Banery, ordery i inne bajery

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Genom raka.

Znalazlam na Onecie ciekawy artykul, ktory daje do myslenia. Szczesliwym zbiegiem okolicznosci sama nie mialam dotad do czynienia z nowotworem, ale wsrod moich znajomych, przyjaciol i nawet najblizszej rodziny (tato) nie brakuje osob, ktore zmagaly sie lub nadal zmagaja z ta straszna chorba. Zupelnie nie wiem, jak medycyna niemiecka radzi sobie z tym problemem, czy nadal leczy sie raka klasycznie, zgodnie z miejscem jego wystapienia, czy bada sie genom i leczy po amerykansku.

  • Do niedawna dzieliliśmy nowotwory w zależności od narządu, które atakowały. Diagnozowano raki piersi, płuca, jelita czy jajnika. Dziś wiadomo, że nie lokalizacja, ale głównie obecność pewnych mutacji genowych powoduje, że dany lek może być skuteczny lub nie
  • U Michaela Negrina zdiganozowano raka pęcherza. Po czterech miesiącach chemioterapii usłyszał, że ma przed sobą rok życia. Gdy okazało się, że mutacja, którą miał, występuje w raku piersi, pacjent dostał lek na... nowotwór piersi. Minęły trzy lata, wciąż żyje. Ma się świetnie. – Takie przypadki pokazują, że warto tą drogą rozwoju medycyny podążać. Przy standardowym postępowaniu Michael nie miałby szans – mówi dr Aleksander Sowa z firmy Roche Polska
  • Naukowcy z Foundation Medicine w Cambridge badają nadesłane wycinki guzów pacjentów z całego świata, analizują ich genom pod kątem mutacji, które wywołały raka. Potem na całym świecie szukają leku, który działa właśnie na nią. Dzięki temu pacjenci mogą mieć spersonalizowane leczenie

U 67-letniego Michaela Negrina zdiganozowano raka pęcherza po tym, jak w jego moczu pojawiła się krew. Po czterech miesiącach agresywnej chemioterapii, która nie przyniosła efektów jego lekarka powiedziała: "Ma pan przed sobą rok życia". Postanowiła jednak wysłać jeszcze wycinek guza do Foundation Medicine. Badania wykazały, że taka mutacja, jaką ma Michael występuje w raku piersi. Mężczyznę zaczęto leczyć tak, jakby miał… nowotwór piersi. I to zadziałało! Minęły trzy lata. Michael Negrin wciąż żyje i czuje się bardzo dobrze. – Przy standardowym postępowaniu nie miałby szans. Nikt by tego nie wykrył, zwłaszcza że wcześniej nie było takiego przypadku w Izraelu – podkreśla dr Aleksander Sowa z firmy Roche Polska.

Rewolucja w onkologii

Jeszcze do niedawna dzieliliśmy nowotwory w zależności od narządu, które atakowały. Diagnozowano raki piersi, płuca, jelita czy jajnika. Dziś wiadomo, że to nie tylko lokalizacja, ale przede wszystkim obecność pewnych mutacji genowych powoduje, że dany lek może być skuteczny lub nie. Foundation Medicine w Cambridge bada nadesłane wycinki guzów pacjentów z całego świata analizując jednocześnie setki genów, które mogą mieć udział w rozwoju nowotworu. Dla każdego pacjenta przygotowuje indywidualny raport przedstawiający dostępną wiedzę na temat wykrytych zmian genomowych oraz wskazówki, które leki i dlaczego można zastosować w konkretnym przypadku.
U 20 letniej Amerykanki Corey Wood raka płuc zdiagnozowano dwa tygodnie po tym, jak przebiegła półmaraton. Dziewczyna była w świetnej formie i nie miała żadnych objawów choroby. Podczas wizyty u okulisty, na którą wybrała się tylko po receptę na soczewki powiedziała lekarzowi, że ma błyski w oczach. Ten zlecił kompleksowe badania, podczas których wykryto guzy w płucu, węzłach chłonnych i przerzuty do kości. Był to nowotwór płuca w czwartym stadium. Wydawało się, że jedyną opcją leczenia będzie długa i wyniszczająca chemioterapia. Jej lekarz wysłał jednak próbki guza do badań profilowania genomowego. Wykryto, że nowotwór spowodowała mutacja genów ROS1 i jest na nią celowane lekarstwo. Zadziałało. Dziś płuca Corey Wood są czyste. Cud? Nie, osiągnięcia medycyny spersonalizowanej.

