wiec smialek dzwonil, dzwonil i dzwonil a ja?
No coz po 10 minutach zadzwonilam na policje. Przyjechali, goscia przepytali na okolicznosc, a potem zadzwonili do mnie zebym zeszla na dol, bo on nie mowi po angielsku ale ciagle pokazuje na okna mojego mieszkania i powtarza w kolko "friend".
Zeszlam i wyjasnilam "koledze" ze telefon wynaleziono juz jakis czas temu i jest bardzo pomocnym nauczyc sie z niego korzystac. Policjantom podziekowalam, historia rozeszla sie szeroko po srodowisku i od tej pory wszyscy wiedza, ze ja ZUA kobieta jestem, a mnie jest z tym bosko dobrze.
Raz kolezanka (Polka, bo to ma znaczenie;)) zadzwonila do mnie do pracy zeby mi oznajmic, ze "dzis wieczorem bedzie razem ze swoja szwedzka kolezanka w mojej okolicy i czy moglyby do mnie wpasc" Na co ja krotko odopowiedzialam "alez oczywiscie, ze NIE mozecie" i zakonczylam rozmowe.
No ludzie kochani, ja jestem w pracy, wracam do domu najwczesniej o 19tej a ona sie pyta czy moze "wpasc" ze swoja kolezanka ok. 20tej.
Moze to ja nie mam rozumu, ale ja takich niespodzianek nikomu nie robie i nie mam ochoty ani zamiaru wyrazania zgody, zeby ktos sprawial je mnie.
Poza tym bardzo lubie gosci, tych ktorych zapraszam.
Maja obowiazek przyjsc na umowiona godzine (nie wczesniej mimo, ze ja jestem gotowa na 15 min. przed) Jesli ktos sie spoznia, bo wiadomo, ze to sie moze zdarzyc, to wszyscy wiedza, ze moje zapraszane obiady zaczynaja sie godzina zakasek, jest to ta godzina w czasie ktorej mozna sie bezpiecznie spoznic i dostac goracy obiad.
Jak ktos przychodzi jeszcze pozniej dostaje numer telefonu zeby sobie zamowil pizze, bo ja nie odgrzewam tego co podalam tym ktorzy wykazali na tyle szacunku, ze przyszli na czas.
Kocham byc Zla Kobieta:))))
Gosci z noclegiem nie mam za czesto i to mi tez pasuje. Tatek, ktorego uwielbiam juz dawno stracil status goscia, musi sam o siebie dbac i idzie mu to doskonale.
3 lata temu mialam przez 10 dni kolezanke z PL, blgowiczke, ktora wczesniej mialam okazje poznac w PL ale tylko przez godzine i bylo fantastycznie.
Ona moze tu przyjezdzac tak czesto jak ma ochote i siedziec tak dlugo jak ma kaprys.
Jest idealnym, niekonfliktowym gosicem!!!
Dla niektorych brak reakcji na dzwonek nie jest najmniejsza przeszkoda. Widza swiatlo w oknach, wiec sa uparci, do przepalenia dzwonka. Ja mieszkam dodatkowo na parterze, wiec mam dodatkowo kanonade w okna, nie sposob nie zareagowac, bo szyby wytluka, a ja zostane z kosztami do ponoszenia.
