Usmiech nie jest wylacznie przypisany do dobrych ludzi. Psychopaci takze lubia sie usmiechac.
Banery, ordery i inne bajery
▼
środa, 4 lipca 2018
Zobaczyc Goslar i...
Z wielu ust slyszalam, ze to piekne i ciekawe miasto, sporo tez wyczytalam w internetach, ale wciaz bylo mi nie po drodze zwiedzic, choc ciekawosc moja zostala bardzo rozbudzona. Odleglosc tez odgrywala role, bo Goslar dzieli od Getyngi ok. 80 km. W koncu jednak powiedzialam sobie, teraz albo nigdy, bo nie mozna odkladac wszystkiego w nieskonczonosc. Ciotka nawigacja doprowadzila nas jak po sznurku i nawet udalo sie nie tylko zaparkowac gratis (w niedziele mozna), ale i znalezc miejsce w cieniu. Bo choc pogoda byla tak piekna jak wczoraj i tez bylo przyjemnie chlodno dzieki wiaterkowi, ale zle wsiada sie do rozgrzanej blachy. Pierwsze, na co sie natknelismy idac w strone rynku, byl turystyczny tramwaj, ale pewnie napedzany elektrycznie. Wozi po miescie takich, ktorym nie chce sie chodzic per pedes, albo tez nie moga.
Rynek robi wrazenie! Jest troche mniej typowy niz w innych miastach, przez to moze wlasnie duzo ciekawszy. Zauwazcie prawie calkowity brak muru pruskiego czy szachulcowego, fasady budynkow sa wylozone ciemnym lupkiem, czasem normalnie, czasem we wzorek.
Stary gotycki ratusz...
...i jego boczne wejscie
Bardzo bogato zdobiony hotel Keiserworth
Niewidoczny w calosci, schowany po prawej stronie tzw. Keisserringhaus
Na wykuszu tegoz budynku zainstalowane sa dzwonki i cztery razy dziennie, ale niestety nie, kiedy my tam bylismy punkt o 14.00, rozlegaja sie dzwonki, a z drzwi wychodza figurki. Doczytalam pozniej, ze kuranty piejo o 9.00, 12.00, 15.00 i 18.00. Mielismy zatem pecha, ale znalazlam na Was na youtube. Sama tez chetnie wysluchalam i obejrzalam, bo na zywo nie bylo mi dane.
Powleklismy sie dalej, zachwycajac sie po drodze roznymi rzezbami i budowlami
Niewiasta z grzmija na memlonie
Twarz przebita gwozdziami
Piwiarnia
Ewangelicki kosciol Kosmy i Damiana
Dom patrycjuszowski zbudowany ok. 1510 roku
Ciekawy architektonicznie
Przez miasto plynie rzeczka o nazwie Abzucht
Po drodze do miejsca, ktore mielismy w planie koniecznie zobaczyc, natknelismy sie na polnocny przedsionek bylej katedry w Goslar, obok ktorego lezaly dziwne rzezby, jak utracone (utroncone) glowy.
I wreszcie nasz cel, Keiserpfalz, czyli wybudowane w stylu romanskim Palatium Cesarskie, wpisane na liste Unesco.
Obok kaplicy sw. Ulricha zostal postawiony pomnik poleglych w wojnach, zaginionych, ocalonych - wszystko naraz. Opodal stoi niewielka dzwonnica, a w dali widac gory otaczajace miasto.
Zainteresowala nas furtka prowadzaca na tyly palacu, z szyldem, ze to palacowe ogrody. Nie imponuja wielkoscia, ciagna sie za to wielostopniowo w dol, ukazujac wciaz nowe urocze zakatki, m.in. rodzine zolwi w piaskownicy, a na samym koncu kolejny odcinek rzeczulki Aufzucht.
Stamtad wyszlismy na ulice i szukajac dojscia do rynku glownego, ktory byl naszym punktem orientacyjnym, podziwialismy staromiejska zabudowe.
Krzywy domek
Jak dotad nie widzialam starszego domu
Tam by sie nawet auto nie zmiescilo
Oryginalny mur
Domki nad Aufzucht
Dawny mlyn, ktory w swoim wnetrzu...
... skrywa muzeum figurek cynowych
Domki prawie wchodza na siebie
Barokowy kosciol ewangelicki Stefana
Podobaja mi sie te lupkowe okladziny fasad budynkow.