Terapia celowana

Badanie mutacji obecnych w tkance nowotworowej u konkretnego pacjenta oraz dobór odpowiedniej terapii do danej mutacji – to rewolucyjne podejście do leczenia raka. Dr Mike Pellini szef Foundation Medicine w Cambridge w Massachusetts, która takie badania robi mówi, że dzięki nim pacjent otrzymuje bezpieczny lek w koniecznej dawce nakierowany na konkretny cel. Od momentu wysłania próbki do przysłania raportu upływa około 14 dni. Aby wykonać badanie potrzebna jest niewielka ilość tkanki nowotworowej. Może to być tkanka pobrana wcześniej do badania histopatologicznego.Wynik badania zawiera informację o istotnych dla procesu leczenia zmianach genomowych, potencjalnych terapiach celowanych, dostępnych badaniach klinicznych prowadzonych nad lekami, które mogą pomóc. Taka wiedza pozwala lekarzowi wybrać najskuteczniejsze leczenie.

Wszystko zaczyna się w komórce

Mutacje genowe w komórkach naszego organizmu dokonują się cały czas. Jednak większość z nich nie ma wpływu na stan zdrowia. Organizm posiada różne mechanizmy, które radzą sobie z naprawieniem tych zmian lub po prostu eliminują nieprawidłowo funkcjonujące komórki. W pewnych, rzadkich sytuacjach, kiedy ta kontrola jest niewystarczająca lub zaburzona, nieprawidłowo funkcjonujące komórki, które powstały pod wpływem zmian genomowych zaczynają się namnażać i dochodzi do powstania nowotworu. Zmiany genomowe, które prowadzą do nowotworzenia mogą być wykryte w setkach różnych genów, co jest istotne przy diagnostyce chorób nowotworowych. Na przykład rak płuca był kiedyś uważany za pojedynczą chorobę, ale teraz wiemy, że można go podzielić na wiele różnych podtypów w oparciu o mutacje, które napędzają jego wzrost. Analiza guza konkretnego pacjenta i ustalenie, jakie zmiany DNA powodują jego chorobę jest kluczem do diagnozy i optymalnego postępowania w przypadku wielu rodzajów nowotworów. Wiedza ta wpływa na decyzje dotyczące leczenia i może prowadzić do zindywidualizowanej terapii.

Dwa tygodnie badań

Test w Foundation Medicine może zlecić tylko lekarz. Dlatego jeśli pacjent zechce go zrobić, musi poprosić o pomoc swojego doktora. Lekarz ze strony internetowej www.foundationone.pl pobiera potrzebny formularz. Kurier odbiera próbkę, która zostanie wysłana do laboratorium w Cambridge w USA lub w Penzbergu w Niemczech. Po dwóch tygodniach lekarz otrzyma mailem raport z badania. Wynik opracowuje grupa ekspertów - bioinformatyków, biologów molekularnych, genetyków i klinicystów pracujących w Foundation Medicine. Opisuje on zmiany genomowe wykryte w setkach przebadanych genów wraz z opisem ich znaczenia biologicznego. Wymienia terapie, które mogą być skuteczne w wykrytych zmianach genomowych wraz z ich opisem. Mogą być to leki zarejestrowane we wskazaniu, na które cierpi pacjent, ale też w zupełnie innym. Lekarz otrzyma również informacje o prowadzonych obecnie na całym świecie badaniach klinicznych leków, które są potencjalnie dla chorego skuteczne. Po przeanalizowaniu raportu onkolog w porozumieniu z pacjentem mogą zdecydować o dalszym postępowaniu terapeutycznym. I tak właśnie było z Michaelem Negrinem, który był już na terminalnym etapie choroby nowotworowej, a jednak udało mu się ją pokonać. – Takie przypadki jak ten Michaela Negrina pokazują, że warto tą drogą w rozwoju medycyny podążać – dodaje dr Aleksander Sowa.
Agnieszka Sztyler-Turovsky
Onet. 
 
