Usmiech nie jest wylacznie przypisany do dobrych ludzi. Psychopaci takze lubia sie usmiechac.
Banery, ordery i inne bajery
▼
wtorek, 12 czerwca 2018
Siedziba Fundacji Sielmanna.
Zrodlo Wikipedia, autor von Lencer
Z pewnoscia wielu z Was nazwisko Hansa Sielmanna nie jest obce, szczegolnie milosnikom filmow przyrodniczych. Urodzil sie w 1917 roku, zmarl w 2006, a jego namietnosc do zdjec i filmow przyrodniczych zaczela sie jeszcze przed wojna. Wspolpracowal z takimi slawami jak Bernhard Grzimek, zoolog i lekarz weterynarii, urodzony w... Nysie. Sielmann zas studiowal biologie i zoologie na... Reichsuniversität Posen (Uniwersytet Rzeszy w Poznaniu). Obaj mieli wiec powiazania z obecnymi terenami polskimi, choc wtedy... no coz, byly niemieckie. Sielmann wiele podrozowal, nakrecil niezliczone filmy, honorowany byl wieloma odznaczeniami za zaangazowanie w ochrone zwierzat. W 1988 roku nakrecil film Zwierzeta w cieniu granicy (Tiere im Schatten der Grenze) i od tego czasu bardzo angazowal sie, by tzw. strefe smierci na granicy DDR-RFN uznac za teren chroniony dla zwierzat. Chodzilo o calosc niemiecko-niemieckiej granicy, o dlugosci 1400 km, Sielmann chcial uczynic z tego terenu zielona wstege Niemiec (zdjecie z prawej, mozna powiekszyc klikiem). W miedzyczasie ta niemiecka zielona wstega stala sie czescie znacznie wiekszego projektu, mianowicie zielonej wstegi Europy, o ktorej mozna przeczytac TUTAJ, niestety nie ma po polsku, bo i Polski w niej nie ma. Szkoda.
W roku 1994 Sielmann zalozyl fundacje wlasnego nazwiska, z siedziba w bylym majatku Gut Herbigshagen niedaleko Duderstadt. Celem fundacji jest zakup i opieka nad biotopami, gdzie mozna by osiedlac zagrozone gatunki zwierzat. Sielmann zmarl wprawdzie w Monachium, ale spoczywa na terenie swojej fundacji, w niewielkiej kaplicy sw. Franciszka z Asyzu, do ktorej niestety nie dotarlismy z racji straszliwego upalu, ale ktorej zdjecia mozna obejrzec na stronie Sielmanna w wikipedii (KLIK).
Kiedy bylismy ostatni raz w Duderstadt, jeszcze z Kirunia (KLIK), a byl to rok 2012, juz wtedy wpadly mi w oko informacje o polozonej niedaleko Fundacji Sielmanna i juz wtedy obiecalismy sobie, ze ja odwiedzimy. Minelo 6 lat... ale ponoc lepiej pozno niz wcale.
Ponizej kilka(dziesiat) migawek z naszej wycieczki. Szczegolnie podobaly mi sie porozstawiane na calym terenie rzezby zwierzat, glownie w drewnie, ale i w metalu, realistyczne albo stylizowane. Na parkingu stal biletomat, wejscie kosztowalo 1 euro, ale nikt nie pilnowal, a jednak wszyscy grzecznie zaopatrywali sie w bileciki, z ktorych zysk idzie w calosci na rzecz fundacji.
Tablica z planem obiektu
To dlugie w poprzek to grzmija
Czesc szkolno-konferencyjna
Wszystko pieknie ukwiecone
Droga przez las
Glowny budynek fundacji
Dziad z budka legowa, kolejne budki na scianie budynku
Wypchane zwierzaki w gablotkach. Lis i zajac
Ptaki drapiezne
Zbik
Kuna, lasica, borsuk i ptaszki
Zubr, koza i paw w piramidzie
Jelen i Toyka
Slimak, slimak pokaz rogi...
