Pogoda dopisala! Az chcialo sie wyjsc z domu, to i wychodzilismy.
W sobote przed poludniem bylam z Toyka na niezbyt dlugim spacerze, bo chmurzylo sie i straszylo deszczem, nie chcialysmy wiec odchodzic za daleko od domu. W efekcie nie padalo, a po poludniu calkiem sie rozpogodzilo, wiec podjechalismy do Diemardener Warte ogladac zachod slonca.
Teraz wieczorna wyprawa z zachodem slonca:
W niedziele zas wyskoczylismy do Hannoversch-Münden (poprzednio
TUTAJ,
TUTAJ,
TUTAJ, a w ogole jeszcze duzo wczesniej z Kira
TUTAJ) kocham to miasteczko z razcji duzych w nim ilosci wody. Niestety dla Toyki prawie niedostepnej, bo brzegi wszystkich trzech rzek sa w przewadze wysokie i zarosniete, nielatwo dostac sie do wody.
|
Fragment baszty obronnej, na gorze znana Wam Tilly Schanze |
|
Rotunda... |
|
... i jej wrota |
|
Szlismy brzegiem Wezery |
|
Mijalismy rozne jednostki plywajace, ta napedzana motorem, ale taka "zrob-to-sam" |
|
Troche malo widac, ale pelno tam gesi nilowych i labedzi |
|
To napedzane sila rak |
|
Tu tez dziewczyna stoi i wiosluje |
|
Most, ktorym wjechalismy do miasta |
|
Wielkie obozowisko kamperow, na gorze Tilly Schanze |
|
Znalezlismy male schodki dla Toyi |
|
Most, ktory znacie z wczesniejszych naszych wypraw do H-M |
|
Powiekszcie sobie klikiem |
|
Statki wycieczkowe maja pelnie sezonu |
|
Tu dalismy Toyce powojowac w wodzie |
|
Moglabym mieszkac w jednym z tych domow, z widokiem na Wezere |
|
W fontannach na starowce tez bylo wojowane |
|
A my tymczasem odpoczywalismy po trudach zwiedzania |
|
Znalezlismy przypadkiem ogrod botaniczny... |
|
... nigdy nie widzialam brzydszego i ... |
|
... bardziej zaniedbanego |
|
Katolicki kosciol pw. sw. Elzbiety (obok poczta, stad tyle zoltych aut) |
|
Fragment murow obronnych |
W zasadzie trafilismy w H-M na jeszcze cos ciekawego. Wiedzialam wprawdzie o tym wczesniej, bo wyczytalam na lokalnych stronach w internecie, ale zapomnialam. Na szczescie w ostatniej chwili natknelismy sie na te impreze, ale o tym juz w nastepnym poscie, bo i tak zrobilo sie tu za duzo zdjec naraz.
Zazdraszczam Ci tych terenów do łażenia. Super zdjęcia.😘
OdpowiedzUsuńKiedy nastepnym razem przyjedziesz, bedzie H-M w planie wycieczek. :)))
UsuńNie wiem kiedy to będzie...
UsuńNo jaK? Nie wyskubiesz paru dni?
UsuńPiękna jest taka pogoda, trochę chmur, nie za gorące powietrze. Ja się cieszę z każdego cienia i ochłodzenia. Obecnie pada i uważam, że jest super. ;D Nie cierpię, nic mnie nie boli, mogę tak żyć.
OdpowiedzUsuńTereny bajeczne, ile drzew i zieleni, tego Ci zazdraszczam. ;)
Powiadaja, ze nasza Dolna Saksonia to najpiekniejszy land w Niemczech i chyba cos jest na rzeczy. :)
UsuńHann. Münden nieco oddalone ode mnie, raczej na calodniowa wycieczkę niz na spontaniczna wizyte. Byc może namówię przy jakiejs okazji kuzynke. A jak wyglada miasto od strony parkingów? Bo nie lubię, jak odzieraja ze skóry 🤪
OdpowiedzUsuńW niedziele wszystkie sa za darmo i, o ile dobrze zauwazylam, ten przy Weserstein jest w ogole za darmo. Mozna tez zaparkowac w pewnym oddaleniu, na ktorejs z bocznych uliczek. Wycieczka naprawde sie oplaca, poelcam goraco. Dla nas to bodaj 35 km, wiec akurat na niedzielne przedpoludnie.
UsuńCo to jest w tych zachodach słońca że tak urzekają? To światło zmierzchu jest najpiękniejsze...
OdpowiedzUsuńNie od rzeczy to swiatlo nosi nazwe zlotej godziny, tuz przed zachodem i zaraz po wschodzie slonca, kiedy stoi ono nisko i oswietla wszystko w sposob magiczny. :)
UsuńMagia to dobre słowo:))
UsuńPrawda!
UsuńZdjęcia słoneczników podświetlone zachodzącym słońcem urzekają.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię wędrówki z Tobą po miasteczkach i okolicy.
Podczas tych spacerow jestem naprawde szczesliwa, pozwalaja mi choc na chwile zapomniec o stresie.
