Post Stardust o terrorystycznej dzialalnosci Jej pecherza moczowego i jego wyzszosci nad rozumem w takiej chwili, przypomnial mi o mojej wstydliwie nieprzyjemnej przygodzie, ktora dane mi bylo przezyc w najmniej odpowiednim do podobnych przygod miejscu.
Zawsze, kiedy mam wyjsc z domu, korzystam z toalety i to bez wzgledu na to, czy moj pecherz daje mi tajemne znaki, ze sie napelnil, czy tez wprost naprzeciwko. Korzystam na wypadek wszelki, bo nigdy nie wiadomo, kiedy na mojej drodze zdarzy sie jakas toaleta do skorzystania. Zreszta z przygodnych toalet staram sie w ogole nie korzystac, bo w koncu nie jestem facetem i sikanie na stojaco... no dobra, w polprzysiadzie, nie jest tym, co lubie najbardziej. A za nic na swiecie nie usiade! Jeszcze nabawilabym sie jakiejs choroby intymnej i tlumacz sie czlowieku mezowi, ze to tylko przypadkowy kibel mogl byc przyczyna. Nikt by w to nie uwierzyl, a on najmniej.
Takie mam zelazne zasady! Malo gdzie siadam w zaufaniu, a pobyt na urlopie zaczynam od wyszorowania dostepnej toalety, zanim zaczne z niej korzystac.
No wiec zeby uniknac zyciowych komplikacji, ZAWSZE wymuszam od mojego malego terrorysty pozbycie sie zawartosci, chocby najmniejszej. Latwo nie jest. Niejednokrotnie musze sie wspomagac puszczeniem wody z kranu albo jakims wesolym pogwizdywaniem, no roznie dzialam, zeby przechytrzyc opornego lobuza. Najczesciej bowiem zaklina sie na wszystkie swietosci, ze jest pusty jak glowa blondynki, ze on wcale... i takie tam glupawe wymowki. Ale ja go znam! Zdaze oddalic sie od domowej swiatyni dumania, a ten, jak dziecko, zaczyna byc niespokojny, wierci sie, niby mu glupio, ale pecznieje i spokoju nie daje. Oj, zdarzalo sie, ze badac na spacerze z Kira, zmuszona bylam szukac ustronnego miejsca za krzakiem, o co w koncu w miescie nielatwo, albo latem buszowalam w zbozu, czy innej kukurydzy.
Ile razy w koncu mozna pozwalac sie oszukiwac wlasnemu organowi?
Bylo to ladnych kilka lat temu, kiedy wybralam sie na umowiona wizyte do dentysty. Mial on swoj gabinet w samym srodmiesciu, wyszlam wiec wczesniej z domu, zeby przy okazji pozalatwiac inne sprawy, skoro juz tam bylam. Przed wyjsciem wypilam jeszcze kawe, zmusilam terroryste do zasilenia rzek okolicznych (po przejsciu przez geste sito oczyszczalni, rzecz jasna) i opuscilam bezpieczne pielesze.
Snulam sie po tym miescie, to tu, to tam, pilnujac godziny, zeby sie nie spoznic na wizyte, a wypita wczesniej kawa, zamiast zasilic moj intelekt i dodac energii, myknela pospiesznie w tempie bolida formuly 1, prosto z przelyku do pecherza. Nigdy tak szybko nie dawala sobie rady z pokonaniem tej przydlugiej trasy, podejrzewam nawet, ze udalo jej sie pojsc na skroty, bo nie wierze, ze dala rade przez te kilometry jelit, ktore w sobie nosze.
Z kazda minuta czulam sie coraz mniej komfortowo, postanowilam wiec skrocic wloczege i udac sie wprost do gabinetu. Latwo powiedziec! Kawa, niewatpliwie w spisku z malym terrorysta, wypelnila go szczelnie, a ten bez przerwy wysylal sygnaly do mozgu, ze jeszcze kropla i on nie da rady utrzymac w ryzach zawartosci. Nosz... Kiedy mi nie zalezy i jestem w domu, siedzi cicho, by w koncu spokojnie i bez nerwow, oddac jakies 15 litrow zawartosci. Ale nie, nie teraz, kiedy bylam daleko od domu. Nagle bowiem jedna kawa byla dla niego balastem nie do utrzymania! Parlam jak lokomotywa w strone wybawienia, ale tempo marszu stawalo sie coraz wolniejsze, bo musialam przystawac. Ze niby tak sobie wystawy ogladam, a w rzeczywistosci musialam ujarzmiac wytrenowanymi miesniami ud tego chuligana, by je ocalic przed naglym zamoczeniem.
