Lezalam w budynku 2, z widokiem na 1 |
Smieszne sa w klinicznym szpitalu lazienki, to cale gotowe moduly, wetkniete do kazdego pokoju.
Wymyc sie czy skorzystac z toalety to tez byla sztuka przez te cholerne okablowania. Czlowiek uzywal myjki jak kot jezyka i miesil cos naokolo tych elektrod i wenflonow, ale co to bylo za mycie. Przy czym co chwile przyklejano mi jakies nowe elektrody, ale kleju ze starych nie usuwano, czlowiek caly byl upstrzony czarnymi rysunkami. Jedna z pielegniarek ze starego szpitala dala mi plyn, przy pomocy ktorego moglam jako tako pozmywac te kleje i wygladac jak czlowiek.
Ten pokoj wygladal podobnie jak poprzedni, a aparatura byla tak samo glosna, kable tak samo niewygodne do spania, choc mocniej trzymaly i sie nie odpinaly.
F - okno T - drzwi, zeby bylo wiadomo, gdzie kto lezy |
Raz tylko polazlam na korytarz, kiedy moja wspolpacjentke poddawano jakims wymyslnym zabiegom i siedzialam sobie chwile na korytarzu, bo z tym telewizorkiem balabym sie chodzic, zeby mi nie wypadl i sie nie roztrzaskal. A taki widok byl z okna korytarza, na druga czesc budynku szpitalnego.
No i w koncu nadszedl termin owego cudacznego badania, ktorego niemiecka nazwa to elektrophysiologische Untersuchung (EPU - tu macie link do wiki, ale po polsku niestety nie ma). Gdybym wiedziala, co mnie czeka, nie zgodzilabym sie mu poddac. Wiedzialam, ze bedzie podobnie do cewnikowania serca, ale tym razem przez pachwine i zyle, a nie tetnice, jak w przypadku koronarografii. Nie wiedzialam tez, ze cewnikow bedzie trzy sztuki, a najmniej wiedzialam, ze beda one napierdzielac zywym pradem prosto w serce od srodka. Nie jest to przyjemne uczucie. Pierwsze stymulacje odczuwalam, jakby mi ktos przylozyl sporym ciezkim kamieniem prosto w zoladek, dalo sie wytrzymac, choc mile nie bylo. Pozniej czulam mniej wiecej to, co czuje juz od dluzszego czasu, czyli takie walenie serca, to bylo spoko. Badanie mialo trwac ok. 20 minut, ale ze eksperymentatorzy za punkt honoru postawili sobie cos we mnie znalezc, bo moje bogate wnetrze zupelnie ich nie interesowalo, przedluzyli te tortury do godziny. Lezalam na stole operacyjnym szerokosci deski do prasowania i rownie twardym, nogi okrywal mi olowiany koc, jedna reka byla unieruchomiona, dwa palce w klipsach, a na drugiej mankiet do mierzenia cisnienia, ktory w pewnej chwili sie zepsul, napompowal i tak zostal. Mam do teraz slady tego duszenia. Bezruch byl wysoce wskazany. Pielegniarka stale pytala, jak sie czuje, pilnowala wartosci cisnienia i czegos tam. Sam jasniepan dochtor z sadystycznym upodobaniem krecil tymi trzema drutami w mojej zyle i z dzika satysfakcja kata przepuszczal prad przez moje serce. A potem nastapila apokalipsa, kiedy wstrzykneli mi w zyle srodek na przyspieszenie akcji serca. Poczulam, ze za chwile strace przytomnosc, tego juz nie moglam wytrzymac i grzecznie poprosilam, zeby przestal sie nade mna znecac, bo i tak nic wiecej nie znajdzie niz nie znalazl do tej pory. Dalsze tortury nie maja po prostu sensu. Posluchal. Jednak to nie byl koniec przyjemnostek rodem z markiza de Sade, bo na te trzy male dziurki w pachwinie zalozono mi opatrunek uciskowy. Z tym dopiero wesolo sie spalo! Jeszcze przed spaniem probowalam sie wysikac, ale na lezaco po prostu nie umialam, a siadanie bylo zabronione przez (najpierw) 6 godzin, wiec juz cieszylam sie na godz. 22.00, kiedy to swinstwo mialo byc mi zdjete. Tymczasem pielegniarka wyczytala w meldunku lekarza prowadzacego badanie, ze jednak ma byc 8 godzin, wiec jak na szpilkach czekalam na polnoc, zeby w koncu moc sie wysikac jak czlowiek, na kibelku. Kiedy jednak pielegniarka przyszla mnie wybawic z klopotu, cos tam jeszcze sie saczylo, wiec zarzadzila. ze bedzie ten opatrunek do rana. Ale ja do rana bym na pewno nie wytrzymala, wiec chociaz pielegniarka groznie mnie ostrzegala, wstalam i zrobilam co trzeba. Na szczescie nic mi sie nie stalo. Zastanawia mnie, jak robia to ludzie obloznie chorzy, moze da sie do sikania na lezaco przyzwyczaic. U mnie powstala jakas blokada i choc naprawde pecherz byl pelny, nie moglam i juz.
