Banery, ordery i inne bajery

środa, 4 grudnia 2019

Boszszsz...

Co ja przezylam wczoraj, mowie Wam! Nie moge uzyc cytatu Wojtka Skowronskiego, ze rano wstalam jak skowronek, ale powiedzmy sobie, ze odpowiednio do okolicznosci (ciemnej nocy na zewnatrz i goownianej pogody) mialam i tak nienajgorszy humor. Mialam jechac w miejsce, dokad od marca jezdze dalekimi objazdami, bo bezposrednia ulica byla rozkopana i zamknieta, a roboty trwaly w nieskonczonosc. Ulica miala byc otwarta juz w pazdzierniku, ale sie przedluzalo. W koncu na fejsbukowej stronie naszego miasta oglosili, ze wreszcie ulice otwarto. No to sie ucieszylam, ze mi te objazdy odpadly.
Popylam sobie zatem radosnie autem, muzyczka gra, skrecam w rzeczona ulice i na samym zakrecie cos mi w aucie puknelo i nagle poczulam, jakby kierownice mi zablokowalo, przestalam moc nia ruszac.  A ja na zakrecie! Ale jakos dalam rade z niejakim trudem wymanewrowac pojazdem. Nagle paczam, a na czerwono trzepie mi po oczach kontrolka naj*banego robota  (patrz w lewo na pogladowy szkic, ktory mozna se powiekszyc kliknieciem). Wiem skadinad, ze jak sie cokolwiek na czerwono pali, to nie ma zartow, bo jak na zolto, to jeszcze jest niewielka szansa na przezycie i dojechanie po pomoc. Ale skoro straszy mnie czerwienia, to robie hamowanie, wjezdzam do zatoczki, ktora zdawala sie spasc mi z nieba po drodze, wszystko wylaczam i zaczynam sie zastanawiac, co dalej. Swieci sie akumulator, znaczy pradnica nie laduje, a serwo przy kierownicy poszlo sie bujac na szczaw. Tyle wiem, ale nie mam pojecia, co robic dalej. Bez serwa daleko nie zajade, a juz w ogole nie wiem, jak daleko na samym akumulatorze, a jest ciemno, zimno, wiec musze jechac na swiatlach i dogrzac sobie tylek. Ze nie wspomne o radiu, ale ostatecznie bez niego moglabym sie obejsc. Wykonuje zatem telefon do przyjaciela meza znaczy, a slubny radzi mi jednak nie ryzykowac jazdy. I tak dobrze, ze nie probowalam mu sugerowac faceta na nocniku (zdjecie z prawej).
Powiedzialam mu tylko, gdzie auto zostawilam, pozamykalam bude i udalam sie piechota na poszukiwanie polaczen autobusowych. Jako osoba zmotoryzowana nie mam bladego pojecia o polaczeniach i rozkladzie jazdy autobusow miejskich w Getyndze. Gdybym byla w domu, zajrzalabym w internety i poszukala, ale jestem na ulicy, jest ciemno, nie mam apki z tutejszym MPK, zreszta i tak w telefonie malo co widze bez okularow. Z dawnych czasow pamietalam mniej wiecej, z ktorego przystanku i w ktorym kierunku cos jechalo, ale w miedzyczasie ten autochtoniczny MPK zdazyl pozmieniac wszystkie numery autobusow, a z tymi nowymi to mnie juz zupelnie nie po drodze. Kawal drogi byl, ale w koncu dolazlam na przystanek, pytam ludzi, cos mi tam tlumacza, potem pytam kierowcy dla pewnosci i jade. Wsiadlam w jakis inny autobus od tego, co znalam jego trase, ale okazalo sie, ze nawet dowiozl mnie blizej niz tamten. Sie czlowiek cale zycie uczy! W efekcie spoznilam sie tylko pol godziny, ale wczesniej oczywiscie zadzwonilam i uprzedzilam. Po drodze na przystanek i czekajac na na autobus, porobilam troche zdjec.

