Jako pierwszy chcialam zamiescic wyjasniajacy komunikat skierowany do Boguski. Otoz nie wiem, co sie stalo, co bylo przyczyna, ale zadzwonic do Ciebie nie moglam, choc chcialam. Ba, nawet juz zadzwonilam, ale odpowiedziano mi, ze to pomylka! Chcialam wyjasnic to mailowo ze srajfona, ale nie odnalazlam maila, ktorego do mnie pisalas, chyba go skasowalam, nie zanotowawszy przedtem adresu. Musze te sprawe wyjasnic, zebys sobie czasem nie pomyslala, ze nie dotrzymalam slowa. Napisz, prosze do mnie jeszcze raz. Teraz juz na spokojnie ustalimy nasze nastepne telefonowanie. Co sie odwlecze, to nie uciecze...
Lodz nie dawala mi o niektorych z Was zapomniec:
No chocbym chciala, nie dalo rady, bo TOYA byla wszedzie. Hana tylko w Makulaturze, jak nazywam Manufakture.
Pochwale sie jeszcze, jakie fajne prezenty nadostawalam. Kiedy zajechalam do mamy, czekaly juz upominki od Mariji. Podzielilysmy sie nimi z mama sprawiedliwie, ja capnelam oczywiscie kota.
We Wroclawiu dziewczyny tez wyrychtowaly dla mnie prezenty, a ja jak zwykle z pusta lapa i na krzywy ryj. Na swoje usprawiedliwienie dodam, ze... e tam, nie ma usprawiedliwienia.
Od Gosi |
Od Sonic |
Jak sie troche ogarne, zaczne maltretowac Bulke. :) Oczyma wyobrazni widze tego diabla zamknietego w goscinnym razem z minikuwetka i zwirkiem weterynaryjnym do pobierania moczu. Wynik bedzie prawdopodobnie taki, ze caly pokoj bedzie rowno zaszczany, a kuwetka sucha. Nie ma to jak pobierac mocz psu, szybko, latwo i przyjemnie, choc czasem konczy sie zamoczeniem reki podtrzymujacej naczynie. ;) Ale i u Fusla, i u Kiruni udawalo mi sie zawsze skutecznie pozyskiwac mocz do badania, czasem musialam sie tylko nachodzic za nimi po roznych chaszczach. Bede sprawozdawac, jak cos.
Wszystkim Wam najpiekniej dziekuje!
Czekamy, a jakże!
OdpowiedzUsuńPsie siki najlepiej pobiera się podstawiając chochelkę pod świństwo. A co majo w tej Makulaturze pod ksywką "Hana"?
Myslalam, ze sie doczytalas, ze HANA to bar sushi. :) Nie wchodzilam wiec, bo akurat za rybna surowizna nie przepadam i nie podazam slepo za moda gastronomiczna. :)))
UsuńW pobieraniu psim i suczym to nie ma mi rownych, ale kocie... i to jeszcze od Bulki... :)))
Pięknie, że wróciłaś i cieszę się, że piszesz. Czekałam niecierpliwie. To wspaniale mieć takich ludzi, których aż się chce uściskać, tacy są kochani i pomocni!
OdpowiedzUsuńA teraz ściskam Ciebie na dobranoc. :) I do jutra!
To wzruszajace, ze komus sie chce. Przyjechac, podjechac, wyslac, przyslac, zadzwonic. Ze w ogole sie chce, a wszystko to dla mnie. A powiadajo, ze dobrzy ludzie wymarli. ;)
UsuńOgarniaj sie w spokoju :). Na sprawozdanie postaram sie poczekac cierpliwie (lub nie) e doczytywac, jesli znajde wolnych pare minut. U mnie obled kompletny, godziny nasiadówek, obowiazkowe udzialy w jakichs obrzydliwych "szkoleniach" i przy tym wszystkim jeszcze nie wiem na czym stoje, czyli kompletny bardak. Tubylcy tez zawsze robia wszystko na ostania chwile, w nadzieji, ze sie nie zawali :). Przynajmniej upal nieco zelzal, yuupiiiiiiii.
OdpowiedzUsuńZelzal? Zamiast 45 w cieniu jest tylko 30 i tubylcy wkladaja powoli sweterki, bo zaczynaja marznac? :))) Czytalas taki zarcik, jak zachowuja sie poszczegolne nacje w roznych temperaturach? Ze Ruskie wkurzaja sie dopiero, kiedy spirytus im zamarza. :)))
UsuńZnam oczywiscie, wlasnie juz szukam sweterka ... :))).
UsuńPodeslac barania burke? :)))
UsuńGrrrrrrr, nie :(. Za wczesnie dziobem klapalam - znowu polazlo powyzej trzydziestki, ale barania burka pewnie sie jeszcze przyda ... :).
UsuńNo to lece szukac barana. :)))
UsuńA owszem, czekali niektórzy :)
OdpowiedzUsuńUfff... bo juz sie obawialam, ze po tak dlugim moim milczeniu zdazyliscie zapomniec. ;)
UsuńA gdzie tam!... Pantery nie da się zapomnieć :)
UsuńTak Wam zalazlam za skore? ;)
UsuńJa myślałam o Tobie będąc u weterynarza...
