Nasza Getynga to niewielkie w sumie miasto, gdzie sa raptem trzy teatry, a raczej byly, bo jeden zbankrutowal. Pewnie bysmy tak sobie zyli w pelnym schamieniu, gdyby nie widowiska objazdowe, zajezdzajace na goscinne wystepy. Odbywaja sie one w Hali Miejskiej (Stadthalle).
Zrodlo |
Zrodlo |
Jak widac, sala dla publicznosci jest spora, za to scena niewielka. Nie mozna miec jednak wszystkiego, odchamianie wymaga poswiecen. A jesli chodzi o ceny ceny biletow, to sa one dosyc wysokie, jak widac na ponizszym zdjeciu. Moj ped do kultury nie jest az tak wielki, zebym wydawala w jeden wieczor 80 euro na bilety, plus dojazd, no i napic by sie czegos na miejscu zdalo. Stowa jak nic. Mam jednak znajomych pracujacych w tych objazdowych teatrach i za kazdym razem, kiedy wystepuja w Getyndze, mamy od nich zaproszenie na przedstawienia.
Wczoraj bylismy na koncercie poswieconym Verdiemu z (podobno) swiatowej slawy tenorem Cristianem Lanza (slyszal ktos o nim? bo ja nie), chórem wujow i ciotek, orkiestra deta, czy tam symfoniczna z samej Warszawy i pomniejszymi solistami.
Zrodlo |
Powinnam napisac jakis pean pochwalny na temat wielkiej kultury, klasycznej muzyki, wspanialego wloskiego tenora, tymczasem gadam o spaniu. Ale ze nie jestem snobka, co to prawi, ze tylko muzyke klasyczna preferuje oraz filozofow greckich czytuje, w starogreckim narzeczu rzecz jasna, melduje jedynie niniejszym, ze z trudem przetrwalam proces odchamiania live. Szczerze mowiac, wole sluchac w domu Pavarottiego z plyt. Przynajmniej nie trzeba sie stroic, fryzowac i tapetowac. I zapalic mozna, kiedy ma sie ochote, a nie narazac na zapalenie pluc, bo lobby niepalacych tak nas tlamsi, ze juz nie mozna palic w srodku, tylko trzeba wychodzic na zewnatrz, a temperatura ponizej zera. Straszne! Przeciez nie wytrzymam dwoch godzin bez dymka.
Ale czegoz sie nie robi, zeby moc Wam opisac te duchowe przezycia?I to w nocy, zebyscie byli wraz ze mna na biezaco.
A teraz powaznie. Koncert byl niezwykle udany, sala pelna, a podczas przerw mielismy okazje nagadac sie ze znajomym, ktory nas zaprosil. Grano i spiewano w wiekszosci znane nam kawalki Verdiego z oper Nabucco, Trubadur, Mackbeth, Otello, Traviata, Aida i Rigoletto. Zwlaszcza chor niewolnikow z Nabucco Va pensiero wywoluje u mnie nieodmiennie ciary. Na bis spiewali Funiculi, Funicula i O sole mio.
Strzelilam cichcem i zza wegla dwie fotki, choc w zasadzie jest zakaz.
uważam, że występ na żywo to zawsze coś niezwykłego i niepowtarzalnego taki to luxus. Cóż tan płyta...
OdpowiedzUsuńNie ma porownania glosu Pavarottiego, nawet z plyty, do tego Wlocha na zywo. Ale masz racje, inaczej sie odbiera muzyke na koncercie niz w domu. Wolalabym oczywiscie koncert Pavarottiego, ale po pierwsze chyba nie zstapi z niebios, a po drugie nie w takiej dziurze jak Getynga. :)))
UsuńTo miałaś bardzo przyjemny wieczór. Trzeba się odchamić od czasu do czasu. Ja nie przepadam za muzyką poważną - obrzydziła mi ją moja matka artystka skrzypaczka. Tych wszystkich kawałków słuchałam od urodzenia codziennie razem z sąsiadami. Najgorsze były codzienne wprawki. Matka grała w orkiestrze symfonicznej i musiała ćwiczyć. No ale trochę przesadzam jak to ja. Dzięki niej skonczyłam szkołę muzyczną , gram na fortepianie. Chociaż teraz już bardzo rzadko bo go nie mam. Prawie skończyłam szkołę baletową - prawie bo miałam kontuzję i musiałam zrezygnować. Nawet zaliczyłam trochę przedstawień w Operetce i Sali Kongresowej. I teraz jak już Jej nie ma trochę mi brakuje tych skrzypiec w każde święta.
