Na weekend schrzanila nam sie pogoda. Prawie cala sobote spedzilam w domu, nadrabiajac zaleglosci w pracach domowych i dopiero pod wieczor zrobilismy z Kira niewielki spacer. Po spacerze sunia nam zachorowala, zaczela zwracac, dostala biegunki i byla bliska omdlenia, bardzo slaba. Tak bardzo, ze nie miala sily wskoczyc sama na sofe. W niedziele rano, jak zwykle, przyszla do mnie do lozka na pieszczoty i tez nie mogla wskoczyc. Nosek miala zimny, ale jeszcze jej tak oslabionej nie widzialam. Stracila calkiem apetyt. A ze jakis czas temu wyjelismy z niej dwa kleszcze, od razu wpadlam w panike, ze jest chora na te
babeszjoze, zwlaszcza ze niedawno zapadla na to sunia znajomej i ledwie ja odratowali. Ugotowalam dla niej kleik ryzowy, ktory w koncu zjadla, ale na dwor byla wynoszona przez meza, tak oslabla. O jakichs dalszych spacerach nie moglo byc mowy. Teraz czuje sie troche lepiej, ale obserwujemy ja dokladnie, by w razie potrzeby od razu pognac do weta.
W niedziele lekko sie przejasnilo, wiec dosiadlam osiolka i pojechalam w kierunku pola rzepaku, ktore
tydzien temu ledwie zaczynalo sie zolcic. A teraz? Zolc po sam horyzont.
Tak bardzo zajeta bylam rzepakiem, ze umknely mojej uwadze dziwne zmiany na niebie. Spojrzalam w prawo, przekaznikowa wieza telewizyjna stoi jak stala. Odwrocilam wzrok w druga strone, a tam...
Nie spodobala mi sie ta wielka ciemna chmura, ale przeciez ja, stara harcerka, nie bede sie przejmowac takimi drobiazgami. Pomknelam wiec dalej nad Kiessee, gdzie zaczelo juz kropic.
Drugie zdjecie zrobilam spod drzewa, pod ktorym stalam dobre 20 minut w oczekiwaniu na koniec deszczu. Juz wtedy powinnam zawrocic do domu, ale mnie sie zachcialo jechac dalej. Po drodze mijalam kolejne pola rzepakowe. Niestety znow zaczelo padac.
Zrobilam duze kolo i zajechalam z powrotem nad Kiessee, gdzie natknelam sie na gesiatka.
Niestety, nadbiegl pies bez smyczy i gesi rodzice skierowali gesiatka do wody. Pomijajac juz przepis, ktory nakazuje trzymac psy na smyczy od poczatku kwietnia do konca lipca, wlasnie z powodu okresu legowego, to widzac gesi z mlodymi, kazdy rozsadny czlowiek zapialby swojego psa. Ci natomiast zupelnie nie przejeli sie panika gesi i ich pisklat, a na zwrocona przeze mnie uwage, cos arogancko odpyskneli. Gdyby chodzilo o ich dzieci, pewnie by takiego psa zamordowali, ale to przeciez "tylko" gesi, wiec nie ma sie czym przejmowac... Wrrrr......
Kiedy tak stalam nad jeziorkiem, uslyszalam od strony domu ponure glebokie pomruki nadciagajacej burzy. Dosiadlam wiec osiolka i pocisnelam pedaly w nadziei, ze zdaze do domu przed deszczem. Nie zdazylam! Kompletnie mnie przemoczylo, do bielizny. Stopy slizgaly mi sie po pedalach, a dlonie po uchwytach kierownicy. Nawet biegi bylo ciezko zmieniac. Nie wspomne juz o tuszu do rzes, ktory splynal mi na twarz malowniczymi ciemnymi strugami.
Obym tylko nie nabyla jakiejs plucnej rzenrzonczki...
Oj coś te spacery i z Kirunią i na osiołku nie były szczęśliwe. Mam nadzieję, że obie dojdziecie do siebie szybko. Pola rzepakowe jednak ładne, a gęsie maluchy urocze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKiruni sie polepszylo, apetyt wrocil, choc nadal jest na kleiku. Nie wiem, czy cos sobie znalazla i zezarla, czy to jakis rodzaj psiej grypy zoladkowej. W kazdym razie wraca do zdrowia.
UsuńDla tego rzepaku oplacalo sie zmoknac. :)))
Właśnie miałam pytać czy Kirunia ma się już lepiej, ale jak widzę tak.
UsuńRzepak przepiękny! I jakie niebo błękitne. A burza- to już na pewno ta wiosenna. Mam nadzieję, że już nie będziemy marznąć.