A w ogole zapomnialam dodac, ze jeszcze wieczorem tego dnia, kiedy mialam badanie, przewieziono mnie na kardiologie, bo, jak wspominalam, to IMC to oddzial o ogromnej rotacji i potrzebne bylo lozko, a ja bylam juz jako tako stabilna. Na nowym oddziale dostalam juz malenki nadajnik w torebeczce, jak w poprzednim szpitalu. Rano, po zdjeciu tego swinstwa uciskowego z pachwiny, bylam jak nowonarodzona, moglam sobie latac po korytarzu, wyjsc na balkon laczacy dwie czesci budynku szpitalnego, moglam focic widoczki za oknem, bo tym razem okna wychodzily na druga strone, na las.
Klinika ma tez niebrzydki park, jest fajny plac zabaw dla dzieci |
Ten wystajacy kawalek to dziecieca klinika |
Za to w domu powitaniom nie bylo konca, Toyka dostala prawdziwych spazmow z radosci, Miecka tez chciala sie przywitac, ale bala sie podejsc blizej, bo Toya nie odstepowala mnie na krok, a jej wirujacy jak smiglo helikoptera ogon moglby zdekapitowac biedna Miecke. Bulka jak zwykle olala cala sprawe i mnie tez.
I to by bylo na tyle. Meczyli mnie przez tydzien, zeby stwierdzic, ze wlasciwie to ja jestem zdrowa, serce mam jak dzwon, naczynia drozne w 100%, a tortury tylko to potwierdzily. Tak wiec nadal nie znana jest przyczyna moich skokow cisnienia i lomotania serca. Czyli jestesmy jakby w punkcie wyjscia, no moze z wyjatkiem tego, ze dostalam tabletki, ktore musze brac dozywotnio i ktore miewaja przykre dzialania uboczne, wiec niewykluczone, ze przez nastepnych kilka miesiecy beda zmieniane i probowane inne. Poza tym mam sie zameldowac w ich poliklinice kardiologicznej. Acha, po moim trupie! Znajde sobie ciekawsze miejsce i nowego kardiologa.
Jestescie wiec na biezaco.
Jeżu, nie ma to to jak brak diagnozy. Może to nerwicowe?
OdpowiedzUsuńJak jestem taka zdrowa, to czemu jestem taka chora? :)))
UsuńKiedyś moje dziecko spędziło miesiąc w szpitalu i wyszło bez diagnozy. Nie wiedzieli co jej było, a badali bardzo dokładnie.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że nic poważnego nie znaleźli, a Ty jesteś bardzo dzielna, nie wiem jak bym zniosła takie badanie.
Ja tez nie wiem, jak je znioslam, ale bylo straszliwie okropnie i juz wiem na przyszlosc, ze nigdy wiecej sie mu nie poddam.
UsuńNigdy nie słyszałam o tm badaniu, ale przecież medycyna poszła do przodu. Współczuje nieprzyjemności związanych z nim. Szukaj dobrego lekarza i lecz sie.😘😘😘
OdpowiedzUsuńA co ja mam leczyc, skoro jestem taka zdrowa? :)Chyba sobie wmawiam dolegliwosci. :)))
UsuńWedług mnie prochy ustabilizują ciśnienie i będą trzymały go w ryzach co,być może,pozbawi Twoje ciśnienie wariacji i oby tak było.
OdpowiedzUsuńBogusiu,to są normalne badania przy sprawach kardiologicznych.Może być tylko sprzęt nowocześniejszy i bardziej zminimalizowane narzędzie do wejścia w żyły.
Miłego dnia i dobrego odpoczynku od ostatnich zdarzeń.Masz jakieś wolne przez kilka dni czy od razu do huty?
