Za moich czasow na nadwage najczesciej cierpialy dzieci rodzicow o wyzszym statusie spolecznym. Zawsze mialy w brod jedzenia, smakolykow, slodyczy, jadaly tlusciej i byly przez rodzicow bardziej pilnowane, czyli czesciej przesiadywaly w domach. Dzieciaki biedniejsze wychowywala ulica, bo tam dzialy sie ciekawsze rzeczy niz w domach przy czytaniu ksiazek odpowiednich do wieku. Dzieci te byly znacznie bardziej ruchliwe, ale tez czesto niedozywione, jadaly mniej slodyczy, przetworzonej zywnosci i miesa.
Dzis wszystko stanelo na glowie, to dzieci zamozniejszych rodzicow uprawiaja wiecej sportu, maja wiecej zajec poza domem, jedza lepiej i znacznie zdrowiej, ale zdrowe jedzenie ma swoja cene. Tych mniej zarabiajacych nie stac na kupowanie produktow bio (niepryskanych pestycydami, konserwantami i ulepszaczami). Z braku srodkow one wlasnie siedza wiecej w domu przed telewizorami, zajadajac tanie chipsy i popijajac podrobkami coli. Rodzicom wygodniej jest posadzic dziecko przed telepudlem, zamiast zainwestowac w nauke plywania czy inne sportowe zajecia. Intelektualnie tez nie jest z biedniejszymi dzieciakami najlepiej, bo wiadomo, jak telewizyjna sieczka odmozdza, jak bardzo odzwyczaja od myslenia logicznego, a przede wszystkim, jak wplywa za sprawa reklam i technik podprogowych na calosc ich zycia. One nie sa nauczone myslec, lykaja wszystko jak leci i wierza w wiekszosc tego, co pokaze telewizja. Ksiazka to dla nich najnudniejsza rzecz na swiecie, nie ma tam dynamicznych obrazkow, nic sie nie dzieje i trzeba wysilac umysl, zeby choc troche ruszyc wyobraznie. To za trudne. Rosnie kolejne pokolenie polglupich obywateli, no bo najczesciej ich rodzice tez sa slabo wyksztalceni, by wiedziec cokolwiek o zdrowym odzywianiu i za biedni, by moc sobie na nie pozwolic. Bieda rozleniwia, choc oni wmawiaja sobie, ze gdyby mieli srodki, to na pewno zmieniliby swoje zycie. Otoz nie zmieniliby, bo sa wlasnie na to zbyt leniwi. Moze tylko drozej by sie odzywiali, ale na pewno nie zdrowiej.
Niestety tak to jest jak opisalas. Strach sie bac jak bedzie wygladalo zycie za nastepnych nawet nie 50 ale 30 lat... czas umierac;)
OdpowiedzUsuńPrzed przelomem ustrojowym nadwaga dzieci byla w Polsce rzadkoscia, czasem starsze damulki tyly. Po przemianach Polska goni zachodnie spoleczenstwa, szkoda tylko, ze glownie w kwestii otylosci.
UsuńPantero, generalizujesz. Pracuję w bibliotece w małym miasteczku. Takim jak tysiące w Polsce. Większość dzieci czytających to dzieci z biedniejszych, albo całkiem biednych rodzin. Te od tak zwanej"elyty", przychodzą rzadziej. W wypożyczalni dla dorosłych też tak samo, lepiej sytuowani słabo czytają, albo wcale. Sporo dzieci lepiej sytuowanych ociera się o anoreksję, skupione na wyglądzie, na byciu takim, jakim wydaje im się, że mają być. Myślę, że biorą to z domku. Faktycznie jest trochę dzieci z biednych rodzin z nadwagą, ale nie jest to norma. Z resztą, nadmierne jedzenie nawet zdrowego jedzenia, może być związane z brakiem miłości, akceptacji i lękiem, a to zdarza się w każdej rodzinie, bez względu na status materialny i społeczny. Nie jest to takie wszystko czarno-białe jak byśmy chcieli. Kategoryzowanie fajne jest, ale zmiennych jest bardzo dużo.I nie, bogaci nie czytają więcej elektronicznych książek, ani nie kupują więcej...przynajmniej nie u nas :-)
OdpowiedzUsuńOczywiscie, ze troche generalizuje, ale problem nadwagi u dzieci jest coraz wiekszy i to nie tylko w Polsce. Tu strach patrzec czasem na mlode i naprawde ladne dziewczyny o rozmiarach 50+, ktore ida zagryzajac jakim gownem fastfoodowym albo góra lodow w rozku. Wszystko popija cola i sa szczesliwe.
