Banery, ordery i inne bajery

sobota, 19 października 2019

Wcale nie chcialam...

... pojsc znow do muzeum, bo co za duzo, to niezdrowo, ale zly los mial w stosunku do mnie calkiem inne plany. Korzystalam sobie codziennie przed poludniem z wolnego czasu, kiedy mama i tak szla do swojego Wigoru, mialam wtedy 3-4 godziny dla siebie, a reszte czasu spedzalam z mama, zebysmy mogly sie soba nacieszyc.
Na czwartek obiecano nam fajna pogode, wiec postanowilam wybrac sie na przejazdzke nowo uruchomionym wielkim diabelskim mlynem na Starym Rynku. Pogoda to kluczowy warunek przejazdzki, zeby zdjecia panoramiczne Lodzi dobrze mi wyszly. No to pojechalam przez pol miasta, zeby na miejscu stwierdzic, ze urzadzenie stoi, a przejazdzki zaczynaja sie dopiero od godziny 14.00. No niech ich szlag! Byla godzina 10.00, wiec czekac sie nie oplacalo, podreptalam wiec w kierunku Manufaktury, gdzie stal mniejszy wprawdzie kolejny diabelski mlyn, ale i ten jeszcze nie wystartowal. Buuu... co za pech!







Widac obydwa mlyny, ten stoi w Manufakturze, zza drzew widac ten ze Starego Rynku
Zla bylam, bo nie chcialo mi sie latac po sklepach, a co wiecej mozna robic w tej Makulaturze (nie poprawiac!). Stalam tam i zastanawialam sie, co uczynic z tak mile rozpoczetym dniem. Stwierdzilam zatem, ze skoro juz tam jestem, to moge sobie wlezc do Muzeum Miasta Lodzi w Palacu Poznanskiego. Niech Was nie zmyli jego polsko brzmiace nazwisko, bo na imie mu bylo Izrael, co dosadnie wskazuje kraj pochodzenia. To tez jeden z wiekszych lodzkich fabrykantow i chyba jedyny wsrod nich Zyd, bo reszta to w wielkiej przewadze Niemcy.
Ostatni raz bylam w tym palacu, kiedy krecili tam teledysk Polomskiego, a kilka kolezanek i ja, przebrane w stylowe stroje, sluzylysmy mu za tlo. Juz nawet nie chce liczyc, jak dawno to bylo, bo i tak nikt by mi nie uwierzyl. Tak dlugo ludzie nie zyja... ;)
W tak pieknych przybytkach zawsze w pelni oddaje sie zachwytowi nad kunsztem budowniczych, stolarzy, ciesli, rzezbiarzy i wszystkich tych, ktorym mam do zawdzieczenia te uczte dla oczu. A z drugiej strony nie zapominam o wyzysku, dzieki ktoremu fabrykanci mogli tak szastac pieniedzmi. Tak naprawde niewiele sie zmienilo od tamtych czasow, jest nieco wiecej pozlotki o nazwie demokracja i zwiazki zawodowe, a wyzysk pozostal ten sam. Krazy legenda, ze kiedy Poznanski budowal swoj palac, chcial jedna z sal, bodaj sale balowa, wylozyc zlotymi rublami, ale nie bardzo wiedzial, jak je ulozyc: twarza cara do dolu czy do gory. Napisal wiec zapytanie do wladz Rosji, jak oni widza rozwiazanie tego dylematu. Odpowiedz przyszla wkrotce " Nie wypada, zeby car lezal twarza do dolu, niedopuszczalne jest rowniez, zeby ludzie deptali po nim, gdyby lezal twarza do gory. Mozna wiec wylozyc sale zlotymi rublowkami, ale pod warunkiem, ze beda polozone na sztorc." Nie wiem, ile w tym prawdy, ale prawdopodobienstwo u takich nowobogackich spore.












