W drodze do miejsca, obok ktorego (i czesciowo pod ktorym) wjechalismy do srodmiescia, ponownie spotkalismy ten turystyczny tramwaj, czy tam kolejke, a potem, znow calkiem przypadkowo, odkrylismy cmentarz zydowski, tuz przy bylych murach warownych. Cos ostatnio mam szczescie do zydowskich cmentarzy. Ten jednak byl otwarty i zapraszal do zwiedzania. Slubny z Toyka poczekali na zewnatrz, ja weszlam, zeby zrobic pare zdjec. Ten cmentarz byl bardziej zadbany, ale bardzo niewielki, wiec raz-raz bylam gotowa.
Inskrypcja na obelisku ze zdjecia powyzej
Jeszcze mala ciekawostka, po drodze zobaczylam piekne drzwi (wrota, odrzwia - no cudenko). Okazalo sie, ze prowadza do siedziby wolnomularskiej lozy. Hmmm...
Jeszcze Was nogi nie bola od tych wedrowek z nami? To lecimy dalej. Trudno mi jednoznacznie nazwac te budowle, czesc fortyfikacji miejskich? W kazdym razie wygladaly na tyle interesujaco, kiedy obok i pod nimi przejezdzalismy, ze musialam je odnalezc i sfocic.
Oryginalne dachy
Tedy przejezdzalismy
Ta sie nazywa Rieslingturm
A ta Szeroka Brama
A to jest Werderhof, cokolwiek to znaczy
Stamtad wrocilim nazad na rynek glowny, gdzie... nie zgadniecie!... wmiotlam kolejny pierdylion kalorii, a w drodze na parking wpadla mi w oko taka rzezbka. Dziewczynka pewnie wstydliwa, bo ukryla sie za krzaczkiem.
Dziekuje Szanownemu Panstwu za anielska cierpliwosc. Polecam sie na przyszlosc, a datki dla bedekera prosze wrzucac do kapelusza.
Przy kawie zafundowałam sobie zwiedzenie.Fajnie,że tak lubisz chodzić i focić.A mąż Ci towarzyszy.Dzięki Twojej pasji mogę podziwiać.Chodzimy z Luną na tresurę.Narazie wykupiłam 12 spotkań.Na dwóch już byłam.No i się szkolimy.Madra sunia szybko łapie.
Dojeżdzamy za Oławę.Jakieś w sumie 18 kilometrów.Jeżdzimy w sobotę lub w niedzielę.No i trenujemy na spacerach.Zajęcia są w grupie.Ale można też indywidualnie też tam na miejscu.Raz jest więcej piesków raz mniej.Ostatnio były dwa.No mecze były.Pan szkoli pieski od 20 lat.Również do policji.No zobaczymy.Jak będzie trzeba to wykupie następne.
Moim zdaniem szkoly sa bardzo dobre, bo nie tylko uczysz sie, jak w ciagu tygodnia dalej postepowac z psem indywidualnie, ale rowniez pies uczy sie zycia w grupie. Psy po szkolach nie sa agresywne w stosunku do innych psow, bo nauczyly sie zyc w gromadzie, a wszelkie przejawy agresji czy dominacji sa na miejscu korygowane przez psiego trenera.
Wrzucilam pare centow do kapelusza i doiero poszlam zwiedzac :) Tak mi sie spodobalo, ze wracajac dorzucilam jeszcze pare centow! A masz na te kalorie!!! :))))
Piękne miejsce i świetne zdjęcia oddające urok tego miejsca. Miło tak o poranku wybrać się przy kawie na wycieczkę, choćby tylko wirtualną. Pozdrawiam.
Latem piękniej wygląda, niż w zimie, bo jako tak sue sklada, ze jak jestem w Gislar, to w zimie i najczesciej pada deszcz ☔ piękną letnia wycieczkę mi zafundowalas, dziękuję 😍
Przede wszystkim zafundowalam sobie i slubnemu uczte dla oczu. Bylo warto nawet poruszac sie slimaczym tempem po siodemce, ktorej dobudowuja trzeci pas, wiec korki tworza sie nagminnie. :))
Wrzucę jeszcze niejeden datek, uwielbiam wycieczki z Tobą. Jak to dobrze, że robisz takie dobre zdjęcie, można sobie pooglądać co niedostępne. Dzwonki fajne, też posłuchałam i obejrzałam. Jak zawsze zadziwia mnie brak ludzi na ulicach.