Nowe centrum konferencyjne Sparkasse

Napis: "Wolnosc umiera z bezpieczenstwem" (albo "z pewnoscia") - kazdy interpretuje jak chce

Jarmark pusty jeszcze i pozamykany



Z powrotem do domu wracalam juz poltorej godziny, bo nie dopasowal sie autobus przesiadkowy, musialabym strasznie dlugo czekac, wiec poszlam polazic po jarmarku, kupilam sobie torebeczke karmelizowanych migdalow, kupilam papier do pakowania prezentow, porozgladalam sie po okolicy, bo rzadko bywam na starowce, i jeszcze kwitlam z 10 minut na przystanku.
Slubny tymczasem pieszo dotarl do pozostawionego wraku auta i he he he... zawracal na dosc waskiej ulicy bez wspomagania kierownicy. Dlugo mu zeszlo, utworzyly sie tymczasem kolejki samochodow z jednej i drugiej strony, ale wszyscy cierpliwie czekali az skonczy manewrowanie. A uwierzcie mi, na pewno nie bylo latwo. Do naszego warsztatu mial raptem kilkaset metrow, wiec nie wzywal lawety, tylko jakos sam dojechal. Okazalo sie, ze to tylko pekl pasek klinowy, a nie zdechl alternator albo jakie inne drogie ustrojstwo.
W kazdym razie na jutro auto juz bedzie. I chwala na wysokosciach, bo mam tak dosyc komunikacji miejskiej, tych ich malo czytelnych rozkladow jazdy, niedopasowanych polaczen, wrzeszczacej mlodziezy szkolnej i przedswiatecznych tlumow  w miescie - ze wystarczy mi na nastepne kilka lat.




34 komentarze:

  1. Skrzecząca proza życia Cię dopadła. Potrafię zrozumieć, chociaż zmotoryzowana nie jestem. Wystarczył mi rok komunikacji zastępczej żebym doceniła tramwaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza prowincja na szczescie nie ma tramwajow, same autobusy woza delikwentow. I pewnie nie jest tak zle, jak ja to przedstawiam, skoro ludzie az tak nie narzekaja. Dla mnie jednak byl to hardkor.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. No, zwlaszcza jak czlowiek przyzwyczajony. A ta nasza komunikacja droga jak nie wiem. 2,40 za jeden przejazd. Auto jednak tansze.

      Usuń
  3. Podróż komunikacją miejską to może być niezła przygoda. Zwłaszcza jak się nie wie dokąd autobus zmierza. Albo wydaje się, że się wie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby przypadek sprawil, ze odkrylam lepsza trase, ale ten czas oczekiwania prawie mnie zabil. Moze to byl jakis moj blad, ale zastanawiam, sie, jak inni sobie radza, ci bez aut.

      Usuń
  4. Ja teraz nie wyobrażam sobie jazdy do pracy i z powrotem bez auta, bo niestety, ale rozkłady jazdy, szczególnie wieczorem są do niczego. Teoretycznie mogłabym chodzić piechotą, ale po drodze są trzy nielegalne knajpy, tzn przy sklepiach monopolowych buda, zamek na przycisk dla wtajemniczonych, czytaj okolicznych pijaków, napis teren prywatny na drzwiach i hulaj dusza, piekła nie ma...Wrrr
    Przykro mi z powodu twojej przygody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to sobie w ogole nie wyobrazam znow mieszkac w tak duzym miescie jak Lodz. Te odleglosci! To czekanie na komunikacje, te przesiadki. Wczesniej tata mnie wszedzie wozil, teraz musze tulac sie sama, no chyba ze dobra kobieta z imitacja pieska w kieszeni zlituje sie i mnie dowiezie :)))

      Usuń
    2. Następnym razem wsiadasz za kierownicę i będziesz jeździła po Łodzi sama...

      Usuń
    3. A w zyciu!!! To ja juz wole na piechote, bo zycie mi jeszcze mile.

      Usuń
    4. Ja juz nie umiem poruszac sie autem w takim wielkim ruchu. Jak robilam prawko, to samochodow w Lodzi bylo 10 razy mniej.

