Ktoregos dnia wyszlam rano do samochodu, a tu kartka za wycieraczka, opakowana w folie, zeby nie zamokla o tresci mniej wiecej takiej:
Nazywam sie XY i wczoraj przy parkowaniu chyba zawadzilam o pani samochod. Gdyby pani znalazla jakies uszkodzenia, prosze sie ze mna skontaktowac pod numerem telefonu...I tu juz mialo miejsce pierwsze wykroczenie, mianowicie "ucieczka z miejsca wypadku", bo w Niemczech tak jest, ze nie wolno zostawiac kartki za wycieraczka, bo moze ona zaginac albo ktos ja zlosliwie wyjmie albo nie wiem co jeszcze. Trzeba czekac na wlasciciela pojazdu, niewazne jak dlugo albo powiadomic policje. Dziwne, ze ta kobieta nie zglosila sie do nas bezposrednio, bo wiedziala, gdzie mieszkamy. To byla sasiadka z naszej ulicy.
Nie mialam czasu rano zajmowac sie ogladaniem szkod, ale kiedy wrocilam, razem ze slubnym wszczelismy ekspertyze. Z trudem znalezlismy jakies ryski na zderzaku.
Zadzwonilam do tej kobiety, zaraz zeszla na ulice, pokazalam jej te uszkodzenia i udalismy sie do nas do domu na ustalanie co dalej. Docenilam jej uczciwosc, bo w koncu nie musiala zostawiac tej kartki, a my z pewnoscia nie zauwazylibysmy tych minimalnych rysek. Dodalam jednak, ze popelnila wykroczenie, bo nie powinna byla zostawiac kartki, a przyjsc bezposrednio do nas.
Ja wiedzialam, ze idac droga oficjalna, czyli zalatwiajac szkode za posrednictwem jej ubezpieczalni, dostane wieksze odszkodowanie, ale... no wlasnie. Ta kobieta to chyba Niemka z Kazachstanu sadzac po akcencie, cala jej twarz to jedna wielka blizna, jakby ja ktos kwasem oblal albo ulegla ciezkim poparzeniom, za bogata tez pewnie nie byla, bo nie czarujmy sie, nasza dzielnica nie jest najlepsza w miescie, a po samochodzie i ubraniu tez widac bylo, ze nie ma za duzo na zbyciu. Ja zas wiedzialam, ze i tak samochodu nie bede reperowac, bo sie nie oplaca. Zaproponowalam jej, zeby dala nam stówe i sprawa bedzie zalatwiona i myslalam, ze przyjmie propozycje z radoscia. Za spowodowanie uszkodzenia cudzego auta bowiem pojdzie w gore w procentach w swojej ubezpieczalni, a to bedzie ja kosztowalo znacznie wiecej. A ta, ze nie! Bedziemy zalatwiac przez ubezpieczalnie i koniec, nie ma innej opcji. Aaa no to prosze uprzejmnie, jak sobie zyczy.
Przez ten czas, kiedy ona meldowala szkode, ja udalam sie po kosztorys do naszego mechanika i malo nie padlam, kiedy wyniosl ponad 1000 euro. W takim przypadku mam dwa wyjscia:
1. albo auto reperuje i dostaje od ubezpieczalni cala sume
2. albo nie reperuje i dostaje sume pomniejszona o VAT (tu Mehrwertsteuer) w wysokosci 19% i jeszcze jakies drobne potracenie.
Nasz przyjaciel, ktory sam jest agentem ubezpieczeniowym, dokladnie nas o wszystkim poinstruowal, jak rowniez o tym, ze tamta ubezpieczelnia bedzie probowala stosowac pewne triki i zeby sie na to nie dac zlapac. Ich trikiem miala byc propozycja, zebym zadzwonila, to zalatwianie bedzie nieformalne i sie dogadamy. A ja nie mialam zamiaru dzwonic, wyslalam do nich od razu pismo z zadaniem (rzondaniem) zaplaty, kosztorys, zdjecia i numer konta, po czym zyczylam milego dnia i przesylalam serdeczne pozdrowienia, ktore byly tozsame z "pocalujta mnie tam, gdzie pan prezes" czy jakos tak. Po czym zalozylam raczki i czekalam spokojnie, a bylam nawet przygotowana na szarpanine sadowa, ale mam to adwokackie ubezpieczenie, wiec moge sobie z nimi leciec przez wszystkie instancje i nic mnie to nie kosztuje. Juz korzystalam, to naprawde bezcenne.