Ostatnio zanabylam sobie filtry do obiektywu i sama nie moge wyjsc z podziwu, jak one poprawiaja jakosc, zwlaszcza w sloneczny dzien. Akurat w tym miescie troche ludzi bylo, glownie na rynku, a ja staram sie jak moge, zeby nikt mi nie wlazl w obiektyw, choc jak widac, nie zawsze sie udaje. :))
Przepiekne miasteczko, dawna architektura zachwyca mnie. Rynek rzeczywiscie robi wrazenie, ciekawe wszystkie budynki, hotel przecudny w kolorze ceglanym a postacie krolewskie najpiekniejsza ozdoba, nawet kostka brukowa jest jakas specjalna, dwukolorowa. Pokaz historyczny z dzwonkowa muzyka super atrakcja turystyczna.
Fakt, tam wszystko jest takie dopracowane, wlacznie z kostka w rynku. Mnie szczegolnie zachwycily rzezby na kuniach, bo ja po prostu lubie rzezby na kuniach, a tu mialam dwie naraz do zachwytow.
Bylo tam tych motyli zatrzesienie, ale musialam sie spieszyc, bo slubny tupal juz niecierpliwie i Toyka tez chciala isc dalej, zamiast wyczekiwac na mnie. Dalam wiec rade tylko dwa w miare ostro sfocic. Te motyle latajo takimi zakosami i tak szybko, ze tylko kiedy usiada mozna je fotografowac, inaczej nie nastawi sie ostrosci.
Za cierpliwość? Takie rzeczy można w nieskończoność!... Umieram z zachwytu nad ceglastym hotelem, zegarem i basztami. Stan agonalny osiągnęłam przy ratuszu!
A palac Ci sie nie podobal? Na mnie zrobil wielkie wrazenie. I masz racje, ja moge zwiedzac w nieskonczonosc, ale ja jestem zdeklarowanym piechurem. Ciekawe, jak Ty sobie radzisz, bo przeciez nie lubisz ruchu. :)))
Nigdy w życiu nie twierdziłam, że nie lubię chodzić. Jeżeli mam konkretny cel, to zapierdalam bez końca. Tylko że ja muszę widzieć przed sobą sens i cel. Wycieczki i zwiedzanie - Zawsze! Co drugi dzień, a czasem i codziennie, chodzę na basen i regularnie pływam. To nie jest przypadkiem ruch? No ale dymać bez sensu po jakichś górach, błotach czy wykrotach, to ja się nie piszę, musiałabym na głowę upaść. Wracając do pałacu - nomen omen z basenu właśnie - kontempluję każde zdjęcie od początku i teraz odkrywam kolejne miejsca "podiumowe". Zapomniałam o motylku cytrynku, boski jest!
Umarłabym z nudów. Przyroda jest cudna do kontemplowania, ale nie w kółko ta sama. A otóż dalsze moje spostrzeżenia są takie, że jednak pałac mną nie wstrząsnął tyle, co poprzednio wymienione rzeczy, a ponadto - te cudowne stare domy, szachulcowe i nie. Ten, który opisałaś jako ciekawy architektonicznie, ewidentnie wygląda mi na należący do jakiegoś mieszczanina, który trudnił się handlem. Przez takie górne drzwi na najwyższej kondygnacji wciągano do magazynów towary.
E tam, na zdjęciach wszystko wygląda tak samo. Jeszcze lody. Zeżarłabym takie, tylko całkiem trzeba by wymienić smaki (na owocowe) i dać więcej bitej śmietany :)
Uwielbiam male miasta, nie wszystkie, ale wiekszosc ma ogromny urok i moim zdaniem sa takie "slodkie":)) Znow mi sie "usmiechnelo" przy tych 80 km, ale rozumiem, ze w Europie jest "inna" skala odleglosci:))) U nas daleko zaczyna sie od 200 km. Wracajac do wycieczki cos mi sie widzi, ze Wasze male miasteczka sa generalnie wieksze od naszych, albo moze nie tak, bo nasze potrafia byc bardzo rozwleczone, ale samo centrum to 2-3 ulice na krzyz. A z Twoich zdjec wynika ze to miasteczko mimo, ze male to jednak duze jak na moje oczekiwania. Haha znow "inna" skala:)) Ten tramwaj super, pojezdzilabym takim.
No Ty wez se popacz na mape i porownaj swoja Ameryke z nasza maciupka Europa. Niby te 80 km to i tutaj nie jest jakas ogromna odleglosc, ale nasze niedzielne wypady staramy sie ograniczyc do srednicy +- 50km. Nie ma w ogole najmniejszego porownania Waszych i naszych miasteczek. Nasze powstawaly przez stulecia, starowki "obrastaly" w kolejne ulice/dzielnice. Wasze od razu budowane byly z rozmachem. To dwie calkiem rozne kategorie miast, nieporownywalne zupelnie.