OdpowiedzUsuńAle ze co? Tak tylko przypadkiem, czy jakos Ci sie kojarze? :)))
UsuńPrzy okazji napiszę lub opowiem
UsuńOby nie skonczylo sie na obiecankach, bo juz nawet nie pamietam, kiedy mialas ostatni wpis na swoim blogu. :)
UsuńDzień dobry, Aniu! Poczekam ile będzie trza na relacje z pobytu w Polsce a na razie ściskam Cię serdecznie i do napisania!:-))
OdpowiedzUsuńZa duzo nie ma o czym pisac, chyba tylko o fatalnej pogodzie, ktora sobie przed wyjazdem przepowiedzialam. ;) No i jeszcze o niespodziewanej i bardzo przyjemnej wizycie sympatycznego malzenstwa z innego miasta. :))
UsuńBry:)
OdpowiedzUsuńBry. :*
UsuńMiałaś niestety zupełnie beznadziejną pogodę, głównie lało jak głupie i pewnie sandałki przeleżały się spokojnie w walizce., a Tobie marzyły się kalosze;))
OdpowiedzUsuńOdpocznij spokojnie, nadrób zaległości w mizianiu futrzaków i opisz swe wrażenia
z pobytu w faterlandzie.
Masz racje, sandalki przelezaly w walizce, a ja bylam zla na siebie, ze w obie strony musialam je dzwigac. Wrrr...
Usuńpo oparach się unoszących fluidach polatujacych nad tym wpisem wnoszę, ze wyjazd udany był )))
OdpowiedzUsuńI tak i nie, ale w sumie odpoczelam troche. :)
UsuńAja tam nie czekalam, ino znow byl telefon do przyjaciela :))))))
OdpowiedzUsuńNo i dobrze. Ciesze sie, ze moglam pomoc. :)
UsuńTEż czekałam .I myślałam.
OdpowiedzUsuńI to bardzo mnie cieszy oraz wzrusza. :)
UsuńFajnie ze jestes juz na blogu. Jam ciekawa jak Toya Cie przywitala.
OdpowiedzUsuńTakiego szalenstwa zupelnie sie nie spodziewalam. Koty byly bardziej powsciagliwe w okazywaniu emocji, ale wydaje mi sie, ze tez sie cieszyly. :))
UsuńCzulam, wiedzialam, ze Toyka kocha Cie do szalenstwa.
UsuńPrzypuszczalam, ze bedzie sie cieszyc, ale ze w spazmach to juz nie. :)))
UsuńNo to witojcie spowrotem :-*
OdpowiedzUsuńNie ma jak w domu we wlasnym lozku, z wlasnym inwentarzem. :))
UsuńNo jak nie czekały? przecie zawdy czekajo z utensknieniem.
OdpowiedzUsuńDobrze, że już jesteś nazad.
Ja tez sie ciesze, bo jeszcze tydzien na tym maminym wikcie, a nie zmiescilabym sie w spodnie. :))
UsuńDokonałyście podziału właściwie zgodnie z moim założeniem ;) Fajnie, że już masz kociastego :)
OdpowiedzUsuńNo nie moglo byc inaczej, nie bylo innej opcji. :)))
UsuńFajnie, że już jesteś:) Chyba dziewczyny Cię lubią, prezenty superowate!
OdpowiedzUsuńJa tez sie ciesze, bo nie ma jak w domu. :)
UsuńTo sie ogarniaj. Ja nigdzie nie bylam i tez jestem nieogarnieta:)))
OdpowiedzUsuńJak mi sie dzisiaj nie chcialo rano wstawac i pelzac do fabryki :(((
Usuńode mnie na powitanie foch za omijanie wschodniej ściany:p
OdpowiedzUsuńNo co? Tam jest tak daleeeeko...
UsuńWstyd!!!! :p
UsuńFstyt to zyc na takich rubiezach. :ppp
UsuńWyjazd cieszy, ale powrot jeszcze bardziej! Pogoda byla srednia, a ja Ci radzilam zabrac bikini:)
OdpowiedzUsuńTez bylam ciekawa, jak witala Cie Toya i jak przypuszczalam, szalala:) Moj sasiad zawsze mowil tak: Zeby zona witala mnie tak po pracy jak psina!
Pogoda nie byla srednia, byla fatalna! :(
UsuńI masz racje, gdyby tak moj slubny... ale nie, on zachowal jeszcze wiekszy dystans niz koty. ;)
Właściwie nie wiem, czy mam Ciebie witać, czy żegnać, bo przecież byłaś w Polsce, nawet dość blisko i właśnie wyjechałaś :D:D:D:D:D Jednak cieszę się, że znów można u Ciebie pogadać :)))
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, wszystko zalezy od punktu widzenia i siedzenia, czy sie kogos wita, czy wprost naprzeciwko. :)))
UsuńWitaj po powrocie. Za chwilę wlezę do mojej skrzynki i jeszcze raz napiszę. :)))
OdpowiedzUsuńCzy przypadkiem Twój nr telefonu na terenie Polski nie jest zastrzeżony, bo jeśli tak, to ja mam włączoną u operatora funkcję - nie łączyć z zastrzeżonych. :)
Alesz skont, mam bardzo jawny numer i, jak pisalam, nawet sie dodzwonilam. Odebrala jakas niewiasta i na moja prosbe o rozmowe z Bogusia, burknela, ze to pomylka.
UsuńWysłałam Ci już wiadomość. :)))
UsuńA ja Tobie esesmana.
UsuńI wszystko sie wyjasnilo. :)))