Jedynym aktorem z obsady, ktorego nazwisko znane mi bylo przed udzialem w tym filmie, byl Mieczyslaw Voit. Reszta to byli zawodowi drugoplanowcy, grajacy wprawdzie bardzo duzo i w ogromnej ilosci filmow, zawsze widoczni, a nawet ujeci w czolowkach gdzies przy koncu, ale umykajacy uwadze i szerszej publicznosci nieznani z nazwiska. Przeze mnie zaczeli byc dostrzegani dopiero pozniej, kiedy znalam ich juz osobiscie. Trzecia grupa to epizodysci (Tatarzy i my), a w koncu statysci.
Voit mial niewiele dni zdjeciowych, a ze pracowal w teatrze, na plan byl dowozony... helikopterem, a wieczorem odbierany, by znow mogl zagrac na scenie. Mialam nieklamany zaszczyt poznac osobiscie tego zajmujacego czlowieka, uosobienie klasy i dobrych manier, bez strat na dowcipie. Kiedy po raz pierwszy mial przyleciec na plan, zebral sie tlumek oczekujacych, bo to w koncu nie lada sensacja ladujacy helikopter, a i jego zawartosc w postaci Voita byla niejaka atrakcja. Facet stroil sobie zarty, udawal przy wysiadaniu glowe panstwa, czy innego monarche, nie tracac przy tym dystansu do siebie. Podczas oczekiwania na planie siedzial razem z nami, choc mial do dyspozycji wlasna garderobe, zajmujaco opowiadal anegdoty z zycia filmowego i teatralnego. Uroczy czlowiek!
Krzys Luft, grajacy Bieleckiego, byl swiezym absolwentem warszawskiej szkoly filmowej i filmowym debiutantem, jeszcze nie zepsutym aktorstwem, a wiec skromnym i niezwykle sympatycznym chlopakiem, choc bioracym swoje pierwsze wyzwanie troche zbyt powaznie. Umknela mi jego dzialalnosc telewizyjna, bo w tym czasie bylam juz na emigracji, ale jeszcze bez dostepu do polskich mediow. Dopiero pozniej z niejakim zdziwieniem skonstatowalam, ze zalapal sie do polityki i zostal rzecznikiem prasowym rzadu Buzka.
Jednak nie wszyscy aktorzy, z ktorymi przyszlo mi wspolpracowac na roznych planach filmowych, moge nazwac grzecznymi i sympatycznymi. Zwlaszcza baby dawaly sie poznac od jak najgorszej strony, a im byly starsze i mniej znane, tym gorsze wiedzmy. Niektorym facetom zreszta tez nic nie brakowalo, aroganccy megalomani, chamscy w stosunku do, ich zdaniem, nizej stojacych w filmowej hierarchii.
W tym czasie poznalam wiele osob z filmowo-estradowego swiecznika, bo wciaz gdzies tam sie wynajmowalam do wystepow. Na Jarmarku Dominikanskim rowniez mielismy pokazy, a byly one przerywnikami do wystepow estradowych. Mialam przyjemnosc poznac Alicje Majewska, ciezarna wowczas Maryle Rodowicz i kilku pomniejszych artystow. Kiedys Telewizja Lodzka zatrudnila nas jako tlo do wystepow Jerzego Polomskiego, jego wspominam z ogromnym sentymentem. To legenda i klasa sama w sobie, trudno spotkac wiekszego szarmanta i dzentelmena. Nie wymienie z nazwisk tych, ktorych wprawdzie poznalam, ale zupelnie nie przypadli mi go gustu. Nie warto.
Wtedy nie mialam nawet widea w domu, zeby sobie te programy nagrac i miec na pamiatke. A bylo mnie widac w telewizorze wyraznie, mialam nawet zblizenia twarzy. Jakis tam stary aparat fotograficzny w domu mialam, ale nie bylo powszechnym zjawiskiem zabierac go wszedzie ze soba. Bardzo zaluje, ze nie ma namacalnego sladu moich wystepow kinowo-estradowo-telewizyjnych. Jedynym sladem sa moje wspomnienia, no a teraz to, co zapisalam.
I to by bylo na tyle, jesli chodzi o moja przygode z filmem.
