... sobota byla dla mnie bardzo smutna. Dowiedzialam sie mianowicie, ze u Placzka wyrosl jakis guzek i najpierw wszyscy mysleli, ze to zwykly tluszczak, jak to bywa u starszych psow. Jego opiekunka byla z nim u weta, pobrano wycinek, ktory okazal sie zlosliwym tumorem. Cos cala jego rodzina, bo i matka Kira, i siostra Buffy mialy zlosliwy nowotwor listwy mlecznej, choc Kira miala rowniez usuwany zlosliwy guz na zadku, i obydwie w koncu musialy zostac przedwczesnie uspione. Placzek ma juz 11 lat i zastanawiamy sie, czy poddawac go operacji, bo jak w tym wieku zniesie narkoze, czy pozwolic mu zyc dalej z tym guzkiem, bo i tak oczekiwania wiekowe psow tej wielkosci nie sa specjalnie obiecujace. Nawet zdrowy pozylby 13, moze 14 lat, ale to nic pewnego. Jeszcze nie wiem, co jego obecna mama zadecyduje, czy podda go operacji, czy tak zostawi. Nie myslalam, ze tak to mna wstrzasnie. Wzielam Toyke na spacer do lasu. Ginela mi z pola widzenia, zlewajac sie kolorem z opadlymi liscmi.
|
Byle dalej od ludzi... |
|
Toyce chyba udzielil sie moj zwisly nastroj |
|
Las byl taki cichy i klimatyczny |
|
Czasem mijali nas joggerzy |
|
Jesienna Toya |
|
- No pospiesz sie... |
|
W drzewach szukalam pocieszenia |
|
One zdaja sie byc takie silne... |
|
Przytulilam sie do pnia, zeby naladowac sie jego energia |
|
Jak ten bluszcz |
|
Smutna Toyka |
|
Tylko takie grzyby spotkalysmy |
|
Toyka je bada organoleptycznie |
|
A liscie w roznych kolorach... |
|
... i odcieniach... |
|
Chwila zadumy |
|
Zaczynaja sie latawce |
|
Doszlysmy w poblize ruin zamku Plesse |
|
Pelno roznych maszyn na polach, ostatnie prace przed zimowa przerwa |
|
To zeschle igly sosnowe |
|
Jakby promieniala blaskiem |
|
Prawie niewidoczna Toya Jesienna |
|
Tu nastepni amatorzy puszczania latawcow |
Czy mi pomogl ten spacer? Nie bardzo. Placzek jest ostatni z rodziny, nie wiem, czy ostatni z tamtego miotu z roku 2008, bo z innymi nie mamy kontaktu. Tak jakos szkoda chlopaka...
Zabralam do domu kolorowy lisc, zeby i koty mialy wrazenie, ze tez byly z nami.
smutno mi z Tobą :( głupie to życie, że tak często zbyt szybko się kończy! i że tyle chorób przynosi! tulam
OdpowiedzUsuńChyba byli jakos genetycznie napietnowani, nie wierze w takie przypadki.
UsuńPewnie tak. Moi rodzice oboje "rakowi" to mi się częściej każą badać, bo większe zagrożenie. Więc i Płaczuś pewnie dostał "w spadku" :(
UsuńU mnie tez tato, a wczesniej jego ojciec, wiec pewnie i mnie bedzie pisane.
UsuńPrzykro mi z powodu Płaczka. Możesz mieć rację z predyspozycją genetyczną. Przytulam.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak zadecyduje jego obecna mama.
UsuńPłaczek to przecież rodzina.Przykro mi też.Jeżeli ten guzek będzie rósł tak jak u Pandy to 5-6 miesięcy.Ponoć bezpieczniejsza w tym wieku jest narkoza wziewna.No ale to i tak decydować będzie ktoś inny.Przytulam.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak bedzie, nawet nie wiem, jak ja bym zrobila. Ale chyba jednak bym operowala.
Usuńech Pantero...
OdpowiedzUsuńTen Placzek jest takim ostatnim ogniwem laczacym nas z Kira, a ze mieszka na tej samej ulicy, wiec czesto go spotykamy.