Dziedziniec
Wydra w brazie (bronzie)
Wejscie do stajni. Tu tez wszystko pieknie ukwiecone
Lowiecki i kozule
Osiolki
Dla Ninki tez cos
Pelno tam jaskolek, trzeba uwazac, zeby z gory nie oberwac
Bardzo rogaty cap
Architektura tej stajni tez budzi zachwyt
Na tylach wybieg dla drobiu z sadzawka
To swintuch w piruetach. Chyba swintuch
Paf
Dzikun
Sowy
Motyl
Pszczolki
Rzezby ze zlomu
Chyba dzieciol
Madra sowa
Studnia
Duzo kwiatow i...
... wiecej owadow niz gdzie indziej
Kukuryk
Hotel dla owadow 10-gwiazdkowy
Burek odmowil wspolpracy, trzeba bylo woda poratowac
Modliszka czy inny pasikonik
Wielostopniowe grzadki
Staw totalnie zarosniety rzesa
Ptaszki na gniezdzie
Bardzo fajny tor przszkod dla sprawnych
Na koncu toru klatka dla niegrzecznych dzieci
No i staly punkt programu, juz w Duderstadt
Chcielismy jeszcze polazic po miescie, ale zaczelo sie groznie chmurzyc, powialo groza, a nawet spadly pierwsze niewielkie krople deszczu. Zapakowalismy sie wiec do auta i ruszylismy do domu. Ale prawdziwa jazda zaczela sie wlasnie wtedy. Odpalilismy nawigacje, wbilam DO DOMU i jedziem! Nie znamy az tak dobrze tamtego terenu, ale kiedy zaczelismy podjezdzac od nowa do Sielmann Stiftung, pomyslalam sobie, ze to ja cos nie tak nacisnelam, bo ostatnim celem wklikanym bylo wlasnie tam. Jeszcze raz wbilam DO DOMU, pojechalim. Ale cos mi ta droga wygladala inaczej niz w tamta strone, no czlowiek zapamietuje pewne szczegoly, a tu nic, wszystko obce. Ale jedziemy, jak baba nas prowadzi:
- skrecic w ulice A
- za 200m w ulice B
- a teraz w ulice C
Ja pacze, a my som na drodze, ktora juz jechalismy. No to od nowa nastawiam te cholere, ktora dotad nie robila nam zadnych afrontow. Pisze: Getynga, tu-i-tu. START! Jadziem.
- skrecic w ulice A
- za 200m w ulice B
- a teraz w ulice C
Qrna! Wozi nas w kolko! A tu znikad pomocy, bo jestesmy na pelnym zadupiu, w jakiejs blizej nieokreslonej wiosce, nie ma zadnych drogowskazow, ani tubylcow, coby spytac. Dramat! Juz chcialam jej przyladowac z liscia, zeby jej rozum na miejsce wrocil, a tu nagle... jak nie blysnie, jak nie walnie! Mysle sobie acha, burza, zaklocenia, satelita nie ma z nami polaczenia, a ta pinda kaze jezdzic w kolko, bo inaczej nie umie. Sama zabladzila bzdziagwa jedna! Wiecej na czuja niz inaczej pojechalismy wbrew jej swiatlym poradom w zupelnie inna strone, byle tylko wydostac sie z tego zakletego kregu ulic A, B i C. Wtedy i ona jakos zalapala blusa i zaczela nas prowadzic jak nalezy. Ale cosmy dodatkowych kilometrow narobili przez nia, to nasze.
Nawet nie przypuszczalam, a powinnam, ze podczas burzy moga wystapic zaklocenia nawigacji.
Bardzo inspirujacy teren. O fundacji nie slyszalam i gdy zlapie troche oddechu, poszukam cos na temat. Grzimkiem zaczytywalam sie zachlannie w mlodosci, bo juz od dziciecia mialam fiola na punkcie zywiolków, a w grajdolku funkcjonuje jako odzwierzecy SOS (wlasnie przedwczoraj ratowalam zycie pieknego, sporego weza, który wlazl kolezance do garazu i wywolal spora panike).
I tak fart, zescie w srodku jakiej rzeki nie wyladowali :))). Mundrych nawigacji unikam i jeszcze mi sie nie zdarzylo tak sie pogubic :).
