wtorek, 18 czerwca 2013

Nic mi nie wychodzi...

W sklepie z uzywanymi meblami zakupilam za cale 10€ dwa krzesla. Potrzebne mi byly do kuchni, bo dotychczasowe zaczely sie sypac, a dokladniej mowiac, rozjezdzaly im sie metalowe konczyny. Wszystko, co teraz produkuja to wielkie badziewie, przewidziane na krotki czas uzytkowania, zeby napedzac sprzedaz nowych. Dotyczy to zarowno mebli, jak i urzadzen domowych, samochodow, telefonow, no - wszystkiego. Produkuja tak, zeby przypadkiem nie udalo sie zreperowac, ani wymienic jakiejs dupereli, wszystko w srodku zaspawane i zabetonowane. Reperacja calego podzespolu kosztuje wiecej, niz rzecz, w ktorej toto sie znajduje. Ostatni hit: akumulatorek w smartfonie jest niewyjmowalny, nie mozna dokupic dobie nowego, kiedy stary odda ducha.
Gdzie te czasy, kiedy solidne drewniane meble byly na cale zycie? Mozna je bylo skrecac i rozkrecac w razie przeprowadzek. Gdzie te samochody, ktore mozna bylo samemu zreperowac przy pomocy mlotka i srubokretu? Teraz wszedzie elektronika i reperuj tu cokolwiek.
Maz skrecal te rozjezdzajace sie krzeslowe konczyny, az osiagnal granice mozliwosci skrecania, a krzeselko dalej osiadalo. Pewnie niedlugo zaczelabym siegac broda do stolu, choc i tak nie dosunelabym krzesla blizej poprzez szerokosc rozstawu tychze nog, powoli zaczynajacych przypominac odnoza pajaka. Przy zamiarze przysuniecia sie blizej stolu, blokowaly sie na stolowych nogach, nie majac miejsca na skutek ichniego szpagatowego rozkroku.
Pomyslalam sobie wiec, ze pora na zmiany i nie chcac powtorzyc bledu z kupnem nowych, postawilam na solidne stare, z zamiarem zrobienia ich w modnym shabby chic. Polowalam na takie z wyscielanym tylko siedzeniem, bo takie jest latwiej obic na nowo.
Do pracy zabralam sie z wielkim entuzjazmem. Po malowaniu szafki zostala mi resztka farby, wiec nie kupowalam nowej. Najpierw jednak pieknie wypolerowalam papierem sciernym, umylam, wysuszylam i zabralam sie za malowanie. Moj pierwszy blad byl taki, ze zlekcewazylam fakt zgestnienia farby, ktora byla wprawdzie szczelnie zamknieta w puszce, ale chyba jednak nie dosc szczelnie. Zreszta nie mialam pod reka rozpuszczalnika. Pomalowalam oba krzesla i zostawilam do wyschniecia, ale poniewaz zauwazylam, ze farby jednak nie wystarczy, udalam sie do OBI po nowa. Zamiast jednak kupic taka sama, wpadlam na pomysl ulatwienia sobie zycia, zeby nie musiec machac pedzlem, kupilam farbe w sprayu.
I kiedy nastepnego dnia popsikalam krzesla, potworzyly sie pecherze, bo spodnia warstwa farby jakos sie rozciagnela. Te pecherze zostaly, choc po wyschnieciu troche sie wstapily. A mnie przeszla cala ochota na dalsza obrobke krzesel. Bo w zasadzie powinnam usunac cala farbe do golego drewna i malowac na nowo. A nie chce mi sie! Stoja wiec sobie te krzesla bezpansko w piwnicy, a ja mysle, co z nimi zrobic, zeby sie nie narobic, siedzac przy tym na coraz nizej opadajacych kuchennych krzeselkach. Ma ktos moze jakis pomysl?
Jedyne, co mi dobrze wyszlo, to obicie siedzen. Poszlo ruk-cuk takerem, a material znalazlam w piwnicy, bo nie wyrzucilam starych zaslon z poprzedniej, rowniez czerwonej kuchni. Maz gdakal przy przeprowadzce, ze mam powyrzucac te szmaty, bo sa nikomu do niczego niepotrzebne. Polezaly sobie cztery lata i w koncu znalazly zastosowanie. Jak to dobrze czasem zbierac rozne szpargaly.