Wreszcie jestem na miejscu, dzwonie, czekam az drzwi zabrzecza, jeszcze tylko schody na pierwsze pietro (z przystankiem na polpietrze i przemawianiem temu glupkowi do rozumu), wpadam i swinskim truchcikiem, naprawde drobnym kroczkiem, bo gorne partie moich dolnych konczyn mialy nielatwe zadanie utrzymania sprawy w tajemnicy, dobiegam do przybytku... gacie w dol... wytrenowany przykuc... ULGA !!!
Ale, ale, cos mi nie gra! Wyraznie czuje, ze ciecz jakas obficie spryskuje moje odnoza. Nie moge jednak przerwac, no nie moge! Zerkam ostroznie przez trzymane w garsci zwaly mojego ubrania... i oczom nie wierze!!! Nie wierze, ale nadal nie moge przestac, bo ten bandzior zbieral chyba w sobie napoje z calego tygodnia i postanowil pozbyc sie ich wlasnie tam.
I tak bylo juz w zasadzie wszystko jedno, czy przerwalabym proces od razu, czy zaczekala karnie, az ten sabotazysta raczy zaswiecic pustka. Nieszczescie bylo i tak rozmiarow ogromnych.
Otoz...
W wymuszonym pospiechu nie zauwazylam, ze kibelek byl zatrzasniety na glucho, a ze nie siadalam, to i nie wyczulam pulapki i lalam zgrabnym ciurkiem na zamknieta deske sedesowa!
Nie smiac sie!!!
To byl dramat w jednym akcie. Wstyd i sromota na skale Waterloo.
Wreszcie ten oprych zameldowal wykonanie planu piecioletniego, a ja stalam w kabinie, bez mala po kostki i zastanawialam sie, jak wybrnac z nieszczescia. Zuzylam caly kontener papierowych recznikow, zeby doprowadzic przybytek do stanu pierwotnego, kosz na one reczniki zapelnilam z gorka. Najchetniej zaraz ucieklabym do domu, jednak musialam jeszcze posiedziec chwilke z rozdziawiona paszcza na fotelu.
Teraz jednak moge Wam wszystkim poleciec Linda:
- Co Wy, q***a, wiecie o sikaniu?
____________________
*) Stardust poswiecam...
Dzień dobry Panterko! Świetnia napisana historyjka o niedobrym panu pęcherzu! Brawo! Ja też mam z tym panem sporo nieprzyjemnosci i przygód związanych. I też zdarzyło mi się już lać na zamkniętą deskę, więc w pełni rozumiem boleści i wstydzy przez Ciebie Przezywane. Od czterech tygodni nie piję kawy i pan pęcherz znacznie się uspokoił.Ja też!
OdpowiedzUsuńSerdeczności o poranki zasyła sikun mościcki przez pomyłkę kangurkiem zwany!:-)))
Ooo! A to dopiero! Myslalam, ze tylko mnie moze zdarzyc sie podobnie wstydliwa przygoda. Witaj, Olenko, w klubie obsikiwaczy desek.
UsuńO matko , uśmiałam się dość solidnie :-)))
OdpowiedzUsuńAle Ci współczuje oczywiście takiej przygody :-)))
Też uważam na kibelki w miejscach publicznych...
Nie siadam nigdzie chyba...
A mowila, prosilam, nie smiac sie z cudzego nieszczescia!
UsuńWszystko na darmo!
:((
...mam coś podobnego, tylko mój zbój reaguje na zmianę temperatury. Jakie prędkości osiągam na trasie drzwi wejściowe-łazienka wie tylko chodnik, he he he...
