czwartek, 7 listopada 2013

Cienka nitka.

Trzy cory Zeusa i Temidy decyduja o zyciu. One bowiem przeda nic zywota, by w pewnej chwili ja przeciac. Kloto (z wrzecionem) to przadka, najlaskawsza z trzech siostr, z chwila narodzin zaczyna snuc nic zywota. Lachesis (z tabliczka i rylcem) strzeze owej nici i za pomoca stalowego lub srebrnego preta odmierza przeznaczona kazdemu dlugosc zycia i jest odpowiedzialna za to, co w nim sie zdarzy. Atropos (ze zwojem, klepsydra lub waga), najstarsza z nich, nieodwracalnie nic przecina, powodujac zgon.
Kazda zywa istota otrzymuje z dniem narodzin swoja wlasna nic, dla jednych jest ona grubosci liny okretowej i nie poddaje sie nozycom Atropos, inni dostaja zwykle, przecietne nici. Sa jednak istoty, ktore od poczatku obdarowane zostaja nicia pajecza, ktora w kazdej chwili grozi zerwaniem podczas przedzenia, nie trzeba nozyc.
Mojry nie podlegaja rozkazom bogow, tylko one znaja przyszlosc bogow, ludzi i zwierzat, ich decyzje sa jedyne i ostateczne, to one sa boginiami zycia i smierci, sa Przeznaczeniem. Nikt nie zna ich wyroczni, ktorej zazdrosnie strzega, nikomu dotad nie udalo sie wyrwac od nich tajemnicy.

 Nie da sie ich niczym przekupic, zadne zaklecia ani grozby nie maja wplywu na los zywej istoty, wszystko jest z gory przewidziane i nieodwracalne.
Nie ma zadnego znaczenia grubosc nici, bo od poczatku liczy sie jej dlugosc. I zdarza sie, ze dlugosc liny okretowej jest niewielka, podczas gdy niteczki pajeczej - niezmierzona, wbrew logice i wszelkim przewidywaniom.

Na takiej nitce pajeczej zawisl los malenkiego kotka, dziecka bezdomnej kociej matki. Podobnie, jak wczesniej jego niepoliczonego rodzenstwa, powolanego na swiat sila instynktu, wbrew warunkom, niedozywieniu i okolicznosciom. Zanim przyszedl na swiat, zdarzyl sie maly cud. Jego matka trafila do domu tymczasowego, wreszcie bylo jej cieplo, wygodnie i syto. Niestety, jej bezdomne i glodne zycie odcisnelo sie pietnem na niej i krecacych sie w jej brzuszku kociatkach.
Jednemu z nich Atropos przeciela nic, zanim zdazyl sie urodzic, innemu zaraz po przyjsciu na swiat, ich niteczki byly ciensze od pajeczyny. Zostaly dwa. Kotka bardzo sie starala, tulila malenstwa, lizala ich futerka, masowala brzuszki, bardzo je kochala. Nie umiala jednak powiedziec, ze w jej cycuszkach nie ma pokarmu, nie zdazyl sie wytworzyc, bo za pozno zaczela dobrze jadac.
Atropos przeciela jeszcze jedna niteczke...
Malenstwo, ktore przezylo, bylo coraz slabsze, zadbane, wypieszczone, ale glodne. Ssalo, ssalo, ale nic do pyszczka nie chcialo leciec. Opadalo z sil, ktorych bardzo potrzebowalo, by przezyc...

Atropos beznamietnie przygladala sie slabiutkiej nici, bo choc Kloto starala sie jak mogla, nie umiala uprzasc jej grubiej. W kazdej chwili niteczka grozila zerwaniem, jednak wbrew swojej grubosci, zdawala sie byc bardzo trwala. Atropos siegnela po nozyczki...
- Nie! - zawolaly jednoczesnie jej siostry zdziwione wlasna smialoscia.
- Znacie reguly - odparla bezbrzeznie zdumiona Atropos, ale odlozyla nozyczki, wbrew sobie i wbrew odwiecznym zasadom.
- Trzeba dac mu szanse - zaoponowala Lachesis - nic jest splatana, ale rozplacze ja, ona jest dluzsza niz ci sie wydaje.

W tym samym czasie kociatko pilo podane przez czlowieka kocie mleczko, po jego brzuszku rozchodzilo sie przyjemne cieplo. Poczulo sie znacznie lepiej i pomyslalo, ze bardzo chce zyc. Dla swojej zmaltretowanej mamy, dla czlowieka, z ktorego rak dostalo pokarm, dla siebie.

