Banery, ordery i inne bajery

środa, 10 lipca 2013

Moje opowiadanie u Magdy.

Skonczyl sie konkurs u Madzi Kordel, w ktorym wzielam udzial. Dostalam dwa glosy, w tym jeden moj. Za ten drugi dziekuje glosujacemu. Tym samym uplasowalam sie gdzies przy koncu stawki. Troche mnie to zdemotywowalo, moze powinnam przestac pisac? Podeszlam do sprawy uczciwie, bo tylko Magda wiedziala, kto jest autorem ktorego opowiadania, nikt wiecej. Ocena i ewentualny glos w sondzie nie byly wiec spowodowane osobistymi sympatiami, co najmniej w moim przypadku. Chcialam, zeby oceniona zostala moja pisanina, ale jak widac, nie byla ona najwyzszych lotow, bo tylko jedna jedyna osoba uznala, ze warto na nia oddac glos. No coz, ocencie sami.





I po co mi to było?
Wczoraj ją spotkałam .. Tylko po co? Potrzebne mi było to spotkanie? Dwie minuty wcześniej lub pięć minut później  a nasze drogi nie zeszłyby się tego dnia. Może nawet nigdy by się nie zeszły  Co mnie tam zaniosło  Przypadek, nic więcej, splot okoliczności
Niesprzyjający
Dla mnie. A dla niej?
Zabrakło mi papierosów  musiałam kupić. Zaraz. Natychmiast. Jakbym nie mogła zaczekać  dotrę do domu, do swojego sklepu. Ale nie, palić mi się chciało, więc przystanęłam przed jakimś obcym sklepem po drodze. Prawie jak jakaś narkomanka na głodziePrzecież byłam na głodziegłodzie dymka! Co też nałóg robi z człowiekiem?  Gdybym wtedy zechciała się powstrzymać, gdybym pojechała dalej, nie spotkałybyśmy się. Fatum jakieś? Po co mi to było? Ten dymek i ona sama.
Może właśnie potrzebowała kogoś takiego jak ja, osoby znajomej, ale niezbyt bliskiej, kogoś  kto wysłucha  komu można powiedzieć więcej niż bliskim. Bo bliscy zbyt się przejmują, mogliby płakać albo zmuszać ją do tego, czego tak bardzo chciała uniknąć. Bo bliscy kochają, czasem za bardzo.
Ona chciała tylko pogadać  poszukać zrozumienia, bo chyba podświadomie wiedziała, że na wszystko inne jest już za późno
Tylko... dlaczego akurat ja? 
Dawno się nie widziałyśmy  bardzo dawno. Odkąd zmieniliśmy miejsce zamieszkania, rzadko bywałam w naszej starej dzielnicy. Zresztą  to i tak nie miałoby znaczenia, można mieszkać w jednym domu i nie widywać się miesiącami. Inny plan dnia, inne godziny wyjścia z domu, inne cele, inne środki lokomocji. 
Teraz nagle spotykamy się przypadkiem w obcej dla nas obu części miasta, bo ona przyjechała tu do lekarza, a ja tędy wracałam z pracy. I palić mi się zachciało!
I oto widzę ją przed sobą, zmieniona, szara na twarzy, przygarbiona i zrezygnowana. Prawie jej nie poznałam.
- Pani Aniu, jak miło panią znów spotkać! - hmmm, jakbyśmy były wcześniej nie wiadomo jakimi przyjaciółkami  a przecież dzieli nas cale pokolenie.
- Witam pani Małgosiudawnośmy się nie widziały! - przecież lubię tę kobietę, to sama dobroć – Co u pani słychać?
Posmutniałaspuściła głowęzamilkłaPrzecież nie będę dopytywać, niech nie mówi jeśli nie ma ochoty, widzę jednak, że coś nie gra.
- Mogłybyśmy gdzieś usiąść i porozmawiaćMiałaby pani chwilę czasu?
Ta, jasne! No, niby miałam  ale o czym ja z nią będę gadać? Starsza jest od mojej matki, znam ją jako ciocie naszego przyjaciela, zawsze w towarzystwie swojej siostry, a jego matki. Teraz nagle sama, przypadkowo wpadamy na siebie, a ona prosi o rozmowę. O co tu chodzi?
- Oczywiście, mam czas – jakżeby inaczej? - Tu niedaleko jest przytulna kawiarenka, może usiądziemy przy kawie i spokojnie porozmawiamy?
- Ja umieram... - zaczęła.
Słucham?! - miałam wrażenie, że się przesłyszałam.
- Niewiele mi już zostałochciałam o tym porozmawiać  wytłumaczyć  Wie pani, nie chcę mówić o tym siostrze, ona nie może się denerwować. Nie mam właściwie nikogo, komu mogłabym to powierzyć  a muszę .. No, muszę komuś o tym opowiedzieć  Pani mnie nie będzie oceniać, prawda? Jest pani obca, a jednocześnie tak nam bliska... Nie będzie pani stawiać mi zarzutów .. Na wszystko jest już za późno .. Chcę, żeby ktoś znał całą prawdę  żeby móc ją w odpowiedniej chwili przekazać moim bliskim. - widać było, że mówienie sprawia jej trudność.
 Ufff... - pomyślałam  – ciężki kaliber! Czy ja jestem jakimś spowiednikiem, psychologiem, telefonem zaufania? Boszszsz... nie znoszę takich sytuacji.
DLACZEGO JA??? A tu jeszcze wygląda na to, że zostanie mi powierzona jakaś tajemnica, której nie można było powierzyć najbliższym, a której być może ja wcale nie chcę poznać.  No, coraz lepiej...
Ale, nie powiem, zaintrygował mnie ten wstęp  więc zamieniłam się w słuch  a ona zaczęła mówić, bardziej do siebie, jakby mnie tam nie było

