Nie zniechecajcie sie, kliknijcie! =>
Nastala przecudna zlota jesien, liscie w sloncu zloca i czerwienia sie intensywnie, niebo bez jednej chmurki dopelnia sielankowego obrazu. Weekend jak marzenie, umowilysmy sie spontanicznie z dwiema corkami (trzecia niestety miala juz inne plany) i moja mala wnusia na wspolny spacer, na ktorym nie moglo zabraknac naszych czworonoznych dzieci, 9-letniego od kilku dni Placzka i naszej Toyki. Ich stosunki nadal sie nie ocieplily, ale na neutralnym terenie jakos to idzie. Toya nauczyla sie omijac go z daleka i nie zwracac wiekszej uwagi na jego marudne powarkiwania. Obydwa psy mialy i tak wielka radoche z rodzinnego spaceru, ktory stal pod znakiem zblizajacego sie wyjazdu mojej najmlodszej latorosli za ocean.
A bylo to tak. Miala nienajgorsza prace, w ktora bardzo sie angazowala, wymyslala jakies ulepszenia i udogodnienia, a tu ani podwyzki, ani awansu. Zaczela wiec rozgladac sie za czyms innym, spokojnie i niespiesznie, wszak prace miala i nie zalezalo jej na czasie, a chciala cos naprawde zadowalajacego. Kiedy znalazla i doszlo do pierwszej rozmowy kwalifikacyjnej, postawila tak absurdalne warunki, ze wlasciwie nie liczyla na pozytywny wynik, ale prace przeciez miala, wiec postawila wszystko na jedna karte. Musiala zrobic bardzo dobre wrazenie, bo wszystkie warunki zostaly bez slowa przyjete i moje dziecie podjelo nowa prace na poczatku tego miesiaca. Podczas rozmowy wstepnej dowiedziala sie, ze w zakres obowiazkow beda wchodzily wyjazdy, w tym czesto do USA, gdzie ma siedzibe firma-matka. Miala tez obiecany kurs angielskiego w zakresie zawodowym, bo podstawowy miala w szkole i nienajgorzej sobie radzi. A tu nagle, na skutek splotu roznych okolicznosci, po dwoch tygodniach pracy dowiedziala sie, ze za tydzien wylatuje do Ameryki na dwa tygodnie. Na jej niesmiale protesty odpowiedziano, ze na pewno sobie poradzi. Szczesliwie jedzie z kims bardziej doswiadczonym, a nie calkiem sama, ale i tak ma pelne gacie strachu przed tym chrztem bojowym. No i przez caly czas cos zalatwia, wypelnia, dopina. Dobrze wiec, ze w tym kieracie znalazla czas na spotkanie z nami, chociaz spacer stal i tak pod znakiem rozmow na wiadomy temat. Jestem z niej dumna, ze tak dobrze ze wszystkim sobie radzi, jest przebojowa, odwazna, ma w sobie ten pierwiastek hazardzisty, ped do rozwijania sie. No i ciesze sie, ze finansowo wiedzie jej sie coraz lepiej. Smuci mnie (tylko troszeczke), ze nie bedzie z nami na moich urodzinach, ale to drobiazg.
I kilka migawek ze spaceru.
Aaa, i jeszcze wnusia z bapciom na deser.
Wnusia z bapciom wymiata wszystko inne.
OdpowiedzUsuńA gdzie w sensie do jakiego miasta w USA corka leci?
O rzut beretem od Ciebie, gdzies pod Philadelphia. Z poczatku myslalam, ze do Kaliforni, gdzie ma siedzibe firma-matka, ale na razie na wschodnie wybrzeze, gdzie miesci sie jakas malenka filia.
UsuńNiby rzut beretem, ale to jednak ok 2-3 godziny jazdy z NYC. Szkoda ze nie do NYC bo chetnie bym sie spotkala z Twoja corka jesli oczywiscie ona mialaby ochote.
UsuńNo szkoda, zaiste. Na mapie wygladalo dosc blisko. :))
UsuńTak na mapie to w ogole ta Ameryka jakas mala:)))
UsuńZebys wiedziala! Dopiero kiedy porowna sie ja z Europa, ktora w koncu dla mnie mala nie jest (tak daleko mam do mamy), widac jaki to gigant. :)
UsuńGratulacje dla córci (i puchnacej z dumy mamy). Niech sie jej zawsze dobrze wiedzie. Na pewno poradzi sobie spiewajaco.
OdpowiedzUsuńJak bym tak niespodziewanie zobaczyla Toyke od dolu, to pewnikiem bym pieluchy potrzebowala ;).
