Banery, ordery i inne bajery

piątek, 5 października 2018

Phi! Nie to nie.

Nie od parady zwano niegdys zartobliwie moje miasto Holly-Lodz, bo stalo ono przemyslem filmowym. Poczynajac od slynnej na swiat caly wyzszej szkoly, kuzni znakomitosci swiata teatralno-filmowego, poprzez wytwornie filmow fabularnych, dokumentalnych i rysunkowych. Codziennie rano z pociagow na Fabrycznym wysypywali sie znani aktorzy, okazja dla lowcow autografow. Dzien spedzali na planie filmowym, a po poludniu wracali do stolicy, by zdazyc zagrac wieczorem w teatrze. Nie wiem dlaczego wytwornia przestala istniec, a jej wielki majatek zostal sprzedany za bezcen, pewnie nieposlednia role mialy prawa wolnorynkowe, nikt nie bawil sie w sentymenty i musialo zniknac to, co przestalo przynosic zyski. Szkoda jednak...
Pozostalo muzeum, w ktorym wczesniej, o zgrozo!, nigdy nie bylam, kiedy mialam je na wyciagniecie reki. Chyba musialam dojrzec, zeby zaczac blizej interesowac sie bezpowrotna przeszloscia, wczesniej to wszystko po prostu bylo i nikomu nie przyszloby do glowy, ze mogloby zniknac i stac sie historia. Podobnie czlowiekowi wydaje sie, ze rodzice beda zyc wiecznie, az nadchodzi moment, kiedy bolesnie przekonujemy sie, ze oni jednak sa smiertelni.
Nastepnym muzeum, ktore obralam sobie za cel do zwiedzenia tego dnia, bylo Muzeum Wlokiennictwa, bo to nastepna charakterystyczna cecha Lodzi, ktora w nowym porzadku musiala odejsc w niepamiec, nie wytrzymujac taniej chinskiej konkurencji. Kazdy, kto urodzil sie i wychowal w Lodzi, mial w rodzinie lub posrod znajomych kogos zwiazanego z przemyslem wlokienniczym. Dobrze, ze chociaz wiekszosc upadlych fabryk dostala od losu drugie zycie, sluzac za galerie handlowe, centra kulturalne, loftowe mieszkania, muzea itp. Niestety nie wszystkie, niektore niszczeja i nie mozna temu zaradzic. Ale boli patrzec na taki upadek.
W muzeum wlokiennictwa bylam raz w poprzednim zyciu, teraz chcialam zobaczyc, jak sie zmienilo. Niestety, tym razem mialam pecha, bo odbywala sie zmiana wystawy i dla zwiedzajacych pozostala jedynie tzw. kotlownia, gdzie niespecjalnie wiele bylo do ogladania.

Biala Fabryka, siedziba muzeum

Maszyneria

Puste hale



To budynek rzeczonej Kotlowni

Podworze

















Pobliski skansen tez bezludny



I to wlasciwie wszystko, co w tym dniu muzeum mialo mi do zaoferowania. Szkoda, ze tak pechowo na ten czas przypadla zmiana wystawy.









42 komentarze:

  1. Faktycznie pech, ale i tak pokazałaś kilka świetnych zdjęć. Zaciekawił mnie ten skansen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba przyznac, ze budynki same w sobie stanowia interesujacy obiekt. Skansen, o ile mi wiadomo, jest do ogladania jedynie z zewnatrz, wnetrza sa nie zagospodarowane. Moze sie to jeszcze zmieni, bo na razie stoi kilka drewnianych chalup i nic wiecej.

      Usuń
  2. Być może nie pamiętasz tego procesu, o który pytasz słowem "dlaczego", bo już wyjechałaś. Ale ja jeszcze nie zapomniałam tego szału niszczenia, jaki zapanował pod hasłem: "komuna niszczyła przemysł i kulturę" itd. W imię tego hasła "słuszni" następcy rozpirzyli w drzazgi albo sprzedali za bezcen wszystko, co się dało - od stoczni i wytwórni (co my mamy dziś swojego?!) po kulturę i oświatę. Od tamtego czasu mamy komercyjne gówno, jeszcze bardziej gówniane sitcomy i seriale dla inteligentnych inaczej. Na cholerę programowo odmóżdżanemu społeczeństwu szkoły filmowe, skoro najwyższym standardem sztuki jest dupa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamietam i to dobrze. Wprawdzie bylam juz tutaj, ale prenumerowalam NIE Urbana, a on nie patyczkowal sie z zadnymi swietosciami. Nie zgodze sie, ze polska kinematografia tez upadla, bo mimo zawirowan, nadal robia filmy na miare Oscara, ale to rzeczywiscie wyjatki w wielkim zalewie szajsu.

