Jakim cudem nagle zaczelam sie zastanawiac, jak mial na nazwisko trener zenskiej druzyny koszykowki na LKSie, juz nie wiem, w kazdym razie mial na imie Jozef i wszyscy nazywali go Ziuna. A nazwisko? Przeciez byl taki slawny, koszykarki byly wtedy w pierwszej lidze, a ja na biezaco sledzilam ich poczynania, bo sama trenowalam w druzynie juniorek, tyle ze pod opieka innego trenera, Andrzeja Nowakowskiego.
Wszystko zaczelo sie od tego, ze moj tato sam gral w kosza, nawet jeszcze po moim urodzeniu. Pamietam jak przez mgle, ze zabieral mnie na mecze oldbojow. Pozniej przestal, ale kiedy ja troche podroslam, uznal, ze koszykowka bedzie dla mnie dobrym sportem. Mnie o zdanie nie pytal, a ja jakos nie odnajdywalam sie w tym sporcie. Ktoregos dnia zaprowadzil mnie do swojego kolegi, owego Ziuny wlasnie, przedstawil i oznajmil, ze chce trenowac. Z wrodzonej grzecznosci nie zaprzeczylam. Ziuna powiodl mnie do Nowakowskiego i tak zaczela sie moja 3-letnia kariera.
Za nami stoi Andrzej Nowakowski, a ja pamietam jedynie imie jednej dziewczyny, Wandy, ktora stoi z tylu w okularach, z numerem 13. Pozostalych w ogole nie kojarze.
Ziuna nazywal sie Żyliński i jest o nim wzmianka nawet w wikipedii (KLIK), stamtad dowiedzialam sie, ze juz nie zyje, ale dozyl 94 lat, byl starszy od mojego taty i zmarl dwa lata przed nim. W kosza grali razem w YMCA w Lodzi.
Zaglebialam sie w artykuly na ich temat. Nowakowski zmarl jeszcze przed Ziuna, w 2012, w wieku 72 lat.
Zrodlo |
Mimo to szkoda czlowieka, za wczesnie umarl.
Czy te wspomnienia odnośnie trenerów koszykówki wywołane zostały dzięki wyczynom naszych dziewcząt na Mistrzostwach w Łodzi? Oglądałam mecze, choć nigdy nie byłam fanką siatkówki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie, nie ogladam siatkowki, koszykowki zreszta tez nie. Ale docieraja do mnie echa wyczynow polskich siatkarek i jestem z nich bardzo dumna.
UsuńTak jakos przelecialo mi przez glowe, bez zadnej konkretnej przyczyny, a potem zaczelam grzebac w internetach, wspominac i postanowilam sie z Wami podzielic.
Przez lenistwo i letnie upały bardzo długo mnie u Ciebie nie było. Teraz jednak wróciłam także na swój blog, więc obiecuję zaglądać systematycznie. Pozdrawiam.
UsuńIwona, jest mi bardzo milo, kiedy do mnie zagladasz, nie musisz sie jednak tlumaczyc z nieobecnosci, wszystko jest dobrowolne. Buziaki :*
UsuńA na zdjeciu Ciebie nie ma?
OdpowiedzUsuńMialas dzieki Tacie jakis epizod sportowy w zyciu, chyba milo to wspominac...
No oczywiscie ze jestem! Inaczej bym nie wklejala. :)))
UsuńZgaduj.
MAsz chyba lekko krecone wlosy to moze ta piatka...ta piatka z piatka, bo piatki to maja wszystkie. A moze ta z pilka, ale ona ma prosciutkie wlosy jak druty.
UsuńBrawo Ty! Jestem z numerem 5.
UsuńTo zdjecie bylo robione blisko 50 lat temu. OESU!!!!
Jeszcze wczoraj mojego czasu wiedzialam, ze piatka to Ty, ale mi sie nie chcialo pisac:))
UsuńNo popatrz...stawiałam na 12-tkę.
UsuńA ja myślałam, że ta "ładna" dziewczyna w okularach to chłopak.
OdpowiedzUsuńNo co Ty! W zenskiej druzynie chlopak?
UsuńA bo ja wiem? Nie znam się na drużynach!