Nie no, siedze w domu i dopiero we wtorek wracam do obowiazku. Juz sie cieszylam, ze bede miala czas zalatwic co najmniej lekarza rodzinnego, ktory ma czuwac na codzien nad moim sercem, czesciej sprawdzac ekg, ale niestety jest na urlopie, bede wiec musiala to zalatwic juz pracujac.
UsuńA jak się teraz czujesz?
OdpowiedzUsuńKilka razy sikalam na leżąco...
Okropne. Ale jak się nie ma wyjścia
Pewnie i ja w koncu bym nie strzymala i zrobilabym, ale probowalam i nie szlo, mozg wyslal na dol rozkaz blokady i gadaj z takim. :)))
UsuńCzuje sie calkiem dobrze, dzisiaj mam zamiar pojsc na spacer, wczoraj niestety caly dzien padalo. To znaczy stety, bo ziemia taka sucha...
U mnie udawało że pada
UsuńTeż mamy suszę
Dobrze że dobrze
Czujesz się
Bede jeszcze wyprobowywac to dobre samopoczucie "w praniu", bo teraz siedze w domu i nic nie robie.
UsuńJestes zdrowa, to grunt. Reszta sie ułoży.
OdpowiedzUsuńByc moze widziałysmy się w oknach vis a vis... ja jestem w Bettenhaus 1. Na zdjeciu widzę nasze otwarte okno.
No zesz! Nie moglas cos napisac? Ja i tak nie wyrwalabym sie z oddzialu, ale moze Ty moglabys wpasc do mnie. Co za przypadek!
UsuńPanterko, nie ten czas... Moja mama lezy w śpiączce i umiera.
UsuńOjesu! Tak strasznie mi przykro, Lucy. Trzymajcie sie z Tata.
UsuńMoze moglabym w czymkolwiek pomoc, cos Wam dostarczyc, no nie wiem. Jak cos, to pisz na maila, tam moge podac swoj numer telefonu. Jestem do dyspozycji.
Dziekuje, mam wszystko mniej więcej opanowane. Zaraz jade do domu, jrzdze co 2 dni na kilka godzin, co nieco ogarnąć, bo w domu zycie toczy sie dalej, i jest tato. Poki co, tez Arno i Solveig. Reszta sama musi sie poukladac.
UsuńKlinika jest wspaniała , do mamy i do nas.
Ja jednak wole bardziej kameralnie.
UsuńAle pamietaj, jestem w razie potrzeby do dyspozycji, nie miej zadnych skrupulow.
Straszne to badanie, ktore przeszlas i uwazam , ze niepotrzebne, ze to faktycznie eksperymentowanie,
OdpowiedzUsuńa wzieli cie na to, bo w sumie stwierdzili, ze nic ci nie jest i ze przetrzymasz, ale pretekst byl.
Uderzanie pradem w serce? A co by bylo, gdyby Twoje serce wysiadlo od tego?
Malo im bylo koronografii?
Czyli jestes zdrowa , ale jestes chora, ale jak wiadomo, nie ma rozy bez ognia .
Na Twoim miejscu zrobilabym sobie badanie krwi pod katem tego kleszcza...
Borelioza to bardzo podstepna choroba i potrafi zagniezdzic sie w wybranych miejscach , np. w sercu.
Oby nie !
Zdrowia, odpoczynku i milego Wochenende Pantero.
Robilam badanie na obecnosc borelii, krew czysta na szczescie. Zreszta badali mi te krew na wszystko mozliwe, nerki, tarczyca i bukwi co jeszcze.
UsuńCzlowiek jest bogatszy o jedno doswiadczenie wiecej i juz wie, ze nigdy w zyciu wiecej nie podda sie EPU. ;)
To dobrze, ze wykluczylas tamto.
UsuńWiesz co, moj tata leczy sie na serce, ma 86 lat – jakby oni chcieli na nim robic takie “badanie”,
to on by tego nie przezyl. Rozcienczaja mu krew, nic sie na nim nie goi , ma wielkie wybroczyny wszedzie od
byle dotkniecia , krew z niego sika jak z sikawki, a takie wklucie i uderzanie pradem by go wykonczylo jak nie w trakcie to potem.
Moze faktycznie to nerwica wegetatywna i srodki ziolowe moga ci pomoc i wyciszyc to kolatanie
Przed tego rodzaju badaniami pacjent nie moze przez dluzszy czas przyjmowac lekow rozrzedzajacych krwi. Przed kazda zreszta operacja. Lekarze jakos sobie z tym radza, monitorujac pacjenta, zeby z tej za gestej krwi nic zlego nie wyszlo. W przeciwnym razie w naglacym przypadku taki pacjent nie moglby zostac zoperowany.