Ja wiem, ze Ameryka jest dwa razy wieksza od calej Europy ale to przeciez nie zmienia faktu, ze 50 km jest taka sama odlegloscia w Europie jak i w Ameryce. Samochody tez raczej jezdza z taka sama predkoscia, wiec ten tego... :)
Wez jeszcze pod uwage zageszczenie ruchu, odkad Niemcy staly sie krajami tranzytowymi dla panstw nadbaltyckich i Polski. Teraz dobudowuja trzeci pas autostrady, bo dwa juz nie daja rady tej przepustowosci, wszedzie roboty drogowe, zwezenia, ograniczenia predkosci, wiec kazda podroz to droga przez meke.
Nie no w Ameryce jak wybudowali te autostrady w latach 50-tych to do dzis nic nie robia:)))) Naprawde tak myslisz? Wyjazd z NYC zajmuje nam srednio godzine bez wzgledu na pore dnia, roku czy tygodnia, bo na kazdej autostradzie sa jakies roboty i polowa pasow zamknieta. Ograniczenia predkosci wyobraz sobie tez mamy:)) w malych miastach to jest 30 mil na godzine czyli cos ok. 45 km na godzine, wiec jak przejezdzasz przez takie miasteczko, ktore sie ciagnie i ciagnie, bo z reguly wszystkie sa rozwleczone terytorialnie to jedziesz jak za krowami:))) Wspanialy przed kazdym wyjazdem za miasto msci na czym swiat stoi bo "znow bede stal w korkach" mowie na to "to nie stoj tylko siedz w domu, pasuje?" i za kazdym razem sie okazuje, ze jednak bardziej pasuje wyjechac i stac w tych korkach. My jak wyjezdzamy bez wzgledu na to czy wycieczka ma byc jednodniowa czy dluzszy gdzies pobyt to wyjezdzamy z domu o 5 tej rano. To jedyny sposob zeby mozna bylo z miasta wyjechac w miare szybko. Jak bym chciala wyjechac o 8-ej to juz zajeloby mi dwa razy tyle czasu.
Na wyprawy do Polski to jezdzimy na noc, bo jednak jest wtedy mniejszy ruch, ale na kilkugodzinna wycieczke to by mi sie nie chcialo wstawac w srodku nocy o 5.00. No tak, w takim molochu jak NY to ruch jest z pewnoscia gigantyczny, a ja mam przed oczami te Wasze calkiem puste drogi, gdzies przez pustynie albo inna prerie, gdzie jak sie auto zepsuje, to nawet zasiegu w telefonie nie ma. :)))
:)))) no tak na prerii tudziez inszej pustyni to faktycznie nie ma ruchu i mozna sobie wyjechac kiedy sie chce. Jedzenie na piknik szykuje wieczorem, rano musze tylko wziac prysznic, spakowac zarcie do termicznej torby i jestesmy gotowi, wiec zwykle wstajemy o 4-tej tak zeby wyjechac z domu miedzy 5 a 5:15, najpozniej 5:30, bo zanim dojedziemy do pierwszej autostrady to akurat te 20 min, a tuz przed 6ta juz sa tam korki. Teraz i tak jest dobrze, jak wszedzie jest Easy Pass czyli nie ma kasjerow przy bramkach, przejezdzasz i przy bramce robia fotke samochodu i rachunek przychodzi do domu. Jak byly bramki z kasjerami to byla tragedia, tym bardziej, ze wiekszosc ludzi podjezdza i dopiero wtedy szuka pieniedzy. Jak mnie to wkurwialo, ja mialam zawsze pieniadze gotowe zanim podjechalam, podobnie jak karte przejazdu przed wejsciem do autobusu czy tez bramki metra i klucze od domu zanim stane przed drzwiami:))) Taka jestem "wsiegda gotow" :))
Ja mam dokladnie tak samo, siostro! :))) Tez jestem przygotowana na wszystkie okolicznosci, miedzy innymi dlatego moja torebka wazy tone, bo mam w niej pol gospodarstwa domowego. Malo co mnie zaskakuje.