UsuńBaby zawsze z babami, chlopy z chlopami, mieszanki byly tylko w tenisie. :)))
UsuńTo pachnie LGBT :)))
UsuńJesu, Ciebie tez juz zarazili?
UsuńNie bój żaby, ja jestem odporna, ale lokalna psychoza maniakalna nie śpi. :))
UsuńCo oni zrobili z tym moim krajem?
UsuńPanterko, Ty z piątką?
OdpowiedzUsuńJa też trenowałam kosza, na treningi zapisał nas (siostrę i mnie) ojciec, który, oczywiście, sam grał w kosza:) Trenerem był pan Sakowicz - nazwisko zapamiętałam dlatego, że po pierwsze , jego żona uczyła mnie (w czwartej klasie) polskiego, a po drugie był znajomym ojca.
Długo to jednak nie trwało, bo za mało urosłyśmy. Dało jednak wymierne efekty na lekcjach wuefu, kozłowanie i dwutakt nie były dla nas wiedzą tajemną :D:D:D
Tak, gralam z numerem 5. Jakos jednak ta koszykowka mi nie lezala, ale fakt, kondycje mialam wtedy zelazna. Tak nas ten Andrzej katowal na treningach. :)
UsuńPantero - stawiam, ze Ty to ta dziewczyna z Pilka :) Ma Twoje spojrzenie :)
OdpowiedzUsuńMusze sprostowac - ta z pilka i grzywka w srodku!
UsuńMa Twoje rysy, nosek i spojrzenie i nadal mysle, ze to Ty :)
Nie, ja gralam z numerem 5 i stoje po prawej stronie. Tak wygladalam blisko 50 lat temu :)))
UsuńKurcze, najpierw patrzylam na te 5-tke, ale zmylila mnie figura i odrzucilam pomysl.
UsuńWydajesz mi sie o wiele bardziej filigranowa, a ta dziewczynka z 5-tka
zapowiada mocna budowe.
Oko mnie zawiodlo.:)
Tez gralam w kosza za mlodu :)
Zawsze bylam slusznej budowy, nigdy w zyciu nie mozna bylo mnie okreslic jako filigranowa. A teraz to juz w ogole po rzuceniu palenia, menopauzie i innych zlych nawykach. :)))
UsuńStawiam na piątkę, jakoś od początku mi pasowała.
OdpowiedzUsuńGrą w kosza torturowała nas nasz wuefistka. Byłam jedną z mniejszych w klasie i szczerze nie cierpiałam tej gry. Wolę siatkówkę, ale tak w ogóle to mało sportowa byłam zawsze.
Ja jestem dosc wysoka, ale na koszykarki ligowe patrzylam do gory, kazda miala ponad 180. Kiedys przyjechaly koszykarki z Rygi, jedna z nich miala ponad 2 metry, no gigantka! Malo sie ruszala, byla od wsadzania pilek do kosza, biegaly inne.
UsuńStoiszrzecia z lewej :)
OdpowiedzUsuńTrzecia od lewej :)
UsuńNie, Anulka, stoje pierwsza od prawej z numerem 5. Wiekszosc dziewczyn zgadla, wiec chyba przez te 50 lat az tak sie nie zmienilam :)))))
UsuńPewnie nie :)
UsuńA mnie dziś oko zawiodło ;)
No gdziezby! Niech sie inni starzeja ;)
UsuńKoszykówki nie miałam w zakresie zainteresowań. W mojej pierwszej podstawówce noałam siatkę, którą prowadził siatkarz ŁKS-u, dodatkowo chodziłam na balet i łyżwy. Pomyśleć, że to było wszystko za darmo...
OdpowiedzUsuńOczywiści, wszystko było w zakresie ŁKS-u, bo miał patronat nad większością szkół w śródmieściu, wf prowadzili sportowcy z ŁKS-u.
UsuńNie wiem, jak teraz stoi LKS, ale za moich czasow byl liczacym sie klubem. I nie bylo wtedy jeszcze Areny i wszystkich tych wypasow, bylo przasnie, ubogo, ale wyniki mieli.
