... Wasze dziecinstwo? Czy stalo sie to, kiedy przestaliscie zalatwiac sie w pieluchy i zaczeliscie jesc samodzielnie widelcem? A moze kiedy poszliscie do szkoly i zaczely sie codzienne obowiazki, a skonczyly beztroskie lata? Moze kiedy skonczyliscie podstawowke, gdzie, nie czarujmy sie, nauka traktowana byla troche przez palce? A moze po bierzmowaniu, ktore jest rodzajem religijnego wejscia w kolejny etap? Moze dopiero po swietowaniu wlasnej 18-tki, kiedy czlowiek staje sie pelnoprawnym czlonkiem spoleczenstwa, bo moze przystapic do wyborow, pic alkohol i, co najmniej teoretycznie, decydowac o sobie? A moze dopiero wtedy, kiedy wyprowadziliscie sie z domu i poszliscie na swoje? Po slubie? Po urodzeniu sie Waszego dziecka? A moze dopiero, kiedy odeszli Wasi rodzice, przestaliscie byc dziecmi?
Kiedy, w ktorym momencie zycia poczuliscie tak naprawde, ze TERAZ wlasnie skonczylo sie Wasze beztroskie bycie dzieckiem, ze w tym akurat momencie staliscie sie tak naprawde dorosli, ze wszystkimi tej doroslosci konsekwencjami? A moze wszystko przebiegalo tak wolno i plynnie, ze nie zdolaliscie zauwazyc roznicy, nie bylo tego punktu X?
Jak to sie odbylo u Was, kiedy zauwazyliscie, ze juz nie jestescie dziecmi?
Długo byłam dzieckiem, bo mieszkałam z Mamą i liczyłam sie z jej zdaniem, ale z dzieciństwa chyba jeszcze nie wyrosłam. Ptasie mleczko nadal obieram z czekolady (nie lubię czekolady), a delicje jem warstwami. Na zaparowanej szybie też zdaża mi się rysować, zwłaszcza w autobusie, bo w domu mi nie zaparowują, o dziwo.
OdpowiedzUsuńI dobrze, wieczna Mala Dziewczynko. :***
UsuńPiona, Bezowo, też nie lubię czekolady!
UsuńI tu sie roznimy, bo ja bardzo lubie. :))
UsuńNie ma problemu, mogę oddawać Ci każdą, którą dostanę.
UsuńA, nie. Nie każdą. Białej nie oddam, białą lubię.
Ja białej się nie czepię za skarby świata bleeee
UsuńZjesc zjem, ale zebym jakos lubila, to niespecjalnie.
UsuńMam podjuma! Co wygrałam?
OdpowiedzUsuńZaparowana szybe do dyspozycji. :)))
UsuńHmmmm, gdzies tak w pierwszych miesiacach trzeciej klasy, kiedy po zmianie szkoly wpadlam w lapy szczególnie wrednego babsztyla, przez jakas koszmarna pomylke zwanego wychowawczynia.
OdpowiedzUsuńW takim przypadku szkola moze na zawsze zostac wielka trauma.
UsuńA co Cie sklonilo do wyboru zawodu? Chec zemsty? :))))))))))))
Blaaaaaah... U tych dzikich ludów tez trzeba bylo jesc, a brak odpowiednio usytulowanych pociotków/znajomych królika nie pozostawial innego wyjscia.
UsuńAle Ty jestes dobra dla dzieci, co? :)))
UsuńZ dziecmi na szczescie nie mam przyjemnosci, a z tzw mlodzieza sie dogaduje :).
UsuńWiedzialam! Czulam.
UsuńChyba mi się zbiegło z maturą, śmiercią taty tuż przed nią i świadomością, że ponoszę konsekwencje swoich wyborów. Jednak póki żyła Mama zawsze coś z dziecka we mnie tkwiło.
OdpowiedzUsuńDo dzisiaj lubię czytać bajki.
Mna rzucilo pierwszy raz o sciane, kiedy odeszla moja babunia, chyba wtedy pozegnalam sie z moim wczesnym dziecinstwem, z tym, ktore spedzilam u niej i kiedy bylam kochana naprawde bezwarunkowo.