Nie zapominaj, Marija, ze mam ze soba slubnego i Toyke, ktorych nudzi moje fotografowanie, a poza tym pies w miescie tez nie czuje sie najlepiej, wiec sila rzeczy ograniczamy zwiedzanie i o niespiesznosci nie ma mowy, bo mnie oboje popedzaja. :))
Fajnie z Tobą chodzić i zwiedzać, nogi nie bolą. Wszystko piękne, dzwonki wspaniałe, ale wrota do masonerii - wymiatają, CUDO! Na każdą wycieczkę chodzę z Tobą i nie mam dość, oj nie.
Fajne miasto, a data 1480 robi wrażenie, kiedy sie człek zastanowi i policzy, ile pokoleń w takim domu mieszkało, ile zawieruch przeżył ... I pomyśleć, że te wąziutkie drogi były kiedys głównymi arteriami miast ... I jakos ludzie dawali radę, a jaki tłok tam musiał panować? ;) Czyli nasze współczesne korki to nic nowego, chyba. Tak mi sie wydaje bynajmniej, przynajmniej ;))
Pewnie gdzies tam sa i starsze domki, ale ja dotad nie spotkalam jeszcze tak starego. Dobrze, ze sa te daty powstania, mozna sie zadumac nad solidnoscia tamtych budowniczych i trwaloscia materialow. Teraz juz tak nie budujo...
Nie miałem okazji zbyt dokładnie zwiedzić Pułtuska, jednak to co widziałem i tak było całkiem dobre. Może kiedyś uda się zapuścić w parę uliczek przy rynku, zwiedzić katedrę itp.
Ja jak na razie kibicuję Chorwacji, ciekawy jestem jak daleko zajdą.
Przy kawie zafundowałam sobie zwiedzenie.Fajnie,że tak lubisz chodzić i focić.A mąż Ci towarzyszy.Dzięki Twojej pasji mogę podziwiać.Chodzimy z Luną na tresurę.Narazie wykupiłam 12 spotkań.Na dwóch już byłam.No i się szkolimy.Madra sunia szybko łapie.
OdpowiedzUsuńMasz w poblizu jakas psia szkolke, czy chodzicie indywidualnie?
UsuńDojeżdzamy za Oławę.Jakieś w sumie 18 kilometrów.Jeżdzimy w sobotę lub w niedzielę.No i trenujemy na spacerach.Zajęcia są w grupie.Ale można też indywidualnie też tam na miejscu.Raz jest więcej piesków raz mniej.Ostatnio były dwa.No mecze były.Pan szkoli pieski od 20 lat.Również do policji.No zobaczymy.Jak będzie trzeba to wykupie następne.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem szkoly sa bardzo dobre, bo nie tylko uczysz sie, jak w ciagu tygodnia dalej postepowac z psem indywidualnie, ale rowniez pies uczy sie zycia w grupie. Psy po szkolach nie sa agresywne w stosunku do innych psow, bo nauczyly sie zyc w gromadzie, a wszelkie przejawy agresji czy dominacji sa na miejscu korygowane przez psiego trenera.
UsuńWrzucilam pare centow do kapelusza i doiero poszlam zwiedzac :) Tak mi sie spodobalo, ze wracajac dorzucilam jeszcze pare centow! A masz na te kalorie!!! :))))
OdpowiedzUsuńA co tam, niech mi dupsko rosnie, raz sie zyje. Dzieki. :))
UsuńNiesamowicie urokliwe to miejsce
OdpowiedzUsuńKrzywy domek mnie rozbroił :))
Mnie juz malo co zachwyca, bo wiekszosc tych malych miasteczek jest do siebie bardzo podobna, ale w tym przypadku mowe mi odebralo z podziwu.
UsuńPiękne miejsce i świetne zdjęcia oddające urok tego miejsca. Miło tak o poranku wybrać się przy kawie na wycieczkę, choćby tylko wirtualną. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziekuje, a przy okazji witam na blogu, rozgosc sie. :))
UsuńLatem piękniej wygląda, niż w zimie, bo jako tak sue sklada, ze jak jestem w Gislar, to w zimie i najczesciej pada deszcz ☔ piękną letnia wycieczkę mi zafundowalas, dziękuję 😍
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim zafundowalam sobie i slubnemu uczte dla oczu. Bylo warto nawet poruszac sie slimaczym tempem po siodemce, ktorej dobudowuja trzeci pas, wiec korki tworza sie nagminnie. :))
UsuńWrzucę jeszcze niejeden datek, uwielbiam wycieczki z Tobą. Jak to dobrze, że robisz takie dobre zdjęcie, można sobie pooglądać co niedostępne.
OdpowiedzUsuńDzwonki fajne, też posłuchałam i obejrzałam. Jak zawsze zadziwia mnie brak ludzi na ulicach.
