Gupia babo, w wygodnym fotelu koronki heklowac albo wnuki bawic, a nie sporty uprawiac jak jaka malolata! Dzidzia-piernik, druga mlodosc jej sie przezywac zachcialo!
Takie motto wypisze sobie duzymi i kolorowymi literami, po czym powiesze naprzeciwko lozka, zebym od samego rana widziala i nie zapominala, ze zblizam sie do 60-tki i powinnam zaczac swetry dziergac, a nie brac sie do roweru. O, tyle ze mnie zostalo:
To z lewej to okiec, a z prawej kolanko. Buuu...
A zaczelo sie tak niewinnie, tak milo. Werwy jakiejs dostalam (gdybym wiedziala, ze to ostatnie podrygi zdychajacej ostrygi... odpuscilabym) i zachcialo mi sie przejazdzki rowerowej. No bo co? Wroclawianka se jezdzi i okolice pokazuje, to co ja, gorsza? Pomknelam zatem jak ta szczala przed siebie. Slonce przyswiecalo, wiaterek omiatal - zyc nie umierac!
Po drodze byla niewielka laczka, zaleglam sobie na niej i podgladalam. Motylki, bzykadelka i jak trawa rosnie.
Wreszcie mi sie znudzilo i pomknelam dalej. Jak szczala oczywiscie! Pojechalam sobie do wioski Hetjershausen i znalazlam w niej taki oto kosciolek. Sama wioska jest bardzo wiekowa, w 1990 roku obchodzila swoje tysiaclecie! Zalozono ja bowiem w roku 990. Starsza od Getyngi! Starsza nawet od nawrocenia sie Polski na jedyna sluszna. Kosciol jest nieco mlodszy, bo jego najstarsza czesc pochodzi z roku 1300. To kosciol ewangelicko-luteranski pod wezwaniem sw. Marien. Obok stoi pomnik poswiecony poleglym bohaterom obu wojen swiatowych.
Mam mieszane uczucia, kiedy ogladam pomniki ku czci poleglych Niemcow. Ja, Polka z pochodzenia, teraz Niemka, jak oni. Wnuczka oficera, ktory walczyl przeciwko nim wlasnie. Pogmatwane to wszystko... Postalam, pomyslalam, westchnelam i pomknelam dalej.
Jak szczala!
Zatrzymalam sie dopiero na... (Gosianka mnie slyszy?) polu rumiankow. A co! My tez mamy takie jak we Wrocku. :)
Nad glowa krazyl mi myszolow, choc przeciez na myszke to ja nie wygladam.
Pozniej skusila mnie taka oto malownicza drozka polna...
... a kiedy zjezdzalam z niej na asfalt... STALO SIE !!! Zarylam w ten asfalt, dobrze, ze nie twarza. Pewnie umre na tezec, bo jedyne, co mialam przy sobie to woda mineralna i chusteczki higieniczne. Jakos sie poprzecieralam, zatamowalam krew i juz nie jak szczala, ino powolutku, dopedalowalam do domciu, gdzie opatrzyl mnie moj nieoceniony malzonek. Ale laseczki tezca juz we mnie wlazly, wrecz czulam, jak wedruja z krwia do innych czlonkow. Chyba wiec stezeje i obumre... I bedziecie za mna plakac i tesknic (mam nadzieje).
A w ogole to szfystko mie boli...
Acha, od tego momentu juz nie robilam zdjec, chociaz mialam jeszcze miejsce na karcie.
I jeszcze to na pocieszenie:
Ja nie wiem, jak to sie dzieje, poczta strajkuje juz trzeci tydzien, a jednak znow cos do mnie przyszlo. W wieeelkiej kopercie. Wieeelkie zdjecie. A na odwrocie... cieple pozdrowienia z gor od caaalej rodziny 3xL-ka. A nie, przepraszam, nie od calej, bo najwazniejszy jej czlonek zostal w domu. Mam na mysli czworonoznego synusia Rico. Nie zabrali dziecka ze soba :(
Zdjecie mi troche nie wyszlo, bo papier sie swieci, ale uwierzcie mi na slowo, widok jest przepiekny!