Wiadomosc z najostatniejszej chwili: jeszcze do kompletu zerwalo mi sie wczoraz wieczorem polaczenie z internetem i nie moglam go za nic, zadnymi znanymi mi metodami, sciagnac z powrotem. Kiedy myslalam, ze nic mnie juz nie uchroni przed wzywaniem na pomoc fachowca, moj swiety maz, ktory o niczym nie ma pojecia, a komputer obchodzi szerokim lukiem, wpadl na pomysl. Taki calkiem laicki pomysl, taki bardziej na wyczucie, niz z wiedzy. I jak widac, ten pomysl byl genialny, bo oto jestem!

32 komentarze:

  1. Czyli jednak coś wyszło!
    Po pierwsze udało Ci się nabyć dwa krzesła za niewielką cenę ( prawie za darmo) - to już sukces!
    Po drugie - wykonałaś prace tapicerskie z sukcesem - pełna podziwu jestem.
    Po trzecie - zdobyłaś niezastąpione doświadczenie w kwestii malowania.
    Po czwarte - wiesz czego chcesz - nie chcesz się narobić - a zatem zleć pracę komuś - np. mężowi, wychwalając jego niezastąpione umiejętności. Chłop urośnie w samoocenie, a Ty będziesz miała pomalowane krzesła, albo przynajmniej oczyszczone z feralnej farby.
    Jak widać - same pozytywy. Panterko! Proszę o uśmiech!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorota, jestes genialna! Z mojej czarnej dziury potrafisz wyciagnac same pozytywy, a nawet wywolalas moj dobry humor od rana. Razem z moim genialnym mezem, komputerowym laikiem.
      Jest jedno ALE: maz z gory zastrzegl, ze nie bedzie sie babral w farbie, bo jego zdaniem te drewniane krzesla mogly zostac i teraz tylko gdacze a nie mowilem? Nie ma nadziei, ze podejmie sie poprawek po mnie. :)))

      Usuń
  2. Może skoro nie chce się Tobie zdzierać farby z zakupionych krzeseł (a nie sądzę by była inna opcja, jeżeli mają wyglądać ładnie) to może z racji rozjeżdżających się nóg u obecnie używanych i znacznego obniżenia poziomu brody w stosunku do poziomu stołu, proponuję skrócenie stołowych nóg ;-)
    Dooobra, już milczę, ale szczerze mówiąc to Twoja wina, bo sobie zwizualizowałam Ciebie siedzącą na krześle, którego nogi pomału się rozjeżdżają. Cudny obrazek, powiadam Tobie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj poczciwy Akularu, tu nie ma nic do smiania, albowiem poniewaz niedlugo nie bede mogla postow pisac, bo na stojaco nie umiem, a na siedzaco nie bedzie na czym.
      Znaczy... bede mogla siedziec na d***e.