UsuńZe srodkami na uspokojenie musze uwazac, nie kazdy nadaje sie dla kierowcow.
Masz Anusia rację, przed planowanym jakimkolwiek zabiegiem, trzeba odstawić przeciwzakrzepowe leki. Po udarze muszę już dożywotnio brać te leki i przed operacjami na tydzień przed, musiałam odstawić.
UsuńKiedys regularnie oddawalam krew i ktoregos dnia poprzedzajacego wzielam aspiryne i zapomnialam. Chyba przez godzine nie mogli mi zatamowac dziurki po igle.
Usuńhmmm dobrze się skończyło.
OdpowiedzUsuńale czy wy obie ze Star musicie się znęcać nad mieszkańcami kraju tutejszego??
Emigruj, a bedzie Ci dane! ;) Nie tak dawno siedzialam z moja osiemdziesieciokilkuletnia mama na sorze w Lodzi, mam wiec porownanie. Oraz porownanie traktowania pacjenta przez personel medyczny, ten sredni i ten najwyzszy.
Usuńwiem przecież i wiem, że Wy wiecie.. nawet nie wiesz jak poważnie ostatnio myślę o emigracji...ale obrosłam w chałupy i mam problem teraz.
UsuńNiedlugo moga byc zamkniete granice przy obecnej polityce.
UsuńOkablowanie bardzo źle mi się kojarzy. Raz w życiu widziałam człowieka, który ledwo wystawał zza kabli, rurek i kaniuli, a potem zmarł bez dania racji. Trauma na całe życie.
OdpowiedzUsuńNa codzien mialam 5 podlaczonych elektrod i tylez odchodzacych od nich kabli, a od czasu do czasu jeszcze dwa dodatkowe, jeden z klipsem na palcu, drugi od mankietu do mierzenia cisnienia. Podczas tego cudacznego badania liczba kabli wzrosla, ale nie liczylam. :))
UsuńPrzynajmniej Ty przeżyłaś. Uff.
UsuńNo tak ten środek na"obciążenie serca" jest fatalny, ale gdy mnie badali to jeszcze nim na dobre poczułam, że zaraz kojfnę, pan kardiolog powiedział,że już wie ile obciążenia może wytrzymać moje serducho.
OdpowiedzUsuńSerce mam zdrowe i normalne a u mnie wszystkie dolegliwości pseudo-sercowe to wynik Hashimoto, które mi systematycznie zżera tarczycę, z kolei środki na tarczycę powodują lekkie nadciśnienie, choć ostatnio jakby nieco mniej.
Ja się na tym nie znam, ale wiem z doświadczenia, że dobrze robi mi KALMS, lekarstwo ziołowe, tzw. tonizujące, czyli nie uspokaja tak jak środki uspakajające, a tylko wycisza. Zawiera goryczkę żółtą, walerianę i chmiel. Nie daje uzależnienia, na nic nie szkodzi, nie otępia.
A Ty masz najprawdopodobniej nerwicę wegetatywną serca, której nie leczy się środkami nasercowymi. Co prawda współcześni kardiolodzy twierdzą, że nie ma takiej jednostki chorobowej, ale ci starej daty wiedzą, że nadal istnieje nerwica wegetatywna wielu narządów. I pomagają na nią tylko i wyłącznie leki "na nerwy".
A Ty jesteś wielce emocjonalną osobą i tak jakoś mi to do Ciebie pasuje.
Miłego;)
U mnie tez badali tarczyce, ale wszystko w porzadku, wiec nie stad pochodza zaklocenia.
UsuńMnie tez wydaje sie, ze te arytmie i skoki cisnienia sa na tle nerwowym. Jestem emocjonalna, ale nie jestem choleryczka, raczej wszystko dusze w sobie, a to oczywiscie atakuje organy, skoro nie znajduje ujscia. Z tabletkami uspokajajaco-wyciszajacymi to ja musze ostroznie, bo jezdze autem, a nie kazde sie dla kierowcow nadaje, powiedzialabym nawet, ze zadne, bo spowalnia reakcje.
Nie musisz ich brać rano i w południe, wystarczy gdy będziesz brała po południu, gdy nie będziesz już prowadzić. Przeżyłam już koszmary nerwicy wegetatywnej z moją własną córką- a szpital dziecięcy już chciał robić biopsję żołądka mego dziecka. Wtedy moja kuzynka, lekarka (mój rocznik) podpowiedziała o tym Kalmsie- gdyby nie Kalms moje dziecko to nawet podstawówki by nie skończyło, bo to był kłębek nerwów. A bóle przychodziły nie w chwili zdenerwowania a już po nim, gdy stres teoretycznie minął.
