Swiateczna i poswiateczna pogoda nas nie rozpieszczala. O ile bowiem w Polsce bylo slonecznie, tak u nas wciaz siapila jakas durnowata mzawka, a zimny wiatr nie zachecal do wychodzenia z domu. Miedzy swietami a nowym rokiem mialam wolne i wiekszosc tego czasu spedzilam na czytaniu i drzemkach. Oraz jedzeniu, co wypomnialy mi moje za ciasne spodnie. Z nudow troche eksperymentowalam sobie ze swieczka.
Kiedy bylam bliska samobojstwa, w piatek pojawilo sie slonce! No i uratowalo mi to zycie, bo wziawszy Toye, pognalam nad Kiessee. Wiatr byl owszem nieprzyjemny, ale co tam wiatr w obliczu wytesknionej od tygodni chwili slonca.
|
Powierzchnia wody mocno pomarszczona, a niebo w jakims nierealnym wrecz kolorze |
|
Toya tez wreszcie mogla sie wybiegac do woli, a nie tylko wychodzic na krotkosiki |
|
Kormorany wrocily na zime |
|
Kaczki, zadomowione i dokarmiane, w ogole nie odlatuja |
|
Tyle nowych rzeczy do obwachiwania... |
|
... i poznawania |
|
Gesi tez pozostaly na jeziorku |
|
Gesi? Moge poganiac? Moge? |
|
Widzisz, mama? Boja sie mnie! |
|
Lyski tez uciakaja |
|
Tak bym je pogonila... |
|
Drugi brzeg w sloncu |
|
Dlaczego nie moge sie wykapac? |
|
To moze chociaz na lawce posiedze? |
|
Albo poganiam sie z kumplem. |
|
Czy w Zimnej Wodzie staje? Chyba tylko kaczorowi! |
|
Piórkowa toaleta |
|
Zjadlabym ptaszka... mniammm... |
Dobrze, ze wykorzystalam ten moment i natankowalam sobie na zapas energii slonecznej, bo juz nastepnego dnia mzawka powrocila jak upierdliwy bumerang, ktorego nie da sie wyrzucic, bo zawsze wraca i lubi czasem walnac w potylice, kiedy czlowiek nieopatrznie sie odwroci.
Staramy sie przyzwyczajac psy do siebie, bo izolowanie i utrzymywanie Toyi w strachu przed Placzkiem do niczego dobrego nie doprowadzi, a w koncu sa one w jednej rodzinie i nie ma mozliwosci calkiem ich od siebie odseparowac. Tym razem Placzek tylko raz warknal na Toye, ale dostal ode mnie reprymende i uspokoil sie, a i ona nie wchodzila mu w droge.
No to mialas farta przynajmniej ociupinke slonaczka zalapac :). Tutaj na jutro zapowaidaja deszcz, ale to i tak nic nie znaczaca kropla w stosunku do tego, co by sie przydalo :(.
OdpowiedzUsuńTu od nowa ulica przy Kiessee zamknieta na trzy spusty i zalana woda, poziom wody w Leine przekracza wszelkie wyobrazenie, groza powodzie. A od tamtego piatku wciaz i znowu cos z nieba leci. Do urzygania!
UsuńPtegoroczna zima strasznie niesprawiedliwa :(. W Waszych stronach ciagle leje, a tu niedobory jak cholera. Wprawdzie przed chwila lujnelo porzadnie, ale jutro juz slabe szanse na deszcz, choc chmury nadal maja lazic.
UsuńNie ma sprawiedliwosci na tym swiecie. Chetnie oddalabym Wam ten deszcz, a wzamian wziela troche slonca.
UsuńDoskonale Cie rozumiem, nie potrafie zyc bez slonca, zaraz mam jakies sklonnosci depresyjne.
OdpowiedzUsuńTej zimy jest tragiczny deficyt slonca, za to nadmiar wody i orkanow. Myslalam, ze przetrwam zime bez tabletek, ale w takich okolicznosciach musialam znow zaczac je zrec, bo bylo kiepsko.
UsuńZupelnie nie pamietam uczucia ze slonca moze brakowac, czy ze dzien jest krotki.
OdpowiedzUsuńRaczej bywa odwrotnie, patrze na niebo i wyszukuje chmurek. W tym roku lato jeszcze nie meczy, byl caly tydzien temp. wokol 25 stopni, jutro gorac ale niedziela juz przyjemna.
Myslalam nawet o tym kiedy pojdziesz na wlasnie taki spacer, Toya i historyjki z nia zwiazane zawsze fajnie sie czyta.
Jak tu w ogole wychodzic z domu, kiedy pies w drzwiach sie zapiera i chce wracac do domu, bo mu na futerko kapie. Myslalam, ze w te swieta i wolny tydzien naprawde zwiariuje od tego siedzenia w chalupie.
