Kiedys tam przyznalam sie Wam do modelowania, wprawdzie bylo to dawno i nieprawda, ale przy okazji tego zajecia poznawalo sie roznych mniej lub bardziej ciekawych ludzi. Byly to zacne czasy, kiedy Lodz przemyslem filmowym slynela, bedac zwana Hollylodz, a lodzka szkola filmowa wypuszczala spod swych skrzydel niejedna slawe. Znalo sie roznych takich, bywalo sie w tych samych miejscach, kultowych lokalach. Byly to czasy rozkwitu polskiej kinematografii, krecono film za filmem, zarowno dla kina, jak i telewizji, a panstwo finansowalo zachcianki filmowcow.
A kiedy znalo sie odpowiednie osoby, mozna bylo sie zalapac do filmu. Placili bardzo dobrze, wiele wiecej od sredniej krajowej. Przy odrobinie szczescia mozna bylo dostac stawke epizodysty, to wiecej niz statysta. W taki wlasnie sposob znalazlam sie na planie filmowym pewnego arcydziela X muzy, rezyserowanego przez wypuszczonego z Tworek, bardzo nawiedzonego rezysera, w charakterze epizodystki. Bylo nas tam wiecej modelek, wiec czlowiek sie nie nudzil. Zreszta trudno bylo sie nudzic, wszystko bylo nowe i ekscytujace, czlowiek mogl od kulis poznac prace przy tworzeniu filmu, podgladac triki, podlegac charakteryzacji, przebierac sie i bawic, bawic, bawic.
Zabawa trwala miesiac, a ja poczynilam wiele ciekawych spostrzezen, ktore caly ten burdel, bo inaczej tego nazwac nie moge, stawialy w niezbyt korzystnym swietle. Sporo mam na ten temat do powiedzenia, wiec pewnie w jednym poscie sie nie zmieszcze, bede wiec sukcesywnie zamieszczac wpisy z moimi obserwacjami, ciekawostkami i ploteczkami z planu filmowego.
Film, o ktorym mowie to Klejnot Wolnego Sumienia. Pewnie Wam ten tytul niczego nie powie. I nie dziwota, bo dzielo to wyswietlane bylo w kinach cos ze trzy dni, a sale swiecily pustkami. Taki byl dobry! Jak zreszta wiekszosc, o ile nie wszystkie filmy tegoz rezysera, a byl nim Grzegorz Krolikiewicz, koles, z ktorym malo kto chcial w ogole wspolpracowac, bo miewal takie artystyczne wizje, ze strach. Ale wladza jakos go holubila i hojna reka dawala na te jego wypociny, do dzis nie rozumiem, dlaczego.
Tak oto wyladowalismy w uroczym miasteczku, Baranowie Sandomierskim, gdzie w zamku i na jego dziedzincu krecilismy jeden z fragmentow owego filmu. Cale miasteczko bylo pelne! Rozkwaterowano nas w kazdym mozliwym miejscu, wszystkie hotele i kwatery prywatne byly przepelnione. Nawet nie myslalam, ze az tyle osob pracuje przy jednym filmie, chyba szlo w setki. Wyzywienie wykupiono dla nas w miejscowej restauracji, czesc ekipy stolowala sie tam, dla innych dostarczano jedzenie na plan. To tak tytulem wstepu, przejdzmy do meritum.
W linku z tytulem filmu jest jego skrocona tresc, nam przypadl w udziale epizod konfliktu miedzy Sieniawskim (Mieczyslaw Voit) a Bieleckim (Krzysztof Luft, pozniejszy rzecznik prasowy rzadu Buzka). Zamek baranowski gral za siedzibe Sieniawskiego, ktory byl sprawca smierci dziecka Bieleckiego. Ten ostatni zemscic sie postanowil, sprowadzil Tatarow, najechal z nimi na zamek, w ktorym odbywal sie bal, zrobil krwawa jatke, zdekapitowal Sieniawskiego, a pozostale przy zyciu kobiety oddal Tatarom ku przyjemnosci. Tak w skrocie wygladal scenariusz czesci, w ktorej produkowalam sie JA. Film byl kostiumowy, wiec sporo czasu zabieralo codzienne przebieranie i czesanie, bo malowalysmy sie same w domu, czyli na kwaterze, skad zabieral nas autobus. Po sniadaniu jechalysmy na plan. A na planie planowo mialysmy byc o 7.00 w pelnym rynsztunku. Codziennie wiec wstawac trzeba bylo o jakiejs mocno niecywilizowanej godzinie w srodku nocy, a byl to listopad roku panskiego 1980, wiec noc byla ciemna.