UsuńZaczęła brać rano i wieczorem, brała to aż do ukończenia studiów. Ja po Kalmsie prowadziłam i nie miałam zaćmień koncentracji po nim.Brałam raniutko i wieczorem.
Moja znajoma, nim odkryli u niej nerwicę wegetatywną serca przynajmniej raz w miesiącu lądowała na ostrym dyżurze z podejrzeniem zawału serca, nim jakiś stary doświadczony lekarz wpadł na pomysł, że to nerwica wegetatywna serca.
Z tym ,że ona dostawała jakiś chemiczny lek, jako że wtedy Kalms nie był jeszcze w Polsce znany.
P.S. (mam jednak sklerozę)
Usuńwg mnie to co Ci ten kardiolog robił to była ablacja serca, stosowana często właśnie przy nawracającej arytmii serca. Często pomaga, choć nie zawsze, u nerwusów zwłaszcza.
Znaczy masz na mysli to EPU? Czasem mam wrazenie, ze ci lekarze tutaj, bez tych swoich maszyn i urzadzen, nie umieliby wyleczyc najprostszej choroby, gdyby tak pacjent do nich przyszedl, opowiedzial o symptomach, a oni mieliby do badania tylko wlasne rece i ewentualnie stetoskop.
UsuńMusze popytac w aptece, jak to jest z Kalmsem, patrzylam w internetach, nie jest takie to drogie.
Poczytalam sobie z tego linka, ale wynika z niego ze to nie jest badanie tylko procedura, stosowana w celu usuniecia lub przerwania wadliwego szlaku elektrycznego z czesci serca u osob podatnych na zaburzenia rytmu serca. No wiec wynika z tego ze oni Cie tym ustrojstwem naprawiali a nie diagnozowali.
OdpowiedzUsuńTak sie wymadrzam, bo sie nie znam, tylko z tego co poczytalam u Ciebie i w Wiki. Najwazniejsze ze sie lepiej czujesz.
No nie do konca tak jest jak piszesz. Powiedzmy tak: gdyby znalezli miejsce zaklocen, mogliby je podczas tego badania na miejscu "zreperowac", ale u mnie niczego nie znalezli. Podobnie przy koronarografii mogliby od razu wstawiac stenty, gdyby jakiekolwiek naczynie bylo zwezone. Ale nie bylo.
UsuńJa tez poczytalam wiki w wersji angielskiej, duzo dluzszej wiec moze i bogatszej w informacje niz niemiecka.
UsuńTak czy inaczej, ponoc badania wykazuja, ze im czlowiek mlodszy tym wyzszy sukces calej procedury u pacjentow powyzej 50-ego roku zycia ten sukces kreci sie wokol 30% a wiec nie warta skorka wyprawki.
No i zagrozenia miedzy innymi wylew krwi do mozgu a nawet smierc.
Dziekuje, postoje...
To troche tak jak mnie probowali zrobic MRI piersi zamiast zwyklej mamografii. Maja nowa zabawke i lubia sie pobawic. Dobrze, ze sie skonczylo tak jak sie skonczylo i dobrze, ze wiesz, ze nastepnym razem jak by co to odmowisz.
Oczywiscie, ze odmowie. Nigdy wiecej w zyciu, chocby od tego mialy zalezec losy swiata! :)
UsuńNo Star, czytalysmy to samo :-)
UsuńNiemniej jednak, ja jestem inna niz Wy bo u mnie gdyby nawet cien szansy bylo na wyleczenie to podjelabym ryzyko. Optymistka jestem.
Moze masz po co zyc, wiec i brzytwy sie uchwycisz.
UsuńNo, to właściwie dobrze. Tortur współczuję.
OdpowiedzUsuńI dobrze, i niedobrze, ale chyba bardziej dobrze.
UsuńPrzekonałaś mnie! Nie zamierzam chorować, a jeśli już to nastąpi będę się kamuflować.
OdpowiedzUsuńZdrowia Ci życzę!
Ja tez do tej pory bardzo sie kamuflowalam, omijalam lekarzy szerokim lukiem i wydawalo mi sie, ze umre zdrowa, po prostu ze starosci, ze zuzycia materialu. A tu prosze jak mnie znienacka dopadlo.
