Mimo poparzonych czlonkow, zdecydowalismy sie na wyprawe na plaze. Chcielismy przede wszystkim zrobic frajde Kiruni, ktora dzien wczesniej cierpliwie meczyla sie z nami najpierw na statku, a potem na wyspie, bez dostepu do wody, ktora jest jej zywiolem. Wysmarowalismy sie grubo balsamem z filtrem i w ciezkim upale pojechalismy nad wode. Skierowalismy sie do Nordstrand, miejsca po drugiej stronie zatoki, nad ktora lezy opisywany w ubieglym roku Schobüll.
Niestety, nie jest to otwarte morze i nie ma tam piaszczystej plazy. Jedynym zejsciem do wody sa schody, wszedzie indziej leza wielkie kamienie. Kira prawie zwariowala z radosci! Biegala za pilka, przynosila, wiecej skakala po dnie niz plywala, bo woda tam nie nalezy do glebokich. Dno nie jest piaszczyste lecz szlamiaste, nogi zapadaja sie najpierw po kostki, a im dalej w morze, to do polowy lydki. Trudno utrzymac rownowage, brodzac w tym nieprzyjemnym szlamie. Na szczescie zaraz obok schodow jest prysznic, gdzie mozna splukac to bloto z siebie. I z Kiry, oczywista.
I tak sobie psina biegala, zachwycona zabawa, kiedy nagle wszyscy kapiacy sie zaczeli wychodzic z wody. A wody nagle zaczelo ubywac. Wylanialy sie z niej ukryte dotad plotki z plecionej trzciny, a w miejscu, gdzie jeszcze chwile temu byla, przeswitywal szlam.
Zlecialy sie mewy zwabione pozostalymi na wierzchu skorupiakami i innymi drobnymi jadalnymi zwierzatkami. Na horyzoncie widac drugi brzeg zatoki.
O ile na Baltyku plywy sa prawie niezauwazalne, o tyle na Morzu Polnocnym, ktore jest bezposrednio polaczone z Atlantykiem, sa one dokladnie widoczne, a roznica w poziomie wody znaczna. Jesli kogos z Was to zagadnienie interesuje, odsylam do Wiki.
Ja z poczatku myslalam, ze jak sama nazwa wskazuje, podczas przyPLYWU woda z morza wlasnie przyplywa do brzegu, a w czasie odPLYWU na odwrot. Tymczasem ta woda znika pod ziemia, wsiaka w nia, napedzana sila grawitacji slonca i ksiezyca. Mozna isc kilometrami wglab morza, a wody jest ledwie po kolana. Niezla atrakcja, ale i bardzo niebezpieczna, bo kiedy zaczyna sie przyplyw, szlam lub piach wciagaja i jesli ktos nie zdazy na czas do brzegu, musi utonac. Dlatego tak wazne jest znac terminy plywow, zanim wybierzemy sie szukac muszli wglab morza.
Praktycznie cale wybrzeze Szlezwiku-Holsztyna to tzw. morze wattowe. Jest to akwen, ktory mimo nazwy nie jest morzem. Na niemieckim wybrzezu ma
on dlugosci okolo 300 km i jest najwazniejszym rezerwatem przyrody w
Niemczech. Ten unikalny obszar jest regulowany przez przyplywy i odplywy
Morza Polnocnego. Woda w nim ma kolor ciemnoszary.
Obszar ten lezy
pomiedzy kontynentem, a lancuchem Wysp Fryzyjskich. Morze Wattowe obejmuje
przybrzezne wody Holandii, Niemiec i Danii. Jest to akwen plytki znaczna jego czesc stanowia
watty. Watty sa to szerokie rowniny plywowe odslaniane w czasie odplywu
morza, sukcesywnie zamulane i zarastane przez roslinnosc bagienna. Ze
wzgledu na swoje unikalne walory przyrodnicze obszar ten jest objety
ochrona. W 2009 r. jego czesc holenderska i niemiecka zostala wpisana na
liste UNESCO.
Kire musielismy prawie sila zmuszac do pozostania na brzegu, bo tylko by sie uwalala tym blotem, a na pewno nie poplywala. Podczas zabawy musiala sie nalykac slonej wody, bo najpierw zwymiotowala, a pozniej wypila trzy butelki wody, tak ja rura palila. Na drugi dzien dostala jeszcze rozwolnienia. Lepiej dla niej jednak brzechtac sie w Leine.
Zdjecia mozna powiekszyc klikajac w nie.