 
 
 
 

44 komentarze:

  1. Tak to jest. Przyszłością onkologii jest terapia celowana. Sama znam młodą dziewczynę która miała raka piersi a przy przerzucie do płuca dostała chemię stosowaną w raku jajnika. I jest dobrze!
    Te straszne koncerny farmaceutyczne w zmowie z lekarzami uparli się i ratują nam życie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego zatem nie dzieje sie tak w Polsce? Dlaczego mojego ojca pozostawiono bez zadnej terapii, choc nie mial jeszcze przerzutow? Bo stary? Bo juz sie nie oplacalo?

      Usuń
    2. To akurat było w Polsce
      Bardzo bardzo dużo zajęty pod szpitala i lekarza.
      Niestety często starsi ludzie traktowani są per noga...

      Usuń
    3. Tutaj leczy sie stulatkow, chocby i jedna noga stali juz po tamtej stronie, no ale tutaj panstwo nie musi placic haraczu klechom.

      Usuń
    4. Jesooo, Anka, nie obrażaj własnej inteligencji za wszystko obwiniając kościół! Kościół jest tylko taki zły, jakim jest społeczeństwo!

      Usuń
    5. Rybenka, jezeli pieniadze z budzetu pcha sie klerowi w dupe bez opamietania, a ludzie umieraja, rodzice musza zebrac i organizowac zbiorki, zeby leczyc dzieci, a starszym ludziom w ogole odmawia sie leczenia - to co ja mam o tym myslec?

      Usuń
    6. Że mamy hujowy rząd przede wszystkim

      Usuń
    7. I chciwy kosciol, ktory udziela mu poparcia za tluste haracze.

      Usuń
    8. i niemała część społeczeństwa, której to nie przeszkadza a nawet to chwali

      Usuń
    9. To bezmyslni sluchacze wiadomego radia, ktorzy nie umieja dodac dwa do dwoch i nie zdaja sobie sprawy, ze 1. to sa ich pieniadze z podatkow, a 2. dzieki temu odbiera im sie to, co im sie prawnie nalezy. Gdyby wiecej czytali i ogladali nie tylko TVP1, z pewnoscia przejrzeliby na oczy. Niestety obecna wladza robi wszystko, zeby narod nie zaczal myslec, glownie placi im za to w "plusach".

      Usuń
    10. taka ciemna masa jest w każdym społeczeństwie, niestety

      Usuń
    11. no, jak widzę co się dzieje na Węgrzech to raczej że wątpię

      Usuń
    12. Bo co? Ze kolorowych przestepcow nie wpuszczaja? Kiedys wpuszczali, to przeszli im przez kraj jak szarancza, wyrzucali otrzymane jedzeinie, a ich cel byl i tak inny.

      Usuń
  2. Nie mam pojecia, jak teraz dokladnie leczy sie w Niemczech raka, ostatnie porównanie z chemioterapia mialam 12 lat temu. W kazdym razie, regula jest 3 i 3. Nie wiecej niz 3 przerzuty, i owe nie wieksze niz 3 centymetry. Wszystko inne jest wyrokiem, tak bylo i tak jest.
    Juz cwierc wieku temu byli pacjenci, którzy przezyli tamtejsze, raczkujace jeszcze chemioterapie, i wyleczyli sie z raka, umierajac wiele lat pózniej na starosc. I dzisiaj umieraja ludzie na raka, przy wszystkich lepszych, udoskonalonych metodach leczenia. Mówie, regula 3 i 3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam znajoma, ktora jest leczona onkologicznie na raka jajnika, przerzut byl na jelito grube. Nie slyszalam, zeby zastosowano u niej powyzsza metode, wszystko odbywalo sie klasycznie, jak zwykle, wiec nie przypuszczam, ze Niemcy przejmuja sie rodzajem raka, lecza go ze wzgledu na lokalizacje, jak wczesniej.

      Usuń
    2. Lucy, nie strasz. Moj pierwszy guz lymphomy mial 8cm a drugi to az 15cm i mimo to mnie leczyli i wyleczyli. Czy to znaczy, ze w Niemczech juz by na mnie kwiatki sadzili?