Ale coz, kazali, wiec sie wstawalo, zeby o tej 7.00 zasiasc w jednej z komnat zamkowych, po przebraniu w dlugasna robe z tona halek pod spodem i w pieknym warkoczu z prawdziwych wlosow, wplecionym w moje wlasne. Rozpoczynalo sie czekanie na glowna osobe dramatu, czyli jasnie pana rezysera. A tenze w nocy nie proznowal, wiec nielatwo mu bylo pozbierac sie rano z poscieli, bedac na kacu-gigancie. Takie akcje odbywaly sie praktycznie codziennie. Pojawial sie na ogol w poludnie lub po, z przekrwionymi slepkami i w zlym humorze. Gegal, ze swiatlo nie takie ("takie" bylo przed poludniem, kiedy on przewracal sie na drugi bok), ze scenografia zla, ze cos tam-cos tam, uczenie zerkal przez ramke zrobiona z wlasnych palcow, po czym schodzil z planu. Pewnie na klina. A my se tak radosnie siedzialysmy od 7 rano. Kiedy nadchodzila pora obiadu, trzeba bylo sie ewakuowac do knajpy. Znow rozbieranie, bo w kieckach nie nada. Dobrze, ze warkocza mi z glowy nie wyrywali, mogl zostac. Po obiedzie znow podroz na plan i jakas jedna scena nakrecona, dopoki rezyser sie nie zmaczyl, a meczyl sie jakos szybko. Koniec dnia zdjeciowego! Rozbieranie, warkocz do pudelka i do domu. Spaaac! A w srodku nocy znow pobudka i od nowa to samo. Czym sie jednak bylo przejmowac? Pieniadze lecialy bez wzgledu na to, czy pracowalysmy, czy nie. Ilez ja na tym planie swetrow na drutach zrobilam! Zimno bylo, wiec pol ekipy zaopatrzylam w czapki i szaliki, zarabiajac przy okazji na boku. Ile ksiazek przeczytalam! Bo praca w filmie polega prawie wylacznie na czekaniu w pelnej gotowosci, a krecenie zajmuje najmniej czasu.
Trwalo to wszystko caly miesiac. Do domu wrocilam z pelnymi kieszeniami pieniedzy, zarobilam naprawde duzo, nie wydajac praktycznie nic, bo wszystko bylo oplacone. W nastepnych odcinkach bede opisywala rozne ciekawostki.
Zamek w Baranowie Sandomierskim (wikipedia) |
Dziedziniec zamku (Wiki) |
ale jaja:)))
OdpowiedzUsuńja dla odmiany brałam udział jako statystka w filmie "Wielki bieg" Feliksa Falka, który był kręcony w 1981 roku, ale , że to był okres chwilowej odwilży, a film ambitny i mówiący o czasach komuny, więc przeleżał na półkach aż do 1987 roku. Film kręcono pod Wrocławiem, skąd ja pochodzę, i też nieraz trzeba było czekać, ale dla odmiany głównie na aktorów, którzy mieli ciężkie nocki;) Zarobiłam wówczas na fajne wakacje- płacili super :)
czekam na cd :*
To byla fajna przygoda i doswiadczenie, ktore nauczylo mnie, ze nie nadaje sie na gwiazde filmowa. Bezproduktywne czekanie mnie dobija. Pewnie teraz, kiedy producenci musza liczyc sie z kazdym groszem, podobne zjawiska nie maja racji bytu, ale wtedy...
UsuńJak fajnie :). To przeżyłaś przygodę :)... I ten warkocz :), zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńZ warkoczem bylo tak, ze przez caly czas robilam zakusy, zeby go zwinac. Ale perukarki bardzo go pilnowaly, nie dalo sie, niestety.
UsuńFajna przygoda, a przy tym dochodowa ;)Przypuszczam, że opowiastki z planu będą zajmujące.
