Powiadaja, jaki poniedzialek, taki caly tydzien. Uchowaj mnie pambuk od tych madrosci ludowych!!!
No bo jade sobie dosc zatloczonymi ulicami, jak to rankiem bywa, kiedy hordy takich wyrobnikow jak ja zdazaja pilnie do fabryk i hut, zeby nabijac drapieznym kapitalistom ich bezdenne kieszenie. Jade i jade, muzyczka mi z radia towarzyszy i byloby calkiem fajnie, gdyby nie pogoda. Taki dzdz mzawkowo-kapusniaczkowy. Nawet ten dzdz by mi nie wadzil, gdyby nie wycieraczki. Bez wycieraczek nie szlo jechac, bo dzdz w chwile uniemozliwial mi widzenie. Wlaczylam wiec na tryb przerywany, ale te francowate wycieraczki chyba nadaja sie do wymiany, bo kiedy suna po szybie, a jej wilgotnosc jest ich zdaniem niewystarczajaca, wydaje z siebie radosny, choc glosny:
- PIERRRRRD...
Raz mozna posluchac, ale nie co kilkanascie sekund. W poprzednim aucie mialam cos ze cztery tryby przerywane, od najmniejszej do najwiekszej czestotliwosci ruchu wycieraczek. Tu mam tylko jedna predkosc i jesli deszczu jest za malo, one protestuja:
- PIERRRRRD...
No to ja je wylaczam, a za chwile nic nie widze. Wlaczam ponownie, pierwszy ruch bezglosny, a nastepny:
- PIERRRRRD...
Wylaczam....
Wlaczam...
Wqrwiam sie...
Jade dalej.
Jakby tej tortury mojego ukladu sluchowego bylo malo, na samym srodku wjazdu na autostrade rozkraczyla sie ciezarowka, ani jej z prawa, ani z lewa ominac, caly wjazd zatarasowany. Co robic? Co sie w ogole stalo? Czekac, czy moze ruszy i bedzie mozna wjechac, czy szukac objazdu? A objazd to powrot ta sama droga, jaka przyjechalam i kurs przez srodmiescie. Zatkane porannym ruchem. Wrrrr....
- PIERRRRRD...
Zawrocic tez za bardzo nie bylo jak, bo utworzyl sie spory korek. Wrrrr...
- PIERRRRRD...
- Q *** AAA !!!!!!!!!! - tak, to ja tak wrzasnelam. Przyznaje i nawet nie jest mi za to wstyd. Jechalam tymi objazdami, klelam jak szewc i co rusz spogladalam na zegarek, jak bardzo spoznie sie do fabryki.
- PIERRRRRD...
- FUUUUUCK !!! - przeszlam gladko na angielski, by udowodnic sobie, jaka jestem polidiotka, ale wrocilam do laciny, bo jednak ekspresja tego swojskiego RRRR jest nie do zastapienia w zadnym znanym mi jezyku. Wycieraczki mi wtorowaly:
- PIERRRRRD...
Spoznilam sie pol godziny.
To zaczęli produkcję bez Ciebie. Raz mogli, a co! A tak nawiasem, to co tam produkujecie w tej "hucie"?:))
OdpowiedzUsuńMiałam rzec, w kopalni:)).
UsuńWyngiel przecie, a jo fedruja kilofym. :))))
UsuńA jakieś Donnerwetter i verfluchte coś tam nie byłoby stosownie...?
OdpowiedzUsuńMamy jeszcze klasyczne scheisse, ale to nic w porownaniu z klasykiem i pelnym ekspesji RRRRRRRR. :)))
UsuńWiem ze to niegrzeczne ale troche sie posmialam Pieeerd he he :)
OdpowiedzUsuńMilego - bez piardow :)
Pojezdzij troche z takimi pierrrdami, a zobaczysz, jakie to uciazliwe. ;)
UsuńAniu! Zo.acz 1pech przyciągnął drugi. Czyli para. A dziś może para szczęść się nadarzy, czego Ci życzę
OdpowiedzUsuńOby tylko ta urocza para nie zechciala sie rozmnozyc, bo pojdzie seria. :)))
UsuńAniu! Zo.acz 1pech przyciągnął drugi. Czyli para. A dziś może para szczęść się nadarzy, czego Ci życzę
OdpowiedzUsuńKiedyś Jeździłam po Paryżu z Polką co tam chyba ze trzydzieści lat mieszkala. W korkach klela elegancko merde.