      Usuń
    2. A wyjątki są od potwierdzania reguły, bo gdyby jej nie było, nie byłoby i wyjątków.

      Usuń
  3. Ach te łódzkie włókniarki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyszlo nowe i wlokniarek juz nie ma, ani maszyn, ani fabryk.

      Usuń
  4. O! Cos dla mnie, kolowrotek stoi! :)
    Ale eksponaty tekstylne sa ladniej wystawione niz tu
    w podobnym muzeum w Niemczech!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej Kotlowni mozna pobawic sie interaktywnie, ale nie chcialo mi sie w tych ciemnosciach. Przelecialym raz-raz, bo bylam zla na te wymuszona przerwe.

      Usuń
  5. Szkoda tego naszego, dobrego przecież włókiennictwa. Pamiętam czasy, kiedy moje koleżanki specjalnie jeździły do Łodzi, żeby zrobić zapasy tkanin. Ja się jakoś nigdy nie wybrałam, czego do dziś żałuję.
    Na temat procesów gospodarczych nie będę się wypowiadać, ale nigdy nie podzielałam tego huraoptymizmu, który panował podczas przemian w Polsce. Wszyscy - a przynajmniej ogromna większość - wtedy uważali, że kiedy system upadnie, trafią wprost do gospodarczego nieba. A kiedy w dyskusji (za czasów Solidarności) powiedziałam, że Solidarność to krowa, która dużo ryczy, a mało mleka daje, zapanowała taka konsternacja, że nikt nie wiedział, co powiedzieć. A ja wiedziałam, że nie będzie różowo; z jakiej racji u nas miałby być raj, kiedy nawet w bogatych krajach go nie było? Wystarczyło przecież mieć niezbędne minimum wiedzy ekonomicznej, żeby zdać sobie sprawę, że to tak nie działa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninka, wymagasz niezbednego minimum wiedzy od elektoratu Solidarnosci i bezmyslnych, za to poslusznych wiernych KK? W sumie maja to, na co sobie zasluzyli. A tak na komune narzekali...

      Usuń
  6. Troche zobaczylas, ciekawe te budynki z prawdziwej, porzadnej cegly.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiekszosc fabryk w Lodzi byla tak wlasnie budowana. Chociaz tyle pozostalo po czasach swietnosci, w budynkach pofabrycznych urzadza sie galerie handlowe, kina multiplexy, muzea albo loftowe mieszkania.

      Usuń
  7. Byłam i tam kilka razy, ciekawie jest zwłaszcza w "Noc muzeum" - skansen wówczas tętni życiem, jest gastronomia z tradycyjną zaliwajką , są wyroby rękodzielnicze- biżuteria, ciuchy, różne przydasie, a wszystko przy blasku starych lamp - kocham to miejsce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem w Uc tak sporadycznie, ze malo kiedy trafiam na cos interesujacego, a jesli juz, to nie zawsze chce mi sie samej gdzies chodzic.