Ostatnio zanabylam sobie filtry do obiektywu i sama nie moge wyjsc z podziwu, jak one poprawiaja jakosc, zwlaszcza w sloneczny dzien. Akurat w tym miescie troche ludzi bylo, glownie na rynku, a ja staram sie jak moge, zeby nikt mi nie wlazl w obiektyw, choc jak widac, nie zawsze sie udaje. :))
UsuńPrzepiekne miasteczko, dawna architektura zachwyca mnie. Rynek rzeczywiscie robi wrazenie, ciekawe wszystkie budynki, hotel przecudny w kolorze ceglanym a postacie krolewskie najpiekniejsza ozdoba, nawet kostka brukowa jest jakas specjalna, dwukolorowa.
OdpowiedzUsuńPokaz historyczny z dzwonkowa muzyka super atrakcja turystyczna.
Fakt, tam wszystko jest takie dopracowane, wlacznie z kostka w rynku. Mnie szczegolnie zachwycily rzezby na kuniach, bo ja po prostu lubie rzezby na kuniach, a tu mialam dwie naraz do zachwytow.
UsuńAle piekne te lupkowe sciany, takie inne i oryginalne....ciekawe miasteczko. Z przyjemnoscia popatrzylam na zdjecia , a motylki tez sie udaly bardzo!
OdpowiedzUsuńBylo tam tych motyli zatrzesienie, ale musialam sie spieszyc, bo slubny tupal juz niecierpliwie i Toyka tez chciala isc dalej, zamiast wyczekiwac na mnie. Dalam wiec rade tylko dwa w miare ostro sfocic. Te motyle latajo takimi zakosami i tak szybko, ze tylko kiedy usiada mozna je fotografowac, inaczej nie nastawi sie ostrosci.
UsuńNo pacz pani, taka pipidowa a taka piekna.
OdpowiedzUsuńNie taka znow pipidowa, w koncu 50000 to nie tak malo mieszkancow. Takie mniej niz pol Getyngi.
UsuńZa cierpliwość? Takie rzeczy można w nieskończoność!...
OdpowiedzUsuńUmieram z zachwytu nad ceglastym hotelem, zegarem i basztami. Stan agonalny osiągnęłam przy ratuszu!
A palac Ci sie nie podobal? Na mnie zrobil wielkie wrazenie.
UsuńI masz racje, ja moge zwiedzac w nieskonczonosc, ale ja jestem zdeklarowanym piechurem. Ciekawe, jak Ty sobie radzisz, bo przeciez nie lubisz ruchu. :)))
Nigdy w życiu nie twierdziłam, że nie lubię chodzić. Jeżeli mam konkretny cel, to zapierdalam bez końca. Tylko że ja muszę widzieć przed sobą sens i cel. Wycieczki i zwiedzanie - Zawsze! Co drugi dzień, a czasem i codziennie, chodzę na basen i regularnie pływam. To nie jest przypadkiem ruch? No ale dymać bez sensu po jakichś górach, błotach czy wykrotach, to ja się nie piszę, musiałabym na głowę upaść.
UsuńWracając do pałacu - nomen omen z basenu właśnie - kontempluję każde zdjęcie od początku i teraz odkrywam kolejne miejsca "podiumowe". Zapomniałam o motylku cytrynku, boski jest!
A z psem na spacer, tak bez celu i zwiedzania, byle tylko zwierzaka wybiegac? A to czasem bywa po wykrotach i manowcach, za to wokolo cud przyroda.
UsuńUmarłabym z nudów. Przyroda jest cudna do kontemplowania, ale nie w kółko ta sama.
UsuńA otóż dalsze moje spostrzeżenia są takie, że jednak pałac mną nie wstrząsnął tyle, co poprzednio wymienione rzeczy, a ponadto - te cudowne stare domy, szachulcowe i nie. Ten, który opisałaś jako ciekawy architektonicznie, ewidentnie wygląda mi na należący do jakiegoś mieszczanina, który trudnił się handlem. Przez takie górne drzwi na najwyższej kondygnacji wciągano do magazynów towary.
Dlatego tez chadzam roznymi drogami, zeby sie nie znudzilo i zeby codziennie nie kontemplowac tych samych widoczkow. ;)
UsuńE tam, na zdjęciach wszystko wygląda tak samo. Jeszcze lody. Zeżarłabym takie, tylko całkiem trzeba by wymienić smaki (na owocowe) i dać więcej bitej śmietany :)
UsuńZawsze jem jakies inne, a owocowych nie lubie.