UsuńW wielu dziedzinach zycia ciagle jestem dzieckiem i dobrze mi z tym:))
OdpowiedzUsuńAle tez bardzo szybko przestalam byc dzieckiem, bo od zawsze chodzilam wlasnymi drogami, wiedzialam czego chce i jak to zdobyc:)) A ze czesto byly to durne zachcianki i decyzje to ich konsekwencje tez ponosilam.
Serio nie potrafie wskazac nic, zadnego wydarzenia, ktore spowodowaloby, ze nagle poczulam sie dorosla.
Moze tak wlasnie powinno byc, zeby pozostac w jako takiej psychicznej rownowadze? Moze ten dzieciecy pierwiastek nigdy nie powinien w nas zgasnac...
UsuńNie powinien zgasnąć nigdy!
UsuńMam podobnie jak Star, pod wieloma względami jestem dzieckiem, pomimo że odpowiedzialności za innych zaczęłam się uczyć gdy urodził się mój najmłodszy brat. Mama rok po jego urodzeniu poszła do pracy i ja przejęłam na kilka godzin opiekę nad nim, miałam...9 lat.
Teraz madre glowy podnioslyby alarm, ze to ciemiezenie dzieci, wykorzystywanie nieletnich i takie tam. A kiedys to bylo zupelnie normalne, ze starsze rodzenstwo przejmowalo obowiazki rodzicow wobec mlodszych.
UsuńNie wiem kiedy moje dziecinstwo kompletnie sie skonczylo, dlugo bylam na utrzymaniu rodzicow, moze po studiach kiedy zaczelam pracowac i w koncu sie usamodzielnilam, moze to byl koniec dziecinstwa, a moze duzo wczesnie kiedy bylam w drugiej klasie szkoly podstawowej i musialam wygumowac Stalina z zeszytu z pierwszej klasy.
OdpowiedzUsuńJedno wiem ze chcialam byc jak najdluzej w tym okresie beztroski, dziecinstwa, mlodosci.
Ja dziecinstwa nie wspominam szczegolnie sentymentalnie, moze do momentu, kiedy bylam u babci, pozniej juz nie i bardzo chcialam, zeby sie skonczylo, bo odbieralam je jako poddancza zaleznosc.
UsuńJa wiem, kiedy się skończyło.
OdpowiedzUsuńMiałam wtedy 25,5 roku i wyszłam za mąż. Nagle szlag trafił mój dobry świat, a wpadłam w gówno, jakiego wcześniej nigdy nie doświadczałam. Ta granica w moim życiu jest tak wyraźna, tak mocno zauważalna, że nie budzi wątpliwości: spod klosza w szambo.
To bardzo smutne zakonczenie dziecinstwa. Ale przeciez chyba nie od samego poczatku bylo zle? Przeciez nie wyszlabys za niego, gdyby nie mial jakichs pozytywnych cech, ktore Cie przyciagnely.
UsuńPrawie od początku. I może nie w samej osobowości Eksa tkwił szkopuł (choć, niestety, też - ale ja tego nie wiedziałam, pochodziliśmy z różnych miejscowości i nie mieszkaliśmy wcześniej razem, więc nie wiedziałam, jak jest do końca naprawdę), ale w kłopotach, które od razu, właściwie natychmiast się zaczęły. Gość gadał bardzo mądrze, miał pełną gębę frazesów, ale gdy przyszło co do czego, to np. nie miał pracy i nie zamierzał jej szukać, a gdy ktoś mu ja znalazł, to grymasił jak primadonna; nie mieliśmy gdzie mieszkać, a on uważał, że jestem psychicznie chora, jeśli chce się dorabiać swojego itp. Dzięki niemu zbliżam się do 50-tki, a własne mieszkanie mam... dopiero od trzech czy czterech lat. Mogę wyliczać więcej, ale nie będę się denerwować. W mojej rodzinie panowały zawsze zupełnie inne standardy - życia i zachowań, więc 18 czerwca 1994 roku wyszłam za mąż, a 19 czerwca 1994 r. tak rypnęłam z obłoków na glebę, że aż ziemia pode mną zajęczała.
