Banery, ordery i inne bajery

piątek, 30 sierpnia 2019

To bylo tak dawno...

... ze zatarly mi sie w pamieci nawet niektore nazwiska. I wlasnie to, ta upijajaca niepamiec, to takie no ten, jakze mu tam bylo... jak on sie nazywal... pchnely mnie do poszukiwan internetowych. Juz wielokrotnie blogoslawilam internety, ze sa, ze tyle wiedza, ze wystarczy wrzucic w wyszukiwarke najbardziej bezsensowne haslo, a one juz podaja na tacy miliony odpowiedzi i podpowiedzi, nie zawsze tych, ktorych sie szukalo, ale co najmniej sie staraja. Pamiec ludzka jest taka zawodna, u mnie szczegolnie do nazwisk. Ilez to razy w rozmowach probowalam przywolac nazwisko jakiegos aktora, takiego troche mniej niz gwiazdora, ktorego sie przeciez dobrze zna, w tylu filmach  gral... no jak mu bylo... i nic, pustka.
Jakim cudem nagle zaczelam sie zastanawiac, jak mial na nazwisko trener zenskiej druzyny koszykowki  na LKSie, juz nie wiem, w kazdym razie mial na imie Jozef i wszyscy nazywali go Ziuna. A nazwisko? Przeciez byl taki slawny, koszykarki byly wtedy w pierwszej lidze, a ja na biezaco sledzilam ich poczynania, bo sama trenowalam w druzynie juniorek, tyle ze pod opieka innego trenera, Andrzeja Nowakowskiego.
Wszystko zaczelo sie od tego, ze moj tato sam gral w kosza, nawet jeszcze po moim urodzeniu. Pamietam jak przez mgle, ze zabieral mnie na mecze oldbojow. Pozniej przestal, ale kiedy ja troche podroslam, uznal, ze koszykowka bedzie dla mnie dobrym sportem. Mnie o zdanie nie pytal, a ja jakos nie odnajdywalam sie w tym sporcie. Ktoregos dnia zaprowadzil mnie do swojego kolegi, owego Ziuny wlasnie, przedstawil i oznajmil, ze chce trenowac. Z wrodzonej grzecznosci nie zaprzeczylam. Ziuna powiodl mnie do Nowakowskiego i tak zaczela sie moja 3-letnia kariera.


Za nami stoi Andrzej Nowakowski, a ja pamietam jedynie imie jednej dziewczyny, Wandy, ktora stoi z tylu w okularach, z numerem 13. Pozostalych w ogole nie kojarze.
Ziuna nazywal sie  Żyliński i jest o nim wzmianka nawet w wikipedii (KLIK), stamtad dowiedzialam sie, ze juz nie zyje, ale dozyl 94 lat, byl starszy od mojego taty i zmarl dwa lata przed nim. W kosza grali razem w YMCA w Lodzi.
Zaglebialam sie  w artykuly na ich temat. Nowakowski zmarl jeszcze przed Ziuna, w 2012, w wieku 72 lat.

Zrodlo
Od lewej stoja Jozef "Ziuna" Żyliński, Andrzej Nowakowski i nieznany mi Mirosław Trześniewski, podobno asystent i nastepca Andrzeja. 
Po przeczytaniu artykulu na temat jego smierci, dowiedzialam sie, ze byl to podobno dzentelmen i dusza-czlowiek, moze z wiekiem zlagodnial, bo ja go mam w pamieci jako kata, malo serdecznego dla nastoletnich zawodniczek. Fakt, jego katowskie metody przynosily wymierne efekty, ale mogl sie czesciej usmiechac i byc cieplejszy w obyciu. Jak Ziuna. 
A ze o zmarlych tylko dobrze, wiec w tym zrodlowym artykule stoi:

"Dżentelmen koszykówki", "solidna firma", "niespotykanie dobry człowiek", "niepowtarzalny", "przyjaciel nas wszystkich" - mówią o trenerze Nowakowskim ci, z którymi przez lata wsłuchiwał się w odgłos kozłowanej piłki. Będzie nam Cię brakować, Andrzeju...
Mimo to szkoda czlowieka, za wczesnie umarl.




73 komentarze:

  1. Czy te wspomnienia odnośnie trenerów koszykówki wywołane zostały dzięki wyczynom naszych dziewcząt na Mistrzostwach w Łodzi? Oglądałam mecze, choć nigdy nie byłam fanką siatkówki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie ogladam siatkowki, koszykowki zreszta tez nie. Ale docieraja do mnie echa wyczynow polskich siatkarek i jestem z nich bardzo dumna.
      Tak jakos przelecialo mi przez glowe, bez zadnej konkretnej przyczyny, a potem zaczelam grzebac w internetach, wspominac i postanowilam sie z Wami podzielic.