Nie no, oprocz sluchania nawigacji, wlaczamy myslenie i raczej do rzeki bysmy nie wjechali, choc zdarzylo sie slubnemu wjechac na zakaz, bo nawigacja go prowadzila. :)) Ja niby o Sielmannie wczesniej slyszalam, ale dopiero po wycieczce zaczelam sie dogrzebywac szczegolow. To Ty jestes lapaczka grzmij? :o
Nawigacja to ciekawa sprawa, my mamy taką Krystynę, której lubimy dla rozrywki posłuchać "a teraz lekko w prawo", a tu skręt o 90 st. Odwiedziłaś wspaniałe miejsce, dziękuję za przedstawienie postaci Sielmanna, bo nie miałam o niej pojęcia. Dość przypomina mi postać Davida Attenborough.
Ciekawa postać i ciekawe miejsce. Chociaż wcześniej o nich nic nie wiedziałam. Coś w tym jest, że blogi są kopalnią wiedzy. A nawigacja? No cóż, słyszałam o przypadku, kiedy zaprowadziła właściciela nad jezioro, chociaż to nie było jego docelowe miejsce wyprawy. Pozdrawiam
Nas kiedys zaprowadzila droga, gdzie byl zakaz. Ja widzialam ten zakaz, moj kierowca wierzyl na slowo nawigacji. No i scigal nas lesniczy, ale jakos szczesliwie nie zaplacilismy mandatu, bo wine zgonilismy na gupia nawigacje. :))
No coz, jesli zwierze padlo, to chyba lepiej je wypachac do celow szkoleniowych, niz wyrzucic na smietnik. Nie wierze bowiem, ze Silmann bral zwierzeta od mysliwych.
Wydaje mi sie ze w wypadku opisanych zaklocen dzialania GPS wartaloby skorzystac z Google Map - to nie powinno byc zaklocone burza a podali by Ci mape potrzebnej trasy, w dodatku z rozpiska. Nie mialam okazji przekonac sie czy dobrze rozumuje ale nastepnym razem warto sprawdzic. Przy okazji - co sie stalo z dojsciem do Ciotki Dobra Rada jako ze zniknelo?
Dojscie do Ciotki jest stale otwarte. Na boku po prawej stronie jest O CZYM PANTERA PISZE, czyli wszystkie tzw. etykiety i wystarczy najechac kursorem na CIOCIA DOBRA RADA, kliknac i masz wszystkie wpisy na temat. :) A gdzie niby mialabym odczytywac te mapy Googla? W telefonie? Musialabym miec lepszy wzrok, bo bez okularow g***o widze. Rozumujesz na pewno dobrze, tam rzeczywiscie moglabym zobaczyc nie tylko, gdzie aktualnie jestem, ale poszukac drogi wyjazdu. No ale nie zabieram okularow na wycieczki, bo mi na ogol nie sa potrzebne. :)))
Tak, Pantero, z telefonu, o czym powinnam od razu wspomniec. Pamietaj ze GPS to przyrzad ktory moze zawiesc i nie tylko przez pogode a komorka bardziej pewna. Wyglada ze wolisz GPS co jest ok ale w razie klopotu mapa google jest opcja i kolem ratunkowym i dobrze o tym pamietac. Ja tez musze miec okulary na nosie by czytac na komorce a unikam tego w czasie jazdy. Co robie wowczas? - zjezdzam na pobocze czy parking, odnajduje co mi trzeba, "rejestruje "w glowie i jade dalej. Pantero - naprawde dobrze miec zapasowe wyjscie a nie polegac tylko na jednym. Dzieki za zaGPS-owanie mnie do Dobrej Rady :)
I od biedy mozna sobie ten mimi ekranik powiekszyc, zeby cos zobaczyc. Nie no, technika czasem zawodzi, ale bez niej jak bez reki. Jezdze tak sobie i mysle, jak ja wczesniej nie udusilam sie bez klimy, jak trafialam bez nawigacji i takie tam. Jakos jednak sie zylo, a nawet funkcjonowalo to wszystko. :)))
Swieta racja :) Popatrz jak duzo sie zmienilo technologicznie tylko podczas naszego zycia - pierwszy tv zobaczylam na wlasne oczy gdy mialam ok 10 lat. Nie ma watpliwosci ze to wszystko ulatwia zycie, kontakty itd. Wroce do poruszonego tematu i dodam ze korzystanie z komorkowego google powinno byc proste w Twym przypadku jako ze czesto jestes na wycieczkach z mezem i mozesz jemu zlecic patrzenie w telefon i przekazywanie Ci instrukcji. Nie przyjmuj tego jako przymuszanie jedynie podanie innej opcji w razie niesprawnosci GPS-u.
