czwartek, 27 czerwca 2013

Grazyna - opowiesc czerwcowa.

Czerwiec. Marazm, powodzie, niepogoda, codziennosc, zmeczenie, brak checi do zycia, brak wsparcia i koniecznosc samodzielnego rozwiazywania najmniejszych problemow. Kazio szuka jak pies tropiacy tej pracy, tylko dziwnym zbiegiem okolicznosci zakotwicza po drodze zawsze w poblizu budki z piwem, jakby byla co najmniej posredniakiem.
- Nie mam juz sily - pomyslala zrezygnowana - Wiecznie musze sama starac sie o wszystko. Kazik nie jest taki najgorszy, ale totalnie nieodpowiedzialny, jakbym miala troje dzieci do pilnowania i wykarmienia. Nie pracuje, a nawet w domu nie chce mu sie palcem ruszyc, po pracy ja musze robic zakupy, gotowac, sprzatac, prac, prasowac. Nie mam sily! Nie moge, nie wykrzesam z siebie energii.
Zaczela szlochac. Ostatnio nachodzily ja czesto najgorsze mysli, czasami miala ochote skonczyc ze soba i bylo jej wszystko jedno, co sie stanie potem z dziecmi, z Kazikiem, z jego przekleta rodzina. Z najwiekszym trudem wstawala rano z lozka, kazda czynnosc sprawiala jej niemaly trud, zrobila sie drazliwa i placzliwa, a skutki byly jeszcze gorsze, bo Kazik znikal na dluzej, tlumaczac, ze atmosfera w domu stala sie nie do zniesienia. Dzieci tez schodzily jej z drogi. Szczesliwie i tesciowa wpadala tylko sporadycznie, bo jej gderania juz by nie zniosla.
Przestala ogarniac najprostsze czynnosci, wszystko lecialo jej z rak, a myslami kazyla zawsze gdzies w przeszlosci, czym dobijala sie jeszcze bardziej. I coraz czesciej myslala, zeby szybko i bezbolesnie uwolnic sie z tego kieratu. Jakas tlaca sie w niej resztka samodyscypliny i wrodzonej obowiazkowosci powstrzymywala ja przed ostatecznym krokiem. Kiedys juz sprobowala, wiec nie czula obawy przed przejsciem na druga strone. I po co ja wtedy odratowali? Oszczedzilaby sobie obecnej szarpaniny, codziennych problemow, nerwow i strachu o jutro.
Stalo sie to po kolejnej pyskowce z ojcem, po kolejnym w jej zyciu uderzeniu w twarz, po kolejnych ponizajacych slowach. Nic tak nie bolalo, jak wlasnie slowa, bo to one ranily ja najbardziej. Szczypanie policzka ustepowalo na drugi dzien, ale to, co zostalo wypowiedziane, odkladalo sie w jej psychice, jak arszenik w organizmie, zatruwalo powoli, ale nieodwolalnie i kiedys musialo nastapic zjawisko masy krytycznej, wylalo sie, wykipialo. Rodzice bardziej wygladali na przerazonych wywolanym skandalem, niz jej stanem zdrowia. Jak
zwykle zreszta, bo zewnetrzne pozory byly tym, na co stawiali najwiekszy nacisk, wszystko mialo wygladac moze nie tyle na rodzinna sielanke, bo na tym akurat im nie zalezalo, ale Grazyna miala sprawiac wrazenie dobrze wychowanej panienki. Morda w kubel, dyg, dobre oceny, a reszta sie nie liczyla. Jaka reszta? Jej potrzeby? Miala co jesc, w co sie ubrac, miala warunki do nauki, a w domu pelna biblioteke pomocy naukowych, dodatkowy sport, jezyki obce, zorganizowane wakacje. Jakie potrzeby? Miala wszystko!



