Banery, ordery i inne bajery

poniedziałek, 26 lutego 2018

Swiat jest maly...

... a Getynga jeszcze mniejsza.
Ostatnie dni to nieustajace pasmo przecudnej pogody. Roznie to bywa z bardzo dlugimi spacerami, ale staram sie robic codziennie choc krotka przechadzke, bo grzechem byloby siedziec w domu. A Toyka dzien w dzien robi dziesiatki kilometrow, bo maz tez nie proznuje i stale gdzies z nia lata.
W piatek wrocilam z fabryki nieco styrana i niespecjalnie chcialo mi sie wychodzic, wiec zasiadlam przy kompie, ale im dluzej siedzialam, tym czesciej wzrok moj przyciagal widok za oknem: klarowne blekitne niebo, slonce, lekki mrozik. A im czesciej patrzylam, tym bardziej chcialo mi sie wyjsc, choc moje nuszki stanowczo sie temu sprzeciwialy. I tak dluzsza chwile trwala dyskusja musku mego z nuszkami, az w koncu zwyciezyl rozsadek i postanowilam wyjsc. Niestety to swiecace z zapalem slonce nieco mnie zmylilo i pomyslawszy, ze na pewno dobrze przygrzewa, nie wzulam kaleson pod spodnie, wiec troche mi tylek przemarzl, ale co tam, przyspieszylam kroku i jakos tam dalam rade.
Poszlysmy z Toyka zobaczyc, co nowego nad Kiessee. Jeziorko bylo miejscami zamarzniete, ale nie na tyle, zeby mozna bylo nan bezpiecznie wchodzic, wiec dokola wisialy czerwone flagi. Za mojej kadencji w Getyndze chyba z dwa albo trzy razy tafla jeziorka zamarzla na tyle, ze zostala oddana we wladanie lyzwiarzom. Toyka latala jak nawiedzona, co rusz spotykala jakiegos kumpla i zabawom, dzikim ganiatykom nie bylo konca. A ja w tym czasie pstrykalam sobie zdjecia. To byl taki dzien, ze nie tylko slonko przyswiecalo, z calym zapalem wtorowal mu ksiezyc.











Drób jakos poznikal z jeziorka, nie zauwazylam ani jednego abondzia, kaczki tez gdzies sie wyniosly, a po czaplach nawet wspomnienie nie pozostalo. Nie dziwota, bo chyba by im kuperki poprzymarzaly. Daly sie za to zauwazyc tabuny kormoranow i kilka lysek.





W pewnej chwili Toya wyrwala do przodu i nie dawala sie przywolac. Z daleka zobaczylam, ze podbiegla do jakiegos psa. Podchodze ja blizej... serce mi drgnelo... ale jeszcze nie wierzylam... Niemozliwe! Taki zbieg okolicznosci! I nagle ten drugi pies leci do mnie, nie reagujac na krzyki mlodego chlopaka, ktory usilowal go odwolac z powrotem. Psia paszcza rozesmiana, Toya za nim szczesliwa... Placzus... kochane psisko... Az mi sie lzy w oczach zakrecily. Ukochalismy sie, zanim chlopak zdazyl dobiec z przeprosinami. Wytlumaczylam mu pokrotce nasze pokrewienstwa, chwile postalismy i pogadalismy, a w tym czasie psy brykaly i bawily sie w najlepsze, jakby nie wiem jak byly zaprzyjaznione. Chyba jednak stesknily sie jakos za soba. Ja z tego wrazenia w locie pstryknelam dwa zdjecia, ale oba wyszly tak sobie, nieostre albo Placzek patrzyl gdzie indziej.



