niedziela, 12 stycznia 2020

Potrawy ohydne.

Byly potrawy ulubione,  pora wiec na potrawy ohydne. Ohydne dla mnie, wiec nie sugerujcie sie, bo wszystko, co ponizej jest absolutnie subiektywne i gdybyscie chcieli ktoras potrawe skosztowac, to nie krepujcie sie.


Haggis – specjał szkockiej kuchni narodowej, przyrządzany z owczych podrobów (wątroby, serca i płuc), wymieszanych z cebulą, mąką owsianą, tłuszczem i przyprawami, zaszytych i duszonych w owczym żołądku.
Haggis jest zwykle podawany z ziemniakami i brukwią.
Spożywa się go tradycyjnie 25 stycznia, w rocznicę urodzin szkockiego poety Roberta Burnsa (tzw. Burns' Night). Autor ten w 1787 roku napisał nawet wiersz na cześć haggisu – Address to a Haggins (ang.).
Haggis można kupić w szkockich supermarketach, ale najwyżej cenione są przyrządzane przez najstarszych przedstawicieli poszczególnych klanów. Wyjątkowy smak i aromat nadają im zioła. Gatunki i proporcje są pilnie strzeżoną tajemnicą poszczególnych rodzin. (za wikipedia)




Beondegi - to koreanska potrawa, a znaczy doslownie "lalka" (rowniez poczwarka), wykonana jest z poczwarek jedwabnikow i sprzedawana jako przekaska na ulicach. Gotuje sie je w garnku lub na parze i podaje w papierowych kubkach z wykalaczkami do jedzenia.







Shirako - japonski przysmak zwany rybim mlekiem, to nic innego jak  sperma meskich osobnikow roznych gatunkow ryb, ale podobno najlepsza jest z dorsza. Potrawa jest miekka, kremowa, o specyficznym smaku owocow morza.




Hákarl (potocznie zgniły rekin) – tradycyjna potrawa islandzka przygotowywana z fermentowanego mięsa rekina polarnego (Somniosus microcephalus), nazywanego w Islandii właśnie hákarl. Ma gumowata konsystencje i jest bardzo slona.





Smalec - w kuchni polskiej czy niemieckiej cos absolutnie oczywistego. Uzywany do smazenia lub smarowania pieczywa zwierzecy tluszcz. Dla innych nacji potrawa niejadalna.





Hormigas Culonas - kolumbijski przysmak tlumaczenie z hiszpanskiego: mrowki z tlustymi zadkami, ale glowy nie dam, Grazynka Wenezuelska, jak tam?) z grilla, ponoc swietny afrodyzjak.




Burger z mózdzkiem - rarytas z USA, wynaleziony w 1880-tych latach w St.Louis, gdzie kwitl handel bydlem. Dzisiaj mozna to zamowic w bardzo nielicznych restauracjach na srodkowym zachodzie. Jest to smazony mozg swini w bulce, choc pierwotnie przygotowywano mozdzek cielecy. Jednak po przypadkach BSE, przerzucono sie na swinski.





Escamol (Mexiko) to larwy i pedraki specjalnego jadalnego gatunku mrowek. Podobno smakuja jak maslo z orzechowa nuta i maja konsystencje twarogu. Znane od czasow Aztekow.








Smalahove (Norwegia) to gotowana glowa owcy, tradycyjna potrawa zachodniej czesci kraju. Kiedys pozywienie biedakow, dzisiaj delikates, szczegolnie dla turystow jako "ekstremalna potrawa". Jedzenie zaczyna sie od uszu i oczu, bo one smakuja najlepiej kiedy sa gorace. A potem od nozdrzy i warg do karku, az zostana gole kosci czaszki.





Cuy (Peru) - jak widac jest to grilowana swinka morska. Kiedys przygotowywana jedynie na specjalne okazje, dzisiaj to potrawa dostepna dla kazdego na codzien, szczegolnie dla andyjskich turystow. Rocznie w Ameryce Pld zjadanych jest 65 milionow swinek morskich.
Niech im ziemia...





Casu marzu - zgniły ser. Casu marzu to zgniły ser owczy nafaszerowany larwami muchy serowej. Ser ten je się na Sardynii. Serowarzy pozostawiają go na świeżym powietrzu, pozwalając muchom nieść w nim jaja, z których wkrótce wykluwają się powodujące fermentację larwy. Kiedy stopień fermentacji jest zadowalający, casu marzu kroi się, rozsmarowuje na płaskim, tradycyjnym chlebie pane carasau i podaje z mocnym, czerwonym winem. W smaku, przysmak ten przypomina mocno dojrzały ser Gorgonzola. Jest bardzo miękki i wilgotny (sączy się z niego płyn zwany "lagrima" - łzy).  Sardyńczycy wierzą, iż ten nietypowy, lokalny specjał jest afrodyzjakiem. Niektórzy przed zjedzeniem sera wydłubują robaki, lecz wielu uważa, iż to właśnie one nadają mu niezwykły smak. Należy pamiętać, że owe robaczki mogą powodować przewlekłe infekcje. Mieszkańcy Sardynii, spożywają jednak casu marzu od setek lat. Obecnie na Sardynii produkuje się około 100 tys. kilogramów tego sera rocznie. Kosztuje on około 20 € za kilogram.

Fugu to japońska trująca ryba, która mimo swojej toksyczności uchodzi za kulinarny rarytas. Uśmierciła już wielu swoich koneserów, ale mimo wszystko nadal kusi niepowtarzalnie delikatnym smakiem. Tylko dobrze wykwalifikowany szef kuchni potrafi przyrządzić rybę tak, że pozostaje w niej jedynie minimalna ilość trucizny wywołująca jedynie uczucie kłucia i drętwienia języka i warg. Podczas paraliżu ofiara zatrucia jest w pełni świadoma tego, co się dzieje. Najczęściej dochodzi do śmierci przez uduszenie. Co roku ryba fugu jest ostatnim posiłkiem dla około 300 ludzi.