Nooo, ona na tym zdjeciu wyglada jak pies Baskervillow. :))
UsuńTwoje zdjecie z wnuczka rewelacyjne, no cudne, na wystawe.
OdpowiedzUsuńAle fajnie nowa praca i od razu takie atrakcje, super.
Niby fajnie, ale dziecko od tygodnia zyje w stanie przedzawalowym. :)
UsuńNie ma to jak byc mlodym,
Usuńi jak w piosence
'Najpiekniejsze jest to, co przed nami,
najtrudniejsze sa chwile czekania'
Racja, one maja cale zycie przed soba i dobrze, ze sa smielsze i bardziej przebojowe ode mnie.
UsuńA moje dziecko to dupa wołowa, po tatusiu. Chociaż ostatnio poznałam córkę dalszych znajomych - ta to dopiero mamlas! Mówisz do niej i nawet nie wiesz, czy żyje.
OdpowiedzUsuńNie wiem, za kim te moje takie przebojowe, zwlaszcza najmlodsza. Na pewno nie po mnie odziedziczyly te cechy, po chlopie zreszta tez nie.
Usuń"Za kim"? Ty z Poznaniem masz coś wspólnego?!
UsuńNie. I nie badz juz taka purystka. :p
UsuńJa nie jestem purystką, tylko się dziwię :)
UsuńW dzisiejszych czasach nie nalezy sie niczemu dziwic.
UsuńWyobrażam sobie, co musi przeżywać Twoja córcia - na jej miejscu też bym umierała z nerwów. Ale na pewno sobie poradzi i cos w sobie przełamie, czegos nowego sie o sobie dowie. Najważniejszy jest zawsze ten pierwszy raz.Potem już poleci.
OdpowiedzUsuńA Twoje zdjęcie z wnusią przepiękne, wzruszajace, roztkliwiające, coś bardzo mocnego w sercu budzi...
Ściskam mocno, Aniu!***
Olus, pewnie i Tobie niedlugo przypadnie w udziale babciowanie, ani sie obejrzysz. Wnusiatko bedzie mialo gdzie spedzac cudowne wakacje, bo nie ma jak u babci na wsi. :)
UsuńCzasem naprawde podziwiam moje corki, ja bylam zupelnie inna, bardzo zachowawcza i asekurancka. Do nich swiat nalezy.
Zdjęcia, jak zwykle cudnej urody. Jednak deser przecudny. Kiedyś Wnuśka będzie je oglądać z rozrzewnieniem.
OdpowiedzUsuńDuma z Córci jak najbardziej uzasadniona. Mam wrażenie, że młode pokolenie naprawdę umie sięgać po swoje. Czasem zazdroszczę Im odwagi.
Zante
P.S. Bardzo przepraszam, ale kradnę sobie zdjęcie z drzewem płaczącym.
Heee? Zante? Jakos Cie nie rozpoznaje pod tym zielonym homarem. :)))
UsuńKradnij se do wypeku, sciezki, drzewa placzace i co tam kcesz.
Ciekawe, jak potoczyloby sie moje zycie, gdybym miala tyle odwagi i zylke hazardzisty, jak moje latorosle.
Ja tez mam chwilami rozdwojenie jaźni;)) , bo w różnych miejscach różnie się loguję. Ja także często o tym myślę, co by było, gdybym miała tyle odwagi jak mój przyrodni brat i wyjechałabym do USA. Zante
UsuńEhhh, pewnie bys miala lepiej i swoja bizuterie lepilabys w Ameryce. A moze nawet mialabys znana w swiecie firme i bylabys milionerka? :)
Usuń;)))) Taaaaa.... jasne! ;)))
UsuńDlaczego nie?
UsuńFajnie razem wyglądają :), szkoda, że się nie zaprzyjaźniły. Powodzenia dla córy!
OdpowiedzUsuńNie wiem, co temu Placzku odbilo, ze wciaz warczy na suke, a dwa razy juz sie na nia rzucil z zebami. Moze uwaza, ze to z naszej strony zdrada przeciwko Kiruni?
UsuńPozdrowienia dla babci z wnusia ;)
OdpowiedzUsuńDziekujemy :**
UsuńSuper Babcia i Wnusia. Gratuluję Córce i Mamie, może jednak masz w sobie przebojowość i odwagę, które ujawniły się dopiero w córkach. Przecież teraz też "ciapą" nie jesteś.
OdpowiedzUsuńJestem. Ja tylko tak odwaznie wygladam, ale w duszy jestem tchorzem. Pewnie gdybym miala prace, nie rozgladalabym sie za inna, tylko cieszyla, ze mam.