UsuńNo to faktycznie mialas pecha. Lepiej wyprobowac sie przed slubem, pomieszkac razem, poczuc problemy dnia codziennego, bo rozwody tak drogo kosztuja, nie tylko w pieniadzach, przede wszystkim w zdrowiu.
UsuńNie, nie. Rozwód nie kosztuje, małżeństwo to kosztowny biznes.
UsuńU nas kosztuje. Bardzo drogo.
UsuńA swoja drogą - zbliżam się do 50-tki, a do tej pory lubię czytać literaturę młodzieżową, taką na poziomie grzecznych licealistek (jak Małgorzaty Musierowicz, Anny Łaciny, Joanny Jagiełło).
OdpowiedzUsuńCzyli nie jestes jeszcze do konca stracona. ;) Mnie tala literatura juz tylko denerwuje.
UsuńNo to już po Tobie.
UsuńTaaa, stara jestem i czuje to brzemie.
UsuńWciąż jestem dzieckiem - cieszą mnie rzeczy, na które dorośli zwykle już nie zwracają uwagi, ciągle na nowo odkrywam świat, choć wydaje się być równie potworny, jak cudowny, czasem sama się dziwię własną naiwnością, mam jeszcze chęci, by robić coś nowego... A jednocześnie od dawna już dzieckiem nie jestem, a najwyraźniej poczułam to, kiedy zachorowała moja mama byłam już mężatką i miałam córeczkę) i potem, kiedy już zostałam "najstarszą z rodu" i jeszcze niedawno, kiedy zmarła najstarsza sąsiadka, która wprowadzała się razem z nami do naszego bloku i mówiła mi zawsze po imieniu...
OdpowiedzUsuńNo tak, ja mam jeszcze mame i chyba dopiero po jej odejsciu najdotkliwiej odczuje te swoja doroslosc. Bo jednak poki zyja rodzice, to bez wzgledu na wiek jest sie nadal dzieckiem.
UsuńPetard nie kupuje ze względu na zwierzęta.
OdpowiedzUsuńCo do bycia dorosłym? A mozna tak częściowo? Bo w momencie, kiedy musze zapłacić rachunki to juz dzieciństwa nie ma, bo kiedyś to mama płaciła i za rachunki i za weta mojego Salemka ( co mnie zdradził i dlatego został u niej ale nadal jest moim Kocim dzieckiem) .
Jesli widzę czysta kartkę to rysuje cos dla Młodego. On uwielbia te rysunki. No i jak on mi daje dzieło sztuki swe musze być dzieckiem by zobaczyć na nim to, co mi tłumaczy.
I jestem dzieckiem kiedy patrzę na chorego Ambera bo tak w głębi serca jak dziecko nawine chciałabym uwierzyć ze bedzie lepiej...
Ale w tym względzie moze nie jestem jak dziecko bo mój Młody jest dzielniejszy w tej sytuacji.
A jesli chodzi o moja mamę to chyba nigdy dla niej dziećmi być nie przestaniemy. Ze mną rozmawia jak z dzieckiem, a z moja Polowa jak z dorosłym. Oszalec szło, ale po prostu zmieniłam z nia temat na jeden jedyny : koty. I tu mam wrażenie ze to ja jestem ta dorosła ;)
bo nie przemycam miedzy bezzbozowa zdrowa karma whiskasa mówiąc ze czasem każdy musi zjeść fastfooda.
😑
No prosze, bardzo ciekawe nastawienie, naprawde interesujace. :)))
UsuńChyba taka najprawdziwsza doroslosc zaczyna sie od podejmowania najtrudniejszych i najbardziej niewygodnych decyzji, zyciowych i takich codziennych.
kiedy przestałam być naiwna....ale idealizm pozostał niestety... Oraz Kiedy wyprowadziłam się z domu rodzinnego w liceum a potem już na studiach. odpowiedzialnośc, samostanowienie, WOLNOŚĆ !!!
