Banery, ordery i inne bajery

sobota, 30 listopada 2019

Blamaz stulecia.

Jestem osoba nudna do urzygu, nie gubie parasolek czy rekawiczek, skrzetnie notuje wszystkie terminy i dotrzymuje ich, no chyba, ze jakis dopust nie pozwala mi na ich realizacje - wtedy w pore odwoluje. Jestem slowna i punktualna do przesady, wole przyjsc kwadrans za wczesnie niz minute za pozno, zawsze tak mialam i do wrzenia doprowadzaly mnie osoby nieslowne i niepunktualne, bo odbieralam to jako lekcewazenie mojej osoby, totalny brak szacunku do mnie i mojego traconego czasu. Jestem przewidywalna i prozno spodziewac sie po mnie zaskoczen i niespodzianek.
Az w koncu musial nadejsc taki dzien, kiedy ze wstydu zaczelam modlic sie, zeby ziemia sie rozstapila, pochlonela mnie w calosci, zeby sladu nie bylo, ze kiedykolwiek istnialam. Moj wielki nietakt spotkal osobe, ktora akurat najmniej sobie na niego zasluzyla. Moj dentysta bowiem ma tak zorganizowana prace, ze u niego nigdy sie nie czeka, czego nie moglam powiedziec o dwoch innych, u ktorych tutaj bywalam. Obecny ma wszystko opracowane z marginesem bledu do kwadransa, a terminy okreslone na blizsza i dalsza przyszlosc. Mialam, jak wiecie, pecha, bo wdalo mi sie jakies ropne zapalenie i stracilam trzy zeby. Przed ich usunieciem przestalam palic, bo taki byl warunek mojego dentysty na zrobienie implantow. On stawiajac mi ten warunek, sam nie bardzo wierzyl, ze rzuce nalog, a ja jeszcze mniej, ale udalo sie. W miedzyczasie zainstalowal mi w szczece te implantowe "korzenie" i 12 listopada mialam termin na kolejna czesc procesu dopasowywania koron implantow. Teraz juz nie robi sie odciskow dolnej i gornej szczeki (zawsze sie przy tej okazji dusilam), ale skanuje trojwymiarowo wnetrze paszczy taka kamerka i wysyla rozkaz maszynie, ktora dopasowuje korony z wielka precyzja. Na 21 i 28 listopada mialam dwa kolejne terminy, po ktorych moglabym sie juz szeroko usmiechac. Tymczasem...
21 listopada byl dla mnie dosc trudnym dniem, nie czulam sie specjalnie dobrze, a wszystkie zle zbiegi okolicznosci zmowily sie dopasc mnie wlasnie w tym dniu. Przez caly dzien myslalam tylko, zeby wreszcie moc znalezc sie w domu, rozprostowac plecy i polozyc nogi na podwyzszeniu, napic sie kawy i upuscic stres, ktory mnie dusil. Tak tez zrobilam i bylam nawet przez chwile szczesliwa, do momentu, kiedy zadzwonil telefon. Spojrzalam na ekranik, a tam "Doktor XXX" i w tym samym momencie, jak temu pomyslowemu Dobromiru, walnela w leb mysl:
- O qrwa! Mialam termin do dentysty na 15.00.
Byla 15.20
Wtedy wlasnie cichutko zaczelam odmawiac modlitwy, wiara mi wrocila i prosilam Najwyzszego, zeby rozstapil pode mna ziemie, zeby pochlonelo mnie pieklo. Ale nie! Moje nagle nawrocenie nie przynioslo oczekiwanego cudu, za to panienka po drugiej stronie spytala mnie, coz sie takiego wydarzylo. Bylam tak zszokowana, ze od razu dokonalam wzorcowej samokrytyki, nie probowalam nawet wmawiac jej, ze wlasnie umarlam, bo to jedynie mogloby mnie jakos usprawiedliwic. Zaczelam bic sie po cyckach az echo nioslo i ryczec w telefon rozne meakulpy i przeprosiny. Spytalam, czy jeszcze zdaze i mam przyjechac, ale, jak sie zreszta spodziewalam, nie bylo to mozliwe, bo grafik u niego jest bardzo napiety. Stanelo wiec na tym, ze trzeba zrobic jeszcze jeden termin oprocz tego 28, bo roboty mialo byc na dwa dni. Wyznaczyla mi 7 stycznia, a ja mialam ochote sie zabic, bo na swieta zostalabym bez zymbuf. Wrrr... Ale nie mialam wyjscia, jeszcze raz wiec przeprosilam (to byl chyba juz tysieczny raz) i pozegnalam panienke. A potem stal sie ow cud, ktory wymodlilam, choc nie bylo to spelnienie zyczenia znikniecia w czelusciach. Po kwadransie telefon zadzwonil ponownie i panienka oznajmila mi, ze rozmawiala wlasnie z samym ONYM i ten zobowiazal sie zrobic mi usmiech jednego dnia, ale musze przygotowac sie na dluzsza nasiadowke u niego. Pewnie zrobil to z wielkiej do mnie sympatii (no ba!), biorac pod uwage, ze mial tego dnia poumawianych innych pacjentow, a musial wiecej czasu poswiecic mnie, ale ja mysle, ze niemale znaczenie miala chec zamkniecia bilansu rocznego, bo przeciez bym mu nie zaplacila wczesniej niz w styczniu, co nie? Dlatego oboje postanowilismy sie poswiecic, byle zamknac sprawe tego 28-go.





















