wtorek, 7 maja 2019

Wlasciwy cel podrozy.

Jak wiecie, wlasciwym celem byla pomoc przy wymianie okien. Po wielomiesiecznym drazeniu tematu, wreszcie udalo mi sie namowic mame na te inwestycje. Do dzisiaj nie moge zrozumiec, dlaczego ojciec postawil weto, kiedy spoldzielnia wymieniala okna w calym bloku i jeszcze za to doplacala. Nie i juz! Dyskusji nie bylo, ucinal temat, kiedy mama jednak chciala. I tak zostawil ja sama z oknami, ktore trzeba bylo co jakis czas malowac i kitowac, a do mycia rozkrecac. W tym jedno okno, ktore nie otwieralo sie w ogole (srodkowe w moim pokoju) i trzeba bylo myc je z zewnatrz z obu stron. Poza tym okna byly wypaczone, strasznie trudno sie niektore otwieraly, a w zimie trzeba je bylo "ogacac", bo przez szpary wialo zimnem.
Ale mama, jak to ona, kiedy juz zrobila zamowienie i termin na wymiane tych okien, zajela sie czarnowidztwem. A to ze cos schrzania, o ile w ogole przyjda, a ze costam-costam... Jesu, ile ja sie musialam nasluchac. Fakt, ze jasnie ekipa troche sie spoznila, ale jak juz ruszyli do roboty, to smigali az milo.

Tak bylo

No, wreszcie przyjechali!

Raz-raz i nie bylo okien


A potem raz-raz i byly nowe ramy

Kryptoreklama Drutexu, z cala odpowiedzialnoscia polecam te firme
Na szczescie mama musiala wyjsc do tego swojego Wigoru, bo inaczej nikt by z nia nie wytrzymal, na wszystko musiala miec oko i przeszkadzala niemozliwie. Jakby mogla, to by sie rozczlonkowala, zeby byc naraz we wszystkich pokojach. Latala po przedpokoju i wciaz zagladala, co oni tam robia. Nie bardzo bylo gdzie sie schowac, bo byli wszedzie, ale ja przycupnelam w kaciku salonu i tkwilam tam, zeby nie stac im na drodze. Moja macierz miala inny pomysl na zycie podczas ich bytnosci w domu, az dziwne, ze zaden z nich jej nie szurnal. Wreszcie salon byl gotow, wiec moglam zabrac sie za sprzatanie, a bylo co sprzatac, bo cale mieszkanie pokrywala gruba warstwa pylu. To byl naprawde goracy dzien, temperatura oscylowala blisko 30°, wiec kiedy wreszcie mozna bylo pootwierac okna i zrobic lekki przeciag, byla to ulga, nie tylko dla mnie, ale i dla nich. Mama w pewnej chwili wstala i zaczyna mi te okna zamykac, a mnie pot leje sie strumieniem po czole, plecach i wyplywa nogawkami. Pytam sie, co robi, a ona na to, ze jej chlodno w tym przeciagu!!! Noszszsz!!! Zaproponowalam sweterek albo spacerek, choc mialam ochote zamordowac na miejscu. Odpowiedzia byl foch, a sweterka nie zalozyla, pewnie postanowila mnie na zlosc sie przeziebic.
Monterzy po kolei konczyli pokoje, po nich wchodzilam ja i czyscilam, czyscilam, czyscilam, pocac sie na bogato. Oczywiscie za mna matka tez latala i sprawdzala, a ja musialam uruchomic w sobie wszystkie poklady cierpliwosci, zeby jej nie zamordowac. Ale jakos przetrwalam, a mama jest bardzo z okien zadowolona. Podobno spoldzielnia bedzie nawet cos doplacac.







46 komentarzy:

  1. Mam urlop to i siedzę dłużej.Byłam parę dni u siostry.Fajnie,że mama się cieszy z okien.Ale co przy tym nadenerwowałaś to tylko Ty wiesz.Ja też długo miałam taki stare okna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz mama sama nie moze zrozumiec, jak mogla zyc bez tych okien. :))) Ale co mnie pracy kosztowalo, zeby ja na nie namowic...

      Usuń
  2. przyzwyczajenia starszych ludzi...niechęć do zmian,mogą doprowadzić do palpitacji. ale najgorsze za Tobą :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ta stala gadka: mnie juz nic nie potrzeba, wystarczy do smierci to, co mam. Wrrr...

      Usuń
  3. Brawo Aniu,,,trzeba bylo orzez to orzejsc a mama bedzie teraz szczesliwa. Kiedy czytam Twoje oerypetie z rodzicielka przypominaja mi sie moje z moją. Ale to pewnie wiek stwarza takie zachowanie i wpadanie w panike na wszelka nowowosc, dobrze ze bylas i opanwalas sytuacje a fachowcy okazali sie fachowcami. Bardzo te Twoke perypetie przypominaja mi moje z mama. Jej juz nie ma i teraz wydaje mi sie ze powinnam byla byc bardziej cierpliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile literowek popelnilam!!

