poniedziałek, 11 września 2017

Czekacie?

No mam nadzieje, ze czekacie, bo jesli nie, to nie czytajcie pod zadnym pozorem. Dzisiaj jestem jeszcze zdrowo przymulona po podrozy, wiec poprzestane na roznych drobnych sprawach i sprawkach, a prawdziwym pisaniem zajme sie, kiedy minie mi ten stan sponiewierania i troche sie ogarne. Kiedy jechalam do Polski, zajelo mi to 12 godzin, a zajechalam jak nowonarodzona i prawie prosto z autobusu ruszylysmy z mama na podboj miasta Uc.  Z powrotem jechalam 11 godzin i dotarlam do domu tak zmeczona i skolowana, ze nie moge sie pozbierac, zarowno fizycznie jak i umyslowo. A jutro juz zaczynam codzienny kierat, do czego zupelnie nie jestem gotowa.
Jako pierwszy chcialam zamiescic wyjasniajacy komunikat skierowany do Boguski. Otoz nie wiem, co sie stalo, co bylo przyczyna, ale zadzwonic do Ciebie nie moglam, choc chcialam. Ba, nawet juz zadzwonilam, ale odpowiedziano mi, ze to pomylka! Chcialam wyjasnic to mailowo ze srajfona, ale nie odnalazlam maila, ktorego do mnie pisalas, chyba go skasowalam, nie zanotowawszy przedtem adresu. Musze te sprawe wyjasnic, zebys sobie czasem nie pomyslala, ze nie dotrzymalam slowa. Napisz, prosze do mnie jeszcze raz. Teraz juz na spokojnie ustalimy nasze nastepne telefonowanie. Co sie odwlecze, to nie uciecze...
Lodz nie dawala mi o niektorych z Was zapomniec:

 
No chocbym chciala, nie dalo rady, bo TOYA byla wszedzie. Hana tylko w Makulaturze, jak nazywam Manufakture.
Pochwale sie jeszcze, jakie fajne prezenty nadostawalam. Kiedy zajechalam do mamy, czekaly juz upominki od Mariji. Podzielilysmy sie nimi z mama sprawiedliwie, ja capnelam oczywiscie kota.



We Wroclawiu dziewczyny tez wyrychtowaly dla mnie prezenty, a ja jak zwykle z pusta lapa i na krzywy ryj. Na swoje usprawiedliwienie dodam, ze... e tam, nie ma usprawiedliwienia.

Od Gosi

Od Sonic
Najbardziej na swiecie wzruszajacy prezent dostalam jednak od Justynki, naszej Justynki, ktora jest weterynarzem. Tej samej, ktora tyle mi pomogla podczas chorob Kiry. Godzinami wisialysmy na telefonie omawiajac wyniki badan. Poswiecala mi tyle swojego cennego czasu, podsylala lekarstwa dla Kiruni, ktorych juz nie zdazylam uzyc. Justyna sie nie udziela, nie komentuje, nawet ma sie wrazenie, ze nie czyta blogow, bo przeciez pracuje zawodowo, ma rodzine, a slicznej corci Zosience poswieca reszte czasu. Jednak nie, wie wszystko, co zlego dzieje sie z ktorymkolwiek z naszych czworonoznych dzieci. Podszczywanie Bulki nie dawalo jej spokoju, przyslala wiec zestaw do pobierania moczu od kota i jeszcze jakies kapsulki, o ktore musze blizej wypytac. No czy nie swieta kobieta?


Jak sie troche ogarne, zaczne maltretowac Bulke. :) Oczyma wyobrazni widze tego diabla zamknietego w goscinnym razem z minikuwetka i zwirkiem weterynaryjnym do pobierania moczu. Wynik bedzie prawdopodobnie taki, ze caly pokoj bedzie rowno zaszczany, a kuwetka sucha. Nie ma to jak pobierac mocz psu, szybko, latwo i przyjemnie, choc czasem konczy sie zamoczeniem reki podtrzymujacej naczynie. ;) Ale i u Fusla, i u Kiruni udawalo mi sie zawsze skutecznie pozyskiwac mocz do badania, czasem musialam sie tylko nachodzic za nimi po roznych chaszczach. Bede sprawozdawac, jak cos.
Wszystkim Wam najpiekniej dziekuje!