OdpowiedzUsuńChyba Twoja mama jest jednak odmiennego zdania. :))))
Usuńachachacha Pantero ))))))))))))ale ona jest niereformowalna
UsuńDla niej zawsze pozostaniesz dzieckiem. Ja swojej musialam kilka razy przypominac, ze jestem duza dziewczynka i sama o sobie decyduje. W koncu zaskoczyla i pojela, teraz nam sie latwiej rozmawia. :)
UsuńWydaje mi sie, ze dziecinstwo skonczylo sie wraz z urodzinami mlodszej o 5 lat siostry. Kiedy mama wrocila do pracy, opiekowalam sie nia, potem kolejna nlodsza siostra I jako ta najstarsza zawsze musialam stawac na wysokosci zadania. Dopiero na wkacjach u babci na wsi stawalam sie znowu dziewczynka, bo babcia przejmowala piecze nad mlodszymi I nade mna. Potrzebowalam tego bardzo...
OdpowiedzUsuńPotem czesto zdarzaly sie momenty, ze czulam sie dzieckuem, nawet teraz tak bywa, kiedy jestem czyms zafascynowan, odkrywam I poznaje cos nowego. Jednak kiedy umarla moja mama, zdalam sobie sprawe, ze nie jhestem juz dzieckiem (takie uczucie, ktore trudno opisac
No to mialas przechlapane, Iza. Z jednej strony bycie najstarszym z rodzenstwa niesie ze soba pewne przywileje, z drugiej zas zobowiazuje do pomocy, matkowania mlodszym i przejmowania obowiazkow domowych. Wszystko ma swoje plusy i minusy, nawet moje jedynactwo.
UsuńMyślę, że wraz ze śmiercią mojej mamy coś i we mnie umarło. Może to było właśnie dziecinstwo, a może naiwna wiara w cuda i dobre zakończenia...?
OdpowiedzUsuńPodobnie mialam po smierci taty, choc nie odczulam tego tak "do konca", bo jeszcze mam mame. Ale wydaje mi sie, ze to najczesciej wlasnie smierc rodzicow jest zakonczeniem etapu dzieciectwa.
UsuńFajny temat, bardzo składnia do przemyśleń. Szkoda, że ja nie pamiętam takiego wyraźnego momentu, kiedy stałam się dorosła.
OdpowiedzUsuńChyba dlatego, że musiałam wydorośleć w chwili, kiedy stwierdziłam, że jestem w ciąży i trzeba zadbać już nie tylko o siebie, ale o tego brzdąca, który nieoczekiwanie postanowił pojawić się na świecie. :)
A nie masz takiego odczucia, ze jeszcze jestes dzieckiem, kiedy jestes u mamy? To inny wprawdzie rodzaj dziecinstwa, bo czesto przejmuje sie opieke nad rodzicem, a w skrajnych przypadkach, np. demencji, to rodzic staje sie dzieckiem.
UsuńMoja mama jeszcze sobie daje radę, jest samodzielna, po lekarzach i przychodniach sama chodzi, kiedy musi. Ale od lat zawsze miałam wrażenie, że jestem od niej w wielu aspektach silniejsza. Bardzo wcześnie w wieku 15 lat zaczęłam sport wyczynowy, który dał mi bardzo dużą świadomość tego, co potrafię. I właściwie już wtedy zostałam panią swojego życia. Może nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale z dzisiejszej perspektywy to widzę.
UsuńA że mama ciągle próbuje mi coś tam proponować, kiedy jestem u niej - bywam nie tak znów często, bo w Warszawie póki co mam ciągle coś do załatwienia, poza tym mieszkam jak wiesz już we własnym mieszkaniu. Więc takiego poczucia nie mam.
Nie rozpieszcza Cie ulubionymi potrawami? Nie piecze ulubionych ciast? Nie rozpieszcza?
UsuńMoja mimo, ze sama juz powoli wymaga opieki, zawsze mnie rozpieszcza, kiedy ja odwiedzam.
Lubi mi zrobić coś smacznego, ale od dawna mamy czas, żeby spotkać się na obiad, ciast nie piecze od lat, zresztą ja od lat jadam je jak na lekarstwo, bo bym się do samochodu nie zmieściła. Generalnie moja mama nie jest z tych rozpieszczających. Raczej wypijamy wspólnie herbatę i te chwile bardzo lubię.