UsuńRzeczywiscie, w czasach mojego dziecinstwa jadało sie byle co, duzo bawiło sie na dworze, mało widziało sie grubasów.Teraz nie za bardzo mogę mówić jak jest, bo dzieci wiejskich mało (prawie sami emerytci w okolicy), a te, które niekiedy obserwuję, w wolnym czasie jeżdżą sobie na rowerach albo quadach, biegaja ze swoimi psami po łąkach.A czasu wolnego mają niewiele, bo sam dojazd do szkoły i ze szkoły zajmuje im kupę czasu, no i pomaganie rodzicom na polu. Czy cos czytają? Nie mam pojęcia.Pewnie więcej grają na komputerze niż czytają.
OdpowiedzUsuńWies jeszcze mimo wszystko rzadzi sie troche innymi prawami, tam dzieci maja wiecej swobody i czesciej bywaja na dworze. Miejskie sa bardziej pilnowane. Jak powyzej pisze Ania, czytelnictwo jeszcze nie wymarlo, ale na pewno drastycznie zmalalo.
UsuńNo też, tak jak napisałam, nie koniecznie jest to wina fastfudowego jedzenia. Czasem jest tak jak piszesz.. Ale mnie się wydaje, że teraz dzieci są bardziej samotne, facebook, twitter i inne media nie zaspokajają potrzeby bliskości, w domku rodzice też słabo, więc czasem jedzenie cukru, węglowodanów powoduje, że polepsza im się nastrój, odchodzi smutek, niepokój i inne nieprzyjemne sprawy. Na chwilę. Psychologia to rozgryzła już. Dorosłym się nie udaje zajrzeć do własnego wnętrza i zrozumieć siebie, a co dopiero dzieciom...łatwiej zapić colą, zjeść lody i frytki, pójść na zakupy...uciec. Są różne sposoby. Nie obwiniałbym złego jedzenia tak bardzo. W końcu nadal mamy wybór. I to my decydujemy. Utyć można i na zdrowym jedzeniu, nie rozumiejąc czemu....
OdpowiedzUsuńInna rzecz, ze kiedys matki byly w domach, wiecej zajmowaly sie dziecmi, teraz musza pracowac, zeby w ogole wyzywic rodzine, bo jedna pensja ojca juz nie wystarcza.
UsuńU mnie w domu nikt nie gotował, pracowali wszyscy łącznie z dziadkami i bardzo to sobie chwaliłam:)jedliśmy w stołówkach i to dopiero było odchudzanie!
UsuńJa dostawalam od rodzicow pieniadze na bar mleczny, ale wolalam sobie kupowac cos innego, wiec tez nie jadlam. :))
UsuńNo niestety coraz grubsi jesteśmy
OdpowiedzUsuńMy tak, bo zremy za duzo, ale dlaczego te dzieci i mlodziez? :))
UsuńNo wlasnie, za moich czasow nie moglam zgrubnac, ani zadna inna dziewczynka, bo cale dnie skakalysmy na skakance, gralysmy w klasy, do nocy w dwa ognie, czy jakas inna bieganina, uwielbialam chodzic po drzewach, wiec przy okazji objadalam sie owocami, bylam chuda jak patyk.
OdpowiedzUsuńA co do ksiazek to prawda ze mlodzi ludzie mniej dzisiaj czytaja, wczoraj w TV uslyszalam, ze mlodociani jako kare za przestepstwo dostali czytanie ksiazek, zamiast prac spolecznych.
Boszsz... chcialabym byc tak "karana". Mnie od ksiazek trudno bylo oderwac. Kiedy rodzice kazali gasic swiatlo i spac, wlazilam z latarka pod koldre i kontynuowalam czytanie. Teraz wciaz sie slyszy, ze jest coraz wiecej ludzi, ktorzy w tym roku nie przeczytali zadnej ksiazki. Nie wyobrazam sobie zycia bez lektury.