Juz wczesniej byly wiesci od przyjaciolki mojej corki, ze Placzkowi powodzi sie dobrze. Wolno mu nie tylko rozwalac sie po kanapach, ale nawet spi z nowym panem w lozku. Myslalam, ze ten nowy to ktos w srednim wieku, a tu takie zaskoczenie, to mlody chlopak. Kiedy skonczylismy gadac i pozyczylismy sobie dobrego dnia, przez mysl mi przeszlo, ze Placzek moze chciec pojsc z nami, a tu pelne zaskoczenie! Nawet sie nie odwrocil i niewolany poszedl za nim. Czyli krzywda mu sie nie dzieje. Z jednej strony zrobilo mi sie troche przykro, ale z drugiej... widac, ze trafil w dobre rece i sam chce w tych rekach zostac. To niecaly miesiac, odkad jest u niego, a widac, ze zdazyli sie zzyc. To na mnie zrobilo to spotkanie znacznie wieksze wrazenie niz na samym Placzku, ale jestem spokojniejsza. I mam nadzieje, ze moze jeszcze nieraz bedziemy sie spotykac, bo widac, ze chlopak tez lazi z nim daleko. Wprawdzie mieszka troche blizej jeziorka niz my, ale to i tak spory kawal drogi. Cala we wrazeniach podreptalam dalej.







Dlatego wlasnie  pod sobotnim postem, na pytania Gosi i Lucy, dawalam wymijajace odpowiedzi, chcialam od razu opowiedziec wszystkim, ze z Placzkiem wszystko w najlepszym porzadku.









62 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Tam jeszcze sie trzymalam, ale w domu poplakalam.

      Usuń
    2. Jakby nie patrzył, pieski wnusio.

      Usuń
    3. Z ktorej strony nie patrzec, to wnusio. Jak nie ze strony corki, to ze strony Kiruni.

      Usuń
  2. Przeczytalam o Placzku z takim wsruszeniem ze mam jeszcze lzy w oczach. Wspaniale.
    Tak czulam od poczatku ze bedzie dobrze, jakos podswiadomie wierzylam w tego chlopaka. Szczesliwy chlopak, szczesliwy Placzek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wyzej w komentarzu napisalam, wrociwszy do domu, pofolgowalam sobie, bo to w koncu jedno z moich dzieci.

      Usuń
  3. I jeszcze jedno, psy sa kochane, takie spontaniczne, jak jest milosc gnaja, nic ich nie zatrzyma. Piekne spotkanie mieliscie wszyscy, pelne uczuc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przedtem Placzek Toyi nie lubil, a ona sie go bala, a tu nagle taki wybuch uczuc miedzy nimi.

      Usuń
  4. Ufff, to najlepsze wiesci, jaki moglas sobie wymarzyc. Wprawdzie serce Ci drgnelo, ze Placzus juz sie do Ciebie nie kleil, ale najwazniejsze, ze wyraznie mu dobrze :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A taka mysl przez glowe mi przeleciala, ze bedzie chcial leciec za nami.

      Usuń
  5. Cudny spacer a na tak dobre wieści o płaczku serce moje się bardzo raduje.Chłopak młody,więc spacery długie są.Jak fajnie.No i ta kanapa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I lozko z posciela! Tego Placzek nie mial przez cale swoje zycie.
      No chyba, ze nikogo nie bylo w domu, to sobie folgowal. :)

      Usuń
  6. Jak dobrze że zobaczyłaś to na własne oczy . I niech tak dobrze będzie. Jaka ulga!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wytęż wzrok i... znajdź błąd logiczny w zdaniu: "(...) aż w końcu zwyciężył rozsądek i postanowiłam wyjść".
    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No i mnie wzruszyłaś spotkaniem z naszym Płaczkiem!Również bardzo się cieszę,że jest mu tam dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  9. Super spotkanie! :) no to fajnie ze pieski maja kontakt. Oby częściej ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, kontakt byl jedynie przypadkowy i moze tak byc, ze juz nigdy wiecej sie nie zobaczymy.

      Usuń
  10. Żal mi było Płaczka, nie pisałam tego, bo nie chciałam Cię dobijać. Zdanie Frau Be jest mi bliskie.Cieszę się ogromnie że wszystko u niego w porządku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta akcja z oddawaniem Placzka kosztowala mnie naprawde duzo, bardzo to przezylam, duzo lez wyplakalam, w koncu znam to stworzenie od urodzenia i wiem, jak bardzo wrazliwym jest zwierzakiem.

      Usuń
  11. i super ! Płaczek trafił w dobre ręce, macie spokojne sumienie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh... z tym sumieniem to nie takie proste, ale dobrze wiedziec, ze dziecko ma sie nienajgorzej.

