piątek, 5 lipca 2013

Nieproszone zwierzatka domowe 2.

Najpierw usilowano nas olac, bo po co inwestowac w dezynsekcje, skoro i tak w planach byla rozbiorka domow. Ja jednak balam sie, ze przy okazji przeprowadzki, wezme jakas ukryta parke i za chwile bede miala liczna hodowle w nowym mieszkaniu. Zreszta i tak nie bylo dokladnie wiadomo, kiedy ta przeprowadzka ma nastapic. Do wyprowadzenia bylo w koncu kilkanascie rodzin, ktorym trzeba bylo znalezc mieszkania, a fala przesiedlencow nie ustawala, bo w tym czasie zaczal sie naplyw "Niemcow" z Kazachstanu. Moglo wiec byc i tak, ze pomieszkalibysmy tam dluzszy czas, a ja naprawde nie mialam ochoty na tego rodzaju towarzyszy niedoli pod jednym dachem.
Dotad drazylam i awanturowalam sie, az przyslali tzw. Hausmeistra. To ktos w rodzaju dozorcy, ale mniej od sprzatania, a wiecej od spraw administracyjno-organizacyjno-naprawczych. Facet przyszedl mocno poirytowany wyznaczona mu misja i juz od progu:
- No, to gdzie sa te karaluchy?
Popatrzylam na niego z zaciekawieniem i wyjasnilam, ze one nie przybiegaja na zawolanie. Co wiecej, akurat w dzien nie bardzo sie pokazuja, wiec nie jestem w stanie pokazac mu, gdzie sa i musi mi uwierzyc na slowo, ze sa. Zrobil mine, przewrocil slepiami i pyta mnie, jak ma z nimi walczyc, skoro ich nie ma. A do walki uzbroil sie w... pojemnik z czyms w rodzaju muchozolu, tylko nie na muchy, a wlasnie na prusaki. Zapytalam go niesmialo, czy on w ogole ma pojecie o tych zwierzatkach i zauwazylam, ze czyms takim moze najwyzej unicestwic kilka sztuk, a reszta bedzie miala sie dobrze. Dodalam, ze przede wszystkim powinien zaczac u zrodla, czyli pietro wyzej, bo to stamtad ta zaraza sie rozprzestrzenia. Zrobil lekkiego focha i polazl na gore, skad szybko wrocil z wiadomoscia, ze u nich nie ma robali, tak powiedzieli. Zaczelam sie zastanawiac, czy od razu go zabic za glupote, czy tylko dobrze walnac w potylice, zeby otrzezwial.
Zaczelam z innej beczki:
- Najwiecej ich jest w lazience i przylegajacej do niej sypialni. Prosze tam poszukac, moze bedzie pan mial szczescie i znajdzie jakiegos, bo przechodza jakimis szparami z kuchni tamilskiej.
Znow wywrocil oczami, ale polazl.
Znacie ten system przechodzacych przez podloge i sufit rur, grzewczych czy wodnych, nie jestem pewna. Te rury sa umieszczone w takich przelotowych tulejach, a te tuleje wetkniete sa w stropy. Mialam podejrzenie, ze tamtedy wlasnie odbywa sie wedrowka lud... to jest... prusakow. Gosciu poprosil o drabine, wlazl na nia i odchylil tapete, ktora byla na suficie. W tym samam momencie na jego glowe posypaly sie drzemiace tam prusaki, cale mnostwo, a potem rozbiegly sie po katach. Wrzasnal, zaczal sie otrzepywac, o malo mi z tej drabiny na leb nie zlecial. Na moj leb, bo stalam obok. Pol biedy, gdyby sam sobie kark skrecil, niedowiarek jeden, ale mogl mnie przeciez uszkodzic i kaleka uczynic.
Zapytalam chytrze:
- Czy teraz pan wierzy, ze mam prusaki w domu?
Nic nie odpowiedzial, ale przestal przynajmniej wywracac oczami. Po czym poradzilam mu, zeby uzbroil sie w cos konkretniejszego, a te puszke zostawil sobie na lepsze czasy. Mialam na koncu jezyka propozycje, gdzie ja sobie moze wetknac, ale sie powstrzymalam.
Ciec stwierdzil, ze na to to on nie byl przygotowany i ze przyjdzie nastepnego dnia, juz odpowiednio wyposazony. Dobre i to. Jeszcze jedna noc wytrzymam spiac przy zapalonym swietle i przygladajac sie harcom zwierzatek na scianach.

... tak sie rozpisalam, ze znow musze przeniesc ciag dalszy na pozniej...

34 komentarze:

  1. Ten facet to dupek. Moje zainteresowanie bardzo rośnie - czekam co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę,że opowieść nabiera rozpędu ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. To jak mu te paskudy na łeb się wysypały to uwierzył :)
    Buziaki Panterko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko, co za kaleka... umysłowy... specjalista jeden...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalista to on nie byl, ale nie mial tez chocby najmniejszej wiedzy na temat, kiedy przylazl walczyc z prusakami.

      Usuń
    2. tacy "specjaliści" to chyba najbardziej irytujące co może być! Masakra!

      Usuń
    3. Ja mialam pelna zabawe z tym gosciem. :)

      Usuń
    4. A co mi da denerwowanie sie rzeczami, na ktore nie mam zadnego wplywu?

      Usuń
  5. Dobrze, że gościowi na łeb te prusaki zleciały, bo pewnie szedł do Was i się wkurzał, że jakaś baba mu dupsko zawraca.

    A mi jeszcze się coś przypomniało :)) Gdy wyprowadzałam się z Poznania po studiach, to w plecaku mysz przywiozłam!! Ale tym razem nie z akademika, tylko z blokowej piwnicy koleżanki, gdzie moje rzeczy może z dwa dni leżały.

    Czekam na ciąg dalszy Twoich perypetii z prusakami w Dojczlandzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zwiazku z mysza, przypomnialo mi sie, jak podczas porzadkowania piwnicy znalazlam w wygryzionym welnianym kocu gniazdo z malenkimi nagimi jeszcze myszkami. Narobilam wrzasku i polecialam na gore. Reszte zalatwil maz, wyrzucajac koc z cala jego zawartoscia do smietnika.

      Usuń
  6. Sobie wyobraziam to obrzydliwe robactwo czmyhające gdzie popadnie i...już nie mogę się doczekać momentu kiedy się ich pozbyłaś.
    Oraz zastanawia mnie, że ten człowiek nie pomyślał o tym, że "czymśtam" na prusaki w aerozolu to i Ty mogłaś zawalczyć< że musi chodzić o szerszy zakres działań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogl sie staranniej przygotowac merytorycznie do walki z czyms takim, a nie jak jaki dyletant ze sprayem na muchi. Ale moze w cywilizowanych Niemczech problem karaluchow nie jest powszechnie znany?

      Usuń
  7. Rozwija się w opowieść mrożącą krew w żyłach!
    Dawaj dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ...a mówią, że głupich nie sieją. A ta scena z prusakami na głowie ciecia - bezcenna ^^..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli ktos nigdy z tym badziewiem nie mial do czynienia, ani nigdy nie przeczytal slowa na ich temat, bedzie sie zachowywal dokladnie tak, jak moj ciec.

      Usuń
  9. Oj robi się ciekawie...
    A prusaki,karaluchy, czy inne takie bezczelnie biegające są obrzydliwe:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już teraz mam dreszcze:)))

      Usuń
    2. Zapewniam Cie, ze ja mialam taki dreszczowiec na codzien przez dluzszy czas. Fuj!

      Usuń
  10. O matko! W takim przypadku to bym chyba już tynki zbijała ze ścian ;)
    Ale dobrze frajerowi i tak pewnie zbyt mało mu się na łeb tego robactwa wysypało! :)
    Dalej poproszę...

    OdpowiedzUsuń
  11. Horror to, prawdziwy horror!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ależ musiał mieć minę, gdy mu robaki spadły na głowę... Brrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ze ja wtedy nie mialam mojej podrecznej cyfrowki! Zdjecia warte bylyby Pulitzera!

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.