3xL-ku, Polowko i Cala Reszto Rodziny, najpiekniej dziekuje Wam za pamiec. ♥
Zaraz mniej bola rany wojenne. :)
No tak... to sporty mają do siebie że potrafią pozostawić ślady...
OdpowiedzUsuńNiedlugo przez ten rower o lasce bede chodzila... ;)
UsuńPanterko droga, zadne tam heklowanie,tylko ras,ras i na rower z powrotem wsiadaj,jak Cie przestanie troche bolec. Bo jakby czlek wiedzial,ze sie przewroci,to by usiadl,albo sie polozyl :)
OdpowiedzUsuńDochodz do zdrowia, tezcem sie nie przejmuj,bo prawdodobienstwo zakazenia sie nim w Europie jest praktycznie zerowe.
Pa :*****
Troche pomarudzic mozesz,oczywiscie ;)
Jak to zerowe? To po co szczepia przeciw tezcowi? Przeciez ja juz stezalam troszeczke, od zakwasow co najmniej. Ale to sie rozwinie, jestem pewna, bo tak cos czuje. ;)))
UsuńTo teraz już wiem, dlaczego nie jeżdżę na rowerze:)).
OdpowiedzUsuńA może jednak pomyśl o tych koroneczkach. Możesz się dorobić fortuny jakiejś na tym rękodziele:)).
Przeciez i tak juz niewiele zycia mi pozostalo, wiec nie zdaze sie dorobic, za pozno! :)))
UsuńBidula:(
OdpowiedzUsuńJa mam za to coś dziwnego, nigdzie nie upadłam nic mnie nie boli, a lewe kolano sine, jak śliwka.
A widzisz! I to jest dopiero powod do niepokoju! Ja bym bezzwlocznie poszla z tym do lekarza, mowie zupelnie powaznie!
UsuńLo matko :(
OdpowiedzUsuńAle sie urzadzilas...Wspolczuje.
Tak to jest, jak sie na starosc brykac zaczyna, zamiast... ten tego... koronki produkowac.... :)
UsuńNie obumrzesz, nie, nie! Od takich ran sie nie umiera, ale badz ostrozniejsza na tych wyprawach rowerowych.
OdpowiedzUsuńWspolczuje ran, dobrze ze paszcza nie podrapana.
Kosciulek faktycznie ladnie wyglada i kwiatki i motylki i rumianki i wszystko.
Trzymaj sie :)
Jeszcze sie trzymam, ale slabne, jak to przed zejsciem bywa... Przynajmniej ladnie bede w trumnie wygladac i nie bedzie trzeba mnie charakteryzowac zanadto. :))))
Usuńale babola strzelilam, oczywiscie kosciolek:))
OdpowiedzUsuńJak go zwal, fajny jest. ;)
UsuńKolanko i łokieć opatrzone, to dobrze, ale czy pocałowane? Wtedy szybciej się goi!
OdpowiedzUsuńOj, zapomnial! No tak, teraz to juz pewne, ze obumre. :)
UsuńOjej, dobrze że nic powazniejszego sie nie stało. Trzeba uważać i w amok radosny nie wpadać (choc to tak przyjemnie w niego wpaść, bo zycie wtedy ma boski smak!). Może wiec wpadaj, ale nie spadaj kochana Anusiu. A w ogóle, to cudną miałaś wycieczkę - mimo wszystko. Widoki wspaniałe. Lato w pełni. Tyś nie stara z koroneczkami ale młoda z ikrą. I tak ma byc, nawet kosztem niewielkich ran.Wszak w zyciu nic nie ma za darmo.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię serdecznie i nastepnych wspaniałych wycieczek rowerowych zyczę!***
Na razie nawet nie patrze w strone roweru, bom polumana i obolala. Przeciez uwazam! I to jak! To osiolek sie znarowil, nie moja wina przeciez! :)))
UsuńNajgorsze, ze podczas upadku zdefasonowal mi sie koszyszek przy kierownicy. Po powstaniu z mar, najpierw zatem prostowalam koszyczek, a dopiero potem zajelam sie wlasnymi kontuzjami i tamowaniem krwi. Widzisz, jak ja dbam o sprzet? :)))
Buziaczki, Olenko :***
:))) Ale przed upadkiem miałaś uczucie lotu, choć przez chwileczkę? Zdarza się i tak. Przynajmniej pierwszy upadek masz juz za sobą, jak strzała... Mój pierwszy był w pokrzywy, niby bez odrapań ale potem to tylko drapanie, długo, oj długo.