Te drzwi! Te sufity i boazerie! Meble, zastawa stolowa, ozdoby! Lampy, kinkiety, rzezby! Moglabym stamtad nie wychodzic, bo jakos szczegolnie ukochalam sobie ten styl, lodzka secesje. Krazylam po pokojach i korytarzach, przygladalam sie kazdemu szczegolowi. I najzwyczajniej w swiecie zazdroscilam tym, ktorzy mogli tak mieszkac, otoczeni calym tym pieknem.
W koncu z trudem pozostawilam te cudenka i zanurkowalam w swiat muzyki, takiej przez duze M. Bo otoz trafilam na ekspozycje poswiecona wielkiemu artyscie, pochodzacemu z Lodzi swiatowemu pianiscie, Arturowi Rubinsteinowi. Towarzyszyly mi dyskretne dzwieki muzyki fortepianowej. W kilku pomieszczeniach zgromadzono naprawde wiele pamiatek po Mistrzu Rubinsteinie, jego rzeczy osobiste, niezliczone zdjecia, portrety, nagrody (Emmy, Grammy, a nawet Oscar) i odznaczenia, ordery, medale, odlew jego utalentowanych rak, zlote plyty, ubrania i wiele innych. Nawet tulipan nazwano jego imieniem.



































Na ulicy Piotrkowskiej stoi jego pomnik, gra tam na fortepianie i mozna sie do niego przysiasc.

Zrodlo zdjecia

Przepiekna i tajemnicza klatka schodowa zeszlam do piwnic, gdzie czekala na mnie kolejna wystawa o wielokulturowosci Lodzi, historii jej szybkiego powstania, rozbudowy, bogacenia sie, rozkwitu i wreszcie upadku pod koniec XX wieku.









Na wiekszym zdjeciu czesc imperium Scheiblera, na mniejszym znany Wam z poprzednich wpisow Ksiezy Mlyn
































Z tej ekspozycji rowniez znalam wiele przedmiotow i to wcale nie z ksiazek, a z zycia, bo za mojego dziecinstwa wiele z nich bylo w codziennym uzyciu.
Napompowana wiedza i wrazeniami estetycznymi, opuscilam palac i wyszlam na halasliwa ulice.

























Odkad pamietam, palac Poznanskiego jest w remoncie, jedno skoncza, zaczynaja drugie, to taka studnia i skarbonka bez dna, ktorej utrzymanie kosztuje majatek. Chwala za to wlodarzom miasta, ze dbaja o zabytki. Moze w nastepnych latach uda mi sie zwiedzic sale i pomieszczenia, ktore teraz sa remontowane.





50 komentarzy:

  1. To ja pierwsza!? to ja mam zacząć achy i ochy? no to zaczynam. Ta Łodz Twoja mnie zadziwia coraz bardziej, To muzeum jest absolutnie piekne, Ile rzeczy, mebli, drobiazgow z lodzkiej zlotej epoki, jakie bogactwo!!!i ta czesc dedykowana Arturowi Rubinsteinemu bardzo ciekawa! dobrze, ze ten diabelski mlyn Ci sie nie udal!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dlaczego dobrze, ze sie nie udal? Ja tu o malo sobie zycia nie odebralam z zalu, a Ty...? Brutusie jeden! No ale nie ma tego zlego, przynajmniej moglam sobie i Wam pokazac te skarby. A na mlyn bedzie czas kiedy indziej, mam taka nadzieje. :)))

      Usuń
  2. Wśród tych niemieckich fabrykantów byli również pochodzenia żydowskiego. To bardzo zdolna nacja i pracowita.Wyzysk był chyba od czasów jaskiniowców, jako że jednak ludzie różnią się od siebie- każdy ma inne możliwości umysłowe i fizyczne. I tak będzie nadal, dopóki jakiś szalony naukowiec nie wpadnie na pomysł "wyprodukowania" nowej generacji ludzi identycznych pod względem możliwości umysłowych i fizycznych, a wszystko w imię sprawiedliwości. Piękne te wnętrza i dobrze, że o nie dbają i wciąż coś remontują. Miałam kiedyś winyle z nagraniami Rubinsteina. I wiesz, dobrze się stało, że ten Diabelski Młyn był nieczynny, te wszystkie eksponaty mają większą wartość niż panorama Łodzi z góry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Lodzi przedwojennej byl taki podzial, ze gigantami fabrykanckimi byli w przewadze Niemcy, Zydzi zas zajmowali sie drobnym handlem i uslugami, Polacy to artysci i adwokatura, Rosjanie czympopadnie. :))) Tak wiec imperium Poznanskiego bylo wyjatkiem.
      A na mlyn i tak kiedys pojde!

