W ubieglym roku, na przekor wszystkiemu, poszlam na cmentarz, ale ten zwierzecy, tam przynajmniej nie bylo ludzi. Ani kleru. W tym roku oprowadzilam Was po roznych strasznych miejscach, zeby nie zamulac swojego bloga nieodmiennymi smiertelnymi tematami.
Zycie jednak lubi platac figle, nie zawsze mile i oczekiwane. Dopadlo wiec i mnie rozmyslanie o smierci, szok i niedowierzanie. A bylo to tak:
Jadac w srode do pracy, sluchalam w radiu wiadomosci. Na osiedlu, gdzie wczesniej mieszkalismy, wybuchl w nocy pozar, w ktorym zginela 52-letnia kobieta i jej trzy psy, maz przezyl. Tu zapalila mi sie lampka w glowie, bo kogoz stac na trzy psy w Niemczech? Zaraz po pracy zadzwonilam do corki, ktora tam mieszka, ale ona o niczym nie wiedziala, ba, zaprzeczyla, ze moze chodzic o czlowieka, ktorego mialam na mysli, bo mieszka niedaleko i nie widziala zadnych sladow pozaru. Ale obiecala popytac. Dzis rano przyslala smsa, ze to jednak TA rodzina. Pozniej w lokalnej gazecie przeczytalam o tym wydarzeniu.
Nikt chyba tak naprawde nie znal jego prawdziwego imienia, nosil przezwisko Butch i odkad pamietam, mieszkal tam ze swoja zona i psami, zawsze wieloma, zawsze duzymi bullowatymi mieszancami. Kiedy ktorys odszedl za Teczowy Most, natychmiast organizowal sobie nastepnego. Miewal po 3-4 psy naraz. Znalo go cale osiedle, a juz na pewno wlasciciele psow, bo sila rzeczy wszyscy lazili w te same miejsca na spacery. Jego widok nie budzil u ludzi entuzjazmu, a te psie olbrzymy powodowaly u innych psiarzy skret w bok i schodzenie im z drogi. Inna rzecz, ze psy slepo Butcha sluchaly, ale wiadomo, strzezonego...
Kim byl? Zupelnie nikim, drobnym pijaczkiem, moze nawet alkoholikiem. W tej kwestii doskonale sie z malzonka dobrali. Nie pracowali oboje, za to czesto wloczyli sie po osiedlu. Dostawali pomoc socjalna jako niezdolni do pracy, bo ktoz by przyjal takich juz z wygladu nieodpowiedzialnych ludzi, a nawet jesli, to popracowaliby do nastepnego alkoholowego ciagu. Mieszkali w takiej barakopodobnej enklawie na osiedlu, specjalnie zbudowanej dla osob nie radzacych sobie w spoleczenstwie. Jedno, co trzeba im przyznac, swoimi psami opiekowali sie wzorowo, w stopniu, na jaki pozwalal ich stan i status. Raczej jestem pewna, ze podatku za nie nie placili, ale panstwo przymyka na podobne przypadki oczy, wychodzac z zalozenia, ze psy nie pozwalaja takim ludziom zejsc na psy, zmuszaja do odpowiedzialnosci za inne istoty i jakos trzymaja przy zyciu. Zyli z socjalu, wiec zeby zapewnic podopiecznym godziwe zarcie, Butch bywal czestym rezydentem starowki, gdzie przesiadywal (razem z psami) na rozlozonym na ulicy kocu i nienachalnie zebral. A moze nie chodzilo mu tylko o psy, moze potrzebowal rowniez na napitki? Kto go tam wie i za nim trafi?
Pamietam go jako czlowieka pogodnego, zawsze uprzejmie pozdrawiajacego przechodniow, niejednokrotnie wdawalismy sie w niezobowiazujace pogawedki, kiedy przypadkiem go spotykalam. Inaczej rzecz sie miala z jego zona, ta to byla jedza! Pyskata i alkoholowo agresywna, a nad psami nie panowala w ogole. Nie tak dawno Massimo, pies mojej corki, zostal pogryziony przez jednego z ich psow, bo babsko nie moglo go utrzymac, wiec puscilo puscilo wolno. Malo kto ja lubil, a tolerowano babe raczej ze wzgledu na Butcha.