OdpowiedzUsuńPorozglądaj się za nałokiećnikami i nakolannikami (takimi jak do jazdy na desce) i koniecznie za ... kaskiem na głowę!
Ja Ci radzę, zrób jak chcesz. :)))
Pogrążam sie z Tobą w bólu, szybkiego powrotu na rower życzę. Serdeczności ze skarpy ale jeszcze nie spod piachu - Echo
Kask to ja nawet mam, lezy w piwnicy i nie nosze, bo mi na fryzure nie pasuje. Jak pamietasz moze ze zdjec, spinam wlosy taka dosc sporych rozmiarow klamra, nie miesci sie pod kask. No a reszta? Nie widzialam jeszcze rowerzysty w nalokietnikach i nakolannikach, wiec nie bede swirowac, bo by mnie ludnosc miejscowa smiechem zabila... :)))
UsuńA Ty jeszcze na skarpie? ;)
Juu. Na skarpie z wygodami: jedzenie do lozka, drinki z rureczkami, ciemno w oczach nawet przy beznocnych nocach, ino ogniska nie tam gdzie trzeba... taki polowiczny w nazwie urlop. Najwazniejsze, ze lato trwa, rower stoi i czeka (obijam sie z jazda inaczej niz Ty) i usmiech na gebie sie jawi bez tezca... :) czego i Tobie zycze (dla jasnosci nawet w nocy: zycze usmiechu od ucha do ucha mimo wszystko). :)))
UsuńNo przecie sie usmiecham, nie widac? :)))))))))))))
UsuńNooo,czasami siem bywa...złamanom szczałom:)Trza se było napruć na chusteczkę i czyścić rany.To tera widzisz co daje...piling:) A tak we wogóle to możne spraw se mniejszego osiołka to wtenczas bendziesz miała bliżej do ziemi:)
OdpowiedzUsuńJuż byś kciała na tamten świat!A pomęcz się jeszcze po tej stronie tęczy:)
Co bede pluc (pruc?) w chusteczke, jak mam wode ze soba? Musze pomyslec o nizszym osiolku albo jeszcze lepiej dokrece sobie dwa dodatkowe kolka po bokach i juz bedzie bezpieczniej, co nie? :))))
UsuńWspółczuję, w pierwszym momencie nie czuje się bólu, ale na drugi dzień wszystko boli...
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia i nadal masz jeździć, ale może nie jak sczała :-)
Dobra, zwolnie. :)))))
UsuńOj tam, oj tam! Szkoda, że nie widziałaś mojego syna, kiedy (na równej drodze!) pękł w jego rowerze ten metalowy kawałek, na którym zamocowany jest pedał. To była rana! Krew nie sikała, ale się lała! dwa dni leżał, tydzień kuśtykał, a potem naprawili (z moim mężem) rower i pojechał!!!
