Bilety zamowilam, jak zwykle wczesniej, w pewnym biurze podrozy. Nigdy nie mialam z tym problemow az do teraz. Owszem, bilet zostal przyslany na czas, ale tym razem ta bzdziagwa (bo inaczej tejze pani nazwac nie moge) polecila mi inne linie. Mialy byc szybkie, sprawne i w ogole lepsze od tamtych, czego dowodem miala byc lokalizacja przystanku, nie w miescie, ale niedaleko mnie, na stacji benzynowej w poblizu zjazdu z autostrady. "Bo jazda przez miasto to niepotrzebna strata czasu." No, cud-miod-maliny!
Czekalam sobie pora wieczorowa na ten szybki srodek lokomocji, jak jaka dziewka uliczna, tkwiac pod neonami reklamowymi, zamiast pod latarnia.
Z jednej strony mialam na oku stacje paliw, gdzie mial zacumowac rzeczony autobus, a z drugiej BurgerKinga.
Autobus spoznil sie, choc nieduzo. Zdarza sie, bo Getynga jest ktoryms z kolei miastem na trasie, a na drogach - wiadomo. Podczas pakowania walizy do bagaznika, rozmawiam z kierowca:
- To przesiadka jest w Poznaniu?
- Nie, w Chorzowie.
Myslalam, ze sie przeslyszalam. Moja trasa powinna wiesc przez Braunschweig, Berlin do Frankfurtu nad Odra, Slubice, Poznan do Lodzi, a potem z reguly dalej do Warszawy. Tak jest najkrocej.
Okazalo sie, ze te linie jezdza wylacznie na Slask, tam sa przesiadki do innych autobusow, ktore rozwoza towarzystwo po calej Polsce.
A wiec wstapil do piekiel, po drodze mu bylo...
Niestety, nie mialam innego wyjscia, jak wsiasc i pozwiedzac tereny najpierw poludniowo-wschodnich Niemiec, zupelnie nieznane mi przejscie graniczne w Jedrzychowicach, przejechac przez Wroclaw, Katowice, Chorzow, gdzie po godzinnym czekaniu na lodzki autobus, przejechac przez swiete miasto z jasna dziura, Radom, Piotrkow Trybunalski i wyladowac w Tuszynie, gdzie kierowcy zarzadzili blisko godzinna przerwe na obiad. Tuszyn jest tuz kolo Lodzi, wiec zadzwonilam po rodzicow, zeby mnie stamtad odebrali, bo nie mialam ochoty ani jesc, ani tym bardziej tak dlugo czekac. Zreszta rodzice mieszkaja i tak w tej czesci miasta, ktora lezy blizej Tuszyna niz dworca, gdzie byl przystanek docelowy.
Po 15 godzinach meczarni wreszcie wyladowalam w domu rodzicow, zlorzeczac na czym swiat stoi na te babe z biura podrozy. Chyba dostaje od tych linii wieksza prowizje, ze mnie nimi wyslala w podroz dookola-wojtek. Gdyby chociaz dookola swiata...
Te zapewnienia, ze autobus nie wjezdza do miast i zbiera podroznych z obrzezy, tez nie za bardzo sie zgadzaly z rzeczywistoscia, bo w Polsce wjezdzal w takie dziwne miejsca i tracil tyle czasu, ze opoznienie zwiekszalo se z przystanku na przystanek.
Powrotna droga byla nie lepsza, choc tym razem zwiedzalam inne miasta, z ktorych zbierano podroznych na przesiadke w Chorzowie. Tym razem bylismy w Gliwicach, Zabrzu, wszedzie rzecz jasna wjezdzajac do srodmiescia w godzinach szczytu. Caly czas o Was myslalam, jak blisko jestem od niektorych moich czytelnikow. Mignal mi nawet drogowskaz do Tarnowskich Gor (Ilonus mnie slyszy?). Dojezdzajac do stolicy Dolnego Slaska zalowalam bardzo, ze nie mialam przy sobie numeru do Anki Wroclawianki, bo moglysmy sie w tym Wrocku choc krotko zobaczyc, gdyz w drodze powrotnej bylismy tam ok. 18.00. Postoj przedluzyl sie do godziny, z planowanego kwadransa, bo sluzbie granicznej zachcialo sie wlasnie tam sprawdzac nasze dokumenty. Jednemu z podroznych, Wietnamczykowi, wypadl z tylnej kieszeni dowod osobisty i nie mogl sie wylegitymowac, wiec juz mieli go aresztowac, juz kierowca mial wystawiac jego walizki, kiedy biedak znalazl w koncu dokument gdzies za siedzeniem. Mialybysmy wiec choc godzinke dla siebie, na krotkie ploteczki, pod warunkiem, ze Anka znalazlaby wolna chwilke, by doskoczyc na dworzec autobusowy. Po zatankowaniu w Jedrzychowicach, nastepnym przystankiem byla juz Getynga, gdzie znalazlam sie znow z godzinnym opoznieniem w srodku nocy.
