Chwilowym odmózdzeniem? Kompletnym zignorowaniem zasad BHP? Bo nazwanie tego lekkomyslnoscia byloby grubym niedopowiedzeniem.
Ktoregos dnia dzwoni do mnie znajoma i jakims takim dziwnym glosem pyta, czy nie moglabym przyjechac jej pomoc. Ma domek z ogrodkiem, wiec pomyslalam, ze moze o niego chodzi. Czesto, kiedy wpadalam do niej na ploty, cos tam przy okazji grzebalysmy w ziemi, a kiedy szlam do domu, zawsze dostawalam jakies kfiotki do wazonu albo owocki z krzaka czy drzewa. Aha, i mam sie pospieszyc, dopowiedziala. No to sie pospieszylam.
Nie dzwonilam, weszlam od strony ogrodu, nie bylo jej na zewnatrz, wiec weszlam przez drzwi tarasowe. Siedziala w kuchni, trzymajac reke owinieta w recznik, ktory juz sie zabarwial na czerwono. Poczulam, ze mi zoladek podchodzi coraz wyzej, a nogi robia sie miekkie.
- Co sie stalo? - krzyknelam.
- Musimy jechac do szpitala, a ja sama nie moge prowadzic.
Zraniona miala prawa reke, wiec majstrowanie przy dzwigni zmiany biegow bylo raczej niemozliwe. Balam sie, ze nie zdola dojsc do samochodu, byla blada jak sciana. Doszla jednak, a po drodze opowiedziala mi o wlasnej glupocie.
Wlasnie kosila trawe w ogrodzie, kiedy znienacka odpadlo jedno kolko od kosiareczki spalinowej. Kazdy normalny czlowiek wylaczylby maszyne i zabral sie za mocowanie kolka. Kazdy normalny, ale nie ona. Bo przeciez "potem tak trudno od nowa zastartowac ten cieply silnik", wiec nie chciala go w ogole wylaczac.
Przy krecacych sie ostrzach kosiarki zaczela probowac osadzic kolko na piascie. Efekt byl do przewidzenia, ciachnelo ja po palcu, a krwi bylo tyle, ze nawet nie bardzo wiedziala, co dokladnie sie stalo i jakie sa straty.
Do dzisiaj nie wiem, czy stracila kawalek palca, czy udalo sie lekarzom go przyszyc i czy sie "przyjal". Wszystko okaze sie w praniu, na razie ma opatrunek grubosci kija bejsbolowego, przepisane antybiotyki, szczepienie przeciwtezcowe w bonusie.
Myslalam, ze babe zabije za tak bezmierna glupote. Jest mniej wiecej w moim wieku, a zachowuje sie czasem jak durna gimbaza.
Uwazajcie na siebie i pozostancie w zdrowiu.
Moja mama lat 88 po wymianie stawu biodrowego bez laski czy chodzika z domu nie wychodzi , kwiatka w najwiekszej doniczce takiej ,ze ja mam co dzwignac wyniosla przed dom aby go deszczyk umyl, bo to przeciez tylko 5 schodkow.Na szczescie oboje wyszli z tego bez szwanku.
OdpowiedzUsuńOmatulu! Za to moja mama jest tak ostrozna, ze bardziej nie mozna, zreszta przez caly czas przypominam jej przez telefon, ze ma byc, bo przeciez jest sama itd. Coz z tego, kiedy wymyslila sobie inny sposob, stojac w otoczeniu kilku osob "zlozyla sie nagle jak parasolka" (to cytat), upadla tak, ze nikt nie zdazyl zareagowac i zlamala sobie reke z przemieszczeniem, musiala miec skladana operacyjnie. Nie ma reguly :)))
UsuńBrrrrr.... Kiedys, w okropnym zadupiu dawnej polszy, w wakacje, zamknelam sobie na palcu (pod soba) taki skladany, drewniany stoleczek. Starzy 6 godzin szukali, az wynalezli jakiegos felczera, który mi palec pozszywal na zaklade (wymujac przy tym kawaleczki kosci). Do tej pory, jak slysze o palcach, to mi sie slabo robi...