OdpowiedzUsuńAle, ale - jeszcze coś mnie zmusiło żeby pomyśleć i zadać to pytanie : Więc jak to jest z tą migracją do innego kraju ? dobrze czy zle ? Bo z ostatnich Twoich postów wynika , że finansowo to tak sobie. Nie na wszystko można sobie pozwolić. Wet drogi , okulary drogie , rozrywka droga, jeden pies bo opłaty drogie. Broń boże nie chcę Cię urazić ale pod wieloma względami jednak w polsce chyba jest lepiej.
Grazynko, drugiej czesci Twojego komentarza poswiece osobny post, bo za duzo, zeby odpowiedziec w kilku zdaniach. I nie rob sobie wyrzutow, nie urazilas mnie ani troche, pytanie jest konkretne.
UsuńJesli zas chodzi o wprawki muzyczne w sasiedztwie lub nie daj boze w domu, to chyba bym sama w szybkim tempie zwariowala. Bo kazdy nadmiar moze sie predko przejesc i zaczac byc balastem. Na szczescie nie mielim artystow pod jednym dachem, wiec nadal slucham muzyki powaznej z przyjemnoscia :)))
Nawet pomyślałam że to dobry pomysł na post - jestem ciekawa jak to jest :)
UsuńW najblizszym czasie splodze odpowiedz.
UsuńAle super! Uwielbiam odchamianie live! Wtedy dopiero działa na mnie odchamiająco :)
OdpowiedzUsuńJa to juz jestem po wczorajszym tak strasznie odchamiona, ze nie wiem :))) Ale bylo fajnie i to sie liczy.
UsuńAle mnie nastraszyłaś! Żartuję, wiedziałam, że "jaja" sobie z nas robisz:-). W nocy wprawdzie jakoś się nie załapałam, ale teraz zazdroszczę. Taka gala! Toż to, Kobieto, chodzi właśnie o strojenie, fryzowanie i całą tę otoczkę. Posłuchać, swoją drogą; na żywo zawsze lepiej, chociaż na płycie dźwięk jest oczyszczony i wycyzelowany. Najlepsze po takim wydarzeniu są właśnie wspomnienia, świadomość, że się tam było, wrażenia, które powracać będą przez wiele dni po koncercie. O tym tenorze, owszem, słyszałam, choć posłuchać nie miałam okazji:-).
OdpowiedzUsuńJa nie jestem az tal blisko muzyki powaznej, zeby znac nazwiska poza tymi z pierwszej piatki, no dziesiatki swiatowych spiewakow. Szczerze mowiac, bardziej przemawial do mnie baryton, Giulio Boschetti, wole ten glos, a przy basie rozplywam sie i trzeba mnie scierka z podlogi zmywac.
UsuńW programie doczytalam, ze ten Lanza jest wnukiem (znow) swiatowej slawy tenora, Mario Lanzy, a ja tez pierwsze slysze, ze taki byl.
Od czasu do czasu dobrze jest posłuchać muzyki klasycznej na żywo.Jak piszesz to grano bardzo znane utwory i to jest duży plus . Miłej soboty.
OdpowiedzUsuńVerdi reprezentuje klasyke, ktora jest dla mnie strawna, wiec koncert podobal mi sie. Bardzo za to nie lubie ciezkiej jej wersji, np. z niwielkimi wyjatkami Bacha, Haendla i im podobnych. Na taki koncert na pewno bym nie poszla, nawet gdyby mi doplacali. Nic na to nie poradze, ze mnie ich muzyka wpedza w nastroj depresyjny. :))
UsuńTrochę Ci zazdroszczę, dawno już nie byłam na żadnym koncercie(: A co do lubianej klasyki - ja bardzo lubię Mozarta; idealny przy sprzątaniu, przyspiesza ruchy i poprawia nastrój :):):) Natomiast kiedy słyszę "O sole mio", natychmiast przypomina mi się kreskówka "Zając i wilk", i ten fragment, kiedy zajączek udaje,że śpiewa w telewizji i nagle zanika dźwięk, a on skrzeczy tym swoim zabawnym głosikiem: "o solie, o solie mijo" :)
OdpowiedzUsuńPamietam te scene! Jeden z lepszych seriali dla dzieci, sama go ogladalam z wielka przyjemnoscia, bo nalezal jeszcze do tych normalnych, jak Disney. :)))
UsuńAniu Ty wieczór spędziłaś słuchając pięknych śpiewanych głosów a ja odchamiłam się też. Byłam z koleżanką na Mayday w Kameralnym w moim Wrocku. I przyjemnie i pożytecznie . Miałam okazję z koleżanka spędzić kilka godzin a na sztuce uśmiałam się, co było mi potrzebne bardzo.