Po trzech godzinach snu, musialam rano isc do roboty, wiec o malo nie przysnelam w samochodzie po drodze. Dawno nie bylam tak zakolowana, a wygladalam jak swoja wlasna babcia po tej nieprzespanej nocy w szybkich liniach autobusowych, co to do miast nie wjezdzaja, zeby czas zaoszczedzic.
Ale co tam! Najwazniejsze, ze pobyt sie udal! A babsko przy okazji zamorduje na smierc za te moja nieplanowana poniewierke po Dolnych i Gornych Slaskach.
No, nieźle... najgorszemu wrogowi nie życzę, ale ważne, że dałaś radę. Jeśli to było wczoraj, tzn we wtorek to o tej porze byliśmy z bandą u weta, ale stanęłabym na głowie żeby się z Tobą zobaczyć.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś, miłej nocki!
Tak, Anulka, to bylo we wtorek o 18.00, kiedy bylam tak blisko Ciebie. Acha, napisz mi, prosze, na poczte swoj numer komorki, tak na wszelki wypadek, choc nie zamierzam w najblizszym czasie byc w Polsce, a jesli, to na pewno nie TYMI liniami, ale kto wie, co sie wydarzy... :)))
UsuńBuziaczki
Witaj Panterko! Faktycznie babsko okropne i jak nic ma prowizje ze sprzedazy biletow. Wspolczuje tej morderczej podrozy mam nadzieje, ze pobyt wsrod bliskich zrekompensowal Ci te niedogodnosci.
OdpowiedzUsuńOdpocznij po trudach podrozy i napisz jak odbierasz nasze miasto, usciski:)
Babsko dostaje prowizje za wszystkie sprzedane bilety, ale moze od nich jakos wiecej, nie mam pojecia, dlaczego tak sie nade mna pastwila ;) Zebralo mi sie znow materialu na kilka postow, wiec Twoje zyczenie zostanie spelnione.
UsuńBuziolki
To się nie dziwię zdenerwowania. I tak spokojna i opanowana jesteś, bo ja zapewne niezwłocznie po powrocie chwyciłabym babsko za kudły i kazała wypłacić zadośćuczynienie za stracony czas, "odsiedziny" na tylnej części ciała oraz nerwy.
UsuńJest maly problem, babiszon siedzi w Kassel, musialabym dojechac, zeby sprobowac jej kudly nadwerezyc. Nie ma tego zlego, Dorotko, pozwiedzalam sobie Slask przy okazji :)))
UsuńNajważniejsze, że pobyt się udał :), a blisko Bielska-Białej też w sumie byłaś ;P.
OdpowiedzUsuńNajpierw sie wkurzylam, a pozniej juz tylko smiac mi sie chcialo, bo to troche jak Bareja za najlepszych czasow. Tak blisko Was niechcacy bylam, a spotkac sie nie moglam :)))
UsuńOj, biedulko! Umordowała Cię ta podróz strasznie. Mam nadzieję, że potem co nieco odpoczęłaś z Rodzicami i ogrzałaś sieich ciepłem i spokojem.
OdpowiedzUsuńByłaś przjeazdem w moich rodzinnych Katowicach. Kocham to miasto i wciaż za nim tęsknię...
