poniedziałek, 10 czerwca 2013

Wladcy zycia i smierci.

Urzednik.
W Polsce czesciej zwany urzedasem, a jego zenski odpowiednik - biurwa. Panowie naszego byc albo nie byc, choc czesciej nie byc. Maja wiele przywilejow i niewiele obowiazkow, ale najwazniejsze, co maja, to WLADZA. I wladze te z psychopatyczna przyjemnoscia wykorzystuja na kazdym kroku, zapominajac, ze to oni sa dla nas, a nie odwrotnie. Wladza kaze im zapomniec, ze oplacani sa przez nas samych, z naszych podatkow. A moze wlasnie to budzi w nich odraze i chec zemsty na obywatelach, ktorzy daja im chleb. Co sa nam winni? Otoz:
- przestrzeganie prawa
- wykonywanie zadan sumiennie, sprawnie i bezstronnie
- informowanie i udostepnianie dokumentow znajdujacych sie w ich posiadaniu, jesli prawo tego nie zabrania
- zachowanie tajemnic panstwowej i sluzbowej
- zachowanie uprzejmosci i zyczliwosci w kontaktach z petentami, przelozonymi i podwladnymi
- godne zachowanie w miejscu pracy i poza nim
- sumienne i staranne wykonywanie nalozonych na nich obowiazkow i polecen przelozonych.
Coz, kon... to jest... urzednik, jaki jest, kazdy widzi i wie z wlasnych doswiadczen.
Wbrew wszelkim zapewnieniom przy okazji kolejnych kampanii wyborczych na temat zmniejszenia liczby urzednikow, liczba ta drastycznie rosnie, bo kazdy z nich musi urzadzic w zyciu wszystkich swoich pociotkow, a nabyta wladza swietnie im to umozliwia. Spojrzmy na statystyki:

Od czasow generala Jaruzelskiego ich liczba wzrosla prawie trzykrotnie i rosnie nadal. Przy panujacym ogolnie bezrobociu, trzeba przeciez zabezpieczyc byt rodzinie, wiec wymysla sie coraz to nowe stanowiska, by zapewnic swoim bezpieczna przyszlosc. Gdyby ze wzrostem ilosci szla w parze poprawa swiadczen, mozna by przymknac oko na koszta utrzymania tej hordy darmozjadow. Tymczasem mam wrazenie, ze ta mnogosc stwarza coraz wiekszy balagan w panstwie i kryje urzednicza niekompetencje, pozwala na radosne zjawisko spychologii, bo nigdy nie wiadomo tak naprawde, kto i za co jest odpowiedzialny.
Jedno, co urzednikom znakomicie sie udaje, to dogadzanie sobie samym, rozdawnictwo premii i nagrod oraz podwyzki uposazenia.
Z urzedasami mamy do czynienia przez cale zycie, kazdy z nas moglby pisac grube tomy na temat arogancji, niekompetencji, zlej woli, lenistwa, pokazywania, kto tu rzadzi lub zwyklej ludzkiej zlosliwosci serwowanej przez brac urzednicza. Wladza - to wali na dekiel, szczegolnie tym, ktorym w zyciu prywatnym niespecjalnie sie powiodlo. Na petentach moga wiec odreagowac frustracje, i tak przeciez ci ostatni sa od nich zalezni, nie podskocza, nie zaprotestuja, sa grzeczni i pokorni, zeby sie nie narazic i sobie nie zaszkodzic. Czekaja cierpliwie na swoja kolej, w pokornym polsklonie
pozwalaja sobie pluc w twarz, bo nie bardzo maja sie dokad zwrocic ze skarga na arogancje i opieszalosc lub sprzeczne decyzje. W sadach tez przeciez zasiadaja urzednicy, oni takze maja duzo czasu na rozpatrywanie. Tam tez dziala mafia pociotkow. W najgorszym razie, po kilkunastu latach zostanie im przyznane odszkodowanie zasadzone w  Strassburgu, de facto z ich wlasnych pieniedzy, bo od panstwa, na ktore sami lozyli. Mogloby to byc nawet zabawne, gdyby nie bylo tragiczne.
Tabelka po prawej jasno pokazuje, ze ponad 60% obywateli uwaza kontakty z urzedem (tu akurat skarbowym, ale dotyczy to praktycznie wszystkich dziedzin zycia) za pelne utrudnien. Nic jednak sie nie zmienia, a wlasciwie zmienia, tyle ze na gorsze.
Ktos, dajmy na to drobny przedsiebiorca, zalega z naleznosciami i prosi o rozlozenie ich platnosci na raty, bo sam nie ma plynnosci finansowej, zaleznej w duzej mierze od kontrahentow. Logika nakazywalaby pozytywne zalatwienie jego prosby, bo tylko wowczas istnieje cien nadziei, ze w ogole splaci owe zaleglosci. Jednak urzedas ma niepowtarzalna okazje uwalenia przedsiebiorcy, pokazania mu swojej nad nim wladzy, po co wiec kierowac sie jakas logika? Ma zaplacic zaraz! Nie szkodzi, ze doprowadzi to do bankructwa firmy, uniemozliwi jakakolwiek splate, przyczyni sie do bezrobocia wlasciciela i jego pracownikow, wazne, ze urzedas moze poczuc sie dobrze. To jeden z wielu przykladow braku dobrej woli i checi okazania swojej wyzszosci.
Osobnym rozdzialem jest nieslawny ZUS, ktory to skrot jest coraz czesciej odczytywany jako zaklad utylizacji szmalu. Nie daj boze spoznic sie ze skladka, czy pomylic o grosze na ich niekorzysc. W takim przypadku potrafia uczynic z zycia pieklo, nasylac windykatorow i komornikow.
Kiedy sami musza wyplacac jakiekolwiek swiadczenia, zaczyna sie droga przez meke. Ale tylko dla nieznajomych petentow, bo swoim zalatwia sie renty w sprawny sposob i nie zawsze te renty sa nalezne. Innych traktuje sie jak w przykladzie po lewej. Nie dlatego, ze nie chce sie w ogole renty przyznac, choc przeciez ewidentnie sie nalezy, ale po co komus zycie ulatwiac? Niech pochodzi w swojej sprawie.
Wszyscy wiemy, na co naprawde ida wplacane do ZUS skladki. W takich palacach, jakie pobudowaly sobie ZUSy, nie urzeduje nawet prezydent.