Balut to specjał, znany również jako "jajko z nogami", pochodzi z Filipin. Zapłodnione kacze jajo wystawia się na słońce, by przyspieszyć jego rozwój. Po dziewięciu dniach jajo delikatnie się podgotowuje i jest gotowe do spożycia. Zarodek ma już wykształcone kości, dziób. Zawartość jaja je się łyżeczką, prosto ze skorupki. Odrażający przysmak sprzedawany jest przez ulicznych sprzedawców, którzy trzymają go w kubełkach z piaskiem. Danie jest również popularne w Kambodży. Balut to podobno silny afrodyzjak.

Ostrygi z Rocky Mountain - to fantazyjna nazwa dania, która z ostrygami nie ma nic wspólnego. Smażone jądra byka, bo o nich mowa, to przysmak, znany w niektórych częściach USA i Kanady, gdzie hoduje się bydło. Jądra są obierane, krojone, gotowane, obtaczane w mące, smażone i  zazwyczaj ładnie podawane z sosem koktajlowym lub innym. Wyglądają jak nuggetsy, lepiej ich jednak nie oglądać przed obróbką.

Nadziewany wielbłąd
Chodzi o całego wielbłąda. Nadzienie stanowi cała owca oraz dwadzieścia kurczaków. Według księgi rekordów Guinnessa jest to największa na świecie pozycja w menu. Jednak księga nie podaje skąd dokładnie danie pochodzi. Podobno jest to tradycyjna potrawa Beduinów, którą przygotowuje się w sposób przypominający rosyjską matrioszkę. Wielbłąda nadziewa się owcą, owcę kurczakami, a kurczaki jajkami i ryżem.

Zupa z ptasiego gniazda
Rosół w chińskiej wersji? Zupa z ptasich gniazd. Zupę tę, przyrządza się z gniazd rybitw (salangane). Ptaki te robią gniazda z jadalnych wodorostów, sklejonych ze sobą ikrą rybią i własną śliną - zupa smakuje jak zupa rybna. Inna zupa z ptasich gniazd powstaje dzięki ptakom podobnym do jaskółek zamieszkującym jaskinie Malajów i Indochin. Te ptaszki konstruują swoje gniazda wyłącznie ze śliny. Ich bogate w fosfor gniazda dostępne są jednak tylko dla bardzo zamożnych. Danie takie kosztuje w restauracji od 500 do 1000 dolarów. Dlaczego tak drogo? To podobno mocny afrodyzjak.

Sannakji
Dzięki popularności sushi i sashimi, nikt już nie uważa jedzenia surowych owoców morza za wyzwanie. Jednak koreańskie danie sannakij różni się nieco do sushi, gdyż w tym przypadku owoce morza nie są wcale martwe. Małe, żywe ośmiornice są krojone i polewane olejem sezamowym. Kiedy potrawa ląduje na talerzu macki nadal się wiją, a w buzi przyklejają się do podniebienia. Jeśli przyssawki przyczepią się do przełyku, mogą powodować uduszenie. Potrawa podawana jest wyłącznie na odpowiedzialność klienta. To coś dla prawdziwych ryzykantów.



Do tej listy dodalabym jeszcze flaki - sama nazwa wystarczy mi za skuteczny hamulec przed zjedzeniem tego polskiego specjalu. Fuj!





Qrde, same afrodyzjaki, chyba dla zwabienia chetnych do jedzenia tych obrzydliwosci. Wszystko drogie i majace powodowac wzrost libido. To ja juz bym wolala Viagre polknac niz meczyc sie z jedzeniem tego ohydztwa.
A Wy jak tam? Sprobowalibyscie ktorys specjal kuchni regionalnej?






98 komentarzy:

  1. O rany jestem pod wrazeniem wielkim skades wydobyla tyle informacji? A jak ladnie podane i opisane!:) Wszystko do wyrzygania , z wyjatkiem oczywiscie haggisa, smalcu i flaczkow:)) Mniam mniam ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wczoraj akurat obejrzalam JAK produkuje sie specjalne "platy" z wodorostow zwane nori, niezbedne do robienia sushi. Produkuje sie tego na tony. Cale szczescie , ze nie jadam sushi w obawie o zalapanie pasozytow, bo surowa ryba to jest nic w porownaniu z tym, w co tak ladnie jest owinieta. :)) Kazdemu to co lubi :))

      Usuń
    2. Kitty ja tez lubie bardzo flaczki, ale to co jest na zdjeciu to przypomina jakas brudna sraczke a nie flaczki na rosole. Haggis jest duzo lepszy od polskiej kaszanki, przynajmniej tu w NYC. Smalec taki do chleba robie sama z boczku i dodaje kielbase, cebule i jablko wiec to ze tak powiem zalezy od tego z czego smalec powstal. Zwykly bialy smalec uzywany do smazenia kupuje jednynie jak mam piec pie bo to najlepszy dodatek zeby ciasto bylo ladnie kruche i rozwarstwione.

      Usuń
    3. Kitty, tu jest dokladnie WSZYSTKO do wyrzygania, oprocz smalcu, ktory czasem jadam, ale, jak wspomniala Star, nie kazdy smalec nadaje sie do jedzenia i jest smaczny. Ja tez dodaje cebule i jablko, a boczek powinien byc w miare chudy, zeby bylo duzo skwarkow.
      Sushi raz w zyciu sprobowalam, bo to jednak ryba i wszyscy tak zachwalali, ale mi nie podchodzi, wiec nie jadam, jest snobistycznie przereklamowane. I nawet chyba nie chce wiedziec, jak robi sie te wodorosty.