A ona, durna, chciala milosci, uznania, traktowania jej jak partnera. I tak, jak rodzice nie obdarzyli jej zaufaniem jesli szlo o sprawy rodzinne i zawodowe, tak ona rowniez przestala miec zaufanie do nich. Stala sie zamknieta i skryta, a kiedy zaszla potrzeba, klamala. Nawet nie ze strachu przed laniem, ale dla swietego spokoju, zeby nie wywolywac niepotrzebnych zatargow. Klamala, zeby mieli wrazenie, ze jest posluszna i robi wszystko, czego oni sobie zycza. Nie uchronilo jej to przed popelnianiem bledow, bo brak doswiadczenia, ale i brak mozliwosci przedyskutowania swoich zamiarow z kims bardziej doswiadczonym, skutkowaly brnieciem w slepe uliczki meandrow zycia.
Stale szukala kogos, kto ja pokocha. Byla naiwna wierzac w czysta milosc. Tamte zwiazki rozpadaly sie dosc szybko, bo ona pragnela uczucia, oni zas cielesnosci, a na to nie byla jeszcze wtedy gotowa. Mowila im to, co tak bardzo chciala uslyszec od rodzicow, zapewniala o milosci, bo wydawalo jej sie, ze to jest milosc, to mlodziencze zauroczenie, motylki w brzuchu. Oni tez mowili, a jakze, a ona chciala wierzyc. I wierzyla do czasu, kiedy zadali dowodow tej milosci. Zaden nie chcial zrozumiec, ze dowodem bylaby wlasnie wstrzemiezliwosc. I powoli zwiazki sie rozpadaly, bo zbyt sama sie szanowala, zeby ulegac. Cierpiala strasznie, przezywajac kolejne rozczarowania, jak to w tym wieku, kiedy wahania hormonalne wywracaja zycie do gory nogami. Zawsze jednak pozostawala ze swoimi rozterkami sama, nie miala przyjaciolki, a kolezankom nie zamierzala zwierzac sie z niczego. W domu rzecz jasna nie mogla puscic pary z ust na tematy damsko-meskie, uslyszalaby, ze ma czas, ze jest za mloda i ma sie zajac nauka. Pierwszym, ktorego przedstawila w domu, byl ten, z ktorym sie zareczyla i z ktorym pozniej zrwala. Kazika trzymala na dystans od rodziny, zostal przedstawiony matce, kiedy zlozone juz byly papiery w USC. Ojciec w tym czasie nie rozmawial z nia, nawet juz nie pamietala, o co mu poszlo, pewnie jak zwykle o jakis drobiazg. Byl jednak konsekwentny do bolu i kiedy sie zawzial, potrafil ignorowac ja miesiacami. Zyli pod jednym dachem, a on jej nie widzial, jakby nie istniala. Nie krzyczal, nie bil, nie widzial. To bolalo bardziej od razow i raniacych slow. Niejednokrotnie chciala podejsc, przytulic sie, nawet przeprosic za niepopelnione winy, zeby tylko zechcial zauwazyc jej obecnosc. Wiedziala jednak, ze to daremne, bo kiedy sie uparl, nic i nikt nie byl w stanie przekonac go do zmiany
nastawienia. Z matka bylo niby normalnie, ale tylko niby, bo niespecjalnie byla gotowa poswiecic malzenstwo dla dobra corki. Wygoda przede wszystkim. Nawet nie bardzo probowala przekonywac ojca. Grazyna miala wrazenie, ze taki stan rzeczy jest jej na reke. Nie wiedziala dlaczego, ale tak czula.
Tylko babcia, matka ojca, bardzo bolala nad tym, jak jej ukochana wnuczka jest w domu traktowana. Czesto rozmawiala z Grazyna, dawala jej wiele milosci, a ona odplacala babci slepym uwielbieniem.
Razem probowaly dociec, dlaczego ojciec tak wlasnie postepuje. Wtedy to Grazyna dowiedziala sie, ze podobna sytuacje jej ojciec zna z wlasnego domu, gdzie jego ojciec traktowal go w ten sam sposob. Ale nie tylko jego, babcia tez doswiadczala trwajacego miesiacami milczenia dziadka, w ktore popadal po jakiejs bagatelnej sprzeczce. W obecnosci obcych rozmawial z babcia, sprawial nawet wrazenie serdecznosci, lecz kiedy zostawali znow sami, milkl na nowo. Bylo to niezwykle uciazliwe.
Grazyna pomyslala, ze nie znioslaby, gdyby Kazik tak milczal. Sprzeczali sie czasem, podnosili glos, ale kiedy emocje opadly, wracali do normalnosci. Ktos, kto nie doswiadczyl na wlasnej skorze bycia traktowanym jak powietrze, nie jest w stanie sobie nawet wyobrazic, jak bardzo dotkliwa jest podobna kara, po tysiackroc gorsza od razow i wrzaskow.
Ojciec Grazyny byl wzorowym synem, kochal matke ponad wszystko. W jednym tylko przypadku pozostawal gluchy na jej prosby i natychmiast blokowal rozmowe: kiedy szlo o Grazyne. Babcia cierpiala widzac cierpienie wnuczki i nieraz probowala interweniowac. Prosila, by zmienil stosunek do dziecka, przypominala mu, jak sam cierpial, kiedy jego ojciec postepowal tak samo. Jedyna odpowiedzia byla zacieta twarz i prosba, by zmienic temat, bo on nie bedzie o tym rozmawial. Inni czlonkowie rodziny, a nawet blizsi znajomi, tez po jakims czasie
zorientowali sie w sytuacji i probowali z nim rozmawiac, ale wszystko daremnie. To byl temat tabu i jedyna kwestia, ktorej nie wolno bylo poruszac, bo zamykal sie w sobie. Dla swietego spokoju i zachowania dobrych stosunkow ludzie przestali go nagabywac. Grazynie zas mowili, ze to kiedys przejdzie, powinna byc cierpliwa, ze on w gruncie rzeczy nie jest zlym czlowiekiem i ze nie moga zrozumiec, dlaczego tak wlasnie postepuje z wlasnym dzieckiem, jedynym dzieckiem.
A Grazyna czekala, byla cierpliwa, bo czy miala inne wyjscie? Musiala mieszkac z rodzicami pod jednym dachem i nie miala zadnej szansy na zmiane, na wyprowadzke, nie dysponowala zadnymi srodkami finansowymi, zeby cos wynajac. Byla na ojca skazana. Jedynym wyjsciem, jakie jej przyszlo do glowy, bylo wyjscie ostateczne.
Lecz nawet po powrocie ze szpitala nic sie nie zmienilo. Ojciec zdawal sie byc dotkniety do zywego zamieszaniem, jakiego narobila, nadal wiec milczal.  Matka byla troche wystraszona, moze bardziej konsekwencjami, niz utrata corki. I znow jedyna osoba, ktora odebrala sprawe powaznie, byla babcia. Tym razem nie pozwolila zamknac sobie ust, nie byla juz tak ugodowa, wykrzyczala synowi jego bezdusznosc, a sama zajela sie wyprowadzaniem wnuczki z dolka. Poswiecala jej caly swoj wolny czas, rozmawiala, przekonywala, tulila i zapewniala o swojej wielkiej do niej milosci. To ona sprawila, ze Grazyna powoli zaczela dochodzic do siebie. Zrezygnowana i smutna, ale zaczela zyc dalej, w nadziei, ze cos sie w koncu odmieni.

