Troche oddechu, czasu dla siebie. Dzieci najpierw wyjechaly na kolonie, pozniej tesciowa zabrala je do rodziny na wies. Grazyna byla jej bardzo wdzieczna, doceniala ten gest. Jej nie byloby stac na zapewnienie dzieciom wiecej niz tylko kolonii, a i to bylo niemalym wydatkiem. Mogla tylko pomarzyc o wspolnch wczasach, najwazniejsze bylo zapewnic dzieciom wyjazd, ona i Kazik mogli sie bez tego obejsc. Teraz juz tylko kombinowala, jak ogarnac finansowo szkolne zakupy. Troche dolozyla tesciowa, jej rodzice tez, wiec nie powinno byc problemow. Tyle, ze to wszystko jest takie drogie, z roku na rok drozsze.
Kiedy ona chodzila do szkoly, mozna bylo kupic tanio uzywane podreczniki od uczniow klas starszych. Teraz wymyslaja co chwile jakies nowe, wiec stare nadaja sie juz wylacznie do makulatury. W tej kwestii panstwo zachowuje sie, jakby mialo nieograniczony budzet. Ehhh, szkoda gadac!
Usiadla w wysprzatanym na blysk pokoju Martyny. Na jej biurku lezaly rowno poukladane nowe ksiazki, zeszyty i inne drobiazgi potrzebne na nowy rok szkolny. Zamyslila sie. Jej corka weszla w trudny okres, ale ona i Kazik zawsze byli do jej dyspozycji, mieli uszy otwarte na kazdy problem, rozwiewali watpliwosci, sluzyli rada i choc zachowanie corki zmienilo sie i stala sie ona nieco opryskliwa, Grazyna wiedziala, ze to zjawisko przejsciowe. Nie krzyczala, nie karala, zawsze rozmawiala z Martyna rzeczowo, traktowala ja po partnersku. Za nic nie chciala powielac zachowan swoich rodzicow, bo wiedziala, ze to zla droga i ze autorytetu nie mozna zbudowac na strachu, bo wtedy dziecko zacznie szukac gdzie indziej swoich autorytetow, nierzadko niewlasciwych i niebezpiecznych. To, ze ona sama nie wpadla w pulapki przewidziane dla takich wlasnie nierozumianych w domu dzieci, zawdzieczala chyba tylko swojej ponad wiek rozwinietej rozwadze. Niejeden z jej szkolnych kolegow popadl w alkoholizm, niejeden konczyl jako narkoman. I nie kazdy z nich pochodzil z marginesu, ale wiekszosc nie miala dobrego kontaktu z
wlasnymi rodzicami, szukali innej drogi, a znalezli przepasc. Tego ona za wszelka cene chciala uniknac w przypadku wlasnych dzieci i, jak dotad, udawalo jej sie. Byla z siebie bardzo dumna, byla dumna ze swoich dzieci.
Otwarte rozmowy na temat uzaleznien, seksu i wszystkiego, co jej dzieci interesowalo, nalezaly do codziennosci. Nigdy nie wyrazala watpliwosci, ze temat jest nie na ich wiek. Skoro pytaly, zawsze odpowiadala wprost, zawsze mowila prawde, bo wychodzila z zalozenia, ze tylko taka postawa jej zaprocentuje. I nie pomylila sie. I Martyna, i Patryk mieli do niej i do ojca zaufanie, a ona starala sie nigdy tego zaufania nie zawiesc. Nie do pomyslenia byloby szperanie w prywatnych rzeczach jej dzieci, kontrolowanie ich komorek, maili, czytanie prywatnej korespondencji czy pamietnikow. Miewala pokusy, bo bardzo bala sie o dzieci, ale jak dotad udawalo jej sie unikac wscibstwa. Kazdy przeciez ma prawo miec wlasne tajemnice, ktorymi nie chce dzielic sie z nikim innym. Trzeba to uszanowac, choc czasem palce swierzbialy, zeby zajrzec. Podobnie zreszta postepowala z Kazikiem, nie
znizylaby sie do grzebania mu po kieszeniach, czy kontrolowania komorki. Znikal czesto z domu, wiec nie byla wolna od podejrzen, ze moze kogos sobie znalazl, ale sprawdzanie tego byloby ponizej jej godnosci. Co ma byc, to bedzie!