Sporo mi tego wyszlo, a konca nie widac. Dokonczenie nastapi wiec w kolejnym poscie.
Zdjecia wyszukalam w necie.

34 komentarze:

  1. wow z tymi nogami to nie tylko przykład ale smutne realia :-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie absurdy tylko w Polsce, podczas gdy wielu zdrowych byczy sie na rencie otrzymanej za lapowke.

      Usuń
  2. Ja z moją Kasią też co roku na komisjach stawałam i ....
    - dostawała orzeczenie o niepełnosprawności na rok lub dwa lata ( jest upośledzona z porażeniem mózgowym)
    - rentę - rok.
    A co? Może przez rok wyzdrowieje. Któregoś razu poprosiłam lekarza orzecznika o pisemne zapewnienie,że za rok moja córka będzie zdrowa na ciele i umyśle. A on:
    - Co też pani, przecież tego cofnąć nie można!
    - To proszę mi wyjaśnić, dlaczego co dwa lata tutaj stawiać się musimy?
    Lekarz pokiwał głową i wówczas Kasia dostała orzeczenie na stałe.
    A co do urzędników.... hm... W takim tempie, jak u nas zmieniają się przepisy, nikt nie jest w stanie nauczyć się ich. Ledwie pozna, a już są nowe. Stąd ten cholerny bałagan i utrudnienia ludziom życia! Najlepsze, że co zmiana, to na gorsze.
    A dlaczego? - BO WIĘKSZOŚĆ URZĘDNIKÓW STANOWI ZBIÓR MIERNOT ZATRUDNIONYCH W SYSTEMIE KOLEŚ KOLESIOWI....
    Organizuje się konkursy pod dane osoby, pod dane firmy organizuje się przetargi...
    Brrr.......
    Lepiej pomyśleć o czymś innym, milszym.
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, niby moge wklejac kwiatki i zwierzatka oraz dowcipne zdjecia. Tylko, czy to cos zmieni w chorym systemie?
      A przypadek Twojej coreczki podobny jak dwie krople wody do opisanego powyzej z nogami. Wszystko, zeby pokazac wladze i upodlic petentow, bo innego powodu jakos nie widze.
      Przyjemnego dnia bez burz i nawalnic.

      Usuń
  3. Oj, zobaczyłam ten wykresik u siebie w czytelni na małym obrazku i pomyślałam, że może o potencji męskiej będzie - że wzrasta.. hehe.
    A tak mi zepsułaś poranny humor tylko. W poniedziałek rano takie coś? Litości nie masz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ja poradze, ze na skutek obcowania z polskimi urzedami, kazdy mezczyzna predzej czy pozniej musi popasc w impotencje?
      Dobrego tygodnia (mimo wszystko).

      Usuń
    2. Mężczyzna w impotencję a kobieta w indolencję.
      Nie ma przebacz ;)

      Usuń
    3. Indolencja oraz przerost ego opanowala wlasnie urzednikow, jakby co.

      Usuń
  4. Właśnie toczę zmagania z polskimi urzędami różnej maści. Jestem umęczona i zniechęcona...choć akurat urzędnicy najczęściej wykazują przychylność...Dużo większy problem widzę w przepisach, które są niejednoznaczne. Zbyt często prawo podlega interpretacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie, a urzednicy interpretuja na szkode petenta najczesciej, zeby mu w piety poszlo.

      Usuń
  5. Taaak...masz racje, każdy mógłby grube tomiska pisać. Chodź może kiedyś filmowcy wezmą jak "drogówkę" na języki... Może by szukające sensacji dziennikarze coś spróbowali pomyśleć. Może taki film kinowy, czy dokument ukazujący rzeczywistość może to coś da. Oni mają pewne stołki ubezpieczenia, mało obowiązków, i naprawdę mało co obowiązuje takiego urzędasa, w dodatku premie, nagrody i inne o których "zwykły śmiertelnik" nawet nie myśli, gdyż samą nagrodą jest możliwość pracy. Już nie długo wynagrodzenia w postaci pieniędzy może nie być. Jak byłam młodsza Pani z urzędu zrobiła sobie taki żarcik, jakobym miała szansę na pracę... oj szybko z tych marzeń spadłam gołą d*** na zimny beton, albowiem pokazano mi szybko gdzie moje miejsce. A już w szkole mówili, że jak są państwowe stołki to nam to "nie grozi". No chyba, że ma sie znajomości. Bo w Polsce tak już jest, że bez znajomości to baardzo ciężko. Pamiętam jedna urzędniczka była tak pyszna, ze nie chciała nawet cv przyjąć. Jak mi się przykro zrobiło... Liczę się z tym, że trafia część do "okrągłego segregatora", ale żeby tak otwarcie...
    Ja żałuję, ze nie mam nagranej jednej rozmowy, bo bym to porozsyłała po telewizjach, nie tylko Polskich!
    Ja myślę, że Polacy już tacy są, taki brak szacunku jeden do drugiego, a już wykorzystywanie władzy, to jest fakt najbardziej widoczne w urzędach (jaki dysonans po między takim a osobą pracującą u prywaciarza te standardy obsługi, dni próbne bezpłatne, w w końcu uwieńczenie, że się ma prace. Cóż jeszcze pracownikowi trzeba...).
    Nie wiem czy w innych krajach też tak jest...
    Znałam osobę, któa dzięki rodzinie dostała rentę, mówił otwarcie: "ja z bydłem pracował nie będę". No tak ta renta póki z rodzicami mieszka jestto kieszonkowe (z którego pokrywał przyjemności dla siebie, więc często nie starczało np na bilet to już mama dokładała). Znam dziewczynę która żaliła się bo nie mogła przedłużenia renty załatwić gdyby tatuś nie pomógł, mogło by się różnie skończyć. Tak tatuś pomaga, dokłada, więc się kłóci, jakim Polska jest dobrym krajem. Ale nei każdy ma rodzinę, zastanawiamy się co zrobi jak straci tatusia, wszak nikt nie żyje wiecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj komentarz Kaprysi, moze i Ty masz na swojej teczce jakies literki w rogu postawione? Moze wlasnie jestes zbyt roszczeniowa. Wiesz, pokorne ciele... itd. :)))

      Usuń
  6. Cóż , każdy kraj ma swoje absurdy...
    Idealnie nigdzie nie ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadza się. Chodź są takie które mniej uprzykrzają życie

      Usuń
    2. Mam porownanie z urzedami polskimi, tamtej jeszcze epoki, o obecnych slysze tylko lub czytam. Zyje w kraju o bardzo rozbudowanej biurokracji, ale doskonalej organizacji i urzednikach, ktorzy chca pomagac, a nie czynic zycie upierdliwym.

      Usuń
  7. A wiesz jak sobie panie w US i innych oznaczają teczki roszczeniowych petentów, którzy usiłują udowodnić,że urząd jest dla nich itp.?;)Małe literki w roku teczki, ołówkiem - kk. Brzydki to skrót, więc jak się nie domyślasz, to Ci na maila napiszę, co oznacza:))) Jak masz takie na teczce, to przepadłaś, każdy kolejny jak spojrzy, to już wie i teczka na spód. Opowiedziałam kiedyś koleżance pracującej w przychodni,że coś takiego jest praktykowane, a ona mi na to,że one rysują choineczki. Zaniemówiłam;)))
    Postem administracji publicznej nie uzdrowisz, ale o znaczkach warto wiedzieć. Można sobie wytrzeć gumką;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednej k moge sie domyslac, ta druga pozostanie dla mnie zagadka, moze klient?
      Warto jednak byc uprzejmym dla wszystkich, a szczegolnie dla urzednikow wlasnie, to bardzo moze ulatwic bieg sprawy.

      Usuń
    2. Jednego k domyślasz się zapewne trafnie;) Drugie to konfliktowa. KK to urzędnicza zemsta za biurwę;)

      Usuń
  8. W rogu teczki miało być oczywiście. G na k się zmieniło niechcący. Pewnie przez to kk;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ...taka paranoja to tylko u nas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie gdzies jeszcze by sie znalazlo, ale gdy ma sie swiadomosc, ze gdzie indziej wszystko funkcjonuje lepiej i przyjazniej dla petenta, to sie scyzoryk sam w kieszeni otwiera.

      Usuń
    2. ...u mnie to chyba podręczna mała kieszonkowa siekierka... ^^

      Usuń
    3. Zdaje sie, ze juz niejeden petent wkraczal do urzedu uzbrojony w tasak.

      Usuń
  10. Dziś od 7:30 próbowałam dodzwonić się do przychodni, aby zapisać syna do kontroli, w końcu od 10 pani odebrała i zapytała, czy zdaję sobie sprawę, że nie ma już miejsc, bo od rana zapisała już tyle dzieci, a ja dopiero teraz dzwonię...! Wrrrrrrrrrr!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie to szczescie, ze do lekarza rodzinnego moge przyjsc, kiedy mnie sie podoba, bez terminu, najwyzej poczekam. Co innego do specjalisty, w przypadku gardlowej sprawy przyjmie natychmiast, a normalnie trzeba zrobic termin.

      Usuń
    2. No, to też był specjalista - chirurg. Do rodzinnego też wchodzę zwykle z marszu..

      Usuń
  11. Mylisz się, Panterko, osądzając wg statystyk politykę PO. Przecież oni robią wszystko, "by Polakom żyło się lepiej"...
    To oczywiście gorzki żart.
    W Polsce nadal pokutuje podejście do penenta z wyższością; jakby to ludzie byli dla urzędów, a nie na odwrót.
    U mnie w UG jest miło i nie ma się poczucia podporządkowania; czasem w Starostwie sie zdarzy, ale nie we wszystkich wydziałach. Mam wrażenie, ze im większe miasto- tym gorzej. Choć i to pewnie zależy od doświadczeń własnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem wszystko zalezy od tego, jakim czlowiekiem jest urzednik. W Polsce jednak panuje wszechobecna i bezinteresowna niechec do drugiego czlowieka.
      Nic dziwnego, ze coraz czesciej petenci wybieraja sie do urzedow z siekiera. :)))

      Usuń
  12. JAk widać za komuny to była biurokracja... tak jak w kabaretach mawiano, u Barei pokazywano i jak to krzyczała Solidarność. Dobrze, że mamy teraz od tej biurokracji wolność...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I cenzury tez wcale nie ma, pod warunkiem, ze nie obrazasz uczuc, he he he!

      Usuń
  13. Siekiera, to taki podreczny przedmiot w kieszeni kazdego polskiego petenta i wcale mnie to nie dziwi. Nic sie nie zmienilo i nie zanosi sie aby bylo lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest gorzej. Czasy sie zmienily, ale mentalnosc pozostala.

      Usuń
  14. Jakiś czas temu zastanawiałam się, czy jest metoda na uswiadomienie urzednikom kto tu jest dla kogo, ale po intensywnym kontakcie z poborcami podatków ( nie z mojej inicjatywy) wszelkie takie myslenie mi nieodwracalnie przeszło.

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.