UsuńMoja mama byla fajna, bo nigdy nie sprawdzala czy swiatlo juz zgasilam, a ojciec tym bardziej, ale znam takiego co czytal tak zawziecie z latarka pod koldra ze zepsul sobie wzrok.
UsuńA ja niedawno gdzies czytalam, ze czytanie przy latarce pod koldra nie psuje wzroku. :)))
UsuńCzytałaś książki pod kołdrą, bo nie miałaś smartfona ;)
UsuńRealia się zmieniły, trudno dyskutować, czy jest lepiej czy gorzej, bo jest inaczej.
Rodzice nie puszczają dzieci samopas, bo jest więcej zagrożeń, a i świadomość społeczna inna.
Ja mając 9 lat włóczyłam się z moim rocznym bratem po dosyć obszernej okolicy, znosiłam go po schodach z trzeciego piętra. Dlaczego rodzice mi na to pozwalali? bo taka była potrzeba i moja mama też zajmowała się swoim młodszym bratem. No i jak to porównywać do naszych czasów?
Byłam szczupłym dzieckiem, ale jak zaczęłam dojrzewać to przytyłam, no i jadałam bekon za którym przepadałam ;) Wyciągnęło mnie później bo zaczęłam intensywnie rosnąć. Nie byłam wysportowana, bo się ciągle przewracałam, a to na skutek astygmatyzmu, którego okuliści u mnie nie rozpoznali, więc nie wszyscy byli szczupli i łazili po drzewach ;)
Było inaczej a nas posuniętych w latach ssie nostalgia za dawnymi pięknymi czasami, a życie będzie toczyć się nadal i cały czas będzie inaczej, bo nie da się dwa razy wejść do tej samej wody :)
Interesujace, zawsze sie mowilo ze do czytania musi byc dobre swiatlo.
UsuńMarija, gdyby teraz ktos zobaczyl 9-letnie dziecko noszace rodzenstwo, zaraz by rodzice poszli siedziec za brak nadzoru i narazanie dzieci na niebezpieczenstwo, a kiedys to bylo zupelnie normalne. Nie zapominaj tez, ze w sklepach nie bylo takich gor slodyczy, a cocacola to byl rarytas spod lady albo z Pewexu. Dzieciaki pily wode i kompoty, co prawda z cukrem, ale nie tyle, co w coli. No a telewizja zaczynala sie wieczorem, byl jeden program i niewiele bajek, nie bylo komputerow ani tym bardziej smartfonow. Ja wiem, ze czasu nie da sie zawrocic, ale tamto dziecinstwo bylo naprawde lepsze od dzisiejszego.
UsuńMarigold, mnie tez to zdziwilo, bo przez cale zycie slyszalam od rodzicow, ze tym czytaniem pod koldra zniszcze sobie wzrok. Pierwsze okulary do czytania sprawilam sobie dopiero po 40-tce, polowki, wiec nie musialam.
UsuńPatrzę na zdjęcie z wfu- chłopcy z mojej klasy mają żebra na wierzchu i jest to absolutnie normalne. Notabene w mojej klasie wszyscy byli dziećmi lekarzy i naukowców z pobliskich uczelni, ale wtedy nie byli to ludzie dobrze sytuowani. Porównuję zdjęcie z wyglądem chłopców z klasy mojej najmłodszej córki- co drugi z ciążą tirowca i cellulitem, a znaleźliby się i panowie z rozstępami.
OdpowiedzUsuńJak pisze Ania, nie mozna uogolniac, ale trend jest przerazajacy. Pokolenie czipsowo-colowe.
Usuńcoś jest na rzeczy)) i teraz pomyśl sobie o nauczaniu obecnych dzieci...
OdpowiedzUsuńz drugiej strony jeśli takie dzieci nieco biedniejsze zarazisz miłością do teatru na przykład... będziesz obserwować zachwycający rozwój dziecka, tym czasem te zawalone robotą "bogate" już same nie wiedza w co dupę wsadzić, napierdalają na stu frontach, wszedzie musza mieć sukces .... w sumie wszystko powierzchowne.