UsuńTo ci Toya, taka delikatna panienka, moze tez to zimno ja zniecheca do wyjscia, ciekawe czy w cieply deszczowy dzien ma tak samo.
OdpowiedzUsuńNie lubi mokrego futerka i juz! Jak troche lepiej leje, to jest naprawde problem, bo gotowa nie sikac przez caly dzien.
UsuńTa odrobina słońca-jak na lekarstwo.U mnie,w pd-wschodniej Polszy,fajna pogoda,tylo te cholerne wiatry!!Często mnie kontetnie Glowa boli od tej huśtawki cisien.
OdpowiedzUsuńFotki-piękne.
Kaczor-cudny!!!!:-)
Tu tez pizdzi jak we Wloszczowej na dworcu, dwa dni temu przeszedl przez Niemcy kolejny orkan, narobil wiele szkod i se poszedl. Dzisiaj znow duje od rana. I pada oczywiscie, jakze by inaczej.
UsuńWloszczowa mala miejscowosc, nic o wichurze nie znalazlam, ale maja kopiec sw. Jana Nepomucena z jego figura na szczycie.
UsuńHistoria dworca ciekawa, bo ekspres jadacy do Warszawy zatrzymuje sie na zyczenie pana posla, no i zabiera pana posla.
Aaa, to taka metafora z ta Wloszczowa, licencja poetica. :)))
UsuńMarigold, ten dworzec we Włoszczowej, to był dla Gosiewskiego, który zginął w Smoleńsku. Czy teraz ekspres kogoś zabiera, to nie wiem.
UsuńTen pokraczny z za krotkimi lapkami i kilkoma zonami. Mala strata dla spoleczenstwa.
UsuńJak ja lubię Swiatło,ze świec.Często je palę w domu.Przejdzie wiosna i zgubisz te zbędne kilogramy.Spacer i ptactwo piękne.A ja też niedługo już będę miała sunię do spacerków.Napisze o niej więcej 20 jak ją odbierzemy.Hura!
OdpowiedzUsuńGratuluje, Gosiu. Twoja zmarla sunia na pewno by sobie tego zyczyla, zebys uszczesliwila ktoras z jej gatunkowych siostr.
UsuńZe wzgledu na Bulke od dawna nie uzywamy swiec, czasem odpalam na chwile, ale nie zostawiam bez nadzoru.
W święta byliśmy na spacerze W Ogrodach Królewskich w Londynie, a tam zachwyciła mnie ilość ptactwa wodnego - łyski, kurki wodne, mnóstwo różnych kaczek, gęsi, czaple, białe i czarne łabędzie, a nawet pelikany. Pomyślałam sobie wtedy, że mogę się w końcu poczuć jak Pantera nad Kiessee:)))
OdpowiedzUsuńNiektóre gęsi wręcz żebrały o jedzenie, były strasznie zabawne, no i było mnóstwo szarych, w większości nieźle upasionych wiewiórek.
:))) Nooo, nie do konca, bo u nas nie ma czarnych labedzi. :)))
UsuńTe szare wiewiorki to szkodniki skads przywiezione, ktore wyparly miejscowe rude, gdzies o tym czytalam.
U nas przez ostatnie dni nawet słońce wyglądało. Też nie lubię szarych dni, ale wiatr owszem, bo smog przegania. Fajne wyniki eksperymentów ze świeczką.
OdpowiedzUsuńU nas nie ma smogu, wiec wiatru nie lubie, bo mi w uszy nawiewa. A deszczu/mzawki to juz w ogole nie lubie.
Usuńno ja nie wiem kiedy było słonce u nas ...chyba u ciebie w Uć było, u nas owszem jaieś dwa dni przed świętami, kiedy akurat sprzątałam...aktualnie DEPRECHA wielka jak słowackie Tatry u mnie głównie z powodu tego szajsu za oknem.
OdpowiedzUsuńTa deprecha ciagnie sie u nas juz tygodniami, czasem slonce sie pokaze, kiedy jestem w pracy, a potem znow pada. No mozna sie powiesic z radosci.
UsuńEch, u mnie to slonce swieci (jesli) to tylko w czasie kiedy jestem w czterech scianach zamknieta w robocie. Bleee...
OdpowiedzUsuńNooo, dzisiaj pokazalo sie, kiedy bylam w fabryce, a teraz znow siapi. Wrrr...
UsuńDziwnie mało Ci potrzeba do uratowania przed samobójstwem...
OdpowiedzUsuńCzasem wystarczy impulsik, slonca promyczek.
UsuńTo nie na myśli samobójcze.
UsuńZnasz sie akurat. Mnie wystarczyl.
UsuńJeżeli ja się nie znam na "polepszaczach", to Ty na pewno nie znasz się na myślach samobójczych! :P
UsuńFrau Be, raczej nie masz monopolu.