Serdeczne mysli na dzien dobry zasyłam!:-))
Nie ma tego zlego, moja dobrze wytapicerowana pupcia zapobiegla nagniotkom, a Slask pozwiedzalam sobie przy okazji. Owszem, po tej jezdzie czulam sie jak przepuszczona przez wyzymaczke, ale co tam trudy podrozy, kiedy pobyt udany.
UsuńCieple usciski dla Kangurkow
Tak Ilonus ma techniczne problemy ze wzrokiem ale usłyszałam, jak czytałam Chorzów to tak blisko mnie, a Ty byłaś tak blisko, a trzeba było zboczyć z kursu i zawitać w moje progi, nawet bym do Chorzowa po Ciebie pojechała , ale nie.
OdpowiedzUsuńWitaj z powrotem i dobrze że już nadajesz , TU ŚLĄSK ODBIÓR....
Te miasta na Slasku to jeden wielki moloch, jedno przechodzi w drugie i gdyby nie szyldy z nazwami, nie wiadomo byloby, w ktorym sie czlowiek na te chwile znajduje.
UsuńTu Pantera z dzungli, jak mnie slyszysz? Odbior :)))
Buziaczki
Faktycznie jedno przy drugim ale moja miejscowość już kończy ten moloch i zaczyna się już obszar leśny z zalewem , ja do centrum miasta mam niecały kilometr i a z drugiej strony ulice dalej zaczyna się las, gdzie sobie wojsko zrobiło swój teren, ale co tam mieszkańcy nic sobie z tego nie robią i chodzą na spacery wśród ćwiczeń , strzałów , i wybuchów taka atrakcja, ale jest fajnie.
UsuńJa tez mieszkam na obrzezach miasta, to bardzo optymalne polozenie, wszystko w zasiegu reki. ;)
Usuń...znając życie to pewnie jakaś Polska firma, która jak zwykle nie idzie na jakość tylko na ilość. Fajnie, że już jesteś, tak pusto było bez twoich trafnych komentarzy...
OdpowiedzUsuńJasnowidz jestes, czy co? Oczywiscie, ze firme prowadzi Polka :)))
Usuń...jaki tam jasnowidz, wiem czego po nas można się spodziewać, he he he...
UsuńA jednak prorok! :)))
UsuńNie morduj! Wsadź ją lepiej do autobusu tych linii i niech pojeździ tam i z powrotem, tak chociaż ze trzy razy :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, ze to nieglupi pomysl! Musialabym jej tylko bilet zafundowac, bo pewnie dobrowolnie by nie chciala. :)))
UsuńTo ci przygoda ... ja też naiwnie myślałam, że pojedziesz moimi stronami, bo tak najbliżej, a tu taka niespodzianka. Ostatnio zresztą ciągle się czemuś dziwię, o dziwo. Powinnam wiedzieć przecież, że najbliżej od Panterki z Niemiec do Łodzi jest przez Śląsk, a nie Wielkopolskę. Naiwna jestem ostatnio.
OdpowiedzUsuńA to podobnie jak ja. Mnie nawet przez mysl nie przeszlo, zeby zapytac przez telefon, ktoredy autobus jedzie, bo wydawalo mi sie, ze to takie oczywiste. :)))
UsuńCzyli zawsze trzeba zapytać, przez co autobus pojedzie ;) I na drugi raz numery telefonów pozbierać mozesz, to na każdym przystanku ktoś Cię odwiedzi i jakoś ta podróż przyjemniej przeleci ;)
UsuńGdybym to ja wiedziala... Pewnie podroz pelna bylaby krotkotrwalych, ale na pewno bardzo milych spotkan na kolejnych etapach podrozy.
UsuńUmordowałaś się...ale trzeba pozytywów szukać. Zobaczyłaś rejony, których wcześniej nie widziałaś ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie wiedziałam, że przez Częstochowę pomykasz, bo byłabym wylazła na trasę i chustą chociaż pomachała. Najważniejsze, że bez gorszych przygód się obyło.
Czestochowa strasznie rozkopana byla, zreszta duzo sie w Polsce drog i ulic buduje lub remontuje, ale to dobrze, bo bedzie juz tylko lepiej (mam nadzieje) :)))
UsuńOj rozkopana...poruszanie się po niej, to jak bieg przez tor przeszkód :)
UsuńPielgrzymkom to jakos nie przeszkadza :)))
UsuńOni lubią niewygody...podobno ;)
UsuńA to dobrze im tak! :)))
UsuńWe wrocku piffko spiżowe dobre w spiżu... kiedyś sie tam muszę wybrać. Koniecznie! Współczuję przygód.