Lachesis pracowicie usilowala rozplatywac slabiutka niteczke zywota dzielnego kociaczka i choc bardzo sie starala, praca nie szla jej latwo. Supelkow i petelek bylo bardzo duzo, niteczka cienka, a jej palce zesztywniale i za grube na tak precyzyjna robote, nie ustawala jednak. Chciala udowodnic najstarszej siostrze, ze nitka okaze sie w koncu bardzo dluga. Niech no tylko znikna z niej wezelki.

Pierwsze mleczko przeszlo swoja naturalna droge i wyladowalo w postaci zoltej plamki na kocyku. Kociatko poczulo naplywajace w jego cialko sily. Mialo apetyt, choc nie bardzo radzilo sobie z piciem, ale czlowiek staral sie za wszelka cene napelnic glodny brzuszek. Ogrzewal kociaczka, masowal kiszeczki, zeby maluch dobrze trawil. I trawil! Ledwie zdazyl z jednej strony nieco przelknac, wylatywalo z drugiej w nieco zmienionej postaci.

Zdjecie Anki Wroclawianki
Kloto przedla, Lachesis rozplatywala, a Atropos czekala...

Kociatko syte zasnelo...

I zdarzyl sie cud! Nic zostala rozplatana! Wydluzyla sie! Kloto i Lachesis spojrzaly na siebie, zadowolone z efektow swoich trudow. Atropos usmiechnela sie do siebie...

Malenstwo zostalo zabrane od mamy, cieplo zapakowane i pojechalo w swoja pierwsza, bardzo daleka podroz. Troche sie balo po drodze, nie moglo zobaczyc, co sie dzieje, bo oczka byly ciasno zamkniete, ale czulo wszystkimi zmyslami, ze to dla jego dobra. Nagle poczulo znajome lizanie. Mama? Jedzenie? Cieplo futerka? Jakby inne, ale takie bezpieczne. I wokol inne futerka, takie miekkie i ladnie pachnace. Gdzie to jest? To, co smakuje i daje sily, ten kranik z ambrozja. Jest! Nareszcie! Blogosc. Znajomy smak. Pyszne! I te pieszczoty. I lapka przytulajaca do cieplego maminego brzucha. Mmm... zyc nie umierac!
Kociatko zasnelo blogim, bezpiecznym snem. I snilo mu sie zycie. Zycie? Vita (Vito). We snie
zdecydowalo, ze odtad tak chce sie nazywac. A na drugie chcialo miec Kropeczka (Kropek) Czwarty. Tak, to mu sie spodobalo. Dzielne, waleczne kociatko
Vita Kropka Czwarta
lub
Vito Kropek Czwarty,
bo samo jeszcze nie wiedzialo dokladnie, kim jest. Wiedzialo tylko, ze bardzo chce zyc.




Gosiu, bardzo przepraszam, ze bez pozwolenia skorzystalam ze zdjec, mam nadzieje, ze nie masz mi za zle. Musialam to napisac, co powyzej, inaczej bym sie rozpadla na kawalki. Bardzo przezywalam te cala historie i pisanie pomoglo mi pozostac w kupie. Czytalam Twoj post po wielokroc, denerwowalam sie i plakalam na przemian, pozniej nie moglam sie doczekac dalszego ciagu i denerwowalam sie znowu, tym razem na Ciebie, ze tak nas trzymasz w napieciu. A potem od nowa przegladalam zdjecia i nie moglam wyjsc z podziwu na ogrom instynktu macierzynskiego u kotki mojej imienniczki. Zdumiewajace i zachwycajace!

80 komentarzy:

  1. Niech to będzie nitka długa i bardzo mocna - dla Kropki(a), ale i dla Gosi, bo bardzo o to walczyła.
    Martwiłam się o los maluszka; teraz wierzę w happy end.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Happy end MUSIAL nastapic, chocby z racji niewyobrazalnych zasobow fluidow, jakie tej kruszynce przez caly czas posylalam i lez, ktore przelalam.

      Usuń
  2. panterko, ja ciągle ryczę. już się trochę uspokoiłam i zajrzałam do ciebie. i znowu ryczę. jestem taka szczęśliwa!
    vito to piękne imię dla cudownie uratowanego, twojego kotka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vito(a) Jest symbolem przetrwania, sam w sobie malym cudem.