      Usuń
  3. Dzięki Tobie nacieszyłam oko taką ilością pięknych wnętrz, mebli, bibelotów i detali.
    Jednak mimo urody nie chciałabym mieszkać w takim pałacu. Ciągła konieczność zatrudnienia armii ludzi, którzy utrzymywali to wszystko w porządku, przestrzeń...nie dałabym rady. Po 11 latach mieszkania w pojedynkę to już nie dla mnie, ale umeblowanie na takie śliczne i stylowe chętnie bym zmieniła i metraż ciut większy by się przydał.
    Dzięki za piękną wycieczkę i widzę, że gdybym chciała wyskoczyć do Łodzi to musiałabym zaplanować dłuższy pobyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez chyba czulabym sie nieswojo w tak ogromnym palacu. Pamietam, kiedy bylismy w Wersalu, ja, zamiast cieszyc oczy sztuka i pieknem, pomyslalam sobie o ludziach, ktorzy musza myc te tysiace okien.
      Ja sama jestem mile zaskoczona roznorodnoscia i bogactwem mojej niegdys czerwono-robotniczej i smutnej w gruncie rzeczy Lodzi. Teraz staje sie ona coraz bardziej europejska, by nie powiedziec swiatowa. ;)

      Usuń
  4. No nie traciłaś czasu!
    Ciekawe to wszystko
    Myślisz że po naszych czasach też będą muzea i ludzie będą się zachwycać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, obawiam sie, ze to, co stworzylo nasze pokolenie, nie bedzie sie specjalnie nadawalo dla potomnych. Brak tej sztuki przez duze S, bo ani architektura stylowa, ani tworczosc wartosciowa. Wystarczy mi wspolczesna "poezja", bez duzych liter, interpunkcji i bez sensu.

      Usuń
  5. buuu a nam przed nosem zamknęli te muzeum, za późno dojechałyśmy :( w ubiegłym roku z siostrą wybrałyśmy się na wycieczkę do miasta Óć, zaczynając oczywiście od Piotrkowskiej :) po kanałach udało nam się polatać, ogólnie to co widziałyśmy bardzo nam się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Wy akurat daleko nie macie, w sam raz wystarcza na jednodniowy wypadzik, a teraz przynajmniej wiecie, gdzie sa ciekawe obiekty. :)))

      Usuń
  6. Masakra jakaś, 14 godzina to dziwny czas na uruchamianie urządzeń. Wielu przecież z dzieciakami szuka rozrywki przynajmniej od południa.
    Miałaś podwójnego pecha z tymi młynami.

    Robienie zdjęć wody tryskającej na rynku manufaktury, chyba nigdy mi się nie znudzi.

    Wiele razy byłam u Poznańskiego i jeszcze mi się nie znudziło (znowu napisałam to słowo). Styl secesyjny podoba mi się w architekturze, w aranżacji wnętrz i w garderobie męskiej. Głupieję wtedy.

    Tam na dole byłam w ciężkim szoku, jak zobaczyłam na wystawie trzepak. No tak, współczesne dzieciaki już nie wiedzą, do czego to "naprawdę" służyło.

    Kurczę, właśnie sobie przypomniałam, że zanim opuściłam Polskę na dobre, miałam zamiar zająć się nowym projektem wirtualnej promocji Łodzi i chodzić po muzeach, starych kamienicach i innych atrakcjach. To miało być coś jak blog miasta.
    Wtedy odkryłam (na pierwszej misji z aparatem) jak piękne są klatki schodowe starych, zaniedbanych kamienic.

    Tak akurat trafiałaś, że Pałac był w remoncie. W moim odczuciu dawno w nim nie był. :P Aż ostatnio ubrali go w zieloną siatkę i widzę, że już kończą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten palac jest w permanentnym remoncie, jak jedno koncza, to dziesiec innych miejsc wola o pomoc, bo sie sypie, a takie renowacje sa sto razy drozsze niz gdyby budowali od nowa, wiec ciagnie sie to bez konca, a gabaryty gmachu zagwarantuja prace dozywotnio kilku ekipom. :)))
      I masz racje, te fontanny w Makulaturze mozna focic bez opamietania ;)
      Nie wiem, moze w sobote i niedziele mlyny otwierane sa wczesniej, ale w dzien powszedni ludzie pracuja, dzieciarnia jest rozparcelowana po szkolach i przedszkolach, a turystow znow tylu nie ma, zeby oplacalo sie wprawiac w ruch to ustrojstwo, byloby za malo chetnych na przejazd. Zobacz, ile gondoli w tym duzym mlynie, a w kazdej musi byc po kilka osob, zeby byl komplet.