OdpowiedzUsuńAle jak tylko coś naprawdę ja wkurzalo natychmiast z jej ust płynęła polska mowa:pp
No to mozesz sobie wyobrazic, jak mnie to wszystko wkurzylo, skoro ryczalam po polsku. A po francusku nie lubie, Francuzow zreszta tez, bo mi zalezli za skore. :)
Usuńuuuu, wierzę, że bardzoś byłą wkurzona
Usuńjak sobie myslę, jaka nacja najbardziej zaszłą mi za skórę, to jednak Polacy :PPP
Mnie Polacy nie zdazyli zalezc, bo kiedy stamtad wyjezdzalam, bylo jeszcze normalnie. Za to te France... lepiej nie mowic, choc gdzies kiedys o tym wspominalam na blogu. :)
UsuńPanterko, przepraszam, ale obśmiałam się jak norka! Nie z powodu Twoich nieszczęść, ale dlatego, że rewelacyjnie je opisałaś :))))))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńMi tam wczoraj nie bylo do smiechu, ale dzisiaj juz jest. :)))
UsuńNo to qrwy i fucki sie sypaly siarczyscie ;)
OdpowiedzUsuńNooo, niech wiom te wycieraczki, ze ja umiem w roznych jezykach, a co! :)))
UsuńJuż się zlękłam, że Ty też nie zamierzasz codziennie postów publikować, bo blogger sie zbiesił i mi nie pokazał, ale obejszłam go ;)
OdpowiedzUsuńWycieraczki w moim samochodzie też lubią sobie popierdzieć, jest to wkurzające, nie da się ukryć. A to nasze, polskie słowo jest bardzo adekwatne i pasuje do sytuacji. Nawet profesor Miodek poświęcił temu wykład: http://joemonster.org/blog/reksi0/3946/Wyklad_prof._Miodka_na_temat_slowa_andquot_kurwaandquot_
Jest też na youtube do posłuchania, ale nie wiem, czy Tobie się otworzy : https://www.youtube.com/watch?v=4Wk82NapgHc
Mnie tez wiele postow u innych pokazuje sie ze znacznym opoznieniem w czytelni, czesto wchodze na nie przez fb, tam sa szybciej. Jesli o polnocy moj post sie bez uprzedzenia nie ukaze, to znaczy, ze umarlam. :)))
UsuńBardzo mnie ubawiłaś tym postem. Mam nadzieję,ze kapitalista nie pozbawi Cię premii za spóznienie. Mimo wszystko miłego dnia Aniu.
OdpowiedzUsuńNie, nie pozbawi, ale ja jestem do bolu punktualna i mnie samej bylo z tego powodu niekomfortowo. :)))
UsuńMilego! :*
O jak ja nie cierpię tego pierrrrdu wycieraczkowego!
OdpowiedzUsuńDobrze, że tylko pół godziny spóźnienia było ;)
Pierrrrd jest niezwykle irytujacy i rozpraszajacy, a mnie tak nie po drodze do sklepu z czesciami zamiennymi, zeby kupic nowe wycieraczki. Pewnie do nastepnego deszczu. :)))
Usuń...oj Panterko wyszła z Ciebie ostra kocica, he he he. Też nie lubię pierdów i zgrzytów wycieraczek. Ostatnio po molestowaniu Rodziciela łaskawie zmienił wycieraczki na nowe, grafitowe, i jest spokój a szyba przejrzysta. Również zaliczyłem małe spóźnienie do tyrki z racji tego, że pan kierowiec raczył się spóźnić. Oszczędność komunikacji miejskiej jak zwykle odbija się na pasażerach a tylko dlatego, że autobusy jeżdżą na uniwersalnych oponach a wiadomo jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego...
OdpowiedzUsuńJa jestem niespotykanie spokojny czlowiek i nielatwo mnie wyprowadzic z rownowagi, ale tego wszystkiego bylo za duzo. I tak szczescie, ze nie musze dojezdzac autobusami miejskimi. :)
Usuńświetnie opisane:) MIłego dnia;)
OdpowiedzUsuńDziekuje, Scarlet! :)
UsuńA ja sie już bałam o Ciebie Anuś, bo to i posta nie było widzac i komentarze wczorajsze takie pisałaś przygaszone jakby Teraz rozumiem. I ściskam mocno. I jeszcze buziaka daję na dokłądkę!:-))***
OdpowiedzUsuńOlenko, nie czekaj az bedzie post widac, tylko wchodz w ciemno, bo post jest zawsze. A jesli go nie ma, szykuj na wieniec, bo umarlam. :))))))))
UsuńA wiesz, ze moje wycieraczki tez dokładnie przy mniejszym poślizgu ryczą PIERRRRRRRRD a potem na samym dole dodają KLAP.
OdpowiedzUsuńGumy trzeba wymienić, ale ja nigdy nie mam czasu, a Jaskół .... też nie pamięta:)
Kompa miałam w naprawie. Co z Kirą, bo nie chce mi się wracać do poprzednich postów. Sory.