      Usuń
    2. Przez lenistwo i letnie upały bardzo długo mnie u Ciebie nie było. Teraz jednak wróciłam także na swój blog, więc obiecuję zaglądać systematycznie. Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Iwona, jest mi bardzo milo, kiedy do mnie zagladasz, nie musisz sie jednak tlumaczyc z nieobecnosci, wszystko jest dobrowolne. Buziaki :*

      Usuń
  2. A na zdjeciu Ciebie nie ma?
    Mialas dzieki Tacie jakis epizod sportowy w zyciu, chyba milo to wspominac...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oczywiscie ze jestem! Inaczej bym nie wklejala. :)))
      Zgaduj.

      Usuń
    2. MAsz chyba lekko krecone wlosy to moze ta piatka...ta piatka z piatka, bo piatki to maja wszystkie. A moze ta z pilka, ale ona ma prosciutkie wlosy jak druty.

      Usuń
    3. Brawo Ty! Jestem z numerem 5.
      To zdjecie bylo robione blisko 50 lat temu. OESU!!!!

      Usuń
    4. Jeszcze wczoraj mojego czasu wiedzialam, ze piatka to Ty, ale mi sie nie chcialo pisac:))

      Usuń
    5. No popatrz...stawiałam na 12-tkę.

      Usuń
  3. A ja myślałam, że ta "ładna" dziewczyna w okularach to chłopak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty! W zenskiej druzynie chlopak?

      Usuń
    2. A bo ja wiem? Nie znam się na drużynach!

      Usuń
    3. Baby zawsze z babami, chlopy z chlopami, mieszanki byly tylko w tenisie. :)))

      Usuń
    4. Nie bój żaby, ja jestem odporna, ale lokalna psychoza maniakalna nie śpi. :))

      Usuń
  4. Panterko, Ty z piątką?
    Ja też trenowałam kosza, na treningi zapisał nas (siostrę i mnie) ojciec, który, oczywiście, sam grał w kosza:) Trenerem był pan Sakowicz - nazwisko zapamiętałam dlatego, że po pierwsze , jego żona uczyła mnie (w czwartej klasie) polskiego, a po drugie był znajomym ojca.
    Długo to jednak nie trwało, bo za mało urosłyśmy. Dało jednak wymierne efekty na lekcjach wuefu, kozłowanie i dwutakt nie były dla nas wiedzą tajemną :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, gralam z numerem 5. Jakos jednak ta koszykowka mi nie lezala, ale fakt, kondycje mialam wtedy zelazna. Tak nas ten Andrzej katowal na treningach. :)

      Usuń
  5. Pantero - stawiam, ze Ty to ta dziewczyna z Pilka :) Ma Twoje spojrzenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze sprostowac - ta z pilka i grzywka w srodku!
      Ma Twoje rysy, nosek i spojrzenie i nadal mysle, ze to Ty :)

      Usuń
    2. Nie, ja gralam z numerem 5 i stoje po prawej stronie. Tak wygladalam blisko 50 lat temu :)))

      Usuń
    3. Kurcze, najpierw patrzylam na te 5-tke, ale zmylila mnie figura i odrzucilam pomysl.
      Wydajesz mi sie o wiele bardziej filigranowa, a ta dziewczynka z 5-tka
      zapowiada mocna budowe.
      Oko mnie zawiodlo.:)
      Tez gralam w kosza za mlodu :)

      Usuń
    4. Zawsze bylam slusznej budowy, nigdy w zyciu nie mozna bylo mnie okreslic jako filigranowa. A teraz to juz w ogole po rzuceniu palenia, menopauzie i innych zlych nawykach. :)))

      Usuń
  6. Stawiam na piątkę, jakoś od początku mi pasowała.
    Grą w kosza torturowała nas nasz wuefistka. Byłam jedną z mniejszych w klasie i szczerze nie cierpiałam tej gry. Wolę siatkówkę, ale tak w ogóle to mało sportowa byłam zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem dosc wysoka, ale na koszykarki ligowe patrzylam do gory, kazda miala ponad 180. Kiedys przyjechaly koszykarki z Rygi, jedna z nich miala ponad 2 metry, no gigantka! Malo sie ruszala, byla od wsadzania pilek do kosza, biegaly inne.