OdpowiedzUsuńJako dziewczę niedorosłe, dosyć aktywnie udzielałam się w teatrze młodzieżowym i marzyłam o karierze aktorki, do momentu, gdy kazano mi zagrać księcia a nie księżniczkę!To zrujnowało moje marzenia i karierę ;)
Nie, no jak mozna! Tak wlasnie koncza sie obiecujace kariery aktorskie. Chociaz dobry aktor umie podobno zagrac wszystko, nawet wieszak i kanape :)))
UsuńWieszak i kanapę ?...proszę bardzo...ale nie księcia !!! ;)
UsuńWszystko! Nawet ksiecia.
UsuńAle przeżyłaś ciekawą historię - przygodę. Bardzo jestem ciekawa co będzie dalej bo zaczęło się wspaniale. Jak byłam młoda. Chodziłam do Szkoły Baletowej. Często do nas przychodzili wybierać do filmu. Pewnego dnia przyszli i wybrali MNIE . Miał być to film przygodowy dla młodzieży. Mieli kręcić całe lato. I wyobraż sobie ...... odmówiłam im - powiedziałam że nie mogę bo jadę na kolonie nad morze. Ha ha ha. Matka była wściekła - tyle kasy przeszło koło nosa.Ale póżniej tańczyłam cały rok w Operetce Warszawskiej w przedstawieniu dla dzieci i naprawiłam budzet domowy.
OdpowiedzUsuńFakt, placili wtedy naprawde duze pieniadze, nawet statystom i epizodystom, zapewniali wikt i opierunek na planie. Fajne byly czasy!
UsuńWielka szkoda, że nie poparłaś tego tekstu swoim zdjęciem w warkoczu. ;)
OdpowiedzUsuńA może jeszcze będzie?
No, niestety, nie bedzie. Wtedy nie mialam aparatu, nie trzaskalo sie zdjec tak, jak teraz. Nie mam zadnych pamiatek z tamtego pobytu. Mam za to caly film na kasecie video, ale zeby siebie zobaczyc, musialam wiadome sceny puszczac w zwolnionym tempie. ;)
UsuńCzekałam na takie posty , u Ciebie z życia wzięte , niechby dawne czasy , ale ciekawe, mam takie suknie z epoki, w czasach szkolnych też w takich zdarzyło, mi się bywać na pochodach historycznych , raz byłam Marysieńką od Sobieskiego , i to w wieku 16 lat ino ten Sobieski coś za stary był.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy .
Uściski ślę .
Ilonus
No bo Sobieski nie byl mlody, wszystko sie zgadza. A co do strojow z epoki, to one fajnie wygladaja z daleka, ale chodzic w tym na codzien to istna meka dla kobiety.
UsuńBuziaczki, Ilonus.
Ale fajna przygoda i ciekawe wspomnienia. Ach... Ty GWIAZDO FILMOWA. Wprawdzie o filmie nawet nie słyszałam, jednakże teraz mam ochotę go obejrzeć.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Zajrzalam na FilmWeb, ale tam stoi: "w tej chwili nigdzie nie mozna obejrzec tego filmu". Nie dziwie sie, bo on niewart jest ogladania, a sceny, w ktorych bralam udzial, sa prawie niewidoczne. Nie masz czego zalowac, Dorotko.
UsuńSciskam
...no niezła checa...
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej, przynajmniej jest co wspominac :)
UsuńAnuś, ubawiłaś mnie do łez :) Piękne wspomnienia z planu filmowego, ciąg dalszy przeczytam z największą chęcią :)
OdpowiedzUsuńBuziak.
Anna M
Dawno Cie nie bylo, ale widze, ze czytasz :)))
UsuńCaluski
Tak nagrania to cięzka praca, dla cierpliwych. Miałam dwa doświadczenia, raz jak dziecko brało udział w nagraniu do Tik-Taka, a ja usiałam czekac i czekać ( dubli było sporo)drugi, jak kręcono film w mojej firmie. Długo i nudno. W tym drugim przytpadki choć obiad dostaliśmy z wozu operatorskiego:)
OdpowiedzUsuńA ja tak przez miesiac kwitlam na planie, w wiekszosci czekajac. Za to poczynilam cenne spostrzezenia po dlugotrwalych obserwacjach. ;)
UsuńSzukam tego filmu i nie mogę znaleźć nigdzie. Mieszkam w Baranowie i byłem podczas kręcenia sceny z Tatarami podjeżdżającymi pod zamek. Masz go Pantero tylko na kasecie ?
OdpowiedzUsuńNiestety, tylko na kasecie.
Usuń