      Usuń
    3. Lucy pisze o przerzutach, nie o glownym guzie.

      Usuń
    4. Tak. Wielkosc samego raka/ organu z nowotworem, odcinka jelita tez ma w sumie znaczenie, jasne, ale przerzuty to jest wlasnie wyrocznia. Samego raka mozna wyleczyc, mozna bylo juz wiele lat temu wyleczyc, i ludzi uleczano, ale z przerzutami, to juz inna liga. Male przerzuty mozna opanowac, i to jest wlasnie ta regula 3 i 3, jaka poznalam wtedy. Bo przerzuty oznaczaja tyle, ze komórki rakowe plywaja sobie juz w calym organizmie, znaczy w krwi i chlonce, i gdzies sie osiadaja, i to jest wlasnie ten krytyczny punkt. Oczywiscie nikt nie stawia w Niemczech kreski nad takimi pacjentami, w swoim czasie nad Jörgiem tez odprawiano cuda wianki, mial raka jelita grubego, 8 cm, co by dalo sie wyleczyc, ale nie 5 przerzutów w watrobie, z którego dwa przekroczyly wlasnie te magiczne 3 centymetry. Zastosowano u niego wtedy jakas taka metode z ta watroba, ze "odlaczyli" ja na moment z systemu, i "struto", znaczy te przerzuty. Pozytywnych efektów nie bylo, ale watroba badz co z niej pozostalo przy tych powiekszajacych sie przerzutach, jeszcze pracowala. Do tego dochodzi jeszcze aspekt wieku pacjenta. Im czlowiek mlodszy, tym wieksze jest prawdopodobienstwo, ze rak go pokona szybciej. 80- latek z rakiem jelita grubego przezyje dluzej, niz wlasnie wtedy 40- latek, bo w mlodym ciele wszystko dziala jeszcze na wysokich obrotach, a w starszym jest spowolnione, tak wiec i procesy nowotworowe. Tak tlumaczyl mi wtedy ten lekarz. I niestety wszystko sprawdzilo sie co do joty. I widze, ze sie i u innych pacjentów, których obserwuje jakis czas, sprawdza :( notabene mloda pacjentka, z tymi wieloma przerzutami do pluc i watroby, bedzie leczona jedynie paliatywnie, bo wszystko inne byloby mordega dla niej, i tak by nic nie dalo. Smutne, ale prawdziwe.

      Usuń
    5. A ja myslalam, ze odwrotnie, ze to mlodzi pacjenci maja wieksze szanse na wyleczenie, bo organizm jest silny i lepiej walczy z choroba nowotworowa. Starszy czlowiek ma dodatkowo mnostwo pomniejszych chorob, serce nie tak silne, stawy nie tak sprawne i system odpornosciowy tez oslabiony. A tu taka niespodzianka! Cale zycie czlowiek sie uczy.

      Usuń
  3. Jak to ładnie brzmi, jaka optymistyczna wizja przyszłości diagnostyki nowotworów. No nic dziwnego, skoro wywołana do tablicy została firma Roche - olbrzymi koncern farmaceutyczny. Intencja artykułu najbardziej bije po oczach z ostatniego akapitu.
    Muszę Cię Pantero miła rozczarować po całości.
    O nowotworach wciąż wiadomo bardzo mało, a badania genetyczne mogą tylko wskazać pewne prawdopodobieństwo/predyspozycje wystąpienia jakiegoś typu nowotworu. Markery nowotworowe to samo. Bardziej to przypomina wróżenie ze szklanej kuli niestety :(
    A diagnostyka, nawet w krajach tzw. rozwiniętych, zaczyna się od pytań: czy ostatnio pani schudła? czy panią swędzi skóra?
    Długa, długaśna droga przed medycyną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczescie sama nie mialam stycznosci z ta choroba, wiec nie moge mowic o doswiadczeniu. Mojemu ojcu w Polsce odmowiono jakiejkolwiek pomocy, widac byl za stary na leczenie i oddano go pod opieke paliatywna, nie wytlumaczono rowniez, czy stopien zaawansowania nowotworu czynil jakakolwiek terapie nieoplacalna, nie powiedziano mu nic, a pytania zbywano.