UsuńJa tez mieszkam na parterze:) Raz tylko jeden zapukano w okna sypialni, bo te sa pod reka, a zrobili to Swiadkowie Jehowy. I wtedy wyszlam, opisalam to nawet w notce:))) Od tamtej pory nawet Swiadkowie Jehowy omijaja ten dom szerokim lukiem:)))
UsuńSwiatla w oknach sie swieca, muzyka lub tv gra, a ja nie reaguje, ale jestem przekonana, ze ktokolwiek mnie zna nie zdobedzie sie na to zeby byc natretnym;))
Mam opinie i stram sie zeby byla wiecznie zywa;)
Musze sie jeszcze nauczyc TAKIEJ asertywosci :)))
UsuńPewnie jest to asertywnosc;)) Ale ja tylko oczekuje od innych zeby mnie traktowali tak jak ja ich traktuje. Nie chodze po ludziach nie pukam po cudzych drzwiach bo akurat nie mam co robic i jestem w poblizu. Jak ktos mnie zaprasza, nie przychodze wczesniej, a jak sie zdarzy to potrafie chodzic w kolko po ulicy i czekac na umowiona godzine, nie spozniam sie i nie oczekuje zeby ktos latal wokol mnie bo ja sie spoznilam. Punktualne przyjscie uwazam jest li tylko wyrazem odrobiny szacunku do gospodarzy, ktorzy i tak zakasali rekawy, zeby nas ugoscic.
UsuńJak mam ochote na spotkanie z kims, to umawiam wczesniej (zwykle na kilka tygodni) bo zdaje sobie sprawe, ze reszta swiata nie siedzi podparta na lokciach i nie czeka "kiedy tez star zechce sie z nami spotkac".
Jak zapraszam gosci to jest to wyrazne zaproszenie a nie przebakiwanie typu "musicie nas kiedys odwiedzic".
Szanuje czas innych i wymagam zeby inni szanowali moj, dla mnie to wszystko to prosty szacunek;))) A ze ludzie nie maja pojecia o takich podstawowych regulach kultury towarzyskiej to ich czasem ucze... nawet policja;)))
Gdzies Ty sie uchowala? Gdzie ja sie uchowalam? Bo mam tak samo, ale to cechy zanikajace. Niestety!
UsuńNo popacz pani, ale wiesz dopoki my zyjemy to o nie dbamy. Ja to naprawde nie wiem jakim cudem jestem taka, bo cala moja rodzina jest zupelnie inna. Nigdy do nich nie pasowalam, nigdy mi z nimi nie bylo po drodze i na szczescie los zeslal EMIGRACJE;)))
UsuńMnie tam od urodzenia do lba kladli, to i w krew mi weszlo.
UsuńJestesmy jednak na wymarciu :)))
A ja tam wystawiam dla nieproszonego goscia dodatkowy talerz...no, dobra, tylko w wieczor wigilijny.
OdpowiedzUsuńLubie jak moj sasiad z naprzeciwka opowiada o mnie i naszych gosciach slowami: 'U nich to tyle bylo radosci gdy ... zegnali gosci'. A ja mu odpowiadam, ze u nas taki zwyczaj i jest takie powiedzenie 'Guest in house, God in house.' Ale czasem korzystam z jego braku koncentracji i w zaleznosci od okolicznosci wymawiam jak zaklecie: Gosc w dom, cukier/chleb do kredensu, lub Gosc w dom, nie ma kolaczy. Moj znajomy dopowiada - Gosc w dom, zona w ciazy :D On kiwa glowa, jakby z zamysleniem i mowi: U nas tez mowia si: Gosc w dom, kapcie z nog lub Gosc w dom, dziecko za drzwi.
A ja tam wiem, ze Gosc w blog, na komentarz znow trza odpisac :)
Wiosennych Swiat Wielkanocnych!
Jakby sie Echem odbilo... lo... lo... :)))
UsuńKryzys grasuje po swiecie, skonczyly sie czasy bezwarunkowego przyjmowania gosci i lazenia z rewizytami.
Wesolych... olych...olych, Echo!
Dziekuje...kuje...je...ęęęęę :D
OdpowiedzUsuń:)))
Usuńa ja tam uważam, że mój dom to moja twierdza i o niezapowiedzianych gościach nie ma mowy. wpraszać się nikomu też nie pozwalam. gość jest oczekiwany wtedy, kiedy ja go zaproszę. no, chyba, ze to dzieci, ale też - najpierw telefon!
OdpowiedzUsuńTy Ewcia, chyba masz w ogole przechlapane z tymi Mazurami, co? Pewnie chetni na spedzanie wakacji stoja w kolejce.
