Banery, ordery i inne bajery

poniedziałek, 10 września 2018

Jakie widoki!

Sobota zaczela sie obiecujaco i choc poranek byl rzeski, by nie powiedziec zimny, to slonce robilo co moglo, zeby dzien ocieplic. Kocham taka pogode, swietnie sie spaceruje, pot po tylku nie plynie, a widoki rekompensuja pewne niewygody. Ale od poczatku.
Podjechalismy nad Weende-Bach-Stausee z zamiarem pospacerowania po okolicznych polach. Tak, jak przed trzema laty wloczylismy sie tam z Kirunia (TUTAJ). Wtedy trwaly prace przy nowej tamie,  jeziorko bylo calkiem wyschle, a my spacerowalismy po jego dnie, za to pomost byl w budowie.  Ehhh... wspomnienia...
Tego dnia Toyka od razu poleciala na pomost, ale nie odwazyla sie skoczyc z niego do wody, choc ta woda bardzo ja interesowala.




Bylo tam tak spokojnie, pusciutko i prawie bezludnie. Z trzema dziewczynami siedzacymi na pomoscie Toyka grzecznie sie przywitala, pewnie w nadziei na jakis smakolyk. Dopiero jednak, kiedy zeszlismy na brzeg, Toya znalazla sie w swoim zywiole. My siedzielismy na lawce, ona prawie nie wychodzila z wody, choc czasem wchodzila do niej dosc nieprzystojnie, z zadkiem zadartym do samego nieba.






W koncu ruszylismy sie, bo nie pojechalismy tam siedziec nad woda i zachwycac sie wlasnym psem. Postanowilismy najpierw tradycyjnie obejsc jeziorko dokola, a potem ewentualnie gdzies zboczyc.

Po drugiej stronie majaczyla gorka, ktora miala byc naszym celem

Jakies smetne resztki tych nadwodnych smierdziuchow

Sa juz tegoroczne palki

Lyski plywaly synchronicznie

Pytanie do botanicznych ekspertek: co to jest i czy jadalne?

Owoce dzikiej rozy akurat znam
Zawedrowalismy na tame, z ktorej widok na jeziorko nieodmiennie mnie zachwyca. Burek oczywiscie latal, jakby mu kto soli na ogon nasypal, odbiegala tak daleko, ze ledwie ja na zdjeciu widac. Tam spotkalismy labedzia rodzine z trojka dzieci, z ktorych jedno bylo jakies takie opoznione w rozwoju i roznilo sie od pozostalej dwojki.


Widzicie Burka? Mozna powiekszyc klikiem




Zatoczylismy kolo, znow znalezlismy sie w punkcie wyjscia, skad poszlismy na wlasciwy spacer. Tym razem jednak obralismy inna trase i nie pozalowalismy. Szlismy najpierw utwardzona droga dla pieszych i rowerzystow w kierunku Reinhausen, mijajac po drodze rozne rasy bydelka, pasace sie na pagorkowatych lakach. Nie wiem, jak Toyka sforsowala plot z drutu kolczastego, w kazdym razie nagle znalazla sie po drugiej stronie, a lezace dotad bydelko zerwalo sie na rowne nogi i spogladalo na nia groznie. Jak sie pozniej okazalo, z szyldu wiszacego przy wejsciu na lake, nie byly to lagodne mucki, a mlode byczki, przed ktorymi ten szyld ostrzegal.




Droga, ktora szlismy, przecinala w pewnym miejscu Wende-Bach i niebezpiecznie zaczela sie zblizac do ruchliwej szosy. Postanowilismy wiec nie isc nia dalej, bo Burku rozne figle wpadaja do lebka i lubi znikac nam z oczu, nie chcielismy ryzykowac. Zanim jednak zawrocilismy, Burek znow zniknal i nagle zobaczylam obwiesia kilka metrow nizej, kiedy zazywal kapieli i dopijal po szalenstwach.





Na ostatnim zdjeciu widac droge, ktora przyszlismy i ktora zakreca w prawo. My jednak postanowilismy udac sie prosto i wspiac sie docelowo na widoczne z tylu wzniesienie.




A im wyzej, tym ciekawiej i wiecej bylo widac. Wreszcie znalezlismy sie na samiutkiej gorze. Grzbietem wzgorza biegnie droga, ktora wczesniej szlismy z Kira, ale w troche innym miejscu, blizej jeziorka. Z jednej strony widac bylo Reinhausen i Diemarden, z przeciwnej Niedernjesa, gdzie moj dentysta ma gabinet. Z bokow drogi mielismy jak na dloni Getynge, a po przeciwnej stronie Ballenhausen. Widoki naprawde zapieraly dech w piersiach.

Na wprost Reinhausen, lekko w lewo Diemarden

Jakby tak pojsc prosto, mozna dojsc do dentysty

Poludniowo-wschodnia czesc Getyngi, wiatrak przy Diemardener Warte

Ballenhausen
Pokusilam sie tez o zrobienie panoramy 360°, mozna ja jeszcze powiekszyc.


Toyka niestrudzenie pokonywala dystans wielokrotnie przekraczajacy ten, jaki mysmy przeszli. A na wzgorzach zielen przelamuje sie juz zolciami i brazami. Pola  przedzimowo zaorane, puste, odpoczywajace i gromadzace energie na przyszla wiosne.


W koncu zza drzew ukazalo sie nam jeziorko i pomost, na ktorym wszystko sie dzisiaj zaczelo.








66 komentarzy:

  1. Super spacer, a mnie dupa zarzla w Pensylwanii:) Nie tyle od temperatury ile od deszczu, trafilismy na paskudnie deszczowa pogode, ale i tak zrobilismy co bylo zaplanowane. Jeszcze jutro i wracamy do domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ze pogoda nie zechciala Wam sprzyjac, byloby na pewno znacznie fajniej na wyjezdzie.

      Usuń
    2. Niewatpliwie byloby fajniej, a juz na pewno zdjecia, bo robione glownie z samochodu i w deszczu to nie to samo:((( Ale wypoczelam jak rzadko kiedy, bo spedzamy te dni bez tv:))) Jestesmy w domu Mennonites a to oznacza owszem jest elektrycznosc ale nie ma tv.

      Usuń
    3. A na co komu telewizja, skoro i tak klamie? A juz na wakacjach to wcale.
      No szkoda, bo zdjecia na sloncu to same sie robia. :)))

      Usuń
  2. Super spacer.
    Po sobotniej "zaprawie", to kto wie, czy nie dałabym rady przemaszerować z Wami. Teraz zrozumiałam swoje zasiedzenie, dlatego moja sobotnia wędrówka dała mi trochę do wiwatu.
    W następną sobotę, idę z Wami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, sama widzisz, jaka przyjemnosc sprawia spacerowanie i "zdobywanie" gorek. Moze znajdziesz sobie kogos do towarzystwa i zaczniesz latac z kijkami albo bez? Zdrowsza bedziesz. ;)

      Usuń
    2. Kijki sobie kupię, niestety nie mam żadnego towarzystwa do chodzenia z onymi. Sama se pochodzę.

      Usuń
    3. Bezowa, ja Ciebie nie poznaje! Tylko tak dalej, bo lepiej pozno niz nigdy. :)

      Usuń
  3. Fantastyczna wędrówka, widoki jak zwykle nie opisania, a Toya potrafi sobie znaleźć kawałek wody, co by bezpiecznie do niej wleźć i pomoczyć łapy. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tamtych doswiadczeniach z Eschwege w skakaniu z pomostu do wody, teraz Toya jest ostrozna. :)))

      Usuń
  4. Ależ Wy macie kondycję! Oczywiście największą ma Burek, ale Wy prawie mu dorównujecie pod tym względem. Ciekawa jestem, ile kilometrów zrobiliście, bo trasa wydaje się całkiem długa. Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam tez trasa wydawala sie calkiem-calkiem, ale okazalo sie, ze zrobilismy cos ponad 6 km, wiec jak na nas to malo. Gdybysmy przebiegli taka trase, to bylby wyczyn, ale jak na spacer, to niewiele.

      Usuń
    2. Tak, masz rację, 6 km to byłoby w sam raz dla mnie, ale dla Was to pikuś, pesteczka.

      Usuń
    3. Gdybym wiedziala, ze bedzie tak malo, najpierw zarzadzilabym marsz do samego Reinhausen i dopiero z powrotem.

      Usuń
  5. Roslinka wyglada jak kalina .Widoki wspaniale ,podziwiam Wasza kondycje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiscie! Sprawdzilam w guglu i to jest kalina. Dziekuje, Eva. :)

      Usuń
  6. ta labadka to chyba zdradzila meza z jakims innym skrzydlatym , na mulata wyglada ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest na pewno labadek, ale o dobrych kilka tygodni opozniony. Piskleta labedzi im sa starsze, tym bardziej bieleja. Te dwa tez jeszcze nie sa calkiem biale, a dzioby maja jeszcze niewybarwione, tez takie zolto-szarawe. Ale o ile starsze maja juz sporo bialych pior, tak to male jest jeszcze calkiem szare. I chyba nie jest lubiane przez starsze rodzenstwo, bo plywa sobie w oddaleniu, a normalnie piskleta trzymaja sie razem.

      Usuń
  7. Jak tam pieknie!! Uwielbiam taki krajobraz. Nie ma przyjemniejszej wloczegi jak wlasnie w takich przyrody klimatach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba przyznac, ze zyjemy w ciekawej okolicy. Sporo juz widzielismy, ale jak sie okazuje, zawsze jest cos nowego do odkrywania. :)

      Usuń
  8. Naraziliście Toykę na ciężkie obrażenia albo i na śmierć.No dzie ją do byków wpuszczać?Lata świetlne temu,kiedy było NRD,wybraliśmy się z teściową w odwiedziny jej rodzinnych stron.Po przekroczeniu granicy/co to były za emocje a przecież jeździło się na dowód/mój Synuś zobaczył za oknem pociągu krowę:mama zobacz kroowa!No co ty krowy nie widziałeś?Ale to NIEMIECKA krowa!
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam muckom pod ogon nie mam zwyczaju zagladac, dla mnie laciate na pastwisku to krowa. A tu okazuje sie, ze niektorzy wypasaja byki. Oraz nie wpuszczalam Toyki na lake, sama sie jakos przedarla przez druty kolczaste i nie mozna bylo dowolac ja z powrotem.

      Usuń
    2. Orko jak 35 lat temu pojechałam pierwszy raz do Niemiec to jarałam się niemieckimi krowami, bo...one nie miały rogów tak jak nasze ;)

      Usuń
    3. Te 35 lat temu nie miały, mam nawet zdjęcie na dowód, bo za wszelką cenę starałam sobie zrobić z nimi jakiś kadrzyk, żeby mieć niezbity dowód ;)

      Usuń
    4. To moze w DDRach tak te krowy okaleczali?

      Usuń
  9. Te czerwone owocki to kalina. Podobno lecznicza, ale do jedzenia na surowo się nie nadaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kazdym razie wyglada oszalamiajaco pieknie w promieniach slonca. Ile ja sie przy Was naucze botaniki. :)

      Usuń
    2. Herr Jesus, jaka ja mądra jestem!...

      Usuń
    3. Tak, nie da sie ukryc. Jestes lomnibusem. :))

      Usuń
  10. Te smetne resztki smierdziucha jak nazwalas roslinke to niecierpek gruczolowaty...ale ja jakos nie wiem... nie pachnie ladnie? a ladnie sobie pospacerwaliscie, a na Toyke az milo patrzec, jaki wesoly i energiczny psiak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tenze niecierpek (nazwa chyba adekwatna, bo nie cierpie tego zapachu) jak ladnie wyglada, tak nieladnie pachnie. Nad Kiessee tez jest tego pelno i kiedy kwitnie, nieciekawie sie tam chodzi, powinno sie nosic na nosie klipsa od prania. :)))

      Usuń
  11. A ja zaraz do dentysty🤤

    Kiedyś miałam fioła na punkcie pałek . Trudne były do zdobycia.

    Fajna ta panorama!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do jakich poswiecen czlowiek byl zdolny, zeby sobie tych palek narwac do wazonu. Trzeba bylo je zabezpieczyc lakierem do wlosow, zeby sie nie rozlecialy i mogly sobie potem stac przez cala zime.

      Usuń
    2. O kurna
      Tego nie widziałam😯

      Usuń
    3. No, bo jak wyschna, to rozpadaja sie jak wata.

      Usuń
  12. Piękny spacer i widoki. Już pusto na polach, a te niecierpki na mojej drodze spacerów też rosną jakoś nie zarejestrowałam zapachu, muszę powąchać.
    Pałki też kiedyś zbierałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy rosna w gestych skupiskach, jak przy Kiessee, to ten mdly zapach dokola sie roznosi. Az mi niedobrze, kiedy musze tamtedy przechodzic, a takie to piekne i dekoracyjne kwiatki.

      Usuń
  13. No, spacer super! Miałam zapytać, ileż to kilometerków zrobiliście, ale już odpowiedziałaś:) No i kalinę poznałam, śliczna jest. U nas też jest sporo niecierpków, ale ja również nie zauważyłam, żeby jakoś brzydko pachniały; w ogóle nie zauważyłam, jak pachną. Kiedyś już o tym pisałaś i miałam powąchać, ale zapomniałam:)
    Poprzedni post oczywiście przeczytałam dopiero dziś - w końcu był weekend - ale przypomniały mi się moje internetowe początki... Jak najpierw tylko czytałam, potem odważyłam się komentować i jak się cieszyłam, kiedy mi odpowiadano. Lubię blogi, gdzie można porozmawiać, gdzie jest wymiana zdań. Po różnych życiowych zawirowaniach odpuściłam sobie wiele blogów; w zasadzie zawsze wchodzę na trzy, czasem jeszcze na kilka. Czasem zdarzy mi się napisać wierszyk dla kogoś zaprzyjaźnionego:) Nie ukrywam, że do Ciebie przyciągnęły mnie m.in. zabawy literackie:) Wchodzę również na blogi, ogólnie mówiąc, kraftowe, żeby szukać inspiracji, ale na tych w ogóle rzadko komentuję, bo ileż razy można mówić, że coś jest piękne, śliczne itd. Namawiają mnie różne osoby do pisania bloga, ale jakoś nie wiem, jak by to miało wyglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zobacz, Ninka, Marija i Hana tez sie zaklinaly, a teraz jak obydwie smigaja z blogami. Trzeba blog zalozyc, a potem juz samo pojdzie. Gdybys potrzebowala jakichs porad czycus, to sluze uprzejmnie. No i polecam bloggera, bo tylko na nim sie znam. :)))

      Usuń
  14. wiele razy to pisałam, że macie piękne okolice i podziwiam Cię w związku ze spacerową kondychą )) oraz pogoda u nas łaskawa na szczęście i daj boże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkam tu blisko pol zycia, a dopiero teraz zaczelismy odkrywac nieodkryte, wczesniej brakowalo czasu, slubny pracowal, dzieci byly w domu, wiec chodzilo sie z psami w poblize (tez fajne). Teraz mamy wiecej czasu, to se lazimy tam, gdzie nas jeszcze nie zanioslo.

      Usuń
  15. Nie smierdzuchy tylko taki rodzaj niecierpkow:)
    Widoki cudne.

    OdpowiedzUsuń
  16. To musi być ta druga strona Getyngi, której nie znam, bl nazwy wsi i siół nic mi nie mówią 😶 ale fakt, w Dolnej Saksonii mieszkamy pięknie, choc czasami zimno i wietrznie. Teraz wreszcie taka pogoda, jaka lubię, i mój psiak też 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sa rejony na poludnie i poludniowy-wschod od Getyngi, Ty zas jezdzisz na polnoc do domu, wiec nic dziwnego, ze nazwy sa Ci obce. U nas rzadko pizdzi, bo jednak pagorki nie pozwalaja sie rozpedzac wiatrom, za to u psiapsioly nad Morzem Polnocnym pizdzi lepiej niz w kieleckim na dworcu. :)))

      Usuń
  17. Ładnie tam. Przez psa boję się krów- kiedyś gdy byłam na spacerze z ojca rudą irlandzką seterką, ta poleciała w stronę pasących się krów i jedna z nich zaczęła psicę gonić. To były te rude krowy, górskiej rasy. Było zabawnie dla oglądających- wpierw cwałowała psica, za nią ja a za nami krowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz Hakus polecial kiedys obszczekiwac krowe pasaca sie na lace, a ta dostala wscieku i chciala pieska brac na rogi. No to moj tato polecial ratowac psa z opresji i stoczyl walke z krowina. Efekt: polamane zebra i sporo zranien od rogow. Pies wyszedl calo. :))) Krowska bywaja nieobliczalne, a tym bardziej byki.

      Usuń
  18. A może to zaadoptowane łabędziątko?
    Toyka zabawnie wygląda z tym wypiętym kuprem ;)
    Okolice do łazęgi, jak marzenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym raczej stawiala na calkiem przypadkowe jajo zlozone znacznie pozniej niz pozostale, stad takie dysproporcje u pisklat. Bo skad by sie wziela taka sierota do adopcji?

      Usuń
  19. Juz to nieraz pisalam ale powtorze - jak dobrze iz mieszkasz w okolicy ktora pozwala na wedrowki i wietrzenie psa tez. Kazde z was ma przyjemnosc plus Ty mozesz fotografowac ile chcesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Ja stale blogoslawie los, ktory mnie tu rzucil, bo moglam przeciez wyladowac zupelnie gdzies indziej, gdzie nie byloby tak ladnie. Mieszkam w takim miejscu, ze na pola mam kilkaset metrow, a do srodmiescia dwie minuty samochodem. :)

      Usuń
  20. Memlono bardzo zachecajace, zwlaszcza w taka pogode, nic, tylko sie napawac :). Wscibski Burek mial szczescie, ze laciate nim sie nie zainteresowaly :). Niecierpki nie to ze pachna, ale po prostu cuchna, brrrrr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wreszcie pokrewna dusza, bo wszyscy powyzej usiluja mi tlumaczyc, ze te niecierpki wcale nie smierdza.
      Burek faktycznie mial szczescie, przeczytaj moja odpowiedz na komentarz Anabell. Zawsze balam sie krow i mialam racje, to strasznie niebezpieczne stworzenia.

      Usuń
    2. Hi, hi, laciate i kopytne omijam duzym lukiem. Kiedys wlazlysmy na prywatna, nie ogrodzona, lake i popedzily w nasza strone dwie jalówki i byczek. Jedyna oslona byly marne trzy bzózki, wokól których uprawialysmy taniec przez prawie pól godziny, az zywiolki sie zniechecily. Pózniej wlasciciel kulal sie ze smiechu, wyjasniajac, ze bydlatka zostaly wychowane na butelce i po prostu chcialy byc miziane, a mnie jeszcze nogi sie trzesly :))).

      Usuń
    3. Taaa... latwo sie smiac wlascicielowi! Ja tez chyba bym zeszla, szczegolnie wiedzac, co przytrafilo sie mojemu tacie. Dobrze, ze krowiny nie sa takie zwrotne i mozna za bylejakim drzewsm znalezc schronienie przed nimi. Gorzej, kiedy drzewa nie ma w promieniu kilometra, to juz po Tobie. :)

      Usuń
  21. W sumie racja, podziwiać Burka możecie w domu ;)
    Co do krów i innych stworów, to jestem na etapie odświeżania i pogłębiania wiedzy ... A takie rozjuszone stworzenie, ważące kilkaset kilo do ponad tony może poobijać nierozważnego śmiałka.
    Fajne macie te tereny do chodzenia ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bolesnie przekonal sie o tym moj ojciec, kiedy flegmatyczna krowa dostala zajoba i zmusila ojca do zabawy w matadora. Dlugo leczyl polamane zebra.

      Usuń
    2. Ale Toyka pięknie pokazała zadek:)
      Ileż Wy kilometrów robicie tygodniowo?

      Usuń
    3. Ja z dlugimi spacerami ograniczam sie do weekendu, bo po robocie nie tylko jestem zmeczona, ale mam do roboty w domu. Tak ze 30km na tydzien bedzie.

      Usuń
    4. To ja Cię nieźle przegoniłam, przez cztery dni ponad pięćdziesiąt... Na drugi raz będę grzeczniejsza...

      Usuń
    5. To byl stan wyjatkowy, malo czasu i duzo do pokazania.

      Usuń
  22. A dlaczego nie pozachwycać sie własnym psem, skoro jest tak śliczny jak Toya? Ja tam bym się zachwycała nawet na siedząco.
    Piękne fotki, jedną Ci ukradnę, bo to normalnie gotowy obraz. Mogie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bierz co chcesz. A ktory tak Cie zainspirowal?
      Toyka to ja sie dosc zachwycam w domu, a na zewnatrz to jestesmy nastawieni na wedrowanie.

      Usuń
  23. Ale fajne jeziorko. Trochę przypomina mi moje rodzime jeziora pokopalniane - Pogorie. Też jest tam tak zielono i można pobiegać z psami(tudzież samemu)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy trzy takie jeziorka w dosc bliskim sasiedztwie i terenow spacerowych do wypeku. To takie szczesliwe miejsce do zycia.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.