Nie zapomnieliscie aby? =>
Kiedy w piatek ok. polnocy wyszlam na balkon, niebo bylo bez jednej chmurki, pol ksiezyca swiecilo jak latarnia i sobota zapowiadala sie obiecujaco. Tymczasem w sobote rano lalo jak z cebra, a na niebie nie bylo milimetra przeswitu. Stwierdzilismy, ze nie ma sensu ciagnac Toyi do szkoly, bo ona bardzo nie lubi deszczu i nawet na siusiu nie chce wychodzic. Jednak po jakims czasie zaczelo sie przejasniac, wiec poszlismy, a w szkole rozbieralismy sie ze swetrow i kurtek, tak bylo goraco. Ta piekna pogoda tak mnie nakrecila, ze zabralam Toyke i poszlysmy na naprawde bardzo dlugi spacer, zeszlo nam trzy godziny. Dawno nie bylam nad Leine, wiec trase wybralam wzdluz rzeki. Toya miala wiele radochy ploszac plywajace kaczki i goniac fruwajace kormorany, ktore znow pojawily sie nad Kiessee na przezimowanie. Pod pierwszym mostem znalazlam nowe graffiti, nawet fajne.
Toya latala cala szczesliwa, a ja przez caly czas spaceru cwicze z nia przychodzenie na przywolanie.
Mijalysmy kolejne mosty. Ten z ostatniego zdjecia zostal zbudowana specjalnie na czas remontu tego kamiennego obok, pochodzacego z 1904 roku. Jezdzily po nim nawet samochody. Teraz sluzy pieszym i rowerzystom, nie rozebrali go po remoncie.
Dotarlysmy w koncu nad Kiessee, pobiezna kontrola wykazala zlamanie galezi nadwodnej wierzby, ku uciesze ptactwa, ktoremu przybyla nowa "grzeda". Tegoroczny miot labedzi jest juz wielkosci rodzicow i cwiczy loty nad jeziorem, tylko nieco ciemniejsze pisklece upierzenie rozni je od mamy.
Poszlysmy wzdluz rzeczki Flüte, ktora grzecznie powrocila do swojego polmetrowego korytka po niedawnej powodzi i postalysmy chwile przy psim kapielisku. To znaczy ja stalam, a Toya latala.
W wielu miejscach w miescie, w tym rowniez w parku nad jeziorem, wysiewa sie na trawnikach pasy kwietne, taki rodzaj dzikich lak (uonk) i podczas koszenia trawnikow, te miejsca zostawia sie nieskoszone. Jakie fajne kwiatki na nich rosna.
Do domu wracalysmy inna trasa, obok wiezienia dla mlodocianych i psychiatryka dla najniebezpieczniejszych psychopatow - fajne mam sasiedztwo, co nie? Zrobilysmy w sumie ponad 11 kilometrow, to jest tyle wskazal moj telefon i tyle przeszlam ja, a Toyka...? Na moje oko zrobila z 50 i w domu padla. Ostatkiem sil doczolgala sie do miski i... przespala do dnia nastepnego, nie wyszla nawet na wieczorne siusiu.
Najlepsze jednak zdarzylo sie jakas godzine po naszym powrocie. Na niebo wplynela gigantyczna czarna chmura i trzeba bylo zapalac swiatla w domu, po czym jak chlusnelo, tak padalo przez kilka godzin. Sami powiedzcie, jakie mialysmy szczescie, ze nas po drodze nie dopadlo.
I jeszcze jedna sprawa, male ogloszenie parafialne. Moze cos komus zaswita, przypomni sie i bedzie mozna pomoc. Jedna z moich czytelniczek "zgubila" blog, no nie swoj, ale cudzy. Oddaje jej glos:
Jednego razu wedrujac po blogach, skaczac po linkowniach, znalazlam blog ktorego grafika niezmiernie mi sie spodobala I pomyslalam ze zmienie wyglad mojego wzorujac sie w duzej mierze wlasnie na tym. Ale, durna, nie schowalam adresu I nawet nie umiem wytlumaczyc dlaczego. Od tego czasu szukam I gmeram, wedruje po linkowniach blogow ktore z reguly czytam I nie moge odnalesc.Ktos? Cos? Jakas wskazowka? Dobra rada? Mnie opis zupelnie z niczym sie nie kojarzy.