UsuńZawsze zazdroscilam takim przebojowym ludziom,jak Twoje córy,ja to strachliwa zawsze byłam i jestem(tzn.przed czymś nieznanym)
OdpowiedzUsuńCudna ta fota Bapci z Wnusią.Moj Bubu tez taki rozkoszny :D....tylko Babci brak..........
Ja tez jestem strachliwa, wbrew wszelkim pozorom.
UsuńNasza mala ma jeszcze nawet prababcie, ale pewnie sie nie zobacza.
Mam podobną sytuację. Córka zaczęła w lipcu pracę w zagranicznej firmie i nie dość, że zamieszkała w stolicy, to jeszcze zaczyna się rozjeżdżać po świecie. Syn pracuje w Londynie. Przyznam, że trochę "odchorowałam" rozstanie z dziećmi, w sensie psychicznym, oczywiście, choć nie dawałam nic po sobie poznać. Jestem dumna z obojga, bo radzą sobie doskonale. Ja nie podjęłam takiej decyzji (dokładnie wiem dlaczego; charakter i okoliczności) choć miałam możliwości. Ale mąż lubi wyzwania. I pewnie dzieci odziedziczyły co nieco po prababci, która zwiała z domu (mieszkała na wsi), żeby zacząć nowe, samodzielne życie w Warszawie - i to w czasach, kiedy coś takiego było nieomal skandalem. Syna widuję dwa razy do roku, kiedy przyjeżdża z dziewczyną do Polski na urlop, ale córka jest w domu niemal w każdy weekend - jak dotąd. Albo my ją odwiedzamy, bo ma fajne i dość duże mieszkanie. Przyzwyczaiłam się do tej sytuacji, choć kiedyś nie wyobrażałam sobie, że dzieci będą tak daleko, szczególnie syn.
OdpowiedzUsuńTwojej córce życzę powodzenia, a Tobie, żeby Wasze rozstania nie były zbyt długie:)
Ja mam szczescie, bo wszystkie trzy sa blisko, w tym samym miescie, choc oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze nic nie jest dane na zawsze i moga kiedys daleko wyjechac. Jak kiedys ja. I tak dobrze, ze nie mieszkam za oceanem, bo juz stad nie odwiedzam Polski tak czesto jak bym chciala.
UsuńGratulacje dla Córuś ♥
OdpowiedzUsuńDziekuje w imieniu. :**
UsuńGratuluję! Zadowolone dziecko,to i zadowolona mama:)))))Chociaż te loty męczące,ale za to córka trochę świata zobaczy:)
OdpowiedzUsuńOna juz zobaczyla kawal swiata, bo na urlopy wyjezdza w egzotyczne miejsca. Byla juz w Tajlandii, na Mledivach, no i kawalek Europy tez widziala.
UsuńBrawo dla córki, "siedź w kącie a znajdą Cię", to się całkowicie nie sprawdza ;)
OdpowiedzUsuńA we wtej Hameryce na pewno da radę, jak tak dobrze poradziła sobie z nowym pracodawcą :)
Dołączam do zachwytów nad babciownusiowym zdjęciem!!! Pozostałe też bardzo dobre!
No pewnie bedzie musiala dac sobie jakos rade, a w sytuacji alarmowej ma kogos obok. Gorzej gdyby jechala sama, chyba umarlabym ze strachu. :)
UsuńCudownie, że tak się Twojej córeczce wiedzie - nie to co w tej naszej Polsce, w której młodzi szans nie mają. Na pewno sobie poradzi.
OdpowiedzUsuńAle krzepę masz, dziewczyno, gdzieżbym ja tak swojego Stasia podnosiła...
Jaka tam krzepe, to mloda jest jeszcze dosc lekka. Ale z takim apetytem dlugo lekka nie bedzie. :))
UsuńNo w Polsce mlodzi moze i maja mniejsze szanse, ale swiat stoi przeciez otworem, wiec co ich tam trzyma?
Ale duża wnusia. A co do wyjazdu córki to pamiętam jak w mieście Uć rozmawialiśmy o jej zmianie pracy. Fajnie, niech się rozwija bo u mnie niestety na razie wszystko leży. ALe mam już plan awaryjny.
OdpowiedzUsuńZawsze trzeba miec jakis plan B, a w ostatecznosci spakowac sie i wyjechac, bo w koncu co Was tam trzyma?
UsuńCiężko pracuję nad planem B, ale na razie trafiam na odmowy.
UsuńNo a plan C nie wchodzi w gre?
UsuńAnusia, cieszę się razem z Tobą, że dzieciątka potrafią sobie radzić i zawalczyć o lepsze. Myśmy dorastały w innych czasach.