UsuńTo bardzo trudne i przykre gdy trzeba podjąć jakąś decyzję i chyba decydujący głos powinien należeć do weta. Gdyby to był młody psiak, to byłby sens podjęcia ryzyka operacji, ale u psa w tym wieku to trzeba się nad tym zastanowić. Bo nie ma pewności czy pies się wybudzi i czy za kilka miesięcy nie pojawi się nowy guzek.Skłonności do nowotworów są rodzinne, co nie znaczy, że w 100% jest pewne, że następne pokolenie też będzie miało problem pod tym względem. Nie dziwię Ci się, że jesteś smutna i nawet piękne okoliczności przyrody niewiele pomogły.
OdpowiedzUsuńPewnie gdyby byl mlodszy, nie wyroslby mu ten guz, a i narkoze przeszedlby bez problemow. Teraz pewnie ma juz troche chore serduszko, jak to psy w jego wieku. A decyzja zawsze nalezy do opiekuna, wet moze jedynie cos zasugerowac.
UsuńDobrze chociaz, ze nie przekazal swoich zlych genow dalej.
Bardzo mi przykro, zwłaszcza że jesteś z nim jakoś związana. Trudna decyzja, zwłaszcza że ostatnio pisałaś o jego kłopotach ze stawami.
OdpowiedzUsuńSpacer miałaś piękny i zdjęcia też takie zrobiłaś. Koty raczej zignorowały ładny listek. Przytulam.
Psy lamia nam serca dopiero wtedy, kiedy same musza odejsc. Czlowiek wciaz trzesie sie, zeby byly zdrowe, zeby nie musialy cierpiec, a na ogol malo kiedy sie to udaje.
UsuńPrzykre chwile.
OdpowiedzUsuńW takich chwilach od razu zaczynam się martwić o znajome psy bo choć sama nie mam to wiele znam i kocham. A niedawno jeden odszedł nagle...
To jest zawsze dramat, kiedy zwierzak choruje, czlowiek chcialby mu nieba przychylic i przejac jego bol na siebie. Znam tego Placzka od szczeniecia, kiedy byl mniejszy od naszego jamnika. Ehhh...
UsuńO te wierne oczy patrzące z nadzieją której nie można dać
UsuńTo jest najgorsze, zwlaszcza wtedy, kiedy musisz je zabic, dla jego dobra. A ono tak ufalo...
UsuńNie ma tu chyba dobrego wyjścia. Operacja to zawsze ryzyko, a choroba też może dać najgorsze efekty za jakiś czas. Czyli można powiedzieć, że to klasyczny impas.
OdpowiedzUsuńMiećka chyba nie była szczęśliwa z liścia. Albo mi się tak wydaje tylko.
Na razie muszę jeszcze podbudować swoje doświadczenie, brakuje mi z pół roku, by zostać tam na stałe.
Pozdrawiam!
Miecka jeszcze nigdy nie pokazala, ze jest szczesliwa, ale moze to tylko jej maska? :))) Bulce listek tez jest dokladnie obojetny. Zrobilam im te zdjecia, zeby sie nie nazywalo, ze wciaz tylko Toyka ;)
UsuńCóż trudno mi powiedzieć, jednak wiem coś niecoś, że koty bywają właśnie takie ,,odrębne" w pokazywaniu emocji.
UsuńOj tam, właściwie za każdym razem pokazujesz zdjęcia wszystkich zwierzaków.
To akurat można uznać za ostatni rozdział z tej książki o śmierci w cywilizacji naszej. Bo ostatni rozdział dotyczy mniej więcej lat 80. XX wieku.
Pozdrawiam!
Nieee, w latach 80-tych bylo jeszcze calkiem normalnie, a potem Soros i jego kumple od kieliszka zaczeli miec wizje zniszczenia swiata. I to sie wlasnie dokonuje.
UsuńZawsze jest smutno jak musisz obserwować zwierzaka po takiej diagnozie. Wiesz, że w każdej chwili może złożyć go choroba. Dlatego nie jestem w stanie zdecydować się do ponownego zaadoptowania szczura. To było jedyne zwierzę, z którym nawiązałam niemal magiczną relację. Nie potrafię tego wyjaśnić, opiekowałam się różnymi zwierzętami, ale to było wyjątkowe.
OdpowiedzUsuńCzekał na mnie aż wrócę do domu, by umrzeć mi na rękach...