O, to wycieczka była dla Kiry ...
OdpowiedzUsuńJa tam wodę lubię na brzegu , pomoczyć stópki,
dalej to już nie :-)))
No to Morze Polnosce jest jak dla Ciebie! Idac kilometry wglab, mozesz moczyc stopki, bo glebiej juz nie bedzie :)
UsuńWspaniale widać radość Kiruni!
OdpowiedzUsuńBardzo dużo dowiedziałam sie dziś ciekawych rzeczy, super post.
Miłego dnia :)
Anko, zobacz, dzięki Panterze, wiem że są Wyspy Fryzyjskie, czyli włości Lulencji:)
UsuńPantero, dzięki za ten ciekawy wpis, bo raz- wiem coś o Wyspach Fryzyjskich, a dwa- o tych pływach, bo nie miałam pojęcia, ze ta woda wsiąka.
:*
Ale nie napisała nic o wyspach fryzjerskich! :P
UsuńNa nasze potrzeby mozemy nazwac te wyspy fryzjerskimi, mnie tam wszystko jedno, niech sie Lulka cieszy, ze ma ;)
UsuńJa taka madra jestem tez dopiero od niedawna, po powrocie do domu poszperalam w wiki i innych dostepnych w internecie zrodlach. Podobnie zreszta jak w przypadku Helgolandu. Najpierw cos zobacze na swe wlasne blekitne oczy, a potem dowiaduje sie szczegolow.
Milego, dziewczyny!
W takim razie dla mnie też mogłoby być , nad morzem martwym też bym się dobrze czuła , boję się utonięcia tam ponoć się nie da tego uczynić .
OdpowiedzUsuńKira poszalała , piłka , woda i pies szczęśliwy .
Buziaki ślę serdeczne , widzę że w końcu dodałaś blogowin , sprawdź czy tam się zdołałam u Ciebie zameldować , bo mi tylko jakieś gry wyskakiwały .
W Morzu Wattowym, mimo bardzo plytkiej wody, latwo jest utonac albo podczas przyplywu, albo dostawszy sie w tzw. priel, plytki, ale niezwykle wartki nurt. A zasolenie wody nie jest tak ekstremalne, jak w Morzu Martwym, wiec lecisz na dno, jak w Baltyku.
UsuńZajrzalam na bloglowin, ale niczego sie tam nie doczytalam, a liczba obserwatorow nie zwiekszyla sie od wczoraj, wiec chyba jednak nie udalo Ci sie.
brzechtac (?) :D rozumiem, ze plywac/plawic sie blisko brzegu?
OdpowiedzUsuńTo ja tez chyba lubilabym sie 'brzechtac' :D z Kira nawet (choc u nas nie mozna raczej pozwalac psu na kapiel w miejscu gdzie kapia sie ludzie :/)
Leine jest tak waska, ze z ktorej strony nie wejdziesz, zawsze jestes blisko brzegu.
UsuńA Kira jest czysciejsza od niejednego czlowieka, wiec dlaczego nie mialaby sie razem z ludzmi kapac? Na plazy trzeba tylko uwazac i ewentualnie po niej sprzatnac. A tak nie ma zadnych ograniczen dla pieskow.
A Rodo chyba nie lubi tak wody, jak miał okazje popływać to nie skorzystał. Co innego Bella (taka labradorka) zawsze jak tamtędy przechodzimy to zawsze się wykąpie.
OdpowiedzUsuńKira to swietna plywaczka i moze bez konca aportowac z wody. Z ladu zreszta tez ;)
Usuń:)
Usuń:)))
UsuńCzy Kira preferuje styl plywacki: pieskiem?
UsuńA dzie tam! Delfinem i zabka grzbietowa z przytupem plywa. ;)))
UsuńOooo super.....woda do kostek, to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMniej wiecej dwa razy na dzien poziom wody zmienia sie z "zadnego" na "porzadny". Nie sa to stale godziny, zmieniaja sie zaleznie od pory roku, trzeba je po prostu znac, zeby nie narazic sie na niebezpieczenstwo.
UsuńJa też się czegoś nowego dowiedziałam z Twojego postu :)) Znałam nazwę Wattenmeer, ale nie zastanawiałam się nigdy od czego to. Teraz już wiem :)
OdpowiedzUsuńBiedna tylko Kirunia, przyjemność okupiła dolegliwościami ...
Troche ja przeczyscilo, chyba bardziej z nadmiaru wypitej wody, niz z choroby. Ale i tak byla bardzo szczesliwa. Nawet przypadkowe dzieciaki na plazy tez rzucaly jej pileczke.