      Usuń
  5. NIe znasz Twojej miejskiej komunikacji bo se jezdzisz samochodem. Na pewno funkcjonuje dobrze.
    I tutaj pozachwycam sie komunikacja warszawska, funkcjonuje cudownie, odrzucam zdecydowanie uzywanie samochodu po miescie. Moj mąż czasem ofiaruje sie ,ze mnie podwiezie ale odrzucam zawsze jego propozycje, wole metrem, autobusem czy tramwajem, na dodatek w ten sposob tlumie moje nieczyste sumienie, ze malo sie ruszam. Poza tym wbiegam i zbiegam na wszystkie schody po drodze, tez w celu sportowania sie. A komunikacje mam za darmo..hehehehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, gdybym ja miala komunikacje za darmo, to auta uzywalabym w sytuacjach wyjatkowych, ale u nas wszystko takie drogie, jeden przejazd kosztuje 2,40, a bilet jest na godzine, jak jedziesz dluzej, to musisz kupic drugi. To samo pociagi czy autobusy podmiejskie, nie oplaca sie, wlasnym samochodem taniej wychodzi.
      W tak gigantycznym miescie jak Warszawa rzeczywiscie latwiej jest komunikacja miejska, bo brak miejsc parkingowych.

      Usuń
  6. oj tam, oj tam, ja pamiętam jak na końcówce ciąży jechałam do pracy (Hannover), poprzedniego dnia wróciłam z PL i nie zatankowałam, bo stwierdziłam, że dojadę na luzie...no i nie dojechałam, na czteropasmówce auto stanęło...więc dokulałam się jakoś z buta na stację benzynową, dostałam kanister rezerwowy i biegusiem do auta. nalałam i do roboty dojechałam, co ciekawe kilkoro moich wspaniałych "kolegow" z pray mnie widziało, jak idę na stację, ale nie wiedzieli po co itp. itd. Cud że nie urodziłam po drodze, hahahha…..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesu, slynni koledzy z pracy, mozna ksiazki pisac o ich legendarnej uczynnosci ;)
      A z przygod tosmy mieli kilka fajnych, o, jak tu na przyklad:
      https://swiattodzungla.blogspot.com/2013/07/bomba-pod-samochodem.html

      Usuń
  7. Tu się zachwycam komunikacją miejską, bo nie jeżdżę nią w godzinach szczytu komunikacyjnego. Dopiero niedawno córka mi powiedziała, że czasem może się wepchnąć dopiero do trzeciego z kolei metra i jechać niczym sardynka w puszcze.A samochód odpada, bo pracuje w centrum i tam nie ma absolutnie gdzie postawić bryczki. Zresztą calutki Berlin cierpi na brak miejsc do parkowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to problem kazdego miasta, a szczegolnie duzego, brak miejsc parkingowych. Inna rzecz, ze nic nie wytrzymuje konkurencji z metrem, to najwygodniejszy (oprocz godzin szczytu), najszybszy i niezalezny od natezenia ruchu srodek komunikacji. Wielu moich znajomych z Berlina nie ma w ogole samochodow, bo po co trzymac, skoro sie nie jezdzi. Na wakacje biora z wypozyczalni. Chyba Ty tez pisalas o Twojej rodzinie.

      Usuń
    2. Teraz mają mój samochód, nawet już go córka przerejestrowała na siebie. I super, mnie nie jest potrzebny. Bo ja muszę chodzić. A na wakacje to zawsze wypożyczali albo tu albo na miejscu, jeśli jechali poza Niemcy.

      Usuń
    3. Tak jest najwygodniej. A maja chociaz gdzie garazowac to Wasze autko?

      Usuń
  8. no więc ikonka srającego faceta mnie rozwaliła ))))))))))))))))))))))))))))) achachahahahaha a dlaczego faceta??
    oraz to chyba mamy skomponowane z naszym mózgiem ale jakoś panicznie reaguje na wszelkie ikonki palące się w moim aucie...i tu nadmienię, że w czasie, gdy zdawałam na prawko jakieś 20 lat temu ,to nie było budowy wozu...znaczy nie było tego na egzaminie, no to ja nie znam budowy wozu i szlussss i w ogóle mam szowinistyczne podejście, ze na autach to się muszą znać faceci. no i związku z tym gdy tylko coś pierdyknie dzwonie do Naczelnika...z pretensjami a jakże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dlatego faceta, ze nie ma spodniczki :)))
      Ja robilam prawko, kiedy albo Ciebie jeszcze na swiecie nie bylo, albo na stojaco pod szafe wchodzilas, a na chleb wolalas pep, to byl rok 1972. Oraz uczylam sie budowy samochodu. Ale nie trzeba znac budowy, zeby wiedziec i ewentualnie zatrzymac sie w pore, zanim np. zatrze sie silnik, kiedy pali sie kontrolna oleju (lampa Aladyna ;))