Byloby trudno, bo to on siedzi za kierownica. :))))) Ja musze wiec slepic w navi albo w telefon. A poza tym wydaje mi sie, ze jesli sa zaklocenia w lacznosci z satelita, to i w telefonie moga wystapic podczas burzy, jak pokazuje przyklad Boguski. ;)
Ale was nosi ;)) Bylam tam kiedys, to juz pare(nascie?) lat temu, widze, ze troche sie zmienilo, wiele doszlo. Ale fakt, piekne miejsce, wiele ciekawostek mozna tam zalapac. A kiedy wybieracie sie do Alte Kolonialschule? ;) (Witzenhausen)
Niedaleko Witzenhausen bylismy w Erlebnispark Ziegenhagen. A co jest w tej szkole ciekawego do ogladania? I w ogole wez pod uwage, ze jezdzic mozemy tylko tam, gdzie pieski sa mile widziane, bo Burek zawsze jezdzi z nami.
Bardzo to wszystko interesujace i super zdjecia. Dzieki Twoim podrozom mam okazje uczyc sie czegos nowego. GPSom nie ufam, drukowana mapa z google jeszcze mnie nigdy nie zawiodla.
Wycieczka i zwiedzanie super, a jeszcze Wasza zwierzyna płowa, to...Zabawę z nawigacją miałam, jak wyjeżdżałam na Watrowisko, bo trafiłam na burzę w Częstochowie, tuż za znakiem Częstochowa i nawigacja prowadziła mnie, a raczej próbowała prowadzić mnie po różnych zakamarkach Częstochowy. Nadrobiłam ponad 15 kilometrów i nawet miałam ochotę wystawić blondynkę za okno, tylko przypomniałam sobie, że jest w fonie i ciężko by było mi się obyć bez niego. Może chciała, żebym wlazła na jasną Górę, ale ja daleka od tego...
Ani chybi, to byla jakas pisowska nawigacja w tym Twoim telefonie. :))) Kiedy nas tak wodzilo po manowcach, zaraz mi sie przypomniala nasza rozmowa i Twoje problemy nawigacyjne w swietym miescie.
Bardzo interesujące miejsce. Zabawne rzeźby i Toyka z jeleniem ;-))) Co do błądzenia , to my bez nawigacji w zimę , nocą wracając z innego miasta pobłądziliśmy strasznie. Już myślałam że będziemy w lesie nocować i zamarzniemy do rana , bo w aucie popsuło się ogrzewanie. Jak już traciłam nadzieję to mężuś na czuja wywęszyl jakieś światełko - okazało się że zjazd na autostradę. Okazało się że jechaliśmy kupę kilometrów w przeciwną stronę:/ Jaką ulgę poczułam jak już widziałam znaki i drogę do momu , nie do opisania ! ;-)))
Oesu! Latem to jeszcze, mozna spokojnie przekimac w aucie, ale zima to juz niebezpiecznie. No i w Polsce oznaczenia na drogach pozostawiaja tez wiele do zyczenia. Teraz juz troche sie poprawilo.
Fajne miejsce i cudny ogród, dziedziniec przypomina mi TROCHĘ gumno z oborą. Rzeźby faktycznie nieco ten, no, stylizowane:) Ale Toyka z leleniem absolutnie wymiata!
Bardzo inspirujacy teren. O fundacji nie slyszalam i gdy zlapie troche oddechu, poszukam cos na temat. Grzimkiem zaczytywalam sie zachlannie w mlodosci, bo juz od dziciecia mialam fiola na punkcie zywiolków, a w grajdolku funkcjonuje jako odzwierzecy SOS (wlasnie przedwczoraj ratowalam zycie pieknego, sporego weza, który wlazl kolezance do garazu i wywolal spora panike).