We wtorek oboje wybrali sie do jakichs znajomych. Zapewne ona predzej odpadla, wiec udala sie wczesniej do domu, on zostal u nich dluzej. A kiedy o 22.30 wrocil do siebie, przed domem staly juz jednostki strazy. Nawet nie palilo sie jakos szczegolnie mocno, cos sie tlilo, dym snul sie przez okno, wiec sasiedzi wezwali straz pozarna. Dom jest nienaruszony, nie ma sladow ognia, ale czad zatrul ja i wszystkie psy. Najprawdopodobniej nietrzezwa poszla spac z papierosem i dym z tlacej sie poscieli odebral zycie czterem istotom. Jakos osobiscie bardziej zal mi psow. I Butcha, bo zostal calkiem sam, nawet bez mieszkania, bo do zakonczenia sledztwa, jego mieszkanie zostalo zabezpieczone przez policje i nie ma tam wstepu.
Nie dalo sie calkowicie odzegnac od tematu smierci, choc w dosc nietypowy sposob. Opatrznosc? Palec bozy, bo nie chcialam dac sie poniesc ogolnonarodowej fali zaduszkowych smut? Czy to wazne? Cel osiagniety, bo nie moge przestac myslec o tej bezsensownej, chocby i nawet i samodzielnie spowodowanej, smierci.
A ja ide do pracy, nie mamy wolnego. Na zaden cmentarz na pewno nie pojde, dosc mam smiertelnych tematow na dzisiaj.
Zrodlo |
No widzisz, temat śmierci jest na tyle uniwersalny, że nawet Twoje myśli podążają w tym kierunku.
OdpowiedzUsuńMoje mysli wzbraniaja sie, to temat mnie przesladuje. Gdzie nie spojrzec, tam rozwazania o przemijaniu...
UsuńNie lubię tego święta od zawsze , ale muszę chodzić na groby bo córki mi każą bo tak trzeba i żebym im nie robiła wstydu itd. Poza tym jest to pretekst żeby spotkać się z siostrą i jej rodziną - to nawet lubię bo idziemy na jeden tylko cmentarz - robimy to szybko i potem idziemy na spacer do Wilanowa , póżniej jedziemy do ich knajpy - jesteśmy sami a Mauro (mąż mojej siostry) robi nam pizze i jest fajnie :) Nastepnego dnia moje córki jadą na pozostałe dwa Cmentarze , ale te mi już odpuszczają.A najśmieszniejsze że tej i innych tradycji nauczyłam ich Ja
OdpowiedzUsuńOd 25 lat mam z tym spokoj, nikt mnie nie naciska na przezywanie smutku, nikt nie zmusza do odwiedzania cmentarzy w najwiekszym tloku. Mam potrzebe, to chodze, a nie, to zostaje w domu i tam sobie wspominam drogich nieobecnych. Nie musze sie nikomu "pokazywac", bo tak wypada.
UsuńNo właśnie - tych co odeszli mam w sercu albo i nie :)
UsuńPrawda!
UsuńNie lubię tego święta. Ścisk, tłok, korki, rewia mody z futrami(!) i kożuchami (!) na czele. I te wyścigi...kto więcej lampek zapalił.."oooooo, ciocia to tylko 3 chryzantemy kupiła, bo ja to całą doniczkę!" ...na takie rozmowy mdło mi się robi.
OdpowiedzUsuńWszyscy narzekaja, a jednak jak jeden maz, leca na cmentarz(e), bo co ludzie powiedza... Nie zeby z przekonania, ale najczesciej dla ludzi.