OdpowiedzUsuńA tak mi bylo wstyd o tym pisac. Tymczasem nie jestem w nieszczesciach odosobniona :)))
UsuńTeż uważam na kibelki w miejscach publicznych...staram się ich unikać a jeśli już muszę to nie siadam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chlopy to maja dobrze, moga praktycznie wszedzie i nie musza sie tak bardzo rozbierac.
UsuńOj, my biedne!
Panterko - wybacz, ale się zaśmiałam. Ale nie z Ciebie, tylko ze sposobu opisu, co potraktuj jako komplement i podziw dla Twojego talentu :)
OdpowiedzUsuńBo sama historia to nic śmiesznego, chociaż mi nigdy coś takiego się nie zdarzyło. Tzn. klapy też nie otworzyłam w jakimś publicznym kibelku - bo też staram się nie siadać, ale zorientowałam się przed, że właz jest zamknięty.
A Twoja przygoda to koszmar z moich snów. Chce mi się siusiu, szukam toalety, w końcu znajduję, ulga, zaczynam robić swoje, a tu albo klapa zamknięta, albo okazuje się, że siedzę na krześle, albo tapczanie i nań leję.
A nie zdarzylo Ci sie przy okazji... hmmm, zmoczyc lozka?
UsuńJa obawiam sie, ze gdyby cos takiego mnie sie przysnilo, obudzilabym sie w kaluzy. Dobrze, ze snia mi sie brudne toalety, z ktorych nie chce i nie moge skorzystac :)))
Na szczęście nie:)) Zawsze się budzę i wtedy faktycznie muszę iść do łazienki.
UsuńTo masz rzeczywiscie szczescie!
UsuńFaceci mają zdecydowanie lepiej ..akurat z tymi sprawami , ja zawsze obkładam obce toalety zwojami papieru toaletowego zanim posadzę lub nie własny zadek .
OdpowiedzUsuńTwa historia ..myślę że nie jesteś w niej odosobniona :)
Miłego poniedziałku życzę i czekam na Twoje malowane jajka które uwielbiasz robić na wielkanoc :):)) (żartuję )
Ilonus
Juz lece jajka malowac! Mezowi chyba he he he!
UsuńJa nie marnuje papieru toaletowego, bo i tak nie ma szynsy, zebym usiadla. Teraz tylko troche bardziej uwazam.
Milego, Ilonus.
Podpuściłam Cię z tymi jajkami :) byłam prawie pewna że tak odpiszesz , no to choć jakąś palmę ala stroik zrób , chętnie zobaczę ....a ja tyle papieru marnuję ...dobrze że nie na kartki :) jest .
UsuńOwocnego malowania :)))
No i jeszcze doczytałam że wyróżnień nie chcesz , oj czekaj zrobię Ci kiedyś takie osobiste jak Ty zrobiłaś mi i odmowy ani reklamacji nie przyjmuję :)))
UsuńA tak poważnie to taki męczący łańcuszek szczęścia ...masz rację komentarze są ok , więc piszę , fakt mam sporo zaległości u Ciebie , ale poczekaj ...niebawem nadrobię :)
Ilonus, trzasnelam zdjecia moich wiosennych ozdob, nawet sa jajka, ale kamienne i nie do malowania. Zaoszczedze sobie pracy. Zdjecia zamieszcze przy okazji.
UsuńCo do wyroznien, postanowilam zastrajkowac. Wszystko juz napisalam o sobie, co bylo do napisania, ponominowalam wszystkie blogi, ktore uznalam za ciekawe.
UsuńTeraz skonczylo mi sie natchnienie i ochota.
Jednakowoz jesli ktos zechce skomponowac dla mnie takie osobiste wyroznienie, bez stawiania warunkow, TO BIERE !
