Kazda zywa istota otrzymuje z dniem narodzin swoja wlasna nic, dla jednych jest ona grubosci liny okretowej i nie poddaje sie nozycom Atropos, inni dostaja zwykle, przecietne nici. Sa jednak istoty, ktore od poczatku obdarowane zostaja nicia pajecza, ktora w kazdej chwili grozi zerwaniem podczas przedzenia, nie trzeba nozyc.
Mojry nie podlegaja rozkazom bogow, tylko one znaja przyszlosc bogow, ludzi i zwierzat, ich decyzje sa jedyne i ostateczne, to one sa boginiami zycia i smierci, sa Przeznaczeniem. Nikt nie zna ich wyroczni, ktorej zazdrosnie strzega, nikomu dotad nie udalo sie wyrwac od nich tajemnicy.
Nie da sie ich niczym przekupic, zadne zaklecia ani grozby nie maja wplywu na los zywej istoty, wszystko jest z gory przewidziane i nieodwracalne.
Nie ma zadnego znaczenia grubosc nici, bo od poczatku liczy sie jej dlugosc. I zdarza sie, ze dlugosc liny okretowej jest niewielka, podczas gdy niteczki pajeczej - niezmierzona, wbrew logice i wszelkim przewidywaniom.
Na takiej nitce pajeczej zawisl los malenkiego kotka, dziecka bezdomnej kociej matki. Podobnie, jak wczesniej jego niepoliczonego rodzenstwa, powolanego na swiat sila instynktu, wbrew warunkom, niedozywieniu i okolicznosciom. Zanim przyszedl na swiat, zdarzyl sie maly cud. Jego matka trafila do domu tymczasowego, wreszcie bylo jej cieplo, wygodnie i syto. Niestety, jej bezdomne i glodne zycie odcisnelo sie pietnem na niej i krecacych sie w jej brzuszku kociatkach.
Jednemu z nich Atropos przeciela nic, zanim zdazyl sie urodzic, innemu zaraz po przyjsciu na swiat, ich niteczki byly ciensze od pajeczyny. Zostaly dwa. Kotka bardzo sie starala, tulila malenstwa, lizala ich futerka, masowala brzuszki, bardzo je kochala. Nie umiala jednak powiedziec, ze w jej cycuszkach nie ma pokarmu, nie zdazyl sie wytworzyc, bo za pozno zaczela dobrze jadac.
Atropos przeciela jeszcze jedna niteczke...
Malenstwo, ktore przezylo, bylo coraz slabsze, zadbane, wypieszczone, ale glodne. Ssalo, ssalo, ale nic do pyszczka nie chcialo leciec. Opadalo z sil, ktorych bardzo potrzebowalo, by przezyc...
Atropos beznamietnie przygladala sie slabiutkiej nici, bo choc Kloto starala sie jak mogla, nie umiala uprzasc jej grubiej. W kazdej chwili niteczka grozila zerwaniem, jednak wbrew swojej grubosci, zdawala sie byc bardzo trwala. Atropos siegnela po nozyczki...
- Nie! - zawolaly jednoczesnie jej siostry zdziwione wlasna smialoscia.
- Znacie reguly - odparla bezbrzeznie zdumiona Atropos, ale odlozyla nozyczki, wbrew sobie i wbrew odwiecznym zasadom.
- Trzeba dac mu szanse - zaoponowala Lachesis - nic jest splatana, ale rozplacze ja, ona jest dluzsza niz ci sie wydaje.
W tym samym czasie kociatko pilo podane przez czlowieka kocie mleczko, po jego brzuszku rozchodzilo sie przyjemne cieplo. Poczulo sie znacznie lepiej i pomyslalo, ze bardzo chce zyc. Dla swojej zmaltretowanej mamy, dla czlowieka, z ktorego rak dostalo pokarm, dla siebie.
Lachesis pracowicie usilowala rozplatywac slabiutka niteczke zywota dzielnego kociaczka i choc bardzo sie starala, praca nie szla jej latwo. Supelkow i petelek bylo bardzo duzo, niteczka cienka, a jej palce zesztywniale i za grube na tak precyzyjna robote, nie ustawala jednak. Chciala udowodnic najstarszej siostrze, ze nitka okaze sie w koncu bardzo dluga. Niech no tylko znikna z niej wezelki.
Pierwsze mleczko przeszlo swoja naturalna droge i wyladowalo w postaci zoltej plamki na kocyku. Kociatko poczulo naplywajace w jego cialko sily. Mialo apetyt, choc nie bardzo radzilo sobie z piciem, ale czlowiek staral sie za wszelka cene napelnic glodny brzuszek. Ogrzewal kociaczka, masowal kiszeczki, zeby maluch dobrze trawil. I trawil! Ledwie zdazyl z jednej strony nieco przelknac, wylatywalo z drugiej w nieco zmienionej postaci.
Zdjecie Anki Wroclawianki |
Kociatko syte zasnelo...
I zdarzyl sie cud! Nic zostala rozplatana! Wydluzyla sie! Kloto i Lachesis spojrzaly na siebie, zadowolone z efektow swoich trudow. Atropos usmiechnela sie do siebie...
Malenstwo zostalo zabrane od mamy, cieplo zapakowane i pojechalo w swoja pierwsza, bardzo daleka podroz. Troche sie balo po drodze, nie moglo zobaczyc, co sie dzieje, bo oczka byly ciasno zamkniete, ale czulo wszystkimi zmyslami, ze to dla jego dobra. Nagle poczulo znajome lizanie. Mama? Jedzenie? Cieplo futerka? Jakby inne, ale takie bezpieczne. I wokol inne futerka, takie miekkie i ladnie pachnace. Gdzie to jest? To, co smakuje i daje sily, ten kranik z ambrozja. Jest! Nareszcie! Blogosc. Znajomy smak. Pyszne! I te pieszczoty. I lapka przytulajaca do cieplego maminego brzucha. Mmm... zyc nie umierac!
Kociatko zasnelo blogim, bezpiecznym snem. I snilo mu sie zycie. Zycie? Vita (Vito). We snie
zdecydowalo, ze odtad tak chce sie nazywac. A na drugie chcialo miec Kropeczka (Kropek) Czwarty. Tak, to mu sie spodobalo. Dzielne, waleczne kociatko
Vita Kropka Czwarta
lub
Vito Kropek Czwarty,
bo samo jeszcze nie wiedzialo dokladnie, kim jest. Wiedzialo tylko, ze bardzo chce zyc.
Gosiu, bardzo przepraszam, ze bez pozwolenia skorzystalam ze zdjec, mam nadzieje, ze nie masz mi za zle. Musialam to napisac, co powyzej, inaczej bym sie rozpadla na kawalki. Bardzo przezywalam te cala historie i pisanie pomoglo mi pozostac w kupie. Czytalam Twoj post po wielokroc, denerwowalam sie i plakalam na przemian, pozniej nie moglam sie doczekac dalszego ciagu i denerwowalam sie znowu, tym razem na Ciebie, ze tak nas trzymasz w napieciu. A potem od nowa przegladalam zdjecia i nie moglam wyjsc z podziwu na ogrom instynktu macierzynskiego u kotki mojej imienniczki. Zdumiewajace i zachwycajace!
Niech to będzie nitka długa i bardzo mocna - dla Kropki(a), ale i dla Gosi, bo bardzo o to walczyła.
OdpowiedzUsuńMartwiłam się o los maluszka; teraz wierzę w happy end.
Happy end MUSIAL nastapic, chocby z racji niewyobrazalnych zasobow fluidow, jakie tej kruszynce przez caly czas posylalam i lez, ktore przelalam.
Usuńpanterko, ja ciągle ryczę. już się trochę uspokoiłam i zajrzałam do ciebie. i znowu ryczę. jestem taka szczęśliwa!
OdpowiedzUsuńvito to piękne imię dla cudownie uratowanego, twojego kotka.
Vito(a) Jest symbolem przetrwania, sam w sobie malym cudem.
UsuńI bogom niech będą dzięki! Czy też łaskawym Mojrom. Przede wszystkim zaś kociej mamce, że tak miłosiernie potraktowała obce stworzonko, nie robiąc różnicy między nim, a własnymi dziećmi. Gratulacje dla dzielnych naszych dziewcząt, które wykazały się mądrością serca.
OdpowiedzUsuńGosia zobila WSZYSTKO, co mozliwe, a nawet wiecej, ostateczna decyzja pozostawala w lapeckach Vito(y).
UsuńJak PIĘKNIE to opisałaś. eva.s
OdpowiedzUsuńDziekuje, Ewuniu, ot zycie. Nomen omen.
UsuńI znowu mi się oczy spociły!Ech Panterko!:)))
OdpowiedzUsuńWielkie podziękowania należą się również Personelowi Kociej Mamki za to,że pozwoliła na obecność przy Źródle Życia Vito,ratując mu życie a nam dostarczając radosnych wzruszeń.:)
Miłego dnia i dalszych radosnych wiadomości od Vito:)))
Mnie wystarczy spojrzec na zdjecia, a juz mi lzy kapia. Lancuch ludzi (i kotki) dobrej woli sprawil, ze Vito dostal niepowtarzalna szanse na zycie.
UsuńPiękne zakończenie i rozpoczęcie na nowo drugiego życia. Ja jestem z natury optymistką i cały czas byłam dobrej myśli po prostu nie dopuszczałam że będzie żle. I stał się cud. Cudna kociczka przyjęła do siebie Vita/e. I teraz będzie wszystko dobrze. Wybrałaś piękne imie . Z takim imieniem można zawojować całym światem a szczególnie domkiem który go/ją w przyszłości czeka.W takich momentach myślę że życie jest piękne !!
OdpowiedzUsuńJa po smierci szaraczka nie bylam juz niczego pewna, do momentu kiedy zobaczylam biala plamke u cycka brytyjki. Wtedy dopisalam zakonczenie.
UsuńKochana kocia druga mama co przygarnela kocie dziecko, i pani drugiej mamy co odpowiedziala na zgloszenie. I Gosia co walczyła dzielnie o niteczkę.
OdpowiedzUsuńJakos mi umkneło co się dzieje z naturalną kocią mamą?
Gosia napisze dzisiaj o Zojce, wczoraj nie bylo na to czasu. Sama jestem ciekawa.
UsuńMam wrazenie, ze zwierzece matki sa od nas lepsze.
...pięknie napisałaś...
OdpowiedzUsuńPisalam sercem.
UsuńJasne, że się nie gniewam, ale od rana jestem spłakana, zapuchnięta i ciekawe jak ja mam przeżyć dzień! Byłam przed chwilę u Zoyki, wybiegła do mnie, gruchała, wygląda, że już zapomniała swoje dzieci. Ona musi być nawykła do takiej sytuacji... Przygotuj sobie chusteczkę zanim przyjdziesz do mnie :)
OdpowiedzUsuńŚwietne imię, Vita, Vitka, Vitunia, Vituś, Vitek... :))
UsuńNo i wspaniale to opisałaś! :)))
UsuńMam cala paczke, moze wystarczy.
UsuńMialam zla noc, ciagle sie budzilam. Emocje dnia daly o sobie znac. Wygladam tez niezbyt wyjsciowo, ale jestem szczesliwa.
A ja się znowu popłakałam czytając to...
UsuńPo raz pierwszy od tamtego czasu przeczytalam ten post ponownie, po Twoim komentarzu. Dzis juz nie jest on dla mnie taki dramatyczny, jak wtedy. Nawet nie wiem, czy umialabym po raz drugi cos takiego napisac, sama sie sobie dziwie. Teraz znam zakonczenie, wiem, ze zagrozenie minelo.
UsuńNie plakalam, ale za szyje cos sciskalo...
Wyciskacz łez napisałaś, Panterko. Piękny :)
OdpowiedzUsuńZycie pisze takie scenariusze, ja tylko przelalam to na bloga.
UsuńAle za to w jaki sposób :) Bo można było zawrzeć to w dwóch zdaniach ;)
UsuńJa tego posta pisalam przez caly dzien, w kazdej chwili gotowa go skasowac. Na szczescie moglam go dokonczyc.
UsuńO kurcze......napiszę tylko, że fajne imię wybrałaś dla maluszka.
OdpowiedzUsuńSamo sobie wybralo, ja to tylko napisalam.
UsuńPantero, czytam w pracy, możesz więc sobie wyobrazić, jak to wygląda, gdy próbuję zamaskować emocje, łzy, fariatko kochana...
OdpowiedzUsuń:*
Mozesz sobie, Jolu, wyobrazic, co sie dzialo, kiedy to pisalam. Od rana i na raty, zagladajac co chwile do Anki po nowe wiesci. Imie przyszlo mi do glowy dopiero pod wieczor.
Usuń:*
Masz rację, mogę, chyba mogę.
UsuńWiesz, myślałam o Tobie, że dla Ciebie jest to szczególne przeżycie - to jakby Twój kotek, nadany Ci przecież wirtualnie... Choć cokolwiek nieadekwatnie, bo wcale nie czarny. :)
Przekonuje mnie Twoje uzasadnienie napisane gdzieś niżej (czy wyżej) w odpowiedzi na czyjś komentarz, o tym, że to emocje wyzwalają w Tobie tę iskrę. Tu rzeczywiście widać zaangażowanie uczuć. Ale i smykałkę. :)
Dobrej nocy.
Ach, Ty dobrze wiesz co ja teraz czuję.
OdpowiedzUsuńTak bardzo się cieszę,że Vita (Vito) jest bezpieczny i rośnie w siłę, ma nową rodzinę.
dziękuję, tak po prostu.
Wszyscy chyba czujemy wielka ulge, choc zagrozenie jeszcze istnieje, ale z godziny na godzine jest coraz mniejsze. I tego sie trzymajmy, bo zwariujemy.
UsuńPomknęłam do źródeł w tempie teleexpressu, poczytać o sssooo chosssi ....oczy mi się spociły, oraz przesyłam maleństwu całą dobrą energię jaką posiadam!
OdpowiedzUsuńMy tu wszyscy placzemy od dluzszego czasu nad losem kotki i jej dzieci, z ktorych zostalo jedno jedyne, MOJE babcio-chrzestne dzieciatko.
UsuńNie dość, że popłakałam się u Anki, to teraz jeszcze i u Ciebie. Bardzo chciałam, żeby kociątko przeżyło, także ze względu na Ciebie, żebyś mogła choć z daleka się nim cieszyć.
OdpowiedzUsuńI pięknie to opisałaś.
Qrde! Wy placzecie, Anka placze, Kasia tez, a ja przed ekranem.
UsuńPlakalam, kiedy pisalam, placze teraz czytajac Wasze komentarze. Epidemia jakas, czy co? Powodz bedzie!
Wspaniały post............wspaniały!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńVito go telepatycznie dyktowal ;)
UsuńPo prostu piękne :)
OdpowiedzUsuńDziekuje!
UsuńI niechaj kociatko ma długą nić niechaj mu się wiedzie. I ja przezywałam... A takie cudne, a takie maleńkie, a takie bezbronne.
OdpowiedzUsuń... i takie silne jednak, trzymajace sie zycia swoimi malenkimi pazureczkami.
UsuńPanterko, piękniej już się nie da opowiedzieć tej historii.
OdpowiedzUsuń*:
Pewnie by sie dalo, ale JAK, skoro slepia mi mgla zachodzily?
UsuńPiękna historia:)
OdpowiedzUsuńImię cudne, które da kociątko siłę na dalsze życie!:)
Mysle, ze malenstwo wybralo sobie adekwatne imie do walki o przezycie. :)
Usuńo matku bosku, jak pieknie napisane! Ten kotek nie wiem JAk pieknie, ale moze cos z ta nicia jest, jak ten telefon dziecinny z puszek i sznurka. I moze przez te nic cos dochodzi do malenstwa. Nie znam kota, ktory mialby tyle wsparcia (i tyle ciotek i babc!). Hurra.
OdpowiedzUsuńNawet sobie, Krysiu, nie wyobrazasz, ile energii poslalam do Wrocka przez caly wczorajszy dzien, wczesniej tez, ale wczoraj to byla juz pelna desperacja.
UsuńAch, co za wielką moc ma to maleńkie kociątko! Wyzwoliło w Ance Wrocławiance takie niespożyte siły, poruszyło serca tysiąca internautów i jeszcze Ciebie natchnęło do opisania tej pięknej historii.
OdpowiedzUsuńJeżeli to maleństwo spowodowało już tyle dobrego, to co będzie, kiedy wyrośnie na dorodnego kota?
Calkiem nie wiem, nawet nie smiem sobie wyobrazac. Wiem tylko, ze kocham to stworzenie jak nie wiem co.
UsuńPoetka z Ciebie jest niesamowita... Popłakałam się po raz kolejny... :)! Cudowną matką chrzestną jesteś :D... ! Śliczna opowieść... Dziękuję.
OdpowiedzUsuńBo kiedy jestem podekscytowana, kiedy sie boje, kiedy rzadza mna wielkie emocje, samo sie pisze.
UsuńNie do uwierzenia jak można tak pięknie, sercem, opisać tę historię! Ala
OdpowiedzUsuńWlasnie dlatego, ze sercem pisana ;)
UsuńWspaniale to napisałaś Pantero!!!
OdpowiedzUsuńDziekuje! :)
UsuńPantero, uplotłaś piękną opowieść! Chylę czoła a za Vita(o) Kropka(ę) Czwartą(ego) trzymamy kciuki, łapki, pazurki, szczękoczułki na szczęście!