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Nie, Anulka, stoje pierwsza od prawej z numerem 5. Wiekszosc dziewczyn zgadla, wiec chyba przez te 50 lat az tak sie nie zmienilam :)))))

      Usuń
    2. Pewnie nie :)
      A mnie dziś oko zawiodło ;)

      Usuń
    3. No gdziezby! Niech sie inni starzeja ;)

      Usuń
  8. Koszykówki nie miałam w zakresie zainteresowań. W mojej pierwszej podstawówce noałam siatkę, którą prowadził siatkarz ŁKS-u, dodatkowo chodziłam na balet i łyżwy. Pomyśleć, że to było wszystko za darmo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiści, wszystko było w zakresie ŁKS-u, bo miał patronat nad większością szkół w śródmieściu, wf prowadzili sportowcy z ŁKS-u.

      Usuń
    2. Nie wiem, jak teraz stoi LKS, ale za moich czasow byl liczacym sie klubem. I nie bylo wtedy jeszcze Areny i wszystkich tych wypasow, bylo przasnie, ubogo, ale wyniki mieli.

      Usuń
    3. ŁKS to tylko piłka nożna, reszta szczątkowa, nie ma już czym się chwalić😠

      Usuń
    4. To smutne, bo kiedys koszykowka byla jego sila.

      Usuń
  9. Mam tak samo. Wczoraj widziałam aktora podobnego do innego aktora, a nazwiska nie znałam ani jednego, ani drugiego. I weź wytłumacz teraz, o kogo chodziło. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wpisuje jakies karkolomne hasla: aktor grajacy w takim to filmie albo odtwarzajacy taka role i jakos w koncu dochodze do nazwiska.

      Usuń
  10. Tez niewiele pamietam, a juz takie drobiazgi jak nazwiska trenerow czy nauczycieli... bylo... minelo i niech tak zostanie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamietam wszystkie nazwiska swoich wychowawcow klasowych, innych nauczycieli raczej nie. Ktos musial duzo znaczyc w moim zyciu, zebym zapamietala. Ale i tak mam pamiec, tyle lat i pamietam Nowakowskiego. :)))

      Usuń
    2. Widzisz ja do dzis pamietam wszystkie nazwiska moich klientek (ponad 600) imiona ich mezow i dzieci.... wiec gdzies cos musialo odpuscic zeby zrobic miejsce na nowy "dysk" pamieci:))

      Usuń
    3. Ja zapamietywalam tylko wazniejsze dla mnie osoby i nie wiem, jakimi kryteriami ustalalam te "waznosc". Niektore nazwiska pamietam do dzisiaj, inne - zabij - nie przypomne sobie za nic.

      Usuń
  11. Jakie zgrabne majteczki :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękne wspomnienia, ale te stroje przezabawne! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Też czasem tak mam, że bez Internetu za nic nie przypomnę sobie czegoś. Ważny jest tylko punkt zaczepienia, bo bez niego niewiele i tak da się zrobić.

    W zanadrzu mam jeszcze parę innych ofert, nie będę się kurczowo trzymał tych dwóch. Chociaż 10 minut autobusem do pracy brzmi ciekawie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, Piotrek, odleglosc nie mozy byc kryterium! :))))
      To teraz sobie wyobraz, biorac pod uwage, jak dlugo ja juz zyje, ile faktow, nazwisk, miejsc mnie musialo odleciec przez ten caly czas. Kocham internety!!! :)))

      Usuń
    2. A moim zdaniem może. Nie podstawowym ale jednak. :) Nie lubię wstawać strasznie rano, więc ewentualna jazda autobusem czy metrem trwająca godzinę to nie dla mnie. Po prostu chcę wyważyć pewne elementy konieczne.

      Internet to dobra rzecz, a jak pozna się jeszcze jakieś tam usprawniające szukanie myki to już jest idealnie.

      Trzeba tylko patrzeć dookoła, by znaleźć te niespodzianki od losu. :D

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Nie wiem, czy je znam, te myki, ale jakos tam sobie radze. ;)

      Usuń
  14. W koszykówkę nigdy nie grałam, bo byłam kurduplem (nadal jestem), ale lekkoatletyka, to było to. Dobrze biegałam, daleko skakałam, a i potrafiłam pchnąć kulą, czy rzucić dyskiem. Nie trenowałam w żadnym klubie, jedynie SKS. Z podstawówki pamiętam nazwiska wszystkich nauczycieli i za alfabetem wszystkich uczniów w klasie. Ze średniej? mało wiele.
    W rozwiązywaniu krzyżówek, to mam tak, że na przykład uciekła mi odpowiedź, czytam na głos Bezowemu, by mi odpowiedział i w tym momencie sobie przypominam. Bywa tak, że sama sobie czytam na głos hahaha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stawiałam na 12-tkę, że to Ty.