Wszystkie dotychczasowe opowiesci o Grazynie do przeczytania w zakladkach na gorze.

Przypominam o moskalikach! Jeszcze trzy dni do konca!

20 komentarzy:

  1. Jak dobrze, że przynajmniej miała dobrą, mądrą babcię...
    Opowieści i Grazynie są straszliwie smutne i emanujące prawdziwością. Zaglądam poprzez Twoje opowiadania w jej pokaleczona duszę w jej pełne bólu zycie i załuję, ze nie mogę jej tak po prostu przytulić. Albo sprowadzić jakąs dobrą wrózkę by nareszcie odmieniła jej los...
    Ściskam Cię serdecznie Panterko z chłodnego, zachmurzonego Podkarpacia!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tez pochmurno, wietrznie i popaduje.
      A Grazyna? Takich Grazyn jest wiele na swiecie, ktorym dziecinstwo kladzie sie cieniem na dojrzale zycie i ktore w gruncie rzeczy pozostaja w duszy takimi malymi niekochanymi dziewczynkami.

      Usuń
  2. Jakież to nie sprawiedliwe! Jedni mają normalne rodziny inni nie. Ale zarówno jedni jak i drudzy muszą ponosić konsekwencje tego w jakiej rodzinie się wychowali w życiu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, z nieszczesliwych dzieci wyrastaja nieszczesliwi dorosli. A czasem nawet nieszczesliwe wnuki. Jak pokazuje przyklad Grazyny, nie zawsze spoleczna patologia wydaje na swiat nieszczesliwych ludzi.

      Usuń
  3. Jak zwykle..opowieść o Grażynie smutna, przejmująca, wstrząsająca. Grażyna wyszła ze swego dzieciństwa okaleczona, tak samo jak okaleczony był jej ojciec, oby swoim dzieciom nie przekazała tej skazy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dotad widac, ze nie przenosi na dzieci zachowan ojca i dziadka. A i maz jest pod tym wzgledem w porzadku. Miejmy nadzieje, ze przerwala to pasmo zlych zachowan.