Ten liść odbity w ławce... poezja fotografii.
Wierze Ci, my tez mielismy kiedys szczurki, najpierw samotna szczurke Dunie, potem parke chlopczykow. Z tymi ostatnimi nie mielismy takiej wiezi, jak z Dunka, bo one mialy siebie i nie tesknily za czlowiekiem. Dunka byla cudowna i madrzejsza od niektorych ludzi, ale zachorowala na raka mozgu i musielismy ja uspic. Chlopcy poumierali sami. :(
UsuńPo tym szczurku (był sam jeden) miałam jeszcze dwóch chłopców, ale nie znalazłam z nimi takiej więzi. Dokładnie tak jak piszesz.
UsuńMiał na imię Amon. Miał guz w szyi.
P.S. Jedno słowo zamieniło mi się w inne i zmieniło całkiem sens wypowiedzi, dlatego skasowałam i napisałam raz jeszcze.
Tak to jest, ze kiedy szczurki maja wlasne towarzystwo, nie nawiazuja takiej wiezi z czlowiekiem.
UsuńStraszliwie mnie przygnębiają takie sprawy. Nie wiem, jak to jest - nie wpadam w panikę, gdy choruje człowiek, a gdy nie jest to nikt bliski, to tak naprawdę nie czuję nic. Ale gdy chodzi o zwierzęta, smutek chwyta za gardło i dławi.
OdpowiedzUsuńMasz to samo, co ja. Zbiorki na chore dzieci tylko mnie wqrwiaja, chore zwierzeta budza wspolczucie i jakies tam poczucie winy.
UsuńWłaśnie. To poczucie winy...
UsuńBosmy je oswoili, a co za tym idzie, wzieli za nie pelna odpowiedzialonosc.
UsuńPoza tym nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim. Od tej świadomości można dostać obłędu.
UsuńRacja, czlowiek robi co moze, a nieszczesc coraz wiecej.
UsuńPrzykro mi z powodu Płaczka ... to są trudne decyzje, a na końcu okazuje się, że cokolwiek byśmy nie zrobili, to na nic.
OdpowiedzUsuńZwierząt bardzo mi żal, zawsze. A nieszczęść wydaje się coraz więcej, bo coraz więcej ludzi nie przechodzi obojętnie obok potrzebujących. Kiedyś - kto z psem, czy kotem latał do weta tak często? Ale jeszcze dużo, dużo do zrobienia jest z mentalnością ludzi.
O mało nie zagryzłam znajomego z pracy, który nie był zadowolony, że gmina płaci za leczenie zwierząt "z ulicy". To tak a propos tego kotka z poniedziałku, o którym pisałam. Powstrzymałam się i wyszłam, ale parę słów powiedziałam.
Zdjęcia piękne i piękna jesień na nich :) No i ciągnik z maszyną do sianokiszonki, pierwszy raz widziałam ją własnie w Niemczech, na początku lat 90.
Jesu, Lidus, skad Ty takie rzeczy wiesz? Myslalam, ze znasz sie tylko na pociagach, a tu prosze, na maszynach rolniczych tez, no no! Jestes wszechstronna!
UsuńTakich "panow z pracy" jest niestety jeszcze bardzo duzo, kosciol rowniez przyczynia sie do krzywdy zwierzat, bo moglby apelowac, popierac, a on tylko, ze zwierzeta duszy nie maja. Ja mysle, ze wlasnie bardziej maja niz duchowni.
Trochę się znam na maszynach rolniczych :)
UsuńNa szczęście wielu młodych ludzi nie wierzy w taką bezduszność zwierząt i bardzo dobrze. Z uczniami podejmuję i takie tematy, więc wiem. Tzn.nie tematy światopoglądowe, religijne, tylko moralne, dotyczące. I wypowiedzi wielu z nich są naprawdę budujące.
Gdyby kazdy nauczyciel poswiecil choc chwile moralnosci i etyce, swiat bylby lepszy. Bo lekcje religii ucza ich tylko nienawisci i nietolerancji.
UsuńCalkiem zielono jeszcze w tych Niemczech. Zdecydowanie macie jeszcze wczesna jesien.