OdpowiedzUsuńBapcia z wnusią cudowne i cała reszta też.
Czasy byly inne, ale i my nie bylismy tak odwazni, jak sa nasze dzieci. A i swiat bardzo sie zmniejszyl przez te internety i dobra komunikacje. :)
UsuńAnusia, one mają to po Was. Przecież odważyliście się na wyjazd i to w tak ciężkich czasach. Jaaa nigdy nie miałam takiej odwagi.
UsuńNie my, tylko slubny na poczatek, przecierac szlaki, a ja pojechalam dopiero po 1,5 roku z dziecmi juz na gotowe.
UsuńMożesz być dumna z córki! Super, że tak sobie radzi i ten skok na głęboką wodę na pewno też dobrze zniesie, a strach to przecież normalna reakcja. Wnusio z babcią boski! :)
OdpowiedzUsuńIWONA!!! To jest dziewczynka!!! Malvina.
UsuńJaki wnusio???
Aniu, ostatnio jestem mocno zmęczona i nie nadążam czytać niczego regularnie, chociaż Twojego bloga i tak nadrabiam jak mogę, sorry za pomyłkę. Teraz już wiem. :)
UsuńNo to nie jest takie ostatnio, ona ma juz 9 miesiecy. :)
UsuńAniu, cudownie! Gratulacje dla córki i przekaż życzenia powodzenia!
OdpowiedzUsuńJak to dobrze czasem zaryzykować :)
Gdyby mnie na jakiejs pracy zalezalo, nigdy nie stawialabym przesadzonych warunkow, a ta nie, wszystko albo nic.
UsuńAle fajna dzidzia i super zdjęcie z babcią :-)))
OdpowiedzUsuńGratki dla córci , niech jej się dobrze wiedzie w nowej firmie ;-)
Dziekujemy :** Na razie mloda jest zadowolona, ale wyjdzie "w praniu" czy ta praca rzeczywiscie jest taka, jaka sobie wymarzyla.
Usuńwielkie gratki, niech jej się wiedzie:))
OdpowiedzUsuńa wnusia niech tak radośnie fruwa z babcią jak najwięcej:)
Bapcia coraz starsza, wnusia coraz ciezsza, wiec pewnie juz niedlugo takiego fruwania. :D
Usuńno to iech tak metaforycznie w takim razie:)
UsuńTak to mogie przez cale zycie. :)
UsuńSuper się córce Twej z pracą udało :) Czasem trzeba tak na wariata, a nuż się uda.
OdpowiedzUsuńJa też tak nie potrafię, teraz np.czaję się z pewnymi decyzjami, czekając nie wiadomo na co... a bo się nie uda, a bo nie dam rady, a bo nie umiem ...
Na pewno da czadu w tej Ameryce, a że się trochę boi, to normalne.
Bapciowe zdjecie też mi sie najbardziej podoba :)
Wiesz, to jest chyba typowe, czlowiek z wiekiem nabiera doswiadczenia i zna juz ewentualne zagrozenia, wiec staje sie nadmiernie ostrozny. To jak z jezdzeniem samochodem, swiezy kierowca jest odwazniejszy od starszego stazem.
UsuńAniu, gratulacje dla Corki! Podziwiam takie mlode, odważne osoby:) Da rade i cos w zyciu osiagnie. Możesz być dumna!
OdpowiedzUsuńZdjecia cudne i nie wiem, co bardziej podziwiac-kwiatki, Toyke czy wnusie. Zartowalam, oczywiście Ty i "fruwajaca " wnusia macie I miejsce!!!
Pewnie, ze jestem dumna jak niewiemco. Szkoda, ze nie wszystkim dzieciom tak dobrze sie uklada.
Usuńdumna mama, gratuluję :) młoda poradzi sobie śpiewająco bo rzucona od razu na głęboką wodę nie ma wyjścia :) zdjęcia piękne jak zawsze :) Płaczek zawsze był taki bysio czy się rozrósł??
OdpowiedzUsuńMam wrazenie, ze z wiekiem rosnie Placzku leb i kark, on chyba byl wczesniej w tym obszarze szczuplejszy. :))
Usuńpociecha rade da bowiem chłonny rozum wiedzy a i zapewne ani chyb zdolny .Ale , ale ..fota babuli z pokoleniem malutkim jest rewelacyjna .Poproszę w ramy i na ściany
OdpowiedzUsuńmacham wieczorowo z podlasia
Oj tam, bede stara baba sciany dekorowac! Malvina w ramkach stoi :)
Usuń