      Usuń
  3. I bogom niech będą dzięki! Czy też łaskawym Mojrom. Przede wszystkim zaś kociej mamce, że tak miłosiernie potraktowała obce stworzonko, nie robiąc różnicy między nim, a własnymi dziećmi. Gratulacje dla dzielnych naszych dziewcząt, które wykazały się mądrością serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia zobila WSZYSTKO, co mozliwe, a nawet wiecej, ostateczna decyzja pozostawala w lapeckach Vito(y).

      Usuń
  4. Jak PIĘKNIE to opisałaś. eva.s

    OdpowiedzUsuń
  5. I znowu mi się oczy spociły!Ech Panterko!:)))
    Wielkie podziękowania należą się również Personelowi Kociej Mamki za to,że pozwoliła na obecność przy Źródle Życia Vito,ratując mu życie a nam dostarczając radosnych wzruszeń.:)
    Miłego dnia i dalszych radosnych wiadomości od Vito:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wystarczy spojrzec na zdjecia, a juz mi lzy kapia. Lancuch ludzi (i kotki) dobrej woli sprawil, ze Vito dostal niepowtarzalna szanse na zycie.

      Usuń
  6. Piękne zakończenie i rozpoczęcie na nowo drugiego życia. Ja jestem z natury optymistką i cały czas byłam dobrej myśli po prostu nie dopuszczałam że będzie żle. I stał się cud. Cudna kociczka przyjęła do siebie Vita/e. I teraz będzie wszystko dobrze. Wybrałaś piękne imie . Z takim imieniem można zawojować całym światem a szczególnie domkiem który go/ją w przyszłości czeka.W takich momentach myślę że życie jest piękne !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po smierci szaraczka nie bylam juz niczego pewna, do momentu kiedy zobaczylam biala plamke u cycka brytyjki. Wtedy dopisalam zakonczenie.

      Usuń
  7. Kochana kocia druga mama co przygarnela kocie dziecko, i pani drugiej mamy co odpowiedziala na zgloszenie. I Gosia co walczyła dzielnie o niteczkę.
    Jakos mi umkneło co się dzieje z naturalną kocią mamą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia napisze dzisiaj o Zojce, wczoraj nie bylo na to czasu. Sama jestem ciekawa.
      Mam wrazenie, ze zwierzece matki sa od nas lepsze.

      Usuń
  8. ...pięknie napisałaś...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jasne, że się nie gniewam, ale od rana jestem spłakana, zapuchnięta i ciekawe jak ja mam przeżyć dzień! Byłam przed chwilę u Zoyki, wybiegła do mnie, gruchała, wygląda, że już zapomniała swoje dzieci. Ona musi być nawykła do takiej sytuacji... Przygotuj sobie chusteczkę zanim przyjdziesz do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne imię, Vita, Vitka, Vitunia, Vituś, Vitek... :))

      Usuń
    2. No i wspaniale to opisałaś! :)))

      Usuń
    3. Mam cala paczke, moze wystarczy.
      Mialam zla noc, ciagle sie budzilam. Emocje dnia daly o sobie znac. Wygladam tez niezbyt wyjsciowo, ale jestem szczesliwa.

      Usuń
    4. A ja się znowu popłakałam czytając to...

      Usuń
    5. Po raz pierwszy od tamtego czasu przeczytalam ten post ponownie, po Twoim komentarzu. Dzis juz nie jest on dla mnie taki dramatyczny, jak wtedy. Nawet nie wiem, czy umialabym po raz drugi cos takiego napisac, sama sie sobie dziwie. Teraz znam zakonczenie, wiem, ze zagrozenie minelo.
      Nie plakalam, ale za szyje cos sciskalo...

      Usuń
  10. Wyciskacz łez napisałaś, Panterko. Piękny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zycie pisze takie scenariusze, ja tylko przelalam to na bloga.

      Usuń
    2. Ale za to w jaki sposób :) Bo można było zawrzeć to w dwóch zdaniach ;)

      Usuń
    3. Ja tego posta pisalam przez caly dzien, w kazdej chwili gotowa go skasowac. Na szczescie moglam go dokonczyc.

      Usuń
  11. O kurcze......napiszę tylko, że fajne imię wybrałaś dla maluszka.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pantero, czytam w pracy, możesz więc sobie wyobrazić, jak to wygląda, gdy próbuję zamaskować emocje, łzy, fariatko kochana...

