Ale od poczatku!
Miecka koniecznie chciala zapakowac sie do walizki, chyba jednak wolalaby pojechac z nami, niz siedziec w domu z naszymi corkami. Byla smutna, jakby czula, ze zostawiamy ja na dluzej. Mnie tez zrobilo sie troche smutno, choc bardzo cieszylam sie na ten wyjazd.
I tak nawigacja powiodla nas w kierunku polnocnym. Robilismy tez postoje na Kirowe siusiu, ale ona to nie pies, ktoremu wystarczy byle trawka, czy krzaczek, ona musi pochodzic, a na to nie mielismy czasu, bo do pokonania bylo 400 km.
Na jednym z postojow, na kawe zapraszal nas taki oto facecik, wiec sie skusilismy i zabawilismy tam dluzej.
Wreszcie dobilismy do Hamburga, gdzie moglismy podziwiac nowy Köhlbrandtbrücke.
Mielismy obawy, ze utkniemy w korku przy wjezdzie do Elbtunnel, czyli stosunkowo niedawno wybudowanym tunelu pod Elba. Jest to bardzo newralgiczny punkt, jesli chodzi o ruch drogowy, zwlaszcza w godzinach szczytu.
Tym razem jednak mielismy duzo szczescia i bez czekania wjechalismy pod rzeke. Nie powiem, wrazenie dosc dziwne i ta swiadomosc, ze nad nami sa miliony hektolitrow wody i plywaja statki.
Tunel ma ponad 3 km dlugosci i dziennie przejezdza przez niego ponad 113.000 pojazdow. Jechalam nim po raz pierwszy, bo corka mieszkala w innej czesci Hamburga, wiec moglam omijac ten stale zakorkowany tunel i korzystac z mostow.
Z ulga dojrzalam swiatelko w tunelu. Wydostalismy sie szczesliwie spod tej masy wody i nic nam na glowy nie zlecialo.
Udalismy sie w dalsza droge. Ruch na drogach byl niemozliwy, bo w dzien powszedni jezdzi cala masa ciezarowek z calej Europy.
Po drodze mijalismy Nord Ostsee Kanal, czyli po naszemu Kanal Kilonski. Robi wrazenie!
Kirunia to najgrzeczniejszy pies do podrozowania samochodem, wiekszosc czasu spedza na drzemce, nie piszczy, nie marudzi.
W pewnym momencie krajobraz diametralnie sie zmienil, czulismy wiec, ze do celu mamy niedaleko. Cala polnoc Niemiec to jedna wielka, plaska jak stol rownina. Trudno sobie wyobrazic cos bardziej monotonnego! Schleswig-Holstein to land glownie rolniczy, wiec nudna plaszczyzne zdobia niezliczone pasace sie krowy, konie, kozy i owce.
Bliskosc Morza Polnocnego i brak rzezby terenu powoduje, ze wiatry rozpedzaja sie bez opamietania. Czegos podobnego jeszcze nie przezylam! Ale nie ma tego zlego, czego nie mozna by przekuc na korzysc. Cala polnoc pelna jest elektrowni wiatrowych, na kazdym mozliwym skrawku ziemi stoja ogromne wiatraki. Troche zastepuja brakujace lasy, bo tam NIE MA lasow. Wyobrazacie sobie?
Tak to mniej wiecej tak wyglada.
Gdzie rosnie jakas kepa drzew, tam na pewno znajduje sie siedziba ludzka. Poza tym tylko plaskie pola.
Wreszcie dojechalismy!
Psiapsiolka mieszka na obrzezach niewielkiego miasteczka, a wlasciwie wiekszej wsi. Cisza az dzwoni w uszach, pod warunkiem, oczywiscie, ze akurat nie wieje. A sa to rzadkie momenty i trzeba z nich zaraz korzystac, bo pogoda potrafi zmienic sie z minuty na minute. Wlasnie te potezne wiatry przeganiaja szybko fronty atmosferyczne.
Ja musialam codziennie przyjmowac tabletki od bolu glowy, taki klimat to nie dla mnie.
Sfotografowalam na szybko jeszcze widok z balkonu, zeby Wam uswiadomic, na jak wielkim zadupiu psiapsiolka osiadla. To wszystko wyglada zaiste sielsko, ale wiatr potrafi gwizdac przez kazda, nawet najmniejsza szczeline.
Przyjeci zostalismy iscie po krolewsku! Dopieszczano nas na kazdym kroku, nie mam slow uznania! Nie widzielismy sie ho ho ho, a moze jeszcze dluzej (troche na skypie, ale to nie to samo).
Bylo wiec duzo do opowiadania, wspominania, bo znamy sie od pierwszego dnia pobytu w Niemczech.
Psiapsiolka czyta mojego bloga. Chcialabym wiec ta droga raz jeszcze serdecznie podziekowac za wspaniala goscine i prezenty, ktore dostalismy. Chyba nie bede umiala sie nigdy zrewanzowac.
Elu, dziekujemy Ci!
Ogromnie lubię zdjęcia z podróży - nie tylko własnych :-) - więc z przyjemnością obejrzałam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kota się na was nie obraziła; one potrafią wymownie dać do zrozumienia, co myślą o naszych podróżach :-)).
Joasiu, bedziesz mogla sledzic dalszy przebieg naszej krotkiej podrozy, tyle zostalo jeszcze do opowiedzenia, tyle zdjec do pokazania. Bede dawkowac napiecie, jak Alfred Hitchcock.
UsuńWitaj Panterko z powrotem poczytałam Twoją relację z wyjazdu pewno wszędzie dobrze ale w domu najlepiej:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam I.
Tez prawda! Ale szkoda bylo wyjezdzac. Mam wiele do opowiedzenia.
UsuńFajne fotki z podróży. Jednak autostradami w Niemczech fajnie się jeździ. Pamiętam trasę do Stuttgartu. Jednak zgodzę się, że to trasa monotonna.
OdpowiedzUsuńMonotonnie, do urzygu, jest dopiero na polnocy.
UsuńCzekaj na nastepna porcje fotek.
Cześć Pantero:) Stęskniłam się za Tobą:) Wspaniały pobyt, choć trasa mnie nie urzekła. Nie lubię autostrad, kocham, kiedy MójCiOn chce objechać jakiś autostradowy korek i jedziemy przez wsie i miasteczka niemieckie. Och, jak tam pięknie! A jak staniemy w jakimś zajeździe na obiadek, to jestem w siódmym niebie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:))
Masz racje, poza autostradami jest naprawde pieknie i bardziej interesujaco, ale gdy chodzi o szybkie dotarcie do celu, nic sie z nimi nie rowna.
UsuńI ja sie za Wami stesknilam! Nie moglam odpalic tam swojego lapka, a poza tym nie mialam czasu na takie rzeczy. Wieczorem prysznic i lulu, tak bylismy zmachani i upici morskim powietrzem.
Nie ma jak to wyjechać od czasu do czasu, by oderwać się na chwilkę od codzienności:)
OdpowiedzUsuńZebys wiedziala. Bardzo mi ten wyjazd pomogl w oderwaniu sie od codziennych problemow.
Usuń