To mój blog nieciekawy ? no żartuję :) ale wyróżnienie pewnego dnia skomponuję , mam nadzieję że wtedy zapiejesz ze szczęścia oj sorry zaryczysz z zachwytu :))
UsuńBede na pewno kwiczala z radosci :)))
UsuńTwoj blog dostal jako jeden z nielicznych moje osobiste wyroznienie, a po drugie masz ponad 200 obserwatorow, to Ci sie nic nie nalezy ;b
To wklejam Twe wyróżnienie na honorowe miejsce , a połowy moich obserwatorów ja nie znaju ...jak będziesz kiedyś miała chwilę czasu to musimy pogadać aby cosik uradzić :)
UsuńNie wiem tylko, czy da rade kogos usunac ze swoich obserwatorow, trzeba by spytac Ivy na blogu
Usuńhttp://czasodmierza.blogspot.com/
Ona zna sie na wszystkim.
Siem wtrace, a co mi szkodzi;) Ilonka tak namawia do tego jajkowania, ze ja chyba Wspanialemu kukarde na palemce zawiaze, a jajka podrapie, przeciez drapana metoda tez jest;)))
UsuńPantero, a Ty chcesz usuwac z obsrwatorow, toz ja sie dopiero co zaciagnelam na czlonka obsrwanta:))
Cudne, piękne i dowcipne! Jednak nie zazdroszczę Ci tej przygody, kurczę, ale się musiałaś głupio czuć!
OdpowiedzUsuńSuper napisane. Mitrz z Ciebie.
Czulam sie niespecjalnie i bylam wsciekla, ze tyle roboty sobie spowodowalam, ale wyczyscilam kibel na glanc :)))
UsuńPęcherz, to złośliwy organ...im dalej od domu, tym bardziej natarczywie przypomina o swym istnieniu.
OdpowiedzUsuńNiewiele brakowało, bym przeżyła podobny dramat z klapą ;), w porę uratowałam sytuację. Niestety przekonałam się, że siusianie "na zapas" nie zdaje egzaminu :(
Gdybym tak na zapas nie siknela, pewnie mialabym wiecej takich przygod. Takie sikniecie to dobra rzecz ;)))
UsuńNasiadowki przed wyjsciem nie rozwiazuja problemu choc troche ulatwiaja zycie. Ruch (np spacer z psem) powoduje ruch w organizmie i woda sie zbiera i do natury ja ciagnie. A moze warto wyprobowac i schrupac kilka skandyzowanych kawalkow imbiru przed planowanym wyjsciem? Innym sposobem jest trenowanie. Siusiamy tylko o wyznaczonej godzinie, organizm sie przyzwyczaja i przynajmniej wiemy o jakim czasie nalezy podniesc przykrywke sedesu (ostatnia porada nie jest jeszcze poparta wlasnym doswiadczeniem :D)
OdpowiedzUsuńMoj terrorysta jest niereformowalny, nie da sie go wytresowac, zeby raczyl sie wlaczac o wyznaczonych porach. Poza tym on spiskuje razem z kawa przeciwko mnie.
UsuńTo nalezy sie duzo smiac przy tej kawie i to tak aby sie spocic, poplakac ze smiechu albo spluc ekran (przy czytaniu w sieci) to juz nie bedzie czego si... oddawac macium panie. :D To akurat wyprobowane.
UsuńWystarczy poczytac komentarze pod dzisiejszym wpisem, zeby umrzec ze smiechu.
UsuńI spocic sie tez.
Nie smiem nawet podejrzewac, ze Twoj nick powstal na czesc mojego dzisiejszego posta. No chyba, ze az takie przypadki sie zdarzaja. :)))
Alez oczywiscie. Nick tylko i wylacznie na ten wpis :D 'zygzakowy'.
UsuńPominelas sprawe IMBIRU a to on jest po czesci sprawca mojego nicku.
Pozdrowienia z haslem na ustach: Miejmy nogi na ksztalt iksa! (to wygoda nie mankament urody)
No i wszystki jasne!
UsuńImbir mi nie bardzo smakuje, pozostane wiec czujna przy deskach :)))
Rozumiem Cię... Tyle, że ja tak miałam całkiem niedawno... Nie powiem gdzie, ale w publicznym miejscu... Teraz zawsze wchodzę dokładnie do tej ubikacji... taka karma :P. Ale już sprawdzam, czy nie jest opuszczona deska... :).
OdpowiedzUsuńJa normalnie tez zawsze sprawdzam, ale w tym przypadku jakby nie mialam na to czasu.