Mieszkali na Śląsku, nie byli jednak ani Polakami, ani Ślązakami. Byli Niemcami. Po zakończeniu wojny cześć jej rodzeństwa  jak większość zamieszkałych na terenie nowej Polski Niemców  wyjechała do Reichu  Ona i jej siostra zostały  Po co? Chyba tylko po to, żeby być narażonym na nienawiść  Za nazwisko, za brak znajomości języka polskiego, za narodowość  Jakkolwiek to zabrzmi, one mimo wszystko kochały ten swój polski heimat, nie chciały nigdzie się stamtąd ruszaćZresztą żyli jeszcze ich rodzice, którzy na wyrwanie z korzeniami byli już za starzy, a ktoś musiał zająć się nimi tam, na miejscu.
Rodzina z Niemiec pomagała im jak mogła  przysyłali paczki i pieniądze  żyło im się nie najgorzej. Lata mijały  rodzice odeszli, a one żyły we dwie nadal w Polsce. 
Nadszedł jednak dzień,  który mógł zagrozić ich siostrzanej symbiozie, pojawił się mężczyzna i zawładnął sercem Małgosinej siostry. Bała się  że zostanie całkiem sama, bo cóż miała do roboty przy młodym małżeństwie? Stalo się inaczej, jej siostra nie wyobrażała sobie, że mogłyby się rozstaćpozostawić siostrę samej sobie – nie, tak się nie godzi. Obydwie pochodziły z głęboko wierzącej rodziny, ich wiara była prawdziwa, nie taka na pokaz, jak to się dzieje teraz. Mąż siostry był równie religijny, więc i dla niego nie podlegało dyskusji, że siostra żony zamieszka razem z nimi. Na świat przyszedł Eryk i gdy jego rodzice pracowali, Małgosia zajmowała się siostrzeńcem, jakby był jej własnym dzieckiem. Zanim poszedł do szkoły  ciotka przez te lata była dla niego drugą matką. Może nawet pierwszą, choć nie biologiczną. Ich wzajemny stosunek był pełen ciepła i miłości, zawsze podkreślał, że miał szczęście być synem dwóch matek.
Lata mijały  Eryk zdał maturę i na początku lat 80-tych wyjechał na stałe do rodziny w Niemczech. Nie chciał żyć w Polsce, nie miał tych sentymentów  co matka i ciotka, miał za to możliwość wygodniej się urządzić za granica, tym bardziej, że język znał od urodzenia, bo w domu rozmawiano wyłącznie po niemiecku. Matka z ojcem, z racji pracy, musieli znać również polski, ciocia Małgorzata nigdy nie nauczyła się dobrze  mówić w tym języku, zawsze go kaleczyła.
Rodzice nadal pracowali w Polsce, podczas gdy Eryk urządzał się i studiował w nowej ojczyźnie  Tęsknota za jedynym dzieckiem zasiała w nich chęć do przeniesienia się za nim do Niemiec. Rozważali wszystkie za i przeciw, wahali się  obawiali przewrócenia swojego życia do góry nogami, rozpoczynania na starość wszystkiego od nowa. Podobnie, jak wcześniej ich rodzice, nie chcieli być przesadzani w inne miejsce, ale czy tak naprawdę mieli wyjście?
Wreszcie postawili wszystko na jedną kartę  sprzedali dobytek i zjechali pod koniec lat 80-tych do miasta, w którym mieszkał już ich syn. 
I tu, po raz pierwszy w życiu  siostry zamieszkały osobno. Tak ich rozkwaterowano, przydzielając każdej rodzinie osobne mieszkanie. Małgosia w swoim bywała i tak tylko w nocy, bo cale dnie spędzała u siostry i szwagra.
I wszyscy byli zadowoleni, żyli długo i szczęśliwie  będąc blisko siebie. W międzyczasie Eryk założył rodzinębyło wesele, rodzina powiększyła się o przeuroczą synową, która obydwie mamy i tato od razu pokochali.