A ta burza nie mogla sobie burzowac, kiedy bylam juz w domu? Mogla! Tylko nie chciala...
UsuńPrzecież masz bagażnik , możesz zawsze zabrać mały plecak z rowerowym płaszczem od deszczu , jest po złożeniu jak koperta . Jesteś dorosła a zachowujesz się jak dziecko . Ja jak wyruszam na jazdę , to zawsze zabieram podstawowe rzeczy rowerzysty ; Bidon z napojem , pompkę , klucze , łatki do dętki i płaszcz od deszczu .wszystko mi się mieści w torebce pod siodełkiem .Mam nauczkę , kiedyś wybrałem się w lasy i złapałem gumę . Oczywiście nic nie miałem i musiałem 12 km zasuwać piechotą z rowerem , Od tamtej pory zawsze biorę potrzebne rzeczy .
OdpowiedzUsuńAndrea Calabrone
Mam 7 pompek w piwnicy i zadna nie pasuje do tego roweru, ma jakies dziwne wentyle. Peleryne tez mam, ale corka pozyczyla i nie oddala. No ale czy ja z cukru jestem? Ja nie pekam.
UsuńA kiedy zlapie gume, zadzwonie po meza. Czy ja w koncu jestem wulkanizatorem? Kiedys w aucie zlapalam kapcia, to zadzwonilam i mi wymienili.
Oj, Andrea, ja jestem stworzona do wyzszych celow! :)))
Rozumiem ...taka księżniczka . U mnie nie miałabyś szans , ponieważ lubię kobiety zaradne , dające sobie radę w każdej sytuacji , a nie tylko działać telefonem i zlecać zadania do wykonania . Jeżeli naprawdę taka jesteś w życiu i pożyciu z mężem ...to mu współczuję . Ale każdy ma prawo tak sobie życie układać jak mu wygodnie i dobierać do siebie osoby które to akceptują .
UsuńAndrea Calabrone
Ja jestem i zaradna, i duzo umiem, ale to nie znaczy, ze chce mi sie brudzic przy zmianie kola, bo zmieniac przeciez umiem. Nie masz czego wspolczuc mojemu slubnemu, skoro jest przy mnie juz 34 lata. Widac mam walory, ktore daleko przebijaja niechec do zmiany kol w samochodzie. :)))
UsuńA u nas było pięknie, powiało latem... Buziaki!
OdpowiedzUsuńU nas leje od samego rana i nie zapowiada sie, ze slonce zaswieci. :(((
UsuńPrzyszły chmurzyska od Was!
UsuńNo tak, zachodni wiatr. :(
UsuńNo to miałas deszczowa, wiosenną przygodę. Grunt zebyś zdrowa po tym była.I zeby Kiruni nic się powaznego nie przyplątało.
OdpowiedzUsuńU nas słonecznie i sucho. Deszczyk by sie jaki zdał, bo woda nam w stawiku wysycha.
Pozdrowienia serdeczne i zyczenia dobrego tygodnia Anusiu!:-))***
Jak juz napisalam, tydzien u nas zaczal sie deszczowo, ale to tez ma swoje plusy, bo ostatnio bylo bardzo sucho. Teraz roslinnosc wybuchnie ze zdwojona sila. Nie ma tego zlego. Tyle, ze z roweru i spacerow nici.
UsuńBuziaczki :***
I jak się dziś czujesz?
OdpowiedzUsuńNa razie dobrze, ale do wieczora jeszcze zdaze umrzec, jakby co. :)))
UsuńTak łatwo i szybko się nie umiera:))
UsuńA szkoda. W kazdym razie zdaze do wieczora dostac zapalenia pluc. :ppp
UsuńPiękne zdjęcia robisz....
OdpowiedzUsuńCzasami tak bywa ,że na wycieczkach się moknie,
ale to też przygoda....
Zdrowia suni życzę, niebezpieczne te kleszcze....
Teraz te kleszcze jakies takie francowato zmutowane. Za moich czasow nie byly takie niebezpieczne. :(
UsuńZdjęcia piękne.Czy to sprzęt dobry czy obsługujący sprzęt? Czy 2 w 1? ;))
OdpowiedzUsuńDeszcz dawaj do mnie.sucho,że szok!!!
Ten nasz deszcz tez sie przydal, ale czy musial koniecznie wtedy zaczac padac? Nie mogl chwile poczekac, zanim dotre do domu?
UsuńSprzet mam dobry, a sama sie rozwijam, czyli 2 w 1. :)))))
zdrówka dla Kiruni... no i dla Ciebie oczywiście...