      Usuń
    2. Oj, brakuje tej cierpliwosci, czlowiek gryzie sie w jezor, zeby za duzo nie powiedziec, ale jest prowokowany na kazdym kroku. A potem... masz racje, zal i wyrzuty sumienia.

      Usuń
  4. Pierwszy raz rechotałam, jak mi to opowiadałaś, teraz rechcę znów. Wyobraziłam sobire Twoją Mamę, jak biega za Tobą, ze ściereczką do kurzu i ściera niewidoczne kurze. 😍
    Mogę się pochwalić, że wczoraj zrobiłam porządek na balkonie i zabezpieczyłam siatką, co je by dołem mały pluskwiak nie wypadł. Musiałam przytargać duży transporter z sypialni i tam był zamknięty przez ponad godzinę. Trzeba było posłuchać tej psiej histerii, gdy nie mógł mi pomagać w kopaniu w ziemi i roznoszeniu liści, a najbardziej był zadowolony, jak zatargałam z powrotem transporter do sypialni. Sam w niego wlazł i sprawdził, czy wszyćko jest na miejscu...😍😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamietam wlasna akcje, kiedy Bulka u nas nastala i trzeba bylo na cito osiatkowac balkon. Bula siedziala na parapecie i uwaznie sie przygladala, a mnie tak samo intensywnie pot splywal do oczu, jak u mamy. :)))
      A teraz Ziutek chetnie wychodzi na zabezpieczony balkon?

      Usuń
    2. Bardzo chętnie wychodzi na balkon, tym bardziej, że już dziś rano pogonił gołębia, no i oczywiście podlał balkon...😄

      Usuń
    3. No juz nie powinien podlewac w domu, a balkon nalezy do domu przeciez. No a gonienie golebi to fajny sport.

      Usuń
  5. Oj ci rodzice, czasami ostatniego nerwa kosztują. Szacun za taką akcję. Ja bym padła, to nie na moje nerwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, przeciez sama mame namowilam na te okna i nawet podalam, kiedy moge przyjechac, zeby w tym czasie zrobila termin w Drutexie. Sama przeciez nie dalaby rady ze sprzataniem, a i tak nie zdazylam umyc okien, bo musialy przez co najmniej trzy dni twardniec czy cus.

      Usuń
  6. Pamiętam swoje okna i koszmar rozkręcania do mycia.
    Bardzo się boję, żebym się zrzędą na starość nie zrobiła, bo zauważyłam że zmian też już nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale remont kuchni zrobiłaś, więc chyba nie jest tak źle z Tobą, Ewo :)

      Usuń
    2. Poki tato zyl, to je rozkrecal i myl, malowal ramy i kitowal, kiedy byla potrzeba. A potem sobie umarl i zostawil matke z tym kramem. No ale teraz jest zachwycona, bo nie dosc, ze ladnie wygladaja, to latwo sie otwieraja.

      Usuń
  7. Nasza warszawska spółdzielnia nie miała pomysłu na wymianę okien, ale fakt, że stolarka (ta stara) była jakaś nadzwyczaj dobra. Wieki temu jakaś litosierna dusza zrobiła nam te okna na zatrzaski zamiast śrub i mycie okien szło migiem. Ale gdy robiliśmy remont generalny no to była i wymiana okien i wszystkiego co się dało wymienić. A panowie od okien nie mogli się nadziwić jakie jeszcze dobre i porządne były te stare okna po trzydziestu kilku latach. U nas wszystko po oknach sprzątnęli ci co je instalowali, podłogi były wyłożone w całym mieszkaniu grubą folią podłogową, chłopaki po prostu wszystko razem starannie zgarnęli bliżej środka folii, razem zawinęli i wynieśli na śmietnik.Prawdę mówiąc te 7 tygodni remontu nieźle dało mi w kość, chociaż miałam o tyle dobrze, że spędziliśmy je w mieszkaniu przyjaciół, nad naszym remontowanym mieszkaniem, a wszystko co wymagało przeniesienia przenieśli remontowcy w obie strony. My tylko codziennie robiliśmy za zaopatrzenie- dzień bez OBI czy innego tego typu sklepu był dniem nienormalnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie ta stolarka u mamy tez dlugo wytrzymala, rodzice wprowadzili sie tam w 1975 roku (44 lata) i tyle mialy te okna. Na dobra sprawe mogly wytrzymac na upartego jeszcze dluzej, bo jeszcze dzialaly. I na tym bazowal tato odmawiajac ich wymiany.
      Nasi monterzy tez po sobie posprzatali, tez na podlodze porozkladali folie, co dokladnie widac na czwartym zdjeciu. Trudno jednak od nich wymagac sprzatania precyzyjnego, wycierania tego pylu budowlanego z mebli, ram obrazkow czy polek. A bylo tego naprawde sporo, a i na dywan dostaly sie jakies paprochy i kurz. Trzeba bylo naprawde gruntownie sprzatac.