UsuńLejesz balsam na moje serce, Abi, myslalam, ze tylko ze mnie taka ofiara. :)))
Okrutnica!!! Jak mozna pisac "nie smiac sie" i jeszcze oczekiwac, ze naprawde nie bede sie smiala:))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńHistoria boska, a opisana z takim kunsztem litrackim, ze gdyby nie zawarte w niej fakty namawialabym na druk;))
Ale, ale ja mialam tez jeszcze jedna przygode i to w czasie ostatniego pobytu w Polsce. Pojechalismy w towarzystwie mojego brata i bratowej zwiedzac ziemie lubuska z przyleglosciami i tak jezdzilismy tu i tam, az wreszcie trzeba bylo dotrzec do miejsca noclegowego. Moj brat i bratowa to ludzie z poczuciem humoru wiec nadawali przez cala droge tak, ze ja pekalam ze smiechu, Wspanialy jako niegramotny po polsku robil za kierowce. I w czasie pokonywania ostatniego odcinka trasy juz tak bardzo mi sie chcialo, ze kazdy usmiech (nie mowiac o ryczacym smiechu) byl zagrozeniem.
Bylam cala szczesliwa jak juz dojechalismy na miejce i wiedzialam, ze lada moment bede mogla dopasc do drzwi Przybytku Szczesliwosci, jeszcze tylko trzeba bylo poczekac az Wspanialy zaparkuje, bo sieroctwa ktore nie gada nie wolno zostawic na pastwe losu;) No to czekamy, a moj braciszek wpadl na jakas fale. Krzycze "przestan, bo sie za chwile zleje" a ten ma to gdzies, bo przeciez niedawno sam skorzystal z drzewa przy trasie i nadaje. Nie wytrzymalam, po prostu nie wytrzymalam i poszlo gestym strumieniem do samych kostek. Cale portki mokre, ja pierdykam, na szczescie ciemno i w okolicy nie ma ludzi, bo to bylo jakies miejsce wynalezione przez moja bratowa w cichej gluszy. Kryste, oni dopiero wtedy mieli ze mnie ubaw, a ja myslalam, ze sie ze wstydu spale. Wspanialy patrzyl na mnie jak na wariatke i do dzis nie pojmuje jak cos takiego moglo mi sie przydarzyc.
No jak?
NORMALNIE!!!
Oczywiscie pierwsza rzecz jaka musialam zrobic to bylo pranie gaci, spodni wszystkiego lacznie ze skarpetkami;) Dobrze, ze mialam inne na zmiane, bo wyprawa byla w sumie 2-dniowa i moglam pojechac bez zapasu szmat.
Chcesz mi zasugerowac, ze smialas sie? Ze mnie?
UsuńJa po przeczytaniu Twojego komentarza tez o malo nie popuscilam z radosci.
Kocham Was wszystkich sikaczy, bo napawacie mnie otucha, ze nie jestem odosobniona w tego typu przygodach. Ale w gacie jeszcze mi sie nie udalo. Wszystko zatem przede mna! :)))
A pewnie, ze jeszcze wszystko przed Toba, z wiekiem jest w tych sprawach co raz weselej:)))
Usuńprzypomniałaś mi mojego męża, który nie chciał wynająć mieszkania, które po kapitalnym remoncie, luksusowo wykończone, czekało na najemcę. Dlaczego? Bo korzystał z toalety w nim. Na pytanie jak często odpowiedział, że "częstość nie ma tu nic do rzeczy - ważne, by kibel był pod ręką";)) Bywało, że skorzystał... raz w miesiącu;)
OdpowiedzUsuńCoz, znaczy to, ze Twoj maz ma sprawnie dzialajacy korek, ja tam musze po kilka razy dziennie, a jemu wystarcza raz w miesiacu. Paczpan, jakie to praktyczne! :)))
Usuńa wyobraź sobie jakie katusze niekiedy ja muszę przechodzić, gdyż przyjmuję leki na odwodnienie. Powinnam mieć kibelek mobilny, składany - w torebce;))
UsuńSzczerze polecam pampersy, sa niezastapione! Nawet majtasow nie trzeba sciagac :)))
Usuńo bardzo dziękuję za troskę! Nie, dziękuje postoję;) Póki co wolę stringi:)
UsuńPS> odpisałam na "bez pospiechu".