      Usuń
    2. Jeśli tak było, to oznacza, że nowotwór był w fazie zbyt zaawansowanej by móc cokolwiek zrobić. Od terapii odstępuje się gdy jest zbytnim zagrożeniem dla pacjenta i więcej mu zaszkodzi, wyniszczając organizm. Wtedy proponuje się opiekę paliatywną, również chemię paliatywną, która pomaga dotrwać do końca przy zachowaniu względnej jakości życia...
      Błąd, że nikt z Wami nie porozmawiał. Inna sprawa, że zrozpaczona rodzina często nie rozumiejąc sytuacji, uważa, że lekarze nic nie robią, żąda podjęcia terapii, nie rozumie na jakie cierpienia dodatkowe i niezasadne chce narazić najbliższą osobę. Ta sfera emocjonalna jest bardzo trudna i wymaga indywidualnego podejścia. Bardzo to szwankuje nie tylko w Polsce.
      Prawda jest też taka, że diagnostyka jest słaba i baaaaaardzo powolna - skandal - co przekreśla jakiekolwiek szanse wyleczenia pacjenta :(

      Usuń
    3. Tyle to i my sie domyslilismy, ale tato oczekiwal rzetelnego wyjasnienia, pelnej informacji o swoim stanie zdrowia. Metody jak sprzed dziesiecioleci, kiedy to starannie ukrywano przed pacjentami onkologicznymi prawde. Inaczej jest tutaj, pacjent ma prawo wiedziec i wie, omawia sie z nim jego stan zdrowia, stopien zaawansowania raka, metody leczenia i szanse na przezycie.

      Usuń
  4. Nie wypowiem się, bo w naszej służbie zdrowia takiego badania pewnie sami z siebie nie zlecą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W polskiej sluzbie zdrowia w ogole niechetnie lecza chorych na nowotwor, jeszcze by kasy na rydzykow zabraklo. Reszte pozostawiaja naturze, dajac z laski srodki przeciwbolowe, ale moze o to juz niedlugo, bo sa one zbyt kosztowne.

      Usuń
  5. Jak ostatnio gdzieś wyczytałam, to wszyscy posiadamy w swym organizmie komórki nowotworowe.I najważniejsze ponoć to wykrycie dlaczego nagle one zaczynają wzrastać. W Polsce bardzo często stosują chemioterapię "profilaktycznie" wg schematu - jest guz to wyrżnąć, potem chemia, żeby nie było przerzutów. Chemia niestety osłabia system immunologiczny i tym samym otwiera wolna drogę zmutowanym komórkom, bo system immunologiczny nie działa prawidłowo. Wyczytałam też, że np. w leczeniu raka prostaty okres przeżycia jest taki sam u osób którym podawano potem chemię jak i tych którym chemii nie podano.
    Ponieważ już odkryto,że komórki nowotworowe żywią się głównie cukrem i stresami, to może gdyby każdy odżywiał się minimalizując w swym pożywieniu cukry (węglowodany to też cukry) to byłoby mniej zachorowań. Stres też można systematycznie eliminować- tylko trzeba nad swą psychiką nieco popracować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stres eliminowac, kiedy jest sie chorym na raka? To raczej jedno wyklucza drugie, bo swiadomosc bliskiego konca lub co najmniej ogromnego zagrozenia dla zycia, nakreca stres jeszcze bardziej. I kolo sie zamyka.

      Usuń
    2. Byłam chora na raka i miałam przerzuty!
      Po odebraniu wyników to była wielka trauma, musiałam to sobie psychicznie przetrawić, a jak już szok minął zaczęłam myśleć i analizować i wyszło mi, że przecież nie wszyscy umierają, to przecież ja też nie muszę. Bardzo chciałam żyć, a w leczeniu miałam pod górkę, więc walczyłam ze swoimi słabościami i ze służbą zdrowia, dawałam radę bo to właśnie choroba i chęć życia, zmusiła mnie do odnalezienia w sobie pokładów wielkiej siły. Z choroby wyszłam wzmocniona psychicznie i wiem, ze to właśnie psychika jest najważniejsza w takich przypadkach!!

