Ponizsze zdjecia pochodza z czterech roznych zbiorow. Najmniej maja moi znajomi podroznicy, oni preferuja raczej krajobrazy pustynne, niemniej kilkanascie okazow znajduje sie u nich w domu.
Najwiecej pochodzi z mojej wlasnej kolekcji. Niestety niewiele z nich zebralam sama, wiekszosc to prezenty od znajomych i rodziny.
Reszta to trofea innych moich znajomych, wlasnorecznie zebrane i przemycane przez granice, bo przeciez nie wolno zabierac takich pamiatek z miejsca urlopu i groza za to surowe kary.
Nie bede opisywac, co jest czyje, bo to nie ma nic do rzeczy, pozostawie Wam tylko zdjecia do podziwiania, a jest czym sie zachwycac.
Niektore wygladaja jak sztuczne, trudno bowiem uwierzyc, ze natura sama stworzyla tak skomplikowane wzory, tak doskonale geometryczne rysunki, prawie nienaturalne kolory i taka roznorodnosc form. Wszystko jednak jest, wbrew pozorom, naturalne. Tym wiekszy moj zachwyt nad talentami Matki-Natury.
***********************************************************************************
A teraz zagadka: co to jest?
Nie, to nie sa ciasteczka, zadne tam mufinki, ani nawet nic do jedzenia.
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
To sa moje pierwsze wyprodukowane wlasnorecznie mydelka, na razie w stanie surowym. Musze jeszcze wyrownac brzegi i ladnie je zapakowac, a te w bloku rozkroic. Zamiast roznych dziwnych foremek uzylam silikonowych, do mufinkow. Nie ma problemow z wyjmowaniem gotowych mydelek, bo foremka daje sie wywrocic na lewo i nawet nie trzeba jej specjalnie natluszczac.
Chyba te kawowe wyszly mi troche za ciemne, ale nie powinny brudzic. Do pozostalych uzylam bardzo niewiele barwnika, a do cytrynowych wsypalam starta skorke cytryny.
Podobaja Wam sie, bo mnie bardzo. I tak ladnie pachna.
Trzeba przyznać, że matka natura ma zdolności plastyczne i wyczucie estetyczne ;)
OdpowiedzUsuńMydełka wyglądają smakowicie.....szkoda, że internet zapachu nie przesyła ;)
Az sie boje, ze przez pomylke ktos je nadgryzie, bo cytrynowe i kawowe do zludzenia przypominaja ciasteczka :)))
Usuńniektóre i ja mam:)
OdpowiedzUsuńChwalipieta ;)))
UsuńPiękne zdjęcia i piękne muszle ...
OdpowiedzUsuńPodziwiam takie kolekcje...
To są ciasteczka ?? :-)
No, prawie! Ale gdybys ugryzla, to bys sie zapienila, Krysiu, i nosem banki puszczala.
UsuńDzień dobry Panterko! Cuda,cudeńka nam znowu pokazujesz. Nic tylko się zachwycać nad muszlami (szczególnie podoba mi sie ta pierwsze, wielka i błyszcząca),no i nad ciasteczkowymi mydełkami. Nie wiedziałam, ze takie pieknosci pachnące potrafisz robic. A z czego to sie w ogóle robi? I czy tym mozna sie myć czy tylko ozdabiać półeczki, wąchac i podziwiac?
OdpowiedzUsuńTe mydelka sa jak najbardziej do mycia, jesli jestes zainteresowana, to podaje link do przepisu:
Usuńhttp://galeriaartbeataraczynska.blogspot.de/2013/02/o-wyzszosci-wielbada-nad-jeleniem.html
Juz wyprobowalam taki mydlany zlepek z resztek i scinkow po wlasciwej "produkcji", jest delikatne i natluszcza.
Moze sama sprobujesz?
Zaraz zajrze na tę stronę i zobaczę, co to za tajemniczy skład mydełek.
UsuńDziekuję!:-))
Zaden tam tajemniczy sklad, taka domowa produkcja jest prostsza od konstrukcji cepa, idzie szybko i sprawnie.
UsuńUwielbiam muszle, mam dwa piękne okazy "po Babci", czyli poniemieckie ;)
OdpowiedzUsuńZ czego robi się takie mydełka? Pięknie Ci wyszły, planujesz handelek? :)
Nie, zaden tam handelek, bedzie jak znalazl na prezenty zajaczkowe dla znajomych. A przepis tu:
Usuńhttp://galeriaartbeataraczynska.blogspot.de/2013/02/o-wyzszosci-wielbada-nad-jeleniem.html
...szkoda, że to już koniec spotkań z naturą, piękne dziwy pokazałaś, piękne dziwy mają twoi znajomi...