Dotychczas ufala mu i nie zawiodla sie. Starannie przemyslala przeciez, czy chce byc jego zona, bo nie traktowala malzenstwa jak czasowej przygody, dla niej mialo byc ono na cale zycie. Pewnie, ze mogla sie pomylic, nie zawsze pierwsze oceny sa prawidlowe, ale jak dotad jej intuicja nie zawiodla. Kazik nie byl idealem, ale w waznych dla niej kwestiach mogla na niego liczyc. Zawodzil za to w tych mniej waznych. I nie byl wylewny, rzadko zapewnial ja o swojej milosci, ale ona wiedziala, ze kocha ja nad zycie, niejednokrotnie udowadnial to swoim postepowaniem.
Wrocila wspomnieniami do dnia ich slubu. Uroczystosc byla tylko cywilna, ku rozpaczy tesciowej, a wesele kameralne, w domu tesciow i tylko w obecnosci najblizszej rodziny. Niestety, bez jej ojca. Trwaly wtedy miedzy nimi te ciche dni. Matka probowala mediacji, ale ojciec byl uparty, nie chcial o niczym slyszec, nie mial zamiaru uczestniczyc w slubnych uroczystosciach swojej jedynaczki. Grazyna trzymala sie dzielnie, choc przez caly czas chcialo jej sie plakac. Jak mozna byc tak nieugietym? Mimo wszystko bardzo ojca kochala i byla typem zapominajacym szybko o wszelkich wasniach. Nie mogla zrozumiec, nie miescila jej sie w glowie taka zawzietosc w stosunku do wlasnego dziecka, jedynego dziecka. Zadawala sobie pytanie, jak on czul sie sam w domu, ze swiadomoscia, ze corka bierze slub, a jego przy niej nie ma. Czy cierpial? Byla pewna, ze tak, bo w sumie to dosc uczuciowy czlowiek. Dla wszystkich oprocz niej. A jesli cierpial, dlaczego nie chcial sie ugiac? Czy taki gest pojednania w jakikolwiek sposob by go ponizyl w jej oczach? Wprost przeciwnie! Tylko on chyba tego nie rozumial, zle pojeta duma nie pozwolila mu ustapic. Moze gdyby ona zainicjowala rozmowe i
zaprosila go na slub? A gdyby odmowil? Byloby jeszcze gorzej. Ona jednak wolala schodzic mu z drogi, zamiast probowac pojednania. W gruncie rzeczy meli podobne charaktery, tyle, ze ona z czasem pojela, ze nie tedy droga i wobec swoich dzieci zmienila metody wychowawcze. On natomiast pozostal przy tych, jakie stosowal jego ojciec. Coz, czasy byly inne, dzieci i ryby glosu nie mialy, a kazdy dorosly musial miec posluch i autorytet wynikajacy li tylko z wieku. Teraz jest inaczej, mlodziez jest bardziej swiadoma swoich praw, bardziej krytyczna w stosunku do doroslych, pewniejsza siebie, bardziej samodzielna niz oni byli w ich wieku.
- Moze to i lepiej? - pomyslala - Gdybym ja miala charakter mojej corki, pewnie nie bylabym taka bierna i nie znosila w pokorze i milczeniu sytuacji w domu.
Nagle zastesknila za swoja corka, chcialaby ja juz miec przy sobie, pogadac, przytulic.
- Jeszcze tydzien i wroca do domu - pocieszyla sie szybko. Ogarnela wzrokiem pokoj, poprawila o milimetr i tak rowno lezace ksiazki i wyszla.
Przypominam, ze wczesniejsze opowiesci sa do przeczytania w zakladkach na gorze.
Życie pisze swoje scenariusze,tylko umiejętne postępowanie może przynieść dobre rezultaty.