OdpowiedzUsuńwiosna bywa pogodowo nieprzewidywalna ...
:*********
No niby sie troche chmurzylo, ale ja zylam nadzieja, ze sie rozjasni. Poszlo w przeciwnym kierunku. :(
UsuńBuziaczki :*********
Dobrze że Kira czuje się lepiej.Chyba koniecznie musisz się zaopatrzyć w pelerynę ale taki deszczyk to też wielka przygoda,oczywiście jak ktoś lubi.Bardzo urocze gęsie maleństwa,spora gromadka.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńPeleryne mam, ale pozyczylam dziecku, bo nie mialam roweru. Teraz musze odebrac. :))))
UsuńMilego, Halutka :*
Ja tez wczoraj w rejonie kwitnacych pol rzepakowych urzedowalam :) Ale bylo cudnie :) I burzy nie bylo ;)
OdpowiedzUsuńPanterko, tusz waterodporny trzeba Ci sprawic :)
Glaski dla Kiry i dobrego dnia dla Was :***
W zasadzie nie potrzebuje tuszu wodoodpornego, bo na basen sie nie maluje. Nie przewidzialam tylko, ze deszcz bedzie mi prosto w oczy padal... :)))))))))
UsuńMam nadzieję że psinka czuje się już lepiej. A my też zmokliśmy na spacerze.
OdpowiedzUsuńNie lubie moknac, a szczegolnie kiedy mi prosto w twarz zacina. :)))
UsuńMiejmy nadzieję, że Kirunia szybko dojdzie do siebie, biedulka ♥
OdpowiedzUsuńDeszcz jest potrzebny, u nas na razie nie pada, ale kto wie, co będzie jutro ....
Mam nadzieję, że arogantów z kundlem też zmoczył i suchej nitki - takich to tylko tłuc i psem szczuć.
ICE sobie ściągnęłam :***
UsuńTez mam taka nadzieje, ze ich zmoczylo do suchej nitki i tego goopiego psa, ktory rzucal sie na piskleta.
UsuńICEK byl dla Ciebie, to chyba oczywiste. :)))
Oczywista, oczywistość :*** ;)
UsuńNawet nie musisz pytac, ani meldowac, ze wzielas. :)
UsuńRzepak i gąski przecudnej urody!
OdpowiedzUsuńKirunia bidulka, ale czytam w komentarzach, że już ok :))))
A Ty się nie daj ewentualnemu przeziębieniu :)
Mam nadzieje, ze mnie nie dopadnie, zaraz sie przebralam w suche i wskoczylam pod koc sie ogrzac. :)))
UsuńBiedne Wy Pannice ,dobrze ,że już lepiej.Jak gąsiątka prężnie maszerują. Zmykam z sunią nad Odrę, ostatni raz tu we Wrocławiu. Chyba będzie nostalgicznie.....Gosia z Wrocławia
OdpowiedzUsuńW koncu nie bedziesz miala tak daleko do Wrocka, wiec jak Cie nostalgia dopadnie, to zrobisz jednodniowy wypad i juz. :)))
UsuńWczoraj też złapała nas pierwsza burza. Tylko że my byliśmy w aucie ;) Wracaliśmy z wycieczki po górach ...
OdpowiedzUsuńTeż podziwiałam kwitnące pola rzepaku , kwiecie na drzewach i wiele innych rzeczy ;))
Kciuki za Kirunię !
Jadac na rowerze w deszczu, tez docenialam uroki samochodu. Nie tylko czlowiek sie nie meczy pedalowaniem, ale jeszcze na leb nie pada. :)))
UsuńTy się dobrze pilnuj, cobyś te (płucno) rzeżonczkie w porę dostrzegła była:)).
OdpowiedzUsuńNo i masz, byka strzeliłam: powinno być Kiessee.
Oj tam, Kies to zwir, a see jezioro, dlatego tyle par liter obok siebie. :)))
UsuńNa razie jeszcze czuje sie w miare, nie zanosi sie na nic, ale kto wie, przecie wirusy i bakterie musza miec czas na inkubacje. Zobaczymy, czy sie wylegna. :)))
Zdjęcia przepiękne, kaczuszki urocze. Jakieś palanty się zawsze znajdą nie przestrzegające zasad i mające wszystko gdzieś. Zdrówka dla Kiruni a rzenżonczke pucnom zdecydowanie odradzam ;) jakby co zara do likarza.