Ja juz tez zdazylam screen poslac ;)
UsuńStringi? Never! Przeszkadzalby mi ten sznurek w zadku.
jest ok:)
UsuńEee tam! Nie dla mnie. ;o
Usuńa wiesz, że są specjalne lejki dla kobiet do sikania na stojąco? widziałam, ale nie mam.
OdpowiedzUsuńja kiedyś jako młoda dziewczyna, jakas szesnastka zsikałam się pod drzwiami mojego mieszkania na 3 piętrze. mamy nie było a ja klucz anie miałam....
na zamknietym sedesie sikałam nie raz,nie dwa..
a najgorsze było, gdy po operacji dostałam leki na odwodnienie. do iławy mamy 25 kilometrów a postojów było tyle, ze trudno zliczyć. a w samym mieście najpierw szukanie kibelka, potem zakupy, potem kibelek...boże, co ja uzyłam, w dodatku zima była i ja na ten mróz wystawiałam dolne policzki....
dobrze, że teraz biorę inne leki a one same trochę inaczej działają.
miłego dnia:)
Mialam ci ja onegdaj kamien w nerce. Do terapii nalezalo, dwa razy w tygodniu, wypicie dwoch litrow przegotowanej podwojnie wody w przeciagu godziny i zazycie Furosemidu. Pierwszy raz jeszcze latalam z pokoju do lazienki i byl to ruch posuwisto-zwrotny i nieprzerwany. Drugim razem i nastepnymi, bylam juz cwansza. Nalalam sobie wode do wanny, polozylam sie z ksiazka i tak lezalam 3 godziny, zanim nie odwodnilam sie dostatecznie, dolewajac sobie ciepla wode, zeby nie zmarznac w tej wannie.
UsuńPo dwoch tygodniach takiego sikania, zdolalam przepchac kamien przez przewody moczowe, po czym tryumfalnie go urodzilam.
Ten Furosemid dziala tak silnie, ze wypijalam dwa litry, a wysikiwalam z siebie piec. Potem nadawalam sie juz tylko do lozka, ta procedura niezwykle oslabia.
A te lejki to kicha, i tak musisz zsunac majtki.
Upsssss... lecę bo mnie mój terrorysta do toalety wygania;)
OdpowiedzUsuńBiegusiem, biegusiem!!!
UsuńŻeby się nie śmiać, musiałabym sobie amputować wyobraźnię! Nie da rady!
OdpowiedzUsuńTeż niechętnie korzystam z przybytków pozadomowych, z podobnych przyczyn i nie daję się zwieść ani nastrojowej muzyczce ani rozpylanym zapachom :)).
Czasem nie ma innego wyjscia, Joasiu.
UsuńTo nieladnie wysmiewac sie z biednej Pantery!
oj, oj, oj, teraz to i ja się naśmiałam z tej fajnie opisanej historii :)
OdpowiedzUsuńale jak przypomnę sobie moją własną taką samą "przygodę" z klapą kiblową to współczuję Tobie bardzo powrotu do domu - mój był szybszy od Formuły1 i... wstydliwy strasznie...
Nie, no na szczescie tylko sie troche opryskalam sie na nogawkach i szybko to wyschlo. Najgorsze jednak bylo sprzatanie dentystycznego kibla, zeby sie nie wydalo :(
UsuńPantero, ja miałam taką samą sytuację! Ale to było w podstawówce, pamiętam jak się wstydziłam i chodziłam z przewiązaną bluzą w pasie. :) W życiu jednak nie napisałam bym o tym z takim polotem! :D
OdpowiedzUsuńJa sie tak znow bardzo nie obsikalam, gorzej z przybytkiem u dentysty. ;)
UsuńHe, he, wygląda na to, że każdy to miał, tylko wstydził się opowiedzieć. Ale jak Pantera rozwiązała... pęcherz, to od razu się posypały przygody.