OdpowiedzUsuńNie jesteśmy wolni od błędów,może czasami warto spojrzeć na życie z innego punktu widzenia.
Zeby tylko ludzie chcieli uczyc sie na swoich bledach, ale niektorzy tkwia w swoich blednych przekonaniach przez cale zycie. A moze tych bledow wcale nie dostrzegaja...
UsuńWłaśnie!Uczyć się na swoich błędach to zasada mądrych ludzi,a uczyć się na czyichś jest rzekomo zasadą geniuszy.Tylko głupcy nie widzą swoich błędów i nic nie zmienia ich w przekonaniu że mają rację.
UsuńJa mam specyficzny sposób wychowywania dzieci(młodzieży 19 i 17 lat) i bardzo dawno temu wyciągnęłam dużo wniosków z obserwacji życia rodzinnego,którym kierowała moja matka.Ale o tym nie będę pisać...
Moje dzieci to moje kumple!Zazdroszczę sama sobie tego co udało mi się stworzyć jeśli chodzi o nasze specyficzne kumplostwo!
Pozdrawiam Grażynę! I niech się uśmiechnie ;)
Moze to znak czasow, tamtych czasow. Teraz wszystko sie zmienilo, ludzie sa bardziej swiadomi, jak wychowywac swoje dzieci. Niektorzy nawet dostaja hyzia w druga strone i w ogole nie wychowuja, nazywajac to wychowaniem bezstresowym.
UsuńPozdrowka!
Smutek , przygnębienie :(
OdpowiedzUsuńOd lat i bez nadziei na poprawe.
Usuńno tak rząd się sam wyżywi...Moja mama nie imała żadnych oporów przed czytaniem i komentowaniem tego co napisałam. Teraz adresu bloga nie ma:D ostatnio próbowała coś tam sprytem że niby ma ale to co niby napisałam to nie pokrywa się z prawdą.
OdpowiedzUsuńKazdy czlowiek potrzebuje kawalka intymnosci, w ktorym moze zlozyc swoje tajemnice, ktore maja byc tylko dla niego. Trzeba te tajemnice szanowac, w przeciwnym razie zwiazek nie ma sensu.
UsuńJak dobrze, że Grażyna ma dobry kontakt z dziećmi i że wspaniale udało jej sie je wychować! To jej radosć i ucieczka przed niewesołymi rozmyslaniami o całej reszcie. To jej własne budowanie świata. Bo tyle właściwie mozna tylko zrobić - tak uprawiać własne poletko, by odwdzięczało sie zdrowym, cieszącym oczy owocem.Chociaż nie zawsze to przecież wystarcza. Czasem mimo najlepszego postepowania i chęci owoc jest robaczywy, albo w sprzeciwie do otaczajacego, pełnego sprzecznosci świata wcale nie chce rosnąc, jak Oskar z "Blaszanego bębenka".
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiam z chłodnego dzisiaj Podkarpacia!
P.s.
Widze Panterko, że obie mamy fioletowo-rózowego hopla!:-))
U nas stosunkowo cieplo jak na te pore roku, oby tak zostalo na weekend.
UsuńNie kazdy wyciaga wnioski, np. ojciec Grazyny. Jego nic nie nauczyly przykre doswiadczenia z wlasnego dziecinstwa. Z jednej strony jest uczuciowym czlowiekiem, ale chowa wszystkie emocje wewnatrz, pozostajac na zewnatrz czlowiekiem zimnym i bezkompromisowym.
Przesylam troche niemieckiego ciepelka na Podkarpacie
A ja sobie to zostawię na spokojny wieczór. Teraz tylko wydrapałam na ekranie "TU BYŁAM". :)
OdpowiedzUsuńNo i teraz mam ekran poryrany :(
UsuńDobrze jest, jeśli rodzice potrafią uczyć się na błędach swoich rodziców, na szczęście Grażyna to umiała i nie powielała tych najgorszych wzorców.
OdpowiedzUsuńA dzieci to wyczuwają bezbłędnie, wiedzą, kiedy jest się z nimi uczciwym, a kiedy się ściemnia. Potem od traktowania przez rodziców zależy przez wiele lat, a u niektórych przez większość życia, ich poczucie własnej wartości.
Czekam na kolejną część :)
Szkoda tylko, ze jej ojciec nie mial tyle rozsadku, co ona. Na pewno zyloby sie wszystkim lepiej. Przewidzialam jeszcze trzy odcinki i rok zostanie zakonczony ;)
Usuńprzeczytałam dzisiaj jednym tchem
Usuńiw ma rację, obyśmy wszyscy nie powielali naszych rodziców
mnie się udało, mam nadzieję, chociaż czasem krzyknę i wówczas mnie boli, może nie mniej niż moje dzieci
nigdy ich nie uderzyłam i nie uderzę, nie poniżyłam i nie poniżę
wiem jak to boli
czekam na następne odcinki i na kolejny rok ;)
Kolejnych lat juz nie bedzie, zakoncze ten i juz. Nie moge Was zanudzac, moze wymysle cos innego.
UsuńBrawo dla Grażyny, potrafiła swoje dzieciństwo podkreślić grubą kreską. Jest świetną matką, "na przekór" własnym doświadczeniom.
OdpowiedzUsuńJej wlasne dziecinstwo nie pozostalo bez wplywu na jej dalsze zycie, ale w stosunku do swoich dzieci umiala wysnuc wlasciwe wnioski.
UsuńJakaś iskierka w życiu Grażyny się pojawiła w końcu :) Przynajmniej w tym odcinku i fragmencie o dzieciach.
OdpowiedzUsuńNo nie mozna miec przez cale zycie pod gorke, w koncu wysilki musza zostac jakos nagrodzone.
UsuńA ja myślę, że Grażyna jakoś przenosi na swoje dzieci tragedię swojego dzieciństwa. Niestety tak zazwyczaj jest. Może np. jest wciąż smutna, zamyślona, dzieci czują, że jest nieobecna duchem, że wciąż najbardziej na świecie pragnie miłości swojego ojca i od niej uzależnia swoją wartość.
OdpowiedzUsuńMoże...
Masz troche racji, ona nie moze byc calkiem szczesliwa. Zeby dawac milosc, trzeba ja rowniez dostawac, inaczej powstaje deficyt.
UsuńMożna dawać ją samemu sobie i wtedy nie ma deficytu, a może jest mniejszy, a może tylko bywa mniejszy. Tak czy siak, warto.
UsuńKiedy czlowieka nikt nie umacnia w przekonaniu, ze na milosc zasluguje, nie bedzie mogl pokochac siebie. Ani rodzice nie przekonali Grazyny, ani maz jej nie mowi, a od dzieci trudno takich wyznan oczekiwac. Ona nie wierzy, ze jest warta kochania.
UsuńOch życie!
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Masz ode mnie wiadomosc na fb, koniecznie przeczytaj. Wazne!
UsuńSciskam.
...mądrze robi, ale i tak bije smutkiem...
OdpowiedzUsuńWbrew temu, co niektorym sie wydaje, wydarzenia z dziecinstwa klada sie cieniem na cale dalsze zycie.
UsuńGrażyna ma swoje życie, ale zdjęcie dzięcioła zielonego- rewelacja:)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem dumna, ze udalo mi sie go pochwycic w obiektyw.
UsuńGrażyna jest bardzo mądrą kobietą, myślę że musiała wcześnie dorosnąć.
OdpowiedzUsuńI tak, i nie. Ona juz urodzila sie stara ;)
UsuńPrzez zajscia w dziecinstwie wyrosla wprawdzie na kobiete rozsadna, zdyscyplinowana, ale brak jej skrzydel, ktore zostaly jej podciete. Nie ma sily przebicia, brak jej poczucia wlasnej wartosci. To juz nie jest do odbudowania.
Nie spisuj jej na straty. A cuda? Cuda się nie zdarzają?
UsuńBo ja wiem? Zobaczymy, jak sie sprawa rozwinie.
Usuń