      Usuń
  8. Lodz podzielila niestety losy takich miast jak np. Manchester w Anglii - niegdys wlokiennicza potega, z ktorej tez pozostalo tylko wspaniale muzeum. W Polsce nie musialo sie tak stac, ale ludzie ktorzy dorwali sie do wladzy " po Magdalence" sporzadzili planowy plan wyprzedania polskiego przemyslu do zera i zastapienia go uzaleznienuem od zachodnich bankow i kredytow. Caly majatek panstwowy wyprzedawano za grosze , parcelowano i niszczono - bylismy za duza konkurencja dla Zachodu, mielismy praktycznie wszystko co moglo wtedy 'zagrozic' Niemcom i Europie Zach: stocznie, huty, przemysl wlokienniczy, kopalnie, cukrownie ( te ostatnie nie tylko sprzedano ale rozmontowano na czesci i wywieziono , aby przypadkiem nie mozna ich bylo odbudowac - zaorano) I tak z drugiego eksportera cukru na Europe stalismy sie importerem i kupujemy drogi cukiet od ... Niemiec. Nasze stocznie piszly pod mlotek bo byly ' dotowane' - Niemcy postarali sie o ich likwidacje, stocznie niemieckie , rowniez dotowane maja sie swietnie i nie maja konkurencji - jak rowniez ich kopalnie , ktore produkuja pelna para. ( polskie sa przeznaczone do odstrzalu )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... to prawda... ja jeszcze pamiętam w latach 90 tych ( a byłam po szkole i zaczynałam swoje zawodowe życie) to duże bezrobocie ... Wszystkie zakłady padały jak muchy - można było tylko łaskawie zostać handlowcem w dużych zachodnich koncernach. I we własnym kraju porozumiewać się zawodowo w języki angielskim ... tak było. No ale mamy to co mamy .. Łódź pięknieje, tętni życiem ( LIght Movie Festival) ... nie jest to juz miasto robotnicze ( to na pewno) a ponoć akademickie ( noooo... ja jeszcze tego nie widzę tak bardzo)...A w Muzeum Włokienictwa w wakacje są klimatyczne koncerty w kazy piątek...PS. Jestem Łodzianką od 3 pokoleń po mieczu...:)

      Usuń
    2. Dokładnie tak było, Kitty Katty ... może kiedyś, gdzieś, ktoś tych złodziei rozliczy, chociaż zbytniej nadziei na to nie mam. Ale prawda wypływa, tylko większości się to w pale nie mieści ... no cóż ...

      Usuń
    3. Tak, Dziewczyny, a co najsmieszniejsze te same ryje rzadza do dzisiaj. Najpierw nazywali sie AWS, potem zmieniali nazwy jak majtki. Nikt nikogo nie rozliczy, bo musieliby sami sie rozliczac, a nie po to zawladneli sadami (sondami), zeby sie samych skazywac.
      Ariadno, witam w poklonach rodaczke z miasta Uc. :)))

      Usuń
  9. Będziesz miała, Pantero okazję, by następnym razem to muzeum odwiedzić. Dobrze, że chociaż kinematografia nie sprawiła Tobie zawodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy bedzie mi sie chcialo, choc to nawet niedaleko od miejsca zamieszkania mamy. Jak mnie cos raz zniecheci, to potem trudno mi sie ponownie zachecic. :))

      Usuń
  10. Nie lubię muzeum włókiennictwa, ponieważ katowano mnie nim w dzieciństwie. Moja pani wychowawczyni w podstawówce, jednocześnie pani od plastyki, przeciągała nas przez to muzeum ilekroć tylko zmieniono wystawę. Dziecko nie bardzo interesujące się sztuką, upewniło się w swej nienawiści do tego miejsca, kiedy ujrzało włókienniczą sztukę nowoczesną i tak mu do dziś w nienawiści żyć pozostało.

    Mój dziadek pracował w fabryce Poznańskiego.

    Skansen domów drewnianych jak zwykle bezludny, odwiedziłam w tym roku spontanicznie przy okazji. Też będę o tym niedługo opowiadać u siebie na blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj dziadek tez tam pracowal, a mieszkal w familokach na Ogrodowej, gdzie ja przyszlam na swiat. A teraz z porzadnej fabryki zrobili Disneyland i gawiedz sie cieszy.
      Mnie na szczescie zaden nauczyciel nie obrzydzil muzeow, ale nie wiem, czy znow pojde do Bialej Fabryki, cos mnie tam nie ciagnie.

      Usuń
    2. Ze wszystkiego i wszędzie teraz robią Disneyland. Mam wrażenie, że popkultura zmiażdżyła inteligencję. Na szczęście to tylko wrażenie, jeszcze Polska nie umarła.

      Usuń
    3. Jeszcze nie, ale jak tak dalej pojdzie z rzedzeniem przez pis, to umrze, spokojna glowa.