Wiosna idzie:)
Ojjjj, gdyby jeszcze bylo KLAP, to pogryzlabym kierownice. Sklep z gumami mam nie po drodze, wiec pewnie przypomni mi sie przy nastepnym dzdzu. :)
UsuńKira ok, jajo jeszcze jest, ale chyba mniejsze.
Czyli wchłania się? Dobrze by było. Posmeraj po nosie, pliz:)
UsuńWchlania sie na szczescie, juz z gorki. :)
UsuńPomizialam ♥
Ja to wole jednak po angielsku przeklinac, tak elegancko, kunsztownie, fak madafaka, fakinkant...
OdpowiedzUsuńPo polsku to tylko w domu sobie folguje i czasami w samochodzie jak jestem sama...
Ja sie do pracy notorycznie spozniam. Niech sie ciesza ze w ogole przychodze, co nie? ;-)
Ano widzisz, ja mam chorobliwa punktualnosc we krwi (wychodzi przy morfologii), wiec na ogol przychodze wczesniej niz trzeba. Taka akcja, jak wczoraj, to dla mnie koniec swiata.
UsuńA ten kant, to kant, czy co innego znaczy? Gdybym sama nie siedziala w aucie, to tez bym dziup trzymala, a tak to se pofolgowalam. :))))))))))
Jeśli ta mądrość ludowa jest prawdą, to znaczy, że poczucie humoru nie opuści cię cały tydzień, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńMyslisz? Ehhh, gdybys mnie wczoraj ogladala w akcji, zmienilabys zdanie. :))))))
UsuńNo to czolem i ... PIEEEEERD!
OdpowiedzUsuńEcho, ja Cie prosze! Jestes w zmowie z moimi wycieraczkami? :)))))
UsuńTy nie miałaś dobrego początku tygodnia, to prawda. Mnie jednak Twój opis, a nie zdarzenia, rozbawił :)
OdpowiedzUsuńWczoraj to malo nie plakalam ze zlosci, ale dzisiaj tez mnie to bawi. :)))
UsuńNo cóż bywa i tak... oby reszta tygodnia nieco lepiej upłynęła.
OdpowiedzUsuńJuz mi lepiej, bo zdolalam Wasc rozbawic wlasnymi nieszczesciami. :)))
UsuńNie jesteś zabobonna, więc ci nic nie grozi! Na szczęście. Miłego tygodnia.
OdpowiedzUsuńNo nie jestem... niby, ale odpukalam i splunelam przez lewe ramie, bo wiadomo, strzezonego... :))))
Usuńa ja się uśmiałam ;)))))
OdpowiedzUsuńco prawda aura i nas nie oszczędza i snieg topnieje tworząc jakieś potworne ilości błota, więc ja słucham ciągłego CHLUUUPPPP i KAAPPPP KAAAPPPP ... równie upierdliwe jak PIERRRRDDD :)
Całuski i nie denerwuj się tak bo ci żyłka pójdzie ;))) :************
Ja naprawde rzadko sie denerwuje, ale wczoraj wzielo mnie na dobre. :)))
UsuńBuziaczki :***
Ale poza tym wszystko gra ? ;))) Wiesz zawsze mogło być gorzej ;)
OdpowiedzUsuńCórcia z miesiąc temu wymieniała rozrząd w swoim aucie. I wiesz co ? Auto jej zdechło w czwartek jak wracała z pracy. Nowiuśki rozrząd diabli wieli i nie wiadomo czy silnik nie ucierpiał . To jest dopiero pech :/
Pozdrawiam ciepło.
Diabli wzięli oczywiście ;)
UsuńTo rzeczywiscie jest pech, wielki pech i drogi pech.
UsuńA ja mialam tylko zszargane nerwy wczoraj, za to dzisiaj mam zabawe, kiedy sobie przeczytam, co napisalam. :)))
dobrze że cała i zdrowa dotarłaś!
OdpowiedzUsuńZlego diabli nie biora, jak mawial moj dziadek. :)))
UsuńByndzie ciekawski tydźń ;)
OdpowiedzUsuńMyslisz, ze dzdz da mi jeszcze popalic? :)))
UsuńPewnie nie tylko dżdż ;)
UsuńJeśli coś jest niefajne - można o tym w dowcipny sposób opowiedzieć :) I już nie jest tak źle.
OdpowiedzUsuń(Jest dobrze, ale nie beznadziejnie, jak głosi powiedzonko)
Bywalo gorzej, ale w sumie to raczej groteska niz powod do prawdziwego zdenerwowania. ;)
UsuńJa nienawidzę się spóźniać, a robię to notorycznie:)))
OdpowiedzUsuńJa tez nie lubie i dlatego sie nie spozniam. :)))
Usuń