UsuńEch, a u nas lalo caly weekend...
OdpowiedzUsuńA to pech! Moze przyszly weekend bedzie dla Was laskawy.
UsuńTak, światło po wschodzie i przed zachodem słońca jest magiczne!
OdpowiedzUsuńBardzo udany weekend miałaś!
Te dwa ludzie pływali na desce SUP, tak jak nasza Aga, którą niedawno pokazywałam na blogu :)
No wiedzialam, tylko nazwy zapomnialam. Tu sie to nazywa stand up paddle, z angielska jakby :)))
UsuńFaktycznie tak sie rozpedzilas, ze ciezko Cie dogonic:))
OdpowiedzUsuńAle ja tez tym razem wyjechalam za miasto, bo byla calkiem przyzwoita pogoda, owszem slonce dawalo popalic, ale nie bylo wilgotnosci powietrza a to juz zbawienie w tutejszych warunkach. Pojechalismy wiec do dwoch blisko od siebie polozonych miasteczek, ktore znamy juz od lat i bardzo lubimy. Troche polazilam, jak na moje mozliwosci to calkiem duzo, bo az (prosze sie nie smiac) 2600+ krokow!!
Ale jak wrocilismy do domu to zywcem padlam.
Nooo, jak na pooperacyjne biedro, to naprawde duzo polazilas. Powoli, powoli i bedziesz smigac, jeszcze tylko to drugie po drodze wymienisz i dojdziesz do swoich 10000 dziennie :)
UsuńOd kilku lat nie widziałam jabłek na drzewach i aż mi się płakać zachciało. Szczęściara jesteś, że masz takie miejsca do spacerów. Bardzo lubię Niemcy i tęsknie.
OdpowiedzUsuńNo nie zartuj! Nie ma u Was jabloni? To faktycznie wielka szkoda.
UsuńTu pelno takich dziczek, przy kazdej polnej drodze rosna jablonie, grusze albo sliwy, a ludzie zbieraja owoce, robia z nich przetwory, wszystko maja gratis.
Tez mi szczeka opadla ze zdumienia, w Georgii nie ma jabloni???
UsuńW niedziele bylismy doslownie dwie godziny jazdy samochodem od domu i w drodze powrotnej zatrzymalismy sie na farmie, sa jablka, sa brzoskwinie (trzy rodzaje) gruszki itd. I mozna sobie samemu rwac (taniej) ale my ze wzgledu na moja forme fizyczna (czytaj brak formy) zakupilismy w sklepie na terenie farmy. Wspanialego dziecka co roku jezdza z bachorkami na okoliczne farmy i dziecka ucza sie, ze owoce rosna na drzewach a nie pojawiaja sie cudem na polkach sklepowych:)))
Plantacje i fermy to normalka, ale u nas pelno dziko rosnacych drzew owocowych. Ludzie zbieraja sobie, bo sa one niczyje, robia z tego przetwory, pieka ciasta. My tez czasem zbieramy, jak nie zapomnimy zabrac ze soba torby. Owoce sa niepryskane, czesto robaczywe, poobijane, ale jakie smaczne.
Usuńo właśnie ten ogród botaniczny przypomina mój ogród )))
OdpowiedzUsuńoraz miasteczko do zakochania.i przypomniałaś mi że muszę narwać tego żółtego na 5 zdjęciu od góry...cholera znów zapomniałam jak to się nazywa.
Wrotycz sie nazywa i podobno odgania zle od domostw, zle czyli latajace i pelzajace. Jesu, sama nie wierze! Ja udzielam informacji, jak nazywa sie jakas leluja. :)))))
UsuńSprawdziłam ile się jedzie na północ do Ellijay, godzinę i 48 minut. Trochę daleko po jabłka, tym bardziej, że niedługo będą świeże w sklepach. Tęsknię za europejskimi odmianami i już. U nas jest strefa 7b, za gorąco na jabłka, w Polsce np. jest strefa 4. Tyle dobrego, brzoskwiniami się objadłam bo pyszne i tanie jak barszcz. Ila ja bym dala za zwykła papierówkę zerwana z drzewa, znaczy, czas kraj odwiedzić.
OdpowiedzUsuńOj, powiem Ci, ze coraz mniej papierowek, jeszcze gdzies pokutuja na wsiach, ale nowych sie juz nie sadzi. Tyle nowych gatunkow wyhodowano, niektore sa nawet niezle, ale czlowiek teskni za tymi starymi, znanymi z dziecinstwa.
UsuńCudne widoczki, wspaniała pogoda... U nas też niemało słoneczka, ale do wczoraj upał nie do wytrzymania! Dobrze, że dziś zelżało... Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńU nas juz od kilku dni pogoda do wytrzymania, temperatury oscyluja niewiele powyzej 20°, czlowiek sie nie dusi i nie meczy. Jak bylo przez ten czas w Polsce, wiem od mamy, ktora bardzo sie skarzyla na pogode.
Usuń