      Usuń
  11. W Łodzi byłam może ze trzy razy- raz w 1963 gdy jeszcze Piotrkowska znosiła cały ruch tranzytowy i dwa razy w połowie lat 80'. Raz wystałam w jakimś domu towarowym fajną bieliznę pościelową a w którymś ze sklepów mój zaopatrzył się w koszulę popelinową. No i był trzypiętrowy "Dom Obuwia" a w nim buty i to bez kartek, choć obowiązywały wtedy kartki. I to był cały mój kontakt z Łodzią;) I dobrze, że jednak Łódz się zmieniła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dom Obuwia pieknie wyremontowano i... juz od dluzszego czasu stoi pusty. I niszczeje. Nie pojmuje takiej polityki, ale wyobrazam sobie, ze wlasciciele chca za duzo od wynajmujacych. Nie lepiej wynajac taniej?
      Teraz pewnie nie poznalabys Lodzi, ja sama niektorych ulic i miejsc nie rozpoznaje. :)

      Usuń
    2. W Berlinie też jest sporo pustostanów. Stoją puste, ich utrzymanie jednak kosztuje a nie ma pomysłu co z nimi zrobić.Po latach taki budynek nadaje się tylko do rozebrania, bo trzeba w nim wymienić calutką instalacje wod.kan.bo gdy nie ma stałego przepływu wody rozwijają się w całej instalacji bardzo grozne dla człowieka bakterie, a nie ma jak ich wybić.I taniej jest budynek zburzyć niż pruć wszystkie instalacje.

      Usuń
    3. A podobno brakuje mieszkan. Nic z tego nie rozumiem, ale ja blondynka, wiec nie musze.

      Usuń
  12. O tak, lódzke wlókniarki to chyba nie ma miejsca w Polsce, gdzie bylyby nieznane! Chociaz, w dzisiejszych czasach, kto tam mlodziezy wie...
    Remonty kapitalne sa niestety bardzo kosztowne, szczególnie, jak sie wczesniej oszczedzalo na koniecznych reparaturach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One w wiekszosci sa juz na emeryturach, a ich dzieci najczesciej na emigracjach, bo w Lodzi nie ma specjalnie pracy.
      Za cene rewitalizacji mozna by rozebrac i zbudowac dom od nowa. To bardzo kosztowny proces, a konserwator wciaz patrzy na rece.

      Usuń
  13. Moja mama, młodą dziewczyną będąc, chciała się w Łodzi uczyć krawiectwa. Niestety po przyjeździe okazało się, jednak, że zamiast krawiectwa ma to być włókiennictwo i zwiała z powrotem do Wrocławia. Wpierw uczyła się krawiectwa prywatnie, a w Łodzi chciała zdobyć papiórek na swoje umiejętności, no i ostała się bez papiórka. Jednakowoż szyć umiała i szyła bardzo dobrze, nie tylko lekkie rzeczy, kurtki i żakiety także.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez papiórka ani rusz. Ale kto umial i szyl dobrze, mial wiecej klientow od krawcowych z papierami, a przeciez o zarobek chodzilo, a nie o statusy papierkowe.

      Usuń
  14. Ziemia obiecana... tak mi się jakoś skojarzyło po przeczytaniu i oglądnięciu zdjęć ... tak nieraz mam że bez sensu mi się coś kojarzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaga, to byla ziemia obiecana, Reymont nie pisal tego z glowy, on zyl w Lodzi i widzial. Po wojnie byla to znow ziemia obiecana dla setek tysiecy pracownikow przemyslu wlokienniczego. Teraz to ziemia niczyja, ugor i starzejace sie spoleczenstwo. Moje miasto umiera, juz nie jest drugim co do wielkosci w Polsce.
      Duzo sie dzieje, ale ludziom zabrano nadzieje.

      Usuń
    2. Kiedyś przemysłowy moloch z tradycjami i fachem przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Teraz się nikomu nic nie opłaca

      Usuń
    3. To niestety smutna prawda. Ale jest to skutkiem wlasnie tej odebranej nadziei.

      Usuń
  15. Gdzieś niedaleko są chyba Lipce Rejmontowskie. Pamiętam jak na filmie "Chłopi" Jagna była ubrana w taki piękny fartuch, który zawszę będzie mi się kojarzyć z tamtymi terenami.

    OdpowiedzUsuń
  16. Byłam w tym muzeum, świeżo po lekturze "Ziemi obiecanej". Wystawy były ciekawe, miły pan specjalnie dla naszej rodziny uruchomił maszyny i dokładnie omówił mechanizmy. Skansen tez zwiedziliśmy.

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.