Ale w tym czasie Małgorzata zaczęła się czuć gorzej. Nic jednak nikomu nie mówiła  nie skarżyła się, nie chcąc zakłócać przedślubnych przygotowańPóźniej było boże narodzenie, więc odkładała z dnia na dzień wizytę u lekarza. Bała się  że mógłby zechcieć umieścić ją w szpitalu celem dokonania badań, a to z kolei mogłoby wprowadzić niepotrzebny zamęt do życia rodzinnego. Bo Małgosia myślała przede wszystkim o innych, swoje potrzeby spychając na margines. Wreszcie, jakoś na wiosnę postanowiła zadbać w końcu o siebie i zaklepała sobie wizytę u lekarza domowego. Powiedziała mu o swoich dolegliwościach,  przemęczeniu,  bólach,  a ten zaproponował jej sanatorium i wypisał skierowania do specjalistów,  by u nich poddała się rutynowym przedsanatoryjnym badaniom. I tak, po raz pierwszy w życiu  ta blisko 70-letnia kobieta stanęła przed koniecznością badania ginekologicznego. Nigdy przedtem nie przyszło jej do głowy odwiedzić ginekologa, w swoim mniemaniu nie potrzebowała  była zdrowa, nie miała dzieci, nigdy nie była zamężna i nie miała żadnych dolegliwościMyślę że niemały wpływ na strach przed ginekologiem miała jej wielka religijność  Pewnie wychodziła z założenia  że skoro przetrwała w czystości całe swoje życie,  zbędnym jest obnażać swoje intymne części ciała przed obcym człowiekiem. Teraz jednak nie miała wyjściamusiała poddać się badaniu, nie tylko stricte ginekologicznemu, ale również piersi, które  zawsze podczas wizyty rutynowo badane. I właśnie w czasie badania piersi, lekarz zwrócił uwagę na wysięk z brodawki i pewną asymetrie piersi. Pod palcami wyczul zgrubienia i nierówności tkanki. Od razu padło pytanie, czy nie zauważyła tego wcześniej i dlaczego dopiero teraz pojawiła się u specjalisty. Zawstydzona samym badaniem i wymówkami lekarza, zaczęła się tłumaczyć, że nie było okazji, czasu, że wesele siostrzeńca i święta,  a ona nie chciała psuć im i sobie tych dni, że... że...
Rozpłakała się. Ze wstydu, ze strachu, z żalu nad sobą
Lekarz załamał ręcekręcił głową z niedowierzaniem. Współczuł tej milej, drobnej staruszce, ale w głowie nie mogło mu się pomieścić, że tacy ludzie jeszcze chodzą po tym padole. 
Żeby w tym wieku zaliczyć pierwszą w życiu wizytę u ginekologa – myślał – to nie dzieje się naprawdę.
Ale co mógł zrobićMusiał choćby spróbować ratować to, o czym wiedział  że do uratowania nie jest. Wiedział z doświadczenia,  choć w życiu podobnego stanu u pacjentki nie widział, bo żadna normalna kobieta  tak bardzo nie lekceważy wyraźnych objawów, że wiele dla Małgorzaty zrobić się nie da. Wypisał jednak skierowanie do szpitala i sam pomógł załatwić tam miejsce od zaraz.
A ona w drodze do domu rozmyślała,  co powie rodzinie. Tak naprawdę jeszcze nie do końca zdawała sobie sprawę z powagi swojego stanu, bo lekarz nie nazwał rzeczy po imieniu. Nie stawiał diagnozy na podstawie wyglądu piersi z zewnątrz,  choć intuicyjnie wiedział,  co się święci. Ostateczna diagnoza mogła być postawiona dopiero po badaniach szpitalnych. 
Kiedy pakowała torbęzadzwoniła do siostry, by powiadomić, że jedzie do szpitala, ale żadnych szczegółów jej nie wyjawiła. Nie wspomniała, jak poważny jest stan jej zdrowia.
Jej pojawienie się na oddziale wywołało niemałą sensację, żaden z lekarzy i żadna z pracujących tam pielęgniarek nie widzieli dotychczas podobnie zaawansowanego raka sutka. Już następnego dnia była operowana i zabieg zniosła nadspodziewanie dobrze. Wbrew pozorom, była silną kobietą, nigdy się nad sobą nie rozczulała,  była pogodna i uśmiechnięta,  a leki przeciwbólowe i specjalna dieta wzmacniająca zmyliły co do jej stanu nawet odwiedzającą ją regularnie rodzinę.  Nie było widać na pierwszy rzut oka, że jest tak bardzo chora. Owszem, wiedzieli, że zachorowała na raka piersi, ale nie przypuszczali, że jej stan jest  tak poważny. Może podświadomie nie chcieli znać prawdy, może to jej dobry wygląd ich zmylił
Tym bardziej, że niedługo potem opuściła szpital i wróciła do domu. Czuła się nawet nie najgorzej  wziąwszy pod uwagę rodzaj choroby, bo przepisane leki przeciwbólowe pozwalały jej prawie normalnie funkcjonować
Na chemię nie wyraziła zgody, po rozmowach z lekarzami wiedziała,  że to nic nie pomoże i chciała zaoszczędzić sobie dodatkowych cierpień i niedogodności. Poza tym czas, który jej pozostałchciała spędzić z rodzina, w spokoju.
Siostra nadal nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, a Małgosia nie chciała jej uświadamiać,  bo nadal dobro innych bardziej leżało jej na sercu. Nieodmiennie pogodna i pogodzona z losem, częściej tylko bywała w kościele, gdzie żarliwie się modliła o w miarę lekką  i niezbyt bolesną śmierć.