OdpowiedzUsuńI tak fart, zescie w srodku jakiej rzeki nie wyladowali :))). Mundrych nawigacji unikam i jeszcze mi sie nie zdarzylo tak sie pogubic :).
Nie no, oprocz sluchania nawigacji, wlaczamy myslenie i raczej do rzeki bysmy nie wjechali, choc zdarzylo sie slubnemu wjechac na zakaz, bo nawigacja go prowadzila. :))
UsuńJa niby o Sielmannie wczesniej slyszalam, ale dopiero po wycieczce zaczelam sie dogrzebywac szczegolow.
To Ty jestes lapaczka grzmij? :o
Grzmiji jeszcze tutaj nie spotkalam, ale rozmaite beznogie owszem :).
UsuńWszystkie beznogie to grzmije. :)))
UsuńCiekawe miejsce do zwiedzania. Rzezby wykonane w drewnie idealnie pasuja do klimatu tego miejsca, a Toya ma piekne zdjecie pamiatkowe z jeleniem.
OdpowiedzUsuńNawet upozowala sie podobnie jak jelen. :)))
UsuńTo zdjęcie mnie rozwaliło!
UsuńBurek wyrasta na gwiazde. :)))
UsuńBardzo bardzo ciekawe!
OdpowiedzUsuńPrawda? Mnie tez bardzo zaciekawilo.
UsuńZdjecie Toyki pierwsza klasa! Dwa jelenie :))))
OdpowiedzUsuńCiekawa wycieczka, jak zwykle zreszta, rzezby fantastyczne :)
Jeden jelen bez rogow. :)))
UsuńTen bez rogow to była .. jelenica. Czyli łania sie kłania. Ladna ekskursja.
UsuńAch, wiec Burek aspiruje do bycia zwierzyna plowa. :)))
UsuńTak. A jelen tez nie ma rogow.
UsuńJelen ma, lania nie.
UsuńNawigacja to ciekawa sprawa, my mamy taką Krystynę, której lubimy dla rozrywki posłuchać "a teraz lekko w prawo", a tu skręt o 90 st. Odwiedziłaś wspaniałe miejsce, dziękuję za przedstawienie postaci Sielmanna, bo nie miałam o niej pojęcia. Dość przypomina mi postać Davida Attenborough.
OdpowiedzUsuńSielmann to nie ta liga z Attenborough, ale krecil rowniez bardzo ciekawe filmy przyrodnicze. W Niemczech jest bardziej znany z wiadomych przyczyn.
UsuńCiekawa postać i ciekawe miejsce. Chociaż wcześniej o nich nic nie wiedziałam. Coś w tym jest, że blogi są kopalnią wiedzy. A nawigacja? No cóż, słyszałam o przypadku, kiedy zaprowadziła właściciela nad jezioro, chociaż to nie było jego docelowe miejsce wyprawy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNas kiedys zaprowadzila droga, gdzie byl zakaz. Ja widzialam ten zakaz, moj kierowca wierzyl na slowo nawigacji. No i scigal nas lesniczy, ale jakos szczesliwie nie zaplacilismy mandatu, bo wine zgonilismy na gupia nawigacje. :))
UsuńNa widok grubodupcewa umarłam z zachwytu!
OdpowiedzUsuńWszystko pięknie, ale gdy widzę wypchane zwierzęta, dostaję drgawek.
No coz, jesli zwierze padlo, to chyba lepiej je wypachac do celow szkoleniowych, niz wyrzucic na smietnik. Nie wierze bowiem, ze Silmann bral zwierzeta od mysliwych.
UsuńNawet jeśli padło - to jest tak samo okropne jak relikwie.
UsuńInaczej widzi sie na obrazku albo w telewizorze, a inaczej na wlasne oczy, chocby wypchane.
UsuńNa własne oczy jest najgorzej.
UsuńE tam, nie robia jakiegos strasznego wrazenia.
UsuńWydaje mi sie ze w wypadku opisanych zaklocen dzialania GPS wartaloby skorzystac z Google Map - to nie powinno byc zaklocone burza a podali by Ci mape potrzebnej trasy, w dodatku z rozpiska. Nie mialam okazji przekonac sie czy dobrze rozumuje ale nastepnym razem warto sprawdzic.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji - co sie stalo z dojsciem do Ciotki Dobra Rada jako ze zniknelo?
Dojscie do Ciotki jest stale otwarte. Na boku po prawej stronie jest O CZYM PANTERA PISZE, czyli wszystkie tzw. etykiety i wystarczy najechac kursorem na CIOCIA DOBRA RADA, kliknac i masz wszystkie wpisy na temat. :)
UsuńA gdzie niby mialabym odczytywac te mapy Googla? W telefonie? Musialabym miec lepszy wzrok, bo bez okularow g***o widze. Rozumujesz na pewno dobrze, tam rzeczywiscie moglabym zobaczyc nie tylko, gdzie aktualnie jestem, ale poszukac drogi wyjazdu. No ale nie zabieram okularow na wycieczki, bo mi na ogol nie sa potrzebne. :)))
Tak, Pantero, z telefonu, o czym powinnam od razu wspomniec.
UsuńPamietaj ze GPS to przyrzad ktory moze zawiesc i nie tylko przez pogode a komorka bardziej pewna. Wyglada ze wolisz GPS co jest ok ale w razie klopotu mapa google jest opcja i kolem ratunkowym i dobrze o tym pamietac.
Ja tez musze miec okulary na nosie by czytac na komorce a unikam tego w czasie jazdy. Co robie wowczas? - zjezdzam na pobocze czy parking, odnajduje co mi trzeba, "rejestruje "w glowie i jade dalej.
Pantero - naprawde dobrze miec zapasowe wyjscie a nie polegac tylko na jednym.
Dzieki za zaGPS-owanie mnie do Dobrej Rady :)
I od biedy mozna sobie ten mimi ekranik powiekszyc, zeby cos zobaczyc. Nie no, technika czasem zawodzi, ale bez niej jak bez reki. Jezdze tak sobie i mysle, jak ja wczesniej nie udusilam sie bez klimy, jak trafialam bez nawigacji i takie tam. Jakos jednak sie zylo, a nawet funkcjonowalo to wszystko. :)))
UsuńSwieta racja :)
UsuńPopatrz jak duzo sie zmienilo technologicznie tylko podczas naszego zycia - pierwszy tv zobaczylam na wlasne oczy gdy mialam ok 10 lat. Nie ma watpliwosci ze to wszystko ulatwia zycie, kontakty itd.
Wroce do poruszonego tematu i dodam ze korzystanie z komorkowego google powinno byc proste w Twym przypadku jako ze czesto jestes na wycieczkach z mezem i mozesz jemu zlecic patrzenie w telefon i przekazywanie Ci instrukcji.
Nie przyjmuj tego jako przymuszanie jedynie podanie innej opcji w razie niesprawnosci GPS-u.
Byloby trudno, bo to on siedzi za kierownica. :))))) Ja musze wiec slepic w navi albo w telefon. A poza tym wydaje mi sie, ze jesli sa zaklocenia w lacznosci z satelita, to i w telefonie moga wystapic podczas burzy, jak pokazuje przyklad Boguski. ;)
UsuńCzyzby ten Grzimek chodzil do mojej slynnej szkoly :-) Moze i ja slawna zostane? :-)))
OdpowiedzUsuńDoszukalam sie, ze chodzil do Realnego Gimnazjum w Nysie. Czy to wlasnie Twoja szkola?
UsuńA Ty juz jestes slawna. ;)
Ale was nosi ;))
OdpowiedzUsuńBylam tam kiedys, to juz pare(nascie?) lat temu, widze, ze troche sie zmienilo, wiele doszlo. Ale fakt, piekne miejsce, wiele ciekawostek mozna tam zalapac.