      Usuń
  4. Ogrom problemów poruszonych w tym odcinku jest tak wielki, że nie ma jak skomentować wszystkiego. Chciałabym, aby Grażyna w końcu się obudziła, wzięła odpowiedzialność za własne szczęście na swoje barki, żeby walnęła pięścią w stół i zadbała o siebie, bo nikt inny tego za nią nie zrobi. Żeby poszukała pomocy psychologicznej, rozgryzła mechanizmy które ją zatruwają do dziś, a przede wszystkim aby zadbała o tą zranioną dziewczynkę - młodą Grażynkę, nastolatkę, tak okrutnie molestowaną psychicznie przez ojca z wypaczoną psychiką, ojca sadystę stosującego przemoc psychiczną i fizyczną. Ta młoda wrażliwa dziewczyna wciąż cierpi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anus, trzeba poczekac, co z tego dalej wyniknie, czy sie obudzi i jak bedzie dalej zyc. Nie wszystko jest tak proste, jak sie wydaje patrzacym z boku. Dzialania majace na celu uzdrowienie zycia, wymagaja sily, a tej na razie u Gryzyny brak, za duzo codziennych trosk ja doluje.
      Badzmy jednak dobrej mysli!

      Usuń
    2. Wiem, że to nie jest proste, ale trzeba tą Grażyną wstrząsnąć, bo inaczej do końca życia gotowa znosić męża pijaka i swoje nieszczęście! Wrrrrrr...

      Usuń
    3. A bo to latwo pozbyc sie pasozyta z domu? Poza popijaniem, zreszta za mamine kieszonkowe, jest w gruncie rzeczy nienajgorszym mezem.
      Slicznie warczysz... :)))

      Usuń
  5. są tacy ludzie, którzy przyciągają do siebie nieudaczników. grażyna ciągnie za sobą nieszczęśliwe dzieciństwo i podświadomie wybiera na męża zupełnie nieodpowiedniego człowieka. tylko, że to nie jest takie proste rozstać się kiedy są dzieci, pewnie nie do końca uregulowana sytuacja mieszkaniowa (no bo czyje mieszkanie). nie wiem gdzie toczy sie akcja, ale znając polskie prawo grażyna z dziećmi trafiłaby do domu samotnej matki a kazik zostałby w mieszkaniu. ehhh, zycie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazik nie jest ani zlym ojcem, ani damskim bokserem. Nie przepija pieniedzy zarabianych przez Grazyne, dostaje od matki. Nie jest tez zlym mezem, kocha zone. Stracil prace, a w tym wieku o nowa trudno, popadl wiec w depresje, co poskutkowalo czestym zagladaniem do kufelka. Jest nieco niezaradny zyciowo, niewiele pomaga w domu, niespecjalnie wtraca sie do wychowania dzieci.
      Taki bardziej poczciwy nieudacznik, ale JEST. Dlaczego wiec mialaby go Grazyna opuszczac?

      Usuń
    2. Skoro Grażyna jest pewna, że zadowala ją, że Kazik "jest" i że "jest w gruncie rzeczy nie najgorszym mężem" - to nie ma powodu. Może kiedyś da sobie prawo do chcenia więcej.
      Wrrrrrrrrrrrrr
      :)))

      Usuń
    3. Ty po psiemu czy po kociemu (ze zlosci, czy z rozkoszy) tak melodyjnie warczysz???
      Nielatwo odejsc od czlowieka, z ktorym przezylo sie kilkanascie lat, a ktory nie wyrzadzil zadnej krzywdy.

      Usuń
    4. Po ludzku, po ludzku!!
      Tylko czemu ona ma odchodzić? Może wystarczy tupnąć nogą i nie godzić się konsekwentnie na bylejakość.
      Dobranoc, Aniu :)

      Usuń
    5. Po lucku? A kto to jest Lucek? :)))
      Dobranoc!

      Usuń
  6. Uwielbiam te Twoje opowieści o Grażynie...
    Są smutne,ale bardzo prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie cieszy, ciag dalszy rzecz jasna nastapi...
      Buziole

      Usuń
  7. Pięknie tu u Ciebie-klimatycznie i romantycznie.Piękne fotki.Pozdrawiam i zostaję.Miłego i słonecznego popołudnia życzę.Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, do nozek padam, chleb, sol i wodka juz przygotowane. :)))

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.