      Usuń
    4. No, no, to jak dajesz haggis, to daj i kaszanke i black pudding i moze glowizne?. No!!! Sushi jest pewnie jadalne, ale ta cala reszta to ze zwierzatek niejadalnych , jesli o mnie chodzi. Haggis jadlam pare razy na okazje wlasnie Burns Night. d...y nie urywa. widzialam raz ten ser, co sam chodzi - trauma, raz widziane, to juz sie nie odwidzi, a tak dawno to bylo i jakby przelotem.

      Usuń
    5. Ten ser widzialam w TV - cos ohydnego, ser z rojem bialych glist wijacych sie w srodku i na kanapce. To chyba natchnelo Spielberga:))

      Usuń
    6. W smalcu mojej produkcji ciezko sie doszukac smalcu, bo wlasnie uzywam chudy boczek i czasem nawet musze dodac troche zwyklego samalcu zeby sie nie przypalilo z braku tluszczu w czasie wysmazania.

      Usuń
    7. Opakowano, oczywiscie w moim komplecie rzeczy niejadalnych jest kaszanka, salceson, a co to ten black pudding to nie wiem, ale domniemywam, ze tez z krwi, jak polska czernina. Mnie w ogole nielatwo nakarmic.
      Nie no, ser z robalami jest nieakceptowalny.

      Usuń
    8. Star, bo niektorzy smalcem nazywaja roztopiona slonine, bigosem kapuche ze skwarkami, a gulaszem ragout ze skrawkiem miesa. :)))

      Usuń
    9. Black pudding to jukejowska kaszanka (haggis nie ma krwi, jakby co....we Francji jest tez boudin blanc, chyba mu blizej do haggisa, w sumie ta sama rodzina pozywienia ;) ). ale nie taka dobra, jak polska..... czerniny, na szczescie, nawet nigdy nie widzialam. chyba bym zemglala na widok!

      Usuń
    10. Czernina wcale nie wyglada odpychajaco i jak sie nie wie, to moze nawet smakowac, robiona jest na slodko z owocami. Wyglada na pierwszy rzut oka jak grzybowa.
      https://www.przyslijprzepis.pl/uploads/media/recipe/0001/21/2edab84b887ba413ae6e69d40f2da81cd9eab164.jpeg

      Usuń
    11. Nic z tego! JUZ mi niedobrze....wez sie najmij na wampira i jedz z tymi owocami. Nie pojde ogladac!!!

      Usuń
    12. Ja tego nawet nie powacham, ze nie wspomne o jedzeniu, tez nie jestem wampirem :)))

      Usuń
  2. Specjału, który opiewał Burns bym spróbowała, żadnych robali w życiu ani czegoś co się rusza na talerzu.
    Smalczyk owszem, taki z cebulką i skwarkami bardzo lubię. Moja babcia robiła pyszny. Flaczki dobrze przyrządzone też, jadłam ślimaki i omułki, ale żaden rarytas. Móżdżek jadłam, nie przepadałam ale u nas się jadało. Z regionalnych to dobrą kaszankę lubię i żeby tłustość nie zaszkodziła to popić śliwowicą łącką.
    Te wszystkie egzotyczne, śmierdzące, nadpsute nie dla mnie, a afrodyzjaków nie potrzebuję.
    Z większości z rzeczy, które jadałam teraz muszę zrezygnować, niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa , mamy podobny jadlospis :))

      Usuń
    2. Ja tez sie do Was moge przytulic:) Jak pisalam wyzej, o dobrej kaszance w NYC to mzona tylko marzyc, natomiast haggis jest wlasnie super i podobny do kaszanki. Slimaki bardzo lubie, takie w maselku z pietruszka:)

      Usuń
    3. Ja mam chyba przewrazliwiony zmysl wechu i jak mi cos wydziela chocby najmniejszy odorek, to nie wezme do ust. Jest w niemieckiej telewizji taki program, celebryci jada gdzies do dzungli i tam musza sprostac roznym zadaniom, miedzy innymi kulinarnym, zjesc owoc pachnacy rzygowinami albo jadro kangura na surowo, takie tam przyjemnostki. Najstraszniejsze, ze ONI TO ROBIA !!!

      Usuń
    4. Pantero, ten program jest wszedzie - te debilne programy sa sprzedawane na licencji w wiekszosci krajow. Nie dam glowy skad wyszedl ten akurat ale zdaje sie ze z UK ( generalnie to jest albo UK albo USA). Nie ogladam glupoty, jednak juz same migawki i reklamy sa wystarczajace aby wiedziec o co chodzi :)

      Usuń
    5. Tak, tak ta glupota wylewajaca sie z ekranow komputerow jest globalna:)) Najgorsze, ze ludzie sobie na podstawie tych idiotycznych programow tworza obraz konkretnych krajow i swiecie wierza w np. takie burgery z mozdzkiem. Owszem moze to i bylo gdzies w latach 1800 ale jak tu mieszkam 35 lat to w zyciu o takim przysmaku nie slyszalam.

      Mam bardzo wrazliwy wrecz przewrazliwiony zmysl wechu, ale unikam mowienia, ze jakies jedzenie smierdzi. Dla jednego smierdzi dla drugiego jest przysmakiem. Naprawde ciezko znalezc smierdziucha rownego naszemu bigosowi a nam on nie smierdzi.