A kiedy wybieracie sie do Alte Kolonialschule? ;) (Witzenhausen)
Niedaleko Witzenhausen bylismy w Erlebnispark Ziegenhagen. A co jest w tej szkole ciekawego do ogladania? I w ogole wez pod uwage, ze jezdzic mozemy tylko tam, gdzie pieski sa mile widziane, bo Burek zawsze jezdzi z nami.
UsuńVölkerkundemuseum, ponoc dosc ciekawe, ale co i ja i jak z pieskami, nie wiem niestety.
UsuńJak pokazal przyklad muzeum w Einbeck, z pieskami raczej nie wolno, wiec odpada.
UsuńBardzo to wszystko interesujace i super zdjecia. Dzieki Twoim podrozom mam okazje uczyc sie czegos nowego.
OdpowiedzUsuńGPSom nie ufam, drukowana mapa z google jeszcze mnie nigdy nie zawiodla.
Ale jakie te nawigacje wygodne! Nawet ostrzegaja o korkach i radarach. I tak ladnie mowia... :))) Ale nieodporne sa na burze.
UsuńA mnie to gadanie wlasnie wkurwia:))) a ostrzezenia o korkach to sa na biezaco na wyswietlaczach autostrad.
UsuńTaaa, moze u Was, bo my nie mamy wyswietlaczy :)))
UsuńNa tunele tez nie.
OdpowiedzUsuńNo dobra, ale z tunelu latwo wyjechac, ma tylko dwa konce. ;)
UsuńPięknie się szlajacie :)))
OdpowiedzUsuńPoki jeszcze sily i mozliwosci, to sie szlajamy, bo kto wie, co bedzie jutro.
UsuńPiekne te wasze ostatnie wyprawy :)
OdpowiedzUsuńJak wyzej u Marii napisalam, poki sil i srodkow, to sobie zwiedzamy.
UsuńWycieczka i zwiedzanie super, a jeszcze Wasza zwierzyna płowa, to...Zabawę z nawigacją miałam, jak wyjeżdżałam na Watrowisko, bo trafiłam na burzę w Częstochowie, tuż za znakiem Częstochowa i nawigacja prowadziła mnie, a raczej próbowała prowadzić mnie po różnych zakamarkach Częstochowy. Nadrobiłam ponad 15 kilometrów i nawet miałam ochotę wystawić blondynkę za okno, tylko przypomniałam sobie, że jest w fonie i ciężko by było mi się obyć bez niego. Może chciała, żebym wlazła na jasną Górę, ale ja daleka od tego...
OdpowiedzUsuńAni chybi, to byla jakas pisowska nawigacja w tym Twoim telefonie. :)))
UsuńKiedy nas tak wodzilo po manowcach, zaraz mi sie przypomniala nasza rozmowa i Twoje problemy nawigacyjne w swietym miescie.
Bardzo interesujące miejsce. Zabawne rzeźby i Toyka z jeleniem ;-)))
OdpowiedzUsuńCo do błądzenia , to my bez nawigacji w zimę , nocą wracając z innego miasta pobłądziliśmy strasznie. Już myślałam że będziemy w lesie nocować i zamarzniemy do rana , bo w aucie popsuło się ogrzewanie. Jak już traciłam nadzieję to mężuś na czuja wywęszyl jakieś światełko - okazało się że zjazd na autostradę. Okazało się że jechaliśmy kupę kilometrów w przeciwną stronę:/
Jaką ulgę poczułam jak już widziałam znaki i drogę do momu , nie do opisania ! ;-)))
Oesu! Latem to jeszcze, mozna spokojnie przekimac w aucie, ale zima to juz niebezpiecznie. No i w Polsce oznaczenia na drogach pozostawiaja tez wiele do zyczenia. Teraz juz troche sie poprawilo.
UsuńFajne miejsce i cudny ogród, dziedziniec przypomina mi TROCHĘ gumno z oborą. Rzeźby faktycznie nieco ten, no, stylizowane:) Ale Toyka z leleniem absolutnie wymiata!
OdpowiedzUsuńNo fakt, Toyczyk ustawil sie do tego zdjecia perfekcyjnie. :)))
UsuńA rzezby byly naprawde fajne, moze na zdjeciach tak tego nie widac.