Nie zapominaj, ze i nauczycieli, ktorzy sie angazuja i chca dzieci zarazac miloscia do tego czy owego, jest coraz mniej. Nisko oplacani, odwalaja minimum.
Usuń100%racji przyznaję.
UsuńSzkoda, bo to po rodzicach druga sila wychowawcza i jesli ktoras z tych sil nawala, rosnie mieso armatnie zamiast wrazliwego madrego obywatela.
UsuńPantero ale minimum to teraz maximum dla większości dzieci.niestety.
UsuńSobie poczytaj u klarki o biednych- bogatych dzieciach(post świąteczny) a zwłaszcza komentarze ...jesoosmaryja włosy dęba stają a prawda leży po środku. jak zwykle.
Nie czytamy sie z Klarka.
UsuńPantero,złe nawyki wynosi się z domu choc otoczenie tez potrafi wywierac presje...ja przechodzilam koszmar z malym Kogutkiem w podstawowce a tematen byly te cholerne chipsy..."ale moi koledzy wszyscy jedzą,to dkaczego ja nie mogę?"..Oczywiscie nie bylam i nie jestem ortodoksem,pozwolilam mu a paczke tego syfu raz w miesiącu,ale ile wykładów było,ile tłumaczenia 😈.Teraz z perspektywy mamy 17 latka mogę powiedziec,że chyba odnioslam sukces...Jasne ze Kogut lubi slodycze.ale jemu wystarczy batonik raz na jakis czas,chipsy-sporadycznie.Napojow slodkich w ogole nie pijemy tylko mineralną,czasami soki 100%
OdpowiedzUsuńMasz duzo racji, wiele zalezy od wychowania w domu, sposob odzywiania sie czy zamilowanie do ksiazek, ale nie wszystko. Bo co z tego, ze rodzice przygotuja zdrowy lunch, kiedy latorosl wraz z kolegami woli bomby kaloryczne ze szkolnego sklepiku. Sama piszesz, ze byly wojny o chipsy, a wiedzial przeciez, ze to niezdrowa obrzydliwosc.
UsuńTak niby wiedział,ale nie wymagajmy mega zrozumienia tematu u 7 latka😁
UsuńAaa, myslalam, ze pozniej sie klocil o te czipsy. :)
UsuńCzęsto jeżdżę tramwajem i zauważyłam, że jakby ciut więcej młodych ludzi trzymało nos w książce, jak nie papierowej to elektronicznej. Przeważają komórki, ale to zawsze coś. Natomiast z podwórek osiedlowych zniknęły bandy dzieciaków grających w piłkę, jeżdżących na rolkach i bawiących się do wieczora. No i prawda że reklama robi swoje, te batony pełne mleka i "zdrowe" cukierki, oraz inne paskudztwa. Ogólne zgłupienie narodu niestety postępuje, wina szkoły w tym też jest bo wtłacza wiedzę do głowy a nie uczy myślenia.
OdpowiedzUsuńWrecz zwalcza myslenie, wszystko musi byc robione wedlug schematu, bukbron inaczej, chocby tez dobrze. Wygoda i lenistwo nauczycieli?
UsuńWidze osiedlowe place zabaw, owszem sa matki z mniejszymi dziecmi, ale brak dzieciakow z podstawowki, ktore moglyby bawic sie bez rodzicow. Nie ma. W naszych czasach byloby to nie do pomyslenia.
Dorzuce do super żarcia...reklamowane do wyrzygu lizaki dla dzieci na bol gardła...
UsuńTaaa... panaceum na wszystko, glownie na odchudzanie portfeli.
UsuńMiałam to szczęście, że nigdy nie borykałam się z nadwagą, a i moje dzieci odziedziczyły chyba po mnie gen chudości. Zaraziłam ich czytaniem książek z czego jestem nad wyraz zadowolona.
