Pogoda dopisala, wiec dlugo nie namyslajac sie, podreptalismy razem z psami na ponad trzygodzinny spacer. Przedtem jednak zasadzilam w skrzynkach kupione wczoraj pelargonie i moge wszem i wobec oglosic, ze sezon letni na balkonie uwazam za otwarty!
Pomaszerowalismy drozka wzdluz cmentarza nad rzeke. Kirunia nie mogla sie doczekac, zeby zamoczyc lapki i troche sie napic. Placzek jak zwykle kibicowal jej na brzegu, choc tez umoczyl jezor po wysilku, ale do kapieli nie byl specjalnie skory. Kira pozowala w kwiatkach i nad woda.
Wzdluz rzeki Leine powleklismy sie nad jeziorko Kiessee, gdzie maja swoje siedziby rozne ptaki wodne. Labedz plywal sobie dumnie, obok brzechtaly sie kaczki i gesi, a na zwalonym pniu siedziala czapla, obok ktorej odpoczywal kormoran.
Dopiero w domu, podczas obrobki zdjec, zauwazylam, ze obok kormorana na pniu przycupnal zolw. Nawet nie wiedzialam, ze w ogole zyja tu zolwie na wolnosci. A moze nie zyja, tylko komus urosl w domu za duzy i wypuscil go do jeziorka?
Powedrowalismy dalej, do strumyka, zeby psy mogly sie napic czystej wody, bo znow sie nieco zasapaly, a w jeziorku woda nie tylko stojaca i brudnawa, ale i ptactwo, ktorego nie chcielismy niepotrzebie ploszyc i denerwowac. Pewnie gdzies tam w poblizu mialy swoje gniazda.
Tu nawet Placzek zdecydowal sie zazyc kapieli i poganiac z Kira za patykiem.
Po wyjsciu z wody trzeba sie koniecznie dobrze wytrzepac i popryskac stojacych obok ludzi.
Wracalismy inna droga, podziwiajac zakwitajacy niesmialo rzepak. Wszedzie pelno bylo kwitnacego mniszka. Przyznac trzeba, ze chociaz to chwast, prezentuje sie niezwykle malowniczo.
Psy byly juz niezle zmeczone, my zreszta tez. Bylo goraco, rozbieralismy sie po drodze z kurtek, a zwierzaki ziajaly na potege. Juz w parku, niedaleko domu, spotkalismy przepiekna jamniczke i niezwykle oryginalnym umaszczeniu. Wygladala jak mala czekoladka i czlowiek mial ochote ja schrupac. Na zdjeciu widac wyraznie jej mowe ciala, uszy podane do tylu, lekki przysiad na tylnych lapkach, ogonek opuszczony, postawa pelna uleglosci i uznania wyzszosci Kiry. Sunia byla mloda, wiec zachowala sie w pelni prawidlowo. Pewnie gdyby byla jeszcze mlodsza, natychmiast polozylaby sie na plecach, co jest typowe dla szczeniat i zapobiega ewentualnemu atakowi ze strony doroslego psa.
Po dotarciu do pueblo, psy padly i zasnely, tyle wrazen i wysilku fizycznego odziera z sil. One i tak pokonaly znacznie wiekszy od nas dystans, wybiegajac to do przodu, to zostajac w tyle, to biegajac po polach, wodach i zakamarkach. Nic dziwnego, ze po powrocie tylko odpoczynek mialy w lebkach.
Na specjalne zyczenia Echa, fotka Miecki. Kwiatki balkonowe u gory posta, i tak mialy byc. A Mieckowy hazielek stoi zawsze w lazience, nigdy na balkonie.
Wspaniale spędzony dzień Pantero,zdjęcia rewelacja,tyle opowieści w nich i detali:)
OdpowiedzUsuńMasz niesamowitą zdolność do pokazania nam,poprzez swoje piękne zdjęcia uroków Twojej okolicy,pozdrawiam:)
Dziekuje pieknie :)))
UsuńZ przyjemnoscią pospacerowałam z wami. Kira w kwieciu prezentuje się bardzo ładnie a nawet twarzowo :).
OdpowiedzUsuńKoło pelargonii chodziłam dziś niespokojnie, z zamiarem zakupu, ale postanowiłam poczekać do przyszłego tygodnia.
Mam Obiego tuz tuz niedaleko, kwiaty kupilam wlasciwie przypadkiem, bo mnie corka poprosila o porade w sprawie zazieleniania jej balkonu, wiec skoro juz tam bylam... Tez wlasciwie chcialam kupic dopiero jutro, a tak, mam ladnie juz na weekend.