UsuńUwielbiam male miasta, nie wszystkie, ale wiekszosc ma ogromny urok i moim zdaniem sa takie "slodkie":))
OdpowiedzUsuńZnow mi sie "usmiechnelo" przy tych 80 km, ale rozumiem, ze w Europie jest "inna" skala odleglosci:))) U nas daleko zaczyna sie od 200 km.
Wracajac do wycieczki cos mi sie widzi, ze Wasze male miasteczka sa generalnie wieksze od naszych, albo moze nie tak, bo nasze potrafia byc bardzo rozwleczone, ale samo centrum to 2-3 ulice na krzyz. A z Twoich zdjec wynika ze to miasteczko mimo, ze male to jednak duze jak na moje oczekiwania.
Haha znow "inna" skala:))
Ten tramwaj super, pojezdzilabym takim.
No Ty wez se popacz na mape i porownaj swoja Ameryke z nasza maciupka Europa. Niby te 80 km to i tutaj nie jest jakas ogromna odleglosc, ale nasze niedzielne wypady staramy sie ograniczyc do srednicy +- 50km.
UsuńNie ma w ogole najmniejszego porownania Waszych i naszych miasteczek. Nasze powstawaly przez stulecia, starowki "obrastaly" w kolejne ulice/dzielnice. Wasze od razu budowane byly z rozmachem. To dwie calkiem rozne kategorie miast, nieporownywalne zupelnie.
Ja wiem, ze Ameryka jest dwa razy wieksza od calej Europy ale to przeciez nie zmienia faktu, ze 50 km jest taka sama odlegloscia w Europie jak i w Ameryce. Samochody tez raczej jezdza z taka sama predkoscia, wiec ten tego... :)
UsuńWez jeszcze pod uwage zageszczenie ruchu, odkad Niemcy staly sie krajami tranzytowymi dla panstw nadbaltyckich i Polski. Teraz dobudowuja trzeci pas autostrady, bo dwa juz nie daja rady tej przepustowosci, wszedzie roboty drogowe, zwezenia, ograniczenia predkosci, wiec kazda podroz to droga przez meke.
UsuńNie no w Ameryce jak wybudowali te autostrady w latach 50-tych to do dzis nic nie robia:)))) Naprawde tak myslisz?
UsuńWyjazd z NYC zajmuje nam srednio godzine bez wzgledu na pore dnia, roku czy tygodnia, bo na kazdej autostradzie sa jakies roboty i polowa pasow zamknieta. Ograniczenia predkosci wyobraz sobie tez mamy:)) w malych miastach to jest 30 mil na godzine czyli cos ok. 45 km na godzine, wiec jak przejezdzasz przez takie miasteczko, ktore sie ciagnie i ciagnie, bo z reguly wszystkie sa rozwleczone terytorialnie to jedziesz jak za krowami:)))
Wspanialy przed kazdym wyjazdem za miasto msci na czym swiat stoi bo "znow bede stal w korkach" mowie na to "to nie stoj tylko siedz w domu, pasuje?" i za kazdym razem sie okazuje, ze jednak bardziej pasuje wyjechac i stac w tych korkach.
My jak wyjezdzamy bez wzgledu na to czy wycieczka ma byc jednodniowa czy dluzszy gdzies pobyt to wyjezdzamy z domu o 5 tej rano. To jedyny sposob zeby mozna bylo z miasta wyjechac w miare szybko. Jak bym chciala wyjechac o 8-ej to juz zajeloby mi dwa razy tyle czasu.
Na wyprawy do Polski to jezdzimy na noc, bo jednak jest wtedy mniejszy ruch, ale na kilkugodzinna wycieczke to by mi sie nie chcialo wstawac w srodku nocy o 5.00. No tak, w takim molochu jak NY to ruch jest z pewnoscia gigantyczny, a ja mam przed oczami te Wasze calkiem puste drogi, gdzies przez pustynie albo inna prerie, gdzie jak sie auto zepsuje, to nawet zasiegu w telefonie nie ma. :)))
Usuń:)))) no tak na prerii tudziez inszej pustyni to faktycznie nie ma ruchu i mozna sobie wyjechac kiedy sie chce.