Słuchałam tego wszystkiego i targały mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony wściekłość na głupotę i fałszywy wstyd, lekceważenie choroby i doprowadzenie się do takiego stanu, rzekomo dla dobra rodziny. Czy ona nie zdaje sobie sprawy, że jej śmierć przysporzy rodzinie więcej cierpienia, niż gdyby w porę podjęła leczenie, choćby kosztem zakłócenia rodzinnych uroczystości  I dlaczego nie powiedziała im całej prawdy? Dlaczego przez cały czas chce chronić ich spokój swoim kosztem? 
Nie wyartykułowałam jednak ani jednego pytania, zgodnie z umową słuchałam i nie oceniałam  jej poczynań  Co by to dałoZupełnie nic.
Z drugiej strony nie mogłam wyjść z podziwu dla ogromu jej poświęcenia i miłości  Należała do ginącego pokolenia kobiet, które się na nic nie skarżą   silne duchem, zawsze pogodne i gotowe do największych poświęceń. Wraz z nimi odejdzie pewna epoka, a pozostaną osobniki delikatne, wpatrzone w siebie, kapryśne i przesadnie dbające o zdrowie.
- Pani Małgosiu, nie wiem, co powiedzieć... - zaczęłam, ale natychmiast mi przerwała.
Proszę nic nie mówić,  nie wymagam od pani komentarzy ani osądów.  Chciałam się przed kimś wygadaćzrzucić ten balast z serca. Chciałam,  żeby ktoś poznał powody, dla których zwlekałam z wizytą u lekarza, choć wiedziałamczułam,  że coś z moimi piersiami jest nie w porządku.  Sama wiem, że postąpiłam lekkomyślnie. Mam jednak nadzieję, że Bóg pozwoli mi odejść bez zbędnych cierpień, że nie będzie to trwało długo.
- Czy mogłabym pani jakoś pomóc, coś dla pani zrobić?
- Pani mi JUŻ pomogła, bardzo potrzebowałam tej rozmowy.
Taaa, akurat rozmowy, raczej monologu. Jak zwał, tak zwał, jeśli przyniosło jej to ulgę... 