      Usuń
  8. Nie ma jak okna poniemieckie, byly duze, solidne, latwe w myciu, nic nie trzeba bylo rozkrecac.
    Jak mam dzien sprzatania siedze w jednym miejscu i czytam, nigdy nie chodze za osoba sprzatajaca, mialam kiedys takiego sprzatacza ze on ciagle do mnie przybiegal i pytal, troche byl ciekawski a troche troskliwy, bo np ostrzegal mnie ze pryskal chemia na lustro, wiec zebym uwazala ze szczoteczka do zebow, bo moze i na nia prysnal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak mama sie zachowuje, kiedy przychodzi pani do sprzatania, ale raczej moge sie domyslac, ze lata za nia, skoro za mna tez latala, a przeciez mnie nie trzeba pilnowac ani tlumaczyc co i gdzie, bo wiem. Podziwiam kobiete, bo ja nie pracowalabym tam, gdzie mi sie patrzy na rece. Moja matka nie jest zlym czlowiekiem, ale ma swoje dziwactwa i nie wyplenisz, juz za pozno.

      Usuń
  9. Świetnie, że wymiana okien tak sprawnie tej ekipie poszła.
    Nas też czeka jakiś remont. Najprawdopodobniej założą nam ogrzewanie z elektrociepłowni. Powinni zrobić znacznie więcej, ale jakoś się migają. Pożyjemy zobaczymy. Ja mam ochotę udusić moją mamę przeciętnie raz w tygodniu, no i remont na dokładkę, to może się skończyć tragicznie, nie wiem tylko czy dla niej, czy dla mnie, może się zdarzyć, że to mnie trafi szlag! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, mogliby Wam zrobic wreszcie to centralne, bo cos wiem o tym, jak wyglada noszenie wegla i palenie w piecach. A Ty juz tez nienajmlodsza i sil coraz mniej. Przydalaby sie Wam jeszcze jakas winda. Jakie to szczescie, ze mieszkamy na parterze, czlowiek coraz chorszy, kolana wysiadaja, sil ubywa, jak wspinac sie z zakupami po schodach.
      Dobrze, ze ja swoje mame spotykam sporadycznie, bo bym moze nie wytrzymala, a tak zdaze zatesknic. :))

      Usuń
  10. Okna u Twojej mamy były już w tragicznym stanie i czas wielki był się z nimi pożegnać. Dobrze, że jakoś się Tobie udała ta sztuka, najpierw przekonania, a potem ogarnięcia tego pierdolnika i nie zamordowania rodzicielki po drodze... A temat "niebonieijusz" znam doskonale, bo w moim domu rodzinnym też parę rzeczy dobrze byłoby zrobić, np. wymienić stare drzwi wewnętrzne, na które mama patrzeć nie może, ale nie, bo nie i tyle w temacie. Zamykać się zamykają, tylko są po prostu brzydkie już, ale facetom to nie przeszkadza.
    W każdym razie, wielki mój podziw dla Ciebie, Panterko :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo mi sie juz udalo, nie tylko z oknami. Mama kazala zalozyc liczniki do wody i niedawno kupila nowa lodowke, miala ponad 50-letni MInsk (pamietasz cos takiego?), ktory nie chcial sie zepsuc. Za to ciagle musiala go odmrazac i pewnie zarl energii wiecej niz trzy wspolczesne lodowki. :) Teraz cos wspominala o odkurzaczu i pralce, byla tez mowa o remoncie, ale nie draze, musi sama dojrzec. My najwyzej mozemy przyjechac pomagac.

      Usuń
    2. Pamiętam Mińsk - lodówa nie do zajechania prawie. Była u mnie w domu ładnych parę lat, a rodzice się jej pozbyli, bo wymienili meble w kuchni i szafka wisząca nie pasowała pod tę lodówkę. Grzała jak kaloryfer ;) Ale działała ze 20 lat, chyba.
      Mama Twoja robi postępy i dobrze :) Małymi kroczkami, ale do przodu.

      Usuń
    3. Dwoch gostkow, ktorzy wnosili na gore nowa lodowke i zabierali stara, nie chcialo wierzyc wlasnym oczom, ze ten Minsk jeszcze dziala. To juz eksponat muzealny.

      Usuń
    4. Miałam Mińsk przez 35 lat, ale wreszcie się zepsuła i kupiłam nową, która chodziła 8 lat i poszła na śmietnik. Następna zepsuła się tydzień przed końcem gwarancji. Mińsk, to Mińsk haha.