OdpowiedzUsuńAle sprawił sobie i kask, i ochraniacze, bo zaczął jeździć na bmx-ie, "z figurami" :)
Ja sie na bmxy nie nadaje, popylam rowerkiem miejskim z bardzo obnizona rama, zeby sie latwiej wsiadalo. Ran jako takich nie mam, ale bardzo bolesne obtarcia i siniaki. Na razie nie wsiadam na rower, bo jeszcze jestem bardzo obolala, ale juz niedlugo. :)))
UsuńAle pole rumiankowe ale pachnie tam. Uuu współczuję wiem jak boli oj wiem. Ale nie zrezygnujesz z rowerowania, co? :)
OdpowiedzUsuńA ten zabytek super, w Szkocji sa te takie starocie sięgają czasów oj dawnych. u nas nie ma wszystko zniszczone jak nie przez wojny to przez okolicznych ludzi. :(
Pewnie, ze nie zrezygnuje, ja sie nie nadaje do heklowania na fotelu. Moze kiedys... :)))
UsuńLosy ludzkie coraz bardziej się splatają, kultury, nacje mieszają. Może i dobrze. Ciekawe jaki będzie świat za 100, 200 lat?? No , niestety nie zobaczę:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i szybkiego wygojenia rany. Żywokost potrzebny i zaraz wszystko zniknie:):)
A zebym to ja sie na ziolach znala... Nawet nie wiem, jak zywokost wyglada, ani czy w ogole gdzies w okolicy rosnie. Kira oblizala, wiec powinno szybko sie wygoic. :)))
Usuń:):):)
UsuńTu nie ma nic do smiania, psie lizawki dzialaja leczniczo czy jakos tak :)))
UsuńChyba mnie natchnęłaś.
OdpowiedzUsuńO, Muzo!
Do roweru? To sie bardzo ciesze! :)))
UsuńNie, do nowego postu! rower wyrzuciłam i od razu mi lepiej - trochę miejsca w piwnicy się zrobiło. Ryję tunel, żeby się dostać do drugiego i tez go wystawić pod śmietnik.
UsuńA ic, Ty leniwcu!
UsuńA idę. Leżeć goła pod wiatrakiem na prąd. Skurwysyństwo wróciło :(
UsuńA jak przeżyję, to mi przypomnij, że mnie zainspirowałaś i że post mam napisać.
UsuńA ino nie stezej pod tym wiatrakiem! U nas na piatek zapowiadaja 41°, nie wiem, jak ja to przezyje w fabryce. :(
UsuńDzieciątko wyjeżdża, przytargam sobie od niej drugi :))
UsuńW domu mam trzy, ale w fabryce moge umrzec z goraca.
UsuńŻadne tam druty czy szydełko bo jak lata zaczyna się liczyć w dziesiątki to człowiek sie nie starzeje tylko dziecinnieje Jesteś Aniu jak moja wnusia Hania która wiecznie ma poobdzierane kolana,łokcie itd.czyli kazdego dnia młodsza się stajesz.Poboli,szybko zapomnisz i hej do przodu zaliczyć kolejną wycieczkę.Dmucham na rany(Hani to pomaga) i milego dnia życzę.
OdpowiedzUsuńTwoj dmuch, Halutka, koi wszelkie dolegliwosci, przynosi ulge. Nie dziwota, ze Hanusia wciaz po niego przychodzi. Masz racje! Co tam, do odwaznych swiat nalezy! Nie dac sie i nie rdzewiec!
UsuńBuziaczki :***
Przy tężcu można sie na stałe bardzo pouśmiechać...:))))
OdpowiedzUsuńA tak poważnie- lepiej dzidzia piernik niż przedwcześnie zestarzała! :)
Wyliżesz się!
Ja wczoraj wbiłam sobie drut od ogrodzenia dziefczynek pierzastych. Przy paznokciu zaraz. Lało się, oj, lało! :)
Aua! Od samego czytania boli!
UsuńMyslisz, ze uda mi sie zastygnac z usmiechem wiecznym i trwalym? To by nie bylo takie zle... :))))
Przychylam się do opinii Tupai. Czy ktoś się obejrzy za zestarzałą? Zwłaszcza przedwcześnie? A za dzidzią piernik każdy!