UsuńNo dobra, jak też tak miałam. Z zamkniętą klapą. ;) Ale też posprzątałam! :)
No w rzeczy samej okazuje sie, ze chyba cale blogowisko choc raz w zyciu sie posikalo, jak nie w gacie, to na zamknieta klape. I tylko biedna Pantera przyznala sie bez bicia, choc tez zmotywowana cudzym postem urynalnym, he he he!
UsuńI bardzo dobrze, że biedna Pantera się przyznała, bo i innych otworzyła na wyznanie tych traumatycznych ;) przeżyć. A dzięki temu już możemy się z tego tylko śmiać. ;))))
UsuńHa ha, i ja tak miaam... Tylko że żem sobie spodnie przy okazji posikaa, to dopiero był styd...
OdpowiedzUsuńWitaj zatem w klupie poszczynogów :)))))))))))))))
UsuńPamiętam ten post. Ciekawe, dlaczego go nie skomentowałam...
OdpowiedzUsuńZresztą, sama "przygoda" nie wydała mi się śmieszna, zabawny jest za to sposób opisywania.
To wcale nie bylo zabawne (wtedy), ale dzisiaj moge sie smiac z tej nieprzyjemnej przygody :)))
UsuńA to się prawie posikałam ze śmiechu ;)))))))
OdpowiedzUsuńNo w Japonii to by nie mogło się zdarzyć ;)
Japonczycy to madry narod, zlikwidowali klapy od kibelkow i tam rzeczywiscie taka niezreczna sytuacja nie moglaby miec miejsca :))
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńJa tak urządziłam moją koleżankę.
Korzystając z toalety w jej mieszkaniu wychodząc zamknęłam klapę. Poszła niedługo po mnie nie przerywając rozmowy.Za chwile słyszę cholera! Okazało się, że nawet nie rzuciła okiem na sedes tylko od razu siknęła, no i wiadomo jak to się skończyło.
A tego to juz nie rozumiem. We wlasnym domu nie siadala na desce? ;)
UsuńTeż byłam zdziwiona. Ona taka w gorącej wodzie kapana, wszystko robi chaotycznie, wiec i poleciała do kibelka w ostatniej chwili, nie mam pojęcia widocznie i na swoim nie siada.
UsuńSkąd tu trafiłam to wiesz......
OdpowiedzUsuńJak miło poczytać, że inni mają podobnie, nie żeby bosz broń się cieszyć, ale, żeby odetchnąć z ulgą.....
Bez zbędnego owijania w bawełnę powiem tylko, że całkiem nie tak dawno dokładnie ten sam numer zrobiłam we własnej chałupie.....lecę skądś, nie pamiętam skąd, po drodze już rozpinam, co trzeba, bo to są ostatnie chwile i nie wytrzymam, wpadam do łazienki, już tyłem, żeby tylko kucnąć i.........zonk. Doooopa dotyka zimnej deski, ale zwieracze już rozluźnione podczas przykucu.......
No i co zrobisz panie??? Ale to przychodzi z wiekiem, kiedyś tak nie było............
W hucie kiedyś też miałam przygodę, bo sobie nogę osikałam, dziwne, bo celowałam do sedesu.....było pranie gatek i rajstop i suszenie na kaloryferze.....
A ja myslalam, ze jestem taka wyjatkowa. Buhahaha!!!
UsuńPiszesz, ze kiedys tak nie bylo. Bo kiedys to nam matki pieluchy zakladaly i mozna bylo sobie sikac do woli :)))
A ja miałam podobną sytuację kilkanaście, nawet więcej (.. dziesiąt)lat temu na dworcu nie nie w Kaliszu, w Poznaniu. Ale było mi głupio. Jak zorientowałam się, ze na deskę , nie dałam rady przerwać.. A z papierem było krucho i znowu problem.
OdpowiedzUsuńJa mialam szczescie, ze byly reczniki papaierowe do dyspozycji :)))
UsuńNoooo, ale przeżycie. Mam takie jedno swoje, ale nie zdecyduję się opowiedzieć! :)))
OdpowiedzUsuńA to dlaczego? Czego tu sie wstydzic?
Usuń