OdpowiedzUsuńAle jak patrzę dookoła na ludzi to widzę (przynajmniej tutaj) dziwną zależność. Wszyscy bez względu na swój status społeczny dbają o siebie...do pewnego momentu. Później się rozrastają w każdym kierunku i to uważam za niepokojące. Zwłaszcza, że prym wiodą kobiety. Dodam, że tutejsza kuchnia nie sprzyja tyciu (mimo makaronów i pizz wbrew pozorom) więc problem leży wg mnie gdzie indziej. Muszę nad tym pomyśleć, bo mnie zastanowiło to co napisałaś dzisiaj.
No Wloszki sa znane z tego, ze na ogol piekne do zamazpojscia, a potem mamma mia, idzie wszerz. Natomiast niemieckie dziewczyny do wziecia juz sa grube, a potem jest tylko gorzej. Wystarczy popatrzec na te mamuski na placach zabaw, karmia te swoje biedne dzieci nieprzerwanie, ale same tez sobie nie odmawiaja.
UsuńPrzeczytałam post i komentarze - ja też byłam chuda jak patyk, moja siostra także, od kiedy się nauczyłam, uwielbiałam czytać - siostra trochę mniej, zaczęła więcej czytać jako nastolatka - a poza wciąż latałyśmy po podwórku. Moje dzieci więcej siedziały w domu, absorbowała je telewizja i komputer, ale nie były grube - dopiero, kiedy same zaczęły sobie kupować czipsy i kolę, jakieś batoniki, to przytyły. Byli już oboje dorośli i dość szybko postanowili pozbyć się nadwagi - zaczęli biegać. najpierw syn był bardziej konsekwentny, szybko schudł, córce na początku jakoś nie szło, ale za to biega do dziś, ostatnio zaliczyła dwa półmaratony, choć z wagą nie za bardzo:) Ale idzie lato, następne biegi w kolejce, łatwiej trenować, no i przesiadła się z samochodu na rower.
OdpowiedzUsuńJa mam szczęście; nie lubię czipsów, nie lubię coli, na jakieś hamburgery czy inne takie mam chęć dwa - trzy razy do roku, na dodatek nie przepadam za słodyczami i po zmianie diety (ograniczenie tłuszczów i unikanie smażenia) schudłam w ciągu ostatniego roku tak 8-10 kilo - dokładnie nie wiem, bo przedtem już prawie się nie ważyłam z obawy, co mi waga pokaże:D:D:D
Moim przeklenstwem jest to, ze bardzo lubie slodycze, nie znosze natomiast coli i chipsow. McDonaldsem zachwycilam sie po przyjezdzie tutaj, bo w Polsce tego w ogole wtedy nie bylo, ale dosc szybko mi przeszlo. Nawet nie pamietam, kiedy ostatni raz bylam w jakims fast foodzie, lata cale.
UsuńNo i niestety nie mam dobrych genow, przez cale zycie musze uwazac na to, co i ile jem, bo tyje od samego patrzenia na zarcie. :)
Wiesz,od dziecka miałam nadwagę, chociaż nikt mi nie serwował słodyczy, oranżady nie piłam bo nie lubiłam,raczej byłam niejadkiem, który wyglądał jak pączek w maśle.
OdpowiedzUsuńCałymi latami nikt się nie interesował przemianą materii u dzieci, winą za otyłość obarczając "obżarstwo". A okazuje się, że sporo dzieci miało niedoczynność tarczycy, co oprócz nadwagi objawiało się również i słabymi wynikami w nauce. Ale recepta była prosta- dziecko "żarte i leniwe".
Teraz sprawa się jeszcze bardziej skomplikowała, endokrynologia dziecięca właściwie nie istnieje,a wina za nadwagę znów spada na nieodpowiednie odżywianie i brak ruchu. Zafundowanie dzieciom dodatkowych zajęć wymaga od rodziców by oni(przynajmniej w początkowym etapie) poświęcili temu swój czas, bo często trzeba dostarczyć dziecko gdzieś dalej od domu i nagle się okazuje, że nie ma na to nikt czasu.Bo tak naprawdę nie wszystkie takie zajęcia związane są z opłatami.
W domach, w których książka służy rodzicom tylko jako podpórka pod nogę stołu żadne dziecko nie będzie zagorzałym czytelnikiem.Bo dziecko musi mieć w domu wzorzec zachowań- jeśli wciąż widzi, że mama i tata czytają, to samo sięgnie po książkę- wpierw taką z obrazkami, bo nie zna jeszcze liter, potem zacznie czytać.