No i w sobote dostalam pisemko, ze pieniadze juz plyna na konto. Przadadza sie na pewno.
I nadal nie moge zrozumiec, dlaczego ta kobieta nie przyjela naszej propozycji, moze myslala, ze reperacja bedzie tansza, a ja chce na niej zarobic? Moze nie wiedziala, ze skladki beda z pewnoscia drozsze niz o te stowe? Ja bymbrala z pocalowaniem w tylek, ale jak kto nie chce, to nie zmusze. Ja stracilabym na tym znacznie wiecej, wiec moze i dobrze sie stalo.
Pozostancie w zdrowiu.
Buuuuu, tez tak bym sobie zarobila. Niestety tutaj latwiej wydoic krokodyla, niz dostac cos od ubezpieczycieli :(. A niemile przygody z takowymi juz mi sie zdarzyly, grrrrr....
OdpowiedzUsuńDobrze, ze mamy tego zaufanego, co w ubezpieczalniach siedzi i wszystko wie. A akurat w przypadku tej ubezpieczalni sam sie nacial i walczyl przez wszystkie instancje. Najwazniejsze, ze on zna triki, jak tego uniknac.
UsuńI zeby nie bylo, juz kilkakrotnie ktos przerysowal nam auta na parkingu, ale dopiero pierwszy raz trafilismy na kogos uczciwego.
To wyobraz sobie, jak wygladaja samochody parkowane przy szkole... :(((.
UsuńNie tylko w grajdolku, nie tylko w Polsce, na calym swiecie parkingi tak maja, a szkolne szczegolnie.
UsuńDopiero przy "rzondaniu" zauważyłam, że nie masz polskich znaków. Haha! Dlatego raczki mi już nie umknęły.
OdpowiedzUsuńA cała historia potwierdza, że chytry dwa razy traci.
Nie no, Ewa! Masz medal z kartofla za spostrzegawczosc!!! :))) Bloga prowadze od 10 lat i co chwile przepraszam za te braki albo wlasnie dupisuje fonetycznie w nawiasiku, a Ty dopiero dzisiaj odkrylas :)))))
UsuńBo ja tu dopiero od niedawna zaglądam. I niezbyt regularnie. Nawiasik pierwszy raz widzę.
UsuńAaa, to insza inszosc. Oddawaj medal! :)))
UsuńPrzedziwna historia, dobrze, że macie zaufanego kolegę w ubezpieczalni, to Was odpowiednio pokierował. Od kiedy to ubezpieczyciele chcą "się dogadać"? Sądziłam, że jak idzie przez nich to już oficjalnie.
OdpowiedzUsuńZ pewnoscia zaproponowaliby mi jakies trzy stowy, zebym sie odczepila. Ale jak oficjalnie, to oficjalnie, moga podziekowac swojej klientce. Zreszta ona straty pokryje i to z nawiazka.
UsuńJa miałam podobną przygodę, w pierwszym tygodniu mojego jeżdżenia, z tym, że sprawcą byłam ja. Nauczyło mnie to, że kole pracy zawsze sprawdzam, czy nie mam nic podłożone pod koła auta. Wtedy nie miałam tej zasady, wsadziłam cztery litery do auta, chcę cofać i czyję, że zamiast prosto jechać do tyłu, to mnie skręciło w bok, no i oparłam się o auto z boku. Wjechałam z powrotem, wysiadłam z auta, obejrzałam tamtego drzwi, obejrzałam swoje, zobaczyłam ryskę, więc kartka za wycieraczkę, wtedy, to jeszcze można było robić w Polsce. Szykowałam się do odjechania i wtedy przyszła Pani. Pokazałam Jej, co się stało i zaproponowałam 500 stów za malowanie drzwi. Miała się zastanowić. Następnego dnia, zadzwoniła i stwierdziła ubezpieczenie. Trudno, będę płacić wyższą składkę. Koniec z końcem, rzeczoznawca nie przyznał Jej żadnego odszkodowania, a ja płaciłam przez rok wyższe ubezpieczenie. Czyli, czasami chytry dwa razy traci.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, dlaczego rzeczoznawca nie przyznal jej odszkodowania, skoro ewidentnie przerysowalas jej drzwi i nawet sie do tego przyznalas, to po pierwsze, a po drugie, dlaczego placilsc wyzsze skladki, skoro Twoj ubezpieczyciel nie wyplacil zadnego odszkodowania? Ta Polska to jest tak pop***ony system, ze drugiego takiego ze swieca szukac.
UsuńDlatego, że próbowała kombinować jeszcze z drugimi drzwiami, a Jej auto było nieźle pokiereszowane, a na moim nie było nawet śladu, bo jak poczułam, że dotykam Jej auta, to się wycofałam. Każde zgłoszenie szkody skutkuje podwyższeniem składki.
UsuńA to zlodzieje! U nas mozesz zglaszac szkod ile chcesz i dopiero w procentach idziesz w gore wtedy, kiedy ubezpieczelnia musi za szkode placic.
UsuńNie musisz swiecy szukac. Tutaj tez, jak cos zgosisz, to skladki podwyzsza, a raszta to jak z krokodylem. Znowu moge powiedziec, ze kraje na P...
UsuńTutaj podnosza skladki dopiero wtedy, kiedy sami ponosza straty.
UsuńKiedy czytam takie historie przestaję żałować, że nie jestem zmotoryzowana. Do załatwiania różnych spraw mam wstręt i pewnie bym zawsze straciła.
OdpowiedzUsuńRaz na trzydziesci lat trafia sie lut szczescia. :)))
UsuńJa tak, jak Ewa2.
UsuńDlatego tak bardzo sobie cenie tryb zalatwiania w Niemczech, bo wiekszosc mozna zalatwic na telefon albo mailowo. Ja tez w powyzszej sprawie wykorzystalam droge mailowa, wiec nawet mnie znaczek pocztowy nie kosztowal.
UsuńA to ciekawe!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to u nas też nie wolno uciekać. A ja raz tak zrobiłam. Bo się spieszyłam i nie byłam za bardzo pewna czy stuknęłam czy nie sąsiada. I zostawiłam kartkę dopiero jak wróciłam do domu.
Nie miałam złych intencji i byłam uczciwa ale godzinę później;)
Gdyby sasiad cos zauwazyl, powiadomil gliny, mialabys nie tylko nieprzyjemnosci, ale lzejsza kieszen. :)))
UsuńTeraz to wiem
UsuńNa szczęście wszystko się dobrze skończyło. A sąsiad okazał się młodym i przystojnym studentem medycyny;)
Rybenka!!! No wez i przestan z ta lubieznoscia, bo i tak nie uwierze. :)))
UsuńCo starszej pani żałujesz że sobie chociaż popatrzy😂
UsuńPopatrzec to ja se mogie, bo i tak juz z laska nie nadaze za mlodym, ale Ty...
Usuńja w takich sprawach jestem beznadziejna...ale się wyrabiam...powoli...
OdpowiedzUsuńbo to zawsze mnie wjeżdżają w doopsko...
Ja mialam do tej pory szczescie, bo to we mnie wjezdzali, a ja raz w kogos, kto zabral mi pierwszenstwo i w sumie zawsze wychodzilam na tych stluczkach na plus finansowy.
UsuńNo i ja Tobie wjezdzaja, to sie ciesz, bos zarobiona.
Nie mam prawa jazdy ani samochodu, więc temat jest mi obcy!
OdpowiedzUsuńUbezpieczalnie kantuja nie tylko na ubezpieczeniach samochodowych. Ogolnie znany jest fakt, ze skladki przyjmuja bardzo chetnie, ale kiedy przychodzi do jakiejkolwiek wyplaty, zaczynaja sie schody i korowody, a ubezpieczalnie tylko kombinuja, jak klienta okrasc.
UsuńWiesz jak mawiała moja babcia ?? Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć :) jak ktoś się ch..em urodził kanarkiem nie umrze
OdpowiedzUsuńPrzyslowia sa madroscia narodow, czy jakos tak ;)
UsuńMala ryska? Toz to caly samochod do kasacji - przynajmniej tak by stwierdzil moj maz :-)))
OdpowiedzUsuńMoze gdyby byl to nowy samochod, to bym sie przejela i (moze) kazala ryski usunac, ale nie w starym rzechu.
Usuń