      Usuń
    6. Kitty, ja tez tego nie ogladam, raz jedyny obejrzalam chyba dwa czy trzy odcinki, bo brala udzial moja ulubiona kabarecistka, ktora zreszta zostala krolowa dzungli, i wystarczylo mi na wieki. Wyobraz sobie, ze teraz odbywa sie nowy program, w Australii wlasnie. Nawet trwaly dyskusje, czy w obliczu hulajacych pozarow wypada, ale chciwosc producentow zwyciezyla i pojechali.
      Star, przecie wyraznie pisze, ze mozna ten mozdzek zamowic w nielicznych restauracjach na srodkowym zachodzie, wiec kudy Nowy York. Nic dziwnego, ze nie widzialas. :)))
      Masz racje, smierdzenie jest tak relatywne jak czas, dla jednego to delicje, u innego wzbudza odruch wymiotny.

      Usuń
  3. pomijajac jakies wyjatkowo egzotyczne obrzydliwosci -kwasne mleko jest u mnie na pierwszym miejscu niejadalnosci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie oczywiscie na pierwszym jadalnosci, jak wszystkie mleczne produkty, kefiry, maslanki i inne takie.

      Usuń
  4. To ja powiem dziękuję i wolę umrzeć z głodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet swiezego chleba z wlasnorecznie robionym smalcem?

      Usuń
    2. Ania, ja też 😂 😂 😂 na takim wikcie za długo bym ie pociagnela. No może jedynie ta szkocka kaszanka jest do przyjęcia, ewentualnie. Jakby nic innego nie było.

      Usuń
    3. Anuśka, smalec dla mnie to tak samo, jak czosnek - nie do przełknięcia.

      Usuń
    4. No tak, to problem, ale gdybym ja Cie goscila, nie umarnelabys z glodu.

      Usuń
  5. Dokładnie - do wyrzygania to wszystko 🤢 smalec jadłam oczywiście, jak prawie jak każdy z nas, teraz rzadko już. Zabieram się ciągle do zrobienia smalcu z fasoli - dobry jest, kiedyś u kogoś jadłam...
    Co do owadów - jak może wiecie, świat poszukuje białka. I rozwiązaniem tegoż mogą okazać się właśnie larwy i owady. To ja już wolę nasze strączkowe 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to! Sa jeszcze rosliny, ktore ewentualnie tego bialka moga dostarczyc. W przeciwnym razie wole umrzec z glodu.

      Usuń
    2. A ja przeczytalam "To ja juz wole nasza deszczowke". I od razu sie z Toba zgodzilam, rhehrehr

      Usuń
    3. Deszczowka to sie nawet porzadnie nie napijesz, zwlaszcza przy kwasnych deszczach :)))))

      Usuń
  6. Zobacz sama te wszystkie obrzydliwe potrawy sa z żywych istot.
    Obrzydliwe i nigdy w życiu bym tego nie zjadła, już sam Twój opis mnie przeraził jak mozna zjeść wielbłada...albo psa. zapomniałaś o chńczykach.albo mózg zywej małpy przyczepionej pod stołem a stół z otworem na głowe...ludzie są popierdoleni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Caly swiat jest popierdolony, ludzie ludziom, ludzie zwierzetom i ludzie planecie zgotowali taki los.

      Usuń
  7. Haggis to są chyba pieluchy......

    Z tego co wymieniłaś, jadalny dla mnie jest tylko smalec. Pajda ze smalcem i ogórkiem nie jest w moim odczuciu zła.
    Reszta absolutnie odpada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mysle, ze nasze smaki uwarunkowane sa lokalizacja i tym, czym odzywiaja sie nasi rodzice. Gdybys od malenkosci (quasi z mlekiem matki) wypijala ktoras z tych potraw, a pozniej znajdowala na codzien w menu, to akurat smalec wydawalby Ci sie niejadalny.
      No i nie znam znaczenia slowa haggis, dla mnie pieluchy to pampersy :)))

      Usuń
    2. W moim domu jadało się flaki, a dla mnie to jest zbyt wstrętne. :P

      Usuń
    3. A w moim wprost przeciwnie, jedyne wnetrznosci to byla watrobka, ktora jadla wylacznie mama, my z ojcem nie. Flakow nie jedlam nigdy w zyciu i juz nie zjem.

      Usuń
  8. Flaków nie lubię. Nic z tej listy bym nie zjadła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziadek mój jak był Młody a my małe to dawał nam posolone grube pandy chleba ze smalcem - pamiętamy to do dzisiaj. I żaden nie smakował.jak tamten dawany przez dziadka. Dzisiaj jednak wiem, co to jest i jakoś tak nie ciągnie mnie ;) ale jako dziecko to był nasz smakołyk u dziadka, który teraz ma już 90 lat .

      Usuń
    2. O wlasnie, i tu mam nastepny dowod na to, ze to wlasnie smalec jest najzdrowszym tluszczem. Moj dziadek zmarl majac ponad 90 lat, jadal bardzo tluste rosoly ( slodzone cukrem!), smalec oczywiscie i nikt nie smazyl na olejach! Babcia mojego meza identycznie , dozyla 90 lat .... w sprawnosci i zdrowiu i w tym cale clue. Umarla nagle - na starosc .Ekspryment przeprowadzilam osobiscie w domu - jadajac potrawy smazone na olejach oboje zle sie czulismy, zgagi, wzdecia, odbijanie, amoj w dodatku dostawal ropne wypryski na plecach, nie ma woreczka i zle przyswaja tluszcze. Odkad smaze na smalcu - plecy czyste , a my czujemy sie po obiedzie lekko. Smalec jest jedynym tluszczem, ktory znosi bardzo wysokie temperatury ponad 250 st i nie wydziela przy tym rakotworczych substancji , jak sprzedawane na mase i reklamowane jako " zdrowe" oleje slonecznikowe, rzepakowe itp. Najzdrowsza jest oliwa z oliwek ale podawana ... na surowo. Do masla klarowanego nie mam zaufania i nieczego nie usmaze na masle - odkad nasza wspaniala chemiczka w liceum wyjasnila nam jak powstaje wysoce toksyczny kwas maslowy. Kazdy moze sobie sprawdzic na guglu. Maslo tez najzdrowsze na surowo.