UsuńŁKS to tylko piłka nożna, reszta szczątkowa, nie ma już czym się chwalić😠
UsuńTo smutne, bo kiedys koszykowka byla jego sila.
UsuńMam tak samo. Wczoraj widziałam aktora podobnego do innego aktora, a nazwiska nie znałam ani jednego, ani drugiego. I weź wytłumacz teraz, o kogo chodziło. ;D
OdpowiedzUsuńJa wpisuje jakies karkolomne hasla: aktor grajacy w takim to filmie albo odtwarzajacy taka role i jakos w koncu dochodze do nazwiska.
UsuńTez niewiele pamietam, a juz takie drobiazgi jak nazwiska trenerow czy nauczycieli... bylo... minelo i niech tak zostanie:))
OdpowiedzUsuńJa pamietam wszystkie nazwiska swoich wychowawcow klasowych, innych nauczycieli raczej nie. Ktos musial duzo znaczyc w moim zyciu, zebym zapamietala. Ale i tak mam pamiec, tyle lat i pamietam Nowakowskiego. :)))
UsuńWidzisz ja do dzis pamietam wszystkie nazwiska moich klientek (ponad 600) imiona ich mezow i dzieci.... wiec gdzies cos musialo odpuscic zeby zrobic miejsce na nowy "dysk" pamieci:))
UsuńJa zapamietywalam tylko wazniejsze dla mnie osoby i nie wiem, jakimi kryteriami ustalalam te "waznosc". Niektore nazwiska pamietam do dzisiaj, inne - zabij - nie przypomne sobie za nic.
UsuńJakie zgrabne majteczki :-)
OdpowiedzUsuńNie smiej sie, to byly wczesne lata 70-te.
UsuńPiękne wspomnienia, ale te stroje przezabawne! Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńTak to kiedys bylo, okolo pol wieku temu. :))
UsuńTeż czasem tak mam, że bez Internetu za nic nie przypomnę sobie czegoś. Ważny jest tylko punkt zaczepienia, bo bez niego niewiele i tak da się zrobić.
OdpowiedzUsuńW zanadrzu mam jeszcze parę innych ofert, nie będę się kurczowo trzymał tych dwóch. Chociaż 10 minut autobusem do pracy brzmi ciekawie.
Pozdrawiam!
Nie no, Piotrek, odleglosc nie mozy byc kryterium! :))))
UsuńTo teraz sobie wyobraz, biorac pod uwage, jak dlugo ja juz zyje, ile faktow, nazwisk, miejsc mnie musialo odleciec przez ten caly czas. Kocham internety!!! :)))
A moim zdaniem może. Nie podstawowym ale jednak. :) Nie lubię wstawać strasznie rano, więc ewentualna jazda autobusem czy metrem trwająca godzinę to nie dla mnie. Po prostu chcę wyważyć pewne elementy konieczne.
UsuńInternet to dobra rzecz, a jak pozna się jeszcze jakieś tam usprawniające szukanie myki to już jest idealnie.
Trzeba tylko patrzeć dookoła, by znaleźć te niespodzianki od losu. :D
Pozdrawiam!
Nie wiem, czy je znam, te myki, ale jakos tam sobie radze. ;)
UsuńW koszykówkę nigdy nie grałam, bo byłam kurduplem (nadal jestem), ale lekkoatletyka, to było to. Dobrze biegałam, daleko skakałam, a i potrafiłam pchnąć kulą, czy rzucić dyskiem. Nie trenowałam w żadnym klubie, jedynie SKS. Z podstawówki pamiętam nazwiska wszystkich nauczycieli i za alfabetem wszystkich uczniów w klasie. Ze średniej? mało wiele.
OdpowiedzUsuńW rozwiązywaniu krzyżówek, to mam tak, że na przykład uciekła mi odpowiedź, czytam na głos Bezowemu, by mi odpowiedział i w tym momencie sobie przypominam. Bywa tak, że sama sobie czytam na głos hahaha.
Stawiałam na 12-tkę, że to Ty.
UsuńA to jest typowe, ja tez wiecej nazwisk pamietam z podstawowki niz z liceum, moze dlatego, ze trwala 8 lat, a liceum tylko cztery? Moze jako mlodsze dzieci mielismy lepsza pamiec czy potencjal zapamietywania?