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mozesz sobie, Jolu, wyobrazic, co sie dzialo, kiedy to pisalam. Od rana i na raty, zagladajac co chwile do Anki po nowe wiesci. Imie przyszlo mi do glowy dopiero pod wieczor.
      :*

      Usuń
    2. Masz rację, mogę, chyba mogę.
      Wiesz, myślałam o Tobie, że dla Ciebie jest to szczególne przeżycie - to jakby Twój kotek, nadany Ci przecież wirtualnie... Choć cokolwiek nieadekwatnie, bo wcale nie czarny. :)

      Przekonuje mnie Twoje uzasadnienie napisane gdzieś niżej (czy wyżej) w odpowiedzi na czyjś komentarz, o tym, że to emocje wyzwalają w Tobie tę iskrę. Tu rzeczywiście widać zaangażowanie uczuć. Ale i smykałkę. :)

      Dobrej nocy.

      Usuń
  13. Ach, Ty dobrze wiesz co ja teraz czuję.
    Tak bardzo się cieszę,że Vita (Vito) jest bezpieczny i rośnie w siłę, ma nową rodzinę.

    dziękuję, tak po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy chyba czujemy wielka ulge, choc zagrozenie jeszcze istnieje, ale z godziny na godzine jest coraz mniejsze. I tego sie trzymajmy, bo zwariujemy.

      Usuń
  14. Pomknęłam do źródeł w tempie teleexpressu, poczytać o sssooo chosssi ....oczy mi się spociły, oraz przesyłam maleństwu całą dobrą energię jaką posiadam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tu wszyscy placzemy od dluzszego czasu nad losem kotki i jej dzieci, z ktorych zostalo jedno jedyne, MOJE babcio-chrzestne dzieciatko.

      Usuń
  15. Nie dość, że popłakałam się u Anki, to teraz jeszcze i u Ciebie. Bardzo chciałam, żeby kociątko przeżyło, także ze względu na Ciebie, żebyś mogła choć z daleka się nim cieszyć.
    I pięknie to opisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Qrde! Wy placzecie, Anka placze, Kasia tez, a ja przed ekranem.
      Plakalam, kiedy pisalam, placze teraz czytajac Wasze komentarze. Epidemia jakas, czy co? Powodz bedzie!

      Usuń
  16. Wspaniały post............wspaniały!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. I niechaj kociatko ma długą nić niechaj mu się wiedzie. I ja przezywałam... A takie cudne, a takie maleńkie, a takie bezbronne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... i takie silne jednak, trzymajace sie zycia swoimi malenkimi pazureczkami.

      Usuń
  18. Panterko, piękniej już się nie da opowiedzieć tej historii.
    *:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie by sie dalo, ale JAK, skoro slepia mi mgla zachodzily?

      Usuń
  19. Piękna historia:)
    Imię cudne, które da kociątko siłę na dalsze życie!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze malenstwo wybralo sobie adekwatne imie do walki o przezycie. :)

      Usuń
  20. o matku bosku, jak pieknie napisane! Ten kotek nie wiem JAk pieknie, ale moze cos z ta nicia jest, jak ten telefon dziecinny z puszek i sznurka. I moze przez te nic cos dochodzi do malenstwa. Nie znam kota, ktory mialby tyle wsparcia (i tyle ciotek i babc!). Hurra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet sobie, Krysiu, nie wyobrazasz, ile energii poslalam do Wrocka przez caly wczorajszy dzien, wczesniej tez, ale wczoraj to byla juz pelna desperacja.

      Usuń
  21. Ach, co za wielką moc ma to maleńkie kociątko! Wyzwoliło w Ance Wrocławiance takie niespożyte siły, poruszyło serca tysiąca internautów i jeszcze Ciebie natchnęło do opisania tej pięknej historii.
    Jeżeli to maleństwo spowodowało już tyle dobrego, to co będzie, kiedy wyrośnie na dorodnego kota?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Calkiem nie wiem, nawet nie smiem sobie wyobrazac. Wiem tylko, ze kocham to stworzenie jak nie wiem co.

      Usuń
  22. Poetka z Ciebie jest niesamowita... Popłakałam się po raz kolejny... :)! Cudowną matką chrzestną jesteś :D... ! Śliczna opowieść... Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo kiedy jestem podekscytowana, kiedy sie boje, kiedy rzadza mna wielkie emocje, samo sie pisze.