      Usuń
    3. Kitty, no wlasnie guglam i wychodzi na to, ze maslo klarowane jest jedynym ratunkiem dla chorych jelit. Wiec nie wiem, moze Ty masz innego gugla:)))
      Dodatkowo maslo klarowane znosi temperature do 485 stopni C wiec jakby prawie dwukrotna niz smalec.

      Usuń
    4. Ja tez sporo smaze na masle klarowanym i jakos zyjemy bez wypryskow i wzdec. Przychodza i odchodza mody na costam, najpierw maslo mialo byc niezdrowe, to wymyslili margaryne, teraz znow kaza wracac do masla, bo niby margaryna ma w sobie cos nie tedy. No nie trafisz za dietetykami i wytworcami jedzenia.

      Usuń
    5. Margaryny nigdy w zyciu nie uzywalam do niczego, jest mi to zupelnie nieznany produkt. Pewnie w czyms jadlam, bo przeciez nie wszystko co spozywam sama przygotowuje. Natomiast jesli chodzi o smazenie potraw to na pierwszym miejscu maslo klarowane, potem olej z awokado, kokosowy lub z oliwek. I to wszystko. Nikt mi nie wmowi, ze oleje slonecznikowe czy tam rzepakowe sa zdrowe lub nadaja sie do gotowania/smazenia bardziej niz maslo klarowane.

      Usuń
    6. W tym przypadku chodzilo mi o smarowanie chleba. Najpierw bylo, ze maslo powoduje miazdzyce, zryjta wiec margaryne, a teraz cos tam jest zlego w margarynie, smarujta maslem.

      Usuń
    7. Serio to sie zupelnie nie znam na margarynie, bo w moim rodzinnym domu zostala usmiercona przy pierwszym spotkaniu. Margaryna byla tansza od masla, mozna ja bylo trzymac w lodowce i nie twardniala jak maslo, latwo sie rozsamrowywala. To wszystko spowodowalo, ze moja mama nabyla margaryne i zrobila kanapki smarujac nia chleb. Moj tato posmakowal, zapytal co to jest, posmakowal samo bez chleba i orzekl "jak bede mial ochote na miekki wosk do chleba to sobie roztopie kilka swieczek, nigdy wiecej nie kupuj tego gowna:.
      I tak margaryna zakonczyla zycie zanim go rozpoczela:)) To jest jakis twor laboratoryjny nie wiadomo z czego stworzony. Ja sie nie kieruje nigdy wskazaniami tylko wlasnym rozsadkiem. Wskazania szczegolnie w US sa takie, ze za kazdym razem jak nakazuja cos "zdrowego" to Amerykanie podwajaja objetosc ciala, wiec ja wole nie sluchac tych madrosci. Sztuczne cukry, slodycze bez cukru a jednak slodkie czyli co? CHEMIA. Podobnie odtluszczone produkty. Kto chce niech tak je, ja bede jadla to co wiem, ze mi nie szkodzi.

      Usuń
    8. No bo tez i tamta polska margaryna przypominala w smaku stearyne, dzisiaj jest inaczej. Moj slubny je tylko maslo, ja zas smaruje chleb marycha, bo maslo mi za tluste. Amerykanskie zarcie jest wzorcem niezdrowosci i to jest jedyny kraj na swiecie z taka iloscia obywateli z nadwaga. No dobra, nadwaga do niedopowiedzenie. ;)

      Usuń
    9. Nie wierze, ze dzisiejsza margaryna nie zawiera chemii, po prostu nie wierze. Maslo tez nie kazde jest dobre. Ja kupuje maslo u Amishow a jak nie moge to irlandzkie.

      Usuń
    10. A niech sobie zawiera, zreszta malo co nie zawiera, wiec gdybym miala sie zastanawiac, zycie by mi na tym zeszlo. Co mi z tego, ze dzieki jedzeniu masla pozyje dwa miesiace dluzej niz jedzac margaryne.

      Usuń
  9. Wszystko odpada .Nic bym nie ruszyła.

    OdpowiedzUsuń
  10. Smalczyk dobtze zrobiony nie jest zły, a już narzekanie na flaki, to już szczyt wszystkiego. Chyba wiem, co bedziesz u mnie jadła, jak zawitasz do Odzi...😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie radzilabym, bo jak rzygne, to Tobie przypadnie sprzatanie. Nie dawalam sie zmuszac do jedzenia rodzicom, to i Ty mnie do flakow nie przakonasz.

      Usuń
    2. Na początku dam Ci je powąchać, a później spróbować. Nie będę tak złośliwa, co je by zawiązać Ci oczka i dopiero dawać coś na spróbowanie...

      Usuń
    3. Bogusia a ja bym uspila i potraktowala dozylnie:)))))))))

      Usuń
    4. Bogusia, u mnie naprawde koncza sie zarty, kiedy ktokolwiek usiluje zmusic mnie do czegokolwiek, obojetne, jakim sposobem. Moja tolerancja konczy sie nawet w przypadku takich zartow.
      A dozylnie niech sobie Boguska walnie here, wiecej bedzie miala pozytku niz ha z flakami.