      Usuń
    5. Ja tez mialam Minsk, zreszta kto nie mial wtedy Minska :))) Mama go sprzedala z zyskiem, kiedy likwidowala nasze mieszkanie.

      Usuń
  11. Bardzo wielka roznica pomiedzy starymi a nowymi oknami - a przeciez nie wszystko moge ze zdjecia ocenic. Mysle ze warto bylo przejsc przez meki i sprzatanie.
    Moze teraz Matka latwiej da sie przekonac do innych renowacji?
    Nie ma nic gorszego do sprzatania jak taki poremontowy kurz.
    Dobrze ze to wszystko juz poza Toba bo dobrze wiemn ze latwiej zniesc fizyczny wysilek niz psychiczny.
    Ten facet ze zdjecia nr 3 juz urodzil czy jeszcze nie? :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama juz dala sie przekonac, kupila nowa lodowke i zalozyla liczniki na wode. Teraz nowe okna, wiec nie ma co narzekac, mama sie rozpedza w modernizacjach :)))
      Musze dodac, ze w normalnych okolicznosciach matka jest normalna, no prawie ;) A jak sie cos dzieje, to dostaje hyzia i katuje cale otoczenie.
      Piwna ciaza u tego goscia.

      Usuń
  12. Rozkręcane okna?
    To chyba od razu do muzeum??!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach
      Nie szanuje się historii🤣

      Usuń
    2. Masz racje, te okna styly sie historyczne, powinnam moc je drogo sprzedac jako antyki z epoki kamienia lupanego. :)))))

      Usuń
  13. Wreszcie nowoczesne okna mamcia będzie miała. Mniej mycia , cieplej w zimę i w ogóle pięknie jest ;-)))
    Fajnie że dałaś radę z tym kolanem ...;-)
    Jak kolanko teraz ? Bo mnie coś pobolewa znowu ...:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesu, nie strasz mnie. To operowane? Ja swoje oszczedzam i biore tabletki przeciwbolowe, jakos ciagne do przodu.
      A mama rzeczywiscie teraz cieszy sie jak dziecko z nowej zabawki i zastanawia, jak mogla wczesniej zyc. Ale co nam krwi napsula, to jej. :)))

      Usuń
  14. Tak , to operowane :/ Ja się łudzę że to przez tą pogodę ...
    Tabletki , to niezbyt dobre rązwiązanie :/

    Super że mama się cieszy, a że krwi napsuła to szczegół :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale to tak byc nie powinno, nawet przy zmianie pogody. Ja teraz zrobilam sobie trzymiesieczna kuracje glukozamina na stawy i chyba powoli zaczne probowac redukowac tabletki przeciwbolowe, moze sie uda bez. A jak nie, to bede musiala robic termin na operacje.

      Usuń
    2. Oby pomogło Panterko, oby !

      Usuń
    3. A jeszcze nie tak dawno nic mnie nie bolalo, zdrowa bylam jak byk!

      Usuń
  15. Moje stare okna też miały takie zatrzaski, jak u Anabel. Podważało się np. śrubokrętem i rozdziawiały się. U Mamy w pokoju, było już nieszczelne i Mama kazała wymienić na nowe, więc wymieniliśmy tylko jedno (brak było kasy). Resztę okien wymieniliśmy 10 lat temu, dokładnie 7 maja, dosłownie 2 tyg. przed śmiercią mamy. Fachowcy przynieśli ze sobą kawałek dywanu i sprzęt sprzątający, miotłę, odkurzacz, w ciągu półtora godziny okna były już wymienione. Na drugi dzień przyszli przyciąć piankę montażową i porobili szpalety. W kuchni mieli więcej roboty, bo wykuwali kamienny parapet i montowali nowy, szerszy, bo kota nie miała gdzie leżeć. No muszę zrobić dziś imprezę z powodu 10-lecia okien hahaha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama nie miala nawet tych zatrzaskow i od smierci taty okien w ogole nie rozkrecala do mycia. Zreszta i tak nie dalaby rady umyc tego srodkowego okna w moim pokoju, ono nie otwieralo sie w ogole, a zawiasy mialo na gorze. Taka cale je wyjmowal z zawiasow i myl na podlodze, potem juz nie mial sily, bo ciezkie bylo. Ten, kto ten patent wymyslil, powinien smazyc sie w piekle.

      Usuń
    2. Anusia z tymi zatrzaskami, to facet chodził po mieszkaniach i kto chciał, to prywatnie montował. To było grubo ponad 30 lat temu,

      Usuń
    3. A u rodzicow chodzili zmieniac wszystkie okna, to ojciec postawil sie w poprzek i nie zgodzil na zadne wymiany. I tak zostawil matke z tymi starodawnymi i niewygodnymi oknami. Jakos mnie udalo sie ja przekonac.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.