Do gabinetu weszlam kwadrans przed terminem, jak to ja. Zeby juz niczego nigdy nie przegapic, wlaczylam sobie przypominajke w smartfonie, zadzwonila mi w odpowiednim czasie, choc i tak pamietalam. Po przesiedzeniu tam 4,5 godziny, kiedy prawie zasypialam podczas przerw i oczekiwan, moglam pojechac z nowym usmiecham do domu. Obejrzalam sobie efekt jego staran w lusterku i zachwycona rzeklam:
- O, wygladaja jak moje wlasne!
Na co dentysta z wrodzonym sobie humorem:
- Na razie to one sa jeszcze moje.
No niby tak, rachunku do tej pory nie dostalam.
I wszystko byloby cudnie, gdyby nie powrot do domu. Jak pamietacie, moj zembolog ma gabinet poza Getynga, na wsi. Nie jest daleko, tylko 10 km, ale trzeba jechac kawalek poza miastem nieoswietlona droga, a ja cierpie na tzw. kurza slepote i po ciemku gowno widze, nie powinnam i nie prowadze samochodu poza miastem, ale jakos musialam do domu wrocic, a tu jak na zlosc jeszcze padal deszcz, wiec swiatla aut z przeciwka mi sie w jezdni odbijaly i malo co widzialam linie boczna, ktorej sie trzymalam jak pijany plota albo jak Lazuka szyny w filmie "Nie lubie poniedzialku". Jechalam 50 kmh i tylko modlilam sie, zeby za mna nie znalazl sie jakis poganiacz zdenerwowany moja powolna jazda. Jakims cudem dotarlam do domu bez przygod.
Ale z zebami w komplecie ;)





44 komentarze:

  1. Czytam o Tobie, a jakbym siebie widziała- punktualna jestem aż do przesady, zawsze to ja czekam, a nie ta osoba co się ze mną umówiła. I tez niczego nie gubię, no ale za to upiekłam jajka- no przecież raz na jakiś czas trzeba w czymś nawalić.
    Fajnie, że jesteś zadowolona z nowego "garniturku" bo czasem nie wszyscy są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyzwyczajam sie do garniturku, w koncu ponad rok biegalam bez, wiec mi dziwnie, kiedy nagle znow mam czym gryzc. :))) Ale jestem zadowolona, bo ja sie szeroko usmiecham i bylo mi juz niewygodnie stale sie pilnowac.