Usuń...ciekawe zjawisko, słyszałem ale nigdy nie widziałem. Kirunia szalała ale niestety szaleństwo okupione dolegliwościami. Pewnie i tak się cieszy...
OdpowiedzUsuńGdybys wypil tyle, co ona, tez pewnie nadmiar wody wydalalbys wszystkimi mozliwymi koncami. Szczescia z obcowania z woda i tak nikt jej nie umniejszy, takie male dzialanie uboczne :)))
UsuńTo musiało być przeżycie? O tym zjawisku opowiadała mi kuzynka... Żałuje,że sama nie doświadczyłam. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńNiby morze sasiadujace z Baltykiem, a tak inne. Trudno to sobie wyobrazic, bo nie ma odniesienia do niczego nam znanego. Ciezej mi bylo przyzwyczaic sie do wiecznego wiatru, ktory przycicha dopiero pod wieczor.
UsuńI z mojej niewiedzy pewnie bym się utopiła. ;) a może wsiąkła w ziemię...? ;P
OdpowiedzUsuńCiekawe to wszystko i Kira wydaje się zadowolona.
Kira byla w siodmym niebie, ona uwielbia wode i aportowanie.
UsuńTam nielatwo sie utopic, ale uwazac trzeba i scisle przestrzegac wychodzenia na brzeg podczas przyplywu.
No to bym pewnie ugrzęzła i w porę nie wylazła. Ja zdolniacha jestem :P
UsuńGdybys tak wedrowala z zapisana rolka papieru do... hmmm... zadka i patrzyla w niebo w poszukiwaniu gwiazdek do spelniania marzen, to pewnie zapomnialabys o przyplywie i by Cie wessalo. Ale przy odrobinie uwagi (mozna komorke na "budzenie" ustawic), z pewnoscia bys zdarzyla przycumowac do brzegu. :)))
Usuńmi się podoba to kamieniste wybrzeże, jakkolwiej do wypoczywania na pewno piaszczysta plaża jest niezastąpiona.
OdpowiedzUsuńPiszesz trzy butelki wody wypiła? I to najprawdopodobniej było przyczyną rozstroju żołądka u psa. Znam to z autopsji, właśnie z pobytu nad morzem.
Sa miejsca, gdzie plaza jest piaszczysta (http://swiattodzungla.blogspot.de/2012/10/sankt-peter-ording.html), oczywiscie dopiero na koncu wattu. Ale na trawie tez sie fajnie lezy, wszystko czysciutkie, wypielegnowane, prysznic do dyspozycji, zeby wyplukac ublocone stopy. Tylko zejscie do wody jest jedno, po schodkach.
UsuńMnie sama przerazila ilosc wody wypitej przez Kire, widac ta slona spowodowala u niej takie niezwykle pragnienie.
Bardzo ciekawe i zachwycające ostatnie zdjęcie :)!
OdpowiedzUsuńA mnie najbardziej podobaja sie zdjecia, na ktorych jest Kira, rozradowana i szczesliwa.
UsuńPocztytałam i pooglądałam z ciekawością zdjęcia i tak, jak reszcie Twoich czytelników podobają mi sie Twoje fotki ze szczęsliwą Kirą oraz niezwykłymi płyciznami na morzu. Dzieki za mnóstwo ciekawych informacji Panterko! Patrz, jak te podróze a potem opowieści o nich naprawdę kształcą!:-))
OdpowiedzUsuńTak sobie wzajemnie przekazujemy wiedze o miejscach, w ktorych bywalismy. Ja od Was wiele dowiedzialam sie o Australii, Wy ode mnie o Morzu Polnocnym i jego dziwactwach, Ataner odkrywa nam od nowa Ameryke, a Anka W. niedawno ciekawie pisala o Irlandii.
UsuńI to jest bardzo fajne!
Buziaczki
O widzisz! Ja tez nie wiedziałam, że ta woda znika pod ziemia! Kurczę, przypływy i odpływy to zawsze dla mnie było niesamowite zjawisko. A kiedy się dowiedziałam, że woda znika pod ziemią jest jeszcze bardziej niesamowite!
OdpowiedzUsuńJa moze nie umiem tego tak dobrze wytlumaczyc, ale jesli Cie to naprawde interesuje, poszperaj w internecie. To rzeczywiscie niezwykle zjawisko, a w Polsce praktycznie nieznane.
Usuń