Jedynie w archiwach telewizyjnych można by te nagrania znaleźć ... ale kto to poszuka?
OdpowiedzUsuńNo wlasnie! Jeszcze trzeba miec jakies wejscia, bo pewnie nie udostepniaja wszystkiego na zadanie byle komu z ulicy. Szkoda. Mam przynajmniej dwa filmy na kasecie video, dla siebie i potomnych.
OdpowiedzUsuńfajne wspomnienia:)
OdpowiedzUsuńJa poznałam Niemczyka, już wówczas był starszym panem, w każdym razie dla mnie jako szesnastolatki. Ślinił się na widok każdej dziewczyny, uśmiechał, puszczał oczka i był w tym obleśny.
Pieczyński był wówczas młodym dobrze zapowiadającym się aktorem, bardzo skromny, wycofany, ale dystansującym się od tych niżej w w hierarchii, lekko zarozumiałym. Dziewczyny wypatrywały oczy, nie wiedząc, ze to niestety gej.
Niektorzy wykorzystuja swoja pozycje, slawe, urode do rwania maloletnich fanek, ktore maja nadzieje na kariere przez lozko. Innym juz sie przejadlo i poprzestaja na pogawedkach. Jak wszedzie, wsrod aktorow tez, sa ludzie i ludziska.
UsuńWspomnienia są najważniejsze :) ale zdjęcia też są miłe - można jakiś album otworzyć pooglądać - pokazać dzieciakom, powspominać. Moja mama była skrzypaczką - grała w różnych orkiestrach. Zostawiła po sobie dużo zdjęć afiszów z koncertów,pocztówek, nuty, skrzypce - wiele pamiątek.Jak zmarła pojechałyśmy u niej w domu zrobić porządek i wtedy to wszystko znalazłyśmy - tyle wspomnień. Jak żyła mało nam opowiadała o sobie - była z tych zimnych matek - szkoda. Więc myślę że warto zbierać pamiątki. Nawet takie " głupie " pocztówki . U mnie w rodzinie to była tradycja.
OdpowiedzUsuńTeraz trzaska sie zdjecia zawsze i wszedzie, ale byly czasy, kiedy chodzilo sie specjalnie do fotografa, zeby zrobic zdjecie rodzinne i takie zdjecia sa najcenniejsze, bo jest ich niewiele. Teraz wszystkie pamiatki siedza w komputerze, ich gromadzenie w domu nie jest juz takie modne, z braku miejsca. Kto ma dzis przepastne strychy?
UsuńZ przeprowadzki na przeprowadzke pozbywalam sie kolejnych pamiatek, bo nie mam na nie miejsca w domu. I tak powoli odchodze w niebyt. Moge juz tylko wspominac i przelewac to na wirtualny papier.
Ale myślę że w komputerze to nie to samo. To tak jak z książkami - Ja wolę papier :)
UsuńPrawda! Nie zawsze jednak ma sie mozliwosci.
UsuńTo cudownie, że Połomski ma u Ciebie tak dobrą opinię, bo uwielbiam tego faceta, od dziecka słucham jego piosenek i ma do nich wielki sentyment.
OdpowiedzUsuńWspaniałe wspomnienia!
A co będzie jutro?
:)
A bo ja wiem, czy do jutra dozyje? Jesli tak, to sie zastanowie, czy i co napisac :)))
UsuńZawsze lubilam Polomskiego sluchac, a od momentu poznania, uwielbiam faceta ponad wszystko.
A w ogole to jutro sie chcemy wybrac. Gdzies. Jak dozyje ;)
Co ty taka pesymistka? Źle się czujesz?
UsuńTam zaraz! Musze czasem pogderac, bo byloby nudno :)))
UsuńPoznałam swego czasu Jana Nowickiego z powodu, że był krewnym mej koleżanki. Miły człowiek. Wtedy przynajmniej był miły, bo teraz nie wiem, czy popularność go nie skrzywiła.