      Usuń
    2. A to jest typowe, ja tez wiecej nazwisk pamietam z podstawowki niz z liceum, moze dlatego, ze trwala 8 lat, a liceum tylko cztery? Moze jako mlodsze dzieci mielismy lepsza pamiec czy potencjal zapamietywania?

      Usuń
  15. Ania nie mam wątpliwości PIERWSZA od prawej to Ty, bez podglądania co powiedzieli inni.
    To widać, blondyna, śliczny uśmiech, pewność siebie i bardzo otwarte sympatyczne usposobienie, cała Ty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No moglas juz powiedziec, ze nic a nic nie zmienialm sie od tamtego czasu. :)))))

      Usuń
  16. Też stawiałam na piątkę :) niestety, trenerzy już tacy są do swoich wychowanków. To chyba taki trend, żeby zmobilizować do treningów? Szkoda tylko, że często trudno znaleźć równowagę między motywowaniem kogoś do pracy, a znęcaniem się.
    W kosza nigdy nie grałam, ale że miałam dobrą pania od wuefu w podstawówce, to uczyła nas wszystkiego. Od gimnastyki, po gry zespołowe, jakkolwiek w szkole stawiano na siatkówkę i za moich czasów chłopcy zdobywali laury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze te szkolne wuefy staly na zalosnym poziomie. Moje roczniki byla z wyzu demograficznego, sala gimnastyczna nie wystarczala dla wszystkich, czeso mielismy gimnastyke na koratarzu albo gdzies w parku latem. Nic wiec z tego usportowienia nie wyszlo. Ale byly ogolnodostepne kluby sportowe.

      Usuń
  17. A to szkoda, sport jest zdrowy. Moze teraz zaczniesz? Jest tyle silowni do wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja tam też uważam że można mieć sukcesy bez mobbingu
    Ale co ja tam się znam

    Ale historia bardzo ciekawa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cienka jest granica miedzy surowoscia a mobbingiem, trener powinien byc surowy, zeby druzyna byla zdyscyplinowana i odnosila sukcesy. Tylko jeden jest przy tym raczej opiekunczy, drugi sie wyzywa.

      Usuń
    2. Nie mam doświadczenia w sporcie
      Mam w chórze
      Poprzedni nasz dyrygent miał wielkie ambicje. Wielkie ego. Kroczyło przed nim. W cieszę mieliśmy pod koniec 30 osób w tym 3 facetów
      Teraz jest ok 55 osób i 13 mężczyzn. Nerwy dyrygent ma swoje sposoby na dyscyplinę. Dorośli ludzie nie potrzebują bata. Dobra motywacja wystarcza

      Usuń
    3. Dyrygent to tez swego rodzaju trener. Oni sa jak rodzice, jedni motywuja, inni uzywaja bata i niby ich dzieci "wyrastaja na ludzi", tylko polowa z nich jest pokaleczona psychicznie.

      Usuń
    4. Oj tak
      Rodzice to dopiero potrafią człowieka zniszczyć

      Usuń
    5. A wydawaloby sie... bo robia to przeciez z milosci.

      Usuń
    6. Tyle wiem że moi mieli naprawdę ciężko e dzieciństwie i młodości.

      Usuń
    7. Ja tez nie mialam lekko, ale bylo-minelo, a o zmarlych nalezy jujz tylko dobrze.

      Usuń
  19. Też od razu obstawiłam 5 :)). I też nie chciało mi się pisać ;).
    Ależ Cię wzięło na wspominki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba juz pora na mnie na tamten swiat, wiec najwyzszy czas pisac biografie dla potomnych. ;)

      Usuń
    2. Eeeee.....marudzisz ;)

      Usuń
    3. Moze marudze, a moze nie, ale i tak blizej mi niz dalej.

      Usuń
  20. Wróciłam wczoraj z wczasów.I mnie pod wpływem twojego postu wzięło na wspominki.Trenowałam przez siedem lat tenis stołowy.Ja się zastanawiałam czy Ty to numer 14 czy 5.Na ośrodku był stół do tenisa.Z miła chęcią pograłam sobie trochę.I nawet wygrywałam.Może nie ten refleks ale grać nie zapomniałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem z piatka. :)
      A w ogole to mamy co wspominac, wszyscy mniej wiecej cos tam sobie trenowali, sport byl ogolnodostepny, a przynaleznosc do klubow dla wszystkich.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.