O tym poszukiwanym mam bardzo slabe informacje, nie pamietam nicka ani tytulu. Jedyny post jaki przeczytalam informowal ze wlasnie mija pierwsza rocznica slubu wlascicielki, byly dolaczone ze dwa-trzy zdjecia jej golacego sie meza a takze slubne.To wszystko I jak mowie zdaje sobie sprawe ze niewiele a stalo sie nie dalej jak w ostatnich dwoch miesiacach. Moze znasz taki blog, moze Twe odwiedzajace go znaja I ktos mi poda do niego link? Bardzo by mnie uszczesliwilo.
Tez paduam po przeczytaniu tych kilometrów :))).
OdpowiedzUsuńTakie kwietne pasy to wprost raj dla wszystkiego, co zywe. Niestety, wiekszosci wlodarzy az sie otrzasa z obrzydzenia na sama mysl o czyms takim. I tak dobrze, jesli roundupem nie potraktuja wszystkiego, co nie jest rõwno przycietym, jalowym trawniczkiem.
Tych kwietnych pasow jest w miescie sporo, a wiem tylko o tych, ktore leza na trasie moich przejazdow. Z pewnoscia jest ich wiecej. Wysiane sa na nich takie rosliny, zeby kwitly przez caly sezon i pieknie kolorowo wygladaly. Ja te laczke pokazywalam juz Wam na wiosne.
UsuńCzasem udaje mi sie cos odszukac klikajac na History w komputerze
OdpowiedzUsuńSerpentyna slyszy? Czy jeszcze spi?
UsuńDzieki, Eva. :*
Wszystkim wlaczonym w me poszukiwania serdecznie dziekuje.
UsuńPantera poswiecila im duzo czasu I zaangazowania - I rezultat zaraz sie ukazal. Teraz bede od nowa zwiedzac rozne linkownie by natknac sie na Lucynacje.
Nie napisalam w mym apelu o tym ale wspomne teraz - sprawdzalam w mym komputerze historie ale nic mi dalo bo ja jej praktycznie nie posiadam! To wina mej manii czyszczenia - gdy tylko skoncze poranna posiadowke komputerowa to czyszcze I wyrzucam co sie tylko da,lacznie z historia.
Dziekuje serdecznie I zycze dobrego dnia.
Ale czy to o ten blog Lucynacje wlasnie chodzilo? Jesli tak, to ciesze sie, ze go odnalazlas.
UsuńNo i zagadka mojego braku szczęścia rozwiązana. Ogłoszenie drobne: Oddam mózg lub zamienię na dużo gorszy. Ktoś chętny?
OdpowiedzUsuńGolącego się męża nie kojarzę.
A lepszego bys nie chciala? Co Ci szkodzie sprobowac? :)) Znaczy mozgu, nie golacego sie meza.
UsuńA na cholerę mi lepszy? Chcę nareszcie mieć choć odrobinę szczęścia!
UsuńSzczescie zaczyna sie w rozumie, wiec najpierw rozum, a potem szczescie.
UsuńGuzik prawda. Sama to wyartykułowałaś w tytule :)
UsuńMoja droga, tak sie nie da! Do tego trzeba byc blondinom. Naturalnom.
UsuńBuuu :((
UsuńTak.
UsuńWycieczka/spacer super! i szczescia wiele mialyscie, rzeczywiscie:)
OdpowiedzUsuńA ten blog to moim zdaniem Lucynacje i (Cza)bajki. Pozdrawiam
Niech no tylko Serpentyna wpadnie, to sie okaze, czy tego szukala.
UsuńJa mam dzisiaj wolne, bo wielkie swieto (jakby bylo co swietowac... zjednoczenie Niemiec).
Odpoczywaj wiec, jakie by to nie bylo swieto:) Wazne, ze do roboty isc nie musisz!
UsuńMimo tej granicy po drodze, wolalam tamte czasy. Zdziwilabys sie, bo ludzie z DDRu tez z lezka w oku wzdychaja do tamtego okresu. Gdyby im tylko umozliwic wolne prawo do przemieszczania sie, woleliby nadal tkwic w tamtym socjalizmie i bezpieczenstwie bytowym.