Wczoraj ją spotkałam... A dzisiaj muszę z tym żyć  z tym ciężarem, ze świadomością  ze widziałam  ją prawdopodobnie po raz ostatni w życiu.  Z obawą, że jednak będzie cierpiała, że przyczyni się do wielkiej rozpaczy swojej ukochanej ponad wszystko rodziny. Mówiła,  żebym w odpowiednim czasie przekazała swoja wiedzę jej bliskim. W jakim odpowiednim czasie? Po jej odejściu?  Cóż, mam nie lada dylemat, czy w ogóle informować kogokolwiek o treści naszej rozmowy. Czy rodzina powinna ją znać,  czy powinna znać prawdę
Mam czas na zastanowienie. Ile czasu? Im częściej jednak o tym myślę,  tym rozterki  większeNaprawdę nie wiem, jak mam się zachować
Powiedzieć
Nie powiedzieć
Jeśli powiem, obudzę w nich większą rozpacz, wyrzuty sumienia, że nie zauważyli,  nie zainteresowali się,  zajęci swoimi sprawami.
Wcale się nie cieszę, że zostałam obarczona, tak – obarczona takim zaufaniem. Jakbym swoich problemów miała za mało, to muszę się bujać z cudzymi. Czy znaczy to, że jestem zimną egoistyczną suką? 
I to jeszcze - wyrzuty sumienia!
Nie mogła z tym pójść do swojego księdza?  Oni  mistrzami ciętej riposty: módl się, dziecko. Może ta modlitwa bardziej by jej pomogła?  A może sama w końcu doszła do wniosku, ze bełkot o modlitwie nie ma najmniejszego sensu, a sama modlitwa niewiele pomaga?

Wczoraj ją spotkałam... Dziś zostałam z ciężkim brzemieniem na sumieniu. 

A wszystko przez papierosy!




Pozostale opowiadania sa do przeczytania TUTAJ.

48 komentarzy:

  1. Niesamowite jaki religia ma wpływ na człowieka....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku zrobila krzywde wylacznie sobie, ale bywa, ze pod wplywem religii krzywdzi sie znacznie dotkliwiej innych, nawet cale narody.

      Usuń
    2. tak, to wszystko "w imię miłości do Boga". Wiesz co? ja widząc kim jest mój ojciec (gorliwy katolik) nie chciałam mieć wiele wspólnego z instytucją w której tak często sie pojawia...

      Usuń
    3. Nie wszystkich mozna mierzyc jedna miara, jak wszedzie zdarzaja sie dobrzy i zli ludzie.

      Usuń
    4. oczywiście, że tak. Ja pisałam o swoich doświadczeniach.

      Usuń
  2. to prawda. papierosy to prawdziwa plaga. tyle lat paliłam to wiem. a poważnie, nie wiem czy umiałabym takim balastem obciążać kogokolwiek. pozostawiając mu taki testament do przedstawienia rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapominaj, ze to fikcja, moj pomysl na opowiadanie.
      Chcialam jednak, zeby wydawal sie brzmiec prawdopodobnie.

      Usuń
    2. wiem, że to fikcja. ale czy rzeczywiście taka sytuacja nie mogła sie zdarzyć?
      jak wiesz, życie pisze scenariusze o jakich się filozofom nie sniło..

      Usuń
    3. No dobra, to taka fikcja na podstawie.
      Zdarzylo sie, troche ubarwilam, nieco dopisalam. Nie zostalam obciazona odpowiedzialnoscia, w ogole na ten temat nie rozmawialysmy, ale wiele prawdy napisalam. A ta kobieta juz dawno nie zyje.

      Usuń
  3. A tam " nie najwyższych lotów " Mnie się bardzo podobało. Przeczytałam jednym tchem - bardzo mnie zainteresowała ta historia. Jakby było słabe nie doczytałabym do końca.I nie zostawiłabym komentarza .... bo co tu pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Grazynko, ale jednak byli lepsi.

      Usuń
    2. Może i były , ale tak szczerze to Ja tak jak Ilona Lisiecka - nie przeczytałam wszystkich. Leciałam po tytułach - jak był fajny tytuł to czytałam. Dziwne ... tytuł chyba też jest ważny - przynajmniej jeśli chodzi o mnie.

      Usuń
    3. Z tym tytulem tez byl problem, bo sztuka nie lada jest wymyslic cos przyciagajacego.