OdpowiedzUsuńA sport latawcowy bardzo mi sie podoba, my jako dzieci tez robilismy latawce i bardzo to byl fajny zwyczaj. W Polsce teraz chyba dzieci latawcow nie puszczaja. Moze, skoro ja urodzilam sie w Opolskim, to tam byly takie jakies wplywy niemieckie? w kazdym razie przypomnialas mi o tej zabawie latawcowej.
Wczoraj przezylam chwile grozy i chcialam sobie szczelic w leb z armaty, bo otoz w sobote odbyl sie w moim miescie festiwal latawcow, a ja dowiedzialam sie o nim za pozno. Buuu... Tu troche zdjec:
Usuńhttps://www.google.com/search?q=drachenfest+in+g%C3%B6ttingen&client=firefox-b-d&sxsrf=ACYBGNQR28SeqEkqfC9l-9DhXkTvSEjwQQ:1572244823799&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwi1wuOxrL7lAhXnMewKHbRiDKYQ_AUIESgB&biw=1366&bih=632
Niektore latawce byly podobno bardzo wypasione. No szkoda, moze w przyszlym roku uda mi sie nie przegapic i sama porobie zdjecia.
A Opole to przeciez prawie Niemcy :)))
Ale latawce, to juz jest luksus latawcowy i sztuka z wyzszej polki.
UsuńCo??? Opole prawie Niemcy. no wiesz!!!!to byla siedziba Piastow slaskich od niepamietnych czasow, moj tato o nazwisku jak najbardziej niemieckim przewrocil sie w grobie widzac to co napisalas...
No sama widzisz z tym Waszym nazwiskiem :)))) Ostatnio, kiedy bylam u Orki w Szczecinie, u Gosianki we Wrocku - stwierdzilam, ze te miasta bardzo przypominaja miasta niemieckie. Zreszta sama wiesz, jak te granice lataly w te i nazad. :)))
UsuńWiem, a jakze, moja wies Wiekszyce byla cala zamieszkala przez autochtonow, zaraz po wojnie, kiedy moi rodzice tam zamieszkali mieszkancy mowili swietnie po niemiecku, ale takze porozumiewali sie dialektem slaskim, w pierwszych latach powojennych moj ojciec uczyl jezyka polskiego, literatury i historii polskiej, tudiez obwozil mlodziez po miejscach historycznych w Polsce. Moj ojciec chrzestny byl powstancem slaskim. Widzisz wiec, ze mimo czystego nazwiska niemieckiego mial w sobie dusze zagorzalego Polaka.
UsuńJa tez Polka z polskiej rodziny, dziadek walczyl pod Arnhem w Pierwszej Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej, a teraz jako jedyna mam wylacznie niemieckie obywatelstwo, reszta rodziny ma podwojne. Jak to sie losy czasem dziwnie tocza...
UsuńBiedny Płaczuś, niech jak najdluzej nie odczuwa choroby.
OdpowiedzUsuńDobrego tygodnia Aniu, bez zlych wiadomosci.
Strasznie mi go szkoda, on przez cale zycie byl takim ciapciakiem i placzkiem, zyjac wsrod cwanych suk i kotek. Niczym sobie na taki los nie zasluzyl.
UsuńBiedny Płaczek..ścisnęło mnie za serce a co dopiero Ciebie.Trzymaj się Pantero.Niestety coraz więcej takich chorób na które chorują zwierzątka.U mnie w sklepie również.Eehh.
OdpowiedzUsuńAlbo kiedys psy mniej chorowaly, albo nie bylo takiej diagnostyki. Pewnie zyly tez krocej, bo nie bylo takiej opieku weterynaryjnej. Pamietam, ze szczepilo sie tylko przeciw wsciekliznie i nosowce, a teraz jest tych szczepien zatrzesienie.
UsuńA może to jednak łagodna zmiana u Płaczka?
OdpowiedzUsuńLas o tej porze roku jest fascynująco tajemniczy i piękny do bólu. Bardziej niż wiosną.
Niestety mial juz biopsje i nie jest to lagodna zmiana, jak u matki, jak u siostry, a kto wie czy nie u innago rodzenstwa. Przeklenstwo jakies nad nimi wisi.
Usuń:(
OdpowiedzUsuńNo, smutne to.
Usuń