      Usuń
  7. I to jest wlasnie ta Lodz, ktora rzucila mnie na kolana jak zadne inne miasto w Polsce. Dzieki:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tez zaczyna sie coraz bardziej podobac, to juz nie jest to miasto, ktore pozostawilam ponad 30 lat temu.

      Usuń
  8. Dobrze, że diabelskie młyny były nieczynne, bo przynajmniej zabrałaś nas na super wycieczkę duchową. 😍👏

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo, jak mawiali starozytni Aztekowie. :)))

      Usuń
  9. O Boguśka ma słuszną rację.
    Dzięki za wycieczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie, ze jeszcze kogos oprocz mnie to miasto przyprawilo o szybsze bicie serca. :*

      Usuń
  10. O. Te młyny to coś dla mnie! Pałace też, tylko nie z taka ilością drewna wewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja normalnie tez nie przepadam za boazeriami, ale te akurat by mi nie przeszkadzaly.
      Molglabys kiedys wpasc do Uc, kiedy ja tam bede, przejechalybysmy sie na obu mlynach.

      Usuń
    2. Toś mądrze rzekła, choć nie za blisko mam. ale co to jest dla wytrawnej podróżniczki?

      Usuń
    3. Pomysl, moze moglybysmy spotkac sie na wiosne. Uc mamy tak mniej wiecej w polowie drogi :)))

      Usuń
    4. No jesien chyba tym bardziej, bo poczatek roku szkolnego i takie tam...

      Usuń
    5. A środek jest lepszy? Przecież ja nie mam urlopu.

      Usuń
    6. Ale nie mam możliwości wziecia go w dowolnym terminie. Mam go w sposób wymuszony id około 10 lioca do 20 sierpnia.

      Usuń
    7. Verfluchte srajfony!
      Verfluchte literówki!

      Usuń
    8. A ja w tym czasie nie jade do Uc. No ale sa przeciez weekendy, kiedy mozna sie spotkac.

      Usuń
    9. No to jestesmy umowione na przejazd mlynem/mlynami.

      Usuń
    10. Ales sie rozgadala, gemba Ci sie nie zamyka. ;)

      Usuń
  11. Kilka lat temu wsiadłam na Młyn Diabelski aby porobić zdjęcia panoramy mego miasta i...wymiękłam. Byłam w stanie patrzeć się tylko przed siebie, pozostałe strony powodowały całkowity odlot, w głowie miałam właśnie taki diabelski młyn ;)
    Tak patrzę na te cuda które pokazałaś i zastanawiam się na co ludziom takie wielkie domiszcza, ja mam 100 metrów kwadratowych i nie ma kto sprzątać ;)
    Przedmioty bardziej mi się podobają niż pomieszczenia, boazerie, ciężkie kotary, wzorzyste tapety, przytłaczają mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marija, jakby Cie bylo stac na takie domiszcze, to mialabys cale zastepy sluzby do opieki nad nim i nie musialabys sie troskac, kto posprzata te kilometry kwadratowe i pomyje tysiace okien.
      Ja lubie taki przytlaczajacy styl, znacznie bardziej niz minimalizm, lubie otaczac sie pieknymi przedmiotami i tkaninami, ktore robia klimat.

      Usuń
  12. Parę ładnych lat temu miałem okazję przejechać się London Eye. Wrażenia dla niektórych osób zbyt silne, spędziły cały cykl obrotowy na podłodze kabiny.

    Wycieczka zacna. Uwielbiam takie przeróżne wnętrza, wystawy itd.

    Ciężko powiedzieć na razie. Bo jakbym zrezygnował ze stażu to muszę zwracać koszty badań lekarskich. Niby to nie jest wielka kwota, jednak zawsze coś. Zobaczę w poniedziałek jak dostanę odpowiedź z tej drugiej firmy co zrobię.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesu, nie strasz mnie. Zawsze mi sie wydawalo, ze diabelski mlyn nie taki straszny. Ja nie moge kolowac sie na karuzeli, bo mi zaraz niedobrze, ale w zamknietej kabinie podjechac wysoko to chyba nie takie straszne? Sama nie wiem...