      Usuń
  12. Cieszę się, że u Płaczka wszystko dobrze, bo trochę mnie niepokoił brak wieści. Piękne zdjęcia, u mnie zwyciężyło lenistwo i w niedzielę nie ruszyłam się z domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od kilku dni latam codziennie, tak mnie to slonce motywuje do wychodzenia, a Toyka jest przeszczesliwa.

      Usuń
  13. Lubię taki księżyc za dnia.Świetnie się złożyło, bo mogłaś się namacalnie przekonać, że Płaczek ma się świetnie, że znalazł dobry dom i fajnego właściciela. W nowym domu czuje się zapewne w centrum zainteresowania i to daje mu poczucie szczęścia i pewności siebie.
    Mocno dorosłe psy "nowego lokatora" w swym dotychczasowym domu bardzo często nie są stanie tolerować, są zazdrosne i zupełnie bez powodu czują się odrzucone przez ukochaną pańcię a niemowlę traktują jak intruza.
    Moja znajoma lekarka, gdy przyjechała z dzieckiem ze szpitala, położyła je na podłodze koło psiego posłania i spokojnie patrzyła jak pies dzieciaka wpierw dokładnie obwąchał, potem dokładnie oblizał a w końcu położył się obok i...dał pańci brzuszek do pomerdania.I odtąd dziecko było jego, pilnował dzieciaka bez przerwy. Na spacerach nikomu nie pozwalał zaglądać do wózka, zaraz warczał.A psisko było jakimś mieszańcem wielkości niemal cielaka. Gdy dziecię zaczynało chodzić to trzymało się psa za kudły lub za...psie klejnoty.Widok był niesamowity. A i tak najzabawniej było gdy pies wyjmował dziecku z rączki to, co mały dostawał do jedzenia- jeśli to była bułka, to zabierał i zaraz wyrzucał, gdy ciasteczko- zabierał i zjadał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tez przeprowadzilismy oswajanie Placzka z dzieckiem (a nawet wczesniej z brzuchem) wedlug schematu, jaki opisujesz. I przez dlugi czas wszystko bylo fajnie, dzieci (dwu i czworonozne) wygladaly na zaprzyjaznione. Zaczelo sie zle dziac, kiedy corka byla w ciazy z Gapciem, warczenia na Malvine zaczely sie powtarzac i trzeba bylo cos przedsiewziac. Szkoda, bo dzieci chowane ze zwierzetami lepiej sie rozwijaja i nie sa tak podatne na alergie.

      Usuń
  14. Super że Płaczek ma dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko na to wyglada, ale lekki niepokoj zawsze pozostaje.

      Usuń
  15. O rany, jak się cieszę! Fajnie, że Płaczek tak trafił i że mogłaś go spotkać:)
    A psy maja dobrą pamięć; my przyjeżdżałyśmy do cioci tylko na miesiąc wakacji, a psy zawsze wariowały z radości na nasz widok:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesto przejezdzalam niedaleko miejsca (czasem specjalnie nadkladajac drogi), gdzie mieszka przyjaciolka corki, a wiec i Placzek, choc nie wiem dokladnie, gdzie on teraz jest. Zawsze o nim myslalam, mialam nadzieje zobaczyc go chocby przypadkiem z jadacego samochodu. Nigdy sie nie udalo, a tego dnia tak zupelnie niespodziewanie.

      Usuń
  16. Aniu nie masz pojęcia jak ja się ciesze z powodu Płaczka )))) bardzo !!!
    bałam sie zapytać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama przez caly czas zylam w strachu, jak mu sie wiedzie, choc niby slyszalam od tej jego sasiadki, ze dobrze. Pewnie nikt go nie bedzie tak bardzo kochal, jak my, ale widac, ze jest mu u nowego dobrze.

      Usuń
  17. I ja się zwruszyłam, a co dopiero Ty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, bardzo. Jeszcze mi do dzisiaj nie przeszlo. Co z oczu, to z serca i jakos coraz rzadziej o nim myslalam, a teraz wszystko wrocilo.