UsuńSuper spacer i rzeczywiście szczęście :D
OdpowiedzUsuńMawiaja na to jeszcze "wiecej szczescia niz rozumu" :)))
UsuńCzłowiek korzysta teraz z każdej słonecznej pogody, bo wie, że lada chwila to wzystko sie skończy.U nas w dolinach już przymrozki - lada chwila dotrą tutaj i po herbacie.
OdpowiedzUsuńAleż miałaś długą wędrówke, Aniu! Dotleniłaś się na pewno i oczy napasłaś kolorami. Fajne zdjęcia porobiłaś. Tyle kwiateczków u Was jeszcze? Niezwykłe!
Chwytajmy kazdą, dobrą chwilę bo nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie ulewa!:-)
Na tych laczkach kwiatki kwitna na wyscigi, zupelnie jakby nie byl to pazdziernik, a sierpien. Przyjemnie sobie przystanac i cieszyc oko mnogoscia kolorow i ksztaltow. Nawet maczek zaplatal sie miedzy nimi.
UsuńChwytam, Olenko, chwytam te chwile, pewnie juz niedlugo tej feerii kolorow.
W sprawie ogłoszenia parafialnego, to pewnie www.zjemdziada.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPosiałam kiedyś na przydomowym trawniku rośliny łąkowe. I nim zdążyły zakwitnąć pan dozorca je unicestwił kosiarką- zapomniał, że miał w tym miejscu nie kosić. Mnie się bardzo te łąkowe kwiaty podobają, ale już dawno nie spotkałam prawdziwej, kwietnej łąki.
A to dwukolorowe drzewo jest prześliczne!
No to niezle zmęczyłaś Toykę, bo pies biegający luzem zawsze robi 5 razy tyle km co właściciel.
Miłego;)
U mnie dziś leje, czyli jest "deszcz przelotny o charakterze ciągłym"
U nas przelotny o charakterze naprawde przelotnym, czyli sa przerwy, ale ryzykiem byloby udawac sie w dalsza wedrowke.
UsuńA sam pomysl z laczkami rozsianymi po calym miescie uwazam za przedni, swietna sprawa dla pszczolek i innych bzykadel.
graffiti świetne aż żal, że artyści chowają się pod mostami.
OdpowiedzUsuńNa tym polega wlasnie graffiti, artysci zyja w ukryciu.
UsuńJedyny minus związany z moimi staruszkami to bark ochoty na spacery...a dłuższe to już w ogóle! Po krótkim czasie Sniff zaczyna ostentacyjnie kuleć, a Cynamon przewraca się na bok:)
OdpowiedzUsuńWiem, jak bylo z Kira w ostatnim roku, czesto chodzilismy na dlugie spacery sami, bo Kirus juz nie dawala rady. A z Toyka moge sie wyszalec.
UsuńI widzę graffiti z fantastycznym komiksem Maus
UsuńGraffiti tez od razu wpadlo mi w oko i bardzo sie spodobalo.
UsuńWedrowka marzenie i dla Ciebie i dla Toyki. Kwiaty polne maja wyjatkowy urok, wole je niz te wszystkie kwiaty z kwiaciarni, gdybym byla na takim spacerze nie moglabym sie opanowac zeby sobie nie zrobic pieknego bukietu, ale to chyba niedobrze bo gdyby wszyscy tak robili nie byloby tych pieknych laczek.
OdpowiedzUsuńNiech sobie kwiatki rosna z pozytkiem dla pszczolek i rozkosza dla oczu, na laczce i tak lepiej wygladaja niz w wazonie. :)
UsuńJak dla mnie za mało Twej towarzyszki na czterech łapkach na zdjęciach. :)
OdpowiedzUsuńTeż myślałem nad ogłoszeniem o poszukiwaniu zaginionego bloga. Z historii przeglądarki o ile się jej nie usuwa da się coś wydobyć, nie wiem tylko czy po jakimś czasie dane te nie nadpisują się. Jednak tak czy siak to wielka robota, szukać dwa miesiące wstecz czegoś. Widzę za to pierwsze poszlaki w poprzednich komentarzach. :)
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Chodzi sie po tych samych blogach i linkowniach, wiec istnialo spore prawdopodobienstwo, ze ktos z tej grupy bedzie wiedzial, jaki blog byl poszukiwany. I chyba zostal odnaleziony, o ile sie nie myle.