      Usuń
    3. Z pewnoscia jednak bylas mlodsza od mojego ojca i Ciebie jeszcze oplacalo sie leczyc, moglas po wyzdrowieniu wrocic do pracy i placic podatki, a taki stary czlowiek... po co go leczyc? Zeby przez nastepne lata "okradal" ZUS?

      Usuń
  6. U mnie (odpukać)w bliskiej rodzinie nie byĺo nowotworów.Natomiast doskonale pamiętam jak przechodzil chorobę sąsiad moich rodziców.Bolała go ręka w okolicach barku i głowa.to lekarz rodzinny leczyl go sr.przeciwbolowymi...dopiero za parę tygodni dostal skierowanie na szczegolowe badania.Wyszlo,ze rak z przerzutami w ostatnim stadium...Nikt,ale to nikt nawet z bliskiej rodziny nie powiedzial mu prawdy.Lekarze nie za bardzo chcieli mu dac chemię,bo tak jak napisal Pies w Swetrze,w tej sytuacji uczynilaby wiecej szkód niz pożytku...ale biorąc pod uwagę,że chlopisko nie znało prawdy UPARŁ SIĘ NA TĘ CHEMIĘ wierząc,że WYZDROWIEJE...zaraz po drugim cyklu zmarł...
    Nie moglam pojąć dlaczego nie powiedzieli mu w jakim stanie jest...

    Pantero bardzo bym sobie życzyła,aby kazdy przypadek nowotworu był tak przebadany,jak to pięknie opisane jest w tym artykule....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce to raczej mozesz zapomniec. Wyjawszy niewielka garstke samych pisowcow i episkopat, reszta moze zapomniec o rzetelnym leczeniu.
      Nie rozumiem tez, dlaczego z uporem godnym lepszej sprawy nie mowi sie chorym na raka o ich faktycznym stanie zdrowia, jak za komuny zataja sie przed osoba najbardziej zainteresowana, na co moze liczyc i czy nie musi sie szykowac w zaswiaty. To nie jest, wbrew pozorom, dawanie nadziei, to barbarzynstwo.

      Usuń
    2. Zgadza się!!!!!!
      Bardzo mi się podoba podejscie lekarzy w Niemczech...moj brat był na bieżąco informowany jaki jest jego stan,jakie zabiegi go czekają...
      Wydaje mi się,że u nas nadal pokutuje przeswiadczenie ze powiedzenie nawet tej najgorszej ale prawdy choremu,to jest "niestosowne"??....Kurła...
      A jest dokladnie,tak jak napisalas....BARBARZYŃSTWEm nie powiedzenie prawdy choremu...

      Usuń
    3. Polscy lekarze nie sa uczeni, jak rozmawiac z pacjentem, szczegolnie z takim skazanym na smierc. Nie mowia, bo nie umieja przekazac takiej wiadomosci.

      Usuń
  7. Chyba najwiecej badan odkrywczych prowadzi sie w zwiazku z rakiem, szczegolnie z rakiem piersi. O tym co piszesz slyszalam juz jakis czas temu w TV, Au bardzo duzo pracuje nad tym, nie kazdego raka mozna leczyc bez zastosowania chemioterapii, ale wiedza juz ze sa takie na ktore wystarczy lekarstwo.
    Mam pelne zaufanie do lekarzy, do ich decyzji, kiedy przygotowywali dla mnie chemie, musieli wziac pod uwage moja inna chorobe, moja kondycje, w czasie dlugiej chemii bylam caly czas w szpitalu, pod ich kontrola, pilnowali wszystkiego, bo i dieta byla wazna. Byla to pewnego rodzaju droga przez meke, ale zostalo osiagniete pokonanie raka i powoli wrocilo cialo do normalnosci, mam na mysli wyniki krwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mari i szczęscie w tej chorobie,że dane Ci było nie leczyć się w Polsce...

      Usuń
    2. W Niemczech jest podobnie, ale nie jestem pewna, czy stosuja tu te badania, o ktorych powyzej, bo nie mam kontaktu z onkologiczna sluzba zdrowia. Wiem jednak, ze walcza do ostatka i nikt nie odwazylby sie potraktowac pacjenta tak, jak zostal potraktowany moj ojciec.