OdpowiedzUsuńA wiesz, ze ja mam chyba jakas obsesje na tym punkcie, bo kiedy tylko jakies krzeslo pode mna nie jest do konca stabilne, nie chwytam go pod siedzeniem czy w zgieciach, bo boje sie o palce? Jakas taka fobia, wlasciwie niczym nie uwarunkowana. Od samego czytania slabo mi :(
UsuńZaćmienie. Ostatnio zepsułam robot kuchenny, bo rzuciłam się ratować mleko. Zresztą ja wiecznie jestem poparzona i pocięta. Mąż nie ostrzy już noży, przejął też prasowanie. Teraz piekarnik mnie atakuje.
OdpowiedzUsuńEwa, Ty powinnas miec sluzbe i nic nie robic w domu. Pomijajac niezaprzeczalny fakt, ze w domach dzieje sie statystycznie najwiecej wypadkow, to przy Twoim pechu kiedys zycie stracisz z rak robota kuchennego (czy toto ma w ogole rece?) albo w zamachu za sprawa zwyklej miotly. :)))
UsuńChciałabym mieć służbę. Ale nie mogę, bo izolacja.
UsuńNo ale to kiedys sie skonczy i bedziesz mogla poprosic kogos o pomoc, a nie ryzykowac zyciem :)
UsuńWtedy będę już w Polsce :)
UsuńMyslisz, ze tam nie ma kogo poprosic o pomoc? :)))
Usuń-Niech on uważa!- powiedziała blisko 80-letnia siostra mając zamiar wejść na pasy przed nadjeżdżającą olbrzymią ciężarówką. W ostatniej chwili szarpnęłam ją do tyłu i - puściły mi nerwy. Na środku ulicy zrobiłam jej awanturę a na wspomnienie trzęsie mnie do dziś!
OdpowiedzUsuńNo bylo nie bylo, siostra miala racje, niech uwaza, a nie sie szarogesi po ulicach. Nie wziela jedynie pod uwage drodnej roznicy w gabarytach i ciezarze, ale poza tym miala racje :))))
UsuńCiężarówkę.
OdpowiedzUsuńNo patrz, ja tez: drobnej. :)))
UsuńTego się nie da zdefiniować. Kiedyś niosłam z pokoju do łazienki płonącą, wyschniętą na wiór, niewielką choinkę. Stała koło okna na telewizorze, bałam się że podpali firankę i resztę. Doniosłam tylko do drzwi, bo płonące igły leciały mi na rękę. Dopaliła się w przedpokoju, polana wodą.
OdpowiedzUsuńDawno to było, małe dziecię nieźle się wystraszyło, a chłopa nie było w domu.
Sama nie wiem skąd czasem ludzi dopada takie zaćmienie umysłowe.
No fakt, dopadlo Cie i dlatego chyba lepiej palic swiatelka elektryczne zamiast swieczek. :)))
UsuńDobrze, że nie jesteś z tych, które od razu mdleją na widok krwi. Ale czy nie łatwiej by było gdyby zamiast do Ciebie, zadzwoniła po karetkę? No chyba, że w Niemczech czas oczekiwania jest podobny do polskiego...
OdpowiedzUsuńAnia, a czy nie latwiej (bezpieczniej) bylo wylaczyc ten silnik i dopiero kolka reperowac? Mniej wiecej tak samo jak dzwonic po mnie zamiast po karetke. Zreszta chyba pomyslala, ze nie bedzie naduzywac karetki do skaleczenia palca. Oraz na karetke czeka sie naprawde krotko, jeszcze krocej na helikopter nasz kliniczny. :)
UsuńZ pewnością oszczędziłaby sobie wtedy cierpienia. :)
UsuńA gdyby wylaczyla ten nieszczesny silnik, to w ogole by nie musiala cierpiec :)))
Usuńooo jak lubisz takie historie z życia wzięte, to dr. Martina na Netflixu polecam.
OdpowiedzUsuńNo nimom Netflixa, to dzie mam ogladac? :)))
UsuńDokładnie w taki sposób min brat idiota stracił 2 palce 😡😡😡
OdpowiedzUsuńBoszszsz... Jak ludziom czasem rozum odbiera czy zacmiewa.