Usuńa stoją. byle za dużo na raz ich nie było, bo tylko 2 wolne pokoje mam plus strych bardzo fajny. czyli, jak by się uprzeć, to 9 osób by się zmieściło. plus psy. no, ale nikt nie próbował jeszcze takiego nalotu, bo by zgody nie uzyskał. na nocleg to może i tak, ale na stołowanie się - mowy nie ma! chyba, że sami by sobie gotowali i sprzątali.
OdpowiedzUsuńa na to chętnych brak....każdy chce odpocząć...a ja służby nie mam.
I pewnie w kregach znajomych zyskalas opinie pelnego nieuzytka, co ma, a dzielic sie nie chce. Czlowieki by odpoczely sobie na lonie, a Ty im gotowac kazesz i sprzatac. ;)
UsuńWiesz co... Amstaffy to mega kochane zwierzątka! Rottki - molosy też super. Troszkę drażliwy temat poruszyłaś... bo psu nie wolno szczekać ni bronić bo go uśpią a właściciela do kryminału wpędzą. Nie wiem jak w Niemczech ale Polaczki lubią takie sensacyje. Chore to, oj chore...
OdpowiedzUsuńKocury niekastroane fuuuu jakiś czas temu przechodziłam koło posesji myślałam że zwymiotuje! Za to powinni karać ohyda!
Kiedyś byłam u cioci w gościach z byłym menem, umówiliśmy się do kiedy będziemy, z pustą ręką nie jechałam, do lodówki wkładałam a jak sama sięgłam po to co włożyłam chamskie teksty usłyszałam, jeszcze ciocia dość chamsko się zachowała bo późnym wieczorem nas wyprosiła na kilka dni przed "terminem". Stwierdziłam, że zamiast prezentów wozić lepiej za nocleg obcemu zapłacić to i może miłe słowo chociaż usłyszę. A jajecznicę to mogę robić jaka mi się podoba, bo w końcu za swoje!
Tam zaraz drazliwy temat! Mniej wiecej tak samo drazliwy, jak lozko z olowkow i Laxigen w salatce z larwami oraz panic room na deser :)))
Usuńbiedne amstaffy, antyreklamę im robisz. A one są takie kochane....
UsuńJaka antyreklame? Filizanko, wprost przeciwnie, zachwalam je jako najdoskonalsze psy obronne! ;)))
Usuńwiele słyszałam o gościnności o każdej porze dnia i nocy, ale sama jej nie doświadczyłam jako gość i jako goszcząca. Z prostej przyczyny - nie zdarzyło mi się, bym kogoś odwiedziła bez zapowiedzi i nie zdarzyło mi się, by ktoś mnie odwiedził znienacka. Wg mnie jedno i drugie świadczy o złym wychowaniu. Nawet, gdy jadę do mamy, zawsze uprzedzę ją przed tym i odwrotnie.
OdpowiedzUsuńBywaja sytuacje wyjatkowe, cala jestem za tym, zeby pomagac, nawet obcym. Ale, jak pisalam, maniery utonely w manierkach, moralnosc sie dewaluuje, a dobre wychowanie staje sie archaizmem, o ktorym niedlugo bedzie mozna przeczytac w Wiki.
UsuńJest nas jeszcze pare niedobitkow na tym swiecie, gatunek wymierajacy.
Uważam, że to nie jest tak do końca, że dobre wychowanie/ moralność dewaluują się. Wg mnie właśnie Ci z dobrymi manierami, wychowaniem zachowują się tak jak trzeba i wcale nie jest ich mało, lecz bardziej widoczni są ci drudzy. To tak jak lepiej nagłaśniać coś złego niż dobrego, z czym ja akurat się nie zgadzam.
UsuńZlo sie lepiej sprzedaje w przekaziorach, dobro jest nudne i malo sensacyjne, stad to wszystko.
UsuńWygląda to super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo aptyecznie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń