wtorek, 19 lutego 2013

2. Owsik podrasta.

Corcia rosla w sile, a nam zylo sie dostatniej. Jednak jej wewnetrzny owsik pchal ja co rusz w jakies nowe tarapaty. Swoje pierwsze lanie Owsik zaliczyl, kiedy usiadl w otwartym oknie na trzecim pietrze z nogami na zewnatrz. Kiedy zobaczylam ja z dolu, rozesmiana i zadowolona, dyndajaca nogami,  pobilam wszelkie rekordy biegu po schodach. Nigdy w zyciu tak sie nie balam, czy zdaze, czy ona nie wypadnie, czy przezyje. Kiedy juz ja sciagnelam z parapetu, cos we mnie peklo i natluklam jej do tego zadka, zeby przepedzic z niego wrednego owsika. Darlam sie, ze lepsze bite, niz zdechle, a slychac mnie bylo chyba w trzech sasiednich miastach. Jakos jednak nie mialam wiekszej nadziei, ze to do niej dotrze. Szlochalam wnieboglosy i dlugo nie moglam sie uspokoic, wizje spadajacego z wysokosci dziecka nie dawaly mi spac po nocach.
Niedlugo potem Owsik zaliczyl swoja pierwsza wizyte na ostrym dyzurze w klinice. Jak wspomnialam, corcia byla wiecznie rozesmiana, zalotna i bardzo lubiana przez inne dzieci, przez doroslych zreszta tez. Pyzata buzia okolona blond loczkami, stale w dobrym humorze, wszedzie bylo jej pelno i mimo, ze miala niespelna 2 latka, byla pierwsza do zabawy ze starszymi, biegala na rowni z nimi. Zaczela tez wreszcie wydawac z siebie dzwieki, ktore nie byly jeszcze slowami, ale byla na dobrej drodze do gadawki. Ktoregos dnia starszy chlopak przewozil ja na siodelku roweru i jej zakrzywiona do srodka O-nozka, dostala sie w szprychy. Kostka od razu spuchla, zrobila sie sina, wiec nie zwlekajac, pomknelismy do kliniki. Na szczescie zadna kosteczka nie byla zlamana.
Pozniej bywalismy juz regularnie na ostrym dyzurze, wciaz cos tam sobie robila. Zaczela byc znana w klinice, po ktoryms razie witano ja slowami:
- Ooo, nasz Owsik! Dawno cie tu nie bylo! Witamy stala bywalczynie!
A ja mialam obawy, ze w koncu ktos powiadomi odpowiednie sluzby socjalne, ze jestem nieodpowiedzialna matka, ktora nie umie dopilnowac dziecka. Na szczescie tak sie nie stalo.
Przeprowadzilismy sie do innego mieszkania, gdzie Owsik mial wieksza przestrzen do upuszczania nadmiaru energii, z czego skrzetnie korzystal. Latal jak, nie przymierzajac, rakieta pershing. Dotad latal, az sie potknal i wygrzmocil czolem w kant mebla. Na srodku czola ziala otwarta dziura, a krew skapywala na oczy. Klinika, zwyczajowe powitanie Owsika po imieniu i szycie czola. Troche sie wiercila na tej lezance, ale w sumie zniosla zabieg bardzo dzielnie. Mnie natomiast zaproponowano polozenie sie obok niej, bo podobno wygladalam, jakbym miala za chwile zejsc na zawal. Dzisiaj blizna na Owsikowym czole jest prawie niewidoczna.
Kupilismy dzieciom lozko pietrowe. Nie wiem, co Owsik wyprawial w nocy, w kazdym razie rano obudzil sie z peknieta w lokciu koscia. Musiala bardzo silnie walnac w zabezpieczajaca barierke. Zagipsowali Owsika pierwszy, ale nie ostatni raz w zyciu. Szkoda, ze nie zagipsowali jej pyszczyska, bo odkad nauczyla sie mowic, postanowila nadrobic zaleglosci i gadala bez przerwy, jak katarynka, jak trajkotka. Zwolnila wprawdzie tempo latania, troche jakby sie motorycznie wyciszyla, nie za duzo, co to to nie, ale energie podzielila. Pol na pol, gadawka i latawka.
Gadawka tez byla przekomiczna, mowila od razu w dwoch jezykach naraz, mialam jej dac np.  das bulke i die mleko. Przekrecala wyrazy, jak zadne inne z moich dzieci. W lesie widziala szczurke i grzmije, a drzewa mialy w ziemi korzuchy. Moja mama nawet zapisywala te jej powiedzonka, m.in. ze babcie ameise w d**e zagryzla.
Nie byla dzieckiem chetnie zostajacym w domu, wciaz byla w drodze, ciagle ja gdzies nosilo. Nie szlo jej z dworu na posilki dowolac. Znalo ja cale osiedle, bo byla wszedzie, jak to Owsik.
Ktoregos dnia wrocila do domu z podbitym okiem, klasyczne limo w kolorze sliwki z gustowna opuchlizna dokola. Myslalam, ze od kogos oberwala, tymczasem okazalo sie, ze skakala na trampolinie na placu zabaw i sama trafila kolanem w oko. Niemozliwe? Nie u Owsika.
Z wiekiem niewiele sie poprawialo, tyle tylko, ze brzuszek zniknal, a nozki zrobily sie bardzo zgrabne. Za to Owsik zrobil sie bojowy i niejedna matka przychodzila na skarge, ze jej dzieciak ucierpial za owsikowa sprawa. No to przyszedl czas na kary! Najbardziej dotkliwa kara dla corci byl zakaz wychodzenia na dwor. Kiedy jednak siedziala w domu, trzeba bylo i tak bardzo jej pilnowac, bo z nudow mogly przyjsc jej do glowy najbardziej nieprawdopodobne pomysly, z ucieczka z wlasnego pokoju przez okno (IIpietro) po przescieradlach wlacznie. Owsik nie umial usiedziec ani sekundy spokojnie, a tu zblizal sie termin poslania jej do zerowki.

c.d.n.

22 komentarze:

  1. No to miałaś przeboje z owsikiem , choć tych ostrych dyżurów nie zazdroszczę , a że dziewczyna nie daje sobie w kaszę dmuchać to świetnie , waleczność w dżungli życia jest konieczna .
    Napisałam swój 170 komentarz licznik nadal kłamliwy :)
    Ściskam Cię serdecznie :)Ilonus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zainstalowalam inny, ale na tamtym bylo jeszcze weselej, wszyscy mieli ponizej setki komentarzy, wiec wrocilam do tego, ponownie zainstalowanego. I nic, dalej oszukuje.
      Przyjemnego dnia, Ilonus.

      Usuń
    2. A ten o niedzieli stoi w miejscu :(

      Usuń
    3. Bede musiala zasiegnac rady fachowca. Dziwne to, bo np. u Anki idzie do przodu. Chyba musialas sie temu licznikowi czyms narazic :)))

      Usuń
    4. Tak mi przyszło do głowy że to może być wina tego że od gdzieś dwóch miesięcy jestem na gogle plus , i jak Kinga zamontowała go u mnie to wyświetlały się moje dwa nicki i każdy z inną cyfrą ?

      Usuń
    5. Przeceniasz mnie, Ilonus, zupelnie nie mam pojecia.

      Usuń
  2. Nieźle z Owsikiem... :), ja sama byłam znana w szpitalu dziecięcym bardzo dobrze, a i Misiek bywał tam już kilka razy między 2, a 5 rokiem życie i 2 już w liceum ;), ale takich przebojów to nie pamiętam :)... Strach rozumiem... Kiedyś też się tak przestraszyłam o syna... Człowiek wtedy jest śmiertelnie przerażony i trudno opanować lęk, smutek i złość jednocześnie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz to możemy się z tego pośmiać, cudne wspomnienia, ale wtedy rozumiem ,że zżarło Ci to mnóstwo nerwów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie nadal nie jest do smiechu na samo wspomnienie. Czy uwierzysz, ze jeszcze czasami miewam sny, w ktorych ja trace?

      Usuń
    2. Wierzę. Ciekawa jestem jak jej się to rzuciło na dorosłe życie ;)

      Usuń
    3. Jeszcze troche cierpliwosci, Aniu.

      Usuń
  4. Dzień dobry Panterko! Zawsze tak tradycyjnie zaczynam swoje wpisy - czy jeszcze Ci sie to nie znudziło???
    Ale przechodząc do meritum, czyli do zachowań wiekszego Owsika (a fe! Cóz za nazwa paskudna - choć adekwatna) to medal powinnaś dostać za wytrwałośc oraz ofiarną miłosc macierzyńską i nie wyladowanie w wariatkowie. Wcale sie nie dziwię, że dupsko złoiłaś krnąbrnemu dziecięciu, co to omalże samobójstwo chciało popełnić! Żyłaś w nieustannym napieciu i wycieńczeniu psychiczno-fizycznym. Miałaś prawo tak zareagować. Bo czasem z bezradności miłosci i troski postepujemy irracjonalnie, wurzucajac z siebie nadmiar uczuć. Czasem trzeba zdzielić ścierką udającego zidiocenie męza, albo klapsa strzelic do szału nas doprowadzającego dzieciaka. No chyba to lepsze niż wariatkowo, co???!Uff!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaiste to cud, ze nie wsadzili mnie wtedy w kaftan bezpieczenstwa i nie odprowadzili do zacisznego pokoju bez klamek. Dzisiaj dziwie sie sobie, jak ja to w ogole psychicznie wytrzymalam, majac trojke dzieci, w tym Owsika, ktory absorbowal za dziesiecioro.

      Usuń
    2. A jaki jest Owsik (tragedia z tym nazewnictwem!) dzisiaj?

      Usuń
    3. Cierpliwosci, beda nastepne odcinki, w ktorych otrzymasz odpowiedz na swoje pytania.

      Usuń
    4. No dobrze, poczekam, bo co mam zrobić?!

      Usuń
    5. Nie masz innego wyjscia, Olenko. ;)

      Usuń
  5. Dopiero dzisiaj mam czas nadrobić Owsikowe przygody. Widzę, że miałaś pełne ręce roboty... Lecę czytać dalej:))

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.