UsuńO moim bracie i jego głupocie mogłabym długo. Choć jest bardzo inteligentny i bardzo go kocham
UsuńNo ale pewnie jak kazdy facet, jest nieco... brawurowy. ;)
UsuńJa to nazywam durny 😂
UsuńNie spierajmy sie o okreslenie, i tak w sumie chodzi o glupote :)))
UsuńOd chwili, gdy wylądowałam na podłodze wkładając spodnie stojąc na środku pokoju i trzasnęła mi kość - wzmogłam czujność.Przede wszystkim przestałam robić 2 rzeczy na raz i zaczęłam "trenować" świadomość tego co robię, czyli nie robię niczego niejako automatycznie i myślę o tym co właśnie robię. Zajmuje wtedy każda czynność nieco więcej czasu, może nawet czasami "aż" 2 minuty dłużej trwa, ale jednocześnie eliminuje w dużym stopniu niemiłe wydarzenia. Nie rozumiem tylko dlaczego ta Twoja koleżanka nie zadzwoniła po karetkę pogotowia- to byłoby znacznie rozsądniejsze - zawsze istnieje ryzyko, że osoba którą wezwie się na pomoc może zwyczajnie na widok sporej ilości krwi zemdleć.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra metoda, musze zaczac sie jej uczyc. Ja wiele czynnosci wykonuje zupelnie automatycznie, a najgorsze, ze jezdze tak autem i czasem "budze sie" zupelnie nie pamietajac, kiedy przebylam ten odcinek drogi. Mnie sama to straszy.
UsuńPewnie nie chciala naduzywac karetki do zwyklego skaleczenia palca, ja tez bym sie zastanawiala nad karetka, wolalabym jechac z kims. Gdyby to dotyczylo mojego dziecka/wnuka/psa/kota, to moglabym zemdlec, bo bardzo wspolprzezywam. Ale nie wobec obcej, choc znajomej osoby doroslej.
Omatko!
OdpowiedzUsuńJa też się swego czasu (tak ze dwadzieścia lat temu) popisałam. A było tak; czytam sobie książkę (a kiedy czytam, to nie wiem, co się dookoła mnie dzieje, a kiedyś to w ogóle traciłam kontakt z rzeczywistością), a pralka pierze. Zajarzyłam, że bierze wodę i czytam sobie dalej. Wtem wraca ze szkoły córka, z koleżanką zresztą, i krzyczy, że pralka wylała. Zrywam się z fotela, patrzę, a woda już wlewa się do pokoju! Niewiele myśląc wpadam do kuchni, żeby wyłączyć pralkę; wody po kostki i coś mnie tak dziwnie zaszczypało w stopy... Przedłużacz mianowicie leżał na podłodze, w wodzie oczywiscie, i cóż, cieszę się że żyję :D Opis sprzątania i wizytę sąsiadki z dołu pominę :DDD
Omatko!!! To jak to, pralka wode brala, a nie oddawala? Zatkal sie odplyw?
UsuńJak to czlowiek czasem traci wlasciwosc bycia normalnym i uwaznym.
Nie, pękł wąż odprowadzający i się lało.
UsuńDobrze, ze pod nami nikt nie mieszka :)))
UsuńZimno mi się zrobiło, jak to przeczytałam. Ja w swoim czasie miałam zwyczaj włażenia na stołki stojące na ławie, co by zdjąć firanki do prania. Wieszał najdroższy, teraz to robią dzieci. Robiłam tak do czasu, gdy stołeczek się złożył pode mną. Zdjążyłam zeskoczyć, ale nogi mi się trzęsły jeszcze długo. Mycie ścian zdarzyło mi się, po otworzeniu kielicha do miksowania w robocie kuchennym. Miksowałam buraczki.
OdpowiedzUsuńHe he he!!! Juz sobie wyobrazam ten krwawy buraczkowy rozbryzg na wszystkich scianach i suficie. I udalo Ci sie zmyc, czy konieczne bylo malowanie od nowa?
UsuńSufit był malowany, a ściany - kafelki umyte. Małżonek, jak nastawił wino, to nie dosyć, ze mył ściany, ro jeszcze mył okno w kuchni, prał i bielił firankę, nie mówiąc o malowanou sufitu i myciu szafki i lodówki. Nawet z tyłu na lodówce był sok, przepraszam moszcz jeżynowy...
UsuńNo to ladnie Wy traktujecie swoje mieszkanie, jak nie burakami, to przefermentowana jabczanka. :)))
UsuńTo nie była jabczanka, tylko jeżynówka.
UsuńKAZDE winsko to jest jabczanka, jezynowka tez.
UsuńMojej mamie w kosiarce zablokowała się szyszka.Wyciągnęła szyszkę z dzialającej kosiarki, brakuje jej teraz trochę palca ,przeżyła... choinka dostała wyrok. To się nazywa ułańska fantazja seniorki, aż strach ją w ogródku zostawić ;/
OdpowiedzUsuńA ja myslalam, ze to jednostkowy przypadek... :))) Biedna choinka :(
UsuńNo, ładna skubana była.
Usuń:))))) Zasluzyla na smierc w meczarniach.
UsuńKoszę ogród kosiarka spalinową przynajmniej raz na tydzień, wiec temat ewentualnych wypadków w trakcie tej pracy jest mi bliski. Rzeczywiscie czasem trudno zestartować od nowa tę machinę. I miałam kiedyś taki moment, że byłam bliska zranienia, gdy zapomniawszy ją wyłączyc (chyba ze zmęczenia, bo ogród ogromny a koszenie trwa wiele godzin) wpakowałam dłon tam, gdzie kosiarka wyrzuca trawę, bo sie blokowała, żeby wygrzebać kłąb zaplątanych tam chwastów. Na szczęście o centymetr minęły mnie ostrza, ale wystraszyłam się i od tamtej pory do głowy by mi już nie przyszły takie sztuczki z kosiarką. Tym niemniej kosząc trzeba uważać, nie tylko na siebie ale i na kosiarkę (ja nagminnie najeżdżam na korzenie drzew albo jakieś kamienie, a to stępia te ostrza i wykrzywia a czasem nawet psuje to ustrojstwo)
OdpowiedzUsuńKazde urzadzenie trzeba traktowac z naleznym mu respektem, bo moze sie zbiesic i zrobic czlowiekowi kuku. Jesli zas obslugujacy je czlowiek ma inteligencje bezobjawowa, to juz szczegolnie trza uwazac :)))
UsuńBardzo spodobalo mi sie okreslenie na Suskiego, ze jest inteligentny bezobjawowo, wiec bede czesciej je uzywac :)))
Moj Luby ostatnio miał bliskie spotkanie z piła tarczowa. Bo po co założyć osłonę jak można ciąć bez.
OdpowiedzUsuńEfekt?
Paluch rozcięty i jeszcze polamany
I tak powinien dziekowac opatrznosci i wlasnemu szczesciu, ze tylko przeciety, a nie odciety. W kazdym razie zycze szybkiego powrotu do zdrowia, bo znajac mezczyzn, pieszcza sie ze soba przy najmniejszym zranieniu, a kiedy maja 37° goraczki, juz spisuja testament (ja tak mam z moim) :)))
UsuńJakiś miesiąc temu nasza sąsiadka chciała naprawić blender podłączony do prądu. Efekt podobny uzyskała.
OdpowiedzUsuńPoza tym kto będzie chciał czytać po raz kolejny trzy opasłe tomy ,,Władcy...". Podobnie miałem z ,,To" Kinga. Ponad tysiąc stron, też dłużyzny, przegadanie, a cała akcja to może 200-300 stron.
Pozdrawiam!
Jesuuu... niektorzy albo za bardzo dowierzaja wlasnemu szczesciu, albo brak im po prostu rozumu.
UsuńGorsza historia jest od kolegi Staruszka z liceum. Któregoś dnia żona kolegi cięła drewno na pile tarczowej, miała na rękach rękawiczki. Mąż zdążył tylko zwrócić jej uwagę, by jednak ściągnęła te rękawiczki. Na szczęście pomoc w szpitalu była profesjonalna i wszystko skończyło się w miarę dobrze (może poza pewnym czasem wyłączenia właściwie ze wszystkich aktywności w domu).
UsuńGotowam sie zalozyc, ze paniusia byla blondynka :)))
Usuń