UsuńDlugo to trwalo i bylo pelne niewygod. Wcale Ci sie nie dziwie ze bylas umeczona i sfrustrowana choc robiono dla Twego dobra.
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z Toba ze raczej dobrze bo wiadomo ze masz zdrowe serce, szkoda tylko ze musi byc robione tak meczacymi sposobami. Mysle rowniez ze to na tle nerwowym, te Twoje siupy cisnieniowe.
I juz wiecej nie podskakuj bo wszystkich to martwi: zwierzeta, rodzine i nas.
Najbardziej chyba zmartwilo Toye, bo teraz nie odstepuje mnie na krok i pilnuje, zebym znow gdzies nie uciekla i nie zniknela z domu. Miecka tez tesknila, ale ona, wiadomo, nie okazuje tak widocznie swojej milosci do mnie. Tylko Bulka ma wszystko w odwloku. :)))
UsuńŚmieszna kabina prysznicowa, jak w statku kosmicznym.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jednego. Skoro orzekli, że jesteś zdrowa jak ryba, to po jaką cholerę dali Ci tabletki i to jakieś dożywotnie?
Ja bym ich nie brała. Jak do tego podchodzisz Ty?
To sa tabletki na zbicie za wysokiego cisnienia, a te drugie na ustabilizowanie pulsu. Zdrowe mam serce i naczynia wiencowe, ale cisnienie za wysokie i zaklocenia rytmu. Oni w obu szpitalach szukali przyczyny tych zaklocen i nie znalezli, wiec pod tym wzgledem jestem zdrowa, zaklocenia pozostaly (ja podejrzewam, ze na tle nerwowym), wiec tabletkami mam je pod kontrola.
UsuńA jeszcze cos mi przyszlo do glowy ... coraz wiecej wokol nas promieniowania magnetycznego, szczegolnie ze silnie nadajacych masztow. Wi-fi jest wszedzie wokol nas. Wiele osob ma zaklocenia rytmu od tych wlasnie fal radiowych.
UsuńCzy nie pojawily sie w waszej okolicy jakies nowe maszty? Nie wiem czy wiesz, ale rowniez tzw. smart meters - czyli bezprzewodowe liczniki pradu wysylaja bardzo silny sygnal.
No niestety, zyjemy w coraz bardziej zasmieconym srodowisku i nie mam tu na mysli wylacznie realnych smieci, maszty wokol, nasze komorki i inne nadajniki produkuja straszne ilosci elektrosmogu. Niczego nowego nie zauwazylam, ale pewnie wystarcza to, co juz jest. Ponoc te superekologiczne elektrownie wiatrowe tez nie sa zdrowe dla ludzi i zwierzat, generuja infradzwieki, a one moga nawet zabic.
UsuńDobrze, ze mnie juz blizej niz dalej i nie dozyje calkowitej apokalipsy.
Tak slyszalam o tym, we mnie widok tych wiatrakow wzbudza silny niepokoj. I zastanawiam sie , czy to sam widok, czy wlasnie te infradzwieki, moje cialo kaze mi trzymac sie od nich z daleka. A stawiaja tego coraz wiecej i wiecej, w Niemczech jest ich szczegolnie duzo.
UsuńA technoogia 5G, ktora zamierzaja wprowadzic to nic innego jak duza globalna mikrofalowka. W tym sie bedzie gotowalo wszystko, co zawiera w sobie wode. Czyli caly swiat zywy.
Tym bardziej, ze ulice przyszlosci maja byc skonektowane ze wszystkim, bo przeciez auta maja jezdzic bez kierowcow. Kazdy slup i latarnia beda sie konektowac i wysylac sygnal od i do samochodu, obiektu , kraweznika , znaku itp. To niby jest abstrakcja, ale niestety nie. Wszystkie najwieksze firmy na swiecie samochodowe, elektroniczne, elektryczne itp. pelna para biora w tym udzial - trwa wlasnie opracowywanie planow wdrozenia i produkcji na calym swiecie. I niestety my chyba dozyjemy, bo to ma sie zaczac dzialac w ciagu 10-15 lat.
Wszechobecna inwigilacja!
UsuńDokladnie - i ludziom odbierze sie ostatni bastion wolnosci i decydowania i sobie - wlasne auto. Poruszanie sie zostanie mocno ograniczone , a kazdy ruch czlowieka bedzie monitorowany. Juz zreszta to sie dzieje
UsuńNaprawde ciesze sie, ze tego nie dozyje.