OdpowiedzUsuńPs widzę że już wróciłaś na dobre, więc tu spore zaległości mam do nadrobienia. szczególnie o wspaniałym księcu Oko ;P
UsuńNo widzisz, ja nawet spokojnie pocierpiec nie moge w milczeniu, bo ciagnie mnie do pisania. :)))
Usuńtak kleszczy ju z jest cała masa...
OdpowiedzUsuńZima lagodna, to i nie powyzdychaly, bachory jedne! :)))
UsuńZłudne to rzepakowe piękno. W tym roku jestem dookoła gumna obsiana rzepakiem. Dotąd była to na zmianę kukurydza i zboże. Odechciało mi się miodu rzepakowego oraz oleju - opryski robią dwa razy w tygodniu, a na zewnątrz smród chemii nie daje żyć...
OdpowiedzUsuńNajblizsze pole mam sporo od domu, wiec nie moge zaobserwowac, czy pryskajo, ale mysle, ze wszedzie tak jest, bo sie bauery bronio przed szkodnikami. A my to potem zremy, bo nie mamy innego wyjscia. :(
UsuńTo w Hanine opowieści dołożę jeszcze jedną. Na wygląd rzepak śliczny, ale, żeby dojrzewał i zasychał równo, "gospodarze" opryskują go roztworem randapu. Wystarczy poczytać o randapie, co to jest.
UsuńW drodze na Mazury rzepak już ma zawiązki kwiatowe, ale jeszcze zielone. Ja ostatnio kupuje oliwę z pestek winogron, cholera wie, czym to pryskają, no ale chyba nie randapem, bo wino całe by zdechło. Gęsinki śliczne, widać młodzież wszędzie harda i pyskata. My znaleźliśmy łąwkę nad jeziorem, taką, co to w zeszłym roku zginąła, a stała ze dwa sezony. Ładna, masywna. Leżała w trzcinach w wodzie, nie do wyjęcia bez zamoczenia kupra, w szlamie i wodorostach. I komu przeszkadzała, jak stała na cyplu?
Bezmozgim wandalom przeszkadzala. Mnie rece opadaja na taka bezinteresowna bezmyslnosc.
UsuńCzytasz Kamphore z Podlasia? Ona uciekla z Anglii przed randapem na dzikie i czyste Podlasie, zeby zyc ekologicznie. Juz szuka nowego miejsca, bo jej sasiad zza plotu randapem zwierzeta chce potruc.
Tak, zaglądam czasem. Ja dałam wykład leśnikowi, który chciał dzikie róże na polanie truć randapem. Ale mu pojechałaaaam. Róże są do dziś. A ja chodzę i zbieram płatki na konfiturę, choć do cholery z nią roboty.
UsuńAlbo choć cykam zdjęcia w sezonie, kiedy kwitną.
Swiat sie konczy! Lesnikowi!
UsuńTez sie boje kleszczy. Macka wysmarowalam i sprawdzam po kazdym spacerze - mam obsesje na tym punkcie
OdpowiedzUsuńNiby Kira tez zabezpieczona, ale o ile ten srodek dziala przeciwpchelnie, to kleszcze nic sobie z niego nie robia. :(
UsuńZżarło mi komentarz.Teraz krócej:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Kirunia ma sie lepiej.
Piękne zdjęcia i urocze kaczuszki:)
Rzepak u mnie też już taki kwitnacy i nigdy nie widziałam , zeby go pryskali, jak napisała Hana. Muszę zwrócić na to uwagę. Może tak własnie jest wszędzie .
Pozdrawiam
Mysle, ze pryskaja wszedzie, nawet Kamphora pisala, ze w Anglii opryskuja, wiec uciekla do Polski, a tam... tez nie inaczej.
UsuńA tu u nas nie ma pól rzepakowych... A tak pięknie wyglądają... Gąski są cudne! A zmokła kura zwaliła mnie z krzesła:))))
OdpowiedzUsuńDobrze, że Kira ma się juz lepiej:)
Ja wygladalam daleko gorzej od tej kury ze zdjecia. Naprawde! :)))
Usuń:) czyli pierwszą burzę zaliczyłaś dosłownie, albo ona Ciebie :) jak kto woli...zdrówka dla Kiruni
OdpowiedzUsuńTo ona zaliczyla mnie. :)))
UsuńPłucna rzerzonczka rozbawiła mnie do łez,Ty to potrafisz wymyslić nazwę:))))
OdpowiedzUsuńZ kira lepiej? Ja bym chyba waliła do weta po jakiąś pomoc zastrzyk czy coś. Z cholernymi kleszczami ,ze tez nie wiadomo po co istnieją!