UsuńU mnie od paru dni słoneczko się pokazuje, ale straszny wiatr przegania chmury tam i nazad i ono biedne nie ma siły przebicia. Nie pada, ani nie siąpi w dzień, ale w nocy i owszem, bo chodniki rano mokre.
OdpowiedzUsuńJa juz czuje poczatki reumatyzmu od tej ciaglej wilgoci. Bleee...
UsuńTak przyglądam się Toyi i kurczę! Przepraszam, że tak napiszę ale widzę Kirę, jej sylwetka, ruchy, tylko paszczaka inna.
OdpowiedzUsuńFajnie, że ją macie, a ona Was.
U nas mrozy, i nawet śnieg się uchował. W końcu zima nastała i trzeba ją jakoś przetrwać, a świeczki to magia i ja lubię wygapiać się w nieee!
Anuś! Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, buziaki:)
W tym roku wyjatkowo Was dopadlo, mowi sie o zimie stulecia w calej polnocnej Ameryce, podobno nawet na Florydzie spadl snieg.
UsuńToya jest podobna do Kiry, moj slubny chcial psa w takim typie jak ona.
Dzieki, buziaki :***
aaaa a co to jest słońce????
OdpowiedzUsuńWikipedia podaje, ze podobno to jakas gwiazda w poblizu ziemi i podobno ja ogrzewa, ale bo to wiadomo, czy mozna wiki slepo wierzyc?
Usuńja jak niewierny Tomasz, jak nie zobaczę nie uwierzę:pp
UsuńBo w to trudno uwierzyc.
UsuńTo ja wam mowie ze slonce jest, widze codziennie.
UsuńAaa... wiec to Twoja sprawka! Najpierw dwoch takich ksiezyc zajumalo, a teraz Ty slonce. :)))
UsuńU nas od kilku dni słońce bawi się w chowanego ze chmurkami, jednak chmurek więcej niż słońca, no i kapie z nich. Tobie pięknie przebłysło, szkoda, że na tak krótko.
OdpowiedzUsuńDobry i jeden dzien slonca, lepiej niz nic.
UsuńO jak ładnie! U nas też ponuro,ale jutro mam wielką nadzieję wybrac się gdzieś na łono natury, bo tego mi brakuje bardzo tak jak Tobie słońca.
OdpowiedzUsuńJa jutro mam w planie caly dzien roboty, wiec lepiej, zeby nie bylo slonca, bo by mi serce z zalu peklo.
UsuńDziś mój stanął przed "stacją pogodową" i ogłasza: "dziś ma być 1 godzina słońca, tak wyświetla się na ekraniku". Popatrzyłam za okno, popatrzyłam na niego i pytam: a napisali o której godzinie?
OdpowiedzUsuńNie napisali, więc pewnie nic z tego. No i miałam rację- na zmianę albo coś padało albo wiało, a było aż + 11 stopni.Ale był naprawdę zimny wiatr i jak powiało to człowiek dałby głowę, że jest najwyżej ze 3 stopnie ciepła.
Faktycznie to niebo ma taki dziwny, ale piękny , kolor.
A portret kaczuchy- super!! Jak widzę to Toya jest już niezle ułożona, skoro nie pognała do wody, w której tyle pokus było.
Ta pogoda doprowadza mnie do czarnej rozpaczy, za wilgotno, za ciemno, zbyt wietrznie i w ogole bleee...
Usuń:))) Panterko, na pocieszenie podaję, że dziś w Łodzi było ładnie i słonecznie - tylko, że ja byłam w pracy. Za, to dnia już nam przybywa i coraz bliżej wiosny... :)))
OdpowiedzUsuńTylko jezeli wiosna ma byc taka, jak ta zima, to ja sie nie zgadzam!
UsuńFajnie, że miałaś taki pogodny dzień na spacerek w słońcu, sama wiem, jak się tu ucieszyliśmy jak i u nas zawitało słoneczko i mogliśmy przejść się wokół jeziorka.
OdpowiedzUsuńOgólnie mam wrażenie, że pogoda powoli się rozjaśnia i niebo już nie jest takie szare, jak przed Nowym Rokiem, a dni stają się dłuższe.
Pieski urocze w tej zabawie. Dobre nastawienie, żeby je do siebie przyzwyczajać.
U nas z kotami trochę inna sytuacja, pewnie nie będą się za bardzo widywać, gdybyśmy mieszkały z córką w jednym mieście, pewnie byśmy też się starały je do siebie przyzwyczaić.
Piesy jeszcze nie sa na poziomie wspolnych zabaw, oby tylko Placzek nie atakowal Toyi, to juz bedzie dobrze. Nie wiem, co temu psu sie na starosc we lbie poprzestawialo, ze nie lubi akurat naszej suki.
Usuń