      Usuń
    3. Owocku, moje zapamietane doswiadczenia ze sluzba zdrowia w Polsce sa jak najgorsze, wiec nie mam zadnych watpliwosci ze spokojnie dostalabym wyrok smierc z moim rakiem, ktory byl w ostatnim stadium.

      Usuń
  8. Też nie miałam jeszcze do czynienia z rakiem w mojej najbliższej rodzinie. Wiem jednak, że to temat, którego prawdopodobieństwo pojawienia sie w życiu każdego jest bardzo duże. Choćby właśnie z uwagi na ten cukier i stres, który jest główną pożywką nowotworu.Obawiam się, że długo jeszcze w Polsce pacjenci nie będą mieli wielkich szans na to spersonalizowane leczenie raka. U nas nawet lekarzy rodzinnych brakuje. A ci co są, bardzo niechętni są by zlecać przynajmniej raz na jakis czas badania ogólne krwi. Człowiek o wszystko musi sie prosic i patrzą na niego jak na hipochondryka albo natręta.A choroby tymczasem rozwijaja się nie zauwazone, nie powstrzymane w początkowym etapie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce przede wszystkim profilaktyka jest za mala, nie wysyla sie pacjentow na regularne rtg klatki piersiowej, kolonoskopie, badania krwi, a na dozwolona mammografie chodzi malo ktora kobieta, bo lekarz domowy nie naciska i nie podkresla waznosci tych badan. A tak NFZ ma mniejsze koszta, bo profilaktyka tez przeciez kosztuje.

      Usuń
  9. Ja tez nie mialam z tym do czynienia. Ale wiem, ze opieka i leczenie w tym zakresie jest o wiele bardziej zaawansowana w tym kraju niz w innych. Leczenie jest spersonalizowane, dobrane do pojedynczego pacjenta i obejmuje operacje, chemioterapie, radioterapie, indywidualnie dobrane leki, terapie hormonalna, przeszczep szpiku i komorek macierzystych (takie jak Stardust miala), terapia celowana, immunoterapia, bisfosfoniany (?), terapia interwencyjna (krioterapia, laseroterapia, fotodynamika i inne), medycyna komplementarna (akupunktura, refleksologia, masaze, hipnoterapia, joga, ziololecznictwo) oraz opieke paliatywna. Terapia genowa jest jeszcze we wczesnym stadium rozwoju i dlatego w tej chwili jest ogolnie dostepna tylko dla pacjentow z melanoma (rak skory). Inni pacjenci moga probowac tzw. clinical trials (testy kliniczne).
    Leczenie raka jest takie samo prywatnie i przez NHS (sluzba zdrowia w UK), ale niektore przypadki wymagaja super drogiego nowoczesnego, specjalistycznego sprzetu, ktory nie jest dostepny w prywatnych szpitalach. Dlatego prywatne szpitale raczej sie nie podejmuja, tym bardziej ze wszystkie testy kliniczne sa dostepne jedynie poprzez NHS.
    Te informacje wzielam ze strony Cancer Research UK.
    Osobiscie wiem, ze w przypadku podejrzenia raka chory jest referowany do specjalisty w trybie pilnym i leczenie zaczyna sie najpozniej w ciagu miesiaca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie w Polsce wdrozona zostala ta tzw. szybka sciezka onkologiczna. Owszem, dosc szybko pacjent dostaje sie do specjalisty onkologa, ale na tym koniec, bo dalsze leczenie wyglada roznie, starsi do odstrzalu, mlodsi ewentualnie, a najlepiej, jak rodzina zbierze (wyzebrze) srodki na to leczenie za granica i da NFZowi swiety spokoj.

      Usuń
    2. Kurcze, cholernie to smutne. Mowie, ze nie mialam z tym do czynienia ale posrednio to tak, ciotka (siostra mamy) w ubieglym miesiacu byla operowana, rak nerki. Mama mowi, ze czuje sie dobrze, ale tak naprawde to nie wiadomo. Juz po siedemdziesiatce, tak ze moze byc roznie.

      Usuń
    3. Moj tato byl po 80-tce, wiec moze Twoja ciocia jeszcze nie podlega odstrzalowi.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.