UsuńNo tos mnie pocieszyla, Hanus! Jeszcze se kukardki na glowie zawiaze, co by mnie juz nikt nie przeoczyl. :)))
UsuńŁoj biednaś TY kobitko, Teraz leż odpoczywaj ,Mąż niech koło Ciebie skacze a pewno tak już jest. A na rowerku uważaj,bo kto jak nie Ty dostarczy nam takie widoki zdjęciowe.Ja może już bym wsiadła na rowerek ale po tym jak się na nim ze trzy razy wywaliłał raz wpadłam na koleżanke z pracy [rowerem]To mój syn mówi TY już mamo lepiej na rower nie wsiadaj.Kuruj się Panterko.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńDobrze, ze ja syna nie mam, bo to bardzo brutalne, co Ci Twoj powiedzial. ;)
UsuńA widoki zdjeciowe to ja moge na piechote albo autem. Dzisiaj bylam w fabryce, troche opornie mi szlo, ale jakos dalam rade. :)))
Rany się zagoją, a Ty znowu wsiądziesz na rower. Każdemu może się coś przykrego przytrafić i starszym i młodszym. Widziałaś jednak urokliwe miejsca i ja też. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDobrze, ze jechalam w krotkich spodniach, bo dluzsze bym podarla jak nic. Moze bym sie tak mocno nie poryrala, ale gaci bym nie miala. :)))
Usuńpomimo ran wojennych nie warto zasiadać na fotelu z drutami! :) Przecież Ty byś się na tym foteliku wykończyła szybciej niż na tym rowerze :) Twoja energia rozniosłaby ów fotelik w strzępy :)))))))
OdpowiedzUsuńZdrowiej szybciutko :*************
Oj, chyba masz racje, Emus, fotel by nie przezyl mojego wiercipiectwa. To juz chyba lepiej byloby sie z zyciem pozegnac niz nie moc sie swobodnie poruszac (z aparatem rzecz jasna) .)))))
UsuńBuziak :*****
buuuuuuuuuuuu, auuuuuuuuuuuuuu o ja już ryczę buuuuuuuuuuuu :(((((((
OdpowiedzUsuńdobra, starczy tych czułości no! wycieczka bardzo fajna, a szczególnie te bzykadełka. łokietki i kolanełka już mniej. jak będziesz tak szaleć to też Ci pomnik wystawią :) wiesz, ja tez tak sobie myślę, że ta nasza historia jest cholernie pogmatwana. w sumie ludzie to ludzie i nie ważne jakiej sa narodowości. sam człowiek niepotrzebnie zrobił te podziały na narodowości, religie....chyba wiesz o co mi chodzi....takie tam refleksje :)
trzymaj się i nie tężej :D
Przez te podzialy tylko wojny i ofiary, nic wiecej. Najblizszych sasiadow powinno sie szanowac i zyc z nimi w pokoju, a Polakow widze nic te wojny nie nauczyly i szczuja przeciw Rosji, za aprobata Ameryki, ktora i tak sie w razie czego na nich wypnie.
UsuńCzymam sie, jak mogie :*****
wypnie się na pewno, jak zawsze zresztą. ale my przecież od zarania dziejów tacy naiwni i mało asertywni.
UsuńZeby tylko malo asertywni, byloby pol biedy, ale ta wiernopoddanczosc wbrew interesowi panstwa i narodu, jak w przypadku Watykanu - to juz sabotaz.