OdpowiedzUsuńTroche masz daleko do Wrocka i nie po drodze, tak jak ja :)))
UsuńNiestety, aczkolwiek tego piffka bym sie napiła! Koniecznie miodowe!
UsuńA ono tylko tam do kupienia?
UsuńTak spiż to mini browar, piwko robione i sprzedawane na miejscu niefiltrowane i nie pasteryzowane, można kupić z nalewaka albo zabutelkowane. Z uwagi na krótką datę przydatności nikt nie będzie tego sprowadzał... za to jaki smak! Fiu fiu...
UsuńSpiż jest też w Miłkowie, Katowicach, i Wrocławiu.
http://spiz.pl/
No to trzeba sie przy okazji wybrac na wycieczke piwna. :)))
UsuńNie zazdroszczę Ci tej "przygody" komunikacyjnej, ale najważniejsze, że pobyt się udał.
OdpowiedzUsuńNo i witaj na ekranie :)
Eee tam, moglo byc gorzej, gdybysmy "po drodze" zaliczyli Rzeszow i Lublin. Przynajmniej moglam poogladac zmiany zaszle na Slasku, bo wieki cale tam nie bylam. Nie ma tego zlego...
UsuńCiesze sie, ze znow moge byc z Wami i podzielic sie wrazeniami z podrozy.
panterko, następnym razem pojedź przez olsztyn. a jeszcze lepiej przez ostróde:)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zahacze o Litwe, bo tam juz rzut beretem :)))
Usuńa jak już na Litwę to i do mnie ja to tylko 17 km mam do granicy z Litwą
UsuńNo wlasnie! A wyszlabys, Iwonko, do mnie na przystanek? ;)
Usuńmatko... polko...
OdpowiedzUsuńnastępnym razem krzyknij na blogu, że się wybierasz do domu...
na pewno się znajdą zaufane osoby co znają firmy przewozowe...
sama znam ze dwie...
busem jedzie się prosto do celu...
zabierają 6-8 osób i żadnego zbaczania z trasy...
przystanki na żądanie no i taniej...
i szybciej...
Alez ja te inne firmy znam, u tej samej baby kupowalam bilety dla dzieci, kiedy odwiedzaly dziadkow w Polsce. Trasa wiodla prawidlowo, wiec nie mam pojecia, za jakie grzechy wsadzila mnie do pojazdu jadacego dookola. Co se poogladalam, to moje! :)))
Usuń15 godzin to nie w kij dmuchał. Podziwiam wytrzymałości. A babę zakneblować i wepchnąć do autobusu na jej koszt. Z premii, którą zapewne dostała starczy jej na bilet.
OdpowiedzUsuńBede musiala zaprzac do roboty moje szare komorki i przemyslec zemste. ;)
UsuńJak zemsta to zemsta! Do autobusu w trasę, jaką sama musiałaś przejechać tam i z powrotem, ale w części bagażowej!
OdpowiedzUsuńA moze by ja tak puscic po wszystkich trasach po kolei? Z autobusu do autobusu przez tydzien bez przerwy. :)))
UsuńW krajach skandynawskich takie coś było by nie do pomyślenia!
OdpowiedzUsuńTu w zasadzie tez, ale biuro prowadzi pani z Polski. Masz dalsze pytania, czy wszystko jasne?
Usuńnie bardzo rzyt beretem de mnie na litwę to ponad 250 kilometrów. ja mieszkam na zachodnich mazurach.
OdpowiedzUsuńW skali mojej, gdzie do Lodzi mam 800 km, a kolo przez Slask wynioslo ponad 200 km, to naprawde niedaleko do nadrobienia :)))
UsuńDziękuję Ci Panterko za miłe słowa,myślę,że to nie pierwsze nasze spotkanie,dziękuję też w imieniu moich zwierzaków za sesję:)
OdpowiedzUsuńCala przyjemnosc po mojej stronie, Renatko.
Usuń