56 komentarzy:

  1. Czekamy, a jakże!
    Psie siki najlepiej pobiera się podstawiając chochelkę pod świństwo. A co majo w tej Makulaturze pod ksywką "Hana"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslalam, ze sie doczytalas, ze HANA to bar sushi. :) Nie wchodzilam wiec, bo akurat za rybna surowizna nie przepadam i nie podazam slepo za moda gastronomiczna. :)))
      W pobieraniu psim i suczym to nie ma mi rownych, ale kocie... i to jeszcze od Bulki... :)))

      Usuń
  2. Pięknie, że wróciłaś i cieszę się, że piszesz. Czekałam niecierpliwie. To wspaniale mieć takich ludzi, których aż się chce uściskać, tacy są kochani i pomocni!
    A teraz ściskam Ciebie na dobranoc. :) I do jutra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wzruszajace, ze komus sie chce. Przyjechac, podjechac, wyslac, przyslac, zadzwonic. Ze w ogole sie chce, a wszystko to dla mnie. A powiadajo, ze dobrzy ludzie wymarli. ;)

      Usuń
  3. Ogarniaj sie w spokoju :). Na sprawozdanie postaram sie poczekac cierpliwie (lub nie) e doczytywac, jesli znajde wolnych pare minut. U mnie obled kompletny, godziny nasiadówek, obowiazkowe udzialy w jakichs obrzydliwych "szkoleniach" i przy tym wszystkim jeszcze nie wiem na czym stoje, czyli kompletny bardak. Tubylcy tez zawsze robia wszystko na ostania chwile, w nadzieji, ze sie nie zawali :). Przynajmniej upal nieco zelzal, yuupiiiiiiii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zelzal? Zamiast 45 w cieniu jest tylko 30 i tubylcy wkladaja powoli sweterki, bo zaczynaja marznac? :))) Czytalas taki zarcik, jak zachowuja sie poszczegolne nacje w roznych temperaturach? Ze Ruskie wkurzaja sie dopiero, kiedy spirytus im zamarza. :)))

      Usuń
    2. Znam oczywiscie, wlasnie juz szukam sweterka ... :))).

      Usuń
    3. Grrrrrrr, nie :(. Za wczesnie dziobem klapalam - znowu polazlo powyzej trzydziestki, ale barania burka pewnie sie jeszcze przyda ... :).

      Usuń
  4. A owszem, czekali niektórzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff... bo juz sie obawialam, ze po tak dlugim moim milczeniu zdazyliscie zapomniec. ;)

      Usuń
    2. A gdzie tam!... Pantery nie da się zapomnieć :)

      Usuń
  5. Ja myślałam o Tobie będąc u weterynarza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ze co? Tak tylko przypadkiem, czy jakos Ci sie kojarze? :)))

      Usuń
    2. Przy okazji napiszę lub opowiem

      Usuń
    3. Oby nie skonczylo sie na obiecankach, bo juz nawet nie pamietam, kiedy mialas ostatni wpis na swoim blogu. :)

      Usuń
  6. Dzień dobry, Aniu! Poczekam ile będzie trza na relacje z pobytu w Polsce a na razie ściskam Cię serdecznie i do napisania!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za duzo nie ma o czym pisac, chyba tylko o fatalnej pogodzie, ktora sobie przed wyjazdem przepowiedzialam. ;) No i jeszcze o niespodziewanej i bardzo przyjemnej wizycie sympatycznego malzenstwa z innego miasta. :))

      Usuń
  7. Miałaś niestety zupełnie beznadziejną pogodę, głównie lało jak głupie i pewnie sandałki przeleżały się spokojnie w walizce., a Tobie marzyły się kalosze;))
    Odpocznij spokojnie, nadrób zaległości w mizianiu futrzaków i opisz swe wrażenia
    z pobytu w faterlandzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, sandalki przelezaly w walizce, a ja bylam zla na siebie, ze w obie strony musialam je dzwigac. Wrrr...