OdpowiedzUsuńMoże w tym samym czasie siedziałyśmy przed zwierciadłem Cha Cha cha( basem)
A dzie Ty swoim sopranikiem basy chcesz nasladowac? Hi hi hi (cieniutko).
UsuńW teatrze na sztuce po raz ostatni bylam jeszcze w Polsce. Pod tym wzgledem moje schamienie osiagnelo apogeum. Ratuje sie Teatrem Telewizji, ale to nie to samo. :(
Huhuhu. Huuuuh!
OdpowiedzUsuńAle jazdę wykonałaś! Jezuuuuu! Brrrrr i tralalala! Zakończone 'hallelujem" :) i bravo, bravisimo :D
Fajnie zanurzyć się sie w dźwiękach klasyka. Od czasu do czasu. Muzyka na żywo jest niezastąpiona, skutki poddania się jej oddziaływaniu czuje się długo, coś otwiera, oczyszcza w naszych połączeniach międzykomórkowych :).
Zauważam, że podejście do sztuki ... muzycznej mieszkańców Twojej lokalnej społeczności jest bardzo klasyczne, podziwiam te kreacje wieczorowe, u mnie jest bardziej skromnie choć też klasycznie i elegancko.
Też ubolewam nad wysokością cen biletów szczególnie na dobre wieczory huh!
Cieszę się z Wami (jak nagi w pokrzywach z dwugodzinnej przerwy tytoniowej również) takim duchowym przeżyciem :)
Kreacje to mieli tylko artysci na scenie, na widowni panowala wieksza dowolnosc. Chociaz ogolnie rzecz biorac, czulam sie troche jak na spotkaniu klubu geriatrycznego, srednia wieku publiki oscylowala w okolicach 70-tki. Wielka szkoda, ze mlodziez nie wykazuje zadnego zainteresowania muzyka powazna.
UsuńAcha, wytrzymalam te dwie godziny bez dymka, sama nie wiem jakim cudem. ;)
Lubię operę, więc Ci zazdraszczam, bo u nas trudno o dobry spektakl operowy. Nie wszędzie oczywiście, ale przeważnie tłuką w kółko te ramoty w kiepskiej obsadzie i nadgryzionych zębem czasu kostiumach. A jeśli jest jakieś wydarzenie, to o bilecikach zapomnij. Przynajmniej w Poznaniu. Gdybym mieszkała w mieście, to łatwiej pewnie. Pozostaje mi więc odchamianie zdalne, ale to mi specjalnie nie przeszkadza. Od czasu do czasu coś na żywca się trafi i chwatit.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem kreacji chóru.
Kiedy jeszcze mieszkalam w Lodzi, bylam z kultura na biezaco. Opera, operetka, filharmonia, teatry - bylam stalym bywalcem. Ale wtedy kultura byla tania dla odbiorcow, mimo ze stala na wysokim poziomie. Teraz wazne jest bywanie w kosciolach, a nie w teatrach, po co dawac pospolstwu doznania estetyczne, niech pokutuja i modla sie, a pieniadze rzucaja na tace. Fanaberie jakies!
UsuńUtknęłam na 9 symfonii gdy jest mi źle ciężko i energia gdzieś przez palce przecieka puszczam sobie Odę do radości, cytatem się posłużę bo nawet nie wiedziałam z Wikipedii:
OdpowiedzUsuń"Utwór znany z fragmentów pochodzących z IX symfonii Ludwiga van Beethovena. Na początku lat 50. dwudziestego wieku w RFN próbowano wprowadzić Odę do Radości jako hymn Niemiec, jednak w 1952 roku powrócono do Das Lied der Deutschen, który pozostaje hymnem do dziś. Wersja instrumentalna ody została przyjęta jako hymn Unii Europejskiej"
No proszę czyli hymn Europy :) i ja kocham ten utwór, czasem sobie przy zmywaniu i sprzątaniu pod nosem mruczę. :) Innych też lubię kiedyś w młodości słuchałam z płyt dużo klasyki aż dziecię 2 letnie do babci się poskarżyło "nie cię Bacha" . :) Powoli córek do klasyki się przekonała ale z trudem och ta trauma. :) Pięknie tak iść słuchać popatrzeć w odmiennym nastroju ze znajomymi się spotkać i odstroić odświeżyć suknie założyć błyskotki i twarz w inny nastrój wprowadzić. :) U nas wiesz - filharmonia jak się patrzy jest. :)
Zeby nie te ceny, chodzilibysmy czesciej na rozne takie imprezy, ale dobre i to.