UsuńTo prawda, mimo że nie lubię "otoczki" towarzyszącej obchodom tego święta, chodzę na cmentarz, na grób swoich rodziców. Ale nie jest to ten jeden, jedyny dzień kiedy tam jestem. Odwiedzam grób rodziców, kiedy poczuję taką konieczność. A wiem, że są ludzie, dla których jest to jedyny dzień w roku kiedy wybierają się na cmentarz, tylko i wyłącznie dlatego, że tak wypada. Wydają kupę forsy żeby się pokazać. Raz w roku, zastawiają groby zniczami, kwitami i te wszystkie "akcesoria" leżą do następnego 1 listopada.
UsuńPod warunkiem, ze nikt ich wczesniej nie ukradnie :)))
UsuńNie specjalnie przywiązuję wagę do tego, że w tym akurat dniu muszę odwiedzić groby bliskich. Gnanie na drugi koniec Polski ze zniczem? O moich bliskich zmarłych po prostu pamiętam:)
OdpowiedzUsuńI to jest rozsadne podejscie do tematu. Zmarlym najmniej potrzebne sa znicze na grobach i marmury, jesli w ogole istnieje jakies zycie pozagrobowe, milej im jest byc cieplo wspominanym.
UsuńJa mam mieszane uczucia co do tego święta. Biorąc pod uwagę korzenie święta - jestem za, ale totalna komercja już mi nie odpowiada. I te rozgorączkowane tłumy ludzi, niedzielni kierowcy .... Jutro i pojutrze będzie już spokojniej, chyba.
OdpowiedzUsuńKiedys chetnie chodzilam tego dnia na cmentarz, ale od jakiegos czasu obrzydzono mi to swieto, dlatego wspominam sobie w domu, zreszta tu i tak nikogo nie mam.
UsuńA może to samobójstwo było? Nikt naprawdę nie wie co się tam stało... i co kierowało kobietą? Alkohol czy coś innego, a może to przypadek?
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Panterko!
Mysle, ze to nie samobojstwo, za bardzo kochali te psy, zeby chciec ich smierci.
Usuńmiłość to jedno depresja i inne stany alkoholowe to drugie.
Usuńczasem historia ma jeszcze dodatkowe dno...
UsuńWszelka komercja mierzi mnie totalnie. Nie tylko przy tej okazji. Mam ten luksus, że przed nikim tłumaczyć się nie muszę. Sama go zresztą wywalczyłam. Jestem sobie sterem, żeglarzem, okrętem - i tak niech zostanie.
OdpowiedzUsuńJa o nic nie musialam walczyc, mialam w domu pelna dowolnosc.
Usuńkiedy mieszkałam w warszawie nie chodziłam w tym dniu na cmentarz. no, chyba, ze wieczorem, ładne te łuny były....
OdpowiedzUsuńteraz, kiedy mieszkam daleko, chyba bym miała narąbane w głowie gdybym gnała na groby.
w sercu mam moich rodziców i dziadków. odwiedzam ich groby z potrzeby serca a nie dlatego, że są święta.
Ja tez wole isc na cmentarz kazdego innego dnia, byle nie dzisiaj.
UsuńKazdy robi jak uwaza. Jedni chca gnac 1 listopada poniewaz tak wypada, a inni poniewaz jest taka tradycja i czuja chec zapalenia zniczy w tym wlasnie dniu oraz jest to okazja do spotkania z innymi. W USA nie ma takiego dnia, nie ma zwyczaju czestego odwiedzania grobow i niby to jest OK, ale gdy jedna ze znajomych kiedys powiedziala, ze od smierci matki (okolo 20 lat temu) nigdy nie byla na cmentarzu to zabrzmialo to troche dziwne. Oczywiscie ludzie sa w naszych sercach i nie musimy "odwiedzac" ich na cmentarzu zeby pamietac, ale jednak wizyta przy grobie jest pewna forma pamieci, powrotu wspomnien, szacunku. Np. moje dzieci nie znaly moch dziadkow, ale gdy jestem w Polsce idziemy na ich groby i wowczas opowiadam o nich, a dzieci sluchaja. Znacznie trudniej jest opowiadac o zmarlych w innych okolicznosciach. Stojac przy grobie nasze mysli sa skupione na tych co odeszli stad ja lubie chodzic na cmenatrze, zawsze lubilam.