UsuńTo raczej ja ją czasem staram się ugościć czymś pysznym, jak jest u mnie albo coś jej przywożę.
Ale jak ma jakieś warzywa czy owoce z działki, to oczywiście zabieram ile się da!
No tak, zawsze jednak mama.
UsuńTeż nie potrafię sobie takiego momentu przypomnieć ... kiedyś dzieci odpieluchowywano bardzo wcześnie, więc nie pamiętam momentu, kiedy je nosiłam ;) W Macu też nie jadam, więc obce są mi te określenia ;) Za moich czasów przysmakiem były lody bambino ;)
OdpowiedzUsuńMyslę, że taką granicą jest u wielu z nas odejście rodziców, albo moment, kiedy zdajesz sobie sprawę z ich umykających sił i kiedy trzeba nad nimi roztoczyć opiekę ...
Jak pisalam pietro wyzej u Iwony, ja tez mam wrazenie, ze chyba smierc rodzicow jest takim przelomem w zyciu, kiedy to my stajemy sie tak naprawde glowa rodziny i przejmujemy za nia te honorowa odpowiedzialnosc. Honorowa, bo przeciez dzieci sa juz dorosle i trudno im cokolwiek narzucac, ale to teraz do Ciebie kieruja wszyscy pytania o przeszlosc i historie rodziny.
UsuńNadal jestem dzieckiem, mieszkam z tatusiem i wszystko mnie zachwyca:)
OdpowiedzUsuńFajnie masz. Badz jeszcze dlugo dzieckiem, jak najdluzej. :)
UsuńCiekawy temat, sklaniajacy do przemyslen ...
OdpowiedzUsuńA kiedy ja przestalam byc dzieckiem? Czasem zastanawiam sie, czy dla moich rodzicow wogole nim bylam, napewno bylam nim dla mojej mamy kiedy zmieniala mi pieluchy, a potem ... Mysle, ze przestalam byc dzieckiem wtedy, kiedy moj ojciec zostawil mnie pierwszy raz sama w domu, jeszcze nie chodzilam, wiec nie mialam jeszcze dwoch lat, zostawil mnie na kanapie z ubrana lalka ... Opowiadal mi to jak juz bylam dorosla i mialam wlasne dzieci, z duma w glosie mowil mi jak to blam grzeczna, bo przez dwie godziny rozebralam lalke i przeszlam z jednego konca kanapy na drugi ... Naprawde dzieckiem moglam byc tylko u babci, u niej spedzalam cale wakacje, ona brala mnie na kolana, przytulala i opowiadala bajki.
A z drugiej strony nigdy nie zatracilam dzieciecej ciekawosci, do dzisiaj uwielbiam bajki ktore potrafie przeplatac kryminalam Jo Nesbo, kiedy jem smaczny obiad to najlepsze kaski zostawiam na sam koniec, dokladnie tak samo jak robilam to w przedszkolu ... i boje sie wszystkiego, tak samo jak wtedy kiedy bylam mala dziewczynka ...
Twoj tato byl nie lada ryzykantem, ja nie odwazylam sie zostawiac dzieci samych bardzo dlugo. Jak juz musielismy wychodzic, to zawsze organizowalam jakas opieke dla nich.
UsuńBoszsz, jak ja juz dawno nie zostawialam sobie najlepszych kaskow na koniec, a przeciez kiedys tez tak robilam.
Nie miałam beztroskiego dzieciństwa, więc...
OdpowiedzUsuńA dorosła się poczułam jak śmiertelnie zachorowała moja mama
Ze smiercia babci skonczylo sie moje najlepsze dziecinstwo, bo tylko u niej mialam naprawde dobrze, bylam kochana bezwarunkowo. A jednak po smierci ojca poczulam straszna pustke. Dziwne, prawda?
Usuńja tak po śmierci mamy, ale wtedy byłyśmy już w bardzo dobrych stosunkach
Usuńzresztą na moje nie do końca udane dzieciństwo akurat ojciec miał negatywny wpływ
a i tak go kocham
To chyba jakis podswiadomy syndrom wdziecznosci za powolanie na swiat.