A poza tym zawsze dziwi mnie fakt, że jeśli chcesz być fryzjerem czy innym rzemieślnikiem to musisz zrobić kurs, zdać egzamin, ale żeby mieć dziecko i go wychowywać wystarcza chęć szczera. A wychowanie dziecka to naprawdę duża sztuka.
Miłego;)
P.S.
Nim się zdecydowałam na dziecko przeczytałam sporo książek nt. odżywiania, pielęgnacji, wychowania- wiem, od zawsze byłam szurnięta.
Teraz to kazdemu dziecku wmawia sie choroby, zeby usprawiedliwic lenistwo, w szkolach same dyslektyki i inne dysy. Sama powiedz, ilu procentowo wsrod grubasow jest rzetelnie chorych? 10% a moze nawet mniej, cala reszta to katastrofalne nawyki zywieniowe. Moja tega kuzynka opowiada wszystkim, ze ona ma cukrzyce i dlatego nie moze schudnac, zapomina tylko dodac, ze te cukrzyce sama sobie wyhodowala, obzerajac sie, kiedy jeszcze byla zdrowa.
UsuńSpoko, Anabell, ja tez zawsze najpierw czytalam ksiazke na temat, a potem zabieralam sie do roboty. Tak bylo z dzieckiem, psem, kotami, szczurami, chomikami - najpierw teoria, a potem dopiero sklep zoologiczny i zwierzak. :)
U nas dzieci otylych jest malo, a przynajmniej ja nieczesto takie widze. Dopiero nastolatkom dupy rosna. ale to tez chyba normalne bo zaczynaja dorastac to rosna najpierw wszerz zanim zaczna wzdluz. Moja siostra stwierdzila kiedys ze nasze ciuchy dla dzieci sa mniejsze niz te w Polsce, moze i tak.
OdpowiedzUsuńOd dzisiaj w Szkocji wchodzi z zyie "podatek od cukru". Ma na celu zmusic producentow do obnizenia zawartosci cukru w napojach i pozywieniu. Oprocz coca-coli i pepsi wszyscy producenci juz od roku, wiedzac o tym, zmienili receptury obnizajac poziomc cukru o 40 % zeby zachowac cene. Coca cola ma od dzisiaj kosztowac kilkadziesiat pensow wiecej. Nie wiem, i tak kupuje tylko diet :-)
Ja nie kupuje zadnej, po prostu zupelnie mi cola nie smakuje i w zyciu uzywalam jej tylko do drinkow, to jedyna postac, w jakiej pijam cole. Czy Ty wiesz, ile jest kostek cukru w jednej butelce coli? 16. Oslodz tym herbate, to sie zrzygasz na slodko, a cola jakos wchodzi, nie?
UsuńPochwalam wiec Wasz nowy podatek. Powiadaja, ze sa trzy biale trucizny: sol, cukier i kokaina.
W grajdolku tez tzw. podatek od cukru dowalili, ale jak sie temu przyjzec, to cycki opadaja. Podatek obja zarówno takie swinstwa, jak cole, ale tez np. napoje ze stewia. W ten sprytny sposób zalatwili podwyzki cen, wmawiajac ludziom, ze to niby dla ich zdrowia.
OdpowiedzUsuńPorównujac dzieciaki, odkad jestem w grajdolku, sparawa sie pogarsza w oczach. Szkola wspólpracuje z osrodkiem zdrowia, kieruje do dietetyków, a pózniej przyjdzie taka mamuska i reklamuje, bo synus lubi tylko parówki, czipsy i cole. No zesz...
No tak, szkola moze stawac na rzesach, zeby bachorstwo zdrowiej zylo, a mamuska (z pewnoscia rozmiarow szafy trzydrzwiowej z toaletka) i tak wie lepiej i bedzie bachorstwu zapodawac to co uzna za stosowne.