Usuńlucynacje, i Serpentyna wpadła dzisiaj pod mój wczorajszy i podziękowała, Tobie też:)
OdpowiedzUsuńNo i o to chodzilo, cel osiagniety, blog odnaleziony. :)
UsuńPiękne wszystko. Dobrze wiesz, że tych spacerów mogę Ci tylko pozazdrościć.
OdpowiedzUsuńNo wiem, Anus...
UsuńPiekny spacer i kwiatki! Ja w ramach slonecznej pogody siedzialam na sloncu w ogrodzie i udawalam, ze robie skarpetki :)
OdpowiedzUsuńA ja bylam bardzo aktywna, przez caly weekend i dzisiaj tez. :)
UsuńPoszła bym z Luną na taki długi spacer,ale się boję,że dostanie ataku padaczki.W piątek idziemy do neurologa.Pewnie dostanie leki.A Toya to młdzieniaszek pewnie by zrobiła drugie tyle.
OdpowiedzUsuńNooo powiem Ci, ze po sobotnim spacerze miala szczerze dosyc wszystkiego. Watpie, czy zrobilaby jeszcze choc kroczek. :)))
UsuńCudnie Wam się udało z tym spacerem :) u nas jak cały czas było ładnie, tak od jutra przez tydzień ma padać ;) ale wiesz, że mi to obojętne. Pewnie inaczej bym mówiła gdyby w domu był pies :D
OdpowiedzUsuńI to pies, ktory wcale nie lubi miec mokrego futerka. :)
UsuńZazdroszczę Ci tych długich spacerów, my robimy tylko parę km i póki co to musi wystarczyć, może za jakiś czas, jak zupełnie wrócę do zdrowia, będzie i ponad 10.
OdpowiedzUsuńPiękne to miejsce ze złamaną gałęzią i ławeczką obok.
p.s. nie obrażaj się na mnie za poprzedni wpis, musiałam dać wyraz emocjonalnie temu, co strasznie mnie dręczyło. I naprawdę nie chodziło tu o ten Twój jeden pomysł, tylko o cały ich szereg pod poprzednimi wpisami, a Ciebie specjalnie w tekście prosiłam, żebyś tego nie brała do Ciebie, bo to nie był wpis skierowany przeciwko Tobie.
Ciężko mi i nam z tym i chyba łatwiej na razie nie będzie, rozwiązania, które nam przychodzą do głowy są bardzo skomplikowane i wymagają czasu.
pozdrowienia Aniu
Iwona, to byl atak na mnie i tak wlasnie to odebralam, zreszta nie tylko ja. A ja nie jestem malym gowniarzem, zeby ustawiac mnie do kata. I to publicznie. Nie tym tonem i nie w ten sposob, mozna bylo to wszystko powiedziec/napisac troche grzeczniej, ale widocznie nie chcialas. Chcialas upuscic zle emocje i trafilo na mnie, a mnie sie to nie spodobalo. Zwlaszcza ze ja w stosunku do Ciebie zachowuje sie grzecznie. Potrzebujesz komentatorow potakiwaczy? Prosze bardzo, masz ich dostatecznie duzo. Jesli tylko cos jest nie po Twojej mysli, bedziesz reagowac agresja i nie ma usprawiedliwienia na to, bo mialas problem z kotem, to nie ma znaczenia.
UsuńJesli wpis nie byl do mnie kierowany, moglas sobie oszczedzic wymieniania akurat mnie z imienia i nicka, ktory sobie nadalam, zeby pomagac niekumatym w prostych sprawach komputerowych.
Ja na razie wstrzymam sie z komentowaniem u Ciebie, nie mam ochoty znow narazac sie na Twoje ataki zlosci. Musze cala te sprawe przetrawic i sprobowac zapomniec.
Faktycznie mnie poniosło. Przepraszam
UsuńWięcej na razie nie jestem w stanie zrobić
Ok. Przyjmuje przeprosiny, ale daj ochlonac.
Usuń