UsuńJedzenie na piknik szykuje wieczorem, rano musze tylko wziac prysznic, spakowac zarcie do termicznej torby i jestesmy gotowi, wiec zwykle wstajemy o 4-tej tak zeby wyjechac z domu miedzy 5 a 5:15, najpozniej 5:30, bo zanim dojedziemy do pierwszej autostrady to akurat te 20 min, a tuz przed 6ta juz sa tam korki. Teraz i tak jest dobrze, jak wszedzie jest Easy Pass czyli nie ma kasjerow przy bramkach, przejezdzasz i przy bramce robia fotke samochodu i rachunek przychodzi do domu. Jak byly bramki z kasjerami to byla tragedia, tym bardziej, ze wiekszosc ludzi podjezdza i dopiero wtedy szuka pieniedzy. Jak mnie to wkurwialo, ja mialam zawsze pieniadze gotowe zanim podjechalam, podobnie jak karte przejazdu przed wejsciem do autobusu czy tez bramki metra i klucze od domu zanim stane przed drzwiami:)))
Taka jestem "wsiegda gotow" :))
Ja mam dokladnie tak samo, siostro! :))) Tez jestem przygotowana na wszystkie okolicznosci, miedzy innymi dlatego moja torebka wazy tone, bo mam w niej pol gospodarstwa domowego. Malo co mnie zaskakuje.
UsuńA bardzo fajny spacer :) Dziekuje :)
OdpowiedzUsuńA proszsz uprzejmnie, cala przyjemnosc... :)))
UsuńTeż dołączam do zachwytu nad miasteczkiem, w takie miejsce to warto by było pojechać na dłużej, aby łazęgować niespiesznie i chłonąć niezwykły klimat.
OdpowiedzUsuńNie zapominaj, Marija, ze mam ze soba slubnego i Toyke, ktorych nudzi moje fotografowanie, a poza tym pies w miescie tez nie czuje sie najlepiej, wiec sila rzeczy ograniczamy zwiedzanie i o niespiesznosci nie ma mowy, bo mnie oboje popedzaja. :))
UsuńFajnie z Tobą chodzić i zwiedzać, nogi nie bolą.
OdpowiedzUsuńWszystko piękne, dzwonki wspaniałe, ale wrota do masonerii - wymiatają, CUDO!
Na każdą wycieczkę chodzę z Tobą i nie mam dość, oj nie.
Widzisz, Bezowa, jaka z Ciebie dzielna wedrowniczka? Tak, te drzwi to prawdziwe dzielo sztuki snycerskiej, sa naprawde przepiekne.
UsuńFajne miasto, a data 1480 robi wrażenie, kiedy sie człek zastanowi i policzy, ile pokoleń w takim domu mieszkało, ile zawieruch przeżył ...
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że te wąziutkie drogi były kiedys głównymi arteriami miast ... I jakos ludzie dawali radę, a jaki tłok tam musiał panować? ;)
Czyli nasze współczesne korki to nic nowego, chyba. Tak mi sie wydaje bynajmniej, przynajmniej ;))
Pewnie gdzies tam sa i starsze domki, ale ja dotad nie spotkalam jeszcze tak starego. Dobrze, ze sa te daty powstania, mozna sie zadumac nad solidnoscia tamtych budowniczych i trwaloscia materialow. Teraz juz tak nie budujo...
UsuńTa parada figurek na ratuszu trochę mi przypomina podobną na gmachu głównym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tudzież tą z słynnego zegara w Pradze :)
OdpowiedzUsuńSa tez koziolki w Poznaniu, sporo takich atrakcji na swiecie.
UsuńBardzo podobają mi się tego typu miasta.
OdpowiedzUsuńNie miałem okazji zbyt dokładnie zwiedzić Pułtuska, jednak to co widziałem i tak było całkiem dobre. Może kiedyś uda się zapuścić w parę uliczek przy rynku, zwiedzić katedrę itp.
Ja jak na razie kibicuję Chorwacji, ciekawy jestem jak daleko zajdą.
Pozdrawiam!
Szkoda, ze nie porobiles zdjec, bo bylabym w Pultusku choc wirtualnie.
UsuńJakieś tam dwa albo trzy zdjęcia mam chyba. Zawsze to coś, jakaś może być namiastka Pułtuska.
UsuńNo to wklejaj, Piotrek! :)))
UsuńFaktycznie, piekne to miasto, warte grzechu, tfu, zwiedzania ;-) U nas narazie panuja iscie tropikalne upaly, wiec najlepiej wybrac sie nad morze.
OdpowiedzUsuńNo czytalam u Iwony ze Szkocji, jakie to macie tropikalne upaly. Raptem 25°, a wladze oglaszaja kleske zywiolowa i susze stulecia. :)))
Usuń