      Usuń
  3. A tam...ja nie przeżywam w takich sytuacjach.
    Po pierwsze przecież nie zepsułaś krzeseł, są całe? Co innego gdyby to był jakiś cenny mebel, albo antyk...noo wtedy to trochę żal...
    Przeleć lekko tylko papierem, i pomaluj jeszcze raz. Tylko nie sprayem, bo to i mało wydajne i trzeba kilku warstw żeby pokryć dobrze. Nie wiem jak u was ale tu spraje są drogie i przy małej wydajności takie malowanie kompletnie się nie opłaca.
    A może w tych bąblach można doszukać się ciekawego efektu? Wiesz, ze niby tak miało być.
    Ja nie przeżywam do tego stopnia, że zwykle tylko omiotę z grubsza grata z pajęczyn i kurzu - i dawaj z pędzlem. No ale to już jest przesada, wiem. Wiem też, że jeśli odstawiłabym taką niedokończoną rzecz na później, nie doczeka się już nigdy dokończenia. No chyba, że po paru latach.
    A tak na marginesie...to czy Ty jesteś kochana pewna, że te okazyjne krzesełka to na pewno nie jaki Ludwik XIV albo inne zabytkowe, cenne cudo?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo ze mnie taka przezywaczka, ale kiedy Was czytam, to mi powoli przechodzi. Bable niestety nie wygladaja, jakby takie mialy byc, ale jak najgorsza fuszerka. Ja wlasnie na razie odstawilam te krzesla i nawet do nich nie zagladam, zeby sie nie dolowac i pewnie dopiero kiedy zarosna pajeczyna, omiote z grubsza i moze sie za to wezme. Tymczasem posiedze na podlodze.
      Z tym ludwikiem to Ty mnie nie strasz! Jakos nie wygladaly na antyki, ale co ja sie znam?

      Usuń
  4. Hi, hi, hi! Ja posiadam fotele, w których zapadają się siedziska i rezultat jest podobny; jeśli nie usiądę na samym brzeżku, mam brodę na stole. Ale naprawiać ich się nie podejmę, pojadą do tapicera, bo nie tylko to w nich szwankuje.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na roboty tapicerskie bym sie nie powazyla, ale myslalam, ze malowanie to pikus, zwlaszcza, ze szafka wyszla mi dobrze, a wczesniej wiele innych mebli. Poleglam dopiero na tych krzeslach.

      Usuń
  5. Dorota wypunktowała, co Tobie jednak wyszło, więc nie ma co się martwić krzesłami, Panterko :) - no moze tylko trochę ;)
    Czyszczenie drewna jest upierdliwe, ale może jakaś szlifierka rozwiązałaby sprawę? Skoro mąż nie chce ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopoki broda bede siegala ponad stol, te przekletniki musza zaczekac na wene, pozniej nie bede miala wyjscia. :)))

      Usuń
  6. Odnawianie mebli to żmudna praca, wymagająca wielkiej konsekwencji, najlepiej zaś, kiedy meble do odnowienia nie są potrzebne od zaraz, bo popędzanie w tej sytuacji jest złym doradcą. Jeśli masz być z tych krzeseł zadowolona, to odstaw je, aż znów Ci się zachce i popraw na dobre. Jeszcze mogą być przydatne, ale nie będziesz zadowolona, jeśli będą pomalowane byle jak :). Powodzenia, mnie ciągną takie robótki, ale nie wyrabiam się z pracą w czasie, stąd niestety nie biorę się za takie prace, choć bardzo mnie korci.
    Może jak wreszcie dotrę do momentu, że przed weekendem cała praca będzie skończona, to się też pobawię! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na takie prace moge poswiecac tylko weekendy. Zrobie tak, jak mowisz, poczekam na wiecej zapalu i natchnienia. Kiedys musi nadejsc! :)))

      Usuń
  7. Jednak więcej wyszło.....niż nie wyszło ;)z małymi bąblami dasz sobie radę, może potraktować je jako atut odnowionego mebla?
    Rozjeżdżające się krzesełka ubawiły mnie :))))... pomysł z obcięciem nóg stołowych jest jakimś rozwiązaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, bable sa jednak nie do przyjecia!
      Obciecie nog stolowych byloby jakims wyjsciem, gdyby nie to, ze tez sa metalowe, musialabym zakupic pile do metalu :))) A poza tym, czy ja jestem jakas Japonka, zeby jadac w kucki?

      Usuń
  8. ...nie ma co się załamywać. 99% to same pozytywy, ot choćby doświadczenie, zabawa, tapicerstwo. Bąble idzie w każdej chwili zeszlifować...