UsuńJako ciekawostke podam, ze hymn niemiecki, rozpoczynajacy sie slowami Niemcy, Niemcy ponad wszystko, zle kojarzyl sie po drugiej wojnie swiatowej, dlatego byly zakusy, zeby go zmienic. Powrot, ktory nastapil w latach 50-tych do Das Lied der Deutschen, nie do konca jest taki, jak myslisz. Nie spiewa sie juz pierwszej zwrotki ze wzgledu na zle skojarzenia, a tylko druga Einigkeit und Recht und Freiheit für das deutsche Vaterland.
Bacha tez nie bardzo lubie, wole lzejsza klasyke.
Nie jestem koneserką muzyki poważnej, lubię za to różne kawałki pop czy arie śpiewane tenorem czy barytonem. Na "Nabucco" np. wybrałam się do opery, by usłyszeć tylko jeden utwór na żywo - "Va pensiero" i poczuć dreszcze. Warto było! Z przyjemnością wybiorę się na jakiś koncert np. Il Divo.
OdpowiedzUsuńTaki wieczór, jak wczoraj sobie zafundowałaś, dobrze jest przeżyć chociażby po to, by oderwać się od własnej rzeczywistości, wybić się na chwilę z rutyny i zobaczyć, co słychać w "równoległych światach" :)
Ja tez bym siebie nie nazwala koneserka muzyki powaznej, ani zadnej innej. Mnie sie albo cos podoba, albo nie, a Verdi jest akurat z gatunku tych lzejszych klasykow, wiec nie meczylam sie specjalnie na tym koncercie :)))
UsuńNawet moj maz, ktory do konca nie mial ochoty isc ze mna na ten koncert, przyznal po nim, ze jest zadowolony, ze wyciagnelam go z domu.
Alem się uchichrała, czytając o mękach odchamiania! Jam sie odchamiałą live równo rok temu w teatrze a odtąd tylko kozy pasę i kury karmię. Tak wiec bliżej mi do dźwięków natury, niż do tych koncertowo-teatralnych.
OdpowiedzUsuńA tak na powaznie, to wcale za tymi wielkimi wejsciami nie tęsknię. Kiedyś miałam tego do syta. I starczy! Ale jak sie cos w przyszłosci cudem trafi, to się ucieszę, bo rzeczywiscie warto czasem gdzies wyjsc, by odpocząc od codziennosci. I jak sie potem docenia to, co sie ma - czyli święty spokój, swobodę, naturalnośc i ciszę!
Muzyki wolę słuchać w domu. Tak, jak Ty. Z trzema kotami na kolanach i z Zuzią pod ręką oraz z gorącą herbatką z wkładką na dokładkę!:-)))
Nic dodac, nic ujac, Olenko. Mnie juz tez blizej do natury niz glosnych koncertow. Moj pradziadek czesto mawial:
UsuńBierz, gdy daja.
Tancz, gdy graja.
Do kosciola idz, gdy dzwonia,
a uciekaj, jak cie gonia.
Dawali, to i skorzystalam, grzechem byloby odmowic, prawda? :)))
Prawda, prawda! Buziaki Anusiu!:-)))
UsuńBuzinki :***
UsuńPięknie :)!... Dobra muzyka to coś czego warto doświadczyć "na żywo" :)
OdpowiedzUsuńPrzezylas tesknote za mna bez szkod na zdrowiu? :)))
UsuńMusiałam! Przecież gdybym ja nie przeżyła, to kto by przeżył?... ;/
UsuńKamien z serca! :)
UsuńU mnie muzyka ,,na żywo" jest nieosiągalna tak, że słucham z internetu...
OdpowiedzUsuńJa na ogol tez, z radia, CD albo internetu.
UsuńZ takimi rzadkimi wyjatkami jak wczoraj :)))
...byłem raz na takim występie i odbiór mam podobny, cheba się tylko do łopaty nadaję, he he he...
OdpowiedzUsuń...pozdro...
Oj tam, zle nie bylo :)))
UsuńWow! Noramlnie "zazdraszczam".
OdpowiedzUsuńKlubu geriatrycznego na widowni? :)))
UsuńMłoda muzyką się odezwała :). Fajnie jednak było, słuchać można z zamkniętymi oczami... A muzyka podobnież odmładza :D
UsuńA co, nie widac po mnie? :)))
UsuńPewnie oni wszyscy tam po to tylko przychodza. ;)
Wydaje mi sie, ze snobka nie jestem:))) lubie taka forme odchamiania. Masz racje nie jest to tanie hobby no ale czego sie nie robi dla ciala i ducha, czasami trzeba siegnac glebiej do portfela nie ma wyjscia.
OdpowiedzUsuńZ tego tenora to niezly przystojniak i do tego jaki zdolny.
Eee, troche kurdupel. Baryton byl znacznie przystojniejszy.
UsuńA do portfela na szczescie nie musialam siegac, bo nas zaproszono :)))