Ale rekonwalescentka zdazyla wrocic do domu, a tu nadal pogoda byla do kitu, tyle ze nie padalo i mozna bylo troche z Toyka polatac. Nie oplacalo sie jednak brac aparatu. Az do piatkowego wieczoru, kiedy to slonce wreszcie zdecydowalo sie odsunac chmurska z oblicza.
Jak widac, przewazaja rozne gatunki ostow, wrotycz i te takie biale baldachimy, bo nie wiem, jak nazywaja sie te leluje. Nie bylo specjalnie duzego wyboru na tym gigantycznym placu budowy nowego centrum logistycznego. Praca wre, wciaz stawiaja nowe ogromne hale magazynowe, ciekawa jestem, jak wielka powierzchnie jeszcze nimi zabuduja. W kazdym razie nasz teren spacerowy redukuje sie w znacznym tempie.
Zeby zas fanklub Toyki tez cos przyjemnego dostal, oto seria niedzielnych zdjec z wypadu do Northeim, najpierw nad jeziorka wyrobiskowe, gdzie Toya miala okazje sie wybrzechtac, ale nie plywala jak zwykle. Potem pojechalismy do miasta na lody.
Te nasza "siodemke" czyli autostrade A7, juz od kilku ladnych lat przebudowuja z dwu- na trzypasmowa z kazdej strony, czyli szesciopasmowa do kupy. Zeby cala Europa mogla je rozjezdzac za darmoche, czyli za nasze podatki. Liczylismy, ze chociaz w niedziele nie bedzie na niej niespodzianek, ale niestety dostalismy sie w korek, widac go po horyzont. Dobrze, ze zaraz z niej zjezdzalismy, wspolczujac tym, co jechali na Hannover.
Do Northeim, jak pamietacie, mamy niedaleko, jakies dwadziescia kilka kilometrow, a i tak stalismy jakies 10 minut. Zaraz na poczatku Toyka spotkala kumpla, ale nic nie wyszlo z zabawy, bo pileczka byla jedna i rozpetala sie o nia klotnia. Poszlismy kawalek dalej, gdzie Toya mogla sama zejsc do wody.
Spacerowalismy wokol kolejnych jeziorek i kaluz, ktore potworzyly sie po sobotnich ulewach.
Za zakretem zas powitalo nas pole, na ktorym zaczynaly kwitnac sloneczka, jeszcze wiekszosc z nich byla scisnieta w wielkich pakach (ponkach), ale niektore kwitly juz sobie w najlepsze. Na sam koniec udalo mi sie znalezc jakies makowe niedobitki w pszenicy.
Pozniej pojechalismy na northeimska starowke, gdzie wciagnelismy cos slodkiego i wrocilismy do domu.
Ładne bardzo zdjęcia roślinek w zachodzącym słońcu, a Toya doskonale się z wodą komponuje.
OdpowiedzUsuńNiejeden raz miałam ochotę wyjść z aparatem w "złotą godzinę", ale leń zwyciężał, muszę najpierw minąć blokowisko, które sięga coraz dalej i bywa że najlepszy moment minie zanim dojdę.
To byl calkowity przypadek ze zlota godzina, zupelnie nie celowalam, a aparat tak z rozpedu zlapalam. Dawno nie bylam na gorce z Diemardener Warte na zachodach slonca, ale zawsze cos stoi na przeszkodzie, jak nie pogoda, to moj szpital.
UsuńI znowu zdycham, a już było tak pięknie... No, mniejsza z tym. Cudne chabazie, a i grubych dupek włochatych nie sposób nie docenić...
OdpowiedzUsuńU nas dzisiaj na szczescie pochmurno, wystarcza mi wczorajsza piekna pogoda, a nie zebym do fabryki w upal musiala latac. Ale niestety obiecuja znow fale goraca...
UsuńNaprawdę? W takim razie weź to słońce ode mnie. W Szwajcarii kolejna fala upałów. Na szczęście tylko do piątku, to jakoś wytrzymam.
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona pora fotografowania ze słońcem. Wszystkie makro wyglądają naprawdę profesjonalnie, a dwukolorowe zdjęcie z trzmielem z bliska jest zachwycające.
Jakby nie było tak nieziemsko gorąco, to bym pojechała (bo chyba nie dojdę) do pola słoneczników na wieczorne zdjęcia, ale jak przy zachodzie temperatura obniża się dopiero do 30 stopni, to mi się odechciewa.
Naprawde to bylo, a teraz u nas tez gorac i zapowiadaja jeszcze wiekszy. Wczoraj, jak widac, pogoda byla fajna, ale do wytrzymania, dzisiaj jest pochmurno, co mnie bardzo cieszy. Niestety nadchodzi skwar :(
UsuńAz strach się bać. Skoro ja przy 30 stopniach czuje się źle, to jak mam wytrzymać kiedy padną jakieś tam rekordy? ;/ Spoglądam na Ren od czasu do czasu, woda już się wykrystalizowała. Mogę się utopić w lazurowej rzece jak nie wytrzymam.