UsuńJesteś w domu, to i dobrze :) Tak, jak wyżej dziewczyny piszą - Twoje dolegliwości maja pewnie podłoże nerwowe i stresowe, do tego pogoda byle jaka, każdego może powalić na łopatki.
OdpowiedzUsuńCo do lekarzy, to mniej więcej te same przemyślenia mam ostatnio, że coraz więcej tabletek, sprzętu, a coraz mniej wiedzy i umiejętności. No ale jak u nas skrócili studia medyczne do 5 lat, a weterynaryjne trwają chyba 6, to może lepiej leczyć się u weta? ;)
He he he! Naprawde! Tu niby te studia trwaja jak trzeba, ale studentom mozgi sie chyba pokurczyly, bo bez urzadzen nic nie umieja.
UsuńA mnie Makrela zalatwila tymi goscmi, teraz trzesa nia wyrzuty sumienia. Dobrze jej tak!
Taka jednostka chorobowa w kardiologii, jak nerwica wegetatywna, została mi przypisana przez bardzo dobrego profesora Kliniki Wojskowej. Od tamtej pory, uspokojona, że to nie nadchodzący jakiś zawał lub coś nie mniej groźnego, ozdrowiałam, przy zastosowaniu leków uspokajających i zmianie trybu życia na spokojniejszy. Co prawda teraz po kilku dziesięciu latach stwierdzono chorobę węzła zatokowego, ale już nie dociekam, czy wówczas już coś z tym było. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW obecnej rzeczywistosci nielatwo zmienic tryb zycia na spokojniejszy. Poza tym i tak juz niedlugo nasz swiat przestanie istniec, utonie w plastiku, a ostatnie drzewo z puszczy amazonskiej zostanie wyciete na olej palmowy. Bedziemy zrec papierowe dulary.
UsuńJak w takich okolicznosciach nie miec nerwicy?
Co ja pacze? Szlaczki tworzylas piekne i niespotykane, ale moze juz dosc? W sumie dobrze, ze niczego somatycznego nie znalezli, choc nieco frustrujace, bo chcialoby sie wiedziec, a raczej miec potwierdzenie lekarza...
OdpowiedzUsuńW Szwecji tez nie uznaja takiej jednostki chorobowej jak nerwica, jakakolwiek. Sa sprawy lekowe, depresje, a nerwic niet. Wymysly jakies. A objawy to hipochondria i juz.
Gupie jakies te dzisiejsze doktory, ani troche nie znajo sie na medycynie, co nie? ;))) Wraz z kilkoma komentujacymi postawilismy mi diagnoze, ze to nerwica, wiec to JEST nerwica i juz! ;)
UsuńBadanie niczym w dreszczowcu.porobili tyle badań i nic nie znależli.Może to rzeczywiście nerwica.Nerwica ma rózne objawy.Ja miałam dwa ataki nerwicowe.Oba inne.pierwszy raz miałam w sklepie gdzie pracowałam.W moim życiu duzo się wtedy działo w jednym czasie .A do tego wykańczała mnie kierowniczka.jeszcze wtedy nie mówiło się tak jawnie ,że to mobbing.Zemdlałam w kasie.Wiadomo zaczęło się chodzenie po lekarzach i robienie wyników.Brałam leki przez cztery lata z przerwami.Drugi atak miałam dzięn przed wigilią .I wcale od dłuższego czasu nie miałam jakiś mocno stresowych sytuacji.waliło mi serce ,dostałam szczękościsk,zsiniały mi ręce.Syn natychmiast wezwał pogotowie.Chcieli mnie zabrać.Ale ja nie chciałam na same święta iść do szpitala.I zaś brałam leki.Ale nie prowadze samochodu.No i dwa ataki każdy inny i oba nerwicowe.Od lat nie biorę leków.Jak mam sytuację stresowe jak odejście Luny i teraz Pusi kupuję sobie coś ziołowego.Dalej trzymam kciuki za Ciebie.
OdpowiedzUsuńJa jestem dobrej mysli, Gosiu, widze ze tabletki dzialaja, a dla kontroli mierze sobie cisnienie i puls, jest nizsze niz bylo. Czuje sie dobrze, ale cala prawda wyjdzie na jaw, kiedy zaczne pracowac i prowadzic normalne aktywnosci.
UsuńPrzyczyny mojego stresu i tak przez to nie znikna, ale co najmniej objawy wqrwu zostana zlagodzone. :)
Na samym początku 90-tych lat, kiedy byłam jeszcze piękna, młoda i zdrowa, przydarzyło mi się, że moje serce zaczynało walić jak młotem i zwalniało. Poszłam do swojej pani doktor, po ekg stwierdziła, że to arytmia serca. Zapisała mi leki, pamiętam, że był to Propranolol i coś jeszcze i wyciszyło mi to. Od tamtego czasu leczę nadciśnienie i daję radę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteś już nazad w domu i jest dobrze. Zdrówka Ci życzę.