OdpowiedzUsuń...kurczaki, myślałem że to ciastka, a to mydełka. Tak apetycznie wyglądają. Nie! Mydła nie będę jadł...
Te zielone i zolte nie bardzo, ale kawowe wygladaja na jadalne, mozna sie pomylic i zapienic.
Usuń;))
Usuń;D
UsuńMuszle piękne :) W naszym chłodnym Bałtyku takich nie uświadczysz, niestety.
OdpowiedzUsuńA mydełka - bez wahania powiedziałabym, że to mufinki. Na zajączka będą faktycznie, jak znalazł :)
Sa miedzy tymi muszlami takie, ktore znalazlam nad Morzem Polnocnym, ale te najpiekniejsze spotkac mozna tylko w cieplych morzach na poludniu.
UsuńMydelek musze jeszcze wiecej naprodukowac, to byla tylko proba, jak w ogole wyjda. Z efektu jestem bardzo zadowolona.
lubię słuchać muszli....
OdpowiedzUsuńa konik morski to moje marzenie nieziszczalne, bo one pod ochroną są i to jaką!
pozdrawiam
Nooo, jedni znajomi maja wlasnie takie zasuszone truchelko konika.
Usuńno proszę jak samkowicie....aż korci by powąchać:D
OdpowiedzUsuńA takie proste i szybkie w wykonaniu.
UsuńNo to kobieto poszalałaś!
OdpowiedzUsuńPiękne!
Śmiać mi się chce, bo z mojej fanaberii zrodziła się niezła epidemia.
Ale to jest własnie fajne- zarażać innych do tworzenia.
A tak na marginesie czy to nie Ty wspominałaś o swoim totalnym braku uzdolnień manualnych...?
Teraz nie jestem pewna ale albo Ty albo EWA Z MAZURSKIEJ KRAINY. Nieważne.
MYDEŁKA CUDNE!
A może podrzucić Ci przepis na musujące kule kąpielowe? hę...?
No ba! Pytanie! Pewnie, ze podrzuc, najlepiej jako post u siebie, zebym mogla znow sobie wydrukowac, z obrazkami prosze ;))
UsuńJa miewam zdolnosci manualne, ale mi sie czesto nie chce. Ciesze sie, ze znalazlam Twoje uznanie.
Muszle zaiste szalone!
OdpowiedzUsuńJuż chyba na zawsze będzie dla mnie zadziwiające, że naturze chciało się tak wysilać artystycznie :)
Koniki morskie są urocze i rozczulające.
Nigdy nie robiłam takich domowych mydełek... może czas spróbować??
Ja akurat wzielam przepis od Beaty, ale pewnie internet pelen jest recept mydelkowych. Taka produkcja sprawia przyjemnosc.
UsuńMuszle zawsze zachwycały mnie swoim kształtem i oryginalnością.Kiedyś mój syn ,jak był dzieckiem to przywoził dla mamy swojej kochanej muszle i pierścionki z muszli zrobione,takie dary są najwartościowsze.Do dziś mam te skarby:)
OdpowiedzUsuńCiasteczkowe mydełka pięknie się prezentują,tylko przy małych dzieciach to trzeba uważać,bo zaraz do buzi napchają.Co tam dzieci, one tak wyglądają apetycznie, że sama miałabym ochotę je przekąsić:)Chętnie odwiedzę blog na którym jest przepis,nie wiadomo co się może w życiu przydać.
Miłego wieczoru Pantero:)
Ach, AGRI, nie mam juz/jeszcze malych dzieci w domu, a zwierzeta kieruja sie wechem, wiec mydelka nie sa dla nich interesujace. A kiedy dziecko raz sie zamydli i popuszcza nosem banki po sprobowaniu takiego "ciasteczka", wiecej bez pytania nie wezmie. Bardzo mu to nie zaszkodzi, bo wszystkie skladniki sa naturalne. :)))
UsuńŁojeju, więc to o tych mufinkach pisał 3xl w którymś komentarzu u Ani. Dobrze, że się dokopałam do wyjaśnienia, bo trochę mi to zalegało na tym skrawku w zwojach, który odpowiedzialny jest za ciekawość. ;) Teraz mogę już spokojnie zasnąć, a jeśli się uda, to resztę doczytam jutro w pracy, ale o tym sza! :)
OdpowiedzUsuńDobrej nocy, Pantero. :)
Dobranoc, Jolu, ja tez ide do loznicy, bo ledwie zyje po wizycie w silowni.
Usuń