UsuńAnia nie mam wątpliwości PIERWSZA od prawej to Ty, bez podglądania co powiedzieli inni.
OdpowiedzUsuńTo widać, blondyna, śliczny uśmiech, pewność siebie i bardzo otwarte sympatyczne usposobienie, cała Ty.
No moglas juz powiedziec, ze nic a nic nie zmienialm sie od tamtego czasu. :)))))
UsuńTeż stawiałam na piątkę :) niestety, trenerzy już tacy są do swoich wychowanków. To chyba taki trend, żeby zmobilizować do treningów? Szkoda tylko, że często trudno znaleźć równowagę między motywowaniem kogoś do pracy, a znęcaniem się.
OdpowiedzUsuńW kosza nigdy nie grałam, ale że miałam dobrą pania od wuefu w podstawówce, to uczyła nas wszystkiego. Od gimnastyki, po gry zespołowe, jakkolwiek w szkole stawiano na siatkówkę i za moich czasów chłopcy zdobywali laury.
Zawsze te szkolne wuefy staly na zalosnym poziomie. Moje roczniki byla z wyzu demograficznego, sala gimnastyczna nie wystarczala dla wszystkich, czeso mielismy gimnastyke na koratarzu albo gdzies w parku latem. Nic wiec z tego usportowienia nie wyszlo. Ale byly ogolnodostepne kluby sportowe.
UsuńA to szkoda, sport jest zdrowy. Moze teraz zaczniesz? Jest tyle silowni do wyboru.
OdpowiedzUsuńJa tam też uważam że można mieć sukcesy bez mobbingu
OdpowiedzUsuńAle co ja tam się znam
Ale historia bardzo ciekawa!
Cienka jest granica miedzy surowoscia a mobbingiem, trener powinien byc surowy, zeby druzyna byla zdyscyplinowana i odnosila sukcesy. Tylko jeden jest przy tym raczej opiekunczy, drugi sie wyzywa.
UsuńNie mam doświadczenia w sporcie
UsuńMam w chórze
Poprzedni nasz dyrygent miał wielkie ambicje. Wielkie ego. Kroczyło przed nim. W cieszę mieliśmy pod koniec 30 osób w tym 3 facetów
Teraz jest ok 55 osób i 13 mężczyzn. Nerwy dyrygent ma swoje sposoby na dyscyplinę. Dorośli ludzie nie potrzebują bata. Dobra motywacja wystarcza
Dyrygent to tez swego rodzaju trener. Oni sa jak rodzice, jedni motywuja, inni uzywaja bata i niby ich dzieci "wyrastaja na ludzi", tylko polowa z nich jest pokaleczona psychicznie.
UsuńOj tak
UsuńRodzice to dopiero potrafią człowieka zniszczyć
A wydawaloby sie... bo robia to przeciez z milosci.
UsuńTyle wiem że moi mieli naprawdę ciężko e dzieciństwie i młodości.
UsuńJa tez nie mialam lekko, ale bylo-minelo, a o zmarlych nalezy jujz tylko dobrze.
UsuńTeż od razu obstawiłam 5 :)). I też nie chciało mi się pisać ;).
OdpowiedzUsuńAleż Cię wzięło na wspominki ;)
Chyba juz pora na mnie na tamten swiat, wiec najwyzszy czas pisac biografie dla potomnych. ;)
UsuńEeeee.....marudzisz ;)
UsuńMoze marudze, a moze nie, ale i tak blizej mi niz dalej.
UsuńWróciłam wczoraj z wczasów.I mnie pod wpływem twojego postu wzięło na wspominki.Trenowałam przez siedem lat tenis stołowy.Ja się zastanawiałam czy Ty to numer 14 czy 5.Na ośrodku był stół do tenisa.Z miła chęcią pograłam sobie trochę.I nawet wygrywałam.Może nie ten refleks ale grać nie zapomniałam.
OdpowiedzUsuńJa jestem z piatka. :)
UsuńA w ogole to mamy co wspominac, wszyscy mniej wiecej cos tam sobie trenowali, sport byl ogolnodostepny, a przynaleznosc do klubow dla wszystkich.