UsuńChłop mnie nawet teraz nazywa "dzieckiem" i to swoim...Gdy myślę o matkach (takich prawdziwych, a nie tylko z nazwy...) to nie umiem opisać co czuję, ale fajne to nie jest...
OdpowiedzUsuń;(
"tego co czuję" -miało być
UsuńMoi rodzice byli niby normalni, oboje wyksztalceni, ale nie nadawali sie do tej roli. Przez ojca bylam bardziej tresowana niz wychowywana, nie czulam zupelnie zadnej milosci do mnie, nigdy tez nie uslyszalam, ze mnie kochaja albo sa ze mnie dumni. Zawsze natomiast umniejszali moje zaslugi, twierdzac, ze moge lepiej. Pewnie chcieli mnie zmotywowac, a osiagali skutek przeciwny. Bo chocbym nie wiem jak sie starala, zawsze bylo za malo.
UsuńZ tym co mówi ostatnie zdanie z Twej wypowiedzi to mam do dziś...
UsuńA rodzice...? Znaczna część społeczeństwa nie nadaje się na rodziców. I to nie zależnie czy pokolenie w Twoich roczników czy z roczników moich dzieci...
Echhhhhh....nie wiem czy płakać czy rzucić się z zaciśniętymi pięściami...A jak już to na kogo...?
Na slepy los, ze zadecydowal za nas, ze urodzilysmy sie wlasnie w takich rodzinach, a nie w takich, gdzie panowala milosc, tolerancja, partnerstwo. Gdzie dzieci sie szanowalo, a nie tresowalo. Nie wiem.
UsuńNa oślep bić nie będę, bo wiem, że różowo jest tylko pomiędzy nogami :))))
UsuńTez nie zawsze.
UsuńNie wiem, ale wg. opinii rodziny nigdy nie byłam dziecinna.Może dlatego, że miałam dośc traumatyczne dzieciństwo a na dodatek strasznie dużo chorowałam?
OdpowiedzUsuńPoza tym mnie zawsze traktowano ja dorosłą- odpowiadano na moje liczne pytania bardzo wyczerpująco, tak jakbym była sporo starsza.Ale wcale mi to nie przeszkodziło i nadal nie przeszkadza wybierać palcami to co lubię z sałatki, jeść na raty delicje,( nie było ich gdy byłam dzieckiem) wpierw zjeść otoczkę czekoladową z orzecha w czekoladzie, naćpać się bez umiaru tego, co lubię, nawet jeśli wiem,że na pewno mi zaszkodzi i nadal czytać obie części Kubusia Puchatka, wycinać łódeczki z kory i oglądać "Krecika".
Z orzechami w czekoladzie poszlam jeszcze dalej, wycmokcialam czekolade, orzech odkladalam na pozniej i bralam nastepny. I tak robilam ze wszystkimi, az zostaly same orzechy i wtedy dopiero je jadlam. Ale to w dziecinstwie, teraz juz tak nie robie.
UsuńJa wyroslam z Krecika i lodeczek z kory, literatura dla mlodziezy juz mnie tylko irytuje swoja infantylnoscia. Coz, chyba juz stalam sie calkiem dorosla.
Chyba podstawówka, a już na pewno gimnazjum było dla mnie taką granicą. Bo wtedy faktycznie zaczęły się pewne obowiązki, choć w porównaniu z późniejszymi latami nauki wychodzi na to, że nie było to zbyt trudne jednak. :) Co do jakichś sakramentów to nie w moim przypadku. Zatrzymałem się na Pierwszej Komunii, z bierzmowania się wypisałem uznając, że nie czuję jeszcze bluesa. Może kiedyś uzupełnię ten brak.
OdpowiedzUsuńPostaram się przywieźć zdjęcia z Sanoka, szczególnie z muzeum właśnie.
Pytanie tylko, w związku z poprzednią Twoją notką jakie kręgi ludzi chcą zniszczenia Unii, Europy.
Tak mogło być właśnie i z tym posłem. W sumie już jakoś mniej się dziwię jak widzę jakiegoś z nich w okolicy domu.
Pozdrawiam!
Gdybysmy to wiedzieli, jakie kregi i kto wydal wyrok skazujacy na Europe. Nie przypuszczam, zeby Angela sama to wymyslila, ona musi byc pod presja. Nie chce mi sie wierzyc, ze mimo wszystko Niemka moglaby chciec zaglady swojego narodu. Albo ktos jej placi, albo, co bardziej prawdopodobne, szantazuje.
UsuńJa jeszcze bylam bierzmowana, ale krotko po tym odwrocilam sie od kosciola, bo zaczelam zauwazac jego hipokryzje. Pozniej pociagnelam sprawe do konca i dokonalam aktu apostazji, od tego momentu poczulam sie rzeczywiscie wolna.
Definitywnie moment tym obiadem, do tego zakupy, sprzatanie, plus cale papierowe biuro w domu.
OdpowiedzUsuńTez to niby mam do obrobienia, a jednak, poki mama zyje, to nie jestem tak do konca dorosla.
UsuńTo u mnie jest odwrotnie, muszę mstkowac własnej matce.
UsuńTeraz tak, ale przeciez wczesniej tak nie bylo.
UsuńPod pewnymi wzgledami se skoczylo pod innymi nie, pozostaje dzieckiem...mialam piekne dziecinstwo, wsrod przyrody, zwierzat, w parku, nad stawem, wolna tam bylam jak ptak...ciagle jeszcze w takie przestrzenie uciekam i wtedy to dziecinstwo wraca. A reszta coz jest dorosla...ale jakos tak calkiem nie chce mi sie stawac.
OdpowiedzUsuńA mozesz zdradzic, skad pochodzisz i gdzie mialas takie piekne okolicznosci przyrody w dziecinstwie? Ja jestem tworem typowo wielkomiejskim, ale juz zdazylam sie przyzwyczaic do mniejszej Getyngi, ktora powoli staje sie dla mnie zbyt wielkomiejska. Tesknie za glusza.
UsuńWychowalam sie na Opolszczyznie, w zamku wiekszyckim, moj Tato byl ze slaska cieszynskiego, przed wojna pracowal w osrodku szkolenia mlodziezy w Bohuminie, mama spod Lwowa, byla taty uczennica...w czasie wojny uciekli na wschod, po wojnie Tato wrocil na slask , opolski, tam wynalazl zamek wiekszycki w straszliwym stanie, byl szpitalem najpierw niemieckim a potem wojjsk radzieckich. Marzeniem jego od zawsze bylo stworzenie Uniwersytetu ludowego na wzor szwedzkich i dunskich, udalo mu sie uzyskac pozwolenie, ja i moj mlodszy brat juz tam sie urodzilismy. Zamek mial 20ha parku, staw, pola uprawne, ogrod, krowy, konie, swinie, drob etc...a my znikalismy w tych dobrach od switu do nocy wloczac sie po przepastnych jego zakamarkach...
Usuńjuz pisalam o tym tutaj
Usuńhttp://i-tu-i-tam.blogspot.com/2011/09/wiekszyce-kolejna-wizytawiekszyce-una.html
To mialas rzeczywiscie cudowne dziecinstwo, mialas gdzie biegac, co odkrywac i gdzie sie chowac. Lece czytac, bo wtedy jeszcze nie znalam Twojego bloga. Dzieki, Grazynka :*
UsuńJesu, mieszkalas jak prawdziwa ksiezniczka!
UsuńW sumie z jednej strony dosyć szybko wydoroślałam(śmierć kolejnych kolegów ze szkoły robi swoje), ale z drugiej chyba po dzień dzisiejszy zostało mi coś z tej dziecięcej radości. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo bylaby pelna tragedia, gdyby wszystkie pierwiastki dzieciece z nas ulecialy.
UsuńE, to ja ciagle jestem dzieckiem. Wciaz rysuje po zaparowanej szybie i po piasku, w Makdonaldzie zamawiam tylko hapi mila i lody, a do ubikacji chodze na siku i kupe :-))) Aha, i lubie ogladac kreskowki.
OdpowiedzUsuńBoszszsz... :)))))
UsuńMoje skończyło się w chwili, kiedy sama stałam się mamą.
OdpowiedzUsuńAle dla rodzicow nadal jestes dzieckiem.
Usuń