Usuńbidulo, nie umieraj na tego tężca ! :*
OdpowiedzUsuńTo na co mam w koncu umrzec? Tezca mam jak znalazl pod reka. :)))))
Usuń...biedaku. Tak Cię rower załatwił. :)) Zdrowiej nam szybciutko. A co do kartki to oczywiście nie ominęło się bez przygody podczas wysyłania. Chcieliśmy ją wysłać w sobotę, ale oczywiście poczta do 14:00. W takim miejscu, żeby poczta tak krótko była czynna, zakrawa na kpinę. Dlatego całą akcję wysyłania powierzyliśmy Gaździe z Willi u Drwala. Byłem ciekaw kiedy dotrze. A tak otarć to może okłady z widokówki pomogą... :))
OdpowiedzUsuńOklady zastosowalam i juz rana nie jatrzy. :)))
UsuńCzy mi sie wydaje, czy ta kartka szla tylko dwa dni? Bo jesli w sobote nie dales rady, to gazda musial wyslac w poniedzialek, a do mnie przyszla we wtorek. Czy juz mam moze zacmienia i od Waszego powrotu minal juz ponad tydzien? Ten czas tak goni, ze wszystko mi sie miesza. :)))
...niestety już minął tydzień od naszego powrotu - sam się wczoraj na tym złapałem. :)) Co do "synusia" to zostawiliśmy go pod opieką "dziadków". Niestety za długa droga jak na takiego bąbla...:P
UsuńNaszego Fusla kupilismy w Lodzi i wiezlismy przez pol swiata do domu, a byl mlodszy od Twojego Rico, wiec nie przekonuje mnie ta wymowka.
Usuńaaaaaj
OdpowiedzUsuńNooo, wielkie aj-waj! :)))
UsuńTak latwo sie nie obumiera:) Jak tylko sie zagoi wskakuj na rower i dalej cwicz, bo wiesz cwiczenia czynia mistrza:)))
OdpowiedzUsuńChyba miszcza, co to jak szczala pomyka. :)))
UsuńCiekawam czy 966 jest wcześniej czy 990?Bo myśmy przeszli na tą jedynie słuszną w 966....
OdpowiedzUsuńSe natłuszczaj te rany coby nie ciągły.
Chiba jakaś zaraza praczkowa panuje.Bo ja też latam z Owczarkom /IV piętro:(/już ją nakarmiłam węglem,na trzy sztuki zjadła dwie.Mięsko surowe jej wchodzi ino dziwnie,że tabletka ląduje na podłodze:)
Qrna, Orka, Ty masz racje! A ja zacmienie, ktore zawiodlo mnie w rok 996. Ups, fstyt! Ale nikt nie zauwazyl babola, tylko Ty. :)))
UsuńCaluski w nosek Pandowy (i Twoj tez) :*****
Tabletki pcham zawsze do "kieszonki" i to tak gleboko, ze juz tylko musi przelknac, nie da rady wypluc. Miesko podaje na deser. :)
1000 lat później składałam przyrzeczenie harcerskie pod górą Czcibora/Cedynia.Wielka uroczystość państwowa.Szczelił mnie zaszczyt przyrzeczenia przy sztandarze.Z jednej strony harcerze a z drugiej różni przedstawiciele WP.Byłam i w prasie i PKF.:)
UsuńDzięki za całuski i wzajemnie. Owczarka ma ciut dłuższy pyszczunio niż Kira,musiała mi coś gorylica polizać na trawie a jeszcze do tego jutro jedzie do psiego spa a ja w górki na tydzień:))))
No przecie my tez w szkole swietowalim to millenium. Ehhh, skleroza i tezec. Pora chyba na mnie... ;)
UsuńAaaa, baw sie dobrze i sprawozdawaj regularnie. :)))
Każda prawdziwa Pantera ma minimum jedno zadrapanie!;)
OdpowiedzUsuńNo i jedno by w zupelnosci wystarczylo, a ja mam wiele, w tym dwa duze. Buuuu.......
UsuńNa szczęście koty szybko się wylizują. Trzymaj się :*
UsuńKira mnie wylizala. :))))))
UsuńOj warto było zaryć dla takich widoków, pól rumianków i dumania... do wesela się zagoi :) a tak na marginesie, dobre powiedzenie :)
OdpowiedzUsuńDo mojego juz nie zdazy sie zagoic, a czy corki w ogole beda mialy wesela, tez watpie. :)))
Usuńale może ktoś Cię zaprosi :P
UsuńNo chyba ze tak. :)))
UsuńŻeby kózka nie skakała ... )
OdpowiedzUsuńPiękne foty ! :D
ja to mialam napisac.