      Usuń
  2. To juz widze, ze jest nas trzy w klubie punktualnych i slownych. Mam dokladnie to samo, jak mam cien watpliwosci, ze moge nie miec mozliwosci wywiazac sie z obietnicy to na wszelki wypadek nie obiecuje, ale staram sie robic wszystko zeby zrobic co trzeba nawet bez slownego zobowiazania.
    Ja mam nie tylko swoje ale i Wspanialego terminy w moim kalendarzu na wszelki wypadek, bo jemu sie czasem "zapomni" a mnie szlag trafia:))
    Teraz rozumiesz jak mnie wkurwia ta paczka, ktora wyslalam i informacje na stronie obserwacyjnej droge przesylki sa zwyczajnie z dupy wyjete. Jak mozna tak traktowac prace? bo co paczka ze Stanow i nikt tam nie pojedzie z awantura to mozna olac.
    Tez niczego nie gubie i nawet nie tluke naczyn albo szklanek. Mam ciagle prawie pelny komplet szklanek jakie kupilam w pierwszych miesiacach po przylocie do Stanow kilka zostalo potluczonych przez gosci:)) bo Junior tez nic nie tlucze. Wspanialy potlukl talerzyk od kompletu ale to taki codzienny komplet naczyn wiec mu darowalam :))) ale i tak sie kalal przez dobry tydzien :P

    Dobrze ze dojechalas szczesliwie i dobrze, ze implanty pasuja jak wlasne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedys zrobilam blad podajac swoj adres Oli, zamiast koncowki 1 kodu, podalam 9 i nie pytaj mnie dlaczego. W koncu mieszkam tu juz kilka lat, wiec nie mam pojecia, skad to zacmienie. W pore sie zorientowalam, dzwonilam do miejsca tuz obok Getyngi, gdzie paczka lezala, ale nie, poczta niemiecka takich rzeczy nie robi, jak sie jedna cyferka nie zgadza, odsyla do nadawcy. Nie dostalam paczki. A Ty narzekasz na poczte polska?
      Tez raczej nie tluke, czasem samo sie tlucze. :)))

      Usuń
    2. Pantero, narzekam bo jak bym wiedziala, ze to tak dziala to bym w pizdu spalila te rekopisy.......... ale (wlasnie) obiecalam umierajacej kobiecie, ze je oddam w odpowiedzialne rece. Ja pierdole!!!! Odpowiedzialne rece w Polsce?
      Ja naprawde mam jakies zacmienie umyslowe....
      Zreszta wejdz i sobie poczytaj lacznie z komentarzami.

      Usuń
    3. Juz skomentowalam u Ciebie, rece i cycki opadajo z hukiem. W Polsce moralnosc poszla sie bujac na szczaw. Jeszcze tylko Polacy za granica jakos sie zachowuja, u siebie nie licza sie z nikim i z niczym, wszyscy maja wszystko i wszystkich w dupie.

      Usuń
  3. Ja też, ja też! Nudna, punktualna, notuję, nie gubię. Tylko się jeszcze nie nawróciłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, nawrocenie juz mi przeszlo, to byla chwila, ale po raz kolejny stwierdzilam, ze nie pomaga. :)))

      Usuń
  4. czytając Ciebie, jakbym Wojtka widziała :-)

    Wojtek całkiem niedawno był w Niemczech, a to za sprawą naszego Burmistrza i swoich tekstów. Pojechał w delegację do zaprzyjaźnionego miasta Getynga. Wrócił zachwycony - poukładanym i zorganizowanym światem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Graszkowska, ja chyba skocze na te Warmie, tylko po to, zeby Was oboje zamordowac na smierc wlasnymi rencami. Jest mi naprawde bardzo przykro, ze Wojtek byl w moim miescie i nie powiedzieliscie nawet slowa, a to taka rzadka okazja, zeby sie spotkac. Przeciez wiedzialas, gdzie mieszkam.

      Usuń
    2. Ania wpadaj, będzie mi bardzo miło :-)
      Ania nie będziesz musiała mnie mordować, bo ja pomyliłam- Wojtek był w Werden. Po wojnie najwięcej osób mieszkających na terenach Prus Wschodnich, tam uciekło.

      Usuń
    3. No chyba ze tak. Nie znam Werden, nawet musialam zobaczyc, gdzie to jest, az za Essen, jakies 260 km ode mnie.
      A za zaproszenie bardzo dziekuje ♥