    ...pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Latwo powiedziec: zeszlifowac, tylko nie mam pod reka nikogo, kto by sie tego podjal, a mnie sily opuscily :)))

      Usuń
    2. ...kurcze żebym mieszkał bliżej to bym Ci pomógł...

      Usuń
    3. O, i to jest wlasnie meska postawa! Ja tez bardzo zaluje, ze tak daleko mieszkasz :(

      Usuń
  9. Oj tam, od razu nic mi nie wychodzi! Każdemu może się zdarzyć, że chcąc zrobic lepiej schrzani to co już było dobre ;) Nie na darmo jest przysłowie, że lepsze jest wrogiem dobrego;)) Mi tez się zdarzało, że zepsułam coś. Jedynym wyjściem jest zeszlifowac tę farbę, ale rozumiem, że nie masz ochoty na nie teraz patrzeć. Poczekaj kilka dni aż Ci przejdzie zniechęcenie i zabierz sie za to jeszcze raz. U mnie działa taka metoda :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bede musiala zrobic, bo innego wyjscia nie mam.
      A kiedy mi sie to uda, na pewno nie omieszkam sie pochwalic.

      Usuń
  10. No cóż... :), czasem tak właśnie jest... :)... Ale nie zrażaj się! Aby uzyskać odpowiedni efekt (we wszystkim), trzeba się jednak napracować, a nie iść na łatwiznę ;P... :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buuu, ales mnie pocieszyla! Chociaz racje masz, co przyznaje z niechecia. :)))

      Usuń
  11. Można zeszlifować, a można kupić taki specjalny preparat do zmywania farby. Malujesz pomalowaną powierzchnię tym preparatem, potem czekasz zalecana ilość czasu i szpachelka wszytko zdrapujesz, a w zasadzie ściągasz taką gumowatą maź.Można też farbę uskutecznić opalarką, ale to śmierdzi i na polu raczej trzeba to robić. Natomiast skutek opalania jest rewelacyjny. Zastosowałam oba sposoby do stolarki i bez wysiłku miałam przygotowane pod malowanie powierzchnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysly genialne, jednak obydwa lacza sie z wydatkami, albo na preparat, albo opalarke. Odpada! A jeszcze trzeba isc po to do sklepu, a mamy 30° w cieniu.
      Chyba jednak poczekam na natchnienie i zrobie skrobanke papierem sciernym, ktory mam na stanie w domu :)))

      Usuń
    2. no właśnie , w całości popieram Jaskółke.
      kup gluta do rozpuszczania farby , ściągnij gluta z farba nożem , i pomaluj nową farbą , po wcześniejszym przetarciu papierem sciernym 80-100.
      paier kupuj tylko ,,czerwony'', o własciwej dradacji.

      ale zaczni od wyrzucenia tych pająkowatych krzesełek, to nie będziesz miała wyjścia.
      :):)

      Usuń
    3. co do papaieru nie radze , narobisz sie , papaier sie zatłucze miękką farbą , efekt będzie nieza dobry, i tak skończysz w sklepie po zmywacz do farb, i ta sama robota dwa razy.

      osobiście , nic tak bardzo mnie nie wnerwia jak robienie -dorabianie czegoś drugi raz.
      free will:):)

      Usuń
    4. Ze ten moj slubny taki nieuzytek! A moze bys tak wpadl na poprawki, co? :)))

      Usuń
  12. Tak - lepiej poczekaj na natchnienie - wtedy wszystko jest prostsze i wszystko wychodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zrobie, bo nic madrzejszego mi do glowy nie przychodzi. ;)

      Usuń
  13. Można się zniechęcić, można. Kiedyś robiłam też takie rzeczy. Obiłam wszystkie nasze tapicerowane meble, pomalowałam stół i krzesła, szyłam zasłony. Teraz mi się nie chce :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubie takie dlubanki, ale wolalabym, zeby od razu sie udalo, a nie z poprawkami.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.