No a ja przez 62 lata zylam sobie beztrosko i zdrowo, a teraz nie. I tak dlugo wytrzymalam. :*
UsuńNo widzisz. Jestem tylko nie całe 9 miesięcy od Ciebie młodsza, a sypnęłam się już po 30-tce, a potem to już poleciało. Nie daję się, prę do przodu, tylko żeby nogi chciały mnie słuchać i nie puchły. Ale taka moja uroda.
UsuńMialam i tak dlugo szczescie, ze tyle moglam przezyc w zdrowiu.
UsuńOj tak. Zdrowia nikomu nie zazdraszczam, bo nie wolno. Nie daj się.
UsuńNa razie zmagam sie z nieprzyjemnymi dzialaniami ubocznymi przepisanych lekow, a moja rodzinna doktórka na urlopie.
UsuńŁo kurna, to Cię "wypieścili"!!!
OdpowiedzUsuńCzy oni przed tym badaniem czy raczej procedurą, nie powinni cię poinformować, jak to będzie przebiegało i jakie są ewentualne zagrożenia?
Dobrze żeś już w domu!
O wszystkim dokladnie mnie poinformowano dzien wczesniej i kazano podpisywac swiadomosc zagrozen. Jednak rzeczywistosc przekroczyla wyobrazenie.
UsuńCzyli wiesz, ze nic nie wiesz a piguły trza łykać. Wzdech. Niech juz sie serducho nie wyglupia.Ja tak sobie,mysle, ze to sie ak uzbieralo, rzucilas palenie, organizm odreagowuje, stresy , a,i bralas tez duzo lekow przeciwbolowych , moze teraz sie organizm,zbuntował, kiedy pozornie bylo wzglednie spokojnie?
OdpowiedzUsuńNo ale, najwazniejsze, zeby juz bylo ok.I bez skutkow ubocznych.
Oj, te uziemienie i lezenie na,płask, to mi J opowiadal, jakie to nieprzyjemne bardzo.
A wiesz, ze w szpitalu nie mialam przeciwbolowych, wiec nie bralam. Chcialam zobaczyc, co z tego wyjdzie i w razie czego bym poprosila. Ale kolano sie na razie uspokoilo, wiec nie biore od tego czasu. Znow jeden plus wiecej. Aaa, i schudlam dwa kilo, niby niewiele, ale zawsze drugi plus. ;)
UsuńMasakryczne te badania na sercu :// To cud że je przeżyłaś , o !
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę ! ♥
Ewa, gdybym ja wiedziala, jak bardzo to jest inwazyjne, nigdy nie wyrazilabym zgody na to badanie.
UsuńDomyślam się ...
UsuńTo byl horror!
UsuńWspaniałe przywitanie przez zwierzaczki haha! Pozdrawiam i dużo zdrówka jeszcze raz ślę! :)
OdpowiedzUsuńChocby dla takich chwil warto wracac do domu. :)
UsuńPrzyznam, że kiedy to czytałam to mnie bolało to tu to tam. Okropności. Najgorsze jest to, że wpakowali Cię w bezsensowne leki, które niczego nie leczą. Jestem w trakcie kolejnej lektury na temat prawdziwych przyczyn chorób sercowo-naczyniowych i wyraźnie jest tam napisane, że za takie dolegliwości odpowiedzialny jest brak witamin w organizmie, a szczególnie witaminy C, E, beta-karotenu. Największym błędem medycyny konwencjonalnej jest podawanie pacjentom leków na bazie statyn (które bardzo niszczą organizm) i nie proponowanie odpowiedniej diety. Niedługo napiszę streszczenie tej książki. Zwierzęta nie mają problemów z chorobami serca, bo....same syntetyzują witaminę C, a my już nie mamy takiej zdolności. Mam nadzieję, że znajdziesz dobrego, mądrego lekarza, który nie uzależni Cię od statyn. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNa razie sama sobie zmienilam dawkowanie i czuje sie lepiej, bo z przepisana przez szpital dawka nie moglam normalnie zyc. Jeszcze dluga droga przede mna, zanim dobiore sobie leki i dawkowanie na tyle, zeby nie szkodzilo.
UsuńDawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń