poniedziałek, 10 lutego 2014

Kompromis.

Dzis biore na tapete kompromis i, jak zwykle w takich przypadkach, posluze sie najpierw cytatem z Wiki:
Kompromis – metoda rozwiązania konfliktu, oznaczająca wspólne stanowisko, możliwe do przyjęcia dla stron negocjujących.
Wbrew obiegowej opinii kompromis nie jest optymalnym rozwiązaniem konfliktu, ponieważ oznacza konieczność rezygnacji z części interesów każdej ze stron. Taki idealny sposób radzenia sobie z konfliktem stanowi współpraca.
Kompromis może być także synonimem oportunizmu, jeżeli jest osiągany kosztem wartości lub celów nadrzędnych dla procesu osiągania porozumienia.
 Krocej rozprawia sie z ta definicja przyslowie angielskie:
Kompromis to sztuka dzielenia ciasta tak, aby każdy myślał, że dostał największy kawałek.
Skad nagle u mnie wziela sie  potrzeba roztrzasania zagadnienia kompromisu? Roza  podjela na swoim blogu temat problemow w zwiazku, ja skomentowalam, ze potrzebna jest gotowosc obydwu stron do kompromisow, Roza sie ze mna nie zgodzila i stad zrodzil sie ten temat. Kazda z nas postanowila zatem przedstawic wlasny punkt widzenia i opublikowac posty jednoczesnie. Chetnych do poznania obu opinii odsylam na blog Rozy Dojrzale jest pyszne, gdzie powinien juz byc Jej post.

Kompromis w polityce jest oczywisty, niezbedny i jego koniecznosc nie podlega zadnej dyskusji. Czy wobec tego mozna sie nim posilkowac rowniez w zwiazku? Tak, pod warunkiem, ze obie strony maja wspolny nadrzedny cel, jakim jest wlasnie ow zwiazek. W razie konfliktu porozumienie osiagnac mozna przy pomocy kompromisu, gdzie zaden z partnerow nie osiaga wszystkich swoich oczekiwan i celow, a zamiast tego oboje decyduja sie na wzajemne ustepstwa.
Niewyjasniane nieporozumienia urastaja z czasem do rangi konfliktow prowadzacych nierzadko do kryzysow, a nawet rozstan. Wystarczy jednak, ze oboje uswiadomia sobie, ze maja wspolny cel i gotowe sa dla niego zrezygnowac z czesci swoich roszczen. Kazda ze stron ustepuje, ale wygrane sa w efekcie obydwie. Kompromisem natomiast nie da sie zdefiniowac sytuacji, gdy jedna osoba rezygnuje ze swoich planow i marzen, by zadowolic druga. Kompromisem nie jest manipulowanie druga osoba celem osiagniecia wlasnych korzysci.
Kompromis musi byc wiec obustronny, w przeciwnym razie bedzie to wylacznie poswiecenie.
Czlowiek z natury zaprogramowany jest na osiaganie wlasnych korzysci, wiec znalazlszy sie w zwiazku, musi dopiero uczyc sie i trenowac umiejetnosc pojscia na ustepstwa. Najpierw bowiem odzywa sie nasz instynkt, pozniej rozsadek, a na koncu dopiero priorytety partnera.
Powodem wielu nieporozumien jest brak komunikacji miedzy partnerami i zagubienie w natloku codziennych problemow najwazniejszego celu, czyli samego zwiazku. Nalezy mowic otwarcie o swoich oczekiwaniach, co ulatwi partnerowi ustepstwa w przypadku eskalacji sporu. Kobieta powinna jasno przedstawic swoj kobiecy punkt widzenia, podkreslic wazne dla niej rzeczy, o ktorych mezczyzna czesto nie ma bladego pojecia. Zeby byc zrozumianym przez kobiete, mezczyzna z kolei musi rownie przystepnie objasnic jej, jak funkcjonuje meski swiat. Z taka wiedza mozna w chwili konfliktu interesow, okazac swoja wspanialomyslnosc i wzajemnie dokonac pewnych ustepstw. Dlatego tak wazne jest zaprzestanie widzenia swiata poprzez JA i przestawienie sie na MY. Partner, widzac gotowosc do kompromisu, sam jest bardziej sklonny do ustepstw.
Ale, jak wspomnialam, wola musi byc obustronna.
A na koniec kilka prawd o kompromisach:








70 komentarzy:

  1. Kompromis ugoda to dobra sprawa. Szkoda że z moją mamą nigdy nie ma kompromisu ani porozumienia ona jest niereformowalna;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, że o kompromisie można mówić wtedy gdy na horyzoncie jest już wyraźnie zarysowany konflikt. Współpraca zaś zapobiega powstaniu tego konfliktu :).
    Przykład: ja i Róża w naszym 'związku blogowym'. Ja nie mogę komentować bo Róża w ramach 'otwartości' wyłączyła pewne funkcje. Ma do tego prawo :) ale ono ogranicza mnie do czytania i milczenia, nie mówiąc już o ewentualnej rozmowie i argumentowaniu :). Czy to już konflikt czy rozstanie? A gdzie miejsce na współpracę? To wymuszenie przyjmowania do wiadomości pewnych prawd bez prawa na argumenty innej strony :))))) w sprawach, które są nieistotne?
    Temat interesujący, dobrze się czyta :D choć nowych wartości nie wnosi. Te wartości dodatkowe wniosłaby może dyskusja komentarzowa. Tylko czy się wywiąże. Czy starczy otwartości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylam u Rozy, komentowac mozna. Moze byla to sprawa przejsciowa, tak przez pomylke? Zostawilam u Niej swoj komentarz, wiec na pewno wszystko dziala bez zarzutu. Chyba, ze chodzi o niezarejestrowanych bezblogowych, tego nie jestem w stanie zweryfikowac.

      Usuń
    2. Wyłączyłam dodawanie komentarzy anonimowo, bo zalewało mi skrzynkę mailową spamem. Wystarczy założyć ano nimo We konto na blogerze lub googlu i można komentować :)

      Usuń
    3. Tak myslalam. Ja dopuszczam anonimowych, a kiedy komentarze sa napastliwe, to kasuje, bo nie lubie nie wiedziec, z kim gadam. A spamu az tak duzo nie mam, zreszta bloger sam go wyrzuca do smieci.

      Usuń
    4. Wystarczy założyć sobie konto Google. To żaden problem, skoro chce się być komentatorem.

      Usuń
    5. Ja nie miałam napastliwych komentarzy od anonimów, tylko mam niektóre "chwytliwe" tytuły postów i zaczęły mi przychodzić reklamy z całego świata.

      Usuń
    6. RÓŻO! Spam na skrzynkę przychodzi z adresu z gotowym @. Wystarczy zastąpić słowem w nawiasie (at) i automat nie wyśle wiadomości :)

      Usuń
  3. Aby nie było krzywdy w obu blogach napisze to samo :-)))

    Po przeczytaniu obu Waszych wpisów doszłam do wniosku,
    ze każda para rozwiązuje to po swojemu.
    Nie ma znaczenia jak, byleby oboje byli zadowoleni z wyboru.
    A jak to się będzie nazywało , to też nie ma znaczenia.

    Piszcie piszcie...
    Bardzo ciekawe takie 2 różne wpisy na 2 blogach :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na kompromis to przeważnie idę Ja . .. np. z moimi córkami - nawet jak nie mają racji wolę się zgodzić żeby uniknąć awantury i żeby mieć święty spokój. , ale jeśli są to poważne sprawy a Ja mam racje - najpierw staram się wytłumaczyć - jeśli to nie pomaga ? jest wycie , kopanie w ścianę zamiast i też nie zawsze się udaje. Jedno co dobre że po miesiącu albo dwóch potem któraś mówi - Wiesz ? miałaś racje - szkoda ża nie posłuchałam.

    Także z tym kompromisem różnie to bywa - nie każdy umie na to pójść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli tylko jedna osoba idzie na kompromis, to jest to poswiecenie, a nie kompromis. A kopanie w sciane to szantaz i manipulacja :)))
      Acha, matki na ogol maja racje, tylko corki widza to po czasie ;)

      Usuń
  5. ...a według mnie każdy związek to umiejętność pójścia na kompromis, nawet jeśli miałyby być to schabowy czy sex, he he he.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja akurat kompromis postrzegam jako pozytywną umiejętność. Współpraca jest czymś innym, to wspólne działania mające jeden cel, kompromis to sztuka rezygnacji, ale tak jak napisałaś, nie poświęcenie... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie umiejetnosc i gotowosc do kompromisu jest rowniez jak najbardziej pozytywnym zjawiskiem w zwiazku.
      :***

      Usuń
  7. Aniu , masz rację!!!
    Uważam, że jak zwał tak zwał w każdym związku musi być kompromis, bo przecież każdy myśli i każdy może mieć swoje zdanie a we wspólnych sprawach z dwóch zdań - propozycji należy wybrać jedno, najlepsze rozwiązanie. Czasami wydaje mi się, ze mam 100% rację a G ma inne zdanie. Po dyskusji , właściwie wysłuchaniu Go faktycznie z niektórymi Jego punktami się zgadzam, czyli trochę zmieniam swoje zdanie- idę na kompromis, bo jednak to często jest lepsze niż myślałam pierwotnie. A nawet jeżeli czegoś nie chcę, ale argumenty męża są bardzo pozytywne dla niego ( np uprzeć się na kołdrę z pierza na którą partner ma uczulenie)to tez się godzę bo przecież go szanuję, nie mówiąc , że kocham. Kompromis to podobnie jak- szanuj bliźniego jak siebie samego:) U Róży napisałam komentarz. Każdy może mieć swoje zdanie, bo każdy ma inny charakter. Buziaki:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwazam, ze obie z Roza mamy jednakowe zdania, ale Ona nie lubi slowa kompromis i nazywa to inaczej.
      Usciski, Izunia :***

      Usuń
  8. Kompromis bardzo często (choć nie zawsze, oczywiście) JEST optymalnym, tzn w danej sytuacji najlepszym możliwym do osiągnięcia rozwiązaniem. Gotowość do kompromisu ściśle wiąże się z ukierunkowaniem na potrzeby drugiej strony i - wg mnie - stanowi bardzo ważny element związku i w ogóle relacji między ludźmi. Oznacza właśnie gotowość do wysłuchania argumentów partnera i dyskusji nad nimi, a potem przyjęcia satysfakcjonującego obie strony rozwiązania. A więc w gruncie rzeczy obie - i Ty, i Róża - mówicie o tym samym. Mam wrażenie, że Róża skupiła się na tym gorszym obliczu kompromisu, tzn. na jego oportunistycznej stronie.
    Przepraszam, Różo, że nie skomentowałam u Ciebie, ale już muszę kończyć na dziś moje wizyty na blogach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Caly czas mowimy z Roza o tym samym i podejrzewam, ze mamy podobne wartosci, tylko rozne nazewnictwo. :)))

      Usuń
  9. ostatni kwejk mnie uśmiał;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla tych "wartosci" kazdy mezczyzna gotow sie kompromisowac :)))

      Usuń
  10. Ważny, ciekawy temat, dajacy duzo do myslenia i do przypominania sobie konfliktów i sposobów ich rozwiązywania we własnym zwiazku. Bo chyba cudem jest, jesli jakiś zwiazek jest od nich wolny. Bajka by to była.
    Nie za bardzo mam siłe pisac więcej, bo oczy cos mi dzisiaj nawalają i głowa boli(za długo przed komputerem siedziałam).
    I choć chciałabym zabrac głos w dyskusji, to musze iśc na kompromis ze soba samą i pójsc teraz do innych czynnosci, dajacych mozliwosc rozruszania sie i odpoczynku dla przepracowanego mózgu!
    Pozdrawiam ciepło Aneczko!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedne oczeta! :(
      Kompromisuj sie wobec tego, Olenko, z zamknietymi oczami :)))
      Buziaczki :***

      Usuń
  11. Nawet jeżeli chcemy rozwiązać jakiś problem, "konflikt interesów" - jak to ujęłaś w komentarzu u mnie, to WSPÓŁPRACUJEMY, a nie idziemy na KOMPROMIS, biorąc pod uwagę Twoją definicję, którą zamieściłaś na początku swojego posta.

    Spójrz na powiedzenia w ramkach. Podobają Ci się? Mnie nie, bo mają negatywne konotacje. Ze swojego życia eliminuję wszystko, co negatywne najczęściej jak się da. I kompromisy do nich należą. Ale rozumiem Twoje podejście.

    Idea wspólnych wpisów bardzo się spodobała :) Obie wygrałyśmy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z Toba wcale nie rywalizowalam, bo w gruncie rzeczy od poczatku wiedzialam, ze w tej kwestii musimy mowic jednym glosem, choc inaczej to nazywamy.
      Przeciez wybieranie koloru scian to nic innego, jak malzenskie negocjacje i ktos musi sie ugiac pod ciezarem lepszych argumentow, musi ustapic, a to wlasnie jest kompromis.
      CBDU :)))
      Buziaki, Rozo, dobra zabawa.

      Usuń
    2. No, nie wiem; ja preferuję taki związek, w którym do takich spięć wcale nie dochodzi. Po prostu mamy zbieżny pogląd na kolor ścian:-)).

      Usuń
    3. Gusta sa rozne i zawsze moze dojsc do roznicy zdan. Zwiazki, w ktorych nie ma zadnych roznic, z czasem stalyby sie nudne. ;)

      Usuń
  12. Biedni ci ludzie, którzy idąc na ciągłe kompromisy, zatracają swoje priorytety. Kompromis oznacza bowiem przegraną obydwu stron konfliktu. Po co się ze sobą łączyć, skoro takie bycie pociąga za sobą nieustanną niemalże konieczność czynienia ustępstw. Boże, uchowaj mnie przed takim "związkiem"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nazwalabym kompromisu przegrana, to tylko pewne ustepstwo dla dobra zwiazku.

      Usuń
    2. Konflikt powstaje z nawarstwiających sie problemów. Łatwiej rozwiązać problem niż supeł problemów. Problem rodzi następny problem... Najpierw wypadałaby się zastanowić jak głęboko tkwi zadra. Można mówić o trzech warstwach. Nie omawiam bo to dużo pisania. :)
      Wracając do problemowych sytuacji w związku, my działamy tak:
      - naprawiamy tylko to co się właśnie 'zepsuło' (szukamy koloru dla każdego do strawienia i trzymamy się ścian a nie innych kolorów samochodu, bokserek czy tak ogólnie daltonizmu...)
      - skupiamy sie w danej chwili na tych sprawach, która nie ulega wątpliwości ( kupujemy czerwony dywan, czerwoną kanapę... fiolet ścian odpada :)))
      - jeśli problem koloru ścian dalej nie rozwiązuje czerwona kanapa to wybieramy jeszcze inne rozwiązanie - tapetę w paski fioletowo-białe i po rocznym oczopląsie, uwagach znajomych wiemy, że kolor szary ścian to jest TO :D.

      Kompromis i współpracę zastępujemy dochodzeniem na zasadzie prób i błędów. Wymaga to samokrytyki, poczucia humoru ale i pomysłowości a nawet nowatorstwa rozwiązań :)

      Usuń
    3. SzaroEminencjo, sama bym tego lepiej nie ujela! Zapomnialas jedynie o migajacych gwiazdeczkach na suficie, to taka wisienka na torcie przed skierowaniem do psychiatryka ;)

      Usuń
    4. szarość truskawkowa10 lutego 2014 15:12

      Ależ gwiazdeczki też mamy :) w pomieszczeniu do oglądania filmów, słuchania muzyki czy tylko bezmyślnego leżenia na wznak jesienną, mglistą szarugą... czerwone na Boże Narodzenie, zielone, jasno zielone na Wielkanoc, latem ich nie widać... nie oglądamy, idziemy na jagody, wiśnie i truskawki...
      Nie mieliśmy i nie mamy z tym problemu - specjalista od wnętrz tak zainstalował :), my się nie znaliśmy na tym, nie mieliśmy też doświadczenia... czyli konsultacje, przeglądanie propozycji ... a zadecydowała cena :))))).

      Usuń
    5. Nie ma to jak specjalista, nie trzeba o niczym decydowac, a co wazniejsze, babrac sie w kompromisach. I o to nam chodzi!

      Usuń
    6. szarość dnia10 lutego 2014 17:27

      Czasem potrzebna też podpowiedź fachowca, żeby na próżno nie chadzać na kompromisy albo nie daj Boże współpracować z amatorem związku. O!

      Usuń
    7. Fachowiec tez musi zarobic, ale nie na mnie, he he he.
      Mam swoje bezkompromisowe wizje.

      Usuń
    8. szarość w dniu świra10 lutego 2014 17:57

      Wizje... gwiazdki ... bezkompromisowy kompromis :D
      AMP z czym, sorki, z kim Ty współpracujesz i to za darmo? :~0 (retorycznie pytam)

      Usuń
    9. Chcę zauważyć, ze gwiazdeczki to mamy tutaj i szanowna AMP nie idzie ze mną na żaden kompromis bo one codziennie są, a nie np. co drugi dzień! :))

      Usuń
    10. AnkoGosianko to Ty idź z Panterą na współpracę i u siebie zainstaluj serduszka, których Pantera nie kocha tak jak Ty nie kochasz gwiazdeczek :). Musisz to tylko odpowiednio uargumentować np wpisem, dyskusją, konkursem o nagrodą :) Ja już jestem za gwiazdkami i serduszkami. Poważnie :! Kompromis jest zaproszeniem do współpracy czyli odpowiedzeniem kompromisem. Pomyśl, Gosianko, jaki hak kompromis może zadziałać na gwiazdki. Serduszka to zemsta :), nie sluchaj mojej podpowiedzi. :)

      Usuń
    11. Proponuję, żeby AMP zainstalowała sobie sama serduszka, wtedy ich będzie nienawidzić i je usunie. Obie będziemy zadowolone! :))

      Usuń
    12. Nie ma takiej opcji.
      I przestan juz gderac, Malgosianko. :)

      Usuń
    13. ... To może te motylase gdy gwiazdeczki twarzą pył gwiezdny przy Waszym starciu :D

      Usuń
    14. szarość nie radość11 lutego 2014 19:07

      Star, star, star, starczy :D

      Usuń
    15. Starczy uwiad powoli i mnie dopada, nic na to nie poradze :)))

      Usuń
  13. Hmmm...
    trzeba wiedzieć, gdzie kończy się kompromis, a gdzie zaczyna olewka....Kiedyś ciężko było u mnie o zawarcie kompromisu; podobno byłam wtedy "ciekawsza". Sama jednak wolę obecne swoje podejście,bo mniej mnie "wykrwawia" z emocji, nerwów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze pojety i obustronny kompromis nie moze wykrwawiac ani krzywdzic.

      Usuń
  14. Panterko, zostawię dwa identyczne komentarze, tu i na blogu Róży, Twój tekst przeczytałam jako pierwszy.
    Cóż, temat bardzo na czasie dla mnie. Moje małżeństwo właśnie chyli się ku końcowi i wciąż zadają sobie pytanie dlaczego. Co spowodowało że przestaliśmy się dogadywać? Pomijam tę kroplę która się przelała, bo co to była za kropla to akurat wiadomo. Ale co doprowadziło wypełnienia naczynia? Po Twoim tekście byłam niemal pewna - tak, to błędy w sztuce kompromisu. Za dużo było tych kompromisów, za mało partnerstwa. W moim przypadku pójście na kompromis oznaczało rezygnację z własnych celów, dla dobra związku...
    A potem przeczytałam tekst Róży i pomyślałam - kurcze, to przecież o mnie... to znaczy o moim wymarzonym małżeństwie, o takim jakie zakładaliśmy z mężem na początku, opartym na partnerstwie. Ale już wtedy coś mnie tknęło - mąż zakładał bowiem "partnerstwo z przewagą jednej ze stron". Wtedy myślałam, a niech tam, przeciez oto normalne chyba, damy radę. Teraz wiem że za dużo było kompromisów z mojej strony, za mało partnerstwa z jego.
    Chyba bardziej skłonię się ku postowi Róż, przepraszam Panterko... i dziękuję za ten temat, poszerza moje horyzonty i otwiera oczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przewaga jednej ze stron, zwlaszcza zalozona z gory, to na pewno nie jest partnerstwo, a ustepstwa jednej ze stron nie mozna nazwac kompromisem, tylko ulegloscia. Na tym to polega.
      Naprawde nie musisz mnie za nic przepraszac, kazdy odbiera temat indywidualnie, a nie wszyscy musza sie ze mna zgadzac. Ja na poparcie swoich przekonan mam tylko ponad 30-letni staz malzenski, ktory opiera sie wlasnie na wzajemnych kompromisach.
      Buziaki :***

      Usuń
    2. Ja skomentuję na lenia, bo komentarz Iwony trafił w moje przekonania. Kompromis ma smutne zabarwienie rezygnacji z części siebie. Kompromis otwiera drogę do prowadzenia buchalterii kto komu, gdzie i w czym ustąpił. To tak z tym przykładem u Róży, jeśli ja chcę ścianę białą, a on czerwoną, to zielona nikogo w pełni nie zadowoli.
      Fajny pomysł z tymi postami. Polecam się na przyszłość. Buziaki

      Usuń
    3. szarość fioletowa10 lutego 2014 21:12

      Nie czerwoną, on chciał fioletową :).
      Współpraca to namówienie drugiej strony do odpowiedzenia kompromisem na kompromis :) a nie pozostanie na kompromisie jednostronnym :)

      Usuń
    4. Ja chciał fioletową to niestety musi się nad sobą zastanowić i to głęboko! :)

      Usuń
    5. fioletowość szara11 lutego 2014 05:43

      Gosianko, słuszna uwaga, osobnik proponujący fioletowe ściany nie jest odpowiednim partnerem do współpracy nawet. " Współpraca – zdolność tworzenia więzi i współdziałania z innymi, umiejętność pracy w grupie na rzecz osiągania wspólnych celów, umiejętność zespołowego wykonywania zadań i wspólnego rozwiązywania problemów.
      Zdolność tę zalicza się do kompetencji emocjonalnych; umiejętność ta stanowi jeden z wyróżników kompetencji społecznych, które warunkują jakość relacji z innymi ludźmi.
      Współpraca i współdziałanie prowadzą do tworzenia wewnętrznych więzi wśród członków grupy, jak też rodzą ich poczucie tożsamości z zespołem, co zapewnia trwanie i sprawne funkcjonowanie tego zespołu na rzecz osiągania wspólnych celów jego członków. " (za Wiki)

      Jaka grupa może dążyć do funkcjonowania emocjonalnie normalnie w czterech, FIOLETOWYCH ścianach :D No, chyba, że celem jest rozwód bezkompromisowy :D

      Usuń
    6. Pójdę dalej i zaryzykuję stwierdzenie, że to byłby normalny sabotaż! W czterech fioletowych ścianach każdy związek się sypnie. :D

      Usuń
    7. Nasza sypialnia jest jasno fioletowa. Sypnie sie? :)))

      Usuń
    8. fioletowość purpurowa11 lutego 2014 08:22

      Kolor 'majtkowy' (od różu do jasnego fioletu) to w sam raz na sypialnię ale jakby taki fiolet poszedł w purpurę... (?) No %-)?

      Usuń
  15. Pantero dobrze napisany tekst zgadzam się z nim w 100%. buziaki
    aga

    OdpowiedzUsuń
  16. " Czlowiek z natury zaprogramowany jest na osiaganie wlasnych korzysci, wiec znalazlszy sie w zwiazku, musi dopiero uczyc sie i trenowac umiejetnosc pojscia na ustepstwa. Najpierw bowiem odzywa sie nasz instynkt, pozniej rozsadek, a na koncu dopiero priorytety partnera."
    To jest chyba całe clue, na którym opiera się bezkompromisowość. W zasadzie zastanawia mnie działanie takiego programu w związku, któremu przyświecać ma miłość ( no chyba, ze ktoś się wiąże dla wymiernych korzyści ;0 ), której celem nadrzędnym jest bezinteresowność. Zetem można by uznać, że wiele związków nie ma za dużo wspólnego z miłością ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet kochajac, trzeba sie nauczyc przestawic z egoizmu na altruizm. To sie nie dzieje z dnia na dzien, trzeba trenowac i pielegnowac to uczucie. To, ze dwie osoby darza sie miloscia, nie musi zaraz oznaczac, ze zgadzaja sie w kazdej kwestii, a wowczas z pomoca przychodza ustepstwa.

      Usuń
    2. kompromis nade wszystko!
      on nie odbiera nikomu godności wprost przeciwnie. dogadać się z godnością, to jest sztuka najtrudniejsza w związku.
      człowiek bezkompromisowy to egoista. bezwzględny, nie uznający sprzeciwu. to, parafrazując cytat z filmu człowiek, który mówi: "kompromis kompromisem, a racja musi być po mojej stronie".
      nie chciałabym spotkać na swojej drodze człowieka nie uznającego kompromisów.
      kompromis to nie przegrana.
      to wspaniała umiejętność, którą nie każdy posiada.

      Usuń
    3. No przeciez przez caly czas tak mowie, to nie chca mi wierzyc i pisza, ze kompromisy sa be ;))

      Usuń
    4. bo to trzeba mieć doświadczenie życiowe, żeby wiedzieć co jest najkorzystniejsze. nie krzyczeć "ja" ale spokojnie mówić on i ja, my.
      pewnie, ze bywa i tak, że życie mija a bezkompromisowy człowiek prze do przodu jak taran i jest przekonany, że "moja racja najmojsza". nie ustąpi ani na tyle co brudu za paznokciem.
      szkoda mi takich ludzi bo w końcu zostają sami. najczęściej. chyba, że trafią na kogoś, kogo bedą trzymać pod przysłowiowym pantoflem do końca życia.
      a i tak może być, że ten co nigdy nie miał racji nagle da dyla, bo będzie miał dość.
      i tylko wspomnienie po wróblu w garści zostanie.

      Usuń
    5. Czy najlepszym dowodem na to, ze kompromisy sa wlasciwe, nie jest moje dlugoletnie pozycie? Tyle tylko, ze oboje w jednakowym stopniu idziemy na ustepstwa, inaczej by sie nie udalo tak dlugo ze soba wytrzymac.

      Usuń
  17. Panterko, kompromisowi w zwiazkach stanowczo mowie, Nie! Przepraszam, argumentacja Rozy bardziej do mnie przemawia.
    Moje malzenstwo trwa juz sto lat albo i dluzej, tak jak w Twoim przypadku, i nie ma w nim mowy o kompromisach.
    Co nie oznacza, ze nie ide na kopmromis np. w relacjach towarzyskich, czy sluzowych ale to juz zupenie co innego.

    Milego tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy jestes bezkompromisowa, tfarda a nie mientka i to Ty nosisz spodnie w zwiazku? :)))
      Tobie rowniez, Renatko, wspanialego tygodnia :***

      Usuń
  18. Ciekawy temat!

    Róża zablokowała możliwość komentowania przez osoby nieśledzone przez Wielkiego Brata (czytaj: nie posiadające kont społecznościowych), więc wypowiem się tu.

    Napisałaś: "Czy wobec tego mozna sie nim posilkowac rowniez w zwiazku? Tak, pod warunkiem, ze obie strony maja wspolny nadrzedny cel, jakim jest wlasnie ow zwiazek."

    I to racja z jednym zastrzeżeniem: każda ze stron związku może inaczej rozumieć cel związku. W przypadku bardzo tradycyjnego małżeństwa dla kobiety związek z mężczyzną to zapewnienie sobie i swojemu potomstwu bezpieczeństwa socjalnego, a w przypadku mężczyzny - czyste koszule, obiad i coś tam jeszcze...

    To nie jest kompromis - to symbioza, z której każda strona ma jakieś profity, ale są to profity bardzo różne.

    Przykład Róży z malowaniem pokoju też może służyć jako przykład symbiozy, ponieważ zwykle to kobiecie zależy na kolorze, a facet chciałby tylko, żeby mu się tynk na głowę nie sypał, kiedy ogląda mecz. :-)

    Tak więc - nie kompromis, ale symbioza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TesTeq, Róża przywróciła ustawienia w komentarzach :) Można znów symbiozę kontynuować :) do czasu jak się jej, kobiecie, odwidzi :D

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.