      Usuń
    2. no chyba Ty ))))))
      bo ja się mogę nie zatrzymać.mnie sie może wszystko zatrzec ja w ogole mam wylane na auto. nie dbam. nie czyszcze nie rozpieszczam nie dolewam nie pilnuję ...
      no cos musze w zyciu odpuszczać.tym czymś jest auto, rower i narty.

      Usuń
    3. Oj, nie radzilabym lekcewazyc lampy Aladyna, bo nowy silnik to baaardzo duzy wydatek. :)))

      Usuń
  9. He he he, jak nam sie wszystkim w dupach poprzewracalo, kiedys auta bez zadnego wspomagania byly i sie jezdzilo. Przezycia wspolczuje i doskonale rozumiem, bo sama wiesz co mi sie niedawno przytrafilo. U mnie bylo "dynks sie stegesowal" i pare innych :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, tez mi to przyszlo do glowy, ale maluchem kierowalo sie latwiej bez tego wspomagania, bo malutki byl i lekki. Nie bylo tez klimatyzacji, a teraz juz sobie nie wyobrazam, ze moglabym latem bez niej jezdzic, umarnelabym na smierc z goraca.

      Usuń
  10. Jeszcze nie tak dawno poruszałam się po swoim mieście przeważnie na piechotkę. Niestety to moje miasto tak jakby urosło czy cuś, ale te same odległości jakby się wydłużyły i dlatego to coraz częściej wsiadam do komunikacji miejskiej, która jest u nas taka sobie.
    Ta Twoja przygoda na coś się przydała, trochę miasta zobaczyłaś, o kiermasz zahaczyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja dziekuje za taki pozamykany i opustoszaly jarmark poranny. Ten poludniowy tez malo ciekawy. Dopiero wieczorem wszystko rozkwita swiatelkami. :)
      Ja na razie jeszcze moge latac, ale kiedy zdrowie nie pozwoli, to bede bardzo nieszczesliwa.

      Usuń
  11. A ja klubu komunikację miejską. Dodać dobrze działa.
    Tylko jak naprawdę robi się zimno to słabo bo te czapki szaliki rękawice trzeba zdjąć i jakoś trzymać bo w środku gorąco jak w piecu
    Ale teraz mam niedaleko pociąg
    Muszę się z nim zapoznać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak niby Niemcy dbaja o to srodowisko, a ceny komunikacji sa zaporowe i nie wytrzymuja konkurencji z cena jezdzenia wlasnym autem. W Polsce od jakiegos wieku jezdzi sie za darmo, w Niemczech rencisci wjezdzaja do sklepow przez szyby wystawowe, bo taniej jest jezdzic wlasnym pojazdem.

      Usuń
    2. To jestem w szoku!!
      W Lux za 3 miesiące bezie komunikacja miejska za darmo. Dla każdego

      Usuń
  12. Jak zwykle śmiesznie to opisałaś.Ale do śmiechu to Tobie nie było.Nie mam prawka.Ze znaków uśmiałam się bardzo.Troszkę miasta zwiedziłaś przy okazji.No i zakupy małe poczyniłaś.Z tą komunikacją pewnie lepiej jak u nas.Jak wracam z pracy co dzień autobus jest opóżniony o 20 minut lub więcej.A już jest chłodno.Do pracy jadę punktualnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autobusy sa raczej punktualne, malo kiedy sa poslizgi, po jakichs wypadkach, kiedy ulice sa zablokowane czy jak kiedys, gdy byla gololedz, wtedy wszystkie autobusy staly i czekaly na solarki.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.