      Usuń
  18. Co za spotkanie! I wiesz co? Dobrze sie stalo, serce poplakalo (ale mi sie zrymowalo!) ale przynajmniej jestes spokojniejsza, jak zobaczylas ze krzywda mu sie nie dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobrze, że czasami świat jest mały. Z pewnością takiego spotkania się nie spodziewałaś. Ale ono było i z pewnością Cię uszczęśliwiło. Wiesz, że Placzek jest w dobrych rękach. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, predzej spodziewalabym sie zorzy polarnej w srodku dnia niz spotkania z Placzkiem. Z jednej strony mnie ono uspokoilo, z drugiej od nowa zasmucilo. Znow za nim tesknie.

      Usuń
  20. Świat jest mały, ale ca to jaki piękny :). Cudowne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
  21. Się wzruszyłam i ucieszyłam, że spotkałaś Płaczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mozesz sobie wyobrazic, jak mna to spotkanie potrzasnelo.

      Usuń
  22. :) Dobrze, że spotkałaś Płaczka tak niespodziewanie i tym bardziej, że nie wchodziłaś na jego teren, czyli specjalne odwiedziny. Płaczek zaufał nowemu opiekunowi i jest mu dobrze, bo inaczej, to chciałby iść za Tobą. :) Podejrzewam, że ciut Ci jest smutno, że tak szybko się zżył z nowym opiekunem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche tak, choc z drugiej strony znacznie gorzej by bylo, gdyby Placzek chcial poleciec za nami. To swiedczyloby, ze nie czuje sie w nowym domu dobrze.

      Usuń
  23. tak czekałam, kiedy na spacerze Płaczka spotkacie i się doczekałam :) a jak fajnie się psiny przywitały, jak najlepsi kumple :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet specjalnie krecilam sie w okolicy, gdzie on mieszka, w nadziei, ze moze go zobacze. Jednak daremnie, nigdy go nie widzialam i kiedy prawie juz przestalam tak intensywnie sie martwic, nagle taka niespodzianka.

      Usuń
  24. Bardzo sie cieszę, że Płączek taki zadowolony z nowego pana i już do niego przywiązany. Najważniejsze jest to, że piesek jest szczęsliwy a nie pokrzywdzony przez los.
    Spacer Ci się udał, bo słonko było piękne a słonko jest najważniejsze. Nawet jak jest mróz, to dzieki słońcu nie czuje sie prawie wcale tego zimna.Tylko ubieraj kalesonki. Ja ubieram!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciagam kalesonki, bo od piatku jest coraz zimniej, a dzisiaj wieczorem zaczal padac snieg, co mnie zupelnie zalamalo. Juz boje sie jutra i drogi do pracy.

      Usuń
  25. cHYBA NAM WSZYSTKIM ULŻYŁO PO TYM WPISIE:) cIESZE SIE,ŻE pLACZEK JEST SZCZESLIWY,A tY JUZ SPOKOJNA, ŻE MU SIE KRZYWDA NIE DZIEJE:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy jest szczesliwy to nie wiem, na pewno teskni jeszcze i nie rozumie dlaczego tak sie stalo. Ale co najmniej nie dzieje mu sie krzywda.

      Usuń
    2. nawet jak teskni to na KANAPIE albo w POSCIELI co za luksus

      Usuń
    3. No tak, zawsze latwiej tak tesknic. :)

      Usuń
  26. Mała, ale cudna. Takie nasze malutkie światy są najcenniejsze i tam czujemy się najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham to miasteczko miloscia bezwarunkowa, a przez to wlasnie, ze takie male, mozna spotkac przypadkowo kochanego zwierzaka.

      Usuń
  27. Jak ja się ucieszyłam po przeczytaniu o tym spotkaniu z Płaczkiem! No niesamowite świetne wieści. Wspaniale, że dobrze mu się dzieje i powodzi i że idzie za nowym panem jak w dym. I Ty na pewno jesteś teraz spokojniejsza, nawet jeśli serducho się wyrywa. Okazuje się, że i taka adopcja może dać zwierzakowi szczęście. Zawsze uważałam, że pies może z dobrego domu trafić do jeszcze lepszego (dla niego). Jak dobrze, że jest tego przykład. pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz Placzek znow jest jedynakiem, a nowy tatus ma dla niego wiecej czasu.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.