Usuńi jedno i drugie ;)
No przeciez nie skakalam, tylko pedalowalam. :)))
UsuńPanterko, Ty się nie gniewaj, ja wiem, że to straszne, ja wiem, że to boli, a najbardziej to upokorzenie, że się przyglebiło jak szczenię na trzykółku.... ja Ci współczuje... bardzo, ale.... też stężałam... ze śmiechu...
OdpowiedzUsuńPS... rumianki zarąbiste... śmiem twierdzić, że właśnie zapach onych Cię odurzył i stało się:(
No tak, biednemu to zawsze wiatr w oczy, nie dosc, ze potluczona, sponiewierana i upokorzona, to jeszcze sie smiejo z czlowieka! :))))))))))
UsuńTeraz doczytałam, że chcesz sobie kółka dokręcić. A może lepiej hulajnogę sobie spraw.
OdpowiedzUsuńNo na hulajnodze to bym dopiero zaryla, przeciez to bardzo niebezpieczne urzadzenie...
UsuńOj Panterko - jaki to z Ciebie kot, że się obija, rani?, a na marginesie to ja wycyndoliłam się na przejściu dla pieszych, bo chciałam złapać drugie zielone światło. Portków wprawdzie nie podarłam, ale kolano rozwaliłam i blizna zeszła gdzieś po roku. Głowa do góry i na rower.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
Przeciez tylko dzieki mojej kociej zrecznosci i gietkosci nie zabilam sie na smierc. :)))))
UsuńPodziwiam samozaparcie, moj rower odlogiem lezy w szopie i czeka az moja tato 60 pare znow do mnie przyjedzie. Sama nie czuje weny rowerowej :) A zdjecia super, na Twoim miejscu zostalabym przy rowerze a koronki niech hekluja inni ;)
OdpowiedzUsuńChyba tak zrobie. A Ty powinnas znalezc sobie kogos do towarzystwa, we dwojke jedno motywuje drugiego i przyjemniej sie jezdzi na rowerze/spaceruje/zwiedza. :)))
UsuńNo i czego zdjęć nie robiła? Myśli, że jak poharatana to bohaterka, czy co? I już zarabiać na blogowejścia nie musi?... Ech... ;/
OdpowiedzUsuńTaaa, szfystko mnie bolalo, nawet rece. Jeszcze bym drogocenny aparat z nich wypuscila... :)))
UsuńPewnie że szkoda życia dla kilku komentarzy. Mądry świat ucieka z netu i stawia na indywidualizm, a blog, którego odwiedza kilku czytelników jest martwym tworem. I co z tego, że kilku będzie czekało, tęskniło, może nawet myślało, dyskutowało, tych kilku dla których trzeba się męczyć to marność. A może sama musisz zajrzeć w swoją duszę, wnętrze, sprostać pracy i samotności. Życzę zatem powodzenia.
OdpowiedzUsuńMnie nie szkoda, wprost przeciwnie, wiec jeszcze sie zastanowie, czy warto umierac. :)))
UsuńAniu, Aniu, tu wczoraj była, podziwiałam rumiankowe pole, zupełnie jak to koło mnie, myślałam jakie mamy szczęście, że żyjemy w tak cudnych okolicznościach przyrody, no i że czerwiec jest wspaniały, ale mnie smutki zmogły i zapomniałam napisać...
OdpowiedzUsuńA rany się zagoją, niemniej fajnie, że o tym opowiedziałaś. :)
Masz, Gosiu, wybaczone, w koncu bywaja wazniejsze sprawy od komentowania. A koty i smutek polaczony z radoscia sa najwazniejsze. :)))
UsuńAleś sobie kolanko rozwaliła Biedaku!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szycie Ci nie grozi. :)
Uściski
Na szczescie nie, to tylko dosc nieprzyjemne otarcie. :)))
Usuń