      Usuń
  5. Też staram się być zawsze na czas w danym terminie i godzinie i zapisuję terminy w kalendarzu ,który wisi w kuchni na widoku.Jak idęto rano zerkam co i gdzie.A wczoraj dzwoni do mnie moja była szwagierka ,była szwagierka.Ale mamy bardzo dobry kontakt. i mówi.,,Gosia a czy ty pamiętasz,ze my jesteśmy na jutro umówione...hyym no ..nie zapisałam i zapomniałam.A ja już jechałam z pracy z synem ,bo z nim się umówiłam .Do niej jadę w sobotę za tydzień.Już zapisałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pisze zawsze w dwoch kalendarzach, w malym w torebce i w sciennym miesiecznym. Teraz bede dodatkowo wklepywac przypominajke w smartfonie, zeby mi dzwonila na co najmniej godzine przed terminem. Sicher ist sicher :)))

      Usuń
  6. Zawsze się starałam być punktualnie, dotrzymywać terminów, ustaleń, bywało że zawaliłam, najczęściej na skutek tzw "przyczyn ode mnie niezależnych", chociaż raz też mi się zdarzyło nie pójść na wizytę do lekarza. Wróciłam do domu zmęczona mocno, szczęśliwa, że już nie muszę wychodzić i przypomniałam sobie wieczorem, a kartka z terminem wisiała jak wół przy kalendarzu.
    Co do gubienia, to niestety ale mi się zdarza, a co ma się potłuc to sie tłucze i najczęściej serią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrz, to zupelnie tak samo jak ja w zeszlym tygodniu, bylam taka szczesliwa w domu, ze termin do lekarza wylecial mi z glowy, a tez tkwil sobie wypisany w kalendarzu na scianie, dokladnie naprzeciwko moich oczu. :)))

      Usuń
  7. Fajnie opisałaś tą swoją roztargnieniową historyję :)
    Też jestem akuratna, ale zdarza mi się być także roztargnioną i potrafię zabawnie pomylić daty. Kilka lat temu, pojechałam na przyjecie imieninowe do koleżanki, która mieszka pod miastem...tydzień wcześniej ;) Posiedzieliśmy przy herbatce. a w następnym tygodniu pojechałam jeszcze raz aby się porządnie wygościć :)
    Wiedząc o tym, że zdarzają mi się różne wpadki, nie lubię wychodzić z mieszkania, gdy nikogo w nim nie ma, bo boję się, że coś przegapiłam, na przykład odkręcony kran, latam więc kilka razy wkoło i wszystko sprawdzam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja tez latam przed wyjsciem po chalupie, sprawdzam okna (1. koty, 2. parter i w razie wlamania nie wyplaca odszkodowania, kiedy okno byloby uchylone), albo kiedy Burek w chalupie zostaje, chowam wszystko, co moglaby zjesc i zrobic sobie krzywde, np. tabletki. Niby male mieszkanie, asprawdzania tyle, ze nie wiem. :)))

      Usuń
  8. Jestem punktualna. Do lekarza itp. przychodzę wcześniej. Ale kiedy mi gość przychodzi 10 - 15 minut przed umówioną godziną, to (mówiąc eufemistycznie) nie jestem zadowolona. Te ostatnie minuty przeznaczam zwykle na doprowadzenie siebie do porządku i kiedy goście się pospieszą, rezultat jest taki, że zostaję np. z mokrymi włosami i bez przypudrowanego nosa, bo już mi nie wypada zostawiać gości i zamykać się w łazience.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym sie tak nie przejmowala, przeprosilabym, dala do reki jakiegos drinka na apetyt i wyszla dokonczyc makijaz. :)))

      Usuń
  9. Nudna? Chyba raczej jesteś zorganizowana i słowna.

    Takie coś zdarzyło mi się dosłownie raz w życiu i słono za to zapłaciłam. Nie wiedzieć czemu, zapamiętałam godzinę mojego egzaminu na prawo jazdy inną niż rzeczywista. Byłam tak pewna siebie, że nie sprawdziłam w notatniku i pojawiłam się o dwie godziny za późno.
    To była kosztowna nauczka i więcej takiej blagi już nie popełniłam.