OdpowiedzUsuńHalutka, kiedy moi rodzice odejda, na pewno nie bede jezdzic do Polski, bo tylko ich tam mam, wiec na groby pewnie tez przez dziesieciolecia nie zajrze. Jednak kiedy jestesmy w Polsce, zawsze bywamy z dziecmi na cmentarzu i takze opowiadamy im o przodkach. Masz racje, to doskonale miejsce na poznawanie historii rodzinnych.
UsuńGdybym nadal zyla w Polsce, tez pewnie uleglabym ogolnej presji i latala po cmentarzach. Dobrze, ze tu mam spokoj i wybor.
Tak, jest wiele dni w ciągu roku, związanych z obłędem narodowym i ten dzisiejszy jest jednym z nich. Nie ma jednak przymusu. Ja np. bardzo lubię cmentarze wieczorową porą 1.listopada z powodu doznań estetycznych, panującego nastroju, ale i chętnie odwiedzam 'swoje' groby w ten dzień.
OdpowiedzUsuńU nas spokoj, pelen luz, dzien roboczy, a na dodatek deszcz pada, wiec sobie posiedze w domu po robocie. A kiedy mi sie zachce postac nad czyims grobem, to cmentarz mam niedaleko, wiec zrobie sobie spacer, ale kiedy JA bede chciala. :)
Usuńjak tak opisałaś sytuację to szkoda mi najbardziej psów ...
OdpowiedzUsuńTo prawda, coz one zawinily. A Butch zostal zupelnie sam, cala swoja rodzine stracil w jeden wieczor. Rodzine, ktora bardzo kochal, co najmniej jej czworonoznych czlonkow.
UsuńKiedy mieszkalam w Polsce, chodzilam na cmentarze. Nie ma nic zlego w tym, ze myslimy o tych ktorzy odeszli, ze o nich pamietamy. Ja w dniu dzisiejszym zapalilam swiece i wspominam moich bliskch. Kazdy to robi w inny sposob.
OdpowiedzUsuńSwieto Zmarlych w Polsce to dla mnie jedna wielka pokazowa, rewia mody (ktora lepiej ubrana) , nagrobki wygladaja jak choinki, rywalizacja ktory nagrobek lepiej udekorowany - koszmar. Chodzilam wieczorem kiedy cale to pokazowe towarzystwo bylo juz w domu.
Psow szkoda, co za bezmyslna baba.
Swoja bezmyslnosc przyplacila wlasnym zyciem. Psow szkoda i Butcha tez...
UsuńPrzykro mi z powodu śmierci tej kobiety i psów... Dziwne, że psy nie poczuły, nie wyszły :(...
OdpowiedzUsuńEch... Dobrze, że dzień się kończy, bo bałabym się, że i mnie dopadnie jeszcze śmierć w taki jakiś sposób... Na grobach też nie byłam. Jeżdżę co roku na grób babci, ale zwykle tydzień, dwa później...
Czad jest bezwonny, chyba dla psow tez, stad jest tak zdradliwy i smiercionosny. Otumania, usypia i juz.
UsuńBiedne pieski... Trudno nie myśleć o takiej historii!
OdpowiedzUsuńWiesz, ja mam podobne myśli co do tego święta, ale od ubiegłego roku wiele się dla mnie zmieniło. Cieszę się, że dziś byłam na grobie Taty (czy można uwierzyć, że już zaraz będzie rok?!) i choć mdli mnie na już przepełnione sztucznymi kwiatami śmietniki, to nie umiem inaczej.
Gdybym miala (musiala) po tym wszystkim jeszcze dzisiaj odwiedzic jakis cmentarz, patrzec na to targowisko proznosci, chyba bym zwariowala do reszty. I tak mam bez tego okropny nastroj, a wpisy na blogach jeszcze mnie dobily i bardziej zdolowaly.
Usuń