No bo kiedy mam kaszel, to rzeze, wiec mam plucna rzezaczke. Przeciez to logiczne, nie? :)))
UsuńZ Kirunia juz calkiem dobrze, wiec to raczej bylo zatrucie. Pewnie cos zezarla, choc niby sie ja pilnuje. :(
Uuu! Gdzie te czasy, kiedy człowiek latał po krzaczorach i nawet nie wiedział, jak wygląda kleszcz! Teraz to ja się boję ze ścieżki zboczyć, chyba że się czymś porządnie wysmaruję, a i to nie zawsze pomaga...
OdpowiedzUsuńFajnie, że Kirunia ma się lepiej, a co do twojej ewentualnej płucnej "rzeżonczki", to - jak rozumiem będzie, a może lepiej niech nie będzie - "rzężączka", od rzężenia :)))
PS. Mój komputer znów wariuje, ale w końcu wpadłam na pomysł, żeby wejść na Twojego bloga po linku z fb i udało się, ufff.
No oczywiscie, ze chodzi o rzezaczke przez e z ogonkiem (tylko ze ja ogonkow nie mam), bo kiedy kaszle, to rzeze. :)))
UsuńOraz wszystkie drogi prowadza do mojego bloga, wiec kazda dobra, zeby don dotrzec :)))
Gesiatka sliczne. :)
OdpowiedzUsuńA jak tam rzezaczka?
Na razie jeszcze nie rzeze, ale nic straconego. :)))
UsuńBabeszioza bez leczenia prowadzi do śmierci pasa. Ten pierwotniak atakuje krwinki czerwone. Potocznie krew zamienia się w wodę.
OdpowiedzUsuńObjawy (pewno już poczytałaś)
Do objawów choroby, które mogą się pojawić w czasie od kilku dni do nawet kilku tygodni, należą[3]:
apatyczność – zwierzę staje się osowiałe, nie cieszy się np. ze spacerów i innych rzeczy, które dotychczas sprawiały mu radość,
brak apetytu – zwierzę nie chce jeść, ani pić (jeśli występuje temperatura zwierzę będzie pić dużo płynów),
powiększenie węzłów chłonnych,
wysoka gorączka, dochodząca do 40–41 °C,
wymioty, biegunka (często z domieszką krwi), gazy,
zażółcenie lub bladość błon śluzowych jamy ustnej,
problemy z oddawaniem moczu, oddawanie moczu o brązowym zabarwieniu (krwiomocz),
niewydolność oddechowa i krążeniowa, zaburzenia ze strony układu nerwowego - i to miał Mopek. Dusił się dosłownie i lał przez ręce. Zaczęło się od braku apatytu, a potem był bardzo słaby. Popędziłam do weta. Kroplówki, antybiotyk i wyszedł z tego. Gdybym poczekała dzień już by go nie było.
Najlepsze są kropelki, nawet jeśli kleszcz się wpije to zdycha i nie dochodzi do zasadzenia pierwotniak do krwi. Tylko kropelki skutkują przez 3 tygodnie. Na Mopa, a jest mały, dawka kosztuje 20-30 zł.
Wiem o tej chorobie chyba juz wszystko, czytalam zawziecie, kiedy Kira byla taka slaba i pilnie ja obserwowalam, gotowa w kazdej chwili leciec do weta, gdyby sie pogorszylo. Straszna choroba!
UsuńPola rzepaku niezmiennie mnie zachywcają :) tylko od niedawna wiem, że to rzepak :))
OdpowiedzUsuńNie zartuj! Naprawde nie znalas rzepaku? :)))
Usuńno mam nadzieję, ze się nie rozchorujesz :)
OdpowiedzUsuńi mam nadzieję, że kochana Kirunia szybko wróci do zdrowia!
Kirunia wrocila juz do formy i pewnie chetnie polecialaby znow na spacer, ale od rana pada i pada, wiec tylko na krotki sik i koniec. :)))
Usuńojej mam nadzieje ze z Kirunia juz dobrze! Swietnie znam tu oczucie kiedy strach za gardlo chwyta gdy kochana stwora domowa (w moim przypadku kocia) nie domaga. Trzymam kciuki za Kirunie! A zdjecia super w szczegolnosci male kaczuszki! Jakie urocze!! :)))
OdpowiedzUsuńKirus juz jest na dobrej drodze, wraca jej chec do zycia i psocenia. :)))
UsuńPiękne zdjęcia :)...
OdpowiedzUsuńU nas też burze, choć dziś bez :).
Pozdrowienia
Wczoraj caly dzien padalo, dzisiaj jest pochmurno i sie zanosi.
UsuńSloncaaa chce! :))