      Usuń
    5. Dobrze, naszykuję coś jadalnego dla Ciebie. 😘

      Usuń
  11. Hehehehehehe aleś wyszukała ;)
    Nie spodziewam się jeść niczego z tej listy, więc niech sobie ludzie jedzą jak lubią :)
    No tak jadałam kiedyś smalec wieprzowy i nawet mi smakował, ale to pieśń przeszłości, nie strawię już czegoś takiego, flaki zaś robiliśmy takie podrobione, z żołądków kurzych i skórek i to jak było dobrze doprawione, to mi smakowało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie tylko czyste miesko, bez blonki, zylki, tluszczyku czy chrzastki, z kurczaka np. niewiele mi do jedzenia zostaje :)))

      Usuń
  12. Na czele listy postawiłabym przebijające ohydą wszysko: odrobina tłustego w wędlinie. To białe. Albo gulasz. Ogromna trauma dzieciństwa - biorąc na widelec kawałek mięsa w sosie, ryzykowalo się, że została w nim odrobina tłustego. Koszmar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, u mnie nie natknelabys sie na nic niebezpiecznego w gulaszu, bo jesli w ogole, to z poledwicy wolowej, takiej jak na rolady, bez zadnych dodatkow chrzastkowo-tluszczowych. Mamy cos wspolnego, bo ja tez malo ufam potrawom zrobionym nie przeze mnie :)))

      Usuń
  13. Pewnie jak ktoś wychował się w danym miejscu na świecie to takie dania go nie przerażają. Bo są jakby elementem życia, elementem człowieka nawet. Mnie najbardziej odpycha chyba ta głowa owcy. Wielkie bleee...

    Są też potrawy, które są jak pewnego rodzaju granica. Na przykład zupa z małpy w dżungli amazońskiej. Jeśli człowiek się przemoże i zje, to nie zginie z głodu. Jak nie, to lepiej zawrócić.

    Nie tylko politycy są beznadziejni, chociaż oni przodują w tym. Pozostaje z tego powodu sport i ogólnie pojmowana sztuka.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Piotr, sluchalam czesto mojej babci i prababci, kiedy mowily, ze nasze pokolenie nigdy naprawde glodne nie bylo, bo kiedy doskwiera prawdziwy glod, jak podczas wojny, to je sie wszystko, psy, koty, konie, malpy i szczury, a nawet ludzine. Zeby przetrwac, zeby przezyc. Czlowiek wtedy nawet nie oglada sie za ogniem, zeby mieso upiec czy ugotowac, wciaga surowe i ono smakuje jak nigdy dotad. Mozna sobie teoretyzowac, ze ser z robakami jest fuj, ale w obozach ludzie jedli takie sery, a robaki traktowali jak bialko ratujace zycie.

      Usuń
    2. No to jest prawda. Sytuacje ekstremalne właśnie tak nas nakierowują, aby przeżyć. To tak samo jak w tych wszystkich momentach, gdy rządy wpływały na pogorszenie się sytuacji ekonomicznej doprowadzając do katastrofy humanitarnej (jak np. w Chinach, gdy powybijano niektóre gatunki zwierząt i zaburzono ekosferę). Dziś tak mają ludzie żyjący w dżungli czy na pustyni. Tam nie zawsze znajdzie się idealne jedzenie, czasem trzeba właśnie zrobić pieczeń z wielbłąda czy zupę z małpy. Aby żyć dalej.

      Usuń
    3. W latach 70-tych rozbil sie w Andach samolot z druzyna koszykowki, byl nawet na tej podstawie nakrecony film. Dlugo tam tkwili, zanim czesc zdecydowala sie pojsc po pomoc, byla zima, zreszta w Andach na wysokosci zawsze jest snieg. Nie mieli niczego do jedzenia, bo samolot latal na krotkich trasach, wiec w koncu zabrali sie za zmarlych wspolpasazerow. Przezyli.

      Usuń
  14. Praktycznie trzy przysmaki z tej listy moi tubylcy tez uprawiaja, choc moze nieco inaczej przyrzadzone (bycze/baranie jadra, cos w rodzaju flaków i pieczona barania glowe). Do tutejszych "delicji", których za nic nie tkne, dolicze slimaki, cabidela (sos z krwi, najczesciej kurczaka lub kaczki) i salatke ze swinskich uszu, brrrrr... . Na surowa rybe w jakiejkolwiek postaci tez nikt mnie nie namówi - nadymki (fugu) mialam w akwarium ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze: bardzo, bardzo sie ciesze, ze wpadlas. Po drugie to miewasz bardzo oryginalne zwierzeta domowe, jak nie nadymki, to latajace myszy albo kotke-wariatke, z pewnoscia nie nudzisz sie z nimi. A co jedza nadymki?

      Usuń
    2. Wpadam na chwilke, bo w koncu udalo mi sie zalapac nieco oddechu w pracowym obledzie, a sieciowstret powoli mi przechodzi.
      Nieco zalezy od gatunku, zielenina (algi, salata itp.) i zwierzatka - od zywej dafni, tubiefexu, poprzez krojone surowe morskie muszelkowce, jezowce czy krewetki.

      Usuń
    3. Czyli nie takie konfetti ze sklepu zoologicznego, jakie ja dawalam zlotym rybkom. Bardzo podoba mi sie nadeta nadymka, jak kolczasta pileczka.

      Usuń
  15. Wiec skoro jestem wywolaba do tablicy to odpowiadam.Rzeczywoscie mrowcze tylko sa nielada przysmakiem jest dodatkiem do potraw, bo sa pikatne, sa specjalem indianskim, raz moj mąz zostal wyslany do puszczy amazonskiej na jakies lotniskowe kontrole i zadowolony przywiozl sobie sloczek tyleczkow mrowczanych, zobaczywszy to niewiele sie zastanawiajac wyrzucilam zawartosc do smieci, narazilam sie na gniew malzonka ale jakos przezylam To bylo zaraz na poczatku mego wenezuelskiego zycia, dzisiaj, podejrzewam bym tego smakolyku nie wyrzucila, tylko pozwolila mu sobie tej specjalnosci probowac.
    W Andach wenezuelskich przygotowuje sie koktail afrodyzjak, do miksera wklada sie 24 skladnikow ale najwazniejszym skladnikiem sa oczy byka..takze ikra ryb, mleko, brandy...etc. dokladny przepis jest tajemnica . ma byc swiatną "viagra"...
    Jadra byla tez sie jada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boszszsz... jeszcze to mleko z brandy rozumiem, ale po kiego grzyba oczy byka? Gdyby to byly jadra, to jeszcze probowalabym nadazac, ale oczy??? Przyznaj sie, probowaliscie z Wenezuelo dzialania tej mikstury? :)))
      I wiesz co? Te mrowcze tylki moze bym nawet sprobowala, nigdy natomiast bialych robakow.

      Usuń
    2. Oczy byka...nie!! nigdy!

      Usuń
  16. A raz mnie zaprosila kolezanka, Wloszka z pochodzenia i poczestowala deserem koloru czekolady...slodkie to bylo i przypominalo budyn czekoladowy, Jadlam a ona pytala z czego ta smakowitosc . wiec zgadywalam i zgadywalam ale nie trafilam...kiedy juz wiekszosc talerzyka zjadlam wydusila z siebie, ze to dlugo gotowana krew chyba wolowa z wielka iloscia cukru. Nie zwymiotowalam bo nie lubie posmaku wymiocin ale czulam sie okropnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo nie lubie takich podstepow, sami kiedys padlismy ofiara kielbasy "domowego wyrobu", niezla byla nawet, ale o jej skladzie dowiedzielismy sie pod koniec poczestunku. Byla z nutrii.

      Usuń
    2. ZAraz po przyjezdzie do Wenezueli na wielkanoc poczestowano mnie zapiekanka, z miesa, jadlam i byla smaczna..i nagle na moim widelcu znalazla sie lapka zolwia! to byla zapiekanka z zolwia..odrzucilam natychmiast talerz i musialam miec bardzo malo sympatyczna twarz.

      Usuń
    3. Moglabym naprawde zabic takiego zartownisia! Zaraz przypomina mi sie ksiazka o doktorze Hannibalu, kiedy byl dzieckiem i zolnierze zabili i zjedli jego mala siostrzyczke, jemu tez podobno dali rosolek. Ukaral ich oczywiscie, jak to Hannibal Lecter :)

      Usuń
  17. Mam w rodzinie dziewczyne ,ktora nie jadla smietany , tak samo smiertelnie bala sie rosolu.Asystowala w przygotowaniu posilkow I nie tknela klusek bo babcia je zrobila z czegos bialego a jak biale to smietana. Na rosol mowilismy barszczyk a wszystko co sie dalo zabarwic na inny niz bialy kolor przestawalo byc smietana np lody. Uwazam, ze polowa naszego obrzydzenia jest w naszej glowie jak wiemy co jemy to jest be ale fioletowe macki osmiornicy i posiekane krewetki podane w salatce byly super bo wybredna osoba byla przekonana ,ze to baklazan i kawalki bialej ryby

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno masz racje, to nasze irracjonalne uprzedzenia nie pozwalaja nam nawet sprobowac jakiejs potrawy, bo "na pewno nie bedzie smakowac" i juz! I nie pomoze zadne przekonywanie ani namawianie. Nie i koniec! Bo nie!

      Usuń
  18. Z twojej listy spokojnie mogłabym spróbować haggisu, w końcu nasz klasyczny salceson też pakuje się w żołądek. Flaki są super, oczywiście dobrze zrobione. To przecież nie flaki, czyli jelita, ale część żołądka krowiego, tzw księgi, pokrojona na paski. A prawdziwe flaki (czyli jelita) są osłonkami większości gatunków kiełbasy. Co do rybiego mleka - raczej bym nie zjadła, ale przypominam sobie, że moja babcia ze strony ojca dodawała "mlecz" czyli spermę śledzia do śledzi w śmietanie. Najpierw ucierała z odrobina śmietany chyba(?), a potem dodawała do reszty, wtedy potrawa była bardziej wyrazista w smaku. Czernina pachnie jak kompot z suszonych owoców, nie ma w tym zapachu nic obrzydliwego (to a propos tego, że nawet nie powąchasz:)
    Te potrawy nie są dla mnie obrzydliwe, ale np. flaki i czerninę przestałam jadać ze względu na ograniczanie produktów pochodzenia zwierzęcego w diecie (to kwestia wyboru, nie tylko diety w sensie zdrowotnym), a śledzi z "mleczem" to już chyba nikt nie robi.
    Pozostałych wymienionych potraw nie tknę, a poza tym jaj gotowanych w moczu chłopców (Chiny). Czytałam też o sosie rybnym, który starożytni rzymianie dodawali ponoć do wszystkiego, a który była robiony z ryb fermentujących na słońcu w dołach wykopanych na plaży - za nic bym go nie ruszyła. I, jak już poprzednio pisałam, nic żywego i nic, co smakuje tranem.
    A nabiał uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! I chińskich stuletnich jaj też nie tknę.

      Usuń
    2. Ninka, wszystko jedno, z czego te flaki sa robione, mnie wystarczy nazwa. Ja w ogole nie jadam zadnych wnetrznosci, watrobek, nerek, wiec i krowich zoladkow nie rusze. No a salceson to w ogole jakis horror. Ja tylko czyste mieso, jesli w ogole, bo tez coraz bardziej ograniczam, choc czasem jadam.

      Usuń
    3. A! I jeszcze smalec - wydał mi się taki zwyczajny, oczywiście taki własnej roboty, że nawet nie napisałam, że lubię, choć teraz jadam baaardzo rzadko.

      Usuń
    4. Ninka, a kosztowalas kiedys sosu Worcestershire?
      Dokladnie tak produkowany jest slynny angielski Worcestershire Sauce – wyglada w konsystencji jak maggi do zupy.
      Jego tajnym skladnikiem oprocz innych, jest sos powstaly w wyniku fermentacji anchois czyli rybek.
      Takiego wlasnie sosu zwanego garum uzywano w Grecji i Cesarstwie rzymskim, tak jak piszesz, ale ponoc do Wielkiej Brytanii trafil
      poprzez kontakty imperium brytyjskiego z Indiami.
      Sos ten jest doskonaly do marynowania stekow – co moze potwierdzic Serpentyna ,
      ktora zupelnie nie zdawala sobie sprawy , ze sos ten ma cokolwiek wspolnego z rybami!
      A steki wychodza po prostu genialnie , co moge potwierdzic.

      Usuń
    5. Znam ten sos, jest smaczny, ale mieso jadam coraz rzadziej i coraz mniej. Kiedys niewyobrazalny byl obiad bez miesa, teraz to wielka rzadkosc.

      Usuń
  19. Z tych potraw jedynie polski smalec jadam czasami lub coś na nim smażę.Reszty nie ruszam i chyba ogólnie stałam się "niejadkiem", najmniej interesuje mnie ostatnio jedzenie.Wczoraj mój obiad to były rodzynki, orzechy laskowe, włoskie i nerkowce.Zakąsiłam listkiem gorzkiej czekolady Lindta. Zero wysiłku z przygotowaniem, zero zmywania. Mięso - z reguły marynowane w musztardzie i miodzie plastry indyka lub kurczaka. Jako dodatek- warzywa duszone na oleju kokosowym.Przyprawy obowiązkowo z kuchni indyjskiej, ale ich łagodna wersja, nie ostra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja bym chciala byc niejadkiem... ale mam niestety nadmierny apetyt.

      Usuń
  20. Jest na to sposób, taki dwutorowy:
    zacznij stopniowo zmniejszać swe porcje, tak o 10% tygodniowo a poza tym jedz bardzo, bardzo wolno, bo nasz ośrodek głodu odbiera sygnał o nasyceniu pokarmem dość długo. Zjedzenie talerza zupy lub drugiego dania powinno Ci zająć 25 do 30 minut.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musialabym sie naprawde baaaardzo starac, bo ja z tych szybkojedzacych, zawsze pierwsza mam pusty talerz. :)))

      Usuń
  21. Nie rozumiem jak ludzie zajadają się tą pajdą chleba ze smalcem. Na każdym jarmarku czy innych imprezach gdzie grill jest tam musi gdzieś znajdować sie kramik z pajdą chleba ze smalcem. Sam już zapach odstrasza fu! Tata z wójkiem zajadali sie chlebem ze smalcem. okropnosć. A najgorszy kurczak jakiego jadłam to właśnie znajomy usmażył na smalcu ble! Flaki też okropieństwo... mama to gotowała kiedyś smród na całą chałupę....
    No ale te dwie wymienione rzeczy to troszkę tracą na swej obrzydliwości w zestawieniu z takim serem...
    Cóż mogłabym dodać do listy obrzydliwości....
    Surströmming - śledź kiszony, tradycyjny przysmak kuchni szwedzkiej od XVI wieku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, slyszalam o tym szwedzkim sledziu, ponoc zapach jest powalajacy, calkiem doslownie.
      A dobry smalczyk nie jest zly, taki przeze mnie zrobiony to niebo w gebie :)))

      Usuń
  22. No wlasnie chcialam dodac tego sledzia szwedzkiego :-)
    Z calej listy wyrzucilabym haggis, smalec i flaki bo sa to naprawde smaczne potrawy. O haggisie napisalam caly wpis kiedys wiec sie nie bede powtarzac. Za smalcem nie przepadam, ale czasami lubie, szczegolnie z porzadnycm chlebem na zakwasie wlasnej roboty. Flaczki to sa ohydne tylko z nazwy. Bardzo lubie owoce morza, no ale nie zywe. Nie ma ich na liscie wiec uznaje ze tolerujesz :-) Pozostale rzeczy to sa dla mnie swinstwa, ale glowy nie dam czy czegos tam w zyciu nie sprobowalam. W koncu wiele potraw wyglada obrzydliwie tylko z nazwy albo jak sie zidentyfikuje poszczegolne skladniki. Chinczycy na przyklad jedza wszystko i ci ktorzy byli w Chinach potwierdza - lepiej nie pytac CO sie je :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bronbuk, zadnych owocow morza, ja jadam tylko ryby i to nie w postaci surowej czyli sushi, ale dobrze usmazone albo gotowane. O owocach morza pisalam w poprzednim poscie o potrawach ulubionych.
      No i wlasnie dlatego nie wybieram sie do Chin, a i w chinskich restauracjach bywam rzadko, bo w ich okolicach nie spotkasz bezpanskiego psa czy kota. ;)

      Usuń
  23. Bleh i fuj na te wymyślności. Za dziecka to babcia zawsze mowila, ze ja francuski piesek jestem do jedzenia, pewniw i teraz jest podobnie, bo nie lubię jadać na miescie, ani w gosciach, cos tam dziubnę, ale wole swoją sprawdzoną prostą kuchnię.

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.