      Usuń
  8. po oparach się unoszących fluidach polatujacych nad tym wpisem wnoszę, ze wyjazd udany był )))

    OdpowiedzUsuń
  9. Aja tam nie czekalam, ino znow byl telefon do przyjaciela :))))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie ze jestes juz na blogu. Jam ciekawa jak Toya Cie przywitala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takiego szalenstwa zupelnie sie nie spodziewalam. Koty byly bardziej powsciagliwe w okazywaniu emocji, ale wydaje mi sie, ze tez sie cieszyly. :))

      Usuń
    2. Czulam, wiedzialam, ze Toyka kocha Cie do szalenstwa.

      Usuń
    3. Przypuszczalam, ze bedzie sie cieszyc, ale ze w spazmach to juz nie. :)))

      Usuń
  11. No to witojcie spowrotem :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma jak w domu we wlasnym lozku, z wlasnym inwentarzem. :))

      Usuń
  12. No jak nie czekały? przecie zawdy czekajo z utensknieniem.
    Dobrze, że już jesteś nazad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez sie ciesze, bo jeszcze tydzien na tym maminym wikcie, a nie zmiescilabym sie w spodnie. :))

      Usuń
  13. Dokonałyście podziału właściwie zgodnie z moim założeniem ;) Fajnie, że już masz kociastego :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajnie, że już jesteś:) Chyba dziewczyny Cię lubią, prezenty superowate!

    OdpowiedzUsuń
  15. To sie ogarniaj. Ja nigdzie nie bylam i tez jestem nieogarnieta:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi sie dzisiaj nie chcialo rano wstawac i pelzac do fabryki :(((

      Usuń
  16. ode mnie na powitanie foch za omijanie wschodniej ściany:p

    OdpowiedzUsuń
  17. Wyjazd cieszy, ale powrot jeszcze bardziej! Pogoda byla srednia, a ja Ci radzilam zabrac bikini:)
    Tez bylam ciekawa, jak witala Cie Toya i jak przypuszczalam, szalala:) Moj sasiad zawsze mowil tak: Zeby zona witala mnie tak po pracy jak psina!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda nie byla srednia, byla fatalna! :(
      I masz racje, gdyby tak moj slubny... ale nie, on zachowal jeszcze wiekszy dystans niz koty. ;)

      Usuń
  18. Właściwie nie wiem, czy mam Ciebie witać, czy żegnać, bo przecież byłaś w Polsce, nawet dość blisko i właśnie wyjechałaś :D:D:D:D:D Jednak cieszę się, że znów można u Ciebie pogadać :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, wszystko zalezy od punktu widzenia i siedzenia, czy sie kogos wita, czy wprost naprzeciwko. :)))

      Usuń
  19. Witaj po powrocie. Za chwilę wlezę do mojej skrzynki i jeszcze raz napiszę. :)))
    Czy przypadkiem Twój nr telefonu na terenie Polski nie jest zastrzeżony, bo jeśli tak, to ja mam włączoną u operatora funkcję - nie łączyć z zastrzeżonych. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alesz skont, mam bardzo jawny numer i, jak pisalam, nawet sie dodzwonilam. Odebrala jakas niewiasta i na moja prosbe o rozmowe z Bogusia, burknela, ze to pomylka.

      Usuń
    2. Wysłałam Ci już wiadomość. :)))

      Usuń
    3. A ja Tobie esesmana.
      I wszystko sie wyjasnilo. :)))

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.