OdpowiedzUsuńAndrzeja Kopiczyńskiego również poznałam, ale to przez przypadek. Wpadłam na niego (a raczej weszłam w niego, gdyż ja ślepa byłam od zawsze chyba) na ulicy, podczas którejś z wizyt w W-wie ;-)
Reszta "sław", które poznałam pochodzi spoza świata filmu i powiem szczerze, że różne uczucia budzą. Wiele zależy od tego czy taka publiczna jednostka ma poukładane w głowie, tudzież posiada klasę, kulturę osobistą itp, bo w przeciwnym przypadku ...jest to wyłącznie rozbuchane ego ze wszystkimi tego konsekwencjami, czyli człowiek niestrawialny dla mnie.
Ale wspomnienia masz fantastyczne i z tego się ciesz.
Oraz wszystkie materiały (nawet te archiwalne) telewizyjne są katalogowane i zgodnie z ostatnimi trendami, komputeryzowane, więc może można gdzieś uzyskać dostęp do tych z Twoim udziałem? Warto się dowiedzieć może?
Czyli wada wzroku ma rowniez swoje niewatpliwe plusy :)))
UsuńPieniadze psuja ludzi. Jesli wczesniej nie mieli klasy, tym bardziej im odbija kiedy sie wzbogaca. I masz slusznego, sa nie do przyjecia, nie pogadasz, bo progi nieosiagalne.
Faktycznie szkoda że nie było możliwości nagrać tego, teraz nie byłoby z tym problemu, ja jakoś Połomskiego nie za bardzo lubię, wolę Niemena, rzecz gustu.
OdpowiedzUsuńPanterko jestem ciekawa tych innych jeszcze planów filmowych o których piszesz, wszak poznać film od kuchni może mało kto.
Buziaki ślę :)
Ilonus
Nie ma o czym pisac, jakies nudy, jednodniowki z doskoku. Malo co mozna bylo podejrzec. Tylko w Baranowie bylam tak dlugo.
UsuńCaluski
Jedyną znaną osobą, z którą zamieniłam "dwa słowa" to Marek Perepeczko. Był dyrektorem teatru w Częstochowie, a ponadto mieszkałam bliziutko Domu Aktora :) i zdarzało mi się stać z nim w kolejce, w osiedlowym spożywczaku, miły to był człowiek :)Większość aktorów , mieszkających w tym Domu, zadzierała nosa.
OdpowiedzUsuńChyba rzadko mozna spotkac "ludzkiego" gwiazdora. Moze to celowa maska ochronna przeciw nachalnym fanom? Moze przerost ego z nadmiaru slawy? Moze szajba bogacza? Kto ich tam wie...
UsuńMiałam i ja swoja przygodę "filmową", ale dotąd o tym nie wspominałam, bo nie bardzo mi się ona z tym, o czym pisałaś, kojarzyła. Należałam do niezłego zespołu folklorystycznego i braliśmy udział w kręceniu dożynkowego widowiska telewizyjnego oraz jednego z odcinków "Studia Gama". Program był kręcony w skansenie w Olsztynku, opowiadał o amerykańskich turystach, którzy przyjechali do Polski. I przy tej okazji zetknęłam się z panią Alicją Majewską (ciekawa jestem Twojej o niej opinii). Było tam w ogóle mnóstwo znanych postaci, m. in. Jonasz Kofta, Janusz Gajos, Stefan Friedman - nie będę tu wszystkich wymieniać. My, jako zespół, zatańczyliśmy chyba ze trzy tańce, a poza tym wykorzystywano nas jako statystów w różnych scenkach. W przerwach między kręceniem kolejnych scen bawiliśmy się w gry towarzyskie i mój mąż (wtedy jeszcze nawet nie chłopak) miał okazję pocałować pana Friedmana w czółko - takie było zadanie wyznaczone przegrywającemu.
OdpowiedzUsuńAle za tę całą (i inne) "pracę" nie dostawaliśmy ani grosza - płacono domowi kultury, któremu podlegaliśmy.
Alicja zrobila na mnie jak najlepsze wrazenie, zawsze uprzejma i serdeczna, nie zadzierala nigdy nosa. Przez dwa tygodnie pracowalismy razem na jarmarku dominikanskim i nigdy nie dala sie poznac ze zlej strony.
UsuńSzkoda, ze nie moglas sama zarobic, film placil niezle pieniadze.