UsuńDrogie sa w tym roku, a mnie sie udalo chyba tylko dlatego, ze bylo krotko przed weekendowym zamknieciem, to ceny spadly.
Sciskam
Dzień dobry Panterko! Nie miałam pojęcia, że w Twoich okolicach są tak ładne i zielone miejca. Jak dobrze, że możesz oderwać się od miasta, wyruszająć nad rzekę. Niezwykłe, że tyle tam dzikiego ptactwa! Widocznie rzeka i jeziorko są dosć czyste a to dzisiaj coraz większa rzadkość.Pieski się wyszalały, Wy dotleniliście płucka i nacieszyliście oczy bujnością zieleni i kolorem kwiatków. Nareszcie doczekaliśmy tych chwil, gdy jest ciepło, przyjaźnie i barwnie na dworze. Trzeba się tym sycić, ile się da. To samo zdrowie!No i zdjęc sporo udanych zrobić. Jak na przykład to z rozpoczynającym kwitnienie rzepakiem, czy drogą w dal z kwitnącym krzewem z prawej albo z Kirunią na łące. Oby wiele jeszcze było przed Wami i nami takich cudnych chwil. Niech pogoda, zdrowie, czas i ochota do spacerów dopisują!
OdpowiedzUsuńCiepłe pozdrowienia zasyłam od wędrowniczki dla wędrowniczki!:-))
Olenko, nie tylko mieszkamy w bardzo zielonym miescie, ale dodatkowo na jego obrzezach, wiec tylko kroczek i jestesmy na wsi. Ptactwo zawsze bylo na Kiessee, chociaz kormorana udalo mi sie spotkac po raz pierwszy, a zolw w ogole zadziwil mnie niepomiernie.
UsuńMy tu mamy jakby wszystko, i rzeke, i jezioro, wszystko jednakze w wersji kieszonkowej, bo Leine, ktora w swoim dalszym biegu sluzy zegludze, u nas jest niemal do przeskoczenia, a jeziorko mozna obejsc dokola w 10 minut. Ale mamy, a co! I jest gdzie ganiac z wlasna sfora oraz umozliwic jej moczenie ogonkow.
Daleko jechac nie trzeba, by znalezc sie w duzych kompleksach lesnych. Nie jest to wprawdzie to, co u Was, ale zawsze sporo natury do dyspozycji.
Przyjemnej niedzieli, Kangurki!
Echo dziekuje calym natezeniem poglosu echowego. Ladne kwiatki i Kocia Pieknosc a i reszta niczego sobie. Maj moze byc piekny. Maj jest piekny!
OdpowiedzUsuńŻółw?? Niesamowite odkrycie! Fajny spacerek zaliczyliście, jak to się mówi "żyć nie umierać" ;-)
OdpowiedzUsuńOn mnie niezwykle intryguje, ten zolw.
UsuńOch, jak miło się czytało;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę opcji sezonu balkonowego u mnie doopa bo będą zaraz blok ocieplać, to nic nie robię.
a ptaki, cudne!!!!
rany... ale u Was zielono!!! u nas wciąż straszy nagimi gałęziami na drzewach :/ zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńU Stardust jest wszystko jeszcze bardziej zaawansowane.
UsuńKira się wyszalała :)... Żółw świetny :)!. Że też go spostrzegłaś :D... A Miećka urocza :D.
OdpowiedzUsuńNad jeziorkiem wcale go nie widzialam, fotografowalam ptaki i to z dosc daleka. Dopiero w domu, na ekranie w wersji mocno powiekszonej, dostrzeglam tego zolwia i nadziwic sie nie moge, skad on tam sie wzial.
UsuńAle mniszek to nie chwast. To przepyszna zielenina, ja kuzwa place za peczek prawie dwa dolary:)) Dodaje do salatek jesli listki sa bardzo mlode. A starsze sparzam a pozniej dusze na oliwce z czosnkiem i ziarenkami sosnowymi. Bardzo lubimy:)) Fakt, ze z takiej laki gdzie chodza ludzie i psy biegaja to nie mozna nazbierac, ale jak zobaczylam taka polac mniszkowa to az mi sie mordzisko rozjarzylo:)))
OdpowiedzUsuńNo patrz! Tutaj mniszek jadaja kozy. Nawet nie wiedzialam, ze to w ogole jadalne.
Usuń...również sądziliśmy pelargonie...
OdpowiedzUsuń...foto piękne i te ptaki...
Ja tam jestem dumna z zolwia. Jedyny taki egzemplarz!
Usuń