    Ha, świetny dowcip rzeczywiście. :D

    Nie wsiadam za kółko w nocy. Światła samochodów jadących z naprzeciwka sprawiają, że nie widzę nic. Nawet z tą linią boczną jest ciężko. Ale gdy nic nie jedzie z naprzeciwka, widzę bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak nie nudna jak nudna i przewidywalna do bolu. Ale mam fajnego dentyste, ktory raz mi wybaczyl, ale tylko ten jeden raz, zgodnie z mottem, ze kazdemu moze sie zdarzyc. Mnie zdarzylo sie ten jeden raz na kilkunastoletnie do niego chodzenie.
      Ja tez nie wsiadam za kolko w nocy, ale nie mialam mozliwosci przenocowac w jego gabinecie. No moglam wracac pieszo te 10 km, co to dla mnie. :)))

      Usuń
  10. Moje osobiste zegarki zawsze się spieszą co innych denerwuje a ja dzięki temu rzadko się spóźniam bo tego nienawidzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslalam, ze mnie pochwalisz za to chwilowe nawrocenie :)))

      Usuń
    2. A przeszło mi to przez głowę😁😁😁😁😁

      Usuń
    3. Mnie tez juz przeszlo.
      Nawrocenie znaczy :)))

      Usuń
    4. Mi też czasem przechodzi

      Usuń
    5. Wiara bez wątpliwości to fanatyzm. A jak się domyślasz to mi do tego daleko

      Usuń
    6. Nie musze sie domyslac, ja to wiem, Rybenka.

      Usuń
  11. Szczęka mi prawie walnęła o ziemię, gdy przeczytałam o chwilowym nawróceniu. Staram się zawsze być punktualnie, a nawet wcześniej. Co, do jazdy nocnej, po prostu jej nie lubię, a muszę, bo z pracy inaczej mi się nie da. Pocieszam się tylko, że za półtora miesiąca zacznie przybywać dnia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogusia, jest roznica w jezdzeniu po ciemnosci w miescie, gdzie masz latarniane oswietlenie, a jezdzeniem poza miastem, gdzie jest ciemno jak u Murzyna w odbycie, a z przeciwka samochody Cie oslepiaja, a do tego pada deszcz. Straszny to dla mnie stres.

      Usuń
  12. Panterę nawróciło!
    Cud!
    CUD!!!
    CÓT!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. no kochana możemy sobie przybić piątaka, ja oczywiście zawsze sie spóźniam, czasami zapomnę o tym i owym, ale od września mi coś kliknęło/mnie rozłożyło myślowo i planowo i w ogóle kompletnie, otóż TRZY razy sie umawiałam do gina i TRZY razy z rzędu nie przyszłam!! przy czym raz odwoływałam wizytę na godzinę przed i się okazało, że byłam umówiona na godzinę 13.00 a ja dzwoniłam o 14-ej, drugi raz na trzy godziny przed a trzeci raz zapomniałam kompletnie, ocknęłam się dzień po i zamiast we wrześniu wylądowałam u gina w zeszłym tygodniu ...po wcześniejszym zatarganiu OSOBISTYM storczyka w przepięknej doniczce, który kosztował mnie więcej niż wizyta z pełnym wypasem. Bo ja jak już się zreflektuję, że przegięłam, to umiem też padać do nóg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Niemczech obudzilabys sie po pierwszym razie, kiedy lekarz wystawilby Ci rachunek za stracony czas. Masz prawo odwolac wizyte na dzien przed, bez przykrych konsekwencji. Jak nie przyjdziesz na umowiony termin, Twoj lekarz wymiernie traci, co najmniej teoretycznie, bo w tym czasie nie zarabia, wiec ma prawo zadac (rzondac) od Ciebie pienieznego zadoscuczynienia. Rzadko sie zdarza, ale teoretycznie moze. :)))

      Usuń
    2. w zasadzie to dobrym obyczajem jest dzwonić do pacjenta. tak robią gabinety dentystyczne w których miałam przyjemność robić różne rzeczy, w niektórych klinikach przypominają tez o zabiegach...usg...

      Usuń
    3. Czasem dzwonia, ale to nie jest regula.

      Usuń
  14. Kurde, ze mam jeszcze "bite cycki nosic"!!!! Zeby mi to bylo ostatni raz.
    Niose chetniej wiadomosc, ze u mnie zima rozpoczeta kilkucentymetrowa warstwa tego bialego ... sniegu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony troche Ci tej bieli za oknem zazdroszcze, bo robi nastroj. Swieta od wielu lat miewamy bardziej zielone niz biale. Z drugiej zas strony, z racji, ze musze dojezdzac samochodem, wolalabym, zeby nie bylo sniegu i slizgawki.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.