UsuńNo a gory sa jeszcze blizej slonca... Nie no, ja z wiekiem coraz gorzej znosze upaly. Powinnam miec wszedzie klimatyzacje.
UsuńTeoretycznie moja wieś leży tylko 200 metrów wyżej niż Łódź, ale odczuwa się to strasznie. Jak na dnie woka, wysokie brzegi, zero cienia, nie ma się gdzie schronić. Na podłodze mojego balkonu można już sadzone smażyć.
UsuńNie no, nie porownuj z Lodzia, Ty jednak zyjesz w gorach, a one rzadza sie innymi prawami, co najmniej pogodowymi. ;) Dlatego ja nie mialabym nic przeciwko temu, zeby zyc nad morzem, plasko i zawsze wieje, a upaly mozna lepiej przetrwac.
UsuńJa nad jeziorem bym wolała. Byle blisko do brzegu. Płasko, dużo cienia i chłodnej wilgoci od lasów, a woda zawsze zimna.
UsuńKomary! :))) Ale jeziora tez sa przecudne.
UsuńWoda, WODA musi byc!
Zdjęcia piękna, ale na łopatki rozkłada Toya. Pozdrawiam Ciebie, życząc jak najwięcej zdrowia i jak najmniej pobytów w szpitalu(sama tego nie cierpię i zawsze tak się denerwuję, że aż płaczę histerycznie) i bliskich.
OdpowiedzUsuńNasz Burek to bardzo fotogeniczna modelka, ale nie zawsze jej sie chce, czesto odwraca sie do obiektywu zadkiem, co widac na paru zdjeciach. Ale zadek tez ma piekny, co nie? :)))
UsuńSuper spacerek. Ja ostatnio oglądam naturę z okna samochodu usiłując zgadnąć, co widzę. Takiego bociana poznam od razu, ale zgadnij tu, co przy drodze rośnie ciekawego, jak ci tylko mignie :D:D:D
OdpowiedzUsuńNo, niektóre poznaję:D
A ta biała leluja to prawdopodobnie dzika marchew, ale ze zdjęcia trochę trudno poznać, nie widać całej rośliny. Jest jednak bardzo pospolita, więc to możliwe.
Widac ja cala i w roznych fazach rozkwitu na zdjeciu bezposrednio pod Toyka w pierwszej piatkowej czesci. Anabell pisze ponizej, ze to krwawnik, a ja nie mam pojecia, pelno tego rosnie na tych lakach obok placu budowy.
UsuńTo na pewno NIE krwawnik, a z niemal stuprocentową pewnością dzika marchew właśnie. Tym bardziej,że młode kwiatostany są różowawe. Przyjrzałam się dokładnie - krwawnik jest inny i nie ma tak,że młode nie całkiem rozwinięte kwiaty są różowe, a starsze białe. Po prostu jedne są białe, a inne różowe od początku. U dzikiej marchwi jedna i druga barwa występuje na jednej roślinie i zależy od stopnia rozwoju kwiatostanu.
UsuńNo i napisałam zanim doczytałam co napisałaś pod komentarzem Anabell. A było się nie spieszyć :D:D:D
UsuńMasz oko! Moja Ty znaffczyni dzikich marchwi i innych takich :)))
UsuńPiekny spacer, Pantero, piekne ujecia Toyki i przyrody.
OdpowiedzUsuńMy mielismy trzy dni bez skonca a z deszczem to sie cieszylam bo bylo chlodniej - no i badz tu madrym i dogodz ludziom, kazdy chce co innego.
To lato jest szczegolne, bo czlowiek chyba po raz pierwszy w zyciu cieszy sie deszczem. Nie tylko natura jest spragniona wilgoci, wszystko schnie na potege, a wegetacja tak przyspieszyla, ze swiat nie widzial, co najmniej o miesiac do przodu. Przyroda jeszcze sie broni, ale na jak dlugo wystarczy jej sil?
UsuńTe białe baldachy to krwawnik. Uwielbiam oglądać pola kwitnących słoneczników.Niemal co roku oglądam to na Tour de France. Zawsze było takie fajne ujęcie- na pierwszym planie te słoneczniki a za nimi , z tyłu, przesuwające się głowy kolarzy.A kilka lar temu w Monachium widziałam trawnik "urządzony" z rosnących w doniczkach słoneczników.
OdpowiedzUsuńTeż fajnie wyglądało. Z Toyki to taki pływak jaki był z mojego "krótkołapka"- do szczęścia wystarczała mu głębokość 5 cm.