      Usuń
    2. Dla mnie też nie było to komfortowe przeżycie, chociaż nie mam lęku przestrzeni czy czegoś podobnego. Chyba ten powolny ruch sprawia takie nieprzyjemne wrażenie, bo chyba każdy diabelski młyn w swoich obrotach nie przekracza kilku kilometrów na godzinę (a ten w Londynie według Wikipedii ma prędkość ok. 0,8 km/h).

      Usuń
    3. Ależ to jest zarąbiste doznanie! Miałam nawet zaszczyt jechać zabytkowym Wiener Riesenrad z XIX wieku, coś pięknego po prostu...

      Usuń
    4. Jezdzilam juz w zyciu na mlynach, ale nigdy na tak wielkich, wiec teraz juz sama nie jstem siebie pewna. Ale na pewno sprobuje, najwyzej zalegne na podlodze i tyle :)))

      Usuń
    5. W Bułgarii (w wieku 8 lat) jechałam młynem sięgającym 4 piętra. Widok z góry przedni!

      Usuń
    6. W tym wieku to zaden cud, bo dzieci nie znaja strachu.

      Usuń
    7. W aktualnym wieku też bym pojechała, niechbym tylko miała taką możliwość.

      Usuń
    8. No to musisz wybrac sie do Uc, najlepiej w czasie, kiedy ja tam bede. Polaczysz dwie przyjemnosci ;)

      Usuń
    9. Pewnie w moim przypadku chodziło o to, że te parę osób co czuło się niezbyt w diabelskim młynie i leżały na podłodze kabiny zadziałały na moją podświadomość czy coś takiego. Poza tym tempo kręcenie się całości było za małe, dość szybko wkradł się pierwiastek nudy.

      Widziałem chyba, że wyprawa na grzyby udana była.

      Toya to dobry towarzysz, bo wyciąga na spacer nawet jak tego nie chcesz. :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    10. Ilosc grzybow tylka nie urywa, ale zawsze lepiej niz nic. A ze wszyscy lubimy wloczyc sie po lesie, to nawet bez grzybow byloby fajnie. Trzeba uwazac, bo czasem mozna sie natknac na lesniczego, ktory sprawdza ilosc. Bez niczego mozna zebrac kilogram grzybow, wszystko co ponad jest rekwirowane i obarczone grzywna w wysokosci 1000 euro za nadprogramowy kilogram. My mielismy tak z 4-5 kilo, wiec co najmniej o trzy za duzo.

      Usuń
  13. Na diabelski młyn bym nie wsiadła.Zdjęcia powiększyłam i oglądałam parę razy.Bardzo mi się podobały.Byłam z Luną u kardiologa.Serce ma zdrowe.Osłuchał i przebadał ją bardzo dokładnie.Zrobił ze mną wywiad.W jakich okolicznościach się kładzie .Czy dyszy.Jak się zachowuj.Powiedział,że to jej kładzenie to problem behawioralny.No powiem ,ze osłupiałam.Bo bym na to nie wpadła.Polecił zmienić trasę spacerów ,bo Luna kojarzy sobie,że po długom rano spacerze zostawiam ją w domu.I dlatego się kładzie bo nie chce wracać.Zmieniłam trasę i ...przestała się kłaść .Za każdym razem wracam inna stroną.Oczywiście dalej ją obserwuj.A opis badania był tak[Osłuchowo praca serca miarowa o prawidłowej częstości.Nie stwierdzono szmerów znad pola osłuchowego serca i płuc.Tętno na tętnicach udowych równe,pełne.Brak wskazań do dalszej diagnostyki kardiologicznej.Bardzo małe prawdopodobieństwo jakakolwiek choroby serca.Po analizie przypadku-możliwe tło behawioralne.]Spadł mi kamień z serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cos takiego! Spryciula z tej Twojej Luny. Ale co Ci strachu narobila, to narobila. Dobrze, ze jest zdrowa, to najwazniejsze, a jak ma taki kaprys z kladzeniem sie, to niech sie kladzie do woli :)))

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.