OdpowiedzUsuńZwlaszcza Wasze szczekoczulki bardzo sie malenstwu przydadza :)))
UsuńMusi byc dobrze!
Pięknie napisane babciu Pantero
OdpowiedzUsuńNajpierw ryczałam u Anki teraz u Ciebie...
Prawda... nikt z nas nie wie, kiedy nić zostanie przecięta...a tym co zostają zawsze ciężko na duszy i sercu...
Dobrze, że Vita (lub Vito) ma nową mamkę
Niech nam zdrowa kruszyna rośnie
pozdrawiam cieplutko
Wszystkim nam sie jakos w ostatnim czasie oczy poca nadmiernie. Przez caly rok nie chlipalam tyle, co w ciagu ostatnich dni, czytajac historie tego okruszka.
UsuńBuziole
Mało kto potrafiłby wykazać się takim wyczuciem opisując losy kotka. Odwołanie się do mitologii greckiej jest posunięciem mistrzowskim. W niezwykle wyważony sposób oddaje dramatyzm sytuacji, nie zbliżając się nawet do granicy, za którą jest kicz, ckliwość, czy przesada. Moje Dziecię, gdy dziś mu odczytałam, było pełne uznania. A krytyk z niego surowy wielce. Byle co "gościa" nie zadowoli. Cóż, powiem w tym miejscu (skromnie) - moja krew! :-))
OdpowiedzUsuńJak wyszczekana jestem, tak nie wiem, co powiedziec.
UsuńNo to nic nie powiem ;)
(a w jakimwieku jest filius?)
Pantero, jestem zauroczona Twoim postem. Jest wyjątkowy, napisany pod dyktando serca ale z ogromną wrażliwością i wyczuciem dobrego smaku. Ta historia to piękna wyprawka dla bądź co bądź chrześniaka – kruszynki o pięknym i równie zobowiązującym imieniu Vita vel Vito.
OdpowiedzUsuńWzruszenie wciąż ściska mi gardło ale tym razem są to łzy ulgi a nie bezsilności.
Wielkie słowa podziwu dla Lachesis (Gosi – AnkiWrocławianki) za cierpliwość i wytrwałość w rozplątywaniu tych cieniutkich i słabych niteczek życia małego kotka.
Gdyby nie Jej upór, to kto wie czy Atropos nie sięgnęłaby kolejny raz po nożyczki…
Na myśl o tym oczy znowu się pocą.
Ja juz chyba wszystkie lzy wyplakalam, chociaz kiedy czytam Wasze piekne komentarze, sciska troche za gardlo ze wzruszenia . :)
UsuńWłaściwie wszystko w komentarzach już napisane. To ja się jeszcze uśmiechnę :D
OdpowiedzUsuńNiech żyje życie! :)
VITA applausi!!!
Usuń:D
UsuńWspaniala kocia mama.... i jak tu nie plakac ...
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, jak? Nie da sie :)
UsuńSerdecznie dziękuję za kolejną dawką łez;P
OdpowiedzUsuńOd wczoraj nie mogłam sobie znaleźć miejsca myśląc o Kropeczce- Vicie, a tu takie dobre wieści u Gosi i teraz tak cudnie opisana ta historia u Ciebie
:****
Imię cudne:)
Mi chodziło po głowie Wiktor- Wiktoria ( od zwycięstwa), ale Twoje jeszcze bardziej adekwatne
♥ ♥ ♥
Dziekuje, Viki-Wiktorio :)))
Usuńpiękna, wzruszająca i chwytająca za serce opowieść :) udostępniłam na fb, mam nadzieję, że można?
OdpowiedzUsuńJasne, ze mozna. Jest tez na stronce mojego bloga na fb.
UsuńPięknie napisane, łzy mi się kręciły pod powiekami, gdy czytałam, choć już wiedziałam z Miau, że maleństwo dostało szansę na życie
OdpowiedzUsuńVito-Kropeczko żyj szczęśliwie i zdrowo!
KropkaXL z Miau
Dziekuje, Wielka Imienniczko naszego pupilka. :)))
UsuńPowiem tylko: Jakie to szczęście, ze nie musiałaś tego tekstu kasować...:)))
OdpowiedzUsuńJa tez sie ciesze, bo widze, ze sie podoba Czytelnikom. :)
UsuńCzytam ten post juz trzeci raz i ciągle ryczę. Tak pięknie to napisałaś i to imię takie, ze lepszego nie ma. :)) Jola
OdpowiedzUsuńRada jestem, ze Ci sie opowiadanie o zyciu sposobalo, Jolu. :)
Usuń