Miłego;)
Wiesz co, Anabell, sprawdzilam w internetach i to jednak Ninka ma racje. To biale to nie jest krwawnik, tylko dzika marchew. Sa podobne, ale jednak roznia sie od siebie. 100% dzika marchew! :)
UsuńSlonecznikow bedzie z czasem wiecej, one dopiero zaczynaja, a u nas w poblizu jest sporo pol, gdzie wysiewaja sloneczniki, chyba na olej przemyslowy, bo te ze zdjec powyzej rosly na polu rzepaku, wiec raczej zmiela je razem i wycisna z nich zawartosc.
Piękne zdjęcia, cudne po prostu, szczególnie drugie i trzecie z nagietkami :)))
OdpowiedzUsuńToyka - wiadomo, zawsze śliczna :)) dobrze, że mogła sobie pohasać swobodnie i bez smyczy ...
I widzisz sama, coś Ci się udało :) Beznadziejna pogoda w czasie Twojego pobytu w szpitalu :))))
Na szczescie 15 lipca skonczyl sie ten okres ochronny i Buras moze polatac swobodnie. Wczesniej tez krzywdy nie miala, bo latala na 10-metrowej smyczy flexi.
UsuńTo prawda, szpitalna pogoda byla jak na zamowienie. :)))
Chyba wczoraj miałaś czkawkę, bo oglądano Twoje zdjęcia, które robiłaś u mnie. Chwalono Cię na wszyćkie strony. Toya, jako modelka jest zawsze super.
OdpowiedzUsuńAni nie mialam czkawki, ani mnie poliki nie palily. Jak tylko pozytywnie sie o mnie mowi, to dobrze. ;)
UsuńRanek i wieczór dają najlepsze światło dla zdjęć, świetnie wykorzystałaś Aniu światło wieczorne!
OdpowiedzUsuńTen silos przypomina mi wielkiego pająka, te 2 znaki to jego oczy :)
Ja nie mam pojecia, co to tak naprawde jest, stoi nad tym jeziorkiem wyrobiskowym, wiec pewnie musial miec cos wspolnego z wydobywanym zwirem. Ale stopien zardzewienia pokazuje, ze od dawna nie jest uzywany.
UsuńAż mi się nie chce wierzyć, że "stronami" pada. W tej chwili u nas jest pogoda znośna, ale znów zbliżają się upały. Będzie trochę sprawiedliwie. Raz u nas normalnie i trochę upałów, innym razem u was upały, a potem normalnie. Wytrzymamy, skoro taka piękna przyroda wokół nas, Piękne fotki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTrzeba wytrzymac, choc z wiekiem coraz trudniej, ale czlowiek nie ma innego wyjscia. Tu tez zapowiadaja nadchodzaca fale upalow i wcale mi sie to nie podoba. ;)
UsuńNo ba! To najukochanszy pies na swiecie, panna Toya :)
OdpowiedzUsuńPiękny spacer i zdjęcia.Toya zabiegana. Lunka uwielbia wodę.A ja uwielbiam lody.Po kawie mój nałóg.W listopadzie poszłam z synem i przyszła synowa na lody.Było już zimno,wiadomo listopad.Wszyscy brali po dwie góra trzy gałki .Ja podchodzę do lady i proszę o ...11 gałek. Myślałam, że kobitka się przewróci jak to usłyszała.Na pamiątkę mam fotkę z tym pucharkiem.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, czy dalabym rade 11 kulkom, a lody przeciez bardzo lubie. :)))
UsuńNoooo, super. Fajnie że pisko już potrafi bez smyczy... Wczoraj pierwszys raz na szkoleniu treser kazał mi puścić w polach luzem naszego burka :) całkiem nieźle reagowała na przywołanie.
OdpowiedzUsuńA nie, to Toyka juz dawno umie chodzic bez smyczy, a niedawno nauczylam ja odcinkami chodzic bez smyczy przy nodze. U nas obowiazuje ten okres ochronny dla ptakow i drobnej zwierzyny, wtedy trzeba psy prowadzac na smyczy (1.04.-15.07.) Toya ma szczegolnie silny instynkt lowiecki, wiec tym bardziej musi chodzic uwiazana.
UsuńSzczęśliwe stworzenie co toczy boje o piłeczkę...
OdpowiedzUsuńI to nie o swoja w dodatku, bandziorek maly. :)))
UsuńA gdzie kotki witające w domu?
OdpowiedzUsuńNa fejsbuniu mialas kotki ;)))
UsuńPiekne zdjecia zrobilas :))) Wiecej nie pisze, bo zdycham z goraca....
OdpowiedzUsuńJa nie tylko z goraca, te tabletki mnie powoli zabijaja. Jutro ide do rodzinnej i przestaje brac te trucizne.
UsuńPiękne słoneczne zdjęcia, u mnie ostatnio tego słońca też jak na lekarstwo, więc bardzo się ucieszyłem, gdy wieczorem na chwilę się pokazało... Super zwierzynka! Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńU nas z kolei nowa fala 40-stopniowych upalow, nie da sie zyc. To lato postanowilo nas chyba wytepic :(
Usuń