UsuńWróciłam...i znów sporo hejtu :-) Grubasy, obżerają się, grube dupy, mamuśki (!), bachory....SAME SOBIE WINNE. łoł. Ja jestem gruba, zajadałam się batonikami KITKAT z peanut butter, bananami i mlekiem. Potrafiłam wypić 2 litry. Bo mleko moje drogie idealne kobitki obniża stres, tak jak banany i cukier! Takie odkrycie! Ja nie wiedziałam, a moje ciało wiedziało. I wołało o pomoc. Bo depresja była. A ja nie wiedziałam. I tyłam. I się obwiniałam, tak samo się hejtowałam, jak tam niektóre wyżej hejtują grubasów. Fakt: odpowiadamy sami za swoje zdrowie, fakt: czasem sobie szkodzimy, ale jak Joszua rzekł: kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuca....
OdpowiedzUsuńMożesz Pantero nie umieszczać mojej odpowiedzi...nikt nie wraca do przeczytanych postów...ale i tak napisałam. Miłego.
Ja tez przytylam, kiedy zachorowalam na depresje, nie od jedzenia bezposrednio, ale od pigulek, jakie wtedy mi przepisano. Pozniej dostalam inne, ale weszlam juz w lata, zwolnil metabolizm i nadwaga zostala. Oraz tez lubie slodycze.
UsuńAle na litosc, gdybym sobie bezmyslnie folgowala, juz wazylabym z 200 kg. Moze dzieciom wolno obzerac sie bez namyslu, one nie wiedza, powinni za to wiedziec rodzice, jak te dzieci unieszczesliwia i jakie choroby im zafunduja w przyszlosci. Dorosly czlowiek powinien myslec, co robi.
Tak się tylko usprawiedliwiasz, pigułki, metabolizm, lata...gdybyś chciała naprawdę, to byś schudła....tylu innym kobietom się udało, nawet po 60-tece biegają maratony, dla chcącego nic trudnego :-) Dorosły człowiek powinien myśleć...jednak jadasz słodycze, możesz je przecież odstawić zupełnie, a tak sobie folgujesz....choć piszesz, że nie...Wszyscy coś powinniśmy, musimy, wypadałoby....a co JEŚLI INNI ROBIĄ CO MOGĄ NAJLEPIEJ JAK POTRAFIĄ? I słowo klucz tu jest: jak potrafią? A nie jak ty czy ja myślimy, że POWINNI? Więcej miłosierdzia dla siebie, więcej miłosierdzia dla innych :-) Tak trochę przekornie napisałam, niech cię cholera nie bierze, bo ja tylko odwróciłam sytuację, żeby pokazać, że wszystko ma 50 odcieni szarości, a kilkoma jesteśmy my :-)
OdpowiedzUsuńJa nie mam dla siebie milosierdzia ani usprawiedliwienia, wiec nie wymagaj, zebym miala dla innych. 99% osob z nadwaga (w tym ja), maja ja na wlasne zyczenie.
UsuńOkrutne, kto nie ma miłości dla siebie, nie ma dla innych. Odkryłam to nie tak dawno, z rok temu...Dlatego tak źle na ziemi i z nami, ze mną było. I nie mam nic wspólnego z kk. To najogólniejsza z prawd i praw na tej planecie. Pocieszające, że można z tym pracować i to zmienić. Ale nie będę wrzucać filmiku z aniołem :-) Bo wolna wola jest. Można, ale nie musisz. Tylko trzeba pamiętać, że co wysyłasz, to wraca. Co widać wokół. I to też jest na własne życzenie.
OdpowiedzUsuńZabrzmialo jak klatwa.
UsuńNie wiem, czy bys byla w stanie sie sama pokochac, gdybys od urodzenia slyszala od wlasnego ojca, ze jestes gruba. Ale Ty oczywiscie wiesz wszystko lepiej.
Mój mówił do mnie i sióstr: bezużytecznie dziewczyny, tylko pod latarnię....będziemy się licytować? Nie dokuczam ci, a przynajmniej nie bardzo :-) ale tak MNIE SAMĄ przypominasz sprzed 3 lat, że czasem zarezonuję. I jaka klątwa? Toż ty racjonalistka do kości :-)
OdpowiedzUsuńNo ze karma wraca. Niech se wraca, mam to gdzies.
Usuń