      Usuń
  23. Nie do uwierzenia jak można tak pięknie, sercem, opisać tę historię! Ala

    OdpowiedzUsuń
  24. Wspaniale to napisałaś Pantero!!!

    OdpowiedzUsuń
  25. Pantero, uplotłaś piękną opowieść! Chylę czoła a za Vita(o) Kropka(ę) Czwartą(ego) trzymamy kciuki, łapki, pazurki, szczękoczułki na szczęście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwlaszcza Wasze szczekoczulki bardzo sie malenstwu przydadza :)))
      Musi byc dobrze!

      Usuń
  26. Pięknie napisane babciu Pantero
    Najpierw ryczałam u Anki teraz u Ciebie...
    Prawda... nikt z nas nie wie, kiedy nić zostanie przecięta...a tym co zostają zawsze ciężko na duszy i sercu...
    Dobrze, że Vita (lub Vito) ma nową mamkę
    Niech nam zdrowa kruszyna rośnie
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkim nam sie jakos w ostatnim czasie oczy poca nadmiernie. Przez caly rok nie chlipalam tyle, co w ciagu ostatnich dni, czytajac historie tego okruszka.
      Buziole

      Usuń
  27. Mało kto potrafiłby wykazać się takim wyczuciem opisując losy kotka. Odwołanie się do mitologii greckiej jest posunięciem mistrzowskim. W niezwykle wyważony sposób oddaje dramatyzm sytuacji, nie zbliżając się nawet do granicy, za którą jest kicz, ckliwość, czy przesada. Moje Dziecię, gdy dziś mu odczytałam, było pełne uznania. A krytyk z niego surowy wielce. Byle co "gościa" nie zadowoli. Cóż, powiem w tym miejscu (skromnie) - moja krew! :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wyszczekana jestem, tak nie wiem, co powiedziec.
      No to nic nie powiem ;)

      (a w jakimwieku jest filius?)

      Usuń
  28. Pantero, jestem zauroczona Twoim postem. Jest wyjątkowy, napisany pod dyktando serca ale z ogromną wrażliwością i wyczuciem dobrego smaku. Ta historia to piękna wyprawka dla bądź co bądź chrześniaka – kruszynki o pięknym i równie zobowiązującym imieniu Vita vel Vito.

    Wzruszenie wciąż ściska mi gardło ale tym razem są to łzy ulgi a nie bezsilności.

    Wielkie słowa podziwu dla Lachesis (Gosi – AnkiWrocławianki) za cierpliwość i wytrwałość w rozplątywaniu tych cieniutkich i słabych niteczek życia małego kotka.
    Gdyby nie Jej upór, to kto wie czy Atropos nie sięgnęłaby kolejny raz po nożyczki…

    Na myśl o tym oczy znowu się pocą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja juz chyba wszystkie lzy wyplakalam, chociaz kiedy czytam Wasze piekne komentarze, sciska troche za gardlo ze wzruszenia . :)

      Usuń
  29. Właściwie wszystko w komentarzach już napisane. To ja się jeszcze uśmiechnę :D
    Niech żyje życie! :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Wspaniala kocia mama.... i jak tu nie plakac ...

    OdpowiedzUsuń
  31. Serdecznie dziękuję za kolejną dawką łez;P
    Od wczoraj nie mogłam sobie znaleźć miejsca myśląc o Kropeczce- Vicie, a tu takie dobre wieści u Gosi i teraz tak cudnie opisana ta historia u Ciebie
    :****
    Imię cudne:)
    Mi chodziło po głowie Wiktor- Wiktoria ( od zwycięstwa), ale Twoje jeszcze bardziej adekwatne
    ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  32. piękna, wzruszająca i chwytająca za serce opowieść :) udostępniłam na fb, mam nadzieję, że można?

    OdpowiedzUsuń
  33. Pięknie napisane, łzy mi się kręciły pod powiekami, gdy czytałam, choć już wiedziałam z Miau, że maleństwo dostało szansę na życie
    Vito-Kropeczko żyj szczęśliwie i zdrowo!
    KropkaXL z Miau

    OdpowiedzUsuń
  34. Powiem tylko: Jakie to szczęście, ze nie musiałaś tego tekstu kasować...:)))

    OdpowiedzUsuń
  35. Czytam ten post juz trzeci raz i ciągle ryczę. Tak pięknie to napisałaś i to imię takie, ze lepszego nie ma. :)) Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rada jestem, ze Ci sie opowiadanie o zyciu sposobalo, Jolu. :)

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.