      Usuń
  4. Panterko , uważam , że nie masz co się przejmować , ani zniechęcać ,bo talentu do pisania Ci nie brak , weź te historie Grażyny Twoje ....zawsze je czytam , ale nie komentuje.... bo uważam w tym przypadku że komentarz jest zbędny ,ale to one najbardziej zapadają mi w pamięć.
    Uczciwie piszę , że przeczytałam w tym konkursie dwa opowiadania , lato to nie jest dobry czas na takie konkursy , sama brałam udział w tym zimowym świątecznym , wiem że są one anonimowe , ale w dobie tej całej elektroniki to agitacja zawsze jest możliwa.
    Dobrego dnia dla Ciebie :)Ściskam :)
    Ilonus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakos nie chcialam agitowac, moze to byl blad? Duzo bylo do czytania, bardzo duzo, a ja gdzies przy samym koncu, moze nie wszyscy do mnie dotarli? Ja czytalam na biezaco, kiedy Madzia zamieszczala kolejne opowiadania. Gdybym miala przeczytac wszystkie naraz, pewnie tez by mi sie nie chcialo.
      Serdecznosci, Ilonus.

      Usuń
    2. To dobrze że nie agitowałaś bo wtedy byś nie miała pewności czy Ci blogowicze nie kadzą - wszak jesteś bardzo lubiana w naszej sferze :)

      Usuń
    3. No wlasnie, chcialam uczciwie, to mam.

      Usuń
  5. Powiem Ci ,że bardzo dobre opowiadanie w sferze faktów.
    Podłóż pod to emocje a wyjedzie super.
    Najlepiej sprzedają się powieści, opowiadania , które 'sprzedają' emocje ...
    Przerób je , pobaw się a następnym razem wyjdzie bardzo dobrze.
    Nawet bardzo dobrzy pisarze przerabiają, poprawiają,
    to co napisali w pierwszej wersji :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam, Krysiu, zapedow literackich, tak sobie zamiescilam, zeby sprobowac sil. Skoro nie wypalilo, nie wiem, czy bede dalej probowac.

      Usuń
  6. Przyznaję, że nie czytałam tych opowiadań, to pierwsze jedynie, bo jakoś tak wyszło.
    Mnie się podobają Twoje opowiadania, Twoje konkursowe porusza bardzo poważny temat, a często się od tego ucieka i nie ma ochoty na czytanie. Głosuje się na te lżejsze, chociaż nie wiem w tej chwili, jakie opowiadanie wygrało.
    Tak sobie pomyślałam, że skoro chcesz w miarę obiektywnej opinii, to moze z Magdą na ten temat porozmawiaj? Jako z prawdziwą pisarką, bo co my tam biedne żuczki możemy ;)
    Poza tym, mogło być tak, jak Ilonka pisze. Takie nieoficjalne zaagitowanie znajomych.

    Tak więc Kopf hoch ;) i pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakos mi sie nie chce dalej analizowac moich talentow literackich, a raczej ich braku. Jak juz napisalam Ilonie, moze nie kazdemu chcialo sie czytac wszystko od poczatku do konca (a ja bylam na koncu). To zupelnie nie ma znaczenia. Liczy sie tylko to, ze mam grono stalych czytelnikow, ktorzy regularnie przychodza czytac moje wypociny i jeszcze mnie za to chwala. To jest dla mnie najcenniejsze, a nie to, czy tfu!rczosc zostanie wydana drukiem.
      I bede sobie tu, w moim katku, dalej tworzyc, dopoki chcecie mnie czytac.

      Usuń
    2. I to też jest bardzo dobra koncepcja :))

      Usuń
  7. Pisz Panterko, pisz...bo czyta się Ciebie świetnie, a i tematy które poruszasz są ciekawe, ważne i potrzebne.
    Przymierzałam się do czytania konkursowych opowiadań ale przyznaję uczciwie, że nie dałam rady ....przeczytałam dwa pierwsze i odpuściłam sobie...za dużo ich było...i ponieważ nie byłam w stanie przeczytać wszystkich, więc nie głosowałam na żadne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany Julek! Zrobiłam dokładnie tak samo:) Ale uważam, Pantero, że masz dobre pióro i zmysł obserwacyjny; czytam Twoje opowiadania z zainteresowaniem.
      Ninka.

      Usuń
    2. Wiele osob zaniechalo czytania wszystkiego, kiedy zobaczyly, ile tego jest. Kazde opowiadanie dosc dlugie i wielka ich ilosc. Nie wszyscy mieli tyle czasu i ochoty na te lekture.

      Usuń
  8. Zostawię sobie te gratkę na wieczór, żeby się ponapawać :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Npawnęłam, ale już późno, to reszta jutro. :)

      Usuń
    2. Phi, o tej porze i tak mnie juz nie bylo, spalam snem sprawiedliwego :)

      Usuń
    3. Nie wiem jak to zniesiesz, ale bądź dzielna...
      Uważam, że opowiadanie jest bardzo dobre, napisane wartko i ciekawie, ale czytałam już wiele Twoich lepszych tekstów. A następnym razem zamiast się wymądrzać, to sama też wezmę w tym udział. :)

      Usuń
    4. Przyjelam dzielnie na klate. ;)))

      Usuń
  9. Ależ dużo tych opowiadań! Może kiedyś przysiądę i przeczytam wszystkie. Twoje bardzo mi się podobało. Bardzo w Twoim stylu. Myślę, że ludzie agitowali. Nawet jak nie na blogach to na FB czy innych portalach. Takie to czasy.
    Pisz dalej i się nie przejmuj! W internecie rzadko wygrywają rzeczy najlepsze kiedy jest publiczne głosowanie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Balsam lejecie na ma zakompleksiona dusze.
      ktos tam jednak doczytal i zaglosowal, a to juz cos.

      Usuń
  10. Panterko, przeczytalam wszystkie opowiadnia i szczerze! Wedlug mnie wszystkie byly swietne.
    Nie zrazaj sie, i pisz dalej. Wiesz jak to jest, wielcy pisarze czesto mieli pod gorke - usciski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ataner, juz pisalam wyzej, ze poprzestane na moim korytku blogowym. Tutaj mam przynajmniej moich kochanych i stalych czytelnikow. Nie bede pisac ksiazek :)))

      Usuń
  11. A ja próbowałabym dalej. Ćwiczyła i próbowała. Jest wiele konkursów:) Dobrze się czyta Twoje opowiadania i posty:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo to mi sie chce? Za stara jestem na debiuty literackie, powinnam zaczac 30 lat temu.

      Usuń
    2. Panterko, ale wielu sławnych ludzi zaczynało w dojrzałym wieku :) wcale nie jesteś za stara, co Ty :)

      Usuń
    3. No nie przesadzaj, Lidus, nie siegam tak daleko.

      Usuń
  12. A ja tak czułam, że to Twoje opowiadanie :)...
    Swoje też już umieściłam na blogu :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, pewne szczegoly moglyby na to wskazywac. Niemniej chyle czolo przed Twoja przenikliwoscia. :))

      Usuń
    2. Mnie się głównie styl skojarzył... ;).

      Usuń
  13. Mam Panterko to samo uczucie, co Ty. Moje opowiadanie w tym konkursie też jest gdzieś na szarym końcu. Ale nie mam zamiaru sie zrażać co do pisania w ogóle. Piszę, bo lubię i tyle.I Ty tez, prawda? A na dodatek dobrze sie czyta Twoje opowiadania, zarówno jesli chodzi i styl, jak i o treść.
    Zatem idźmy dalej, mając swoja własną busolę i nie przejmując sie brakiem na naszej półeczce dyplomow i ochów z achami!
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A juz sie zastanawialam, jak to sie stalo, ze Ciebie tam nie ma. Jednak bylas! Ktore bylo Twoje, bo nie jestem w stanie sobie tego wyobrazic.
      Ale co tam! Bede sobie pisala na blogu, bez specjalnych ambicji na kariere Joanne Rowlins. Nie chce mi sie. Ale i tak jestem szczesliwa, ze tylu osobom dobrze mnie sie czyta. To bardzo duzo dla mnie znaczy.

      Usuń
  14. Pisanie jest dla nas formą wyżycia się i zaznaczenia swojej obecności w tym niezmierzonym kosmosie. Wrzucenia maleńkiego kamyczka do tej potęznej wody. Bo przepływamy przez to życie "Jak woda w strumieniu", prawda?
    Uściski dla koleżanki po piorze!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sa rozne kamyczki, jeden wpadnie szybko na dno, inny wywola wiry albo i tsunami. Chyba nie jestem stworzona dla literatury.
      Buziaczki

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.